Wydrukuj tę stronę

Arcam FMJ CD37

Lis 09, 2021

Arcam przez trzy dekady konstruował znakomicie grające, w relacji do ceny, odtwarzacze płyt kompaktowych – znał się na nich, jak mało kto. W 2008 r. zaprezentował swój ostatni ambitny dyskofon, tym razem zdolny także do odczytu płyt Super Audio CD.

Cena rynkowa: 2000-2500 zł
Lata produkcji: 2008-2014

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 3/2021 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

audioklan

 

 


Używane: odtwarzacz CD/SACD Arcam FMJ CD37

TEST

Arcam FMJ CD37 

Odtwarzacz FMJ CD37 był następcą wysoko cenionych modeli, których początek sięga legendarnej Alphy 9 – cedeka, który opracowano w kooperacji z innym producentem z Cambridge – Data Conversion Systems (dCS). Zastosowany układ przetwornika c/a Ring DAC zapewnił „dziewiątce” niezliczone laury w prasie fachowej, jak i uwielbienie wśród audiofilów. W dużej mierze to właśnie za sprawą tego modelu wizerunek Arcama jako specjalisty od źródeł cyfrowych bardzo się umocnił. To był rok 1998. Przez kolejnych 8 lat Arcam aktywnie rozwijał technologię odtwarzaczy CD, które ostatecznie, w 2008 roku, musiały ustąpić pola nowocześniejszym rozwiązaniom.

Bezpośrednim następcą Alphy 9 został, także wysoko oceniany, model FMJ CD23T z 2002 r. Odznaczał się on zupełnie nową, rewolucyjną na tamte czasy dla Arcama, stylistyką FMJ (Full Metal Jacket) i również bazował na Ring DAC-u. Szereg ulepszeń konstrukcyjnych poskutkowało dalszą poprawą jakości dźwięku. Na początku nowego milenium było to jedno z najdroższych urządzeń w całej ofercie Arcama.

Następca CD23T, FMJ CD33 pojawił się zaskakująco szybko – już w 2003 r. Podobno Arcam miał coraz częściej powtarzające się problemy z Ring DAC-iem i prawdopodobnie właśnie z tego powodu tak pospiesznie opracował następcę. Nowy odtwarzacz bazował na zupełnie innych, szerzej dostępnych rozwiązaniach. W sekcji cyfrowej wykorzystano scalone kości przetworników Wolfson WM8740 (jak się później okazało, bardzo udanych) oraz upsampler Analog Devices AD1896. FMJ CD33 także był produkowany niezbyt długo, bo przez dwa lata, a jego następcą został znakomity model FMJ CD36 z 2005 r – ostatni z odtwarzaczy Arcama bazujących na czytniku CD. Opinie fanów Arcama są podzielone. Jedni twierdzą, że to właśnie ten odtwarzacz był ostatnim, „wielkim” dyskofonem Arcama, inni – że ten tytuł bardziej należy się starszemu FMJ CD23 (przeważają jednak te pierwsze). Stosunkowo rzadko w alei zasłużonych pada natomiast symbol FMJ CD37. Był to pierwszy i zarazem ostatni odtwarzacz

Arcama zbudowany na platformie DVD opracowanej z myślą o odtwarzaczach wieloformatowych, m.in. FMJ DV139. W swoich materiałach z 2008 r. producent umieścił deklarację, że FMJ CD37 jest najlepszym, dotąd stworzonym przez niego odtwarzaczem CD.

Perspektywa

To właśnie obecność czytnika DVD, przeniesienie produkcji do Chin, jak również kompletna przebudowa wnętrza pod kątem urządzenia wieloformatowego stwarzają wśród audiofilów wrażenie, że projekt CD37 był krokiem wstecz względem znakomitej 36-ki. Faktem jest, że tor audio w opisywanym modelu jest mniej rozbudowany (CD36 miał 4 kości WM8740, po dwie na kanał) i że konstrukcyjnie mamy do czynienia ze zubożonym wieloformatowcem DV139, który czytał nie tylko płyty CD i DVD, ale także DVD-Audio oraz Super Audio CD. Paradoksalnie jednak, to właśnie ta ostatnia właściwość stworzonej w 2008 r. przez Arcama platformy, zapewnia CD37 pewną przewagę nad starszym modelem. Jeśli dodamy do tego fakt, że następca, który pojawił się dopiero 6 lat później (CDS27) był zdecydowanie oszczędniej i gorzej brzmiącym urządzeniem (choć również czytał płyty SACD), jasnym staje się, że FMJ CD37 to najlepsza propozycja Arcama z punktu widzenia melomanów, którzy w swojej kolekcji mają także krążki Super Audio CD. Nie ukrywam, że był to dość istotny, choć niejedyny argument, dla którego ostatecznie zakupiłem właśnie ten odtwarzacz.

