PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Soundbar Samsung HW-Q950A

Lis 10, 2022

Samsung już nie raz mile nas zaskoczył dźwiękiem soundbarów, szczególnie w relacji do ich ceny. Tyle że do tej pory były to ekonomiczne konstrukcje za mniej niż 2000 zł. Tym razem podbija stawkę do 6000 zł. Czy flagowiec jest wart tej kwoty?

Dystrybutor: Samsung Electronics Polska, www.samsung.pl 
Cena (w czasie testu): 5999 zł

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania Audio-Video 9/2021 - KUP WYDANIE PDF

audioklan

 

 


Soundbar Samsung HW-Q950A

TEST

Samsung HW-Q950A


Jeszcze 7 lat temu nikt poważnie nie traktował Samsunga jako firmy od dobrego dźwięku. Telewizory – tak, AGD – owszem, smartfony – jak najbardziej. Ale głośniki? Koreański gigant podjął wyzwanie i na dobre zaczął walczyć z ciążącym stereotypem. A gdy firma ma pieniądze, dużo pieniędzy, to… może wszystko. Wystarczy, że dostatecznie tego chce. Dziś już nikt nie śmieje się z koreańskich aut, wręcz przeciwnie – konkurencja się ich boi. Czy z Samsungiem – producentem soundbarów – może być podobnie? Już kilka lat temu, testując dwa modele będące owocem pracy wówczas nowopowstałego biura badawczo-rozwojowego w Kalifornii, doszedłem do wniosku, że tak właśnie może się stać. Również niedawno recenzowany HW-S60/S61T pokazał, że z Samsungiem nadal nie na żartów. Teraz przyszedł moment na definitywną odpowiedź na postawione pytanie. Powitajmy flagową belkę tej marki – a właściwie nie tyle belkę, co czteroelementowy system kina domowego składający się z soundbara, subwoofera i pary głośników efektowych. Całość zapakowana w ogromne, prostopadłościenne pudło o wadze około 30 kg. Wygląda na to, że żarty się skończyły.

Funkcjonalność i obsługa

Soundbary powstały po to, by nie „bujać się” z sześcioma i więcej głośnikami, szukając dla nich – często bezskutecznie – miejsca w pomieszczeniu. HW-Q950A do pewnego stopnia sprzeniewierza się przyjętej regule: że ma być belka i koniec. Subwoofer – do niego producenci powoli nas przyzwyczajają, ba – większość dużych soundbarów go ma. Ale głośniki efektowe? Przecież to z nimi zawsze był problem. Oczywiście są bezprzewodowe, co oczywiście oznacza, że trzeba je podłączyć do prądu. Kablami, ma się rozumieć. Mamy zatem pierwszy kłopot, ale jednak nie tego kalibru, co z kablami głośnikowymi, które trzeba ciągnąć pod podłogą lub dywanem (sic!). Gniazdek elektrycznych we współczesnych mieszkaniach i apartamentach zwykle jest pod dostatkiem, więc sięgnięcie do najbliższego, czy raczej najbliższych, nie powinno być wyzwaniem. Szkoda tylko, że kable dołączone do kompletu przez producenta nie mają nawet dwóch metrów długości. Bez przedłużacza, przynajmniej u mnie, się nie obyło.

Wypakowanie belki i pozostałych głośników zajmuje kilka chwil, ale przebiega bez niespodzianek. Z instalacją powinno pójść błyskawicznie, jednak w moim przypadku było inaczej. Pierwsze zaskoczenie wywołał brak portu Ethernet w soundbarze. Mamy tylko WiFi, a to oznacza, że głośnik trzeba połączyć z domową siecią. Era wklepywania haseł już dawno za nami, teraz ma być łatwiej – instalujemy więc aplikację SmartThings i od razu zaczynamy się zastanawiać, dlaczego nie mamy pięciu innych stacjonarnych urządzeń tej marki. Może by tak kupić lodówkę albo pralkę? Następnie zakładamy konto Samsung Account (chyba że już mamy), bo bez niego ani rusz, a następnie wykonujemy kolejne kroki w aplikacji.

Samsung HW Q950A zzz aplikacja1 Samsung HW Q950A zzz aplikacja2 Samsung HW Q950A zzz aplikacja3 Samsung HW Q950A zzz aplikacja4
Nad spolszczeniem trybów dźwięku warto by popracować. Jego regulacje są bardzo okrojone. Strojenie Auto EQ wykorzystuje mikrofon wbudowany w soundbar, a efekty korekcji mogą być bardzo subtelne (dotyczą tylko niskich tonów).

Wszystko idzie gładko aż do finału, gdy soundbar ma zostać dołączony do sieci. Cztery razy próbowałem tej operacji, korzystając z iPhone’a 12 mini z najnowszym systemem iOS i… niestety. Wyciągnąłem więc poczciwego androida i za pierwszym razem sukces. Jak widać, Samsung nadal chyba nie lubi Apple i trzeba to po prostu zaakceptować. Po podłączeniu bara do sieci, apka na ajfonie bez problemu wykrywała głośnik i nie robiła już psikusów, choć jak mam być szczery, to nie jest to wymarzony interfejs do sterowania na co dzień. Nie dysponuję żadnym wypasionym androidem i nie wiem, jak to wygląda w jego przypadku, ale na moim kilkuletnim LG G7 ThinQ aplikacja, która ma bardzo wysoką średnią w sklepie Google i ponad 500 milionów (!!!) pobrań działała znacznie wolniej niż na wspomnianym wyrobie Apple. Nie zmienia to faktu, że każdorazowe wygaśnięcie ekranu (w iOS) powodowało konieczność klikania w ikonę soundbara, odczekanie chwili aż nastąpi połączenie, żeby móc zrobić cokolwiek. A dodać trzeba, że owo „cokolwiek” to stosunkowo krótka lista dostępnych opcji: regulacja głośności, wybór źródła, trybu dźwiękowego, funkcja Auto EQ (autokalibracja subwoofera), dostęp do korektora, paru innych funkcji korygujących dźwięk (wzmacniacz dialogów i basu) oraz odsyłacz do aplikacji Spotify, z pomocą której (i funkcjonalności Connect) możemy strumieniować muzykę z internetu. A gdzie Tidal, Deezer, Amazon Music i inne platformy strumieniowe? Spore rozczarowanie, szczególnie biorąc pod uwagę cenę kompletu. Najwyraźniej producent uznał, że Bluetooth i AirPlay 2 załatwiają sprawę. No nie do końca, ponieważ: a.) transmisja Bluetooth jest stratna (obsługiwany jest wyłącznie podstawowy kodek SBC!), ma ograniczony zasięg i zużywa baterię smartfona; b.) AirPlay tym bardziej ją wydrenuje, jeśli np. słuchamy radia przez sporą część dnia (jak to bywa w moim przypadku). Ponadto, żadna z tych metod transmisji nie jest kompatybilna z hi-res audio (dziwi to tym bardziej, że Samsung kiedyś to wspierał). Nie ma również funkcjonalności UPnP ani Chromeacasta. Doprawdy dziwne. Ratunkiem dla osób chcących słuchać muzyki z platform streamingowych lub NAS-a i nie polegać na transmisji z urządzenia mobilnego jest strumieniowanie z komputera Apple poprzez AirPlay (trzeba by go jednak mieć) albo dokupienie funkcjonalnego streamera z wyjściem optycznym, jak chociażby jakaś Yamaha z MusicCastem, Bluesound Node, Denon DNP-800NE itd. Trochę dziwna to będzie konfiguracja i dodatkowy wydatek, ale dzięki temu system zabrzmi lepiej, nie będzie obciążać telefonu, a wyjście z nim poza zasięg Wi-Fi (a tym bardziej Bluetooth) nie wyłączy żonie muzyki czy radia. Trudno zrozumieć, dlaczego firmowa aplikacja została tak okrojona.

Samsung HW Q950A panel

Minimalistyczny „panel" sterowania znajduje się na górze belki. Z pozycji siedzącej wyświetlacz jest zupełnie niewidoczny. 