Arcam FMJ CD37 gniazda

Łatwa zmiana napięcia zasilania, dwa wyjścia cyfrowe, a przede wszystkim zdublowane wyjścia RCA – to praktyczne atuty.

 

Opisywany egzemplarz został pierwotnie zakupiony we wrześniu 2014 r. u polskiego dealera Arcama (gdański salon Albatros), można wiec założyć, że pochodzi z końcowej partii produkcji. To oznacza, że jest o 6-8 lat młodszy od dostępnych na rynku odtwarzaczy FMJ CD36, których cena jest bardzo zbliżona. Co prawda dostępność laserów jest w ich przypadku niezła, jednak są to zamienniki oryginału (Sony KSS-240A). W tym przypadku młodszy wiek i możliwość odczytu krążków Super Audio CD, którym to formatem zainteresowanie w ostatnich latach znacząco wzrosło (wciąż ukazują się płyty w tym formacie – głównie z muzyką klasyczną) przemawiają na korzyść nowego modelu. Udokumentowane pochodzenie (paragon zakupu) i pełna dokumentacja, oryginalny pilot oraz bardzo dobry stan egzemplarza także stanowiły poważny atut. Minusem był brak oryginalnego kartonu, jednak sprzedawca stanął na wysokości zadania i bardzo porządnie zabezpieczył urządzenie na czas transportu. Uczciwie zastrzegł, że z jedną parą wyjść może być problem, dlatego w grę wchodził ewentualny zwrot urządzenia i kosztów. Faktycznie jedna z par gniazd ma źle kontaktujący wtyk masowy.

Ceny

Rynek „używek” rządzi się swoimi prawami. W cenie są te produkty, co do których kupujący są w pełni przekonani i których podaż jest ograniczona, choć nie zawsze tak to wygląda. Swoistym fenomenem są względnie wysokie ceny urządzeń popularnych marek japońskich – tu obowiązuje nieformalne prawo „im lepiej kojarzysz, tym więcej płacisz”. Za byle jak grające odtwarzacze Technicsa czy Sony sprzedawcy żądają kwot zbliżonych do (lub nawet przekraczających) 1000 zł. Stare, wymagające serwisu wzmacniacze klasy wyższej średniej z lat 90. bywają reklamowane jako „high-end”, a ceny z dwójką na początku nie należą do rzadkości (niekiedy są uzasadnione, ale to bardziej wyjątek niż reguła).

Arcam FMJ CD37 wnetrze

W porządku: napęd (DVD) jest, jaki jest, ale cała reszta to przykład wciąż porządnej inżynierii i dbałości o pozornie nieistotne detale. Tak rozwiązanego zasilania we współczesnych źródłach za kilka tys. złotych dziś się właściwie już nie spotyka.

 