 

Regulacje dźwięku też ograniczono do minimum – można wyregulować poziom niskich tonów, wybrać jeden z czterech trybów dźwięku (standardowy, przestrzenny, gra, adaptacyjny) lub użyć korektora EQ. Kolejnym zaskoczeniem jest brak regulacji poziomu głośników tylnych (autokalibracja bazuje na pomiarze niskich tonów za pomocą mikrofonu wbudowanego w soundbar!). Skąd niby system ma wiedzieć, jak daleko są ustawione głośniki względem słuchacza i belki? Nie ma takiej możliwości. A odległość to przecież także kwestia opóźnień. Użytkownicy kompatybilnych telewizorów mogą za to skorzystać z funkcji TV Symphony polegającej na tym, że głośniki telewizora współpracują z testowanym systemem. Naprawdę, wolałbym porządny streaming i DLNA.

W komplecie otrzymujemy wyjątkowo poręczny pilot, który po prostu wpada w dłoń. Muszę pochwalić działanie regulacji głośności (jeden przycisk wychylający się do przodu i tyłu) i szybki dostęp do wyciszania (zbawienie przy „ryczących" reklamach w TV). Mój egzemplarz był chyba trochę pechowy, bo drugiego dnia przestał działać przycisk wyboru trybu dźwiękowego – pozostała aplikacja lub przycisk na obudowie. Gdy chcemy przełączyć wejście, również lepiej do niej sięgnąć, ponieważ pilotem (jedno i drugie) robimy po omacku, nie widząc żadnej reakcji urządzenia. Zobaczymy ją dopiero z bliska, z pozycji stojącej, ponieważ niewielki wyświetlacz znajduje się na górze belki. Dlaczego nie z przodu? Na to pytanie nie znalazłem logicznej odpowiedzi, choć wiem, że inni producenci też popełniają ten błąd.

 

Budowa

Belka jest spora – ma 123 cm długości, co sugeruje, że „pasujący” do niej ekran powinien mieć przekątną co najmniej 65 cali. Pozostałe wymiary są już bardziej typowe (14 x 7 cm). Do jakości wykonania nie można mieć zastrzeżeń. Od góry, z przodu i po bokach obudowę pokrywa czarna tkanina dobrej jakości. Na spodzie, w zakamarku z prawej strony umieszczono trzy gniazda HDMI, w tym jedno obsługujące funkcję eARC. Wszystkie są oczywiście kompatybilne ze standardem Ultra HD 4K i promowanym przez Samsunga standardem HDR10+ (o Dolby Vision nie ma mowy, ale kompatybilność jest). Współpraca z odtwarzaczem Blu-ray Sony UBP-X800M2 i telewizorem OLED A9 tej samej marki przebiegała bez problemów, choć załączanie eARC – jak to w przypadku HDMI – powoduje chwilę ciszy. Problem ten można rozwiązać połączeniem optycznym, trzeba jednak pamiętać, że oba gniazda są przypisane do jednego „wejścia” (źródła), a HDMI ma zawsze priorytet nad Toslinkiem, co wymuszałoby konieczność odłączania kabla HDMI.

Samsung HW Q950A gniazda

Trzy wejścia HDMI, z tym jedno kompatybilne z eARC. Wejście optyczne współdzieli z nim funkcję wyboru źródła dźwięku. 

 

Samsung reklamuje HW-Q950A jako soundbar oferujący dźwięk przestrzenny 11.1.4-kanałowy. Chodzi tu o zgodność z formatami obiektowymi – Dolby Atmos i DTS:X. Policzmy, ile kanałów faktycznie mamy. Na froncie belki zastosowano klasyczny układ L/C/R. Po bokach, pod dwoma różnymi kątami, umieszczono po dwa głośniki efektowe, a na górnej ściance, po bokach – po jednym głośniku promieniującym do góry. To już 9 głośników (wszystkie są szerokopasmowe). Satelity promieniują w przód, na zewnątrz, w kierunku ścian (dlatego istotne jest, żeby nie zamienić głośnika lewego z prawym) oraz do góry. Wynikałoby stąd, że każdy zawiera trzy kanały (tylne i dwa efektowe), co razem z belką i subwooferem daje 16 kanałów. Wszystko się zgadza i co ważne, otrzymujemy kompatybilność z Atmosem/DTS:X oraz kanały kreujące efekty przestrzenne w pionie. Nie kojarzę żadnego innego soundbara zbudowanego w podobny sposób.
Subwoofer i głośniki tylne parują się z soundbarem bezprzewodowo – tutaj nie stwierdziłem żadnych niespodzianek. Producent nie podaje, w jakim formacie odbywa się to połączenie – można jedynie mieć nadzieję, że nie jest to Bluetooth (z uwagi na latencję byłoby to niepożądane).

Samsung HW Q950A subwoofer

Głośnik basowy nie jest tak duży, jak to sugeruje rozmiar (niezdejmowalnej) maskownicy, ale to wciąż solidny przetwornik z porządnym magnesem, napędzany przez dobrze wyglądającą płytkę wzmacniacza.

 

Głośnik basowy w pełni zasługuje na nazwę subwoofer. Waży prawie 10 kg i wykorzystuje naprawdę spory głośnik pracujący w obudowie wentylowanej (bas-refleks skierowany do tyłu). Wielkość maskownicy na bocznej ściance sugeruje średnicę rzędu 12 cali, jednak w rzeczywistości głośnik jest znacznie mniejszy, 8-calowy. Obudowa jest wykonana z płyt MDF i to całkiem grubych. Ścianka, na której zamontowano głośnik ma grubość ponad 3,5 cm! Reprodukcję niskich tonów wspomaga wyprofilowany tunel BR. Wewnątrz znajduje się nieduża ilość wytłumienia. Trójgłośnikowe satelity też robią korzystne wrażenie – są solidne. Wykończono je identyczną tkaniną jak w przypadku belki.

 

Dżwięk

Najwyższy czas napisać o dźwięku. A pisać jest o czym, ponieważ to dyscyplina, w której Samsung znów bardzo się postarał. Uzyskane efekty są nadspodziewanie dobre, a pod kilkoma względami niemalże spektakularne.
Dobrze brzmiący soundbar nie może nie dawać sobie rady z naturalną reprodukcją ludzkiego głosu – to warunek sine qua non. Z satysfakcją stwierdziłem, że głos Alexa McColgana prowadzącego arcyciekawy astronomiczny kanał „Astrum” na YouTube brzmiał bardzo wiarygodnie, z minimalną tendencją do odchudzenia. Podobne wrażenie odniosłem słuchając introdukcji Hansa Zimmera podczas koncertu „Live in Prague”, który zrealizowano z udziałem 72 muzyków w maju 2016 r. Tembr głosu słynnego kompozytora brzmiał mniej więcej tak, jak z roboczego systemu stereo opartego na audiofilskich zestawach głośnikowych Revel Concerta 2 F35. Jest więc dobrze, ale najlepsze dopiero przed nami.

Dźwięk przestrzenny w wydaniu Q950A przekona chyba najwiekszych sceptyków wszelkiej maści soundbarów. Dzięki zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań i znakomitego subwoofera – uzyskano przekonujący dźwięk surround. Nie chodzi tylko o efekty w filmach akcji – te są oddawane na poziomie dobrych, wielogłośnikowych instalacji 5.1 z dodanymi efektami w pionie. Nie wypadają równie wyraźnie i sugestywnie, jak w przypadku „prawowitych” instalacji Dolby Atmos z głośnikami sufitowymi, jednak biorąc pod uwagę to, z jak nieporównywalnie mniej rozbudowanym i tańszym (!) rozwiązaniem mamy do czynienia, należy pochylić czoło i podziękować. Dodam, że miałem naprawdę sporo dobrej zabawy, przeglądając wybrane filmy z własnej płytoteki, jak również kilka bieżących pozycji z Netflixa. Sampler Dolby Atmos na Blu-ray'u wykazał odczuwalną przewagę efektu przestrzenności – nie tylko w pionie – w stosunku do poczciwego Dolby Digital czy Dolby TrueHD. Różnice nie były tak wielkie, jak w dedykowanych systemach i salkach kinowych, ale jednak słyszalne.