Rok temu opisywałem znakomity, niedrogi dyskofon Arcama, CD73T. To jeden z bardzo niedocenianych odtwarzaczy i szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, dlaczego tak się dzieje. Z FMJ CD37 rzecz ma się trochę podobnie. Początkowo, w 2008 r. kosztował 4690 zł, później jego cena stopniowo rosła, by dojść do poziomu 7890 zł. Zwyżka, swoją drogą, niebywała. Trzeba jednak pamiętać, że odtwarzacz zadebiutował w najgorszym możliwym momencie, gdy rozpoczęła się światowa recesja. Realne ceny zakupu Arcama były oczywiście niższe. Pierwszy właściciel opisywanego egzemplarza zapłacił za niego 4999 zł. W tym kontekście cena 2000-2200 zł (po tyle są wystawiane używane egzemplarze CD37) wydaje się zdecydowanie niewygórowana, jeśli spojrzymy na jego znacznie starszych, a więc bardziej wyeksploatowanych poprzedników. Są nieznacznie tańsze, a ich stan bywa... różny. W dodatku, co podkreślę jeszcze nie raz, CD37 czyta płyty Super Audio CD. Jakich ma rywali na rynku second-hand? Niewielu. Marantz SA8400, Sony SCD-XB940QS, Denon DCD-2010AE oraz najpoważniejszego z nich wszystkich – Yamahę CD-S2000. Tylko ten ostatni ma realne szanse z starciu z Arcamem pod względem jakości brzmienia. Niestety, jest o co najmniej połowę, a nawet dwukrotnie droższy. Nic dziwnego – postrzegana jakość jest o wiele większa. Z Denonem rzecz ma się podobnie.

Wykonanie i działanie

Arcam prezentuje się skromnie, lecz ponadczasowo. Patrząc na lekko pochyloną i ładnie wyprofilowaną czołówkę z grubego aluminium, żałuję, że ten ciekawy pomysł stylistyczny nie był później kontynuowany. Odpowiedź, dlaczego tak się dzieje, jest chyba oczywista. Na tle obecnie oferowanej serii HDA, leciwy FMJ wygląda poważniej i jest znacznie solidniej wykonany. Zielony wyświetlacz zdradza wiek urządzenia, ale poza tym, nie ma się do czego przyczepić. Spód urządzenia zrobiono z grubego kawałka stali (Sound Dead Steel) mającego na celu nie dopuszczać do propagacji wibracji. Przejawem dbałości producenta w kwestii zapobiegania efektowi mikrofonowania są także stożkowe stopki z elastomerowymi wkładami tłumiącymi, oraz kawałki cienkiej pianki pod napędem. Płytka audio została przykręcona do dodatkowej metalowej płyty, która zwiększa grubość spodu na 3/4 jego powierzchni. Górną pokrywę o profilu litery U zrobiono z grubej blachy aluminiowej i wytłumiono specjalnymi matami z włókien metalowych (Stealth Mat) w celu redukcji interferencji elektromagnetycznych. Wygląda to trochę jak domowy tuning DIY, jednak lokalizacja wklejek nie jest przypadkowa – jedna znajduje się nad napędem (DVD/SACD) firmy Asatech, druga – nad torem analogowym audio. Wszystko to przekłada się na sporą masę urządzenia (6,2 kg), a przede wszystkim – na wrażenie zwartości konstrukcji, która w ogóle nie ma tendencji do rezonowania (łatwo się o tym przekonać, opukując górę odtwarzacza). Pod względem mechanicznym Arcam jest naprawdę solidny.

Arcam FMJ CD37 kondensatory zasilania

Kondensatory zasilania

 

Pozytywnym zaskoczeniem okazał się cichy i dobrze wytłumiony ruch szuflady. Przyznam, że obawiałem się dalekowschodniej mechaniki, ale na tle sporo tańszego i starszego CD73T działa ona wręcz luksusowo. Oczywiście nie jest to poziom odtwarzaczy Accuphase czy Sony ES, ale naprawdę nie wypada narzekać. Wczytywanie płyt CD przebiega nieporównywalnie wolniej niż w przypadku Sony CDP-557ESD, jest też wolniejsze niż w przypadku Arcama CD73T, ale nie jest to jakiś wielki problem. Bardziej już przeszkadza mi ciągły odgłos mechanizmu (rodzaj wibracji) nawet wówczas, gdy płyta się nie kręci.