Samsung HW Q950A efektowy

Satelity promieniują w trzy strony, do przodu, na bok (w stronę ściany bocznej) i do góry.

 

Oglądając filmy, szczególnie te naszpikowane efektami specjalnymi, nie zwracamy większej uwagi na naturalność efektów przestrzennych. Te docenimy przy oglądaniu dobrze zrealizowanych koncertów, których wciąż najlepszym źródłem pozostają płyty Blu-ray. Wspomniany „Live in Prague” Hansa Zimmera znakomicie oddał skalę tego wspaniałego koncertu odtwarzanego w otwartym, dość dużym salonie połączonym z kuchnią. Głośniki ustawiłem metr za kanapą i około dwóch metrów od miejsca odsłuchu. Eksperymenty z przesuwaniem pozycji słuchacza w linii przód-tył pokazały, że lepsze efekty dawało zrównanie odległości od soundbara i głośników efektowych.

Zyskiwała ciągłość naprawdę dużego pola dźwiękowego, a odgłosy z tyłu, w tym sekcja smyczkowa i aplauz publiczności, mniej odciągały uwagę od zasadniczej treści. Szkoda, że producent nie dał możliwości ściszenia kanałów tylnych (choćby jednym, wspólnym „suwakiem”), ale i tak efekty robią wrażenie. Jestem przekonany, że znakomita większość słuchaczy, nawet tych, którzy mieli doświadczenia z kinem domowym, nie odgadłaby, że grają tylko trzy zestawy głośnikowe (w tym soundbar) oraz subwoofer. W tym miejscu warto się odnieść do jedynych dostępnych regulacji efektów przestrzennych. Ustawienie „Standardowa” działa trochę podobnie do trybu direct w amplitunerach AV – dźwięk przestrzenny uzyskujemy tyko wtedy, gdy sygnał źródłowy jest typu bitstream i zakodowany w Dolby Digital, DTS, Dolby TrueHD lub innym formacie surround. Zdekodowany wielokanałowy dźwięk LPCM (np. wskutek złych ustawień odtwarzacza lub telewizora) niestety nie jest rozpoznawany jako ścieżka surround – to błąd. Wówczas należy wybrać opcję „Przestrzenne” (ang. Surround) lub „Dopasowujący się dźwięk” (ang. Adaptive).

Samsung HW Q950A subwoofer amp

W sekcji cyfrowej pracuje wielordzeniowy procesor SoC ESS Crescendo VII. 

 

To samo dotyczy treści stereo – tutaj domyślny tryb jest mało atrakcyjny. Warto więc wybrać jeden z dwóch wspomnianych (na co dzień sprawdzają się one najlepiej). Co ciekawe, ustawienia te działają również w odniesieniu do ścieżek wielokanałowych bitstream – tyle że każda nieco inaczej. Generalnie rzecz biorąc, ustawienie adaptacyjne pogłębia efekt otoczenia dźwiękiem, niezależnie od sygnału źródłowego. Naturalność doznań bywa jednak dyskusyjna. W przypadku nagrań muzycznych, za bardziej realistyczne uznałem ustawienie „Przestrzenne", które przesuwało punkt ciężkości obrazu dźwiękowego ku przodowi. Redukowało to efekt klina – sceny, która nienaturalnie rozszerzała się bo bokach i z tyłu. Minusem tego presetu były pojawiające się podbarwienia w centralnej części sceny (zapewne sprawka głośników promieniujących do góry). Obiektywnie rzecz biorąc, za najwłaściwszy, najmniej ingerujący w zamierzony efekt realizatora wielokanałowych ścieżek muzycznych należy uznać tryb domyślny („Standardowa”).

Nieco inaczej jest z filmami – tutaj preferencja dla obydwu uprzestrzenniaczy będzie wyborem czysto subiektywnym, ze wskazaniem na tryb adaptacyjny jako najbardziej efektowny, budujący najszerszą i najbardziej ekspansywną scenę po bokach. Wielu słuchaczom to zaimponuje.