Przyjemnym dodatkiem jest uniwersalny pilot systemowy CR90. Jest on wprawdzie przeładowany wieloma niepotrzebnymi przyciskami, ale jego poręczność, ładny wygląd i pewne działanie kontrastują z nadajnikami obecnie dołączanymi do odtwarzaczy CD za kilka, a nawet kilkanaście tysięcy zł. Pilot umożliwia zdalne otwieranie i zamykanie szuflady (by nie brudzić palcem czołówki), włączanie i wyłączanie odtwarzacza, jak również przełączanie warstwy CD/SACD. Można też wygasić albo przyciemnić wyświetlacz, jak również wygodnie wybierać kursorami numer ścieżki. Na wyświetlaczu przeczytamy tytuły płyty i poszczególnych utworów – to w przypadku płyt SACD oraz zwykłych kompaktów z opcją CD-Text. Całkiem przyjemne udogodnienie. Bardzo przydatna funkcja nauczania umożliwia zaprogramowanie do 16 komend z dowolnego nadajnika IR. Warto dodać, że regulacja głośności jest zgodna z wieloma wzmacniaczami różnych marek (m.in. Electrocompaniet, Naim). Jednym pilotem CR90 możemy więc wygodnie obsługiwać także wzmacniacz i inne urządzenia. Który dziś produkowany odtwarzacz CD to umożliwia?

Technikalia

Jako że CD37 bazuje na platformie odtwarzacza wieloformatowego (płytę główną wykorzystano aż w trzech innych modelach: DV135, DV137 i DV139), powinien móc odtwarzać płyty DVD-Audio, jednak ze względu na brak toru wielokanałowego, Arcam roztropnie zablokował tę opcję. Włożenie do czytnika płyty DVD-A skutkuje komunikatem „Bad Disc”. Odtwarzacz rozpoznaje natomiast stereofoniczny zapis DSD na płytach hybrydowych CD/SACD. 1-bitowe dane są przetwarzane bezpośrednio w przetworniku c/a WM8741, który właśnie m.in. z powodu kompatybilności z DSD zastąpił kwartet WM8740 stosowany w poprzedniku, jak również w odtwarzaczach wizyjnych. Nie zapominajmy, że druga połowa pierwszej dekady XXI wieku to czas dużej presji na konstruowanie odtwarzaczy wieloformatowych; format SACD jest bardzo pożądany i skutecznie wypiera DVD-Audio.

Arcam FMJ CD37 dac

Pod ferrytową płytką znajduje się DAC (ceniony WM8741). Puste miejsca obok są zapełnione w odtwarzaczach DV139 i innych. One korzystały jednak z WM8740.

 

Wnętrze skrywa rozbudowany układ z porządnym zasilaniem złożonym z dwóch sekcji: autorską płytką zasilacza impulsowego (nie jest to żadna ogólnie dostępna przetwornica) oraz dwa toroidy nieco różnych rozmiarów (ten mniejszy obsługuje sekcję analogową). W ten sposób rozdzielono zasilanie napędu i serwa, sekcji analogowej audio i cyfrowej. Każda z sekcji otrzymała niezależną stabilizację napięciową. Przy samej sekcji przetwornika c/a i torze analogowym pracują trzy scalaki LM317. Główne elektrolity filtrujące w torze zasilania analogowego są spięte gumowym oringiem. Na wielu innych elementach również widać doklejone elementy tłumiąco-maskujące – dotyczy to zarówno procesorów w sekcji cyfrowej (tu chodzi raczej o maskowanie), jak i kondensatorów elektrolitycznych. Przetwornik Wolfsona przykryto małą ferrytową płytką – kolejny przejaw troski o brak propagacji zakłóceń elektromagnetycznych. Warto odnotować, że CD37 był jedynym odtwarzaczem Arcama wykorzystującym tę kość przetwornika cyfrowo-analogowego.

Tym, co zwraca uwagę jest duży, zasłonięty radiatorem procesor wizyjny Zoran Vaddis 8 (tu zasadniczo zbędny) oraz znacznie bardziej rozbudowana sekcja taktowania niż w typowym odtwarzaczu CD, gdzie potrzebna jest tylko jedna częstotliwość próbkowania. Arcam wiele uwagi poświęcił precyzyjnemu taktowaniu i minimalizacji jittera. Źródłem zegarowym jest oscylator 27 MHz wytłumiony kawałkiem elastycznej substancji, współpracujący z generatorem z podwójną pętlą fazową – NPC SM8707. Napięcie zasilania jest stabilizowane przez scalony regulator Texas Instruments L1117 wspierany przez kondensator 10 µF na wyjściu. Dalej mamy cały zastęp dzielników i buforów – po to, by móc obsłużyć wszystkie częstotliwości próbkowania, od 32 do 192 kHz oraz 2,8 MHz (DSD). W przypadku CD37 większość tych częstotliwości oczywiście nie jest potrzebna (wykorzystuje się 44,1 kHz i 2,8 MHz). Transmisja sygnałów zegarowych odbywa się w protokole I2S, przy czym format DSD obsługują niezależne sterowniki buforowe TI. Warto wspomnieć, że wyjście S/PDIF (koaksjalne) jest izolowane transformatorem.

Tor audio to właściwie klasyka gatunku u Arcama w tamtych latach. W filtrze dolnoprzepustowym (drugiego rzędu Bessela) i buforze wyjściowym pracują podwójne wzmacniacze operacyjne OPA2134UA w otoczeniu kondensatorów polipropylenowych Wima (czerwone kostki) i rezystorów SMD. Całość jest zmontowana powierzchniowo. Cały tor audio wraz z sekcją cyfrową i częścią zasilania znajdują się na jednej, wspólnej płytce PCB.

Brzmienie

FMJ CD37 był na naszych łamach testowany dwukrotnie – na samym początku, gdy się pojawił (2008 r.) i trzy lata później, w teście grupowym (AV 7-8/2011). Pierwszym razem bardzo go chwaliliśmy, za drugim razem, w konfrontacji z trzema innymi dyskofonami – Regą Saturn, Ayonem CD-07s i Unison Research Unico CD Primo – także wypadł bardzo dobrze. Okazał się najbardziej szczegółowy i neutralny, choć nieco mniej muzykalny niż konstrukcje lampowe. Zacytujmy. „Znów mamy do czynienia z brzmieniem, w którym nacisk położono na dużą szczegółowość. Każde najmniejsze wybrzmienie ma ładnie wyrysowane kontury, ale – co najważniejsze – są one wypełnione pulchną i soczystą tkanką. Brzmienie Arcama w niczym nie przypominało mi bezdusznej maszyny, w której najważniejsze są aspekty analityczne, a zapomniano zupełnie o przyjemności, jaką ma dawać słuchanie muzyki. Tu jest inaczej. Brzmienie jest przede wszystkim naturalne, płynie jakby od niechcenia, z całym bogactwem barw i pełnią, jakiej nie powstydziliby się drożsi konkurenci. Akurat w przypadku tego modelu, w żadnym wypadku analityczność nie została przeforsowana kosztem płynności i muzykalności. A to bardzo duży atut.”

W pełni podpisuję się pod powyższymi słowami – mimo, że od tamtego czasu upłynęło prawie 10 lat, a na rynku są dzisiaj setki doskonalszych technicznie przetworników c/a i streamerów. Przyznam, że od pewnego czasu zgłębiam ten temat: jak mają się starsze źródła cyfrowe do tych najnowocześniejszych. I niestety muszę przyznać sporo racji sceptykom rozwiązań bazujących na odczycie plików. Tyle że to nie pliki są winne, lecz zmiana technologii produkcji nowoczesnych źródeł cyfrowych, oszczędności konstrukcyjne oraz – chyba także – same, te najnowocześniejsze kości przetworników c/a. Wychodzi na to, że Ken Ishiwata chyba jednak miał rację.

Arcam FMJ CD37 SMPS

Wedle jakich kryteriów należy dziś oceniać Arcama? W gruncie rzeczy, nie jest to aż tak istotne, jak mogłoby się wydawać. Powiem wprost, bez ogródek: za 2000 zł Arcam oferuje wprost niewiarygodnie wysoki poziom jakości dźwięku – dziś raczej niedostępny za dwu-trzykrotność tej kwoty i nie mam tu bynajmniej na myśli wyłącznie dyskofonów CD. FMJ gra doprawdy znakomicie na tle współczesnych przetworników c/a ze średniej półki, takich, jak: Topping D90 MQA, Aune S8 czy Okto Research Dac8 Stereo. Mówiąc zupełnie szczerze, góruje nad nimi pod względem soczystości, nasycenia barwowego, ale nie tylko. Powiem więcej: wtrącenie go z high-endowy tor odsłuchowy wcale nie skutkuje daleko idącą degradacją jakości dźwięku. Muzyki wciąż można słuchać z duża przyjemnością, o czym przekonałem się wielokrotnie. Owszem, do Bartoka mu daleko, nawet bardzo, jednak w połączeniu ze wzmacniaczami dziś kilkakrotnie droższymi niż w czasach, gdy CD37 był nowy, nasz bohater oferuje mnóstwo dobrego, rzetelnego grania bez udziwnień, a przede wszystkim bez męczącej „suchopłaskości” znanej ze źródeł opartych o najnowocześniejsze kości przetworników. Odnoszę wrażenie, że im bardziej wyżyłowane parametry mają współczesne kości delta-sigma, tym trudniej jest wydobyć z nich Muzykę. I tu leży pies pogrzebany, nie w plikach jako takich.

Balans tonalny CD37 wydaje się minimalnie fizjologiczny, tzn. środek pasma jest świetnie ułożony, jakby delikatnie cofnięty, w żadnym razie natarczywy czy ostry. Wierność reprodukcji wokali i instrumentów zasługuje na wysokie noty. Nie występuje efekt przetarcia czy rozbielenia barw. Otrzymujemy potrzebne ciepło i nasycenie. Poszczególne zakresy zostały świetnie zszyte ze sobą, a bas ma w sobie coś… pociągającego. Nie przytłacza ilością, nie stara się wywołać wrażenia na mniej doświadczonych słuchaczach. Oferuje natomiast sprężystość i bardzo dobrą czytelność. Co najważniejsze, jego charakter zależy od nagrania. Inaczej mówiąc, dobrze różnicuje barwy, siłę i potęgę. Z internetowych opinii wynika, że niskie tony są zmiękczone. Sądzę, że zmiękczone albo źle dobrane są systemy osób, które to piszą. Bas Arcama nie jest miękki, sprawia natomiast wrażenie drobnego odelżenia w wyższym podzakresie, przez co niektórym może nieco brakować wykopu, a bas wydaje się przez to „miększy”. Niemniej jednak, sama kontrola i precyzja nie budzą uwag krytycznych. Na tle czeskiego DAC-a, który legitymuje się fenomenalnymi parametrami wyraźnie słychać, że w reprodukcji niskich tonów nie chodzi o żadne THD, ledwo mierzalne spadki pasma czy inne decybele.

Arcamowi absolutnie nie brakuje szczegółowości – ta jest naprawdę dobra i w niczym nie ustępuje o dekadę nowszym rozwiązaniom. Soprany cechuje pożądana dawka „mokrości”, są odczuwalnie cieplejsze niż z wielu analitycznie brzmiących DAC-ów. Jednocześnie nie są tak lepkie i zawoalowane, jak w przypadku źródeł z lampowym stopniem wyjściowym.

Miałem okazję porównać FMJ-a z dwoma współcześnie produkowanymi odtwarzaczami CD w cenach trochę poniżej i znacznie powyżej 10 tys. złotych. Obydwa mają właśnie lampowe tory wyjściowe i są… znacznie cięższe. Arcam dzielnie stawił im czoła. Gdybym miał wybrać jeden z tych trzech odtwarzaczy, nie zważając na cenę, pozostałbym przy Arcamie – piszę to z pełną odpowiedzialnością. Połączenie szczegółowości, dobrej dynamiki, nieprzeciętnie dobrej namacalności dźwięku z brakiem granulacji czy innych artefaktów sprawia, że w systemach średniej czy nawet wyższej klasy będzie to źródło naprawdę adekwatnej jakości.

Arcam FMJ CD37 spod

Gruba stalowa płyta dolna odpowiada za spory ciężar urządzenia. Elastomerowe stopki także dbają o niepanoszenie się rezonansów.

 

Na deser pozostawiłem SACD – nieprzypadkowo. Zapewne starsi stażem czytelnicy, jak i audiofani interesujący się techniką hi-fi od co najmniej kilkunastu lat, pamiętają, że odbiór odtwarzaczy Super Audio CD bywał w przeszłości zróżnicowany. Jedne grały sporo lepiej z warstwy CD, inne – tylko trochę lepiej. Co gorsza, większość z nich była tylko przeciętnymi odtwarzaczami CD (przykładem może być Sony SCD-555ES). To, jak również rosnąca popularność plików hi-res sprawiło, że format SACD mniej więcej po 2010 roku przestał być postrzegany jako istotny argument zakupowy. Po 2015 r. dodatkowym utrudnieniem było zaprzestanie produkcji chipów do dekodowania strumienia DSD, których jedynym dostawcą było Sony. Arcam, tworząc swój flagowy cedek, postawił jednak na możliwość odczytu SACD, co było w pewnym sensie efektem ubocznym unifikacji platformy sprzętowej, a także możliwości bezproblemowej zamiany bardzo dobrze brzmiącego DAC-a Wolfsona na nowszy model WM8741 (kompatybilny z DSD). Producent skrzętnie wykorzystał tę okazję – i dobrze zrobił, ponieważ jakość dźwięku uzyskiwana z warstwy SACD dysków hybrydowych jest znacząco wyższa niż (z położonej głębiej) warstwy CD. Dźwięk staje się jeszcze bardziej gładki, co łatwo docenić w muzyce klasycznej i nie tylko. Przesłuchałem obszerne fragmenty „Wesela u Figara” ze znakomitego wydawnictwa Harmonia Mundi i muszę przyznać, że efekt obecności artystów przemieszczających się po scenie był wyraźnie bardziej naturalny i namacalny niż w przypadku formatu CD.

Brzmienie legendarnej „Ciemnej Strony Księżyca” także zyskało – tak na przestrzenności, jak choćby na otwierającej album pulsacji basu. Za tak naturalny, niefatygujący dźwięk audiofile są dzisiaj skłonni wydawać kwoty znacznie przekraczające 10 tysięcy złotych.


Galeria

 

Werdykt

W kontekście rosnącego repertuaru muzyki klasycznej, którą wciąż wydaje się na dyskach CD/SACD, uważam, że osiągi Arcama czynią z niego autentyczną okazję na rynku wtórnym – szczególnie z punktu miłośników tego gatunku, choć nie tylko. FMJ CD37 to niekoniecznie stary (czasem ledwie 7-latek), a więc potencjalnie niewyeksploatowany i do tego serwisowalny (pod kątem optyki i mechaniki) odtwarzacz zapewniający nieprzeciętną jakość dźwięku – w dzisiejszych realiach na miarę odtwarzaczy kilkakrotnie droższych. Uzyskuje ją zarówno z płyt CD, jak i – tym bardziej – Super Audio CD. Gra szczegółowo, przestrzennie, ale też muzykalnie, zwiewnie, nie forsując nadmiernie rozdzielczości ponad przyjemność ze słuchania muzyki. Ma świetnie wyważony, precyzyjny bas, a brzmieniu nie brakuje dynamiki ani potrzebnej rytmiczności.

Arcam CD37 dane techniczneNie wiem, jak długo utrzymają się tak atrakcyjne ceny tego cedeka, ale wiem jedno – za 2000-2500 zł jest to killer, który zaskoczy niejednego audiofila od lat słuchającego muzyki z plików. W chwili, gdy piszę te słowa (druga połowa marca 2021 r.) dostępność CD37 na popularnych portalach (polskich i zagranicznych) jest zerowa, ale wiadomo, że to się nieustannie zmienia. Warto zapolować.

+ Plusy

  • Wybitna jakość dźwięku w relacji do ceny;
  • Najtańszy dostępny, tak grający odtwarzacz Super Audio CD (jeszcze lepszy dźwięk);
  • Stosunkowo młody wiek egzemplarzy (7-13 lat);
  • Solidne wykonanie;
  • Funkcjonalny pilot z funkcją uczenia się
  • Dwa wyjścia liniowe (jak znalazł do testowania interkonektów);
  • (Okazjonalna) dostępność egzemplarzy kupionych w Polsce, z pełną dokumentacją.

– Minusy

  • Made in China
  • Tani napęd DVD (ale z cicho pracującą szufladą)

 

Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 3/2021 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)