Samsung HW Q950A dts

Na „złamanym" boku belki pracuje nie jeden, a dwa głośniki. Bliskość ścian bocznych powinna wspomagać uzyskanie efektów przestrzennych. 

 

Oceniając soundbar w kategoriach wierności i precyzji nie sposób uciec od kwestii naturalności dźwięku i poziomu generowanych podbarwień. W tej dziedzinie inżynierowie naprawdę się postarali. Pomijając wyczuwalne odchudzenie w wyższym basie, będące handikapem każdego soundbara z miniaturowymi głośnikami, nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Dotyczy to zarówno muzyki nagranej w stereo, jak i koncertów z dźwiękiem wielokanałowym. Nie jest to oczywiście głośnik audiofilski, ale myślę, że wielu audiofilów byłoby mile zaskoczonych ogólną poprawnością barw i neutralnością dźwięku. Belka kładzie nacisk na konturowość i detaliczność, nie zaś pełnię czy ciepło brzmienia, ale subwoofer robi na tyle dobrą robotę, ładnie i równo wypełniając dół poniżej 80-100 Hz, że otrzymujemy brzmienie pełne, mocno dociążone. Rozciągnięcie dolnego zakresu jest świetne, co pokazały m.in. sceny z „Marsjanina". Przypomniał mi się ostatnio testowany soundbar JBL Bar 5.1, z tym, że w przypadku Samsunga niskie tony są znacznie równiejsze i nie dominują nad resztą pasma. A nawet gdy tak się dzieje, to wystarczy jeden ruch przesuwnym „przyciskiem” na pilocie i sprawa załatwiona.

Góra pasma też jest niczego sobie, choć tu najbardziej słychać, że to jednak soundbar, a nie wielokanałowy zestaw dobrych kolumn głośnikowych w porównywalnej cenie. Przy głośniejszym słuchaniu koncertów, w sopranach i wyższej średnicy tworzyła się zbitka dźwięków. Niemniej jednak, ilość przekazywanych informacji, a przede wszystkim obszerna scena dźwiękowa robiły znakomite wrażenie, odciągając uwagę słuchacza od tych w sumie niewielkich niedoskonałości.

 

Galeria

 

Naszym zdaniem

Samsung HW Q950A ocena i daneSam nie wierzę w to, co zaraz napiszę, ale uważam, że HW-Q950A jest nie tylko świetną propozycją dla osób szukających jedynego nagłośnienia salonu, ale również dla tych, którzy mając dobrej klasy systemy stereo, zastanawiają się nad ich rozbudową o „nakładkę” wielokanałową — szczególnie taką kompatybilną z Atmosem. Dokupienie amplitunera A/V z wyjściami pre-out, głośnika centralnego, co najmniej dwóch par efektowych i (ewentualnie) subwoofera dotąd wydawało się jedyną słuszną drogą. Testowany soundbar rzuca nowe światło na sprawę. To arcyciekawa alternatywa dla konwencjonalnego, mało przyjaznego rozwiązania. Nie dość, że jest tańszy i zajmuje znacznie mniej miejsca (belkę można powiesić pod ekranem, dzięki czemu nie wymaga dodatkowej półki stolika), to jeszcze sama jego instalacja jest o wiele łatwiejsza, a problem integracji w ogóle odpada. Co więcej, mając zewnętrzny streamer, nie jesteśmy zdani na wrodzone ograniczenia firmowej aplikacji SmartThings. Z kolei oglądając filmy, doświadczymy naprawdę solidnego dźwięku przestrzennego, który zadowoli zdecydowaną większość słuchaczy, oczywiście z pominięciem koneserów kina domowego. Czego chcieć więcej? Dostrzegam pokaźną przestrzeń rynkową dla tego produktu i szczerze go rekomenduję, pomimo niedostatków funkcjonalnych i nie do końca przyjaznej obsługi.

 

Artykuł pochodzi z archiwalnego wydania Audio-Video 9/2021 - KUP WYDANIE PDF




 

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją