Używane - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo Portal avtest.pl to najlepszy serwis o tematyce audio-video. Prezentujemy nowości z rynku oraz profesjonalne testy sprzętu. Redakcja miesięcznika Audio-Video zaprasza! https://www.avtest.pl/uzywane 2024-05-09T00:08:38+00:00 Denon DVD-3910 2022-06-10T09:50:05+00:00 2022-06-10T09:50:05+00:00 https://www.avtest.pl/uzywane/item/1285-denon-dvd-3910 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/fe77b047cf65bbf66915926fa3c00c93_S.jpg" alt="Denon DVD-3910" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Połowa pierwszej dekady XXI wieku w świecie domowego audio i wideo naznaczyła się silną rywalizacją wśród producentów w zakresie wielokanałowych odtwarzaczy wieloformatowych DVD/SACD. Denon stworzył jednego z najciekawszych reprezentantów tego — dziś już wymarłego — gatunku. Okazuje się, że ma on całkiem sporo do zaoferowania.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> 1000-1200 zł (6695 zł w 2004 roku)<br /><strong>Lata produkcji:</strong> 2004 - 2007 r.</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł opublikowany w Audio-Video 6/2021 (aktualizowany w czerwcu 2022) - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-06-2021">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz wieloformatowy DVD/SACD Denon DVD-3910</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD-3910" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-aaa.jpg" alt="Denon DVD-3910" />&nbsp;</p> <p>Cofnijmy się o osiemnaście lat. Na rynku telewizorów trwa rewolucja: ekspansja płaskich ekranów HD i Full HD. Trwają zaawansowane prace nad nowym nośnikiem optycznym umożliwiającym zapis obrazu i dźwięku najwyższej jakości, ale format DVD wciąż króluje, choć nie nadąża już za możliwościami ekranów HD. Oferuje obraz o rozdzielczości zaledwie 576 linii, w dodatku z przeplotem, a więc o jakości SD (Standard Definition). Konstruktorzy dwoją się i troją, by z liczącego zaledwie 9 lat nośnika DVD-Video (debiut w 1995 r.) uzyskać namiastkę obrazu HD. Udaje się to połowicznie, ale słowa „upscaler”, DCDi, Faroudja robią furorę. Odtwarzacze DVD właśnie otrzymały wyjścia HDMI i są w stanie za ich pośrednictwem generować obraz o parametrach HD: 720p lub 1080i. Ale to tylko „proteza”.</p> <p>W audio też dużo się dzieje, choć rywalizacja dwóch formatów pierwotnie walczących o to, by zastąpić płytę kompaktową, pomału przygasa. Super Audio CD zostaje nieformalnie uznany za zwycięzcę, choć jest to zwycięstwo pozorne, w pewnym sensie pyrrusowe, ponieważ popularność płyt SACD pięć lat po debiucie formatu zdecydowanie nie spełnia oczekiwań wydawców. Wtedy oczywiście nikt nie ma jeszcze pojęcia, że następcą płyty CD zostaną pliki i streaming, acz ona sama przetrwa jeszcze co najmniej kilkanaście lat… </p> <p>Gdy w 2004 r., na targach IFA w Berlinie, Denon zaprezentował model DVD-3910, był jednym z największych specjalistów w dziedzinie odtwarzaczy wieloformatowych. Na swoim koncie miał tak uznane maszyny, jak DVD-2900 (recenzja w AV 11/2003) oraz referencyjny DVD-A11 (AV 4/2004). Nie miały one jednak wyjść cyfrowych wideo (DVI, HDMI), co dosłownie za chwilę stało się ich największą wadą w oczach odbiorców — posiadaczy płaskich ekranów. Denon musiał więc przygotować następców. Najpierw zaprezentowano DVD-3910, a nieco później ponad dwukrotnie droższy, wzorcowy DVD-A11XV za niebagatelne 15 tys. zł. Ten pierwszy był zupełnie nową konstrukcją. Z poprzednika przejęto jedynie napęd i kilka elementów. Inna obudowa, zupełnie inny układ elektroniczny, nowe tory audio i wideo, wyjścia DVI-D, HDMI (1.1), IEE1394 oraz Denon Link to elementy, które w tamtym czasie wywołały poruszenie. <strong>Na przełomie 2004 i 2005 r. ten odtwarzacz właściwie nie miał konkurencji.</strong> Następca, DVD-3930 pojawił się dopiero trzy lata później (2007), wyglądał identycznie i utrzymał swój status zaledwie przez rok. Po nim nastąpiła era Blu-ray'a.</p> <h2>Deprecjacja</h2> <p>Denona pamiętałem jeszcze co nieco z testu, który przeprowadziłem 18 lat temu, choć świeższe wspomnienia dotyczyły jego następcy. Z krótkiej wymiany wiadomości z osobą, która zamieściła ogłoszenie o sprzedaży w Berlinie dowiedziałem się, że sprzęt stoi w jednym z tamtejszych salonów ze sprzętem hi-fi, dobrze zresztą znanym mojemu koledze, który mieszka w tym mieście. Marek udał się na miejsce jeszcze tego samego dnia. Odtwarzacz stał na półce z karteczką zawierającą podpis „High End DVD/SACD Player” i cenę – 150 euro. Na miejscu okazało się, że brakuje pilota. Mój entuzjazm przygasł, ponieważ oryginalne nadajniki RC-972 są dość trudno dostępne i wcale nietanie. Gdy zaczęliśmy negocjować cenę, pilot nagle się odnalazł. Zapadła szybka decyzja o zakupie. Nawiasem mówiąc, uprzedziliśmy spóźnionego o 20 minut klienta, który wcześniej dokonał telefonicznej rezerwacji...</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-gniazda.jpg" alt="Denon DVD 3910 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Przebogate wyposażenie tylnej ścianki to znak rozpoznawczy tego modelu i jego następcy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Egzemplarz nie miał oryginalnego opakowania, ale był w stanie właściwie idealnym, bez rys, obić czy innych uszkodzeń mechanicznych, do tego w pełni sprawny. Biorąc pod uwagę, że w swoim czasie Denon kosztował 6700 zł (!), mówimy o 1/10 ceny wyjściowej i to przy zaniedbaniu (szalejącej) inflacji! Chyba w żadnym segmencie urządzeń hi-fi nie występuje aż tak drastyczna deprecjacja na przestrzeni 15 lat.</p> <h2>Ale po co w ogóle DVD?</h2> <p>Dla ścisłości: nie DVD, a odtwarzacz wieloformatowy, czyli czytający płyty DVD-Audio i Super Audio CD –&nbsp;w dodatku z wielokanałowym torem wideo i wbudowanymi dekoderami surround. I właśnie dlatego ten okazały model ma do zaoferowania coś więcej niż wartość sentymentalną. Po pierwsze, można go podłączyć do dowolnego współczesnego telewizora, czego nie da się powiedzieć o rok starszym poprzedniku (wejścia Component nie są już dziś stosowane, a nawet gdyby były, to jakość obrazu byłaby sporo gorsza). Po drugie, tor audio jest tu wcale nie byle jaki – wielokanałowy, na oddzielnej płytce, stworzony wokół dwóch konwerterów Burr-Brown PCM1796. Sam napęd to konstrukcja Denona, a nie żaden późniejszy Asatech czy inny DVD-ROM. Po trzecie, urządzenie prezentuje się znakomicie, a zarazem całkiem współcześnie. Jakość i solidność wykonania to poziom znacznie późniejszych odtwarzaczy Oppo (105/205), których ceny są nieporównywalnie wyższe. Do pewnego stopnia na niekorzyść DVD-3910, a raczej jego wartość postrzeganą, działa miejsce produkcji –&nbsp;Chiny. Co ciekawe, pochodzące z analogicznego okresu drogie amplitunery A/V Denona były produkowane w Japonii.</p> <p>Jak się okazuje, istnieje wcale niemała grupa użytkowników tego modelu, którzy wykorzystują ten odtwarzacz w roli odtwarzacza CD – nie bez przyczyny. W recenzji <strong>w AV 11/2004 chwaliłem DVD-3910 właśnie za brzmienie z płyt CD, zwracając jednak uwagę, że prawdziwy sens tego urządzenia odkrywa podłączenie analogowych wyjść wielokanałowych do wzmacniacza A/V z pominięciem dekoderów. Wtedy bowiem można docenić jakość dźwięku z wielokanałowych płyt Super Audio CD (jeśli ktoś takowe posiada)</strong>. Równie znakomite efekty przynosiło połączenie Denon Link 3rd (po aktualizacji), ale aby z niego skorzystać, konieczny jest kompatybilny amplituner lub wzmacniacz Denona (te również są dziś dostępne za grosze). Swoją drogą, pamiętam, że działało to znakomicie. Dodajmy, że interfejs ten umożliwia bezstratne przesyłanie fonii z płyt DVD-Audio i SACD (DSD). Do tego samego celu służy łącze IEE 1394, dziś już w ogóle zapomniane.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 drive" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-drive.jpg" alt="Denon DVD 3910 drive" /></p> <p><strong>Jeśli posiadamy kolekcję płyt DVD, szczególnie tych z koncertami, to jest to kolejny ważny powód, dla którego warto zainteresować się Denonem</strong> –&nbsp;uzyskamy lepszą jakość dźwięku niż z niemal każdego znacznie nowszego Blu-ray'a (pomijając najwyższe modele Oppo, Marantza czy Denona DVD-A1UD), nie mówiąc już o odtwarzaczach Blu-ray UHD, które w ogóle nie mają wyjść analogowych. Mając DVD-3910 nie musimy posiłkować się żadnym przetwornikiem c/a ani wejściami cyfrowymi we wzmacniaczu (zakładając, że w ogóle je ma), by uzyskać możliwie dobry dźwięk stereo z płyt DVD. A przecież nie każdy ma w systemie DAC lub wejścia cyfrowe we wzmacniaczu.</p> <p>Zakup tego modelu warto rozważyć z jeszcze jednego powodu – chodzi o odczyt płyt CD nagranych w systemie HDCD.</p> <h2>Wykonanie i działanie</h2> <p>Rozmiary obudowy, a zwłaszcza jej wysokość (137 mm) oraz masa urządzenia (9,2 kg) sprawiają bardzo korzystne wrażenie. Pod tym względem 3910 prezentuje się identycznie jak późniejszy DVD-3930 i z pewnością nie gorzej niż znacznie nowsze wieloformatowce Oppo. Dziś już nie produkuje się takich odtwarzaczy —&nbsp;to wymarły gatunek. Szuflada nie pracuje bardzo cicho, ale porusza się dość kulturalnie. Wczytanie zawartości krążka CD zajmuje około 14 sekund – tyle, co w przypadku opisywanego niedawno Arcama FMJ CD37 (również bazującego na czytniku DVD-ROM).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 loga" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-detal.jpg" alt="Denon DVD 3910 loga" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Na aluminiowej czołówce znalazło się sporo, dodajmy, że przydatnych, przełączników.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>DVD-3910 otrzymał dość rozbudowany setup. Wiek konstrukcji zdradza archaiczna, kostropata grafika o małej rozdzielczości (SD). Ustawień jest całkiem sporo. Nie będę przytaczał każdego z nich, bo chyba nie ma to większego sensu. Wspomnę jedynie, że w zakładce „Speaker Setup” mamy regulację poziomów, opóźnień (odległości) i odcięcia basu (40, 60, 80, 100 lub 120 Hz). Ustawienia wyjść analogowych są na sztywno powiązane z ustawieniami audio wyjścia HDMI – może ono wypuszczać przetworzony sygnał PCM lub źródłowy bitstream (Dolby Digital, DTS). Niestety, nie pomyślano o użytecznej regulacji opóźnienia fonii, lip-sync (ta pojawiła się dopiero u następcy). Na uwagę zasługują także konfigurowalne tryby Pure Direct (Mode 1, Mode 2), w których możliwe jest selektywne, definiowane przez użytkownika, odłączanie toru wideo, wyjść cyfrowych i wyświetlacza. Przydatna funkcja, pozwalająca nieco poprawić brzmienie przy odsłuchu płyt audio lub DVD. Wybór warstwy z płyt hybrydowych dokonujemy przyciskiem na pilocie lub czołówce – wygodne rozwiązanie, które wcale nie było standardem w „epoce”.</p> <p>Niezwykle rozbudowane, jak na tamte czasy, były regulacje obrazu z układem odszumiania (DNR) i bankiem pięciu pamięci. Dziś są to opcje zupełnie nieprzydatne. Dość istotna jest natomiast obecność pokładowego skalera na bazie układu Faroudla DCDi (FLI-2310) z ustawieniami 576p, 720p i 1080i dostępnymi dla wyjścia HDMI, jak również przełączanymi trybami pracy deinteralcera (Auto 1, Auto 2, Video 1, Video 2, Video 3). W swoim czasie Denon był bardzo chwalony za jakość obrazu. I faktycznie, dobrze wydane płyty DVD-Video oglądane na 55-calowym ekranie 4K z odległości 3 metrów nie wyglądają źle, choć oczywiście widać, że to nie jest obraz HD.</p> <h2>Budowa</h2> <p>Obudowa DVD-3910 jest w przeważającej mierze stalowa. Z aluminium, niezbyt grubego, wykonano wysoką czołówkę z poziomym przetłoczeniem. Spód obudowy jest wzmocniony (podwójny), natomiast górna pokrywa, która zachodzi na boki została zrobiona z dość solidnej, choć nieprzesadnie grubej blachy stalowej. Element ten nie ma żadnego wytłumienia i wykazuje tendencję do rezonowania. Aż się prosi, by go wytłumić od środka. Ale to akurat żaden problem.</p> <p>Obszerne, trójkomorowe wnętrze, mimo że zawiera całkiem rozbudowany układ elektroniczny z zamontowanym pośrodku, autorskim napędem DVD (S.V.H.), daje wiele swobody amatorom tuningu. Miejsca na modyfikacje (włączając w to „lampizację” stopni wyjściowych) jest naprawdę sporo. Co więcej, urządzenie ma budowę modułową – płytka wyjść stereo jest łatwo wyjmowalna. To zresztą główny powód, dla którego DVD-3910 pada dość częstym łupem majsterkowiczów DIY.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-wnetrze.jpg" alt="Denon DVD 3910 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W pierwszej i jeszcze częściowo drugiej dekadzie tego stulecia tak wyglądały najlepsze odtwarzacze wizyjne. Teraz to już historia. Przestrzeń w środku wabi amatorów tuningu.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na uwagę zasługuje całkowite oddzielenie toru audio od wideo i zasilania. Każda z sekcji ma własną subkomorę, przy czym sekcja wizyjna współdzieli ją ze wspominanym napędem, który umieszczono w dodatkowej, metalowej wanience. Zasilacz jest co prawda impulsowy, ale zawiera 11 stabilizatorów napięciowych. Tor audio tworzą dwie, rozmieszczone piętrowo płytki SMD. Dolna zawiera układy cyfrowe, a wśród nich procesor DSP Analog Devices ADSP-21266 oraz analogowy tor wyjściowy dla kanałów C/LS/RS/Sub. Górna płytka zawiera tory kanałów frontowych L/R oraz dodatkowy, niezależny, nieco wyższej jakości, choć bardzo podobny układowo tor dla dodatkowej pary wyjść stereo (2CH Audio Out), dedykowanych do połączenia ze wzmacniaczem stereo. Wspomniany układ DSP służy do obsługi dekodowania surround, wprowadzania opóźnień, przekierowania basu, realizacji autorskiej obróbki Al24 Processing i dekodowania HDCD. <strong>Zastosowano w sumie cztery stereofoniczne przetworniki c/a PCM1796</strong> obsługujące sygnały PCM 24/192, i DSD 2,8 MHz. Trzy z nich przyporządkowano wyjściom 5.1, natomiast czwarty układ jest dedykowany dla toru stereo. Były to bardzo dobre, w tamtym czasie ultranowoczesne kości CMOS (debiut w 2003 r.) o architekturze delta-sigma z symetrycznymi wyjściami prądowymi, odznaczające się zakresem dynamiki 123 dB i współczynnikiem THD 0,0005%. Nawet dziś te parametry należy uznać za bardzo dobre.</p> <p>Z instrukcji serwisowej wynika, że tory analogowe wszystkich kanałów zbudowano w oparciu o wzmacniacze operacyjne JRC 2068D, przy czym — i to jest ciekawostka — wersja japońska korzystała z czterech lepszych jakościowo kości OP275 w torze wyjściowym stereo (wszystkich scalaków 2068D jest w tej części układu sześć —&nbsp;dwa z nich, niezależnie od wersji urządzenia, pełnią funkcję konwerterów I/V). Co więcej, w moim egzemplarzu odtwarzacza, tor sygnałowy wyjść L/R ma słabsze jakościowo wzmacniacze operacyjne BA15218F. Najwyraźniej producent skorzystał z klauzuli pozwalającej na wprowadzanie zmian konstrukcyjnych w trakcie trwania produkcji modelu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 tor audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-tor-audio2.jpg" alt="Denon DVD 3910 tor audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tor audio kanałów L/R (na górze) i niezależna, nieco lepsza sekcja stereo (downmix). W obydwu te same przetworniki PCM1796.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zestaw wyjść jest przebogaty – dziś, w dobie standardu HDMI 2.x i niemalże gołych tylnych ścianek odtwarzaczy Blu-ray UHD, to wręcz coś szokującego. Prócz wyjść HDMI v1.1, DVI-D, mamy wspomniany Denon Link (3rd), dwa złącza IEE1394 (S400), dwa wyjścia cyfrowe S/PDIF (koncentryczne i optyczne), analogowe wyjścia wizyjne aż czterech typów (komponentowe Y/CbCr, S-Video, kompozytowe oraz SCART), złącza zdalnego sterowania (RS-232C i Room In/Out), wyjścia analogowe 5.1 oraz – najbardziej nas interesującą – parę stereo, która jest wyższej jakości niż pozostałe (gniazdo przykręcane do tylnej ścianki). Nic dziwnego, że odtwarzacz wyceniono na 6700 zł (poprzednik kosztował 4500 zł).</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>W swoim czasie Denon konkurował z jednej strony z odtwarzaczami CD za 6-7 tys. zł i tutaj siłą rzeczy przegrywał, z drugiej natomiast musiał udowodnić swoją wartość na tle innych playerów wieloformatowych, co udało mu się bardzo dobrze. Dziś jego „rywalami” są używane odtwarzacze CD za około 1000 zł, ewentualnie odtwarzacze wieloformatowe DVD z tamtych lat, tudzież nowsze konstrukcyjnie odtwarzacze Blu-ray. Te jednak, w przytłaczającej większości, nie będą się mogły równać z DVD-3910 przy odtwarzaniu płyt kompaktowych. Polegną srogo.</p> <p>W recenzji DVD-3910 chwaliłem jakość dźwięku z płyt CD, a tym bardziej z krążków DVD-Audio (swego czasu miałem bodaj jeden). Nie zachwycił mnie natomiast odczyt warstwy DSD z hybrydowych płyt Super Audio CD. Wniosek ten okazał się słuszny po latach –&nbsp;odczyt SACD nie wnosi nowej jakości. Spore rozczarowanie? Z pewnością tak, ale niezupełnie, ponieważ brzmienie tego odtwarzacza ma określone zalety, które w kontekście rynkowej ceny wynoszą 3910 na zupełnie inny poziom atrakcyjności niż dawniej.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 tor wideo" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-tor-wideo.jpg" alt="Denon DVD 3910 tor wideo" /></p> <p>Zapoznałem się ze swoim opisem z 2004 r. i muszę przyznać, że właściwie wszystko się zgadza. Denon gra łagodnie — jak na obecne standardy w sposób słyszalnie „zamulony”, tonalnie trochę zaciemniony. Nie znaczy to jednak, że przekaz zupełnie stracił na atrakcyjności. Ta spolegliwość i dynamiczne uspokojenie, pewien niedostatek mikrodynamiki, stonowana góra, zaokrąglony bas — obiektywnie rzecz biorąc, to wszystko są niedoskonałości, które dziś bez większego trudu wypunktujemy. Z drugiej jednak strony, tego odtwarzacza słucha się po prostu przyjemnie, śmiem nawet twierdzić, że subiektywnie lepiej niż niedrogich, współczesnych źródeł cyfrowych. DVD-3910 doskonale sprawdza się do słuchania w tle, ale nie tylko. Pastelowe, lecz całkiem naturalne barwy pozbawione irytującej suchości i syntetyczności barw (wada wielu nowoczesnych DAC-ów na superkościach ESS czy AKM) oraz zupełny brak twardości w przekazie sprawiają, że ostrzej nagrany rock i w ogóle muzyka rozrywkowa zyskują na „słuchalności”, stając się bardziej strawne. Przykład pierwszy z brzegu: płyta grupy The Police „Synchronicity” w wybyrydowym wydaniu SACD/CD. Nie jest to żadna superprodukcja, a jednak kawałków takich, jak „Every Breath You Take” słuchało się naprawdę przyjemnie. Szczególnie przy odczycie warstwy SACD nie razi żadna ostrość.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 wyjscia audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-wyjscia-audio.jpg" alt="Denon DVD 3910 wyjscia audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>To był pierwszy, drogi odtwarzacz Denona z wyjściem HDMI oraz interfejsami hi-res audio – Denon Link 3rd i IEE1394.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Denon oferuje też coś więcej: całkiem sporą scenę z dobrze oddaną głębią i niezłą lokalizacją oraz wspomnianą naturalność. Wspaniała ścieżka dźwiękowa z „Ostatniego Samuraja” (autorstwa Hansa Zimmera), która powstała zaledwie niespełna rok przed tym odtwarzaczem nie miała tej dramaturgii i nasycenia emocjami co w przypadku Naima CD5x — o połowę droższego cedeka z tego samego okresu. Mimo to słuchało się jej bardzo dobrze. Japoński odtwarzacz zaimponował mi schludną reprodukcją barwy hollywoodzkiej orkiestry symfonicznej, brakiem sztucznej efektowności oraz gładką, pozbawioną wszelkich ostrości fakturą dźwięku. Scena dźwiękowa w tym znakomitym nagraniu miała pokaźną skalę, czuć było oddech i rozmach całego aparatu wykonawczego. Ograniczenia w detaliczności i mikrodynamice wychodziły na wierzch przy próbach oddania japońskich instrumentów –&nbsp;kodo i fletu shakuhachi. Osłabienia w drajwie i rytmice były czytelne na innym krążku w wieku Denona – groove’owo-bluesowym „What’s going on” z udziałem nieodżałowanego Wojciecha Karolaka, który to krążek na Naimie kipiał energią, a tutaj – stracił swój pazur, snując się trochę od niechcenia. Gdy jednak wziąć pod uwagę poszczególne zakresy pasma i ich spójność, to tak naprawdę — pomijając wspomniane zaokrąglenie i brak otwartości — niewiele można Denonowi zarzucić. Szczególnie za cenę poniżej 1000 zł. Ten dźwięk jest po prostu spójny, przyjemny i całkiem czysty. Gładkie soprany są łagodniejsze niż zwykle, ale ich struktura harmoniczna i czystość nie budzą zastrzeżeń. To jest naprawdę niezły, choć mało wyczynowy dźwięk.</p> <p>Bez wątpienia, jako niedrogi odtwarzacz CD DVD-3910 jest ciekawą propozycją. Obiektywnie gra na poziomie opisywanego jakiś czas temu <a href="https://www.avtest.pl/uzywane/item/1247-arcam-fmj-cd37"><strong>Arcama CD73T</strong></a>, ale bez wątpienia lepiej pasuje do systemów o jaśniejszej/ostrzejszej sygnaturze — w takiej konfiguracji będzie to naprawdę świetny wybór. Nie zestawiałbym natomiast Denona z budżetowymi wzmacniaczami lampowymi i ciepło brzmiącymi głośnikami –&nbsp;w takim przypadku dźwięk będzie zbyt mało dynamiczny i raczej mało przejrzysty.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 pilot" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-pilot.jpg" alt="Denon DVD 3910 pilot" /></p> <p>Nie mogłem, rzecz jasna, pominąć odsłuchu wybranych koncertów na DVD. W przypadku „Secret World Live” Petera Gabriela wrażenia były mocno średnie, ale to nie z powodu odtwarzacza, lecz podłej jakości obrazu, jaką zafundował wydawca tego krążka (Blu-ray jest dużo lepszy, choć też daleki od oczekiwań). Dźwięk także zdradzał spore ograniczenia, ale znów była to bardziej kwestia nagrania, miksu i transferu na nośnik niż samego odtwarzacza. Udowodnił to nowszy o kilka lat krążek „Growing Up” będący zapisem fenomenalnego koncertu w Mediolanie w maju 2003 r. Denon pokazał tu, ile frajdy może dać oglądanie i słuchanie wspaniałych koncertów – nawet jeśli obraz ma tylko jakość SD, a dźwięk jest skomprymowany (wybierałem ścieżkę DTS zamiast Dolby Digital). Gładka i ciepła natura odtwarzacza świetnie się skomponowała z dość kameralnym koncertem Joni Mitchell „Painting with Words”, którego ciemne, nastrojowe brzmienie budowało świetny klimat tego wydarzenia. Ponownie doceniłem łagodne barwy i zupełny brak agresji przy jednoczesnym bardzo dobrym odwzorowaniu przestrzeni.</p> <p>I tak to, w wielkim skrócie, wygląda: sporo frajdy z przypomnienia sobie dawno niesłuchanego materiału, okraszonej poczuciem, że obcujemy ze sprzętem wartym sporo więcej niż kosztuje.</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/denon-dvd3910{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p>Wartościowy i zaskakująco przystępny youngtimer. Oferuje łagodne i przyjemne brzmienie z płyt CD, dając przy okazji możliwość odsłuchiwania koncertów z DVD i oglądania filmów z jakością dźwięku, której nie otrzymamy z żadnego, współcześnie produkowanego odtwarzacza wizyjnego. Dodatkowym bonusem jest możliwość odtwarzania płyt SACD, także w wersji wielokanałowej. Pod tym względem były kiedyś na rynku lepsze odtwarzacze, ale żadnego z nich nie kupimy w porównywalnej cenie – to samo dotyczy wieloformatowych Blu-ray'ów.</p> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" title="Denon DVD-3910 dane techniczne" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-zzz.gif" alt="Denon DVD-3910 dane techniczne" width="360" height="569" />Polecam ten odtwarzacz — zarówno kolekcjonerom, jak i tym, którzy szukają niedrogiego cedeka z gratisową możliwością czerpania przyjemności ze zgromadzonej kolekcji koncertów na DVD. Działający bez zająknięć po ponad 15 latach napęd świadczy o tym, że także i odtwarzacz DVD może okazać się całkiem solidnym sprzętem.</p> <p><strong>+ Plusy</strong></p> <ul> <li>Przyjemne, nieabsorbujące i przestrzenne brzmienie</li> <li>Bardzo atrakcyjna cena</li> <li>Wysoka jakość wykonania (niegdysiejsza referencja)</li> <li>Spory potencjał do tuningu</li> </ul> <p><strong>– Minusy</strong></p> <ul> <li>Made in China</li> </ul> <p><strong>Artykuł opublikowany w Audio-Video 6/2021 (aktualizowany w czerwcu 2022) - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-06-2021">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><em></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/fe77b047cf65bbf66915926fa3c00c93_S.jpg" alt="Denon DVD-3910" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Połowa pierwszej dekady XXI wieku w świecie domowego audio i wideo naznaczyła się silną rywalizacją wśród producentów w zakresie wielokanałowych odtwarzaczy wieloformatowych DVD/SACD. Denon stworzył jednego z najciekawszych reprezentantów tego — dziś już wymarłego — gatunku. Okazuje się, że ma on całkiem sporo do zaoferowania.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> 1000-1200 zł (6695 zł w 2004 roku)<br /><strong>Lata produkcji:</strong> 2004 - 2007 r.</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł opublikowany w Audio-Video 6/2021 (aktualizowany w czerwcu 2022) - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-06-2021">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz wieloformatowy DVD/SACD Denon DVD-3910</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD-3910" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-aaa.jpg" alt="Denon DVD-3910" />&nbsp;</p> <p>Cofnijmy się o osiemnaście lat. Na rynku telewizorów trwa rewolucja: ekspansja płaskich ekranów HD i Full HD. Trwają zaawansowane prace nad nowym nośnikiem optycznym umożliwiającym zapis obrazu i dźwięku najwyższej jakości, ale format DVD wciąż króluje, choć nie nadąża już za możliwościami ekranów HD. Oferuje obraz o rozdzielczości zaledwie 576 linii, w dodatku z przeplotem, a więc o jakości SD (Standard Definition). Konstruktorzy dwoją się i troją, by z liczącego zaledwie 9 lat nośnika DVD-Video (debiut w 1995 r.) uzyskać namiastkę obrazu HD. Udaje się to połowicznie, ale słowa „upscaler”, DCDi, Faroudja robią furorę. Odtwarzacze DVD właśnie otrzymały wyjścia HDMI i są w stanie za ich pośrednictwem generować obraz o parametrach HD: 720p lub 1080i. Ale to tylko „proteza”.</p> <p>W audio też dużo się dzieje, choć rywalizacja dwóch formatów pierwotnie walczących o to, by zastąpić płytę kompaktową, pomału przygasa. Super Audio CD zostaje nieformalnie uznany za zwycięzcę, choć jest to zwycięstwo pozorne, w pewnym sensie pyrrusowe, ponieważ popularność płyt SACD pięć lat po debiucie formatu zdecydowanie nie spełnia oczekiwań wydawców. Wtedy oczywiście nikt nie ma jeszcze pojęcia, że następcą płyty CD zostaną pliki i streaming, acz ona sama przetrwa jeszcze co najmniej kilkanaście lat… </p> <p>Gdy w 2004 r., na targach IFA w Berlinie, Denon zaprezentował model DVD-3910, był jednym z największych specjalistów w dziedzinie odtwarzaczy wieloformatowych. Na swoim koncie miał tak uznane maszyny, jak DVD-2900 (recenzja w AV 11/2003) oraz referencyjny DVD-A11 (AV 4/2004). Nie miały one jednak wyjść cyfrowych wideo (DVI, HDMI), co dosłownie za chwilę stało się ich największą wadą w oczach odbiorców — posiadaczy płaskich ekranów. Denon musiał więc przygotować następców. Najpierw zaprezentowano DVD-3910, a nieco później ponad dwukrotnie droższy, wzorcowy DVD-A11XV za niebagatelne 15 tys. zł. Ten pierwszy był zupełnie nową konstrukcją. Z poprzednika przejęto jedynie napęd i kilka elementów. Inna obudowa, zupełnie inny układ elektroniczny, nowe tory audio i wideo, wyjścia DVI-D, HDMI (1.1), IEE1394 oraz Denon Link to elementy, które w tamtym czasie wywołały poruszenie. <strong>Na przełomie 2004 i 2005 r. ten odtwarzacz właściwie nie miał konkurencji.</strong> Następca, DVD-3930 pojawił się dopiero trzy lata później (2007), wyglądał identycznie i utrzymał swój status zaledwie przez rok. Po nim nastąpiła era Blu-ray'a.</p> <h2>Deprecjacja</h2> <p>Denona pamiętałem jeszcze co nieco z testu, który przeprowadziłem 18 lat temu, choć świeższe wspomnienia dotyczyły jego następcy. Z krótkiej wymiany wiadomości z osobą, która zamieściła ogłoszenie o sprzedaży w Berlinie dowiedziałem się, że sprzęt stoi w jednym z tamtejszych salonów ze sprzętem hi-fi, dobrze zresztą znanym mojemu koledze, który mieszka w tym mieście. Marek udał się na miejsce jeszcze tego samego dnia. Odtwarzacz stał na półce z karteczką zawierającą podpis „High End DVD/SACD Player” i cenę – 150 euro. Na miejscu okazało się, że brakuje pilota. Mój entuzjazm przygasł, ponieważ oryginalne nadajniki RC-972 są dość trudno dostępne i wcale nietanie. Gdy zaczęliśmy negocjować cenę, pilot nagle się odnalazł. Zapadła szybka decyzja o zakupie. Nawiasem mówiąc, uprzedziliśmy spóźnionego o 20 minut klienta, który wcześniej dokonał telefonicznej rezerwacji...</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-gniazda.jpg" alt="Denon DVD 3910 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Przebogate wyposażenie tylnej ścianki to znak rozpoznawczy tego modelu i jego następcy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Egzemplarz nie miał oryginalnego opakowania, ale był w stanie właściwie idealnym, bez rys, obić czy innych uszkodzeń mechanicznych, do tego w pełni sprawny. Biorąc pod uwagę, że w swoim czasie Denon kosztował 6700 zł (!), mówimy o 1/10 ceny wyjściowej i to przy zaniedbaniu (szalejącej) inflacji! Chyba w żadnym segmencie urządzeń hi-fi nie występuje aż tak drastyczna deprecjacja na przestrzeni 15 lat.</p> <h2>Ale po co w ogóle DVD?</h2> <p>Dla ścisłości: nie DVD, a odtwarzacz wieloformatowy, czyli czytający płyty DVD-Audio i Super Audio CD –&nbsp;w dodatku z wielokanałowym torem wideo i wbudowanymi dekoderami surround. I właśnie dlatego ten okazały model ma do zaoferowania coś więcej niż wartość sentymentalną. Po pierwsze, można go podłączyć do dowolnego współczesnego telewizora, czego nie da się powiedzieć o rok starszym poprzedniku (wejścia Component nie są już dziś stosowane, a nawet gdyby były, to jakość obrazu byłaby sporo gorsza). Po drugie, tor audio jest tu wcale nie byle jaki – wielokanałowy, na oddzielnej płytce, stworzony wokół dwóch konwerterów Burr-Brown PCM1796. Sam napęd to konstrukcja Denona, a nie żaden późniejszy Asatech czy inny DVD-ROM. Po trzecie, urządzenie prezentuje się znakomicie, a zarazem całkiem współcześnie. Jakość i solidność wykonania to poziom znacznie późniejszych odtwarzaczy Oppo (105/205), których ceny są nieporównywalnie wyższe. Do pewnego stopnia na niekorzyść DVD-3910, a raczej jego wartość postrzeganą, działa miejsce produkcji –&nbsp;Chiny. Co ciekawe, pochodzące z analogicznego okresu drogie amplitunery A/V Denona były produkowane w Japonii.</p> <p>Jak się okazuje, istnieje wcale niemała grupa użytkowników tego modelu, którzy wykorzystują ten odtwarzacz w roli odtwarzacza CD – nie bez przyczyny. W recenzji <strong>w AV 11/2004 chwaliłem DVD-3910 właśnie za brzmienie z płyt CD, zwracając jednak uwagę, że prawdziwy sens tego urządzenia odkrywa podłączenie analogowych wyjść wielokanałowych do wzmacniacza A/V z pominięciem dekoderów. Wtedy bowiem można docenić jakość dźwięku z wielokanałowych płyt Super Audio CD (jeśli ktoś takowe posiada)</strong>. Równie znakomite efekty przynosiło połączenie Denon Link 3rd (po aktualizacji), ale aby z niego skorzystać, konieczny jest kompatybilny amplituner lub wzmacniacz Denona (te również są dziś dostępne za grosze). Swoją drogą, pamiętam, że działało to znakomicie. Dodajmy, że interfejs ten umożliwia bezstratne przesyłanie fonii z płyt DVD-Audio i SACD (DSD). Do tego samego celu służy łącze IEE 1394, dziś już w ogóle zapomniane.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 drive" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-drive.jpg" alt="Denon DVD 3910 drive" /></p> <p><strong>Jeśli posiadamy kolekcję płyt DVD, szczególnie tych z koncertami, to jest to kolejny ważny powód, dla którego warto zainteresować się Denonem</strong> –&nbsp;uzyskamy lepszą jakość dźwięku niż z niemal każdego znacznie nowszego Blu-ray'a (pomijając najwyższe modele Oppo, Marantza czy Denona DVD-A1UD), nie mówiąc już o odtwarzaczach Blu-ray UHD, które w ogóle nie mają wyjść analogowych. Mając DVD-3910 nie musimy posiłkować się żadnym przetwornikiem c/a ani wejściami cyfrowymi we wzmacniaczu (zakładając, że w ogóle je ma), by uzyskać możliwie dobry dźwięk stereo z płyt DVD. A przecież nie każdy ma w systemie DAC lub wejścia cyfrowe we wzmacniaczu.</p> <p>Zakup tego modelu warto rozważyć z jeszcze jednego powodu – chodzi o odczyt płyt CD nagranych w systemie HDCD.</p> <h2>Wykonanie i działanie</h2> <p>Rozmiary obudowy, a zwłaszcza jej wysokość (137 mm) oraz masa urządzenia (9,2 kg) sprawiają bardzo korzystne wrażenie. Pod tym względem 3910 prezentuje się identycznie jak późniejszy DVD-3930 i z pewnością nie gorzej niż znacznie nowsze wieloformatowce Oppo. Dziś już nie produkuje się takich odtwarzaczy —&nbsp;to wymarły gatunek. Szuflada nie pracuje bardzo cicho, ale porusza się dość kulturalnie. Wczytanie zawartości krążka CD zajmuje około 14 sekund – tyle, co w przypadku opisywanego niedawno Arcama FMJ CD37 (również bazującego na czytniku DVD-ROM).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 loga" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-detal.jpg" alt="Denon DVD 3910 loga" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Na aluminiowej czołówce znalazło się sporo, dodajmy, że przydatnych, przełączników.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>DVD-3910 otrzymał dość rozbudowany setup. Wiek konstrukcji zdradza archaiczna, kostropata grafika o małej rozdzielczości (SD). Ustawień jest całkiem sporo. Nie będę przytaczał każdego z nich, bo chyba nie ma to większego sensu. Wspomnę jedynie, że w zakładce „Speaker Setup” mamy regulację poziomów, opóźnień (odległości) i odcięcia basu (40, 60, 80, 100 lub 120 Hz). Ustawienia wyjść analogowych są na sztywno powiązane z ustawieniami audio wyjścia HDMI – może ono wypuszczać przetworzony sygnał PCM lub źródłowy bitstream (Dolby Digital, DTS). Niestety, nie pomyślano o użytecznej regulacji opóźnienia fonii, lip-sync (ta pojawiła się dopiero u następcy). Na uwagę zasługują także konfigurowalne tryby Pure Direct (Mode 1, Mode 2), w których możliwe jest selektywne, definiowane przez użytkownika, odłączanie toru wideo, wyjść cyfrowych i wyświetlacza. Przydatna funkcja, pozwalająca nieco poprawić brzmienie przy odsłuchu płyt audio lub DVD. Wybór warstwy z płyt hybrydowych dokonujemy przyciskiem na pilocie lub czołówce – wygodne rozwiązanie, które wcale nie było standardem w „epoce”.</p> <p>Niezwykle rozbudowane, jak na tamte czasy, były regulacje obrazu z układem odszumiania (DNR) i bankiem pięciu pamięci. Dziś są to opcje zupełnie nieprzydatne. Dość istotna jest natomiast obecność pokładowego skalera na bazie układu Faroudla DCDi (FLI-2310) z ustawieniami 576p, 720p i 1080i dostępnymi dla wyjścia HDMI, jak również przełączanymi trybami pracy deinteralcera (Auto 1, Auto 2, Video 1, Video 2, Video 3). W swoim czasie Denon był bardzo chwalony za jakość obrazu. I faktycznie, dobrze wydane płyty DVD-Video oglądane na 55-calowym ekranie 4K z odległości 3 metrów nie wyglądają źle, choć oczywiście widać, że to nie jest obraz HD.</p> <h2>Budowa</h2> <p>Obudowa DVD-3910 jest w przeważającej mierze stalowa. Z aluminium, niezbyt grubego, wykonano wysoką czołówkę z poziomym przetłoczeniem. Spód obudowy jest wzmocniony (podwójny), natomiast górna pokrywa, która zachodzi na boki została zrobiona z dość solidnej, choć nieprzesadnie grubej blachy stalowej. Element ten nie ma żadnego wytłumienia i wykazuje tendencję do rezonowania. Aż się prosi, by go wytłumić od środka. Ale to akurat żaden problem.</p> <p>Obszerne, trójkomorowe wnętrze, mimo że zawiera całkiem rozbudowany układ elektroniczny z zamontowanym pośrodku, autorskim napędem DVD (S.V.H.), daje wiele swobody amatorom tuningu. Miejsca na modyfikacje (włączając w to „lampizację” stopni wyjściowych) jest naprawdę sporo. Co więcej, urządzenie ma budowę modułową – płytka wyjść stereo jest łatwo wyjmowalna. To zresztą główny powód, dla którego DVD-3910 pada dość częstym łupem majsterkowiczów DIY.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-wnetrze.jpg" alt="Denon DVD 3910 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W pierwszej i jeszcze częściowo drugiej dekadzie tego stulecia tak wyglądały najlepsze odtwarzacze wizyjne. Teraz to już historia. Przestrzeń w środku wabi amatorów tuningu.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na uwagę zasługuje całkowite oddzielenie toru audio od wideo i zasilania. Każda z sekcji ma własną subkomorę, przy czym sekcja wizyjna współdzieli ją ze wspominanym napędem, który umieszczono w dodatkowej, metalowej wanience. Zasilacz jest co prawda impulsowy, ale zawiera 11 stabilizatorów napięciowych. Tor audio tworzą dwie, rozmieszczone piętrowo płytki SMD. Dolna zawiera układy cyfrowe, a wśród nich procesor DSP Analog Devices ADSP-21266 oraz analogowy tor wyjściowy dla kanałów C/LS/RS/Sub. Górna płytka zawiera tory kanałów frontowych L/R oraz dodatkowy, niezależny, nieco wyższej jakości, choć bardzo podobny układowo tor dla dodatkowej pary wyjść stereo (2CH Audio Out), dedykowanych do połączenia ze wzmacniaczem stereo. Wspomniany układ DSP służy do obsługi dekodowania surround, wprowadzania opóźnień, przekierowania basu, realizacji autorskiej obróbki Al24 Processing i dekodowania HDCD. <strong>Zastosowano w sumie cztery stereofoniczne przetworniki c/a PCM1796</strong> obsługujące sygnały PCM 24/192, i DSD 2,8 MHz. Trzy z nich przyporządkowano wyjściom 5.1, natomiast czwarty układ jest dedykowany dla toru stereo. Były to bardzo dobre, w tamtym czasie ultranowoczesne kości CMOS (debiut w 2003 r.) o architekturze delta-sigma z symetrycznymi wyjściami prądowymi, odznaczające się zakresem dynamiki 123 dB i współczynnikiem THD 0,0005%. Nawet dziś te parametry należy uznać za bardzo dobre.</p> <p>Z instrukcji serwisowej wynika, że tory analogowe wszystkich kanałów zbudowano w oparciu o wzmacniacze operacyjne JRC 2068D, przy czym — i to jest ciekawostka — wersja japońska korzystała z czterech lepszych jakościowo kości OP275 w torze wyjściowym stereo (wszystkich scalaków 2068D jest w tej części układu sześć —&nbsp;dwa z nich, niezależnie od wersji urządzenia, pełnią funkcję konwerterów I/V). Co więcej, w moim egzemplarzu odtwarzacza, tor sygnałowy wyjść L/R ma słabsze jakościowo wzmacniacze operacyjne BA15218F. Najwyraźniej producent skorzystał z klauzuli pozwalającej na wprowadzanie zmian konstrukcyjnych w trakcie trwania produkcji modelu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 tor audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-tor-audio2.jpg" alt="Denon DVD 3910 tor audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tor audio kanałów L/R (na górze) i niezależna, nieco lepsza sekcja stereo (downmix). W obydwu te same przetworniki PCM1796.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zestaw wyjść jest przebogaty – dziś, w dobie standardu HDMI 2.x i niemalże gołych tylnych ścianek odtwarzaczy Blu-ray UHD, to wręcz coś szokującego. Prócz wyjść HDMI v1.1, DVI-D, mamy wspomniany Denon Link (3rd), dwa złącza IEE1394 (S400), dwa wyjścia cyfrowe S/PDIF (koncentryczne i optyczne), analogowe wyjścia wizyjne aż czterech typów (komponentowe Y/CbCr, S-Video, kompozytowe oraz SCART), złącza zdalnego sterowania (RS-232C i Room In/Out), wyjścia analogowe 5.1 oraz – najbardziej nas interesującą – parę stereo, która jest wyższej jakości niż pozostałe (gniazdo przykręcane do tylnej ścianki). Nic dziwnego, że odtwarzacz wyceniono na 6700 zł (poprzednik kosztował 4500 zł).</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>W swoim czasie Denon konkurował z jednej strony z odtwarzaczami CD za 6-7 tys. zł i tutaj siłą rzeczy przegrywał, z drugiej natomiast musiał udowodnić swoją wartość na tle innych playerów wieloformatowych, co udało mu się bardzo dobrze. Dziś jego „rywalami” są używane odtwarzacze CD za około 1000 zł, ewentualnie odtwarzacze wieloformatowe DVD z tamtych lat, tudzież nowsze konstrukcyjnie odtwarzacze Blu-ray. Te jednak, w przytłaczającej większości, nie będą się mogły równać z DVD-3910 przy odtwarzaniu płyt kompaktowych. Polegną srogo.</p> <p>W recenzji DVD-3910 chwaliłem jakość dźwięku z płyt CD, a tym bardziej z krążków DVD-Audio (swego czasu miałem bodaj jeden). Nie zachwycił mnie natomiast odczyt warstwy DSD z hybrydowych płyt Super Audio CD. Wniosek ten okazał się słuszny po latach –&nbsp;odczyt SACD nie wnosi nowej jakości. Spore rozczarowanie? Z pewnością tak, ale niezupełnie, ponieważ brzmienie tego odtwarzacza ma określone zalety, które w kontekście rynkowej ceny wynoszą 3910 na zupełnie inny poziom atrakcyjności niż dawniej.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 tor wideo" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-tor-wideo.jpg" alt="Denon DVD 3910 tor wideo" /></p> <p>Zapoznałem się ze swoim opisem z 2004 r. i muszę przyznać, że właściwie wszystko się zgadza. Denon gra łagodnie — jak na obecne standardy w sposób słyszalnie „zamulony”, tonalnie trochę zaciemniony. Nie znaczy to jednak, że przekaz zupełnie stracił na atrakcyjności. Ta spolegliwość i dynamiczne uspokojenie, pewien niedostatek mikrodynamiki, stonowana góra, zaokrąglony bas — obiektywnie rzecz biorąc, to wszystko są niedoskonałości, które dziś bez większego trudu wypunktujemy. Z drugiej jednak strony, tego odtwarzacza słucha się po prostu przyjemnie, śmiem nawet twierdzić, że subiektywnie lepiej niż niedrogich, współczesnych źródeł cyfrowych. DVD-3910 doskonale sprawdza się do słuchania w tle, ale nie tylko. Pastelowe, lecz całkiem naturalne barwy pozbawione irytującej suchości i syntetyczności barw (wada wielu nowoczesnych DAC-ów na superkościach ESS czy AKM) oraz zupełny brak twardości w przekazie sprawiają, że ostrzej nagrany rock i w ogóle muzyka rozrywkowa zyskują na „słuchalności”, stając się bardziej strawne. Przykład pierwszy z brzegu: płyta grupy The Police „Synchronicity” w wybyrydowym wydaniu SACD/CD. Nie jest to żadna superprodukcja, a jednak kawałków takich, jak „Every Breath You Take” słuchało się naprawdę przyjemnie. Szczególnie przy odczycie warstwy SACD nie razi żadna ostrość.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 wyjscia audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-wyjscia-audio.jpg" alt="Denon DVD 3910 wyjscia audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>To był pierwszy, drogi odtwarzacz Denona z wyjściem HDMI oraz interfejsami hi-res audio – Denon Link 3rd i IEE1394.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Denon oferuje też coś więcej: całkiem sporą scenę z dobrze oddaną głębią i niezłą lokalizacją oraz wspomnianą naturalność. Wspaniała ścieżka dźwiękowa z „Ostatniego Samuraja” (autorstwa Hansa Zimmera), która powstała zaledwie niespełna rok przed tym odtwarzaczem nie miała tej dramaturgii i nasycenia emocjami co w przypadku Naima CD5x — o połowę droższego cedeka z tego samego okresu. Mimo to słuchało się jej bardzo dobrze. Japoński odtwarzacz zaimponował mi schludną reprodukcją barwy hollywoodzkiej orkiestry symfonicznej, brakiem sztucznej efektowności oraz gładką, pozbawioną wszelkich ostrości fakturą dźwięku. Scena dźwiękowa w tym znakomitym nagraniu miała pokaźną skalę, czuć było oddech i rozmach całego aparatu wykonawczego. Ograniczenia w detaliczności i mikrodynamice wychodziły na wierzch przy próbach oddania japońskich instrumentów –&nbsp;kodo i fletu shakuhachi. Osłabienia w drajwie i rytmice były czytelne na innym krążku w wieku Denona – groove’owo-bluesowym „What’s going on” z udziałem nieodżałowanego Wojciecha Karolaka, który to krążek na Naimie kipiał energią, a tutaj – stracił swój pazur, snując się trochę od niechcenia. Gdy jednak wziąć pod uwagę poszczególne zakresy pasma i ich spójność, to tak naprawdę — pomijając wspomniane zaokrąglenie i brak otwartości — niewiele można Denonowi zarzucić. Szczególnie za cenę poniżej 1000 zł. Ten dźwięk jest po prostu spójny, przyjemny i całkiem czysty. Gładkie soprany są łagodniejsze niż zwykle, ale ich struktura harmoniczna i czystość nie budzą zastrzeżeń. To jest naprawdę niezły, choć mało wyczynowy dźwięk.</p> <p>Bez wątpienia, jako niedrogi odtwarzacz CD DVD-3910 jest ciekawą propozycją. Obiektywnie gra na poziomie opisywanego jakiś czas temu <a href="https://www.avtest.pl/uzywane/item/1247-arcam-fmj-cd37"><strong>Arcama CD73T</strong></a>, ale bez wątpienia lepiej pasuje do systemów o jaśniejszej/ostrzejszej sygnaturze — w takiej konfiguracji będzie to naprawdę świetny wybór. Nie zestawiałbym natomiast Denona z budżetowymi wzmacniaczami lampowymi i ciepło brzmiącymi głośnikami –&nbsp;w takim przypadku dźwięk będzie zbyt mało dynamiczny i raczej mało przejrzysty.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Denon DVD 3910 pilot" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-pilot.jpg" alt="Denon DVD 3910 pilot" /></p> <p>Nie mogłem, rzecz jasna, pominąć odsłuchu wybranych koncertów na DVD. W przypadku „Secret World Live” Petera Gabriela wrażenia były mocno średnie, ale to nie z powodu odtwarzacza, lecz podłej jakości obrazu, jaką zafundował wydawca tego krążka (Blu-ray jest dużo lepszy, choć też daleki od oczekiwań). Dźwięk także zdradzał spore ograniczenia, ale znów była to bardziej kwestia nagrania, miksu i transferu na nośnik niż samego odtwarzacza. Udowodnił to nowszy o kilka lat krążek „Growing Up” będący zapisem fenomenalnego koncertu w Mediolanie w maju 2003 r. Denon pokazał tu, ile frajdy może dać oglądanie i słuchanie wspaniałych koncertów – nawet jeśli obraz ma tylko jakość SD, a dźwięk jest skomprymowany (wybierałem ścieżkę DTS zamiast Dolby Digital). Gładka i ciepła natura odtwarzacza świetnie się skomponowała z dość kameralnym koncertem Joni Mitchell „Painting with Words”, którego ciemne, nastrojowe brzmienie budowało świetny klimat tego wydarzenia. Ponownie doceniłem łagodne barwy i zupełny brak agresji przy jednoczesnym bardzo dobrym odwzorowaniu przestrzeni.</p> <p>I tak to, w wielkim skrócie, wygląda: sporo frajdy z przypomnienia sobie dawno niesłuchanego materiału, okraszonej poczuciem, że obcujemy ze sprzętem wartym sporo więcej niż kosztuje.</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/denon-dvd3910{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p>Wartościowy i zaskakująco przystępny youngtimer. Oferuje łagodne i przyjemne brzmienie z płyt CD, dając przy okazji możliwość odsłuchiwania koncertów z DVD i oglądania filmów z jakością dźwięku, której nie otrzymamy z żadnego, współcześnie produkowanego odtwarzacza wizyjnego. Dodatkowym bonusem jest możliwość odtwarzania płyt SACD, także w wersji wielokanałowej. Pod tym względem były kiedyś na rynku lepsze odtwarzacze, ale żadnego z nich nie kupimy w porównywalnej cenie – to samo dotyczy wieloformatowych Blu-ray'ów.</p> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" title="Denon DVD-3910 dane techniczne" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/denon-dvd3910/Denon-DVD-3910-zzz.gif" alt="Denon DVD-3910 dane techniczne" width="360" height="569" />Polecam ten odtwarzacz — zarówno kolekcjonerom, jak i tym, którzy szukają niedrogiego cedeka z gratisową możliwością czerpania przyjemności ze zgromadzonej kolekcji koncertów na DVD. Działający bez zająknięć po ponad 15 latach napęd świadczy o tym, że także i odtwarzacz DVD może okazać się całkiem solidnym sprzętem.</p> <p><strong>+ Plusy</strong></p> <ul> <li>Przyjemne, nieabsorbujące i przestrzenne brzmienie</li> <li>Bardzo atrakcyjna cena</li> <li>Wysoka jakość wykonania (niegdysiejsza referencja)</li> <li>Spory potencjał do tuningu</li> </ul> <p><strong>– Minusy</strong></p> <ul> <li>Made in China</li> </ul> <p><strong>Artykuł opublikowany w Audio-Video 6/2021 (aktualizowany w czerwcu 2022) - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-06-2021">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><em></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
Naim Nait 5 2022-03-04T08:56:14+00:00 2022-03-04T08:56:14+00:00 https://www.avtest.pl/uzywane/item/1268-naim-nait-5 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/041f8ef5b15effcb1dc4f41914f9679e_S.jpg" alt="Naim Nait 5" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Naim Audio ma w swojej historii wiele zasłużonych modeli. Dwudziestoletnia integra Nait 5 nie należy do najsłynniejszych, ale okazuje się wyjątkowo wartościowym urządzeniem — także z perspektywy rocznej eksploatacji.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> od około 2000 zł (znikoma dostępność)<br /><strong>Lata produkcji:</strong> 2000 - 2003 r.</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2021 i był aktualizowany- <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2021">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Wzmacniacz zintegrowany Naim Nait 5</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_aaa.jpg" alt="Naim Nait 5" /></p> <p><br />Historia wzmacniaczy zintegrowanych Naima sięga roku 1983, kiedy światło dzienne ujrzał pierwszy NAIT (Naim Audio Integrated Amplifier). Firma była już wtedy dobrze znanym producentem wzmacniaczy dzielonych, jednak nie miała w swojej ofercie przystępnej cenowo amplifikacji jednopudełkowej. Założyciel i w tym czasie główny konstruktor, Julian Vereker (1945-2000) postanowił temu zaradzić, tworząc pierwszego Naita. Urządzenie miało mały „form factor” – było wąskie (niegdysiejszy format mini) i z dzisiejszego punktu widzenia, dość siermiężne.</p> <p>Krytykowano niską jakość wykonania i ubogie wyposażenie. Moc wyjściowa też nie przysporzyła mu chwały. Producent przez długie lata milczał w tej kwestii. Ostatecznie przyznał, że moc ciągła wzmacniacza wynosiła około 13 W. Toroidalny transformator miał moc 100 VA. Mimo skromnych parametrów nie brakowało audiofilów podłączających małego Naima do elektrostatów Quada. Producent od początku wyjaśniał, że moc ciągła jest wprawdzie mała, ale Nait ma spore rezerwy prądowe. Ta argumentacja i filozofia tworzenia wzmacniaczy Naima przetrwały próbę czasu aż do dziś.</p> <p>Kolejne dwie generacje Naita pojawiły się w latach 1998 (Nait 2) i 1993 (Nait 3). „Dwójka” z wyglądu nie odbiegała istotnie od oryginału. Dodano wyjście na końcówkę mocy, zmieniono kolor diody i to w zasadzie tyle. Konstrukcyjnie był to jednak inny wzmacniacz –&nbsp;mimo wciąż tej samej, niskiej mocy wyjściowej. Trójka, którą notabene przez pewien czas posiadałem w drugiej połowie lat 90., była już zupełnie inną konstrukcją w pełnowymiarowej obudowie Olive. Układ wywodził się z przedwzmacniacza NAC92 i koncówki mocy NAP90/3. Płaski oliwkowy front z podświetlanym na zielono logo producenta utrwaliły się w świadomości audiofilów na całym świecie. Nait trzeciej generacji oferował już 30 W mocy na kanał, ale w epoce mocnych (na papierze) wzmacniaczy masowej produkcji produkowanych w Japonii również i ten wynik wydawał się rozczarowujący. Odsłuchy pokazywały jednak coś zgoła przeciwnego, co szybko dostrzegli i docenili bardziej doświadczeni audiofile. Energetyczność brzmienia i rytmika (słynny PRAT – Pace, Rhythm &amp; Timing) bazująca na mocnym, sprężystym basie i wyeksponowanej średnicy przysporzyły tej integrze wielkie grono fanów na całym świecie. Dwa lata po debiucie, Naim „zlitował się” nad swoimi fanami, wprowadzając zdalnie sterowaną wersję 3R. Ten udany wzmacniacz był produkowany łącznie aż przez 7 lat.</p> <p>U progu nowego milenium Naim zdecydował się na stylistyczną rewolucję, wprowadzając następcę „trójki”, przyporządkowując jej kolejną liczbę nieparzystą. Szkoda, że założyciel Naima nie doczekał tej premiery. Obudowa stała się czarna, front zyskał jednak na jakości wykonania (grube aluminium). Wzmacniacz był zdalnie sterowany i nadal oferował skromne 30 watów mocy na kanał. Mimo to, w opinii zdecydowanej większości recenzentów i fanów, był lepiej brzmiącą konstrukcją niż poprzednik. Miesięcznik „What HiFi" określił Naita 5 mianem jednego z najlepiej brzmiących wzmacniaczy zintegrowanych do 1000 funtów (w 2001 r. kosztował 799 funtów).</p> <h2>Sytuacja rynkowa</h2> <p>Podaż opisywanego modelu jest bardzo słaba — obecnie (marzec 2022 r. nawet słabsza niż w rok temu). Najwyraźniej miałem trochę szczęścia, ponieważ w chwili gdy rozpocząłem „łowy", był dostępny jeden egzemplarz w Polsce, w dodatku relatywnie niedaleko (woj. świętokrzyskie). Wyprodukowano go w połowie 2002 r. (strona internetowa Naima pozwala określić rok produkcji po numerze seryjnym). Sprzedający nie przystał na próby negocjacji ceny (1800 zł) i szczerze powiedziawszy, nie dziwi mnie to.</p> <p>W praktyce okazuje się, że znacznie łatwiej jest znaleźć modele późniejsze, w szczególności 5i (pierwszej i drugiej generacji), które mają zupełnie inną konstrukcję bazującą na montażu SMD i potencjometrze Alpsa. Moc wyjściową zwiększono jednak do 50 W na kanał. O wiele lepsza jest także dostępność późniejszego Naita XS (debiut w 2008 r.) i jego kolejnych generacji, jak również dużo droższych Supernaitów (oferowanych od 2007 r.), w których dodano sekcję DAC-a. To już jednak zupełnie inna półka cenowa.</p> <p><strong>Polski dystrybutor ustalił cenę Naita 5 na poziomie 5688 zł (początek 2001 r.) i co ciekawe, nieznacznie mniej kosztował jego następca w 2004 r.</strong> Uwzględniając inflację, cena Naita wynosiłaby dziś ok. 9000 zł (2022). Przekładając to na realia rynku hi-fi, należałoby jednak mówić o cenie powyżej 10 tys. zł. Wynika stąd, że najbliższym współczesnym odpowiednikem cenowym „piątki" jest Nait XS 3 (12 499 zł). Przypuszczenie to potwierdzają zastosowane w starym modelu rozwiązania – w szczególności możliwość rozbudowy, która powróciła dopiero w modelu XS.<br /><br /></p> <h2>Wykonanie i działanie</h2> <p>Dziś, z perspektywy dwóch dekad, jakie upłynęły od rynkowego debiutu nowej stylistyki Naima, widać bardzo wyraźnie, jak wielki sens ma jej konsekwentna kontynuacja. Mam na myśli zarówno ponadczasowość tego szalenie minimalistycznego projektu, jak również to, że ten wzmacniacz możemy bez problemu „ożenić” ze współczesnym odtwarzaczem, dodatkową końcówką mocy lub zasilaczem i nikt się nie zorientuje, że obydwa klocki dzieli niemal jedno ludzkie pokolenie. Ukłony dla Naima.</p> <p>Druga rzecz, która budzi sympatię to intensywne, na zielono podświetlane logo – o dziwo bardziej jaskrawe niż te obecnie stosowane. Podświetlanie przycisków wejść to także świetna rzecz – wzmacniacz da się bez trudu obsługiwać w ciemności.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_wnetrze.jpg" alt="Naim Nait 5 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Nait 5 i jego następca to zupełnie inne konstrukcje – podobne oznaczenie jest bardzo mylące. Stara piątka wykorzystuje wyłącznie montaż powierzchniowy, ale ma mniejsze trafo. Podobieństw nie ma prawie żadnych.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Trzeci, niebagatelny atut to wysokość obudowy –&nbsp;wynosi ona niespełna 6 cm, co pozwala wcisnąć ten wzmacniacz nawet pomiędzy ciasno rozstawione półki. Problem z chłodzeniem? Nait 5 nie nagrzewa się w ogóle. <strong>Pobór mocy bez obciążenia jest niższy niż mojego tunera do kablówki (8,7 W). Pod tym względem Nait 5 zawstydza współczesne, rzekomo ekologiczne wzmacniacze w klasie D.</strong></p> <p>Kolejną zaletą jest solidność wykonania. Korpus obudowy jest stalowy, natomiast górna pokrywa – aluminiowa, podobnie jak masywna czołówka. To gwarantuje doskonałą sztywność chassis. Gniazda na tylnej ściance, a raczej ona sama, ma niepokojąco duży luz, co mniej zorientowanych w temacie użytkowników może wystraszyć. Nie ma jednak powodów do paniki; Naimy tak mają. I nie jest to bynajmniej przejaw złego spasowania elementów, lecz celowego przeciwdziałania efektom mikrofonowania.</p> <p>Ciekawostką, o której dowiedziałem się dopiero z instrukcji obsługi jest <strong>możliwość regulacji czułości poszczególnych wejść (!)</strong> W tym celu należy wcisnąć przycisk „prog” na pilocie zdalnego sterowania. Żadna później oferowana integra Naima nie miała tej opcji, co wynika z innego (prostszego) rozwiązania regulacji głośności.</p> <p>Skoro już mowa o nadajniku zdalnego sterowania, to trzeba przyznać, że kompletnie nie pasuje on do wzmacniacza. Jest wykonany z twardego, trzeszczącego pod naciskiem plastiku i przypomina piloty dziesiątek innych sprzętów brytyjskich z początku obecnego stulecia. Regulację głośności w popularnym kodzie RC-5 realizuje wiele innych sterowników i z tego względu na codzień warto korzystać właśnie z nich, ewentualnie z pilota programowalnego. Gorzej z balansem, jeśli ktoś go używa. Tutaj Naim, w tradycyjnym dla siebie, oryginalnym stylu, dał możliwość jego regulacji, ale wyłącznie zdalnej i jest to drugi powód, dla którego warto dbać o oryginalny nadajnik, tudzież zwrócić na niego uwagę przy zakupie. Powrót do położenia centralnego balansu sygnalizuje mruganie diody na gałce głośności. A skoro do niej dotarliśmy, to warto docenić tęże kropkę, która w jasny (dosłownie) sposób pokazuje, jak głośno ustawiliśmy głośność. Tej, jakże przydatnej, sygnalizacji jest pozbawiona zdecydowana większość dziś produkowanych wzmacniaczy, pomijając te z wyświetlaczem i regulacją elektroniczną.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_gniazda2.jpg" alt="Naim Nait 5 gniazda" /></p> <p>Oczywiście Naim, jak to Naim, ma swoje „dziwactwa”. Należą to nich <strong>gniazda DIN przy jednoczesnym braku wejść RCA</strong> (co ciekawe, miał je poprzednik, mieli także następcy!) oraz <strong>zamienione stronami wyjścia głośnikowe</strong> przystosowane wyłącznie do wtyków bananowych lub BFA. Wyjścia kanału lewego znajdują się z lewej strony, a prawego –&nbsp;z prawej, o ile patrzymy na tylną ściankę od tyłu – jakby wzmacniacz miał stać tyłem do przodu. Przyznam, że nigdy nie spytałem o tę „inność” przedstawicieli Naima, ale obawiam się, że powód jest ten sam, dla którego w Wielkiej Brytanii jeździ się po niewłaściwej stronie drogi autami z kierownicą zamontowaną z prawej strony kabiny. Mniejsza o to – tak było, jest i pewnie długo jeszcze będzie, szczególnie po Brexicie. Trzeba to Naimowi wybaczyć. W końcu to rasowy „brytyjczyk"!</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Technikalia</h2> <p>Zawartość szczelnie zamkniętego, a więc niepodatnego na osiadanie kurzu wnętrza (ważne!) budzi spore zaciekawienie. W nietypowy i unikatowy sposób, przynajmniej jeśli chodzi o integry Naima, zrealizowano regulację głośności. Zamiast klasycznego potencjometru Alpsa mamy tu rozbudowany układ elektroniczny złożony z dwukanałowych analogowych multiplekserów/demultiplekserów Philips HEF4053B i dwóch grup po 30 metalizowanych rezystorów. Właśnie dzięki temu możliwe było wprowadzenie „ukrytej” regulacji balansu. Nawet przy najniższych ustawieniach głośności (co jest ważne o tyle, że czułość wejściowa jest, jak to u Naima, spora) głośność obydwu kanałów nie „rozjeżdża się”, co jest częstą przypadłością potencjometrów. To niewątpliwy plus na tle następców, niejedyny zresztą.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 pre detal" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_pre-detal.jpg" alt="Naim Nait 5 pre detal" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Jedyne wzmacniacze operacyjne w torze sygnałowym. Laminat PCB jest wysokiej jakości, ze wzorowo poprowadzonymi ścieżkami.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Cały układ zmontowano na pięknie wykonanym laminacie PCB z szerokimi ścieżkami zasilania i gwieździście poprowadzoną masą. Montaż jest w całości przewlekany (SMD pojawiło się dopiero w modelu 5i). Sekcja przedwzmocnienia znajduje się – nieprzypadkowo – w prawym tylnym narożniku, naprzeciwlegle względem transformatora zasilającego. Składa się ona z czterech tranzystorów Zetexa na kanał i wzmacniacza operacyjnego AD711JN (jednego na kanał) wykonanego w technice BiFET. Trzeci scalak, pojedynczy OPA134AP, najprawdopodobniej nie bierze udziału w obróbce sygnału (jest monofoniczny). Sprzężony z silnikiem potencjometr Soundwell współpracuje z mikroprocesorem tłumaczącym ruch obrotowy na impulsy elektryczne przekazywane do wspomnianego, dyskretnego regulatora głośności.</p> <p>Jak na obecne standardy, zasilacz „piątki” jest mały, choć w gruncie rzeczy adekwatny do niewielkiej mocy wyjściowej 30 W na kanał przy 8 omach. Transformator zasilający produkcji Talemy ma moc 125 VA. Współpracuje z nim mostek prostowniczy i trzy elektrolity BHC Aerovox (bardzo dobrej jakości) o pojemnościach 2 x 10 tys. µF /40 V i 4700 µF/20 V oraz trzy stabilizatory napięciowe LM317 obsługujące sekcję przedwzmacniacza.</p> <p>Końcówka mocy, umieszczona w lewej tylnej ćwiartce wzmacniacza, w otoczeniu zasilacza, ma budowę dyskretną. Tworzą ją tranzystory (ZTX) w stopniach wstępnych oraz dwie pary, nieprodukowanych już tranzystorów końcowych BD743 przymocowanych za pośrednictwem aluminiowych belek (od góry do dołu). Układ jest quasi komplementarny i pracuje w typowej dla Naima klasie B, tj. z małym prądem spoczynkowym. Właśnie dlatego wzmacniacz praktycznie w ogóle się nie nagrzewa.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Możliwości rozbudowy</h2> <p>Sekcję przedwzmacniacza i końcówki mocy można elektrycznie rozłączyć. Do tego celu służą gniazda oznaczone jako Input oraz Signal Out A i B. Pierwsze i trzecie łączy delikatna zworka kablowa, w drugim (tym środkowym) znajduje się zwora-zaślepka. Usunięcie tych elementów pozwala podłączyć zewnętrzny zasilacz dostarczający napięcie 2 x 24 V (FlatCap, HiCap), który przejmuje funkcję zasilania preampu. Do tego celu będą potrzebne dwa kable: 5-pinowy SNAIC5 (przekazujący zasilanie) oraz sygnałowy SNAIC4. Pierwszy powinien być w komplecie z zasilaczem, drugi – ze wzmacniaczem. W przypadku kilkunastoletnich urządzeń nie jest to jednak wcale oczywiste. Dobra wiadomość jest taka, że kable DIN (4- i 5-stykowe) można bez problemu dokupić; są osoby wykonujące takie przewody na zamówienie. Dotyczy to zresztą także intekonektów RCA-DIN, niezbędnych jeśli zechcemy połączyć Naita 5 ze źródłem od innego producenta. Ciekawą i bardzo szeroką ofertę kabli DIN-DIN i DIN-RCA ma Chord Company.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 kondensatory" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_caps1.jpg" alt="Naim Nait 5 kondensatory" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>18 lat i elektrolity BHC Aeorovox (obecnie Kemet) wyglądają w porządku, ale wymiana im się już chyba należy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Inną ścieżką upgrade’u jest także podłączenie firmowej końcówki mocy, np. NAP150 czy NAP150x. Konfiguracja taka nie oznacza jednak bi-ampingu – Nait 5 przeistacza się wówczas w przedwzmacniacz. Jak twierdzą znawcy marki, rozsądniejszym rozwiązaniem jest połączenie końcówki mocy przedwzmacniaczem NAC122x. Miałem okazję gościć u siebie, mając już Nait 5, przedwzmacniacz NAC202 i końcowkę mocy NAP200DR. I wcale bym nie powiedział, że preamp w Nait 5 jest słaby. Wręcz przeciwnie – zapewniał bardziej płynny i łagodny, choć mniej detaliczny dźwięk niż NAC202.</p> <p>Tak czy owak, dwie ścieżki rozbudowy dla tak przystępnej cenowo integry to coś, czego nie oferuje chyba żaden inny producent ani też żaden z bezpośrednich następów „piątki”, nie licząc późniejszych, dużo droższych XS-ów.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_gniazda.jpg" alt="Naim Nait 5 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do podłączenia FlatCapa potrzebne są dwa kable SNAIC, 4- i 5-pinowy. Następnie usuwamy zwory z tylnej ścianki Naita – i gotowe.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Po zakupie ograniczyłem się do wyczyszczenia bardzo mocno zabrudzonych gniazd głośnikowych (wciąż dziwi mnie, dlaczego audiofile lekceważą to zagadnienie) oraz wzrokowej inspekcji poszczególnych elementów układu. Nic konkretnego, poza przeschniętą pastą termoprzewodzącą pod tranzystorami końcowymi, nie wzbudziło moich podejrzeń. Wzmacniacz jest cichy, nie generuje żadnych podejrzanych dźwięków ani zniekształceń. Puknięcia w głośnikach przy włączaniu i wyłączaniu to normalna przypadłość Naima – efekt braku przekaźników na wyjściach. Regulacja głośności, której trochę się obawiałem (podobno bywała zawodna) po rocznej eksploatacji działa bez zarzutu, a co najważniejsze, jest równa dla obu kanałów.<br /><br /></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Nait 5 okazał się znacznie lepszym wzmacniaczem niż sądziłem, choć nie ukrywam, że wcześniej poczytałem sporo opinii na jego temat, próbując odnieść je do Naita 3, którego mimo upływu niemalże ćwierćwiecza wciąż dobrze pamiętam.</p> <p>Moje zaskoczenie było w pewnym sensie podwójne. Okazało się, że brzmienie „piątki” ma niezbyt wiele wspólnego ze wspomnieniami starszego modelu. Co więcej, niespecjalnie przypomina brzmienie współczesnych wzmacniaczy zintegrowanych tej firmy, co jest chyba jeszcze bardziej zaskakujące. Oczywiście, pewne podobieństwa charakterologiczne da się odnaleźć, co nie zmienia faktu, że Nait 5 „smakuje” inaczej. <strong>Z jednej strony reprezentuje on dość starodawne, brytyjskie, „wyluzowane” podejście do amplifikacji, z drugiej natomiast nie pasuje do stereotypów, które zaciążyły na wzmacniaczach tej marki przez całe dekady.</strong> Trochę surowy, z wypchniętą średnicą, wąską i wysuniętą do przodu sceną, nie do końca neutralny, ale wyjątkowo rytmiczny i angażujący – taki schemat grania podpowiadają od lat funkcjonujące skojarzenia. Co najmniej połowa z nich nie znajduje potwierdzenia w przypadku „piątki”. Przyznam, że sam się temu dziwię, ale szczerze wątpię, aby był to efekt postarzenia się układu –&nbsp;tym bardziej, że duża część moich wniosków pokrywa się z tym, co przeczytałem w internecie (opinie Davida Price’a z HiFi World, użytkowników z audioreview.com i inne). Tyle tylko, że te opinie sformułowano wiele lat temu, tak więc niekoniecznie muszą one przystawać do obecnych realiów. Okazuje się jednak, że to, co było dobre kiedyś, dobrym pozostaje.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 trafo" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_trafo.jpg" alt="Naim Nait 5 trafo" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Trafo jest mniejsze niż w późniejszych Naitach, ale nic w tym dziwnego, skoro to wzmacniacz znamionowo 30-watowy. Dostawca ten sam, co zawsze – Talema.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Żaden znany mi, współcześnie produkowany wzmacniacz średniej klasy nie gra tak angażująco, ekspresyjnie i naturalnie, jak Naim Nait 5.</strong> Żaden z nich nie może się także z nim równać pod względem definicji i różnicowania basu. Nie wiem, na czym polega ten „fenomen”, ale niskie tony nowoczesnych wzmacniaczy bardzo często bywają albo przesadnie tłumione albo zmiękczone, albo po prostu nijakie. Bas Naita jest inny – konkretny, treściwy, trochę zmiękczony, a przede wszystkim niezbyt mocarny, gdy próbujemy ten wzmacniacz ostro „pogonić”. Tu ujawniają się ograniczenia niewielkiego zasilacza i skromnej mocy wyjściowej. Jednak dopóki gramy niezbyt głośno, dopóty Naim bardzo sprytnie udaje, że jest mocniejszy niż faktycznie. Niski zakres wcale się nie ciągnie i nie spowalnia ataku. Ma interesujące barwy i konsystencję.</p> <p>Jeśli kojarzycie urządzenia tej marki z takim nieco jednostajnym, acz rytmicznym łupaniem, to nie ten adres. Bębny brzmią prawdziwie –&nbsp;jest energia i wybrzmienie – kontrabas ma wyraźne pudło i alikwoty, gitara basowa potrafi elektryzować impulsami (mimo że są złagodzone), a fortepian nie brzmi tak, jakby zabetonowano kilka skrajnych lewych klawiszy. Cały przekaz muzyczny w wykonaniu tego malucha tworzy nad wyraz przyjemną, obiektywnie ocieploną całość. W pierwszej godzinie odsłuchu naszła mnie nawet myśl, że ten dźwięk pod względem realizmu barw w średnim zakresie nie ustępuje Electrocompanietowi ECI-6.</p> <p>Pewne ograniczenia, poza niskim zakresem, oczywiście dało się wychwycić. Wysokich tonów jest nieco mniej niżby wynikało z potrzeby w pełni neutralnego grania. Do pewnego stopnia cierpi na tym detaliczność, a raczej efektowność prezentacji. W krótkim porównaniu A/B na średnio analitycznych głośnikach Nait 5 może wypaść dość blado pod względem analitycznym. Gdy jednak nakarmimy go sygnałem bardzo dobrej jakości i zapewnimy mu żywe, ekspresyjne, pełnopasmowe i witalne kolumny, efekt potrafi mile zaskoczyć. <strong>Wydawałoby się, że dwudziestoletni, trzydziestowatowy wzmacniacz zintegrowany za 2000 zł po prostu nie ma prawa tak dobrze zagrać. Tymczasem gra i pomimo dość oczywistych ograniczeń w sferze mocy, dynamiki i precyzji, tworzy dźwięk, od którego mimowolnie nie chcemy się odrywać…</strong></p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 regulacja" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_regulacja.jpg" alt="Naim Nait 5 regulacja" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Skomplikowana regulacja głośności to źródło największego ryzyka. Jest jednak równa nawet przy najniższych położeniach gałki.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Dużym zaskoczeniem była dla mnie scena dźwiękowa: wcale nie płytka, wcale nie wysunięta do przodu i wcale nie wąska. Kolejny stereotyp bez pokrycia! W rzeczy samej, Nait rysuje całkiem pokaźną scenę o namacalnych, choć nieco rozmytych źródłach dźwięku. Głębia była znacznie lepsza niż sądziłem. To poziom dobrych wzmacniaczy dziś klasyfikowanych na granicy kategorii B i C. Tam właśnie umieściłbym Naita 5 w naszym aktualnym rankingu. A to musi budzić uznanie.</p> <p>W kategoriach bezwzględnych Nait 5 jest łagodnie grającym wzmacniaczem. Zamaszysty, nisko schodzący bas wsparty obszerną, ale nie wypchniętą średnicą górują nad lekko wycofaną górą, której jakość nie pozostawia jednak nic do życzenia, nawet w odniesieniu do wartości tej integry pomnożonej przez trzy. Nie chcę w tym miejscu określać, gdzie dokładnie leży granica cenowa powyżej wśród nowych urządzeń której zaczyna się obiektywnie lepszy dźwięk, jednak nie skłamię, gdy napiszę, że wypada ona gdzieś pomiędzy 5 a 8 tysiącami. Sama przyjemność ze słuchania, w moim odczuciu, jest jednak warta jeszcze więcej. Intymność i nieprzeciętnie dobra mikrodynamika dopełniają obrazu całkiem wyrafinowanego, choć niespecjalnie mocnego wzmacniacza.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Rozbudowa poprzez FlatCapa</h2> <p>Wyniki odsłuchów Naita zmotywowały mnie do wypróbowania potencjalnie najlepszej ścieżki upgrade’u, czyli opcjonalnego zasilacza. Z braku dostępu do starszych wersji FlatCapa, zwróciłem się do polskiego dystrybutora z prośbą o użyczenie aktualnej wersji XS, produkowanej od 2009 r. Cena tej opcji jest obecnie wysoka (5499 zł), jednak biorąc pod uwagę, że podobny konstrukcyjnie, używany Flatcap 2x to wydatek porównywany do samego wzmacniacza (co łącznie daje koszt zbliżony do zakupu Naita XS), taki upgrade może mieć ekonomiczny sens – oczywiście przy założeniu, że poprawa jakości dźwięku okazałaby bardzo wyraźna.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 + Flatcap XS" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5FlatcapXS.jpg" alt="Naim Nait 5 + Flatcap XS" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Flatcap zasila przedwzmacniacz i całe sterowanie integry.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nait 5 z dodanym FlatCapem to zupełnie inny wzmacniacz niż Nait 5 solo. Różnica soniczna jest tak duża, że właściwszym byłoby opisanie brzmienia od początku. Oprę się jednak na wrażeniach już opisanych, koncentrując na zmianach i skutkach, jakie one wnoszą.</p> <p>Największa poprawa, czy może raczej metamorfoza, dotyczy drajwu i przestrzenności dźwięku. Scena się otwiera, powiększa, znacznie zyskuje na plastyczności, poprawia się lokalizacja (wcześniej wyraźnie rozmyta) – obraz dźwiękowy zyskuje pełne ogniskowanie. Towarzyszy temu wyraźny przyrost dynamiki, jak gdyby wzmacniacz zyskał dodatkową porcję watów. Oczywiście tak się nie dzieje, ponieważ dodatkowy zasilacz zasila jedynie przedwzmacniacz. To jednak pokazuje, jak istotne jest rozdzielenie zasilania obu sekcji. Różnica w jakości dźwięku jest tak duża, że daleko wykracza poza to, co można uzyskać kablami czy akcesoriami. Nie sądzę też, by mogła ją spowodować wymiana dobrej klasy odtwarzacza CD (klasy wspomnianego Arcama) na dowolnie drogie źródło, co pokazało podłączenie dCS-a Bartoka. Na tak skrajnie nierealistyczny eksperyment duet Nait/FlatCap zareagował wyraźnie odczuwalnym, dalszym przyrostem przestrzenności i detaliczności, jednak w stosunku do upgrade’u samego zasilania nie był to równie jednoznaczny i spektakularny efekt. Kilka miesięcy po zakupie Naita 5 do systemu dodałem odtwarzacz CD5x. To połączenie okazało się jeszcze lepsze niż z Arcamem, a efekt, który wnosi FlatCap XS jest jeszcze większy niż w przypadku samego wzmacniacza. O tym będzie w następnym artykule…</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Flatcap XS gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Flatcap-XS_gniazda.jpg" alt="Naim Flatcap XS gniazda" /></p> <p>Nait 5 z FlatCapem zagrał większym i bardziej prężnym dźwiękiem, ale nie utracił wrodzonej łagodności, swoistego ciepła, więcej niż odrobiny zaokrąglenia. Znakomicie oddawał brzmienie skrzypiec, nie sprawiał wrażenia wzmacniacza „zamulonego”, a jednak gładkość i pełnia tego brzmienia robiły na mnie wrażenie –&nbsp;zarówno w połączeniu ze stuningowanymi Revelami Concerta F35, jak i Klipshami Ref7 III, które z jednej strony ułatwiały mu zadanie (duża efektywność), z drugiej jednak utrudniały (głośne granie w zaadaptowanym pomieszczeniu odsłuchowym motywowało mnie do eksplorowania granic możliwości tej konstrukcji). Jest coś jeszcze: <strong>nieoczekiwana od sprzętu w tej cenie namacalność brzmienia, którą tak trudno wykrzesać z dziś produkowanej elektroniki średniej klasy.</strong></p> <p>Po wysłuchaniu Naita w połączeniu z <a href="https://www.avtest.pl/uzywane/item/1247-arcam-fmj-cd37"><strong>Arcamem FMJ CD37</strong></a> nabrałem poważnych wątpliwości, czy świat hi-fi oby na pewno świat hi-fi obrał dobry kierunek rozwoju. Te dwa urządzenia, spięte niedrogim interkonektem (Chord Shawline) grają tak muzykalnie, witalnie, rytmicznie, a zarazem łagodnie i przestrzennie, że w dzisiejszych realiach, decydując się na wzmacniacz ze streamerem, trzeba by wydać minimum trzy razy więcej, a i tak raczej nie uzyskamy tej magii. Kłaniam się w pas twórcom tego, jakże przyjemnego i dopracowanego wzmacniacza. Aha, jest jeszcze coś: kable. Po latach wyciągnąłem z szuflady stare AQ Bedrocki i podłączyłem zamiast Telllurium Q Blue II. Poprawa basu i zwartości dźwięku była niebagatelna. Naimowskie kable NAC-A5 wydają się najbardziej oczywistym wyborem.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/naim-nait5{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p>Nait 5 jest niezwykle ciekawą propozycją na rynku używek. Sam fakt, że jego podaż jest wielokrotnie mniejsza niż późniejszych wersji 5i i 5i-II mówi co nieco na temat wartości tego urządzenia. Nie do przecenienia – szczególnie na tym pułapie cenowym – jest możliwość upgrade’u poprzez dodanie FlatCapa i końcówki mocy (np. NAP150/NAP150x). Ta pierwsza opcja poprawia brzmienie w stopniu wręcz spektakularnym, pokazując, że 20-letni wzmacniacz za około 4 tys. zł potrafi z powodzeniem rywalizować ze współczesnymi konstrukcjami w cenach 2-3-krotnie wyższych. Nie mam także wątpliwości, że Nait 5 z Flatcapem 2(x/XS) może się okazać sonicznie bardziej satysfakcjonującym rozwiązaniem niż Nait XS, przynajmniej z punktu widzenia posiadaczy czułych głośników. Brak wejść RCA jest niewątpliwym utrudnieniem, ale też pokazuje, według jak ambitnych założeń został zbudowany ten nieszablonowy youngtimer. Poza tym, jest to wzmacniacz, który nie przysporzy kłopotów w serwisie. Późniejsze modele bazowały na montażu powierzchniowym, co ma dość daleko idące konsekwencje w przypadku wylania elektrolitów lub innej, poważnej awarii. Z pewnością warto zwrócić uwagę na działanie regulacji głośności. W opisywanym egzemplarzu sprawdza się ona lepiej niż później stosowane, niezbyt równe w dolnym położeniu Alpsy. Cóż więcej mogę dodać? Przede wszystkim to, że duet z CD5x lub CD5XS jest fantastyczny. Obecnie, Nait gra także z Chordem Qutest i transportem plikowym iFi Audio ZEN Stream — obydwa te urządzenia są zasilane z Toppinga P50. To połączenie również jest świetne.</p> <p><strong><img style="margin-left: 20px; margin-top: 15px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_zzz.gif" alt="Naim Nait 5 dane techniczne" width="360" height="560" />+ Plusy</strong></p> <ul> <li>naturalny, energetyczny i witalny dźwięk o znakomitej rytmice;</li> <li>możliwość rozbudowy o dodatkowy zasilacz i firmowy phonostage, czego nie oferowali następcy (ani obecnie oferowany model 5si);</li> <li>solidne wykonanie;</li> <li>niekłopotliwy w serwisowaniu.</li> </ul> <p><strong>– Minusy</strong></p> <ul> <li>niewielka moc (2 x 30 W) zmusza na rozsądnego doboru kolumn;</li> <li>brak wejść RCA;</li> <li>brak zabezpieczeń wyjść głośnikowych (pukanie w głośnikach przy włączaniu i wyłączaniu).</li> </ul> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2021 i był aktualizowany -</strong> <strong><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2021" target="_blank" rel="noopener">KUP WYDANIE PDF</a></strong></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/041f8ef5b15effcb1dc4f41914f9679e_S.jpg" alt="Naim Nait 5" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Naim Audio ma w swojej historii wiele zasłużonych modeli. Dwudziestoletnia integra Nait 5 nie należy do najsłynniejszych, ale okazuje się wyjątkowo wartościowym urządzeniem — także z perspektywy rocznej eksploatacji.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> od około 2000 zł (znikoma dostępność)<br /><strong>Lata produkcji:</strong> 2000 - 2003 r.</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2021 i był aktualizowany- <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2021">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Wzmacniacz zintegrowany Naim Nait 5</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_aaa.jpg" alt="Naim Nait 5" /></p> <p><br />Historia wzmacniaczy zintegrowanych Naima sięga roku 1983, kiedy światło dzienne ujrzał pierwszy NAIT (Naim Audio Integrated Amplifier). Firma była już wtedy dobrze znanym producentem wzmacniaczy dzielonych, jednak nie miała w swojej ofercie przystępnej cenowo amplifikacji jednopudełkowej. Założyciel i w tym czasie główny konstruktor, Julian Vereker (1945-2000) postanowił temu zaradzić, tworząc pierwszego Naita. Urządzenie miało mały „form factor” – było wąskie (niegdysiejszy format mini) i z dzisiejszego punktu widzenia, dość siermiężne.</p> <p>Krytykowano niską jakość wykonania i ubogie wyposażenie. Moc wyjściowa też nie przysporzyła mu chwały. Producent przez długie lata milczał w tej kwestii. Ostatecznie przyznał, że moc ciągła wzmacniacza wynosiła około 13 W. Toroidalny transformator miał moc 100 VA. Mimo skromnych parametrów nie brakowało audiofilów podłączających małego Naima do elektrostatów Quada. Producent od początku wyjaśniał, że moc ciągła jest wprawdzie mała, ale Nait ma spore rezerwy prądowe. Ta argumentacja i filozofia tworzenia wzmacniaczy Naima przetrwały próbę czasu aż do dziś.</p> <p>Kolejne dwie generacje Naita pojawiły się w latach 1998 (Nait 2) i 1993 (Nait 3). „Dwójka” z wyglądu nie odbiegała istotnie od oryginału. Dodano wyjście na końcówkę mocy, zmieniono kolor diody i to w zasadzie tyle. Konstrukcyjnie był to jednak inny wzmacniacz –&nbsp;mimo wciąż tej samej, niskiej mocy wyjściowej. Trójka, którą notabene przez pewien czas posiadałem w drugiej połowie lat 90., była już zupełnie inną konstrukcją w pełnowymiarowej obudowie Olive. Układ wywodził się z przedwzmacniacza NAC92 i koncówki mocy NAP90/3. Płaski oliwkowy front z podświetlanym na zielono logo producenta utrwaliły się w świadomości audiofilów na całym świecie. Nait trzeciej generacji oferował już 30 W mocy na kanał, ale w epoce mocnych (na papierze) wzmacniaczy masowej produkcji produkowanych w Japonii również i ten wynik wydawał się rozczarowujący. Odsłuchy pokazywały jednak coś zgoła przeciwnego, co szybko dostrzegli i docenili bardziej doświadczeni audiofile. Energetyczność brzmienia i rytmika (słynny PRAT – Pace, Rhythm &amp; Timing) bazująca na mocnym, sprężystym basie i wyeksponowanej średnicy przysporzyły tej integrze wielkie grono fanów na całym świecie. Dwa lata po debiucie, Naim „zlitował się” nad swoimi fanami, wprowadzając zdalnie sterowaną wersję 3R. Ten udany wzmacniacz był produkowany łącznie aż przez 7 lat.</p> <p>U progu nowego milenium Naim zdecydował się na stylistyczną rewolucję, wprowadzając następcę „trójki”, przyporządkowując jej kolejną liczbę nieparzystą. Szkoda, że założyciel Naima nie doczekał tej premiery. Obudowa stała się czarna, front zyskał jednak na jakości wykonania (grube aluminium). Wzmacniacz był zdalnie sterowany i nadal oferował skromne 30 watów mocy na kanał. Mimo to, w opinii zdecydowanej większości recenzentów i fanów, był lepiej brzmiącą konstrukcją niż poprzednik. Miesięcznik „What HiFi" określił Naita 5 mianem jednego z najlepiej brzmiących wzmacniaczy zintegrowanych do 1000 funtów (w 2001 r. kosztował 799 funtów).</p> <h2>Sytuacja rynkowa</h2> <p>Podaż opisywanego modelu jest bardzo słaba — obecnie (marzec 2022 r. nawet słabsza niż w rok temu). Najwyraźniej miałem trochę szczęścia, ponieważ w chwili gdy rozpocząłem „łowy", był dostępny jeden egzemplarz w Polsce, w dodatku relatywnie niedaleko (woj. świętokrzyskie). Wyprodukowano go w połowie 2002 r. (strona internetowa Naima pozwala określić rok produkcji po numerze seryjnym). Sprzedający nie przystał na próby negocjacji ceny (1800 zł) i szczerze powiedziawszy, nie dziwi mnie to.</p> <p>W praktyce okazuje się, że znacznie łatwiej jest znaleźć modele późniejsze, w szczególności 5i (pierwszej i drugiej generacji), które mają zupełnie inną konstrukcję bazującą na montażu SMD i potencjometrze Alpsa. Moc wyjściową zwiększono jednak do 50 W na kanał. O wiele lepsza jest także dostępność późniejszego Naita XS (debiut w 2008 r.) i jego kolejnych generacji, jak również dużo droższych Supernaitów (oferowanych od 2007 r.), w których dodano sekcję DAC-a. To już jednak zupełnie inna półka cenowa.</p> <p><strong>Polski dystrybutor ustalił cenę Naita 5 na poziomie 5688 zł (początek 2001 r.) i co ciekawe, nieznacznie mniej kosztował jego następca w 2004 r.</strong> Uwzględniając inflację, cena Naita wynosiłaby dziś ok. 9000 zł (2022). Przekładając to na realia rynku hi-fi, należałoby jednak mówić o cenie powyżej 10 tys. zł. Wynika stąd, że najbliższym współczesnym odpowiednikem cenowym „piątki" jest Nait XS 3 (12 499 zł). Przypuszczenie to potwierdzają zastosowane w starym modelu rozwiązania – w szczególności możliwość rozbudowy, która powróciła dopiero w modelu XS.<br /><br /></p> <h2>Wykonanie i działanie</h2> <p>Dziś, z perspektywy dwóch dekad, jakie upłynęły od rynkowego debiutu nowej stylistyki Naima, widać bardzo wyraźnie, jak wielki sens ma jej konsekwentna kontynuacja. Mam na myśli zarówno ponadczasowość tego szalenie minimalistycznego projektu, jak również to, że ten wzmacniacz możemy bez problemu „ożenić” ze współczesnym odtwarzaczem, dodatkową końcówką mocy lub zasilaczem i nikt się nie zorientuje, że obydwa klocki dzieli niemal jedno ludzkie pokolenie. Ukłony dla Naima.</p> <p>Druga rzecz, która budzi sympatię to intensywne, na zielono podświetlane logo – o dziwo bardziej jaskrawe niż te obecnie stosowane. Podświetlanie przycisków wejść to także świetna rzecz – wzmacniacz da się bez trudu obsługiwać w ciemności.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_wnetrze.jpg" alt="Naim Nait 5 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Nait 5 i jego następca to zupełnie inne konstrukcje – podobne oznaczenie jest bardzo mylące. Stara piątka wykorzystuje wyłącznie montaż powierzchniowy, ale ma mniejsze trafo. Podobieństw nie ma prawie żadnych.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Trzeci, niebagatelny atut to wysokość obudowy –&nbsp;wynosi ona niespełna 6 cm, co pozwala wcisnąć ten wzmacniacz nawet pomiędzy ciasno rozstawione półki. Problem z chłodzeniem? Nait 5 nie nagrzewa się w ogóle. <strong>Pobór mocy bez obciążenia jest niższy niż mojego tunera do kablówki (8,7 W). Pod tym względem Nait 5 zawstydza współczesne, rzekomo ekologiczne wzmacniacze w klasie D.</strong></p> <p>Kolejną zaletą jest solidność wykonania. Korpus obudowy jest stalowy, natomiast górna pokrywa – aluminiowa, podobnie jak masywna czołówka. To gwarantuje doskonałą sztywność chassis. Gniazda na tylnej ściance, a raczej ona sama, ma niepokojąco duży luz, co mniej zorientowanych w temacie użytkowników może wystraszyć. Nie ma jednak powodów do paniki; Naimy tak mają. I nie jest to bynajmniej przejaw złego spasowania elementów, lecz celowego przeciwdziałania efektom mikrofonowania.</p> <p>Ciekawostką, o której dowiedziałem się dopiero z instrukcji obsługi jest <strong>możliwość regulacji czułości poszczególnych wejść (!)</strong> W tym celu należy wcisnąć przycisk „prog” na pilocie zdalnego sterowania. Żadna później oferowana integra Naima nie miała tej opcji, co wynika z innego (prostszego) rozwiązania regulacji głośności.</p> <p>Skoro już mowa o nadajniku zdalnego sterowania, to trzeba przyznać, że kompletnie nie pasuje on do wzmacniacza. Jest wykonany z twardego, trzeszczącego pod naciskiem plastiku i przypomina piloty dziesiątek innych sprzętów brytyjskich z początku obecnego stulecia. Regulację głośności w popularnym kodzie RC-5 realizuje wiele innych sterowników i z tego względu na codzień warto korzystać właśnie z nich, ewentualnie z pilota programowalnego. Gorzej z balansem, jeśli ktoś go używa. Tutaj Naim, w tradycyjnym dla siebie, oryginalnym stylu, dał możliwość jego regulacji, ale wyłącznie zdalnej i jest to drugi powód, dla którego warto dbać o oryginalny nadajnik, tudzież zwrócić na niego uwagę przy zakupie. Powrót do położenia centralnego balansu sygnalizuje mruganie diody na gałce głośności. A skoro do niej dotarliśmy, to warto docenić tęże kropkę, która w jasny (dosłownie) sposób pokazuje, jak głośno ustawiliśmy głośność. Tej, jakże przydatnej, sygnalizacji jest pozbawiona zdecydowana większość dziś produkowanych wzmacniaczy, pomijając te z wyświetlaczem i regulacją elektroniczną.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_gniazda2.jpg" alt="Naim Nait 5 gniazda" /></p> <p>Oczywiście Naim, jak to Naim, ma swoje „dziwactwa”. Należą to nich <strong>gniazda DIN przy jednoczesnym braku wejść RCA</strong> (co ciekawe, miał je poprzednik, mieli także następcy!) oraz <strong>zamienione stronami wyjścia głośnikowe</strong> przystosowane wyłącznie do wtyków bananowych lub BFA. Wyjścia kanału lewego znajdują się z lewej strony, a prawego –&nbsp;z prawej, o ile patrzymy na tylną ściankę od tyłu – jakby wzmacniacz miał stać tyłem do przodu. Przyznam, że nigdy nie spytałem o tę „inność” przedstawicieli Naima, ale obawiam się, że powód jest ten sam, dla którego w Wielkiej Brytanii jeździ się po niewłaściwej stronie drogi autami z kierownicą zamontowaną z prawej strony kabiny. Mniejsza o to – tak było, jest i pewnie długo jeszcze będzie, szczególnie po Brexicie. Trzeba to Naimowi wybaczyć. W końcu to rasowy „brytyjczyk"!</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Technikalia</h2> <p>Zawartość szczelnie zamkniętego, a więc niepodatnego na osiadanie kurzu wnętrza (ważne!) budzi spore zaciekawienie. W nietypowy i unikatowy sposób, przynajmniej jeśli chodzi o integry Naima, zrealizowano regulację głośności. Zamiast klasycznego potencjometru Alpsa mamy tu rozbudowany układ elektroniczny złożony z dwukanałowych analogowych multiplekserów/demultiplekserów Philips HEF4053B i dwóch grup po 30 metalizowanych rezystorów. Właśnie dzięki temu możliwe było wprowadzenie „ukrytej” regulacji balansu. Nawet przy najniższych ustawieniach głośności (co jest ważne o tyle, że czułość wejściowa jest, jak to u Naima, spora) głośność obydwu kanałów nie „rozjeżdża się”, co jest częstą przypadłością potencjometrów. To niewątpliwy plus na tle następców, niejedyny zresztą.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 pre detal" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_pre-detal.jpg" alt="Naim Nait 5 pre detal" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Jedyne wzmacniacze operacyjne w torze sygnałowym. Laminat PCB jest wysokiej jakości, ze wzorowo poprowadzonymi ścieżkami.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Cały układ zmontowano na pięknie wykonanym laminacie PCB z szerokimi ścieżkami zasilania i gwieździście poprowadzoną masą. Montaż jest w całości przewlekany (SMD pojawiło się dopiero w modelu 5i). Sekcja przedwzmocnienia znajduje się – nieprzypadkowo – w prawym tylnym narożniku, naprzeciwlegle względem transformatora zasilającego. Składa się ona z czterech tranzystorów Zetexa na kanał i wzmacniacza operacyjnego AD711JN (jednego na kanał) wykonanego w technice BiFET. Trzeci scalak, pojedynczy OPA134AP, najprawdopodobniej nie bierze udziału w obróbce sygnału (jest monofoniczny). Sprzężony z silnikiem potencjometr Soundwell współpracuje z mikroprocesorem tłumaczącym ruch obrotowy na impulsy elektryczne przekazywane do wspomnianego, dyskretnego regulatora głośności.</p> <p>Jak na obecne standardy, zasilacz „piątki” jest mały, choć w gruncie rzeczy adekwatny do niewielkiej mocy wyjściowej 30 W na kanał przy 8 omach. Transformator zasilający produkcji Talemy ma moc 125 VA. Współpracuje z nim mostek prostowniczy i trzy elektrolity BHC Aerovox (bardzo dobrej jakości) o pojemnościach 2 x 10 tys. µF /40 V i 4700 µF/20 V oraz trzy stabilizatory napięciowe LM317 obsługujące sekcję przedwzmacniacza.</p> <p>Końcówka mocy, umieszczona w lewej tylnej ćwiartce wzmacniacza, w otoczeniu zasilacza, ma budowę dyskretną. Tworzą ją tranzystory (ZTX) w stopniach wstępnych oraz dwie pary, nieprodukowanych już tranzystorów końcowych BD743 przymocowanych za pośrednictwem aluminiowych belek (od góry do dołu). Układ jest quasi komplementarny i pracuje w typowej dla Naima klasie B, tj. z małym prądem spoczynkowym. Właśnie dlatego wzmacniacz praktycznie w ogóle się nie nagrzewa.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Możliwości rozbudowy</h2> <p>Sekcję przedwzmacniacza i końcówki mocy można elektrycznie rozłączyć. Do tego celu służą gniazda oznaczone jako Input oraz Signal Out A i B. Pierwsze i trzecie łączy delikatna zworka kablowa, w drugim (tym środkowym) znajduje się zwora-zaślepka. Usunięcie tych elementów pozwala podłączyć zewnętrzny zasilacz dostarczający napięcie 2 x 24 V (FlatCap, HiCap), który przejmuje funkcję zasilania preampu. Do tego celu będą potrzebne dwa kable: 5-pinowy SNAIC5 (przekazujący zasilanie) oraz sygnałowy SNAIC4. Pierwszy powinien być w komplecie z zasilaczem, drugi – ze wzmacniaczem. W przypadku kilkunastoletnich urządzeń nie jest to jednak wcale oczywiste. Dobra wiadomość jest taka, że kable DIN (4- i 5-stykowe) można bez problemu dokupić; są osoby wykonujące takie przewody na zamówienie. Dotyczy to zresztą także intekonektów RCA-DIN, niezbędnych jeśli zechcemy połączyć Naita 5 ze źródłem od innego producenta. Ciekawą i bardzo szeroką ofertę kabli DIN-DIN i DIN-RCA ma Chord Company.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 kondensatory" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_caps1.jpg" alt="Naim Nait 5 kondensatory" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>18 lat i elektrolity BHC Aeorovox (obecnie Kemet) wyglądają w porządku, ale wymiana im się już chyba należy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Inną ścieżką upgrade’u jest także podłączenie firmowej końcówki mocy, np. NAP150 czy NAP150x. Konfiguracja taka nie oznacza jednak bi-ampingu – Nait 5 przeistacza się wówczas w przedwzmacniacz. Jak twierdzą znawcy marki, rozsądniejszym rozwiązaniem jest połączenie końcówki mocy przedwzmacniaczem NAC122x. Miałem okazję gościć u siebie, mając już Nait 5, przedwzmacniacz NAC202 i końcowkę mocy NAP200DR. I wcale bym nie powiedział, że preamp w Nait 5 jest słaby. Wręcz przeciwnie – zapewniał bardziej płynny i łagodny, choć mniej detaliczny dźwięk niż NAC202.</p> <p>Tak czy owak, dwie ścieżki rozbudowy dla tak przystępnej cenowo integry to coś, czego nie oferuje chyba żaden inny producent ani też żaden z bezpośrednich następów „piątki”, nie licząc późniejszych, dużo droższych XS-ów.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_gniazda.jpg" alt="Naim Nait 5 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Do podłączenia FlatCapa potrzebne są dwa kable SNAIC, 4- i 5-pinowy. Następnie usuwamy zwory z tylnej ścianki Naita – i gotowe.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Po zakupie ograniczyłem się do wyczyszczenia bardzo mocno zabrudzonych gniazd głośnikowych (wciąż dziwi mnie, dlaczego audiofile lekceważą to zagadnienie) oraz wzrokowej inspekcji poszczególnych elementów układu. Nic konkretnego, poza przeschniętą pastą termoprzewodzącą pod tranzystorami końcowymi, nie wzbudziło moich podejrzeń. Wzmacniacz jest cichy, nie generuje żadnych podejrzanych dźwięków ani zniekształceń. Puknięcia w głośnikach przy włączaniu i wyłączaniu to normalna przypadłość Naima – efekt braku przekaźników na wyjściach. Regulacja głośności, której trochę się obawiałem (podobno bywała zawodna) po rocznej eksploatacji działa bez zarzutu, a co najważniejsze, jest równa dla obu kanałów.<br /><br /></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Nait 5 okazał się znacznie lepszym wzmacniaczem niż sądziłem, choć nie ukrywam, że wcześniej poczytałem sporo opinii na jego temat, próbując odnieść je do Naita 3, którego mimo upływu niemalże ćwierćwiecza wciąż dobrze pamiętam.</p> <p>Moje zaskoczenie było w pewnym sensie podwójne. Okazało się, że brzmienie „piątki” ma niezbyt wiele wspólnego ze wspomnieniami starszego modelu. Co więcej, niespecjalnie przypomina brzmienie współczesnych wzmacniaczy zintegrowanych tej firmy, co jest chyba jeszcze bardziej zaskakujące. Oczywiście, pewne podobieństwa charakterologiczne da się odnaleźć, co nie zmienia faktu, że Nait 5 „smakuje” inaczej. <strong>Z jednej strony reprezentuje on dość starodawne, brytyjskie, „wyluzowane” podejście do amplifikacji, z drugiej natomiast nie pasuje do stereotypów, które zaciążyły na wzmacniaczach tej marki przez całe dekady.</strong> Trochę surowy, z wypchniętą średnicą, wąską i wysuniętą do przodu sceną, nie do końca neutralny, ale wyjątkowo rytmiczny i angażujący – taki schemat grania podpowiadają od lat funkcjonujące skojarzenia. Co najmniej połowa z nich nie znajduje potwierdzenia w przypadku „piątki”. Przyznam, że sam się temu dziwię, ale szczerze wątpię, aby był to efekt postarzenia się układu –&nbsp;tym bardziej, że duża część moich wniosków pokrywa się z tym, co przeczytałem w internecie (opinie Davida Price’a z HiFi World, użytkowników z audioreview.com i inne). Tyle tylko, że te opinie sformułowano wiele lat temu, tak więc niekoniecznie muszą one przystawać do obecnych realiów. Okazuje się jednak, że to, co było dobre kiedyś, dobrym pozostaje.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 trafo" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_trafo.jpg" alt="Naim Nait 5 trafo" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Trafo jest mniejsze niż w późniejszych Naitach, ale nic w tym dziwnego, skoro to wzmacniacz znamionowo 30-watowy. Dostawca ten sam, co zawsze – Talema.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Żaden znany mi, współcześnie produkowany wzmacniacz średniej klasy nie gra tak angażująco, ekspresyjnie i naturalnie, jak Naim Nait 5.</strong> Żaden z nich nie może się także z nim równać pod względem definicji i różnicowania basu. Nie wiem, na czym polega ten „fenomen”, ale niskie tony nowoczesnych wzmacniaczy bardzo często bywają albo przesadnie tłumione albo zmiękczone, albo po prostu nijakie. Bas Naita jest inny – konkretny, treściwy, trochę zmiękczony, a przede wszystkim niezbyt mocarny, gdy próbujemy ten wzmacniacz ostro „pogonić”. Tu ujawniają się ograniczenia niewielkiego zasilacza i skromnej mocy wyjściowej. Jednak dopóki gramy niezbyt głośno, dopóty Naim bardzo sprytnie udaje, że jest mocniejszy niż faktycznie. Niski zakres wcale się nie ciągnie i nie spowalnia ataku. Ma interesujące barwy i konsystencję.</p> <p>Jeśli kojarzycie urządzenia tej marki z takim nieco jednostajnym, acz rytmicznym łupaniem, to nie ten adres. Bębny brzmią prawdziwie –&nbsp;jest energia i wybrzmienie – kontrabas ma wyraźne pudło i alikwoty, gitara basowa potrafi elektryzować impulsami (mimo że są złagodzone), a fortepian nie brzmi tak, jakby zabetonowano kilka skrajnych lewych klawiszy. Cały przekaz muzyczny w wykonaniu tego malucha tworzy nad wyraz przyjemną, obiektywnie ocieploną całość. W pierwszej godzinie odsłuchu naszła mnie nawet myśl, że ten dźwięk pod względem realizmu barw w średnim zakresie nie ustępuje Electrocompanietowi ECI-6.</p> <p>Pewne ograniczenia, poza niskim zakresem, oczywiście dało się wychwycić. Wysokich tonów jest nieco mniej niżby wynikało z potrzeby w pełni neutralnego grania. Do pewnego stopnia cierpi na tym detaliczność, a raczej efektowność prezentacji. W krótkim porównaniu A/B na średnio analitycznych głośnikach Nait 5 może wypaść dość blado pod względem analitycznym. Gdy jednak nakarmimy go sygnałem bardzo dobrej jakości i zapewnimy mu żywe, ekspresyjne, pełnopasmowe i witalne kolumny, efekt potrafi mile zaskoczyć. <strong>Wydawałoby się, że dwudziestoletni, trzydziestowatowy wzmacniacz zintegrowany za 2000 zł po prostu nie ma prawa tak dobrze zagrać. Tymczasem gra i pomimo dość oczywistych ograniczeń w sferze mocy, dynamiki i precyzji, tworzy dźwięk, od którego mimowolnie nie chcemy się odrywać…</strong></p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 regulacja" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_regulacja.jpg" alt="Naim Nait 5 regulacja" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Skomplikowana regulacja głośności to źródło największego ryzyka. Jest jednak równa nawet przy najniższych położeniach gałki.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Dużym zaskoczeniem była dla mnie scena dźwiękowa: wcale nie płytka, wcale nie wysunięta do przodu i wcale nie wąska. Kolejny stereotyp bez pokrycia! W rzeczy samej, Nait rysuje całkiem pokaźną scenę o namacalnych, choć nieco rozmytych źródłach dźwięku. Głębia była znacznie lepsza niż sądziłem. To poziom dobrych wzmacniaczy dziś klasyfikowanych na granicy kategorii B i C. Tam właśnie umieściłbym Naita 5 w naszym aktualnym rankingu. A to musi budzić uznanie.</p> <p>W kategoriach bezwzględnych Nait 5 jest łagodnie grającym wzmacniaczem. Zamaszysty, nisko schodzący bas wsparty obszerną, ale nie wypchniętą średnicą górują nad lekko wycofaną górą, której jakość nie pozostawia jednak nic do życzenia, nawet w odniesieniu do wartości tej integry pomnożonej przez trzy. Nie chcę w tym miejscu określać, gdzie dokładnie leży granica cenowa powyżej wśród nowych urządzeń której zaczyna się obiektywnie lepszy dźwięk, jednak nie skłamię, gdy napiszę, że wypada ona gdzieś pomiędzy 5 a 8 tysiącami. Sama przyjemność ze słuchania, w moim odczuciu, jest jednak warta jeszcze więcej. Intymność i nieprzeciętnie dobra mikrodynamika dopełniają obrazu całkiem wyrafinowanego, choć niespecjalnie mocnego wzmacniacza.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Rozbudowa poprzez FlatCapa</h2> <p>Wyniki odsłuchów Naita zmotywowały mnie do wypróbowania potencjalnie najlepszej ścieżki upgrade’u, czyli opcjonalnego zasilacza. Z braku dostępu do starszych wersji FlatCapa, zwróciłem się do polskiego dystrybutora z prośbą o użyczenie aktualnej wersji XS, produkowanej od 2009 r. Cena tej opcji jest obecnie wysoka (5499 zł), jednak biorąc pod uwagę, że podobny konstrukcyjnie, używany Flatcap 2x to wydatek porównywany do samego wzmacniacza (co łącznie daje koszt zbliżony do zakupu Naita XS), taki upgrade może mieć ekonomiczny sens – oczywiście przy założeniu, że poprawa jakości dźwięku okazałaby bardzo wyraźna.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Nait 5 + Flatcap XS" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5FlatcapXS.jpg" alt="Naim Nait 5 + Flatcap XS" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Flatcap zasila przedwzmacniacz i całe sterowanie integry.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nait 5 z dodanym FlatCapem to zupełnie inny wzmacniacz niż Nait 5 solo. Różnica soniczna jest tak duża, że właściwszym byłoby opisanie brzmienia od początku. Oprę się jednak na wrażeniach już opisanych, koncentrując na zmianach i skutkach, jakie one wnoszą.</p> <p>Największa poprawa, czy może raczej metamorfoza, dotyczy drajwu i przestrzenności dźwięku. Scena się otwiera, powiększa, znacznie zyskuje na plastyczności, poprawia się lokalizacja (wcześniej wyraźnie rozmyta) – obraz dźwiękowy zyskuje pełne ogniskowanie. Towarzyszy temu wyraźny przyrost dynamiki, jak gdyby wzmacniacz zyskał dodatkową porcję watów. Oczywiście tak się nie dzieje, ponieważ dodatkowy zasilacz zasila jedynie przedwzmacniacz. To jednak pokazuje, jak istotne jest rozdzielenie zasilania obu sekcji. Różnica w jakości dźwięku jest tak duża, że daleko wykracza poza to, co można uzyskać kablami czy akcesoriami. Nie sądzę też, by mogła ją spowodować wymiana dobrej klasy odtwarzacza CD (klasy wspomnianego Arcama) na dowolnie drogie źródło, co pokazało podłączenie dCS-a Bartoka. Na tak skrajnie nierealistyczny eksperyment duet Nait/FlatCap zareagował wyraźnie odczuwalnym, dalszym przyrostem przestrzenności i detaliczności, jednak w stosunku do upgrade’u samego zasilania nie był to równie jednoznaczny i spektakularny efekt. Kilka miesięcy po zakupie Naita 5 do systemu dodałem odtwarzacz CD5x. To połączenie okazało się jeszcze lepsze niż z Arcamem, a efekt, który wnosi FlatCap XS jest jeszcze większy niż w przypadku samego wzmacniacza. O tym będzie w następnym artykule…</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Naim Flatcap XS gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Flatcap-XS_gniazda.jpg" alt="Naim Flatcap XS gniazda" /></p> <p>Nait 5 z FlatCapem zagrał większym i bardziej prężnym dźwiękiem, ale nie utracił wrodzonej łagodności, swoistego ciepła, więcej niż odrobiny zaokrąglenia. Znakomicie oddawał brzmienie skrzypiec, nie sprawiał wrażenia wzmacniacza „zamulonego”, a jednak gładkość i pełnia tego brzmienia robiły na mnie wrażenie –&nbsp;zarówno w połączeniu ze stuningowanymi Revelami Concerta F35, jak i Klipshami Ref7 III, które z jednej strony ułatwiały mu zadanie (duża efektywność), z drugiej jednak utrudniały (głośne granie w zaadaptowanym pomieszczeniu odsłuchowym motywowało mnie do eksplorowania granic możliwości tej konstrukcji). Jest coś jeszcze: <strong>nieoczekiwana od sprzętu w tej cenie namacalność brzmienia, którą tak trudno wykrzesać z dziś produkowanej elektroniki średniej klasy.</strong></p> <p>Po wysłuchaniu Naita w połączeniu z <a href="https://www.avtest.pl/uzywane/item/1247-arcam-fmj-cd37"><strong>Arcamem FMJ CD37</strong></a> nabrałem poważnych wątpliwości, czy świat hi-fi oby na pewno świat hi-fi obrał dobry kierunek rozwoju. Te dwa urządzenia, spięte niedrogim interkonektem (Chord Shawline) grają tak muzykalnie, witalnie, rytmicznie, a zarazem łagodnie i przestrzennie, że w dzisiejszych realiach, decydując się na wzmacniacz ze streamerem, trzeba by wydać minimum trzy razy więcej, a i tak raczej nie uzyskamy tej magii. Kłaniam się w pas twórcom tego, jakże przyjemnego i dopracowanego wzmacniacza. Aha, jest jeszcze coś: kable. Po latach wyciągnąłem z szuflady stare AQ Bedrocki i podłączyłem zamiast Telllurium Q Blue II. Poprawa basu i zwartości dźwięku była niebagatelna. Naimowskie kable NAC-A5 wydają się najbardziej oczywistym wyborem.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/naim-nait5{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p>Nait 5 jest niezwykle ciekawą propozycją na rynku używek. Sam fakt, że jego podaż jest wielokrotnie mniejsza niż późniejszych wersji 5i i 5i-II mówi co nieco na temat wartości tego urządzenia. Nie do przecenienia – szczególnie na tym pułapie cenowym – jest możliwość upgrade’u poprzez dodanie FlatCapa i końcówki mocy (np. NAP150/NAP150x). Ta pierwsza opcja poprawia brzmienie w stopniu wręcz spektakularnym, pokazując, że 20-letni wzmacniacz za około 4 tys. zł potrafi z powodzeniem rywalizować ze współczesnymi konstrukcjami w cenach 2-3-krotnie wyższych. Nie mam także wątpliwości, że Nait 5 z Flatcapem 2(x/XS) może się okazać sonicznie bardziej satysfakcjonującym rozwiązaniem niż Nait XS, przynajmniej z punktu widzenia posiadaczy czułych głośników. Brak wejść RCA jest niewątpliwym utrudnieniem, ale też pokazuje, według jak ambitnych założeń został zbudowany ten nieszablonowy youngtimer. Poza tym, jest to wzmacniacz, który nie przysporzy kłopotów w serwisie. Późniejsze modele bazowały na montażu powierzchniowym, co ma dość daleko idące konsekwencje w przypadku wylania elektrolitów lub innej, poważnej awarii. Z pewnością warto zwrócić uwagę na działanie regulacji głośności. W opisywanym egzemplarzu sprawdza się ona lepiej niż później stosowane, niezbyt równe w dolnym położeniu Alpsy. Cóż więcej mogę dodać? Przede wszystkim to, że duet z CD5x lub CD5XS jest fantastyczny. Obecnie, Nait gra także z Chordem Qutest i transportem plikowym iFi Audio ZEN Stream — obydwa te urządzenia są zasilane z Toppinga P50. To połączenie również jest świetne.</p> <p><strong><img style="margin-left: 20px; margin-top: 15px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/naim-nait5/Naim-Nait-5_zzz.gif" alt="Naim Nait 5 dane techniczne" width="360" height="560" />+ Plusy</strong></p> <ul> <li>naturalny, energetyczny i witalny dźwięk o znakomitej rytmice;</li> <li>możliwość rozbudowy o dodatkowy zasilacz i firmowy phonostage, czego nie oferowali następcy (ani obecnie oferowany model 5si);</li> <li>solidne wykonanie;</li> <li>niekłopotliwy w serwisowaniu.</li> </ul> <p><strong>– Minusy</strong></p> <ul> <li>niewielka moc (2 x 30 W) zmusza na rozsądnego doboru kolumn;</li> <li>brak wejść RCA;</li> <li>brak zabezpieczeń wyjść głośnikowych (pukanie w głośnikach przy włączaniu i wyłączaniu).</li> </ul> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2021 i był aktualizowany -</strong> <strong><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2021" target="_blank" rel="noopener">KUP WYDANIE PDF</a></strong></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
Arcam DiVA CD73T 2022-01-28T08:30:49+00:00 2022-01-28T08:30:49+00:00 https://www.avtest.pl/uzywane/item/1263-arcam-diva-cd73t Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/083a3cd1f6267cd054f0bab31261d7ae_S.jpg" alt="Arcam DiVA CD73T" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Ponad 16 lat temu Arcam wprowadził do oferty ten oto, niepozorny dyskofon CD. Sprzedano go w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, więc kupić go nietrudno. CD73T może i nie imponuje mechaniką, ale ma dwa inne, bardzo poważne atuty.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> 600-1000 zł<br /><strong>Debiut rynkowy:</strong> druga połowa 2003 r.<br /><strong>Dostępność lasera:</strong> dobra (cena ok. 50 zł)<br /><strong>Ciekawe informacje:</strong> <a href="http://www.lampizator.eu" target="_blank" rel="noopener">www.lampizator.eu</a> lub <a href="https://www.hifiengine.com" target="_blank" rel="noopener">www.hifiengine.com</a></p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2020 - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2020">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz CD Arcam DiVA CD73T</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-aaa.jpg" alt="Arcam CD73T" /></p> <p><br />Swój pierwszy dyskofon CD Arcam wprowadził stosunkowo późno, bo w 1986 roku, jednak zaledwie dwa lata później zaprezentował pierwszy na świecie przetwornik cyfrowo-analogowy (Black Box). Renomę producentowi z Cambridge jako wytwórcy odtwarzaczy kompaktowych przyniosła jednak dopiero końcówka lat 90., kiedy to pojawiły się modele z serii Alpha – 7 SE, 8 SE, a przede wszystkim „9” wprowadzony na rynek w 1998 roku. Inżynierowie Arcama nawiązali w tamtym czasie ścisłą współpracę ze swoim „sąsiadem” – firmą Data Conversion Systems (dCS), dzięki czemu powstała ekonomiczna implementacja słynnego Ring DAC-a. Alpha 9 kosztowała drobny ułamek tego, co dCS Elgar, a mimo to wykorzystywała tę samą technikę konwersji c/a. Już&nbsp;sam ten fakt wywołał niemałą sensację. Odtwarzacz zdobył wiele nagród i przez wiele kolejnych lat stanowił łakomy kąsek na rynku wtórnym. Serię Alpha zastąpiła DiVA (2001), a w niej pojawił się następca Alphy 9 –&nbsp;CD92 (również z Ring DAC-iem) oraz dwa tańsze modele: CD62T i CD72T. Żaden z nich nie powtórzył sukcesu Alphy 9, czy choćby Alphy 8 SE. Ciekawe zmiany przyniósł lifting tej serii przeprowadzony już w 2003 roku, kiedy to Arcam opracował nową platformę. Z zewnątrz nic nie wskazywało na znaczące zmiany konstrukcyjne, jednak w środku pojawiła się nowa płyta główna, zupełnie inne zasilanie i nowa kość przetwornika –&nbsp;24-bitowy Wolfson WM8740 wybrany przez inżynierów Arcama ze względu na bardzo niski poziom szumów. Nowa płyta główna umożliwiała łatwe tworzenie droższych modeli odtwarzaczy, takich jak CD82 i CD93. Ten ostatni dość szybko zastąpiono modelem CD192 (obydwa wykorzystywały upsampler Analog Devices i nie miały już problematycznego, jak się później okazało, Ring DAC-a). CD82(T) bazował na dwóch DAC-ach Wolfsona, natomiast bazę dla wszystkich modeli stanowił CD73T, który odznaczał się najkorzystniejszą relacją jakości do ceny. Cenowo plasował się pomiędzy starszymi CD72 i CD62 i zastąpił je oba. Odniósł niemały sukces – mimo że był to czas, w którym z odtwarzaczami CD skutecznie zaczynały konkurować playery wieloformatowe (DVD/DVD-Audio/SACD). 73-ka doczekała się wielu znakomitych recenzji. My sami, testując ją w 2003 roku, nie szczędziliśmy pochwał, czego najlepszym potwierdzeniem było zakwalifikowanie tego modelu do kategorii B na naszej liście rankingowej. Kosztował wówczas 2650 zł i cena ta utrzymała się na zbliżonym poziomie przez prawie cały okres produkcji.</p> <h2>Sytuacja rynkowa</h2> <p>CD73T ma niezłą podaż, a więc i relatywnie niskie ceny. W naszym kraju zdarzają się oferty już za 600 zł (na ebayu ceny startują od poziomu ok. 100 funtów, ale dotyczą egzemplarzy bez pilota), co jest kwotą porównywalną do dużo starszych modeli Alpha 8, Alpha 7 i CD72 (który jest obiektywnie sporo słabszym odtwarzaczem). Podaż droższego modelu CD82 jest znacznie słabsza (choć zdarzają się oferty za około 800 zł, ale wyłącznie zagranicą), z kolei na CD93 lub CD192 trzeba wysupłać już około 2000 zł. <strong>W cenach niższych niż CD73T znajdziemy natomiast sporo starszych i gorszych brzmieniowo odtwarzaczy japońskich. CD73T wydaje się urządzeniem niedocenianym. Dziwne, skoro przetrwał w ofercie Arcama aż 5 lat</strong> (do 2008 r.). Jego miejsce zajął podobny konstrukcyjnie model FMJ CD17 wyposażony w nowszy DAC Wolfsona. Ale i on jest sporo droższy – ceny oscylują wokół 300-350 euro, co w kontekście niedużych różnic konstrukcyjnych nie ma realnego uzasadnienia.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-gniazda.jpg" alt="Arcam CD73T gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Podwójne wyjścia RCA polubią audiofile często eksperymentujący z interkonektami.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Opisywany egzemplarz znalazłem w Łodzi. Został zakupiony w lubelskim salonie Meloman w styczniu 2004 r. Sprzedawca, będący dopiero drugim właścicielem posiadał oryginalny karton (rzadkość) i instrukcję, a nawet paragon zakupu. Przyznał, że jakiś czas temu wymienił laser (na oryginalny). Stan urządzenia okazał się naprawdę dobry – przy cenie 800 zł nie było się specjalnie nad czym zastanawiać.<br /><br /></p> <h2>Budowa i serwis</h2> <p>Mimo dość podeszłego wieku, CD73T wcale nie wygląda archaicznie. Dość ascetyczna, dyskretnie pochylona do tyłu czołówka, zielonkawy i czytelny wyświetlacz z „kalendarzykiem”, subtelne okrągłe przyciski obsługi napędu wciąż prezentują się gustownie. Powiedziałbym, że ta stylistyka doskonale zniosła próbę czasu. W porównaniu z odtwarzaczami z wcześniejszych serii Alpha, DiVA reprezentuje prawdziwy przeskok. Jedynym zgrzytem wydaje się nadajnik zdalnego sterowania o oznaczeniu CR224. Jest czarny plastikowy i wygląda, jakby pochodził od sprzętu dużo niższej klasy. Droższe modele CD82T i CD92/CD93T otrzymały ładniejsze, szare nadajniki. No cóż, rok 2003 był już czasem oszczędności, chociaż –&nbsp;jak zaraz się przekonamy –&nbsp;nie objęły one tego, co najważniejsze, czyli układu elektronicznego. Ten – różniąc się zasadniczo w stosunku do CD72(T) – zasługuje wyłącznie na pochwały.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-wnetrze1.jpg" alt="Arcam CD73T wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dziś niedrogich odtwarzaczy już się tak nie robi. Tych droższych – też wcale niekoniecznie. Szkoda.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze prezentuje się dość współcześnie – mimo że nie uświadczymy tu montażu powierzchniowego, co zważywszy na wiek urządzenia jest wyłącznie zaletą. Wszystkie układy i obwody zasilania umieszczono na wspólnym, bardzo solidnie wykonanym, dwustronnym laminacie PCB w celu skrócenia ścieżki sygnałowej. Montaż jest w całości przewlekany, co w połączeniu z doskonałym dostępem do wszystkich układów i ich wzorowo wykonanymi opisami na płytce zapewnia łatwość serwisowania. Tym bardziej, że instrukcję (serwisową) można bez problemu znaleźć w Internecie. Kilka układów – w tym przetwornik c/a – zamontowano od spodu płytki, jednak czytelne oznaczenia na wierzchu pozwalają je łatwo zlokalizować.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T output" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-output.jpg" alt="Arcam CD73T output" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tor wyjściowy w zbliżeniu. Serwisowanie tego odtwarzacza to nie problem.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Na szczególną uwagę zasługuje zasilanie tego, w końcu niezbyt drogiego (nawet jak na tamte czasy), odtwarzacza.</strong> Kilkudziesięciowatowy toroid z kilkoma uzwojeniami wtórnymi współpracuje z mostkami i diodami prostowniczymi (zależnie od sekcji), 7 scalonymi stabilizatorami napięciowymi (głównie LM317/LM337)&nbsp;oraz bardzo dobrymi jakościowo kondensatorami (m.in. Nichicon Fine Gold, czerwone Elny Cerafine). Krytyczne elementy toru audio, takie jak zegar taktujący 16,9344 MHz (wytłumiony kawałkiem miękkiej substancji), kość DAC-a i wyjście S/PDIF oraz sekcja analogowa mają niezależne linie zasilające (±12 VDC i dwie +5 VDC). Analogowa część zasilania jest załączana przekaźnikiem (Nais). Na wejściu prądowym zastosowano 5-elementowy filtr przeciwzakłóceniowy LC. Opcjonalne moduły upgrade’ów do modeli CD82 i CD93 łączyło się z wielostykowymi złączami w środkowej części płytki. To wszystko przykład nowoczesnego, jak na tamte lata, projektowania źródeł CD.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T zasilanie analogu" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-zasilanie-analogu.jpg" alt="Arcam CD73T zasilanie analogu" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em><em>Rozdzielone tory układu zasilania dla „analogu" i „cyfry" plus spore trafo toroidalne.</em></em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Do odczytu płyt posłużył dobry, mimo że w większości plastikowy <strong>napęd Sony KSS-213C</strong>. Na przestrzeni lat zebrał on dobre opinie i wciąż można dostać do niego oryginalny laser. Koszt tego elementu wynosi około 50 zł. Więcej zapłacimy za samą wymianę i kalibrację. Po kilkunastu latach zużywają się koła zębate mechaniki szuflady, ale i je daje się wymienić. Pracę napędu, a w szczególności samej szuflady, określiłbym jako umiarkowanie kulturalną. Otwiera się ona i zamyka z dość głośnym hurgotem, co trochę nie przystoi urządzeniu audiofilskiemu. Mój o 9 lat starszy Denon DCD-1015 (z napędem Sony KSS-240A) hałasuje zdecydowanie mniej. Szybkość pracy czytnika określiłbym jako przeciętną, choć może to wina egzemplarza. Wczytywanie zawartości dysku (ToC) trwa 2-3 sekundy, przeskok o kilka ścieżek też nie jest natychmiastowy. <strong>Zaletą tego modelu (jak i innych modeli Arcama z podobnego okresu) jest natomiast funkcja CD-Text.</strong> Trzeba przyznać, że to całkiem użyteczna opcja. Wyświetlanie nazwy albumu i utworów przywodzi na myśl obsługę współczesnych streamerów. Jak na ironię, znakomita większość współczesnych odtwarzaczy kompaktowych nie wspiera tej funkcjonalności. Szkoda!</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Dla dociekliwych</h2> <p>Kontrolę nad mechaniką Sony sprawują trzy układy scalone (niewidoczne od góry). Wśród nich szczególnie ważny jest procesor DSP CXD3017Q (Sony) wyposażony w bezpośredni interfejs łączący go z sekcją przetwornika c/a.</p> <p>Wolfson WM8740 zastąpił stosowany w pierwszej serii DiVA układ PCM1716 (również 24-bitowy). Dzięki swoim niezaprzeczalnym walorom sonicznym, kość Wolfsona znalazła zastosowanie w bardzo wielu odtwarzaczach i DAC-ach konstruowanych na przestrzeni pierwszej i cześciowo także drugiej dekady tego stulecia. Ten matematycznie 24-bitowy układ wykorzystuje 64-poziomową modulację sigma-delta i 128-krotne nadpróbkowanie, ma dwie charakterystyki filtrów cyfrowych (Arcam nie skorzystał jednak z tej opcji) i może pracować z pominiętym wewnętrznym filtrem cyfrowym, jak również z nieaktywnym filtrem analogowym. Odstęp od szumu w trybie dwukanałowym wynosi nawet dziś budzące respekt 117 dB (możliwy jest też tryb pracy różnicowej, który Arcam wykorzystał w droższych modelach CD82T i CD93T – ten ostatni miał po dwa układy WM8740 na kanał!).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T naped" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-naped.jpg" alt="Arcam CD73T naped" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Transport Sony KSS-213C to nic szczególnego, ale jest tani i całkiem dobry.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zastosowano dobrej klasy tor analogowy na bazie dwóch wzmacniaczy operacyjnych NJM2114D (JRC), pojedynczego układu TL072CP w roli serwa stałoprądowego i licznej grupy niskostratnych zielonych kondensatorów polipropylenowych Wima FKP-2 (w późniejszych latach produkcji zastąpionych czerwonymi FKP-1) tworzących filtr dolnoprzepustowy Bessela 4. rzędu. Towarzyszą im poliwęglanowe Wimy FKC-3 (żółte). Na wyjściach pracują ponadto po dwa tranzystory bipolarne Hitachi 2SD655 (fot. powyżej). Sygnał wyjściowy jest podawany dość długim przewodem do podwójnych, nieregulowanych wyjść RCA, które można wykorzystać do wygodnego testowania interkonektów.</p> <p>CD-73T ma dwa wyjścia cyfrowe – optyczne i 75-omowe koncentryczne. To drugie –&nbsp;jak przystało na przyzwoity transport –&nbsp;jest izolowane transformatorem.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Impulsem, który skłonił mnie do zakupu tego „youngtimera” był nasz własny system klasyfikacji i recenzja (mojego zresztą autorstwa) opublikowana w Audio-Video 10/2003. Arcam dostał się wówczas do kategorii B, zostawiając za sobą: Marantza CD-17 i CD-17 KI, CD-14 (!), Linna Genki i kilka innych odtwarzaczy, z których każdy był średnio dwa albo dwa i pół raza droższy (relacja ta utrzymuje się także dziś, na rynku wtórnym). CD73T był przez długi czas najtańszym tak wysoko sklasyfikowanym przez nas odtwarzaczem. Poza tym, jeśli prześledzimy opinie w Internecie na jego temat, łatwo dojdziemy do wniosku, że to naprawdę udany cedek.</p> <p>Byłem ciekaw, jak wypadają nasze ówczesne oceny na tle obecnych realiów i aktualnego systemu klasyfikacji. Czy niegdysiejsza kategoria B to dzisiejsze C, a może jednak D? Jak gra odtwarzacz, którego obecna wartość rynkowa jest mniejsza niż najtańszych budżetowych odtwarzaczy CD?</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T tor audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-tor-audio3.jpg" alt="Arcam CD73T tor audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W pozycji U401 mieści się przetwornik Wolsfon WM8740. Op-ampy wyjściowe to nic szczególnego, ale można je wymienić. Bardzo dobre kondensatory Wimy (zielone FKP-2 i żółte FKP-3). Zegar wytłumiono kawałkiem gumy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Arcama „przesłuchałem" w kilku konfiguracjach sprzętowych, w dwóch zupełnie różnych systemach (pomieszczeniach) – informacja na końcu artykułu. Za najbardziej imponującą i dającą do myślenia konfigurację uznałem połączenie ze wzmacniaczem Haiku Bright (mk5), który niedawno uhonorowaliśmy Nagrodą Roku 2019 i znakomitymi kolumnami Elac Vela FS407, które recenzowałem miesiąc temu. W tym połączeniu, jak również z Revelami Concerta F35, Arcam dowiódł swojej wartości i klasy. Nie brzmi on jednak tak znakomicie, jak opisywany miesiąc temu, o 15 lat starszy Sony CDP-557ESD. Regres w dziedzinie „umasowienia” dźwięku, jego energii, dynamiki, zróżnicowania i plastyczności był wyraźnie słyszalny. Trudno się jednak temu dziwić, biorąc pod uwagę ogromną dysproporcję cenową pomiędzy obydwoma odtwarzaczami (Sony kosztowało 3500 euro w 1988 roku, a Arcam – 650 euro w 2003 r.). Mając na uwadze powyższe, oczekiwałem dużo gorszego rezultatu: brzmienia wyraźnie zmatowiałego, bardziej płaskiego i zwyczajnie nieciekawego. Żadne z tych przypuszczeń jednak się nie potwierdziło, co samo w sobie należy już uznać za sporą niespodziankę.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T zasilacz cyfra" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-zasilacz-cyfra.jpg" alt="Arcam CD73T zasilacz cyfra" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em><em>Tak porządnego zasilacza nie widuje się dziś wśród odtwarzaczy za kilka tysięcy złotych – a one są dziś odpowiednikiem cenowym CD73T.</em></em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Słuchanie Arcama nie wywoływało u mnie absolutnie żadnego dyskomfortu – i to niezależnie od tego, w którym systemie pracował. Ostrość, brak wypełnienia, płaska stereofonia? Nic z tych rzeczy. Dźwięk za każdym razem odbierałem jako całkiem plastyczny i kolorowy. <strong>Zdumiał mnie brak ewidentnie słabych cech, czegoś, co wyraźnie odstawałoby od reszty aspektów brzmienia i współczesnych oczekiwań.</strong> Wychodzi na to, że bardzo dobry dźwięk pozostaje dobrym dźwiękiem – czy to w roku 2003 czy w 2020. W dobie postępu technicznego dokonującego się w dziedzinie źródeł cyfrowych nie jest to wcale takie oczywiste. Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować samego siebie: „Doszukiwanie się wad tego odtwarzacza jest chyba stratą czasu. Nie potrafię wskazać choćby jednej słabości CD73T, której nie usprawiedliwiłaby jego cena […] Audiofile, którzy poczują niedosyt w dziedzinie, moim zdaniem bardzo dobrej, dynamiki, z pewnością nie będą jednak narzekać na stereofonię, która jest po prostu znakomita […] Swoboda, z jaką są kreślone obrazy przestrzenne i precyzja ogniskowania instrumentów przywołują skojarzenia z odtwarzaczami za 5-6 tysięcy złotych. <strong>Największe wrażenie zrobiła na mnie wielowarstwowość sceny muzycznej</strong>, która naprawdę w niewielkim stopniu odbiegała od tego, co oferuje Audionet ART V2”. Czytając te słowa nie czuję, aby straciły one cokolwiek ze swej aktualności. Sądzę też, że owe 5-6 tysięcy złotych można z powodzeniem przełożyć na obecne realia rynkowe, co oznacza, że mówimy o stosunku cen 1:7. Tak dużej deprecjacji nie ma żaden współcześnie produkowany odtwarzacz.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T wyjscia cyfrowe" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-wyjscia-cyfrowe.jpg" alt="Arcam CD73T wyjscia cyfrowe" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wyjścia cyfrowe, szczególnie to koncentryczne, są użyteczne. CD73T to niezły transport.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Brzmieniu CD73T nie brakuje niczego konkretnego. Zaskoczyło mnie ono barwnością, żywością, wciąż dobrą dynamiką i wspomnianą przestrzennością. Scena jest szeroka, dobre uwarstwiona, z wyraźną głębią.</strong> Nadspodziewanie dobrze brzmią soprany –&nbsp;wolne od szorstkości i cyfrowych artefaktów. Mają dobrą krawędź, ale i właściwe wypełnienie, a nawet pewną dozę słodkości. Bas zaskakuje płynnością i precyzją. Nie brak mu także potęgi i wypełnienia. W połączeniu z integrą Haiku, Arcam stworzył duet o jakości dźwięku, która w dzisiejszych realiach w pełni zasługuje na sklasyfikowanie w kategorii B. Oczywistym jest, że jakość takiego systemu „ciągnie" do góry sam wzmacniacz, jednak <strong>ogromnym zaskoczeniem jest to, że tak dobry efekt można uzyskać ze źródła wartego dziś ledwie 800 zł.</strong> Solidna kategoria C to dziś właściwa klasyfikacja tego odtwarzacza. Nieźle, prawda?</p> <p>Sprawdziłem również, w ramach krótkiego porównania, wyjście cyfrowe. Jako transport Arcam nie jest w żadnej mierze rywalem dla mojego Sony 557 ESD. Jakościowo znacznie bliżej mu do Denona DCD-1015, jednak na tle niedrogich odtwarzaczy, a nawet współczesnych transportów, wypada bardzo dobrze. Niemniej, zdecydowanie bardziej przekonuje jako kompletny odtwarzacz srebrnych krążków.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/arcam-cd73t{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p>Czy kilkunastoletni odtwarzacz CD może być dobrym źródłem dźwięku w systemie hi-fi średniej klasy? Przykład Arcama CD73T pokazuje, że jak najbardziej jest to możliwe. Nie jest to jeszcze sprzęt vintage, ale to akurat działa na korzyść tego modelu, bo z jednej strony ceny są bardzo rozsądne, z drugiej cieszy dostępność i niskie ceny laserów. Z kolei jakość dźwięku w relacji do ceny jest po prostu fantastyczna! CD73T w moim odczuciu doskonale trafi w oczekiwania tych audiofilów, którzy po latach fascynacji plikami i streamingiem odczuwają chęć powrotu do dawnych nawyków i słuchania srebrnych krążków, lecz nie czują potrzeby wydawania na ten cel dobrych kilku, a tym bardziej kilkunastu tysięcy złotych. Konkurencja Arcama jest albo starsza, albo droższa, a wcale niekoniecznie lepsza. 16 lat temu uznałem ten cedek za „złoty środek” wśród urządzeń nowych. Dziś to samo określenie pasuje do niego jak ulał – tyle że z innego powodu.</p> <p><em><strong><img style="margin-left: 25px; margin-top: 25px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-zzz.gif" alt="Arcam CD73T ocena" width="360" height="579" />Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2020 -</strong> <strong><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2020" target="_blank" rel="noopener">KUP WYDANIE PDF</a></strong></em></p> <p><strong>Systemy odsłuchowe: </strong></p> <ul> <li><strong>System I</strong> (pomieszczenie odsłuchowe 30m2 o zaadaptowanej akustyce, krótkim czasie pogłosu)</li> <li><strong>Wzmacniacz:</strong> Conrad-Johnson ET2 / Audionet AMP1 V2, Lavardin ISx Reference, Primare I35, Haiku Audio Bright Mk5</li> <li><strong>Kolumny:</strong> Klipsch RF7 III (zmodyfikowane)</li> <li><strong>Kable:</strong> WireWorld Gold Eclipse (RCA), Albedo Metamorphosis (pre-power), KBL Sound Red Eye Ultimate (głośnikowy)</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, PowerBASE, kable KBL Sound Master Mirror Reference, Solaris, Zodiac</li> </ul> <ul> <li><strong>System 2</strong> (salon połączony z kuchnią – 32 m2)</li> <li><strong>Wzmacniacze:</strong> Primare I35, Haiku Audio Bright Mk5</li> <li><strong>Kolumny:</strong> Elac Vela FS407</li> <li><strong>Kable:</strong> WireWorld Gold Eclipse (RCA), Albedo Blue (głośnikowy)</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> listwa Enerr, kable Furutech 614Ag, PS Audio AC-10</li> </ul></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/083a3cd1f6267cd054f0bab31261d7ae_S.jpg" alt="Arcam DiVA CD73T" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Ponad 16 lat temu Arcam wprowadził do oferty ten oto, niepozorny dyskofon CD. Sprzedano go w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, więc kupić go nietrudno. CD73T może i nie imponuje mechaniką, ale ma dwa inne, bardzo poważne atuty.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> 600-1000 zł<br /><strong>Debiut rynkowy:</strong> druga połowa 2003 r.<br /><strong>Dostępność lasera:</strong> dobra (cena ok. 50 zł)<br /><strong>Ciekawe informacje:</strong> <a href="http://www.lampizator.eu" target="_blank" rel="noopener">www.lampizator.eu</a> lub <a href="https://www.hifiengine.com" target="_blank" rel="noopener">www.hifiengine.com</a></p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2020 - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2020">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Odtwarzacz CD Arcam DiVA CD73T</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-aaa.jpg" alt="Arcam CD73T" /></p> <p><br />Swój pierwszy dyskofon CD Arcam wprowadził stosunkowo późno, bo w 1986 roku, jednak zaledwie dwa lata później zaprezentował pierwszy na świecie przetwornik cyfrowo-analogowy (Black Box). Renomę producentowi z Cambridge jako wytwórcy odtwarzaczy kompaktowych przyniosła jednak dopiero końcówka lat 90., kiedy to pojawiły się modele z serii Alpha – 7 SE, 8 SE, a przede wszystkim „9” wprowadzony na rynek w 1998 roku. Inżynierowie Arcama nawiązali w tamtym czasie ścisłą współpracę ze swoim „sąsiadem” – firmą Data Conversion Systems (dCS), dzięki czemu powstała ekonomiczna implementacja słynnego Ring DAC-a. Alpha 9 kosztowała drobny ułamek tego, co dCS Elgar, a mimo to wykorzystywała tę samą technikę konwersji c/a. Już&nbsp;sam ten fakt wywołał niemałą sensację. Odtwarzacz zdobył wiele nagród i przez wiele kolejnych lat stanowił łakomy kąsek na rynku wtórnym. Serię Alpha zastąpiła DiVA (2001), a w niej pojawił się następca Alphy 9 –&nbsp;CD92 (również z Ring DAC-iem) oraz dwa tańsze modele: CD62T i CD72T. Żaden z nich nie powtórzył sukcesu Alphy 9, czy choćby Alphy 8 SE. Ciekawe zmiany przyniósł lifting tej serii przeprowadzony już w 2003 roku, kiedy to Arcam opracował nową platformę. Z zewnątrz nic nie wskazywało na znaczące zmiany konstrukcyjne, jednak w środku pojawiła się nowa płyta główna, zupełnie inne zasilanie i nowa kość przetwornika –&nbsp;24-bitowy Wolfson WM8740 wybrany przez inżynierów Arcama ze względu na bardzo niski poziom szumów. Nowa płyta główna umożliwiała łatwe tworzenie droższych modeli odtwarzaczy, takich jak CD82 i CD93. Ten ostatni dość szybko zastąpiono modelem CD192 (obydwa wykorzystywały upsampler Analog Devices i nie miały już problematycznego, jak się później okazało, Ring DAC-a). CD82(T) bazował na dwóch DAC-ach Wolfsona, natomiast bazę dla wszystkich modeli stanowił CD73T, który odznaczał się najkorzystniejszą relacją jakości do ceny. Cenowo plasował się pomiędzy starszymi CD72 i CD62 i zastąpił je oba. Odniósł niemały sukces – mimo że był to czas, w którym z odtwarzaczami CD skutecznie zaczynały konkurować playery wieloformatowe (DVD/DVD-Audio/SACD). 73-ka doczekała się wielu znakomitych recenzji. My sami, testując ją w 2003 roku, nie szczędziliśmy pochwał, czego najlepszym potwierdzeniem było zakwalifikowanie tego modelu do kategorii B na naszej liście rankingowej. Kosztował wówczas 2650 zł i cena ta utrzymała się na zbliżonym poziomie przez prawie cały okres produkcji.</p> <h2>Sytuacja rynkowa</h2> <p>CD73T ma niezłą podaż, a więc i relatywnie niskie ceny. W naszym kraju zdarzają się oferty już za 600 zł (na ebayu ceny startują od poziomu ok. 100 funtów, ale dotyczą egzemplarzy bez pilota), co jest kwotą porównywalną do dużo starszych modeli Alpha 8, Alpha 7 i CD72 (który jest obiektywnie sporo słabszym odtwarzaczem). Podaż droższego modelu CD82 jest znacznie słabsza (choć zdarzają się oferty za około 800 zł, ale wyłącznie zagranicą), z kolei na CD93 lub CD192 trzeba wysupłać już około 2000 zł. <strong>W cenach niższych niż CD73T znajdziemy natomiast sporo starszych i gorszych brzmieniowo odtwarzaczy japońskich. CD73T wydaje się urządzeniem niedocenianym. Dziwne, skoro przetrwał w ofercie Arcama aż 5 lat</strong> (do 2008 r.). Jego miejsce zajął podobny konstrukcyjnie model FMJ CD17 wyposażony w nowszy DAC Wolfsona. Ale i on jest sporo droższy – ceny oscylują wokół 300-350 euro, co w kontekście niedużych różnic konstrukcyjnych nie ma realnego uzasadnienia.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-gniazda.jpg" alt="Arcam CD73T gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Podwójne wyjścia RCA polubią audiofile często eksperymentujący z interkonektami.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Opisywany egzemplarz znalazłem w Łodzi. Został zakupiony w lubelskim salonie Meloman w styczniu 2004 r. Sprzedawca, będący dopiero drugim właścicielem posiadał oryginalny karton (rzadkość) i instrukcję, a nawet paragon zakupu. Przyznał, że jakiś czas temu wymienił laser (na oryginalny). Stan urządzenia okazał się naprawdę dobry – przy cenie 800 zł nie było się specjalnie nad czym zastanawiać.<br /><br /></p> <h2>Budowa i serwis</h2> <p>Mimo dość podeszłego wieku, CD73T wcale nie wygląda archaicznie. Dość ascetyczna, dyskretnie pochylona do tyłu czołówka, zielonkawy i czytelny wyświetlacz z „kalendarzykiem”, subtelne okrągłe przyciski obsługi napędu wciąż prezentują się gustownie. Powiedziałbym, że ta stylistyka doskonale zniosła próbę czasu. W porównaniu z odtwarzaczami z wcześniejszych serii Alpha, DiVA reprezentuje prawdziwy przeskok. Jedynym zgrzytem wydaje się nadajnik zdalnego sterowania o oznaczeniu CR224. Jest czarny plastikowy i wygląda, jakby pochodził od sprzętu dużo niższej klasy. Droższe modele CD82T i CD92/CD93T otrzymały ładniejsze, szare nadajniki. No cóż, rok 2003 był już czasem oszczędności, chociaż –&nbsp;jak zaraz się przekonamy –&nbsp;nie objęły one tego, co najważniejsze, czyli układu elektronicznego. Ten – różniąc się zasadniczo w stosunku do CD72(T) – zasługuje wyłącznie na pochwały.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-wnetrze1.jpg" alt="Arcam CD73T wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dziś niedrogich odtwarzaczy już się tak nie robi. Tych droższych – też wcale niekoniecznie. Szkoda.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze prezentuje się dość współcześnie – mimo że nie uświadczymy tu montażu powierzchniowego, co zważywszy na wiek urządzenia jest wyłącznie zaletą. Wszystkie układy i obwody zasilania umieszczono na wspólnym, bardzo solidnie wykonanym, dwustronnym laminacie PCB w celu skrócenia ścieżki sygnałowej. Montaż jest w całości przewlekany, co w połączeniu z doskonałym dostępem do wszystkich układów i ich wzorowo wykonanymi opisami na płytce zapewnia łatwość serwisowania. Tym bardziej, że instrukcję (serwisową) można bez problemu znaleźć w Internecie. Kilka układów – w tym przetwornik c/a – zamontowano od spodu płytki, jednak czytelne oznaczenia na wierzchu pozwalają je łatwo zlokalizować.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T output" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-output.jpg" alt="Arcam CD73T output" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tor wyjściowy w zbliżeniu. Serwisowanie tego odtwarzacza to nie problem.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Na szczególną uwagę zasługuje zasilanie tego, w końcu niezbyt drogiego (nawet jak na tamte czasy), odtwarzacza.</strong> Kilkudziesięciowatowy toroid z kilkoma uzwojeniami wtórnymi współpracuje z mostkami i diodami prostowniczymi (zależnie od sekcji), 7 scalonymi stabilizatorami napięciowymi (głównie LM317/LM337)&nbsp;oraz bardzo dobrymi jakościowo kondensatorami (m.in. Nichicon Fine Gold, czerwone Elny Cerafine). Krytyczne elementy toru audio, takie jak zegar taktujący 16,9344 MHz (wytłumiony kawałkiem miękkiej substancji), kość DAC-a i wyjście S/PDIF oraz sekcja analogowa mają niezależne linie zasilające (±12 VDC i dwie +5 VDC). Analogowa część zasilania jest załączana przekaźnikiem (Nais). Na wejściu prądowym zastosowano 5-elementowy filtr przeciwzakłóceniowy LC. Opcjonalne moduły upgrade’ów do modeli CD82 i CD93 łączyło się z wielostykowymi złączami w środkowej części płytki. To wszystko przykład nowoczesnego, jak na tamte lata, projektowania źródeł CD.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T zasilanie analogu" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-zasilanie-analogu.jpg" alt="Arcam CD73T zasilanie analogu" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em><em>Rozdzielone tory układu zasilania dla „analogu" i „cyfry" plus spore trafo toroidalne.</em></em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Do odczytu płyt posłużył dobry, mimo że w większości plastikowy <strong>napęd Sony KSS-213C</strong>. Na przestrzeni lat zebrał on dobre opinie i wciąż można dostać do niego oryginalny laser. Koszt tego elementu wynosi około 50 zł. Więcej zapłacimy za samą wymianę i kalibrację. Po kilkunastu latach zużywają się koła zębate mechaniki szuflady, ale i je daje się wymienić. Pracę napędu, a w szczególności samej szuflady, określiłbym jako umiarkowanie kulturalną. Otwiera się ona i zamyka z dość głośnym hurgotem, co trochę nie przystoi urządzeniu audiofilskiemu. Mój o 9 lat starszy Denon DCD-1015 (z napędem Sony KSS-240A) hałasuje zdecydowanie mniej. Szybkość pracy czytnika określiłbym jako przeciętną, choć może to wina egzemplarza. Wczytywanie zawartości dysku (ToC) trwa 2-3 sekundy, przeskok o kilka ścieżek też nie jest natychmiastowy. <strong>Zaletą tego modelu (jak i innych modeli Arcama z podobnego okresu) jest natomiast funkcja CD-Text.</strong> Trzeba przyznać, że to całkiem użyteczna opcja. Wyświetlanie nazwy albumu i utworów przywodzi na myśl obsługę współczesnych streamerów. Jak na ironię, znakomita większość współczesnych odtwarzaczy kompaktowych nie wspiera tej funkcjonalności. Szkoda!</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Dla dociekliwych</h2> <p>Kontrolę nad mechaniką Sony sprawują trzy układy scalone (niewidoczne od góry). Wśród nich szczególnie ważny jest procesor DSP CXD3017Q (Sony) wyposażony w bezpośredni interfejs łączący go z sekcją przetwornika c/a.</p> <p>Wolfson WM8740 zastąpił stosowany w pierwszej serii DiVA układ PCM1716 (również 24-bitowy). Dzięki swoim niezaprzeczalnym walorom sonicznym, kość Wolfsona znalazła zastosowanie w bardzo wielu odtwarzaczach i DAC-ach konstruowanych na przestrzeni pierwszej i cześciowo także drugiej dekady tego stulecia. Ten matematycznie 24-bitowy układ wykorzystuje 64-poziomową modulację sigma-delta i 128-krotne nadpróbkowanie, ma dwie charakterystyki filtrów cyfrowych (Arcam nie skorzystał jednak z tej opcji) i może pracować z pominiętym wewnętrznym filtrem cyfrowym, jak również z nieaktywnym filtrem analogowym. Odstęp od szumu w trybie dwukanałowym wynosi nawet dziś budzące respekt 117 dB (możliwy jest też tryb pracy różnicowej, który Arcam wykorzystał w droższych modelach CD82T i CD93T – ten ostatni miał po dwa układy WM8740 na kanał!).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T naped" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-naped.jpg" alt="Arcam CD73T naped" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Transport Sony KSS-213C to nic szczególnego, ale jest tani i całkiem dobry.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zastosowano dobrej klasy tor analogowy na bazie dwóch wzmacniaczy operacyjnych NJM2114D (JRC), pojedynczego układu TL072CP w roli serwa stałoprądowego i licznej grupy niskostratnych zielonych kondensatorów polipropylenowych Wima FKP-2 (w późniejszych latach produkcji zastąpionych czerwonymi FKP-1) tworzących filtr dolnoprzepustowy Bessela 4. rzędu. Towarzyszą im poliwęglanowe Wimy FKC-3 (żółte). Na wyjściach pracują ponadto po dwa tranzystory bipolarne Hitachi 2SD655 (fot. powyżej). Sygnał wyjściowy jest podawany dość długim przewodem do podwójnych, nieregulowanych wyjść RCA, które można wykorzystać do wygodnego testowania interkonektów.</p> <p>CD-73T ma dwa wyjścia cyfrowe – optyczne i 75-omowe koncentryczne. To drugie –&nbsp;jak przystało na przyzwoity transport –&nbsp;jest izolowane transformatorem.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Impulsem, który skłonił mnie do zakupu tego „youngtimera” był nasz własny system klasyfikacji i recenzja (mojego zresztą autorstwa) opublikowana w Audio-Video 10/2003. Arcam dostał się wówczas do kategorii B, zostawiając za sobą: Marantza CD-17 i CD-17 KI, CD-14 (!), Linna Genki i kilka innych odtwarzaczy, z których każdy był średnio dwa albo dwa i pół raza droższy (relacja ta utrzymuje się także dziś, na rynku wtórnym). CD73T był przez długi czas najtańszym tak wysoko sklasyfikowanym przez nas odtwarzaczem. Poza tym, jeśli prześledzimy opinie w Internecie na jego temat, łatwo dojdziemy do wniosku, że to naprawdę udany cedek.</p> <p>Byłem ciekaw, jak wypadają nasze ówczesne oceny na tle obecnych realiów i aktualnego systemu klasyfikacji. Czy niegdysiejsza kategoria B to dzisiejsze C, a może jednak D? Jak gra odtwarzacz, którego obecna wartość rynkowa jest mniejsza niż najtańszych budżetowych odtwarzaczy CD?</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T tor audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-tor-audio3.jpg" alt="Arcam CD73T tor audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W pozycji U401 mieści się przetwornik Wolsfon WM8740. Op-ampy wyjściowe to nic szczególnego, ale można je wymienić. Bardzo dobre kondensatory Wimy (zielone FKP-2 i żółte FKP-3). Zegar wytłumiono kawałkiem gumy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Arcama „przesłuchałem" w kilku konfiguracjach sprzętowych, w dwóch zupełnie różnych systemach (pomieszczeniach) – informacja na końcu artykułu. Za najbardziej imponującą i dającą do myślenia konfigurację uznałem połączenie ze wzmacniaczem Haiku Bright (mk5), który niedawno uhonorowaliśmy Nagrodą Roku 2019 i znakomitymi kolumnami Elac Vela FS407, które recenzowałem miesiąc temu. W tym połączeniu, jak również z Revelami Concerta F35, Arcam dowiódł swojej wartości i klasy. Nie brzmi on jednak tak znakomicie, jak opisywany miesiąc temu, o 15 lat starszy Sony CDP-557ESD. Regres w dziedzinie „umasowienia” dźwięku, jego energii, dynamiki, zróżnicowania i plastyczności był wyraźnie słyszalny. Trudno się jednak temu dziwić, biorąc pod uwagę ogromną dysproporcję cenową pomiędzy obydwoma odtwarzaczami (Sony kosztowało 3500 euro w 1988 roku, a Arcam – 650 euro w 2003 r.). Mając na uwadze powyższe, oczekiwałem dużo gorszego rezultatu: brzmienia wyraźnie zmatowiałego, bardziej płaskiego i zwyczajnie nieciekawego. Żadne z tych przypuszczeń jednak się nie potwierdziło, co samo w sobie należy już uznać za sporą niespodziankę.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T zasilacz cyfra" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-zasilacz-cyfra.jpg" alt="Arcam CD73T zasilacz cyfra" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em><em>Tak porządnego zasilacza nie widuje się dziś wśród odtwarzaczy za kilka tysięcy złotych – a one są dziś odpowiednikiem cenowym CD73T.</em></em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Słuchanie Arcama nie wywoływało u mnie absolutnie żadnego dyskomfortu – i to niezależnie od tego, w którym systemie pracował. Ostrość, brak wypełnienia, płaska stereofonia? Nic z tych rzeczy. Dźwięk za każdym razem odbierałem jako całkiem plastyczny i kolorowy. <strong>Zdumiał mnie brak ewidentnie słabych cech, czegoś, co wyraźnie odstawałoby od reszty aspektów brzmienia i współczesnych oczekiwań.</strong> Wychodzi na to, że bardzo dobry dźwięk pozostaje dobrym dźwiękiem – czy to w roku 2003 czy w 2020. W dobie postępu technicznego dokonującego się w dziedzinie źródeł cyfrowych nie jest to wcale takie oczywiste. Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować samego siebie: „Doszukiwanie się wad tego odtwarzacza jest chyba stratą czasu. Nie potrafię wskazać choćby jednej słabości CD73T, której nie usprawiedliwiłaby jego cena […] Audiofile, którzy poczują niedosyt w dziedzinie, moim zdaniem bardzo dobrej, dynamiki, z pewnością nie będą jednak narzekać na stereofonię, która jest po prostu znakomita […] Swoboda, z jaką są kreślone obrazy przestrzenne i precyzja ogniskowania instrumentów przywołują skojarzenia z odtwarzaczami za 5-6 tysięcy złotych. <strong>Największe wrażenie zrobiła na mnie wielowarstwowość sceny muzycznej</strong>, która naprawdę w niewielkim stopniu odbiegała od tego, co oferuje Audionet ART V2”. Czytając te słowa nie czuję, aby straciły one cokolwiek ze swej aktualności. Sądzę też, że owe 5-6 tysięcy złotych można z powodzeniem przełożyć na obecne realia rynkowe, co oznacza, że mówimy o stosunku cen 1:7. Tak dużej deprecjacji nie ma żaden współcześnie produkowany odtwarzacz.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam CD73T wyjscia cyfrowe" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-wyjscia-cyfrowe.jpg" alt="Arcam CD73T wyjscia cyfrowe" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wyjścia cyfrowe, szczególnie to koncentryczne, są użyteczne. CD73T to niezły transport.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Brzmieniu CD73T nie brakuje niczego konkretnego. Zaskoczyło mnie ono barwnością, żywością, wciąż dobrą dynamiką i wspomnianą przestrzennością. Scena jest szeroka, dobre uwarstwiona, z wyraźną głębią.</strong> Nadspodziewanie dobrze brzmią soprany –&nbsp;wolne od szorstkości i cyfrowych artefaktów. Mają dobrą krawędź, ale i właściwe wypełnienie, a nawet pewną dozę słodkości. Bas zaskakuje płynnością i precyzją. Nie brak mu także potęgi i wypełnienia. W połączeniu z integrą Haiku, Arcam stworzył duet o jakości dźwięku, która w dzisiejszych realiach w pełni zasługuje na sklasyfikowanie w kategorii B. Oczywistym jest, że jakość takiego systemu „ciągnie" do góry sam wzmacniacz, jednak <strong>ogromnym zaskoczeniem jest to, że tak dobry efekt można uzyskać ze źródła wartego dziś ledwie 800 zł.</strong> Solidna kategoria C to dziś właściwa klasyfikacja tego odtwarzacza. Nieźle, prawda?</p> <p>Sprawdziłem również, w ramach krótkiego porównania, wyjście cyfrowe. Jako transport Arcam nie jest w żadnej mierze rywalem dla mojego Sony 557 ESD. Jakościowo znacznie bliżej mu do Denona DCD-1015, jednak na tle niedrogich odtwarzaczy, a nawet współczesnych transportów, wypada bardzo dobrze. Niemniej, zdecydowanie bardziej przekonuje jako kompletny odtwarzacz srebrnych krążków.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/arcam-cd73t{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p>Czy kilkunastoletni odtwarzacz CD może być dobrym źródłem dźwięku w systemie hi-fi średniej klasy? Przykład Arcama CD73T pokazuje, że jak najbardziej jest to możliwe. Nie jest to jeszcze sprzęt vintage, ale to akurat działa na korzyść tego modelu, bo z jednej strony ceny są bardzo rozsądne, z drugiej cieszy dostępność i niskie ceny laserów. Z kolei jakość dźwięku w relacji do ceny jest po prostu fantastyczna! CD73T w moim odczuciu doskonale trafi w oczekiwania tych audiofilów, którzy po latach fascynacji plikami i streamingiem odczuwają chęć powrotu do dawnych nawyków i słuchania srebrnych krążków, lecz nie czują potrzeby wydawania na ten cel dobrych kilku, a tym bardziej kilkunastu tysięcy złotych. Konkurencja Arcama jest albo starsza, albo droższa, a wcale niekoniecznie lepsza. 16 lat temu uznałem ten cedek za „złoty środek” wśród urządzeń nowych. Dziś to samo określenie pasuje do niego jak ulał – tyle że z innego powodu.</p> <p><em><strong><img style="margin-left: 25px; margin-top: 25px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-cd73t/Arcam-CD73T-zzz.gif" alt="Arcam CD73T ocena" width="360" height="579" />Artykuł pochodzi z Audio-Video 04/2020 -</strong> <strong><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-04-2020" target="_blank" rel="noopener">KUP WYDANIE PDF</a></strong></em></p> <p><strong>Systemy odsłuchowe: </strong></p> <ul> <li><strong>System I</strong> (pomieszczenie odsłuchowe 30m2 o zaadaptowanej akustyce, krótkim czasie pogłosu)</li> <li><strong>Wzmacniacz:</strong> Conrad-Johnson ET2 / Audionet AMP1 V2, Lavardin ISx Reference, Primare I35, Haiku Audio Bright Mk5</li> <li><strong>Kolumny:</strong> Klipsch RF7 III (zmodyfikowane)</li> <li><strong>Kable:</strong> WireWorld Gold Eclipse (RCA), Albedo Metamorphosis (pre-power), KBL Sound Red Eye Ultimate (głośnikowy)</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, PowerBASE, kable KBL Sound Master Mirror Reference, Solaris, Zodiac</li> </ul> <ul> <li><strong>System 2</strong> (salon połączony z kuchnią – 32 m2)</li> <li><strong>Wzmacniacze:</strong> Primare I35, Haiku Audio Bright Mk5</li> <li><strong>Kolumny:</strong> Elac Vela FS407</li> <li><strong>Kable:</strong> WireWorld Gold Eclipse (RCA), Albedo Blue (głośnikowy)</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> listwa Enerr, kable Furutech 614Ag, PS Audio AC-10</li> </ul></div>
Arcam FMJ CD37 2021-11-09T09:47:10+00:00 2021-11-09T09:47:10+00:00 https://www.avtest.pl/uzywane/item/1247-arcam-fmj-cd37 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/4950e1f59bb84ab9b2a63947ae2b775f_S.jpg" alt="Arcam FMJ CD37" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Arcam przez trzy dekady konstruował znakomicie grające, w relacji do ceny, odtwarzacze płyt kompaktowych – znał się na nich, jak mało kto. W 2008 r. zaprezentował swój ostatni ambitny dyskofon, tym razem zdolny także do odczytu płyt Super Audio CD.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena rynkowa:</strong> 2000-2500 zł<br /><strong>Lata produkcji:</strong> 2008-2014</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 3/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2021/" target="_blank" rel="noopener">KUP PEŁNE WYDANIE PDF</a></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Używane: odtwarzacz CD/SACD Arcam FMJ CD37</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-aaa.jpg" alt="Arcam FMJ CD37" />&nbsp;</p> <p>Odtwarzacz FMJ CD37 był następcą wysoko cenionych modeli, których początek sięga legendarnej Alphy 9 –&nbsp;cedeka, który opracowano w kooperacji z innym producentem z Cambridge – Data Conversion Systems (dCS). Zastosowany układ przetwornika c/a Ring DAC zapewnił „dziewiątce” niezliczone laury w prasie fachowej, jak i uwielbienie wśród audiofilów. W dużej mierze to właśnie za sprawą tego modelu wizerunek Arcama jako specjalisty od źródeł cyfrowych bardzo się umocnił. To był rok 1998. Przez kolejnych 8 lat Arcam aktywnie rozwijał technologię odtwarzaczy CD, które ostatecznie, w 2008 roku, musiały ustąpić pola nowocześniejszym rozwiązaniom.</p> <p>Bezpośrednim następcą Alphy 9 został, także wysoko oceniany, model FMJ CD23T z 2002 r. Odznaczał się on zupełnie nową, rewolucyjną na tamte czasy dla Arcama, stylistyką FMJ (Full Metal Jacket) i również bazował na Ring DAC-u. Szereg ulepszeń konstrukcyjnych poskutkowało dalszą poprawą jakości dźwięku. Na początku nowego milenium było to jedno z najdroższych urządzeń w całej ofercie Arcama.</p> <p>Następca CD23T, FMJ CD33 pojawił się zaskakująco szybko –&nbsp;już w 2003 r. Podobno Arcam miał coraz częściej powtarzające się problemy z Ring DAC-iem i prawdopodobnie właśnie z tego powodu tak pospiesznie opracował następcę. Nowy odtwarzacz bazował na zupełnie innych, szerzej dostępnych rozwiązaniach. W sekcji cyfrowej wykorzystano scalone kości przetworników Wolfson WM8740 (jak się później okazało, bardzo udanych) oraz upsampler Analog Devices AD1896. FMJ CD33 także był produkowany niezbyt długo, bo przez dwa lata, a jego następcą został znakomity model FMJ CD36 z 2005 r – ostatni z odtwarzaczy Arcama bazujących na czytniku CD. Opinie fanów Arcama są podzielone. Jedni twierdzą, że to właśnie ten odtwarzacz był ostatnim, „wielkim” dyskofonem Arcama, inni –&nbsp;że ten tytuł bardziej należy się starszemu FMJ CD23 (przeważają jednak te pierwsze). Stosunkowo rzadko w alei zasłużonych pada natomiast symbol FMJ CD37. Był to pierwszy i zarazem ostatni odtwarzacz</p> <p>Arcama zbudowany na platformie DVD opracowanej z myślą o odtwarzaczach wieloformatowych, m.in. FMJ DV139. W swoich materiałach z 2008 r. producent umieścił deklarację, że FMJ CD37 jest najlepszym, dotąd stworzonym przez niego odtwarzaczem CD.<br /><br /></p> <h2>Perspektywa</h2> <p>To właśnie obecność czytnika DVD, przeniesienie produkcji do Chin, jak również kompletna przebudowa wnętrza pod kątem urządzenia wieloformatowego stwarzają wśród audiofilów wrażenie, że projekt CD37 był krokiem wstecz względem znakomitej 36-ki. Faktem jest, że tor audio w opisywanym modelu jest mniej rozbudowany (CD36 miał 4 kości WM8740, po dwie na kanał) i że konstrukcyjnie mamy do czynienia ze zubożonym wieloformatowcem DV139, który czytał nie tylko płyty CD i DVD, ale także DVD-Audio oraz Super Audio CD. Paradoksalnie jednak, to właśnie ta ostatnia właściwość stworzonej w 2008 r. przez Arcama platformy, zapewnia CD37 pewną przewagę nad starszym modelem. Jeśli dodamy do tego fakt, że następca, który pojawił się dopiero 6 lat później (CDS27) był zdecydowanie oszczędniej i gorzej brzmiącym urządzeniem (choć również czytał płyty SACD), jasnym staje się, że FMJ CD37 to najlepsza propozycja Arcama z punktu widzenia melomanów, którzy w swojej kolekcji mają także krążki Super Audio CD. Nie ukrywam, że był to dość istotny, choć niejedyny argument, dla którego ostatecznie zakupiłem właśnie ten odtwarzacz.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-gniazda.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Łatwa zmiana napięcia zasilania, dwa wyjścia cyfrowe, a przede wszystkim zdublowane wyjścia RCA – to praktyczne atuty.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Opisywany egzemplarz został pierwotnie zakupiony we wrześniu 2014 r. u polskiego dealera Arcama (gdański salon Albatros), można wiec założyć, że pochodzi z końcowej partii produkcji. To oznacza, że jest o 6-8 lat młodszy od dostępnych na rynku odtwarzaczy FMJ CD36, których cena jest bardzo zbliżona. Co prawda dostępność laserów jest w ich przypadku niezła, jednak są to zamienniki oryginału (Sony KSS-240A). W tym przypadku młodszy wiek i możliwość odczytu krążków Super Audio CD, którym to formatem zainteresowanie w ostatnich latach znacząco wzrosło (wciąż ukazują się płyty w tym formacie –&nbsp;głównie z muzyką klasyczną) przemawiają na korzyść nowego modelu. Udokumentowane pochodzenie (paragon zakupu) i pełna dokumentacja, oryginalny pilot oraz bardzo dobry stan egzemplarza także stanowiły poważny atut. Minusem był brak oryginalnego kartonu, jednak sprzedawca stanął na wysokości zadania i bardzo porządnie zabezpieczył urządzenie na czas transportu. Uczciwie zastrzegł, że z jedną parą wyjść może być problem, dlatego w grę wchodził ewentualny zwrot urządzenia i kosztów. Faktycznie jedna z par gniazd ma źle kontaktujący wtyk masowy.</p> <h2>Ceny</h2> <p>Rynek „używek” rządzi się swoimi prawami. W cenie są te produkty, co do których kupujący są w pełni przekonani i których podaż jest ograniczona, choć nie zawsze tak to wygląda. Swoistym fenomenem są względnie wysokie ceny urządzeń popularnych marek japońskich – tu obowiązuje nieformalne prawo „im lepiej kojarzysz, tym więcej płacisz”. Za byle jak grające odtwarzacze Technicsa czy Sony sprzedawcy żądają kwot zbliżonych do (lub nawet przekraczających) 1000 zł. Stare, wymagające serwisu wzmacniacze klasy wyższej średniej z lat 90. bywają reklamowane jako „high-end”, a ceny z dwójką na początku nie należą do rzadkości (niekiedy są uzasadnione, ale to bardziej wyjątek niż reguła).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-wnetrze.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W porządku: napęd (DVD) jest, jaki jest, ale cała reszta to przykład wciąż porządnej inżynierii i dbałości o pozornie nieistotne detale. Tak rozwiązanego zasilania we współczesnych źródłach za kilka tys. złotych dziś się właściwie już nie spotyka.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Rok temu opisywałem znakomity, niedrogi dyskofon Arcama, CD73T. To jeden z bardzo niedocenianych odtwarzaczy i szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, dlaczego tak się dzieje. Z FMJ CD37 rzecz ma się trochę podobnie. Początkowo, w 2008 r. kosztował 4690 zł, później jego cena stopniowo rosła, by dojść do poziomu 7890 zł. Zwyżka, swoją drogą, niebywała. Trzeba jednak pamiętać, że odtwarzacz zadebiutował w najgorszym możliwym momencie, gdy rozpoczęła się światowa recesja. Realne ceny zakupu Arcama były oczywiście niższe. Pierwszy właściciel opisywanego egzemplarza zapłacił za niego 4999 zł. W tym kontekście cena 2000-2200 zł (po tyle są wystawiane używane egzemplarze CD37) wydaje się zdecydowanie niewygórowana, jeśli spojrzymy na jego znacznie starszych, a więc bardziej wyeksploatowanych poprzedników. Są nieznacznie tańsze, a ich stan bywa... różny. W dodatku, co podkreślę jeszcze nie raz, CD37 czyta płyty Super Audio CD. Jakich ma rywali na rynku second-hand? Niewielu. Marantz SA8400, Sony SCD-XB940QS, Denon DCD-2010AE oraz najpoważniejszego z nich wszystkich – Yamahę CD-S2000. Tylko ten ostatni ma realne szanse z starciu z Arcamem pod względem jakości brzmienia. Niestety, jest o co najmniej połowę, a nawet dwukrotnie droższy. Nic dziwnego – postrzegana jakość jest o wiele większa. Z Denonem rzecz ma się podobnie.</p> <h2>Wykonanie i działanie</h2> <p>Arcam prezentuje się skromnie, lecz ponadczasowo. Patrząc na lekko pochyloną i ładnie wyprofilowaną czołówkę z grubego aluminium, żałuję, że ten ciekawy pomysł stylistyczny nie był później kontynuowany. Odpowiedź, dlaczego tak się dzieje, jest chyba oczywista. Na tle obecnie oferowanej serii HDA, leciwy FMJ wygląda poważniej i jest znacznie solidniej wykonany. Zielony wyświetlacz zdradza wiek urządzenia, ale poza tym, nie ma się do czego przyczepić. Spód urządzenia zrobiono z grubego kawałka stali (Sound Dead Steel) mającego na celu nie dopuszczać do propagacji wibracji. Przejawem dbałości producenta w kwestii zapobiegania efektowi mikrofonowania są także stożkowe stopki z elastomerowymi wkładami tłumiącymi, oraz kawałki cienkiej pianki pod napędem. Płytka audio została przykręcona do dodatkowej metalowej płyty, która zwiększa grubość spodu na 3/4 jego powierzchni. Górną pokrywę o profilu litery U zrobiono z grubej blachy aluminiowej i wytłumiono specjalnymi matami z włókien metalowych (Stealth Mat) w celu redukcji interferencji elektromagnetycznych. Wygląda to trochę jak domowy tuning DIY, jednak lokalizacja wklejek nie jest przypadkowa –&nbsp;jedna znajduje się nad napędem (DVD/SACD) firmy Asatech, druga – nad torem analogowym audio. Wszystko to przekłada się na sporą masę urządzenia (6,2 kg), a przede wszystkim – na wrażenie zwartości konstrukcji, która w ogóle nie ma tendencji do rezonowania (łatwo się o tym przekonać, opukując górę odtwarzacza). Pod względem mechanicznym Arcam jest naprawdę solidny.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 kondensatory zasilania" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-kondensatory-zasilania.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 kondensatory zasilania" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kondensatory zasilania</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pozytywnym zaskoczeniem okazał się cichy i dobrze wytłumiony ruch szuflady. Przyznam, że obawiałem się dalekowschodniej mechaniki, ale na tle sporo tańszego i starszego CD73T działa ona wręcz luksusowo. Oczywiście nie jest to poziom odtwarzaczy Accuphase czy Sony ES, ale naprawdę nie wypada narzekać. Wczytywanie płyt CD przebiega nieporównywalnie wolniej niż w przypadku Sony CDP-557ESD, jest też wolniejsze niż w przypadku Arcama CD73T, ale nie jest to jakiś wielki problem. Bardziej już przeszkadza mi ciągły odgłos mechanizmu (rodzaj wibracji) nawet wówczas, gdy płyta się nie kręci.</p> <p>Przyjemnym dodatkiem jest uniwersalny pilot systemowy CR90. Jest on wprawdzie przeładowany wieloma niepotrzebnymi przyciskami, ale jego poręczność, ładny wygląd i pewne działanie kontrastują z nadajnikami obecnie dołączanymi do odtwarzaczy CD za kilka, a nawet kilkanaście tysięcy zł. Pilot umożliwia zdalne otwieranie i zamykanie szuflady (by nie brudzić palcem czołówki), włączanie i wyłączanie odtwarzacza, jak również przełączanie warstwy CD/SACD. Można też wygasić albo przyciemnić wyświetlacz, jak również wygodnie wybierać kursorami numer ścieżki. Na wyświetlaczu przeczytamy tytuły płyty i poszczególnych utworów –&nbsp;to w przypadku płyt SACD oraz zwykłych kompaktów z opcją CD-Text. Całkiem przyjemne udogodnienie. Bardzo przydatna funkcja nauczania umożliwia zaprogramowanie do 16 komend z dowolnego nadajnika IR. Warto dodać, że regulacja głośności jest zgodna z wieloma wzmacniaczami różnych marek (m.in. Electrocompaniet, Naim). Jednym pilotem CR90 możemy więc wygodnie obsługiwać także wzmacniacz i inne urządzenia. Który dziś produkowany odtwarzacz CD to umożliwia?<br /><br /></p> <h2>Technikalia</h2> <p>Jako że CD37 bazuje na platformie odtwarzacza wieloformatowego (płytę główną wykorzystano aż w trzech innych modelach: DV135, DV137 i DV139), powinien móc odtwarzać płyty DVD-Audio, jednak ze względu na brak toru wielokanałowego, Arcam roztropnie zablokował tę opcję. Włożenie do czytnika płyty DVD-A skutkuje komunikatem „Bad Disc”. Odtwarzacz rozpoznaje natomiast stereofoniczny zapis DSD na płytach hybrydowych CD/SACD. 1-bitowe dane są przetwarzane bezpośrednio w przetworniku c/a WM8741, który właśnie m.in. z powodu kompatybilności z DSD zastąpił kwartet WM8740 stosowany w poprzedniku, jak również w odtwarzaczach wizyjnych. Nie zapominajmy, że druga połowa pierwszej dekady XXI wieku to czas dużej presji na konstruowanie odtwarzaczy wieloformatowych; format SACD jest bardzo pożądany i skutecznie wypiera DVD-Audio.</p> <p><img style="border: 1px solid;" title="Arcam FMJ CD37 dac" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-dac.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 dac" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pod ferrytową płytką znajduje się DAC (ceniony WM8741). Puste miejsca obok są zapełnione w odtwarzaczach DV139 i innych. One korzystały jednak z WM8740.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze skrywa rozbudowany układ z porządnym zasilaniem złożonym z dwóch sekcji: autorską płytką zasilacza impulsowego (nie jest to żadna ogólnie dostępna przetwornica) oraz dwa toroidy nieco różnych rozmiarów (ten mniejszy obsługuje sekcję analogową). W ten sposób rozdzielono zasilanie napędu i serwa, sekcji analogowej audio i cyfrowej. Każda z sekcji otrzymała niezależną stabilizację napięciową. Przy samej sekcji przetwornika c/a i torze analogowym pracują trzy scalaki LM317. Główne elektrolity filtrujące w torze zasilania analogowego są spięte gumowym oringiem. Na wielu innych elementach również widać doklejone elementy tłumiąco-maskujące – dotyczy to zarówno procesorów w sekcji cyfrowej (tu chodzi raczej o maskowanie), jak i kondensatorów elektrolitycznych. Przetwornik Wolfsona przykryto małą ferrytową płytką – kolejny przejaw troski o brak propagacji zakłóceń elektromagnetycznych. Warto odnotować, że CD37 był jedynym odtwarzaczem Arcama wykorzystującym tę kość przetwornika cyfrowo-analogowego.</p> <p>Tym, co zwraca uwagę jest duży, zasłonięty radiatorem procesor wizyjny Zoran Vaddis 8 (tu zasadniczo zbędny) oraz znacznie bardziej rozbudowana sekcja taktowania niż w typowym odtwarzaczu CD, gdzie potrzebna jest tylko jedna częstotliwość próbkowania. Arcam wiele uwagi poświęcił precyzyjnemu taktowaniu i minimalizacji jittera. Źródłem zegarowym jest oscylator 27 MHz wytłumiony kawałkiem elastycznej substancji, współpracujący z generatorem z podwójną pętlą fazową – NPC SM8707. Napięcie zasilania jest stabilizowane przez scalony regulator Texas Instruments L1117 wspierany przez kondensator 10 µF na wyjściu. Dalej mamy cały zastęp dzielników i buforów – po to, by móc obsłużyć wszystkie częstotliwości próbkowania, od 32 do 192 kHz oraz 2,8 MHz (DSD). W przypadku CD37 większość tych częstotliwości oczywiście nie jest potrzebna (wykorzystuje się 44,1 kHz i 2,8 MHz). Transmisja sygnałów zegarowych odbywa się w protokole I2S, przy czym format DSD obsługują niezależne sterowniki buforowe TI. Warto wspomnieć, że wyjście S/PDIF (koaksjalne) jest izolowane transformatorem.</p> <p>Tor audio to właściwie klasyka gatunku u Arcama w tamtych latach. W filtrze dolnoprzepustowym (drugiego rzędu Bessela) i buforze wyjściowym pracują podwójne wzmacniacze operacyjne OPA2134UA w otoczeniu kondensatorów polipropylenowych Wima (czerwone kostki) i rezystorów SMD. Całość jest zmontowana powierzchniowo. Cały tor audio wraz z sekcją cyfrową i częścią zasilania znajdują się na jednej, wspólnej płytce PCB.</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>FMJ CD37 był na naszych łamach testowany dwukrotnie –&nbsp;na samym początku, gdy się pojawił (2008 r.) i trzy lata później, w <strong><a href="https://www.avtest.pl/zrodla-cyfrowe/item/1184-arcam-fmj-cd37">teście grupowym</a> (AV 7-8/2011)</strong>. Pierwszym razem bardzo go chwaliliśmy, za drugim razem, w konfrontacji z trzema innymi dyskofonami – Regą Saturn, Ayonem CD-07s i Unison Research Unico CD Primo – także wypadł bardzo dobrze. Okazał się najbardziej szczegółowy i neutralny, choć nieco mniej muzykalny niż konstrukcje lampowe. Zacytujmy. „Znów mamy do czynienia z brzmieniem, w którym nacisk położono na dużą szczegółowość. Każde najmniejsze wybrzmienie ma ładnie wyrysowane kontury, ale – co najważniejsze – są one wypełnione pulchną i soczystą tkanką. Brzmienie Arcama w niczym nie przypominało mi bezdusznej maszyny, w której najważniejsze są aspekty analityczne, a zapomniano zupełnie o przyjemności, jaką ma dawać słuchanie muzyki. Tu jest inaczej. Brzmienie jest przede wszystkim naturalne, płynie jakby od niechcenia, z całym bogactwem barw i pełnią, jakiej nie powstydziliby się drożsi konkurenci. Akurat w przypadku tego modelu, w żadnym wypadku analityczność nie została przeforsowana kosztem płynności i muzykalności. A to bardzo duży atut.”</p> <p>W pełni podpisuję się pod powyższymi słowami – mimo, że od tamtego czasu upłynęło prawie 10 lat, a na rynku są dzisiaj setki doskonalszych technicznie przetworników c/a i streamerów. Przyznam, że od pewnego czasu zgłębiam ten temat: jak mają się starsze źródła cyfrowe do tych najnowocześniejszych. I niestety muszę przyznać sporo racji sceptykom rozwiązań bazujących na odczycie plików. Tyle że to nie pliki są winne, lecz zmiana technologii produkcji nowoczesnych źródeł cyfrowych, oszczędności konstrukcyjne oraz – chyba także – same, te najnowocześniejsze kości przetworników c/a. Wychodzi na to, że Ken Ishiwata chyba jednak miał rację.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 SMPS" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-smps.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 SMPS" /></p> <p>Wedle jakich kryteriów należy dziś oceniać Arcama? W gruncie rzeczy, nie jest to aż tak istotne, jak mogłoby się wydawać. Powiem wprost, bez ogródek: za 2000 zł Arcam oferuje wprost niewiarygodnie wysoki poziom jakości dźwięku – dziś raczej niedostępny za dwu-trzykrotność tej kwoty i nie mam tu bynajmniej na myśli wyłącznie dyskofonów CD. FMJ gra doprawdy znakomicie na tle współczesnych przetworników c/a ze średniej półki, takich, jak: Topping D90 MQA, Aune S8 czy Okto Research Dac8 Stereo. Mówiąc zupełnie szczerze, góruje nad nimi pod względem soczystości, nasycenia barwowego, ale nie tylko. Powiem więcej: wtrącenie go z high-endowy tor odsłuchowy wcale nie skutkuje daleko idącą degradacją jakości dźwięku. Muzyki wciąż można słuchać z duża przyjemnością, o czym przekonałem się wielokrotnie. Owszem, do Bartoka mu daleko, nawet bardzo, jednak w połączeniu ze wzmacniaczami dziś kilkakrotnie droższymi niż w czasach, gdy CD37 był nowy, nasz bohater oferuje mnóstwo dobrego, rzetelnego grania bez udziwnień, a przede wszystkim bez męczącej „suchopłaskości” znanej ze źródeł opartych o najnowocześniejsze kości przetworników. Odnoszę wrażenie, że im bardziej wyżyłowane parametry mają współczesne kości delta-sigma, tym trudniej jest wydobyć z nich Muzykę. I tu leży pies pogrzebany, nie w plikach jako takich.</p> <p>Balans tonalny CD37 wydaje się minimalnie fizjologiczny, tzn. środek pasma jest świetnie ułożony, jakby delikatnie cofnięty, w żadnym razie natarczywy czy ostry. Wierność reprodukcji wokali i instrumentów zasługuje na wysokie noty. Nie występuje efekt przetarcia czy rozbielenia barw. Otrzymujemy potrzebne ciepło i nasycenie. Poszczególne zakresy zostały świetnie zszyte ze sobą, a bas ma w sobie coś… pociągającego. Nie przytłacza ilością, nie stara się wywołać wrażenia na mniej doświadczonych słuchaczach. Oferuje natomiast sprężystość i bardzo dobrą czytelność. Co najważniejsze, jego charakter zależy od nagrania. Inaczej mówiąc, dobrze różnicuje barwy, siłę i potęgę. Z internetowych opinii wynika, że niskie tony są zmiękczone. Sądzę, że zmiękczone albo źle dobrane są systemy osób, które to piszą. Bas Arcama nie jest miękki, sprawia natomiast wrażenie drobnego odelżenia w wyższym podzakresie, przez co niektórym może nieco brakować wykopu, a bas wydaje się przez to „miększy”. Niemniej jednak, sama kontrola i precyzja nie budzą uwag krytycznych. Na tle czeskiego DAC-a, który legitymuje się fenomenalnymi parametrami wyraźnie słychać, że w reprodukcji niskich tonów nie chodzi o żadne THD, ledwo mierzalne spadki pasma czy inne decybele.</p> <p>Arcamowi absolutnie nie brakuje szczegółowości – ta jest naprawdę dobra i w niczym nie ustępuje o dekadę nowszym rozwiązaniom. Soprany cechuje pożądana dawka „mokrości”, są odczuwalnie cieplejsze niż z wielu analitycznie brzmiących DAC-ów. Jednocześnie nie są tak lepkie i zawoalowane, jak w przypadku źródeł z lampowym stopniem wyjściowym.</p> <p>Miałem okazję porównać FMJ-a z dwoma współcześnie produkowanymi odtwarzaczami CD w cenach trochę poniżej i znacznie powyżej 10 tys. złotych. Obydwa mają właśnie lampowe tory wyjściowe i są… znacznie cięższe. Arcam dzielnie stawił im czoła. Gdybym miał wybrać jeden z tych trzech odtwarzaczy, nie zważając na cenę, pozostałbym przy Arcamie – piszę to z pełną odpowiedzialnością. Połączenie szczegółowości, dobrej dynamiki, nieprzeciętnie dobrej namacalności dźwięku z brakiem granulacji czy innych artefaktów sprawia, że w systemach średniej czy nawet wyższej klasy będzie to źródło naprawdę adekwatnej jakości.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 spod" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-spod.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 spod" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Gruba stalowa płyta dolna odpowiada za spory ciężar urządzenia. Elastomerowe stopki także dbają o niepanoszenie się rezonansów.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na deser pozostawiłem SACD –&nbsp;nieprzypadkowo. Zapewne starsi stażem czytelnicy, jak i audiofani interesujący się techniką hi-fi od co najmniej kilkunastu lat, pamiętają, że odbiór odtwarzaczy Super Audio CD bywał w przeszłości zróżnicowany. Jedne grały sporo lepiej z warstwy CD, inne –&nbsp;tylko trochę lepiej. Co gorsza, większość z nich była tylko przeciętnymi odtwarzaczami CD (przykładem może być Sony SCD-555ES). To, jak również rosnąca popularność plików hi-res sprawiło, że format SACD mniej więcej po 2010 roku przestał być postrzegany jako istotny argument zakupowy. Po 2015 r. dodatkowym utrudnieniem było zaprzestanie produkcji chipów do dekodowania strumienia DSD, których jedynym dostawcą było Sony. Arcam, tworząc swój flagowy cedek, postawił jednak na możliwość odczytu SACD, co było w pewnym sensie efektem ubocznym unifikacji platformy sprzętowej, a także możliwości bezproblemowej zamiany bardzo dobrze brzmiącego DAC-a Wolfsona na nowszy model WM8741 (kompatybilny z DSD). Producent skrzętnie wykorzystał tę okazję – i dobrze zrobił, ponieważ jakość dźwięku uzyskiwana z warstwy SACD dysków hybrydowych jest znacząco wyższa niż (z położonej głębiej) warstwy CD. Dźwięk staje się jeszcze bardziej gładki, co łatwo docenić w muzyce klasycznej i nie tylko. Przesłuchałem obszerne fragmenty „Wesela u Figara” ze znakomitego wydawnictwa Harmonia Mundi i muszę przyznać, że efekt obecności artystów przemieszczających się po scenie był wyraźnie bardziej naturalny i namacalny niż w przypadku formatu CD.</p> <p>Brzmienie legendarnej „Ciemnej Strony Księżyca” także zyskało – tak na przestrzenności, jak choćby na otwierającej album pulsacji basu. Za tak naturalny, niefatygujący dźwięk audiofile są dzisiaj skłonni wydawać kwoty znacznie przekraczające 10 tysięcy złotych.</p> <h2><br />Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>W kontekście rosnącego repertuaru muzyki klasycznej, którą wciąż wydaje się na dyskach CD/SACD, uważam, że osiągi Arcama czynią z niego autentyczną okazję na rynku wtórnym –&nbsp;szczególnie z punktu miłośników tego gatunku, choć nie tylko. FMJ CD37 to niekoniecznie stary (czasem ledwie 7-latek), a więc potencjalnie niewyeksploatowany i do tego serwisowalny (pod kątem optyki i mechaniki) odtwarzacz zapewniający nieprzeciętną jakość dźwięku – w dzisiejszych realiach na miarę odtwarzaczy kilkakrotnie droższych. Uzyskuje ją zarówno z płyt CD, jak i – tym bardziej – Super Audio CD. Gra szczegółowo, przestrzennie, ale też muzykalnie, zwiewnie, nie forsując nadmiernie rozdzielczości ponad przyjemność ze słuchania muzyki. Ma świetnie wyważony, precyzyjny bas, a brzmieniu nie brakuje dynamiki ani potrzebnej rytmiczności.</p> <p><img style="margin-left: 25px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-zzz.gif" alt="Arcam CD37 dane techniczne" width="360" height="529" />Nie wiem, jak długo utrzymają się tak atrakcyjne ceny tego cedeka, ale wiem jedno – za 2000-2500 zł jest to killer, który zaskoczy niejednego audiofila od lat słuchającego muzyki z plików. W chwili, gdy piszę te słowa (druga połowa marca 2021 r.) dostępność CD37 na popularnych portalach (polskich i zagranicznych) jest zerowa, ale wiadomo, że to się nieustannie zmienia. Warto zapolować.</p> <p><strong>+ Plusy</strong></p> <ul> <li>Wybitna jakość dźwięku w relacji do ceny;</li> <li>Najtańszy dostępny, tak grający odtwarzacz Super Audio CD (jeszcze lepszy dźwięk);</li> <li>Stosunkowo młody wiek egzemplarzy (7-13 lat);</li> <li>Solidne wykonanie;</li> <li>Funkcjonalny pilot z funkcją uczenia się</li> <li>Dwa wyjścia liniowe (jak znalazł do testowania interkonektów);</li> <li>(Okazjonalna) dostępność egzemplarzy kupionych w Polsce, z pełną dokumentacją.</li> </ul> <p><strong>– Minusy</strong></p> <ul> <li>Made in China</li> <li>Tani napęd DVD (ale z cicho pracującą szufladą)</li> </ul> <p>&nbsp;</p> <p><em><strong><strong>Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 3/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2021/" target="_blank" rel="noopener">KUP PEŁNE WYDANIE PDF</a></strong><em></em></strong></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/4950e1f59bb84ab9b2a63947ae2b775f_S.jpg" alt="Arcam FMJ CD37" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Arcam przez trzy dekady konstruował znakomicie grające, w relacji do ceny, odtwarzacze płyt kompaktowych – znał się na nich, jak mało kto. W 2008 r. zaprezentował swój ostatni ambitny dyskofon, tym razem zdolny także do odczytu płyt Super Audio CD.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena rynkowa:</strong> 2000-2500 zł<br /><strong>Lata produkcji:</strong> 2008-2014</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 3/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2021/" target="_blank" rel="noopener">KUP PEŁNE WYDANIE PDF</a></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Używane: odtwarzacz CD/SACD Arcam FMJ CD37</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-aaa.jpg" alt="Arcam FMJ CD37" />&nbsp;</p> <p>Odtwarzacz FMJ CD37 był następcą wysoko cenionych modeli, których początek sięga legendarnej Alphy 9 –&nbsp;cedeka, który opracowano w kooperacji z innym producentem z Cambridge – Data Conversion Systems (dCS). Zastosowany układ przetwornika c/a Ring DAC zapewnił „dziewiątce” niezliczone laury w prasie fachowej, jak i uwielbienie wśród audiofilów. W dużej mierze to właśnie za sprawą tego modelu wizerunek Arcama jako specjalisty od źródeł cyfrowych bardzo się umocnił. To był rok 1998. Przez kolejnych 8 lat Arcam aktywnie rozwijał technologię odtwarzaczy CD, które ostatecznie, w 2008 roku, musiały ustąpić pola nowocześniejszym rozwiązaniom.</p> <p>Bezpośrednim następcą Alphy 9 został, także wysoko oceniany, model FMJ CD23T z 2002 r. Odznaczał się on zupełnie nową, rewolucyjną na tamte czasy dla Arcama, stylistyką FMJ (Full Metal Jacket) i również bazował na Ring DAC-u. Szereg ulepszeń konstrukcyjnych poskutkowało dalszą poprawą jakości dźwięku. Na początku nowego milenium było to jedno z najdroższych urządzeń w całej ofercie Arcama.</p> <p>Następca CD23T, FMJ CD33 pojawił się zaskakująco szybko –&nbsp;już w 2003 r. Podobno Arcam miał coraz częściej powtarzające się problemy z Ring DAC-iem i prawdopodobnie właśnie z tego powodu tak pospiesznie opracował następcę. Nowy odtwarzacz bazował na zupełnie innych, szerzej dostępnych rozwiązaniach. W sekcji cyfrowej wykorzystano scalone kości przetworników Wolfson WM8740 (jak się później okazało, bardzo udanych) oraz upsampler Analog Devices AD1896. FMJ CD33 także był produkowany niezbyt długo, bo przez dwa lata, a jego następcą został znakomity model FMJ CD36 z 2005 r – ostatni z odtwarzaczy Arcama bazujących na czytniku CD. Opinie fanów Arcama są podzielone. Jedni twierdzą, że to właśnie ten odtwarzacz był ostatnim, „wielkim” dyskofonem Arcama, inni –&nbsp;że ten tytuł bardziej należy się starszemu FMJ CD23 (przeważają jednak te pierwsze). Stosunkowo rzadko w alei zasłużonych pada natomiast symbol FMJ CD37. Był to pierwszy i zarazem ostatni odtwarzacz</p> <p>Arcama zbudowany na platformie DVD opracowanej z myślą o odtwarzaczach wieloformatowych, m.in. FMJ DV139. W swoich materiałach z 2008 r. producent umieścił deklarację, że FMJ CD37 jest najlepszym, dotąd stworzonym przez niego odtwarzaczem CD.<br /><br /></p> <h2>Perspektywa</h2> <p>To właśnie obecność czytnika DVD, przeniesienie produkcji do Chin, jak również kompletna przebudowa wnętrza pod kątem urządzenia wieloformatowego stwarzają wśród audiofilów wrażenie, że projekt CD37 był krokiem wstecz względem znakomitej 36-ki. Faktem jest, że tor audio w opisywanym modelu jest mniej rozbudowany (CD36 miał 4 kości WM8740, po dwie na kanał) i że konstrukcyjnie mamy do czynienia ze zubożonym wieloformatowcem DV139, który czytał nie tylko płyty CD i DVD, ale także DVD-Audio oraz Super Audio CD. Paradoksalnie jednak, to właśnie ta ostatnia właściwość stworzonej w 2008 r. przez Arcama platformy, zapewnia CD37 pewną przewagę nad starszym modelem. Jeśli dodamy do tego fakt, że następca, który pojawił się dopiero 6 lat później (CDS27) był zdecydowanie oszczędniej i gorzej brzmiącym urządzeniem (choć również czytał płyty SACD), jasnym staje się, że FMJ CD37 to najlepsza propozycja Arcama z punktu widzenia melomanów, którzy w swojej kolekcji mają także krążki Super Audio CD. Nie ukrywam, że był to dość istotny, choć niejedyny argument, dla którego ostatecznie zakupiłem właśnie ten odtwarzacz.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-gniazda.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Łatwa zmiana napięcia zasilania, dwa wyjścia cyfrowe, a przede wszystkim zdublowane wyjścia RCA – to praktyczne atuty.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Opisywany egzemplarz został pierwotnie zakupiony we wrześniu 2014 r. u polskiego dealera Arcama (gdański salon Albatros), można wiec założyć, że pochodzi z końcowej partii produkcji. To oznacza, że jest o 6-8 lat młodszy od dostępnych na rynku odtwarzaczy FMJ CD36, których cena jest bardzo zbliżona. Co prawda dostępność laserów jest w ich przypadku niezła, jednak są to zamienniki oryginału (Sony KSS-240A). W tym przypadku młodszy wiek i możliwość odczytu krążków Super Audio CD, którym to formatem zainteresowanie w ostatnich latach znacząco wzrosło (wciąż ukazują się płyty w tym formacie –&nbsp;głównie z muzyką klasyczną) przemawiają na korzyść nowego modelu. Udokumentowane pochodzenie (paragon zakupu) i pełna dokumentacja, oryginalny pilot oraz bardzo dobry stan egzemplarza także stanowiły poważny atut. Minusem był brak oryginalnego kartonu, jednak sprzedawca stanął na wysokości zadania i bardzo porządnie zabezpieczył urządzenie na czas transportu. Uczciwie zastrzegł, że z jedną parą wyjść może być problem, dlatego w grę wchodził ewentualny zwrot urządzenia i kosztów. Faktycznie jedna z par gniazd ma źle kontaktujący wtyk masowy.</p> <h2>Ceny</h2> <p>Rynek „używek” rządzi się swoimi prawami. W cenie są te produkty, co do których kupujący są w pełni przekonani i których podaż jest ograniczona, choć nie zawsze tak to wygląda. Swoistym fenomenem są względnie wysokie ceny urządzeń popularnych marek japońskich – tu obowiązuje nieformalne prawo „im lepiej kojarzysz, tym więcej płacisz”. Za byle jak grające odtwarzacze Technicsa czy Sony sprzedawcy żądają kwot zbliżonych do (lub nawet przekraczających) 1000 zł. Stare, wymagające serwisu wzmacniacze klasy wyższej średniej z lat 90. bywają reklamowane jako „high-end”, a ceny z dwójką na początku nie należą do rzadkości (niekiedy są uzasadnione, ale to bardziej wyjątek niż reguła).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-wnetrze.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W porządku: napęd (DVD) jest, jaki jest, ale cała reszta to przykład wciąż porządnej inżynierii i dbałości o pozornie nieistotne detale. Tak rozwiązanego zasilania we współczesnych źródłach za kilka tys. złotych dziś się właściwie już nie spotyka.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Rok temu opisywałem znakomity, niedrogi dyskofon Arcama, CD73T. To jeden z bardzo niedocenianych odtwarzaczy i szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, dlaczego tak się dzieje. Z FMJ CD37 rzecz ma się trochę podobnie. Początkowo, w 2008 r. kosztował 4690 zł, później jego cena stopniowo rosła, by dojść do poziomu 7890 zł. Zwyżka, swoją drogą, niebywała. Trzeba jednak pamiętać, że odtwarzacz zadebiutował w najgorszym możliwym momencie, gdy rozpoczęła się światowa recesja. Realne ceny zakupu Arcama były oczywiście niższe. Pierwszy właściciel opisywanego egzemplarza zapłacił za niego 4999 zł. W tym kontekście cena 2000-2200 zł (po tyle są wystawiane używane egzemplarze CD37) wydaje się zdecydowanie niewygórowana, jeśli spojrzymy na jego znacznie starszych, a więc bardziej wyeksploatowanych poprzedników. Są nieznacznie tańsze, a ich stan bywa... różny. W dodatku, co podkreślę jeszcze nie raz, CD37 czyta płyty Super Audio CD. Jakich ma rywali na rynku second-hand? Niewielu. Marantz SA8400, Sony SCD-XB940QS, Denon DCD-2010AE oraz najpoważniejszego z nich wszystkich – Yamahę CD-S2000. Tylko ten ostatni ma realne szanse z starciu z Arcamem pod względem jakości brzmienia. Niestety, jest o co najmniej połowę, a nawet dwukrotnie droższy. Nic dziwnego – postrzegana jakość jest o wiele większa. Z Denonem rzecz ma się podobnie.</p> <h2>Wykonanie i działanie</h2> <p>Arcam prezentuje się skromnie, lecz ponadczasowo. Patrząc na lekko pochyloną i ładnie wyprofilowaną czołówkę z grubego aluminium, żałuję, że ten ciekawy pomysł stylistyczny nie był później kontynuowany. Odpowiedź, dlaczego tak się dzieje, jest chyba oczywista. Na tle obecnie oferowanej serii HDA, leciwy FMJ wygląda poważniej i jest znacznie solidniej wykonany. Zielony wyświetlacz zdradza wiek urządzenia, ale poza tym, nie ma się do czego przyczepić. Spód urządzenia zrobiono z grubego kawałka stali (Sound Dead Steel) mającego na celu nie dopuszczać do propagacji wibracji. Przejawem dbałości producenta w kwestii zapobiegania efektowi mikrofonowania są także stożkowe stopki z elastomerowymi wkładami tłumiącymi, oraz kawałki cienkiej pianki pod napędem. Płytka audio została przykręcona do dodatkowej metalowej płyty, która zwiększa grubość spodu na 3/4 jego powierzchni. Górną pokrywę o profilu litery U zrobiono z grubej blachy aluminiowej i wytłumiono specjalnymi matami z włókien metalowych (Stealth Mat) w celu redukcji interferencji elektromagnetycznych. Wygląda to trochę jak domowy tuning DIY, jednak lokalizacja wklejek nie jest przypadkowa –&nbsp;jedna znajduje się nad napędem (DVD/SACD) firmy Asatech, druga – nad torem analogowym audio. Wszystko to przekłada się na sporą masę urządzenia (6,2 kg), a przede wszystkim – na wrażenie zwartości konstrukcji, która w ogóle nie ma tendencji do rezonowania (łatwo się o tym przekonać, opukując górę odtwarzacza). Pod względem mechanicznym Arcam jest naprawdę solidny.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 kondensatory zasilania" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-kondensatory-zasilania.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 kondensatory zasilania" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kondensatory zasilania</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pozytywnym zaskoczeniem okazał się cichy i dobrze wytłumiony ruch szuflady. Przyznam, że obawiałem się dalekowschodniej mechaniki, ale na tle sporo tańszego i starszego CD73T działa ona wręcz luksusowo. Oczywiście nie jest to poziom odtwarzaczy Accuphase czy Sony ES, ale naprawdę nie wypada narzekać. Wczytywanie płyt CD przebiega nieporównywalnie wolniej niż w przypadku Sony CDP-557ESD, jest też wolniejsze niż w przypadku Arcama CD73T, ale nie jest to jakiś wielki problem. Bardziej już przeszkadza mi ciągły odgłos mechanizmu (rodzaj wibracji) nawet wówczas, gdy płyta się nie kręci.</p> <p>Przyjemnym dodatkiem jest uniwersalny pilot systemowy CR90. Jest on wprawdzie przeładowany wieloma niepotrzebnymi przyciskami, ale jego poręczność, ładny wygląd i pewne działanie kontrastują z nadajnikami obecnie dołączanymi do odtwarzaczy CD za kilka, a nawet kilkanaście tysięcy zł. Pilot umożliwia zdalne otwieranie i zamykanie szuflady (by nie brudzić palcem czołówki), włączanie i wyłączanie odtwarzacza, jak również przełączanie warstwy CD/SACD. Można też wygasić albo przyciemnić wyświetlacz, jak również wygodnie wybierać kursorami numer ścieżki. Na wyświetlaczu przeczytamy tytuły płyty i poszczególnych utworów –&nbsp;to w przypadku płyt SACD oraz zwykłych kompaktów z opcją CD-Text. Całkiem przyjemne udogodnienie. Bardzo przydatna funkcja nauczania umożliwia zaprogramowanie do 16 komend z dowolnego nadajnika IR. Warto dodać, że regulacja głośności jest zgodna z wieloma wzmacniaczami różnych marek (m.in. Electrocompaniet, Naim). Jednym pilotem CR90 możemy więc wygodnie obsługiwać także wzmacniacz i inne urządzenia. Który dziś produkowany odtwarzacz CD to umożliwia?<br /><br /></p> <h2>Technikalia</h2> <p>Jako że CD37 bazuje na platformie odtwarzacza wieloformatowego (płytę główną wykorzystano aż w trzech innych modelach: DV135, DV137 i DV139), powinien móc odtwarzać płyty DVD-Audio, jednak ze względu na brak toru wielokanałowego, Arcam roztropnie zablokował tę opcję. Włożenie do czytnika płyty DVD-A skutkuje komunikatem „Bad Disc”. Odtwarzacz rozpoznaje natomiast stereofoniczny zapis DSD na płytach hybrydowych CD/SACD. 1-bitowe dane są przetwarzane bezpośrednio w przetworniku c/a WM8741, który właśnie m.in. z powodu kompatybilności z DSD zastąpił kwartet WM8740 stosowany w poprzedniku, jak również w odtwarzaczach wizyjnych. Nie zapominajmy, że druga połowa pierwszej dekady XXI wieku to czas dużej presji na konstruowanie odtwarzaczy wieloformatowych; format SACD jest bardzo pożądany i skutecznie wypiera DVD-Audio.</p> <p><img style="border: 1px solid;" title="Arcam FMJ CD37 dac" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-dac.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 dac" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pod ferrytową płytką znajduje się DAC (ceniony WM8741). Puste miejsca obok są zapełnione w odtwarzaczach DV139 i innych. One korzystały jednak z WM8740.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze skrywa rozbudowany układ z porządnym zasilaniem złożonym z dwóch sekcji: autorską płytką zasilacza impulsowego (nie jest to żadna ogólnie dostępna przetwornica) oraz dwa toroidy nieco różnych rozmiarów (ten mniejszy obsługuje sekcję analogową). W ten sposób rozdzielono zasilanie napędu i serwa, sekcji analogowej audio i cyfrowej. Każda z sekcji otrzymała niezależną stabilizację napięciową. Przy samej sekcji przetwornika c/a i torze analogowym pracują trzy scalaki LM317. Główne elektrolity filtrujące w torze zasilania analogowego są spięte gumowym oringiem. Na wielu innych elementach również widać doklejone elementy tłumiąco-maskujące – dotyczy to zarówno procesorów w sekcji cyfrowej (tu chodzi raczej o maskowanie), jak i kondensatorów elektrolitycznych. Przetwornik Wolfsona przykryto małą ferrytową płytką – kolejny przejaw troski o brak propagacji zakłóceń elektromagnetycznych. Warto odnotować, że CD37 był jedynym odtwarzaczem Arcama wykorzystującym tę kość przetwornika cyfrowo-analogowego.</p> <p>Tym, co zwraca uwagę jest duży, zasłonięty radiatorem procesor wizyjny Zoran Vaddis 8 (tu zasadniczo zbędny) oraz znacznie bardziej rozbudowana sekcja taktowania niż w typowym odtwarzaczu CD, gdzie potrzebna jest tylko jedna częstotliwość próbkowania. Arcam wiele uwagi poświęcił precyzyjnemu taktowaniu i minimalizacji jittera. Źródłem zegarowym jest oscylator 27 MHz wytłumiony kawałkiem elastycznej substancji, współpracujący z generatorem z podwójną pętlą fazową – NPC SM8707. Napięcie zasilania jest stabilizowane przez scalony regulator Texas Instruments L1117 wspierany przez kondensator 10 µF na wyjściu. Dalej mamy cały zastęp dzielników i buforów – po to, by móc obsłużyć wszystkie częstotliwości próbkowania, od 32 do 192 kHz oraz 2,8 MHz (DSD). W przypadku CD37 większość tych częstotliwości oczywiście nie jest potrzebna (wykorzystuje się 44,1 kHz i 2,8 MHz). Transmisja sygnałów zegarowych odbywa się w protokole I2S, przy czym format DSD obsługują niezależne sterowniki buforowe TI. Warto wspomnieć, że wyjście S/PDIF (koaksjalne) jest izolowane transformatorem.</p> <p>Tor audio to właściwie klasyka gatunku u Arcama w tamtych latach. W filtrze dolnoprzepustowym (drugiego rzędu Bessela) i buforze wyjściowym pracują podwójne wzmacniacze operacyjne OPA2134UA w otoczeniu kondensatorów polipropylenowych Wima (czerwone kostki) i rezystorów SMD. Całość jest zmontowana powierzchniowo. Cały tor audio wraz z sekcją cyfrową i częścią zasilania znajdują się na jednej, wspólnej płytce PCB.</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>FMJ CD37 był na naszych łamach testowany dwukrotnie –&nbsp;na samym początku, gdy się pojawił (2008 r.) i trzy lata później, w <strong><a href="https://www.avtest.pl/zrodla-cyfrowe/item/1184-arcam-fmj-cd37">teście grupowym</a> (AV 7-8/2011)</strong>. Pierwszym razem bardzo go chwaliliśmy, za drugim razem, w konfrontacji z trzema innymi dyskofonami – Regą Saturn, Ayonem CD-07s i Unison Research Unico CD Primo – także wypadł bardzo dobrze. Okazał się najbardziej szczegółowy i neutralny, choć nieco mniej muzykalny niż konstrukcje lampowe. Zacytujmy. „Znów mamy do czynienia z brzmieniem, w którym nacisk położono na dużą szczegółowość. Każde najmniejsze wybrzmienie ma ładnie wyrysowane kontury, ale – co najważniejsze – są one wypełnione pulchną i soczystą tkanką. Brzmienie Arcama w niczym nie przypominało mi bezdusznej maszyny, w której najważniejsze są aspekty analityczne, a zapomniano zupełnie o przyjemności, jaką ma dawać słuchanie muzyki. Tu jest inaczej. Brzmienie jest przede wszystkim naturalne, płynie jakby od niechcenia, z całym bogactwem barw i pełnią, jakiej nie powstydziliby się drożsi konkurenci. Akurat w przypadku tego modelu, w żadnym wypadku analityczność nie została przeforsowana kosztem płynności i muzykalności. A to bardzo duży atut.”</p> <p>W pełni podpisuję się pod powyższymi słowami – mimo, że od tamtego czasu upłynęło prawie 10 lat, a na rynku są dzisiaj setki doskonalszych technicznie przetworników c/a i streamerów. Przyznam, że od pewnego czasu zgłębiam ten temat: jak mają się starsze źródła cyfrowe do tych najnowocześniejszych. I niestety muszę przyznać sporo racji sceptykom rozwiązań bazujących na odczycie plików. Tyle że to nie pliki są winne, lecz zmiana technologii produkcji nowoczesnych źródeł cyfrowych, oszczędności konstrukcyjne oraz – chyba także – same, te najnowocześniejsze kości przetworników c/a. Wychodzi na to, że Ken Ishiwata chyba jednak miał rację.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 SMPS" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-smps.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 SMPS" /></p> <p>Wedle jakich kryteriów należy dziś oceniać Arcama? W gruncie rzeczy, nie jest to aż tak istotne, jak mogłoby się wydawać. Powiem wprost, bez ogródek: za 2000 zł Arcam oferuje wprost niewiarygodnie wysoki poziom jakości dźwięku – dziś raczej niedostępny za dwu-trzykrotność tej kwoty i nie mam tu bynajmniej na myśli wyłącznie dyskofonów CD. FMJ gra doprawdy znakomicie na tle współczesnych przetworników c/a ze średniej półki, takich, jak: Topping D90 MQA, Aune S8 czy Okto Research Dac8 Stereo. Mówiąc zupełnie szczerze, góruje nad nimi pod względem soczystości, nasycenia barwowego, ale nie tylko. Powiem więcej: wtrącenie go z high-endowy tor odsłuchowy wcale nie skutkuje daleko idącą degradacją jakości dźwięku. Muzyki wciąż można słuchać z duża przyjemnością, o czym przekonałem się wielokrotnie. Owszem, do Bartoka mu daleko, nawet bardzo, jednak w połączeniu ze wzmacniaczami dziś kilkakrotnie droższymi niż w czasach, gdy CD37 był nowy, nasz bohater oferuje mnóstwo dobrego, rzetelnego grania bez udziwnień, a przede wszystkim bez męczącej „suchopłaskości” znanej ze źródeł opartych o najnowocześniejsze kości przetworników. Odnoszę wrażenie, że im bardziej wyżyłowane parametry mają współczesne kości delta-sigma, tym trudniej jest wydobyć z nich Muzykę. I tu leży pies pogrzebany, nie w plikach jako takich.</p> <p>Balans tonalny CD37 wydaje się minimalnie fizjologiczny, tzn. środek pasma jest świetnie ułożony, jakby delikatnie cofnięty, w żadnym razie natarczywy czy ostry. Wierność reprodukcji wokali i instrumentów zasługuje na wysokie noty. Nie występuje efekt przetarcia czy rozbielenia barw. Otrzymujemy potrzebne ciepło i nasycenie. Poszczególne zakresy zostały świetnie zszyte ze sobą, a bas ma w sobie coś… pociągającego. Nie przytłacza ilością, nie stara się wywołać wrażenia na mniej doświadczonych słuchaczach. Oferuje natomiast sprężystość i bardzo dobrą czytelność. Co najważniejsze, jego charakter zależy od nagrania. Inaczej mówiąc, dobrze różnicuje barwy, siłę i potęgę. Z internetowych opinii wynika, że niskie tony są zmiękczone. Sądzę, że zmiękczone albo źle dobrane są systemy osób, które to piszą. Bas Arcama nie jest miękki, sprawia natomiast wrażenie drobnego odelżenia w wyższym podzakresie, przez co niektórym może nieco brakować wykopu, a bas wydaje się przez to „miększy”. Niemniej jednak, sama kontrola i precyzja nie budzą uwag krytycznych. Na tle czeskiego DAC-a, który legitymuje się fenomenalnymi parametrami wyraźnie słychać, że w reprodukcji niskich tonów nie chodzi o żadne THD, ledwo mierzalne spadki pasma czy inne decybele.</p> <p>Arcamowi absolutnie nie brakuje szczegółowości – ta jest naprawdę dobra i w niczym nie ustępuje o dekadę nowszym rozwiązaniom. Soprany cechuje pożądana dawka „mokrości”, są odczuwalnie cieplejsze niż z wielu analitycznie brzmiących DAC-ów. Jednocześnie nie są tak lepkie i zawoalowane, jak w przypadku źródeł z lampowym stopniem wyjściowym.</p> <p>Miałem okazję porównać FMJ-a z dwoma współcześnie produkowanymi odtwarzaczami CD w cenach trochę poniżej i znacznie powyżej 10 tys. złotych. Obydwa mają właśnie lampowe tory wyjściowe i są… znacznie cięższe. Arcam dzielnie stawił im czoła. Gdybym miał wybrać jeden z tych trzech odtwarzaczy, nie zważając na cenę, pozostałbym przy Arcamie – piszę to z pełną odpowiedzialnością. Połączenie szczegółowości, dobrej dynamiki, nieprzeciętnie dobrej namacalności dźwięku z brakiem granulacji czy innych artefaktów sprawia, że w systemach średniej czy nawet wyższej klasy będzie to źródło naprawdę adekwatnej jakości.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Arcam FMJ CD37 spod" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-spod.jpg" alt="Arcam FMJ CD37 spod" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Gruba stalowa płyta dolna odpowiada za spory ciężar urządzenia. Elastomerowe stopki także dbają o niepanoszenie się rezonansów.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na deser pozostawiłem SACD –&nbsp;nieprzypadkowo. Zapewne starsi stażem czytelnicy, jak i audiofani interesujący się techniką hi-fi od co najmniej kilkunastu lat, pamiętają, że odbiór odtwarzaczy Super Audio CD bywał w przeszłości zróżnicowany. Jedne grały sporo lepiej z warstwy CD, inne –&nbsp;tylko trochę lepiej. Co gorsza, większość z nich była tylko przeciętnymi odtwarzaczami CD (przykładem może być Sony SCD-555ES). To, jak również rosnąca popularność plików hi-res sprawiło, że format SACD mniej więcej po 2010 roku przestał być postrzegany jako istotny argument zakupowy. Po 2015 r. dodatkowym utrudnieniem było zaprzestanie produkcji chipów do dekodowania strumienia DSD, których jedynym dostawcą było Sony. Arcam, tworząc swój flagowy cedek, postawił jednak na możliwość odczytu SACD, co było w pewnym sensie efektem ubocznym unifikacji platformy sprzętowej, a także możliwości bezproblemowej zamiany bardzo dobrze brzmiącego DAC-a Wolfsona na nowszy model WM8741 (kompatybilny z DSD). Producent skrzętnie wykorzystał tę okazję – i dobrze zrobił, ponieważ jakość dźwięku uzyskiwana z warstwy SACD dysków hybrydowych jest znacząco wyższa niż (z położonej głębiej) warstwy CD. Dźwięk staje się jeszcze bardziej gładki, co łatwo docenić w muzyce klasycznej i nie tylko. Przesłuchałem obszerne fragmenty „Wesela u Figara” ze znakomitego wydawnictwa Harmonia Mundi i muszę przyznać, że efekt obecności artystów przemieszczających się po scenie był wyraźnie bardziej naturalny i namacalny niż w przypadku formatu CD.</p> <p>Brzmienie legendarnej „Ciemnej Strony Księżyca” także zyskało – tak na przestrzenności, jak choćby na otwierającej album pulsacji basu. Za tak naturalny, niefatygujący dźwięk audiofile są dzisiaj skłonni wydawać kwoty znacznie przekraczające 10 tysięcy złotych.</p> <h2><br />Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Werdykt<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>W kontekście rosnącego repertuaru muzyki klasycznej, którą wciąż wydaje się na dyskach CD/SACD, uważam, że osiągi Arcama czynią z niego autentyczną okazję na rynku wtórnym –&nbsp;szczególnie z punktu miłośników tego gatunku, choć nie tylko. FMJ CD37 to niekoniecznie stary (czasem ledwie 7-latek), a więc potencjalnie niewyeksploatowany i do tego serwisowalny (pod kątem optyki i mechaniki) odtwarzacz zapewniający nieprzeciętną jakość dźwięku – w dzisiejszych realiach na miarę odtwarzaczy kilkakrotnie droższych. Uzyskuje ją zarówno z płyt CD, jak i – tym bardziej – Super Audio CD. Gra szczegółowo, przestrzennie, ale też muzykalnie, zwiewnie, nie forsując nadmiernie rozdzielczości ponad przyjemność ze słuchania muzyki. Ma świetnie wyważony, precyzyjny bas, a brzmieniu nie brakuje dynamiki ani potrzebnej rytmiczności.</p> <p><img style="margin-left: 25px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/uzywane/arcam-fmj-cd37/Arcam-CD37-zzz.gif" alt="Arcam CD37 dane techniczne" width="360" height="529" />Nie wiem, jak długo utrzymają się tak atrakcyjne ceny tego cedeka, ale wiem jedno – za 2000-2500 zł jest to killer, który zaskoczy niejednego audiofila od lat słuchającego muzyki z plików. W chwili, gdy piszę te słowa (druga połowa marca 2021 r.) dostępność CD37 na popularnych portalach (polskich i zagranicznych) jest zerowa, ale wiadomo, że to się nieustannie zmienia. Warto zapolować.</p> <p><strong>+ Plusy</strong></p> <ul> <li>Wybitna jakość dźwięku w relacji do ceny;</li> <li>Najtańszy dostępny, tak grający odtwarzacz Super Audio CD (jeszcze lepszy dźwięk);</li> <li>Stosunkowo młody wiek egzemplarzy (7-13 lat);</li> <li>Solidne wykonanie;</li> <li>Funkcjonalny pilot z funkcją uczenia się</li> <li>Dwa wyjścia liniowe (jak znalazł do testowania interkonektów);</li> <li>(Okazjonalna) dostępność egzemplarzy kupionych w Polsce, z pełną dokumentacją.</li> </ul> <p><strong>– Minusy</strong></p> <ul> <li>Made in China</li> <li>Tani napęd DVD (ale z cicho pracującą szufladą)</li> </ul> <p>&nbsp;</p> <p><em><strong><strong>Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 3/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2021/" target="_blank" rel="noopener">KUP PEŁNE WYDANIE PDF</a></strong><em></em></strong></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
Sony CDP-557 ESD 2020-11-30T07:22:57+00:00 2020-11-30T07:22:57+00:00 https://www.avtest.pl/uzywane/item/1158-sony-cdp-557-esd Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/451bf7d0eb68e09e196cbaba47814353_S.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Powstał w 1987 roku, czyli w fazie najbardziej intensywnego rozwoju techniki odtwarzania płyt kompaktowych. Mimo upływu ponad 30 lat od premiery, wciąż można go kupić w dobrym stanie –&nbsp;i to za całkiem rozsądną kwotę. Pytanie, czy warto.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> 600-1100 euro<br /><strong>Debiut rynkowy:</strong> połowa 1987 r. <br /><strong>Dostępność lasera:</strong> słaba, ceny wysokie (import głównie z Japonii)</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2020 - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2020/">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Sony CDP-557 ESD - Klasyk ze złotej ery techniki CD</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_aaa.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD" />&nbsp;</p> <p>ES, czyli skrót od słowa Esprit – jego znaczenie zna każdy, bez wyjątku, miłośnik techniki hi-fi. Odtwarzacz, który jest bohaterem pierwszego odcinka w nowym cyklu na naszych łamach, powstał w 1987 roku, a więc w czasie uznawanym za „złotą erę” techniki CD. Philips i Sony – twórcy formatu Compact Disc – wraz z Marantzem należącym do tej pierwszej korporacji, dawali wtedy z siebie dosłownie wszystko, by udowodnić, jak wielki potencjał ma nowa, obiecująca technika. W tym samym roku Marantz wypuścił odtwarzacz CD-95 będący poprawioną technicznie wersją do dziś kultowego CD-94 (zastosowano w nim dwa nieco lepsze układy TDA1541A S1, po jednym na kanał), który z kolei był niemal identyczną konstrukcją, jak sporo tańszy i już nie tak atrakcyjny z wyglądu Philips.</p> <p>Lata 1987-1988 w ogóle były dość szczególne. Niemal w tym samym czasie obaj promotorzy nowego formatu i zarazem arcyrywale na scenie audiofilskiej zaprezentowali swoje sztandarowe dzieła. Sony pokazało transport CDP-R1 z przetwornikiem c/a DAS-R1, natomiast Marantz – dzielony odtwarzacz CD-12/DA-12. Były to odpowiedzi tych producentów na oferowany już od około dwóch lat referencyjny odtwarzacz Accuphase DP-80 / DC-81 (rok później zmodernizowany do wersji L). W tej nierównej, japońsko-europejskiej rywalizacji brał jeszcze udział TEAC z właśnie co powołaną do życia marką Esoteric, który w 1987 roku wprowadził na rynek swój pierwszy transport z mechaniką VRDS – P-1 oraz dedykowany mu przetwornik D-1. Nie można także zapomnieć o Pioneerze i jego imponującym modelu PD-91 (debiut w 1987 r.) oraz Denonie DCD-3500G(RG) – również wprowadzonym na rynek w tym samym czasie. To był naprawdę szalony okres w rozwoju źródeł CD...</p> <p>Elementem łączącym obie konstrukcje Sony i Accuphase’a był napęd BU-1 z czytnikiem KSS-190A, które to rozwiązanie zastosowano także w paru innych modelach z serii ES na przestrzeni kilku lat. <strong>W zgodnej opinii specjalistów od vintage’owych odtwarzaczy CD, mechanizm CDM-1 (Marantz/Philips) oraz właśnie Sony BU-1 uchodzą za szczytowe osiągnięcia w dziedzinie odczytu płyt Compact Disc.</strong> W tamtych latach nie oszczędzano (jeszcze) na materiałach i rozwiązaniach. Metalowe konstrukcje wszystkich elementów ruchomych, szklane soczewki Rodenstock (Marantz), czytniki poruszające się na magnetycznych sankach – na to wszystko w drugiej połowie lat 80. w zasadzie nie było ograniczeń.</p> <h2>Sytuacja rynkowa</h2> <p>Wybór vintage’owych cedeków z drugiej połowy lat 80. jest dziś całkiem pokaźny. Wspomniane referencje Sony i Marantza oznaczają dziś wydatek 8-10 tysięcy złotych, ich podaż jest mała (przynajmniej w Europie), a zakup przez Internet z Japonii czy Stanów Zjednoczonych wiąże się z niemałym ryzykiem, jak również koniecznością opłacenia cła i podatku VAT, co drastycznie zmniejsza opłacalność zakupu. Pioneer PD-91 czy Denon DCD-3500G to mniejszy wydatek, ale wciąż mówimy o kwotach rzędu 4500-6000 zł. Te urządzenia są do kupienia nawet w Polsce. Odtwarzacze Marantza, takie jak wspomniany CD-94, CD-94 mkII czy CD-95, jak również Philips CD-960 też trudno uznać za tanie, choć są już zdecydowanie bardziej przystępne (3000-4000 zł), szeroko dostępne w Europie i mają świetne opinie jako napędy CD. Niemniej, cena Philipsa CD-960 wydaje się przesadzona w kontekście pierwotnej ceny rynkowej. Na korzyść obu tych modeli przemawia fakt, że użyty w nich napęd CDM-1 jest uznawany za najlepszy ze wszystkich, jakie opracował ten koncern i jeden z najlepszych oraz najbardziej niezawodnych w ogóle.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_wnetrze1.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze CDP-557 ESD stanowi piękny przykład japońskiej inżynierii audio high-end z drugiej połowy lat 80. Miedziane chassis w tamtym okresie były specjalnością japońskich producentów. Rozdzielone zasilanie dla sekcji analogowej i cyfrowej.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jak na tym tle wypada bohater niniejszego opracowania? Bardzo korzystnie. Przez krótki okres był flagowcem w gamie Sony (kilka miesięcy później zdetronizował go wspomniany CDP-R1/DAS-R1), a najniższe oferty na ebay'u zaczynają się od pułapu 550-600 euro, jednak dobrze utrzymane egzemplarze osiągają 800, a nawet ponad 1000 euro. Średnio rzecz biorąc, ceny tego odtwarzacza są jednak niższe niż w przypadku Marantza, jak również Philipsa. W teście przeprowadzonym przez miesięcznik Stereoplay w 1988 roku, CDP-557 ESD wypadł zdecydowanie lepiej od CD-960, nie ustępując prawie trzykrotnie drożemu odtwarzaczowi Accuphase DP-70V (9000 marek).</p> <h2>Wątpliwości na początek</h2> <p>Każdy z tych odtwarzaczy wydaje się kuszącą propozycją dla kolekcjonera (ceny będą rosnąć), ale też dla audiofila, który w młodzieńczym wieku marzył o takim sprzęcie. 30 lat temu dla znakomitej większości z nas były to urządzenia pozostające w sferze marzeń, dziś można je mieć za drobny ułamek cen współczesnych odtwarzaczy high-end, które niestety nie mogą się równać z dawnymi referencjami pod względem jakości wykonania. Jest tylko jeden szkopuł: zużycie i ryzyko awarii, której koszt usunięcia może dorównać wartości sprzętu. Głównym problemem są oczywiście lasery. W przypadku KSS-190A sytuacja nie wygląda bardzo źle, ponieważ zdarzają się (ponoć) nawet egzemplarze nieużywane (NOS), choć ceny na poziomie 400-500 euro pozornie zniechęcają. Z drugiej jednak strony, gdy ten koszt porównamy z cenami urządzeń high-end czy audiofilskimi kablami, staje się on łatwostrawny. Dobra informacja jest taka, że żywotność laserów KSS-190A jest imponująca – 30 lat nie stanowi dla nich wielkiego wyzwania, jeśli tylko odtwarzacz nie był intensywnie eksploatowany przez cały swój żywot. Stan obudowy może być pośrednią wskazówką co do tego, jak troskliwy był właściciel czy właściciele. Jeśli ponadto praca napędu odbywa się bez najmniejszych zawahań i generowania podejrzanych dźwięków, to istnieje spora szansa na to, że jeszcze przez dłuższy czas laser nam posłuży. Nawet jeśli okaże się, że napęd jest całkowicie sprawny i nic nie wskazuje na zużycie lasera, to mimo wszystko warto założyć pewien budżet na rutynowy serwis (przeczyszczenie, wymiana kondensatorów, kółek zębatych itd).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD front" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_front.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD front" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Czyż on nie jest piękny? Drewniane boczki dodają szyku i elegancji. A obsługa jest bajeczna. Zadziwia czytelność wyświetlacza.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Poszukiwania i zakup</h2> <p>Początkowo model ten wydawał mi się „zbyt oldskulowy” i zbyt stary. Ponieważ jednak nie natrafiłem na jedną, choćby umiarkowanie entuzjastyczną opinię o nim, jak również o jego amerykańskim odpowiedniku CDP-707ESD (na jego temat można znaleźć więcej informacji w sieci), a sama mechanika i jakość wykonania rozwiewały wszelkie wątpliwości, to postanowiłem się skupić właśnie na tym modelu. Wpadło mi w oko nieco podejrzanie wyglądające ogłoszenie na niemieckim ebay'u. Osoba bez żadnej historii transakcyjnej wystawiła egzemplarz poszukiwanego przeze mnie cacka za wyjątkowo niską kwotę – 300 euro (w trybie licytacji, która miała potrwać zaledwie 5 dni). Co ciekawe, sprzedającym okazała się mieszkanka Berlina, co oznaczało, że mogłem realnie myśleć o odbiorze osobistym. Niską cenę cześciowo tłumaczył brak pilota, ale ponieważ można go dokupić za w miarę rozsądną cenę (60-70 euro z przesyłką), to uznałem, że gra jest warta świeczki. Tym bardziej, że koszt i czas podróży do Berlina są całkowicie akceptowalne. Warto zauważyć, że znakomita większość ofert na ten i inne ciekawe odtwarzacze w Niemczech pojawia się dopiero na terenie zachodnich i środkowych landów. A to czyni wycieczkę po sprzęt dużo bardziej czasochłonną i kosztowną, co podważa sens całej operacji (choć to oczywiście kwestia indywidualnej oceny). Jakież było moje zaskoczenie, gdy do piątkowego popołudnia nikt nie złożył oferty. Wykorzystałem okazję, uprzedzając właścicielkę, że po odtwarzacz zgłosi się mój serdeczny kolega na stałe mieszkający w Berlinie. Wcześniej poprosiłem o porcję dodatkowych zdjęć, które otrzymałem (te w opisie aukcji były bardzo marnej jakości). Dowiedziałem się ponadto, że odtwarzacz stał zamknięty w szafce przez kilka ostatnich lat, ponieważ właścicielka otrzymała go od rodziców, a obecnie gra z komputera. Wydało mi się to możliwe i całkiem realne. Po telefonicznym zapytaniu w sprawie zaginionego pilota (dziwne wydało mi się, że go nie ma, skoro sprzęt pochodził od rodziców), sprzedająca zadała sobie trud i raz jeszcze go poszukała. Oddzwoniła po godzinie, informując mnie, że pilot się odnalazł – i to w komplecie z instrukcją obsługi. Uznałem to za wymarzony scenariusz dla poszukiwacza okazji, ale niepewność pozostała. Dwa dni później kolega pojechał po odbiór odtwarzacza, potwierdził, że jest sprawny i w dobrym stanie, a ja czym prędzej zakupiłem promocyjny bilet kolejowy PKP.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD tor audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_tor-audio2.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD tor audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Rzadko (wówczas i w ogóle) spotykane przetworniki Burr-Brown PCM64P zamaskowano i wytłumiono kawałkami ceramicznego materiału tłumiącego. Pokrętła obok służą do kalibracji czterech najbardziej znaczących bitów. Ten DAC miał nietypową budowę z wejściami równoległymi.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jeszcze tego samego dnia okazało się, że mój pierwszy od 2011 roku odtwarzacz CD działa w zasadzie jak nowy. Błyskawicznie poruszająca się szuflada (może nie najcichsza, ale wyjątkowo sprawna), niemal natychmiastowe wczytywanie tablicy zawartości (ToC), równie szybkie wyszukiwanie dalszych ścieżek, perfekcyjnie działająca funkcja przewijania, ta fantastyczna jakość wykonania (nawet przyciski i podkładki pod śruby mocujące górną pokrywę zrobiono z aluminium!), wreszcie szykowne drewniane boczki, no i ten oldskulowy wygląd – o wiele fajniejszy niż na zdjęciach w Internecie. Wszystko to wywołało mój nieskrywany entuzjazm. Pozostało jednak sprawdzić jeszcze dwie rzeczy.</p> <h2>Stan techniczny</h2> <p>Wnętrze odtwarzacza wyglądało, jak gdyby nigdy nie było otwierane. Sądząc po tym, jak bardzo namęczyłem się ze zdjęciem górnej pokrywy (po bokach zaaplikowano samoprzylepne maty tłumiące, które trzymały jak wściekłe) oraz po stanie zakurzenia śrub i podkładek (wskazującym na poważny wiek urządzenia), wywnioskowałem, że przynajmniej w ostatnich latach wnętrze nie widziało światła. Okazało się tak szczelne, że poziom zabrudzenia elementów był porównywalny z odtwarzaczem ledwie kilkuletnim, co wedle wszelkiego prawdopodobieństwa może świadczyć o tym, że ES był przechowywany w sprzyjających warunkach i niezbyt intensywnie eksploatowany. Jedynie na górnej pokrywie widać dwa odpryski lakieru i drobne mikrorysy. Ale jak na sprzęt w wieku 32 lat, urządzenie prezentuje się wybornie. Dokładne oględziny elementów, w szczególności kondensatorów filtrujących (a są nimi znakomite Elny Duorex) nie wykazały śladów wycieków czy jakichkowiek uszkodzeń. Sprawdzenie pasma przenoszenia i spektrum zniekształceń, jak również odsłuch nie dały mi żadnych podstaw do stwierdzenia, że mój pierwszy „Esprit” wymaga pilnego serwisu. Serwis potwierdził bardzo dobry stan lasera –&nbsp;brak zużycia. Nie zachodziła nawet konieczność kalibracji!</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD wnetrze naped zasilacz" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_wnetrze-naped-zasilacz.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD wnetrze naped zasilacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zasilanie potraktowano z wielką atencją. Zadbano nawet o filtr przeciwzakłóceniowy na wejściu.</em></strong></p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Budowa</h2> <p>Bez wątpienia jest to high-end, za który dziś przyszłoby zapłacić grube dziesiątki tysięcy złotych. Swoją drogą, kwota 3500 marek niemieckich w 1988 roku stanowiła równowartość dwóch przeciętnych niemieckich pensji w tamtym czasie, dla nas z kolei była to suma zupełnie zaporowa. Ale nawet po uwzględnieniu ogromnej poprawki na obecną wartość pieniądza, współczesny odpowiednik CDP-557 ESD byłby zapewne dużo droższy niż dwie średnie pensje unijne.</p> <p>Wnętrze podzielono na dwie komory odizolowane od siebie pionową grodzią (z małym otworem na kable łączące transport z resztą). Całe wnętrze wyłożono blachami miedzianymi (sądziłem, że są one miedziowane, ale to podobno czysta miedź). Z lewej strony zabudowano znakomity, w całości metalowy napęd BU-1 z czytnikiem KSS-190A i magnetycznymi sankami, mocując całość do metalowej (także miedziowanej) płyty-wanny, za pośrednictwem specjalnego tworzywa antywibracyjnego o nazwie Gibraltar (węglik wapnia, włókno szklane, żywica). Jakość wykonania mechaniki jest doprawdy wspaniała. Nic dziwnego, że ten transport trafiał do modeli Accuphase czy Esotericów. W CDP-557 ESD zastosowano dwa spore transformatory, oddzielne dla sekcji cyfrowej oraz płytki analogowej z przetwornikami c/a. Towarzyszą im bardzo rozbudowane sekcje zasilania z 14 stabilizatorami napięciowymi (w różnych częściach układu, także obok przetworników c/a i zegara pokrytego wytłumieniem) oraz ponad 20 kondensatorami filtrującymi – wszystko są to wysokogatunkowe Elny Duorex i Nichicony Muse, z których sześć największych ma sumaryczną pojemność 51 200 μF –&nbsp;więcej niż w niejednym wzmacniaczu dobrej klasy.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD tor wyjsciowy" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_tor_wyjsciowy.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD tor wyjsciowy" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dalszy ciąg zasilania, kondensatory sprzęgające na wyjściu, płytka wejść cyfrowych i piękne przekaźniki Omrona. Ależ tu kolorowo!</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Tory sygnałowe obydwu kanałów przedzielono masywnymi miedzianymi szynami prowadzącymi masę. Zastosowano dwa (po jednym na kanał) 18-bitowe przetworniki c/a Burr-Brown PCM64P (typu wielobitowego) opracowane z myślą o sprzęcie pomiarowym i konsumenckim high-endzie. Była to rzadko stosowana, dość szczególna, 42-pinowa kość z równoległymi wejściami dla poszczególnych bitów i opcją (ręcznego!) trymowania rezystorów czterech najbardziej znaczących z nich (MSB). Temu celowi służą grupki czterech potencjometrów umieszczonych w pobliżu odpowiednich pinów (36-39). Równoległa architektura wejść układu PCM64P zapewniała mu nietypowo dużą szybkość osiągania ustalonego prądu wyjściowego (200 ns), wadą była natomiast konieczność stosowania układu de-glitch do tłumienia efektu „pstrykania" przy przełączaniu zegara. Z tego co udało mi się ustalić, PCM64P znalazł zastosowanie w dość niewielu urządzeniach z naprawdę wysokiej półki – były wśród nich m.in. wspomniany przetwornik Esoteric D-1 (1987) oraz referencyjny procesor c/a Krella – Reference 64 (1993). Chyba trudno o lepszą rekomendację. Z przetwornikami PCM64P współpracują dwa układy Sony CXD1305 (w roli konwerterów danych szeregowych na strumienie równoległe) oraz 18-bitowy filtr cyfrowy CXD1144A realizujący 8-krotne nadpróbkowanie (wtedy był to pierwszy taki odtwarzacz na rynku!). Tor analogowy zbudowano z dość zwyczajnych wzmacniaczy operacyjnych N5532D i NE5534. Uwagę zwraca nieprzypadkowy i dość bezkompromisowy dobór elementów biernych – selekcjonowanych oporników metalizowanych różnego typu, hermetycznych przekaźników Omron ze złoconymi kontaktami oraz pokaźne kondensatory sprzęgające w czarnych kapsułkach. O staranności producenta świadczy wiele innych zabiegów, jak filtr przeciwzakłóceniowy na wejściu zasilania, gumowa uszczelka szuflady napędu (Acoustically Sealed Tray), stopki z proszku ceramicznego (Fine Ceramics) czy mechaniczny przełącznik „Output Selector”, którym wybieramy, czy aktywne mają być wyjścia analogowe, czy cyfrowe (optyczne i koncentryczne).</p> <p>Grymas niezadowolenia, patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, może budzić widok nieodłączalnego, cienkiego dwużyłowego kabla zasilającego. W drugiej połowie lat 80. był to standard – nawet w bardzo drogich odtwarzaczach. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że ów niepozorny kabelek wyprodukowano w Japonii (Harakawa), wykorzystując do tego celu miedź OFC. Nie zmienia to faktu, że kabel jest nieekranowany i wyglada „mało audiofilsko”. Wycięcie w tylnej ściance, wokół wejścia kabla, aż prosi się o zamontowania porządnego gniazda IEC. Dodam jeszcze, że Japończycy docenili znaczenie właściwej polaryzacji płaskiej wtyczki, oznaczając bolec gorący i neutralny. Warto na to zwrócić uwagę!</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD wyjscia" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_wyjscia.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD wyjscia" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Odłączane sekcje wyjść analogowych i cyfrowych – świetna sprawa. Narzekania na słaby kabel zasilające słychać z daleka, są one jednak trochę przesadzone.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Co się tyczy wyjść analogowych, to są dostępne dwie pary RCA (XLR-y pojawiły się dopiero w późniejszych modelach oraz we flagowym DAC-u DAS-R1) – jedna stałopoziomowa, druga tzw. regulowana. Nie są one równoważne jakościowo. Wyjście „Variable” stanowiło i nadal może stanowić pokusę dla użytkowników końcówek mocy, należy jednak wziąć pod uwagę, że nie jest to rozwiązanie optymalne ani uniwersalne. Jego obecność była tak naprawdę konsekwencją użycia potencjometru potrzebnego dla wyjścia słuchawkowego. Z technicznego punktu widzenia, jest to więc zabudowana wewnątrz pasywka, która z natury rzeczy pogarsza dopasowanie impedancyjne pomiędzy źródłem i wzmacniaczem, a to – w połączeniu ze znacznie wydłużoną ścieżką sygnałową, mocno ogranicza możliwą do uzyskania jakość dźwięku, jak również skłania do stosowania krótkich kabli o małej pojemności elektrycznej. Nawiasem mówiąc, w latach 80 i 90. podobne rozwiązanie było dość często praktykowane. Audiofile chętnie po nie sięgali, ale jeszcze chętniej stosowali później porządny, autonomiczny preamp.</p> <h2>CDP-557ESD jako transport</h2> <p>W pierwszej kolejności wypróbowałem nowy nabytek w roli transportu, albowiem z taką myślą go kupiłem. Plan B zakładał, że jeśli w tej roli Sony nie sprawdzi się tak dobrze, jak zakładałem, to trafi do systemu domowego, w przypadku którego stopniowo odchodzę od streamingu i plików ze względu na większą łatwość obsługi płyt i narastający we mnie od pewnego czasu sentyment do nośników fizycznych. Zdaję sobie sprawę, że zaprzeczam swym słowom sprzed 7-8 lat, ale cóż – człowiek czasem zmienia swoje zdanie...</p> <p>Przyznam, że podłączając ten wiekowy cedek do ultranowoczesnego DAC-a nie oczekiwałem żadnych „cudów”, miałem jednak cichą nadzieję, że jako transport nawiąże on w przybliżeniu równorzędną walkę z moim plikowym źródłem odniesienia – SOtM-em sMS-200 Ultra Neo wyposażonym w zasilacz liniowy Sbooster. Liczyłem również na to, że zagra wyraźnie lepiej niż młodszy, lecz nieporównywalnie prostszy konstrukcyjnie Denon, który sprawił mi miłą niespodziankę jako transport. Moje oczekiwania uformowały również dwa inne współcześnie produkowane transporty CD, które jednak mnie nie zachwyciły. Byłem dobrze przygotowany do oceny Sony w roli napędu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD sekcja cyfrowa" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_sekcja-cyfrowa2.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD sekcja cyfrowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pierwszy w tamtym czasie 8-krotny filtr nadpróbkujący (CXD1144A), procesor sygnałowy (po lewej), mikrokontroler mechaniki i procesor serwa.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Inaczej niż zwykle, odsłuchy rozpocząłem od występu live Dave’a Matthewsa i Tima Reynoldsa „Live At Luther College”, będącego nie tylko świetną muzyką, ale i znakomitą realizacją, w której oklaski i odgłosy publiczności udało się oddać nieprzeciętnie realistycznie – a one przecież w dużej mierze determinują atmosferę każdego koncertu na żywo. Pierwsze takty „One Sweet World” spowodowały zatopienie się w fotelu odsłuchowym, a kolejne minuty i utwory tylko wzmagały moje przekonanie, że tak dobrze ten występ w moim pokoju odsłuchowym jeszcze nie brzmiał. Kolejny album (nie pamiętam już, co to było) również zagrał fenomenalnie, ale ponieważ wiadomym jest, że nasz słuch potrafi płatać figle, więc uznałem, że następnego dnia, gdy już będę mniej podekscytowany, posłucham raz jeszcze i dokonam porównań z dotychczasową referencją. Tak też uczyniłem, co jednak – ku mojemu zadziwieniu – doprowadziło mnie do niemal szokującego wniosku, że 32-letni napęd Sony grał faktycznie LEPIEJ niż ta sama muzyka, zripowana z moich własnych płyt, przechowywana na dysku i strumieniowana za pośrednictwem Roona do jakże znakomitego przecież streamera połączonego z tym samym przetwornikiem poprzez interfejs USB. Nie ukrywam, że to odkrycie poważnie zaburzyło mój dotychczasowy system wartościowania. Zdumienie i niedowierzenie podsycał fakt, że kilka tygodni wcześniej gościłem w swoim systemie bardzo drogi napęd CD za prawie 70 tys. zł, który w najlepszym razie zagrał z Bartokiem porównywalnie jak SOtM (acz uważam, że jednak gorzej). Jak to więc możliwe, że stary „soniak” ES zagrał lepiej? Dlaczego zdeklasował wszystkie inne transporty, jakimi dysponowałem? Nie mam pojęcia, ale z faktami nie będę dyskutował. <strong>Ponad wszelką wątpliwość, CDP-557ESD miał przewagę nad źródłem plikowym, jak również nad innymi sprawdzonymi transportami w zakresie wypełnienia, konsystencji i soczystości dźwięku.</strong> Początkowo sądziłem, że jest to pewna (przyjemna) maniera, w ślad za którą idzie pewna doza zawoalowania, ocieplenia i pogorszenia przejrzystości dźwięku (klasyczny, rzecz można, przypadek). Co do ocieplenia – zgoda, ale dwa pozostałe podejrzenia nie potwierdziły się. Detaliczność, jak również dynamika w żadnej mierze nie ucierpiały, a bas stał się nawet bardziej „lepki”, bardziej zróżnicowany, płynniejszy, a w żadnym razie pogrubiony czy spowolniony. Efekt tego jest dziś dwojaki. Po pierwsze, materiału PCM 16/44,1 pochodzącego z moich płyt nie słucham już w postaci plików, a po drugie… znów zacząłem kupować płyty CD. Nawet te, które dotąd posiadałem tylko w plikach. Oczywiście, dla potrzeb testowych nadal je zgrywam do plików AIFF i FLAC (bez kompresji), ale dla przyjemności, jak i krytycznych zastosowań, używam jednak srebrnych krążków. Sam do tej pory w to nie wierzę…</p> <h2>ERRATA</h2> <p>W ciągu kolejnych kilku miesięcy, jakie minęły od publikacji niniejszego artykułu w druku (Audio-Video 3/2020), wykonałem co najmniej kilka innych porównań z bardzo wyrafinowanymi transportami plikowymi. Były wśród nich m.in. Grimm Audio MU1, Melco N1Z/2EX-H60. Żadne z tych urządzeń nie zagrało lepiej podłączone do Bartoka niż Sony. Dodam jeszcze, że CDP-557ESD, podłączony do wejścia cyfrowego znakomitego odtwarzacza CD Audio Research Reference 9 CD SE poprawił jakość brzmienia względem wbudowanego napędu, co jest już kompletnie nielogiczne.</p> <p>Warto tu jeszcze nadmienić, że jakość wyjścia cyfrowego można poprawić, montując gniazda BNC oraz pomijając jeden z układów scalonych. Tę drugą modyfikację już zresztą wykonałem (poprawa precyzji i definicji); montaż gniazda BNC jest w planach…</p> <h2>Jako odtwarzacz</h2> <p>Czy stopnie analogowe w 32-letnim cedeku nadal mogą zapewnić dźwięk na poziomie high-end? Nie oczekiwałem odpowiedzi twierdzącej na to pytanie. Porzucając wszelkie uprzedzenia, najpierw podłączyłem ten odtwarzacz do swojego domowego zestawu na bazie integry Primare I35 DAC i kolumn Revel Performa F35. Widok muzycznego kalendarzyka, funkcje programowania, niesamowita onegdaj opcja „Custom File” (nie pamiętam, o co w niej chodziło, ale była to spora innowacja), szeroki, oldskulowy pilot, no i ten imponujący wygląd „mebla”, czegoś naprawdę ponadczasowego sprawiły, że zwyczajnie nie chciałem, aby mój ES mnie zawiódł.</p> <p>I nie zrobił tego! Zaprezentował dźwięk, który pod względem konsystencji, faktury i dociążenia dosłownie „wypunktował” znajdujący się akurat w moim systemie przetwornik c/a Mytek Liberty DAC podłączony do SOtM-a sMS-200 Ultra. Mytek grał chudziej, pozornie bardziej precyzyjnie i neutralnie, ale na tym jego atuty się kończyły. Sony wpuszczało do pokoju więcej żywej tkanki, odrobinę nieczystości, ale i pożądaną naturalność dźwięku. Jego skala i dynamika były – jak dla mnie – ewidentnie lepsze. Odnosiłem wrażenie drobnej surowości przekazu, ale nie na zasadzie wady, lecz cechy, która wzmaga autentyczność przekazu. Niski poziom „ucyfrowienia" dźwięku był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem. <strong>Oczekiwałem zapiaszczeń, granulacji, pewnej dozy agresji, tymczasem Sony produkowało dźwięk o zupełnie naturalnych, żywych barwach, świetnym drajwie, mocnym rytmie, ale bez wyostrzenia, o którym gdzieś czytałem, a które ktoś najwyraźniej źle zinterpretował.</strong> Brzmienie tego odtwarzacza jest bowiem „intensywne”, żwawe i angażujące, w żadnym razie nudne czy suche. Porównując je do zapamiętanych jeszcze wrażeń z odsłuchów modeli ES o kilkanaście lat młodszych, jak CDP-XA50 ES czy SCD-555ES (recenzje były publikowane w SAT-Audio-Video) muszę przyznać, że to zupełnie inne granie. Prawdą musi być to, że te znacznie późniejsze modele (od początku lat 90. Sony stosowało już tylko 1-bitowe przetworniki) grały gładziej, ale mniej angażująco i szaro. Tak właśnie zapamiętałem kilka z nich.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD naped trafa" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_naped-trafa.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD naped trafa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong>Transport BU-1 z czytnikiem KSS-190A uchodzi za najlepsze opracowanie Sony w zakresie napędów optycznych CD. Wszystkie jego części są metalowe, łącznie z łapą docisku, a czytnik porusza się ruchem prostoliniowym na sankach magnetycznych. Każdy z elementów zrobiono tak, by przetrwał 20, 30 i więcej lat...</strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nie mogę powiedzieć, że byłem tym, jakże pozytywnym obrotem sprawy, jakoś specjalnie zaskoczony, bowiem nie tak dawne spotkanie z dużo tańszym i niżej cenionym Pioneerem PD-77 uświadomiło mi, że wysokiej klasy cedek z pierwszej połowy lat 90. coś w dziedzinie barw jednak potrafi. Tam problemem był jednak bas – niezbyt precyzyjny, trochę powłóczysty. W przypadku Sony, w ogóle nie dało się odczuć. Wypełnienie, dobra i potęga i nienaganna kontrola – w tych dziedzinach też nie miałem zastrzeżeń.</p> <p>Odsłuchy w systemie odniesienia, z przywołanym do służby przedwzmacniaczem Conrada-Johnsona, jak również w połączeniu ze znakomitą integrą Lavardina pokazały, że w tym japońskim staruszku tkwi niemały potencjał. Młodszy o niebagatelne 15 lat odtwarzacz Arcama (CD73T) –&nbsp;skądinąd bardzo udany (o nim będzie następny odcinek) – musiał uznać zdecydowaną wyższość „dziadka” z Japonii. Na korzyść Sony przemawiały konsystencja dźwięku, drive, namacalność wokali, naturalność wyższego zakresu (świetne skrzypce!), fajna góra – to wszystko na dobrą sprawę deklasowało Arcama. Jedynie w kwestii przestrzenności był on w stanie nawiązać w miarę równorzędną rywalizację z ES-em. Obiektywnie trzeba przyznać, że scena dźwiękowa w wykonaniu Sony nie jest szczególnie głęboka ani szeroka. Powiedziałbym wręcz, że jest wyraźnie skrócona, za to pierwszy plan ze swoją niebanalną teksturą, dobrą namacalnością jest tym, co przyciąga uwagę i co każe zapomnieć o pewnych deficytach w zakresie powietrza czy najdrobniejszych „kruczków” przestrzennych. <strong>CDP-557ESD z dzisiejszego punktu widzenia nie jest narzędziem do zgłębienia zakamarków sceny dźwiękowej, lecz do czerpania niemałej frajdy z odsłuchu – i to różnych gatunków muzycznych.</strong> Pod względem precyzji, neutralności, stereofonii, gładkości, definicji basu czy dynamiki nie może się on równać z tak wyrafinowanym źródłem, jak dCS Bartok – tym bardziej, że bezpośrednie podłączenie do końcówki mocy nie jest najlepszą opcją (a Bartok wykorzystuje ją w sposób fantastyczny, powiększając przewagę). Niemniej, gdybym miał na podstawie przeprowadzonych odsłuchów powiedzieć, na jakim pułapie cenowym dla współczesnych źródeł cyfrowych (odtwarzaczy CD) plasuje się CDP-557ESD, odpowiedziałbym, że z pewnością powyżej 10 tys. złotych. Jak daleko ląduje od tej granicy? Nie potrafię tego w tej chwili dokładnie określić, bowiem niewielki miewałem ostatnimi laty kontakt z odtwarzaczami CD. Z pewnością będzie jeszcze okazja, by to doprecyzować.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP 557ESD pilot" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_pilot.jpg" alt="Sony CDP 557ESD pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pilota nie było w zestawie, wymaga dodatkowe zakupu - koszt 60-70 euro.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Przy okazji jednego z testów postanowiłem także sprawdzić wyjście słuchawkowe, które w najmniejszym stopniu podejrzewałem o to, że mnie czymś mile zaskoczy. A jednak! Moje 150-omowe Neumanny NDH20 zagrały nader przyjemnie (podobnie rzecz miała się z Sennheiserami HD 560 S), ukazując z grubsza te same cechy, które wyszły na jaw przy odsłuchu z wyjść analogowych. Biurkowy słuchawkowiec Olasonic Nano-D1 zagrał na tym tle jak typowy sprzęt budżetowy – płasko i chudo. Sądzę, że żaden niedrogi headamp, powiedzmy w cenie do 1500, a może i do 2000 zł, nie dałby sobie rady.</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd{/gallery}</p> <h2>Podsumowanie<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p><strong>CDP-557ESD to absolutnie wspaniałe urządzenie - klasyczny odtwarzacz CD z okresu najintensywniejszego rozwoju techniki CD.</strong> W wielu aspektach bezkompromisowy, megasolidnie wykonany i szokująco wręcz trwały. Po 30 latach potrafi działać jak nowy.</p> <p>W swoim czasie uchodził za nieprzeciętny odtwarzacz, który nawiązywał rywalizację z najlepszymi, będąc znacznie od nich tańszy. Nawet dziś można spotkać się z opiniami, że był to produkt wizerunkowy, na którym Sony nie musiało zarabiać. Rzeczywiście, poziom dopracowania tego sprzętu imponuje nawet dziś. A może właśnie szczególnie teraz –&nbsp;w czasach galopujących cen i postępujących oszczędności materiałowo-konstrukcyjnych.</p> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_dane.gif" alt="Sony CDP 557ESD dane" width="360" height="797" />Rynkowa cena tego odtwarzacza, na tle konkurencyjnych modeli Pioneera, Denona i Maranza z tego samego okresu jest bardzo atrakcyjna. Niektóre oferty wydają się wręcz nieprzyzwoicie przystępne, co oczywiście powinno skłaniać do czujności. Tak czy inaczej, szczerze polecam ten model – mimo potencjalnych problemów z laserem i wynikającymi stąd ewentualnymi kosztami serwisu. Bo, jakby na to nie patrzeć, jest to piękny kawałek historii odtwarzaczy CD.</p> <p>&nbsp;</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2020 -</strong> <strong><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2020/">KUP WYDANIE PDF</a></strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu</li> <li><strong>Transporty cyfrowe (odniesienia):</strong> SOtM sMS-200 Ultra Neo (USB Audio) z zasilaczem Sbooster P&amp;P Eco MkII, Denon DCD-1015, Arcam CD-73T, Pro-Ject CD Box RS2T, Primare DD-35</li> <li><strong>Przetwornik c/a:</strong> dCS Bartok</li> <li><strong>Wzmacniacze:</strong> Audionet AMP1 V2, Lavardin ISx Reference</li> <li><strong>Interkonekty:</strong> Albedo Metamorphosis, Stereovox hdse, Oyaide (S/PDIF), KBL Sound Red Corona (S/PDIF)</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> KBL Sound Red Eye Ultimate</li> <li><strong>Akcesoria:</strong> stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, stopki IsoAcoustics Gaia Bordeaux/Indigo, platformy Thixar Silence i Silence Plus, PAB</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Solaris, Zodiac</li> </ul> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/451bf7d0eb68e09e196cbaba47814353_S.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Powstał w 1987 roku, czyli w fazie najbardziej intensywnego rozwoju techniki odtwarzania płyt kompaktowych. Mimo upływu ponad 30 lat od premiery, wciąż można go kupić w dobrym stanie –&nbsp;i to za całkiem rozsądną kwotę. Pytanie, czy warto.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Cena:</strong> 600-1100 euro<br /><strong>Debiut rynkowy:</strong> połowa 1987 r. <br /><strong>Dostępność lasera:</strong> słaba, ceny wysokie (import głównie z Japonii)</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia:</strong> Filip Kulpa</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2020 - <em><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2020/">Kup pełne wydanie PDF</a></em></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Sony CDP-557 ESD - Klasyk ze złotej ery techniki CD</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_aaa.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD" />&nbsp;</p> <p>ES, czyli skrót od słowa Esprit – jego znaczenie zna każdy, bez wyjątku, miłośnik techniki hi-fi. Odtwarzacz, który jest bohaterem pierwszego odcinka w nowym cyklu na naszych łamach, powstał w 1987 roku, a więc w czasie uznawanym za „złotą erę” techniki CD. Philips i Sony – twórcy formatu Compact Disc – wraz z Marantzem należącym do tej pierwszej korporacji, dawali wtedy z siebie dosłownie wszystko, by udowodnić, jak wielki potencjał ma nowa, obiecująca technika. W tym samym roku Marantz wypuścił odtwarzacz CD-95 będący poprawioną technicznie wersją do dziś kultowego CD-94 (zastosowano w nim dwa nieco lepsze układy TDA1541A S1, po jednym na kanał), który z kolei był niemal identyczną konstrukcją, jak sporo tańszy i już nie tak atrakcyjny z wyglądu Philips.</p> <p>Lata 1987-1988 w ogóle były dość szczególne. Niemal w tym samym czasie obaj promotorzy nowego formatu i zarazem arcyrywale na scenie audiofilskiej zaprezentowali swoje sztandarowe dzieła. Sony pokazało transport CDP-R1 z przetwornikiem c/a DAS-R1, natomiast Marantz – dzielony odtwarzacz CD-12/DA-12. Były to odpowiedzi tych producentów na oferowany już od około dwóch lat referencyjny odtwarzacz Accuphase DP-80 / DC-81 (rok później zmodernizowany do wersji L). W tej nierównej, japońsko-europejskiej rywalizacji brał jeszcze udział TEAC z właśnie co powołaną do życia marką Esoteric, który w 1987 roku wprowadził na rynek swój pierwszy transport z mechaniką VRDS – P-1 oraz dedykowany mu przetwornik D-1. Nie można także zapomnieć o Pioneerze i jego imponującym modelu PD-91 (debiut w 1987 r.) oraz Denonie DCD-3500G(RG) – również wprowadzonym na rynek w tym samym czasie. To był naprawdę szalony okres w rozwoju źródeł CD...</p> <p>Elementem łączącym obie konstrukcje Sony i Accuphase’a był napęd BU-1 z czytnikiem KSS-190A, które to rozwiązanie zastosowano także w paru innych modelach z serii ES na przestrzeni kilku lat. <strong>W zgodnej opinii specjalistów od vintage’owych odtwarzaczy CD, mechanizm CDM-1 (Marantz/Philips) oraz właśnie Sony BU-1 uchodzą za szczytowe osiągnięcia w dziedzinie odczytu płyt Compact Disc.</strong> W tamtych latach nie oszczędzano (jeszcze) na materiałach i rozwiązaniach. Metalowe konstrukcje wszystkich elementów ruchomych, szklane soczewki Rodenstock (Marantz), czytniki poruszające się na magnetycznych sankach – na to wszystko w drugiej połowie lat 80. w zasadzie nie było ograniczeń.</p> <h2>Sytuacja rynkowa</h2> <p>Wybór vintage’owych cedeków z drugiej połowy lat 80. jest dziś całkiem pokaźny. Wspomniane referencje Sony i Marantza oznaczają dziś wydatek 8-10 tysięcy złotych, ich podaż jest mała (przynajmniej w Europie), a zakup przez Internet z Japonii czy Stanów Zjednoczonych wiąże się z niemałym ryzykiem, jak również koniecznością opłacenia cła i podatku VAT, co drastycznie zmniejsza opłacalność zakupu. Pioneer PD-91 czy Denon DCD-3500G to mniejszy wydatek, ale wciąż mówimy o kwotach rzędu 4500-6000 zł. Te urządzenia są do kupienia nawet w Polsce. Odtwarzacze Marantza, takie jak wspomniany CD-94, CD-94 mkII czy CD-95, jak również Philips CD-960 też trudno uznać za tanie, choć są już zdecydowanie bardziej przystępne (3000-4000 zł), szeroko dostępne w Europie i mają świetne opinie jako napędy CD. Niemniej, cena Philipsa CD-960 wydaje się przesadzona w kontekście pierwotnej ceny rynkowej. Na korzyść obu tych modeli przemawia fakt, że użyty w nich napęd CDM-1 jest uznawany za najlepszy ze wszystkich, jakie opracował ten koncern i jeden z najlepszych oraz najbardziej niezawodnych w ogóle.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_wnetrze1.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze CDP-557 ESD stanowi piękny przykład japońskiej inżynierii audio high-end z drugiej połowy lat 80. Miedziane chassis w tamtym okresie były specjalnością japońskich producentów. Rozdzielone zasilanie dla sekcji analogowej i cyfrowej.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jak na tym tle wypada bohater niniejszego opracowania? Bardzo korzystnie. Przez krótki okres był flagowcem w gamie Sony (kilka miesięcy później zdetronizował go wspomniany CDP-R1/DAS-R1), a najniższe oferty na ebay'u zaczynają się od pułapu 550-600 euro, jednak dobrze utrzymane egzemplarze osiągają 800, a nawet ponad 1000 euro. Średnio rzecz biorąc, ceny tego odtwarzacza są jednak niższe niż w przypadku Marantza, jak również Philipsa. W teście przeprowadzonym przez miesięcznik Stereoplay w 1988 roku, CDP-557 ESD wypadł zdecydowanie lepiej od CD-960, nie ustępując prawie trzykrotnie drożemu odtwarzaczowi Accuphase DP-70V (9000 marek).</p> <h2>Wątpliwości na początek</h2> <p>Każdy z tych odtwarzaczy wydaje się kuszącą propozycją dla kolekcjonera (ceny będą rosnąć), ale też dla audiofila, który w młodzieńczym wieku marzył o takim sprzęcie. 30 lat temu dla znakomitej większości z nas były to urządzenia pozostające w sferze marzeń, dziś można je mieć za drobny ułamek cen współczesnych odtwarzaczy high-end, które niestety nie mogą się równać z dawnymi referencjami pod względem jakości wykonania. Jest tylko jeden szkopuł: zużycie i ryzyko awarii, której koszt usunięcia może dorównać wartości sprzętu. Głównym problemem są oczywiście lasery. W przypadku KSS-190A sytuacja nie wygląda bardzo źle, ponieważ zdarzają się (ponoć) nawet egzemplarze nieużywane (NOS), choć ceny na poziomie 400-500 euro pozornie zniechęcają. Z drugiej jednak strony, gdy ten koszt porównamy z cenami urządzeń high-end czy audiofilskimi kablami, staje się on łatwostrawny. Dobra informacja jest taka, że żywotność laserów KSS-190A jest imponująca – 30 lat nie stanowi dla nich wielkiego wyzwania, jeśli tylko odtwarzacz nie był intensywnie eksploatowany przez cały swój żywot. Stan obudowy może być pośrednią wskazówką co do tego, jak troskliwy był właściciel czy właściciele. Jeśli ponadto praca napędu odbywa się bez najmniejszych zawahań i generowania podejrzanych dźwięków, to istnieje spora szansa na to, że jeszcze przez dłuższy czas laser nam posłuży. Nawet jeśli okaże się, że napęd jest całkowicie sprawny i nic nie wskazuje na zużycie lasera, to mimo wszystko warto założyć pewien budżet na rutynowy serwis (przeczyszczenie, wymiana kondensatorów, kółek zębatych itd).</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD front" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_front.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD front" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Czyż on nie jest piękny? Drewniane boczki dodają szyku i elegancji. A obsługa jest bajeczna. Zadziwia czytelność wyświetlacza.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Poszukiwania i zakup</h2> <p>Początkowo model ten wydawał mi się „zbyt oldskulowy” i zbyt stary. Ponieważ jednak nie natrafiłem na jedną, choćby umiarkowanie entuzjastyczną opinię o nim, jak również o jego amerykańskim odpowiedniku CDP-707ESD (na jego temat można znaleźć więcej informacji w sieci), a sama mechanika i jakość wykonania rozwiewały wszelkie wątpliwości, to postanowiłem się skupić właśnie na tym modelu. Wpadło mi w oko nieco podejrzanie wyglądające ogłoszenie na niemieckim ebay'u. Osoba bez żadnej historii transakcyjnej wystawiła egzemplarz poszukiwanego przeze mnie cacka za wyjątkowo niską kwotę – 300 euro (w trybie licytacji, która miała potrwać zaledwie 5 dni). Co ciekawe, sprzedającym okazała się mieszkanka Berlina, co oznaczało, że mogłem realnie myśleć o odbiorze osobistym. Niską cenę cześciowo tłumaczył brak pilota, ale ponieważ można go dokupić za w miarę rozsądną cenę (60-70 euro z przesyłką), to uznałem, że gra jest warta świeczki. Tym bardziej, że koszt i czas podróży do Berlina są całkowicie akceptowalne. Warto zauważyć, że znakomita większość ofert na ten i inne ciekawe odtwarzacze w Niemczech pojawia się dopiero na terenie zachodnich i środkowych landów. A to czyni wycieczkę po sprzęt dużo bardziej czasochłonną i kosztowną, co podważa sens całej operacji (choć to oczywiście kwestia indywidualnej oceny). Jakież było moje zaskoczenie, gdy do piątkowego popołudnia nikt nie złożył oferty. Wykorzystałem okazję, uprzedzając właścicielkę, że po odtwarzacz zgłosi się mój serdeczny kolega na stałe mieszkający w Berlinie. Wcześniej poprosiłem o porcję dodatkowych zdjęć, które otrzymałem (te w opisie aukcji były bardzo marnej jakości). Dowiedziałem się ponadto, że odtwarzacz stał zamknięty w szafce przez kilka ostatnich lat, ponieważ właścicielka otrzymała go od rodziców, a obecnie gra z komputera. Wydało mi się to możliwe i całkiem realne. Po telefonicznym zapytaniu w sprawie zaginionego pilota (dziwne wydało mi się, że go nie ma, skoro sprzęt pochodził od rodziców), sprzedająca zadała sobie trud i raz jeszcze go poszukała. Oddzwoniła po godzinie, informując mnie, że pilot się odnalazł – i to w komplecie z instrukcją obsługi. Uznałem to za wymarzony scenariusz dla poszukiwacza okazji, ale niepewność pozostała. Dwa dni później kolega pojechał po odbiór odtwarzacza, potwierdził, że jest sprawny i w dobrym stanie, a ja czym prędzej zakupiłem promocyjny bilet kolejowy PKP.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD tor audio" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_tor-audio2.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD tor audio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Rzadko (wówczas i w ogóle) spotykane przetworniki Burr-Brown PCM64P zamaskowano i wytłumiono kawałkami ceramicznego materiału tłumiącego. Pokrętła obok służą do kalibracji czterech najbardziej znaczących bitów. Ten DAC miał nietypową budowę z wejściami równoległymi.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jeszcze tego samego dnia okazało się, że mój pierwszy od 2011 roku odtwarzacz CD działa w zasadzie jak nowy. Błyskawicznie poruszająca się szuflada (może nie najcichsza, ale wyjątkowo sprawna), niemal natychmiastowe wczytywanie tablicy zawartości (ToC), równie szybkie wyszukiwanie dalszych ścieżek, perfekcyjnie działająca funkcja przewijania, ta fantastyczna jakość wykonania (nawet przyciski i podkładki pod śruby mocujące górną pokrywę zrobiono z aluminium!), wreszcie szykowne drewniane boczki, no i ten oldskulowy wygląd – o wiele fajniejszy niż na zdjęciach w Internecie. Wszystko to wywołało mój nieskrywany entuzjazm. Pozostało jednak sprawdzić jeszcze dwie rzeczy.</p> <h2>Stan techniczny</h2> <p>Wnętrze odtwarzacza wyglądało, jak gdyby nigdy nie było otwierane. Sądząc po tym, jak bardzo namęczyłem się ze zdjęciem górnej pokrywy (po bokach zaaplikowano samoprzylepne maty tłumiące, które trzymały jak wściekłe) oraz po stanie zakurzenia śrub i podkładek (wskazującym na poważny wiek urządzenia), wywnioskowałem, że przynajmniej w ostatnich latach wnętrze nie widziało światła. Okazało się tak szczelne, że poziom zabrudzenia elementów był porównywalny z odtwarzaczem ledwie kilkuletnim, co wedle wszelkiego prawdopodobieństwa może świadczyć o tym, że ES był przechowywany w sprzyjających warunkach i niezbyt intensywnie eksploatowany. Jedynie na górnej pokrywie widać dwa odpryski lakieru i drobne mikrorysy. Ale jak na sprzęt w wieku 32 lat, urządzenie prezentuje się wybornie. Dokładne oględziny elementów, w szczególności kondensatorów filtrujących (a są nimi znakomite Elny Duorex) nie wykazały śladów wycieków czy jakichkowiek uszkodzeń. Sprawdzenie pasma przenoszenia i spektrum zniekształceń, jak również odsłuch nie dały mi żadnych podstaw do stwierdzenia, że mój pierwszy „Esprit” wymaga pilnego serwisu. Serwis potwierdził bardzo dobry stan lasera –&nbsp;brak zużycia. Nie zachodziła nawet konieczność kalibracji!</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD wnetrze naped zasilacz" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_wnetrze-naped-zasilacz.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD wnetrze naped zasilacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zasilanie potraktowano z wielką atencją. Zadbano nawet o filtr przeciwzakłóceniowy na wejściu.</em></strong></p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Budowa</h2> <p>Bez wątpienia jest to high-end, za który dziś przyszłoby zapłacić grube dziesiątki tysięcy złotych. Swoją drogą, kwota 3500 marek niemieckich w 1988 roku stanowiła równowartość dwóch przeciętnych niemieckich pensji w tamtym czasie, dla nas z kolei była to suma zupełnie zaporowa. Ale nawet po uwzględnieniu ogromnej poprawki na obecną wartość pieniądza, współczesny odpowiednik CDP-557 ESD byłby zapewne dużo droższy niż dwie średnie pensje unijne.</p> <p>Wnętrze podzielono na dwie komory odizolowane od siebie pionową grodzią (z małym otworem na kable łączące transport z resztą). Całe wnętrze wyłożono blachami miedzianymi (sądziłem, że są one miedziowane, ale to podobno czysta miedź). Z lewej strony zabudowano znakomity, w całości metalowy napęd BU-1 z czytnikiem KSS-190A i magnetycznymi sankami, mocując całość do metalowej (także miedziowanej) płyty-wanny, za pośrednictwem specjalnego tworzywa antywibracyjnego o nazwie Gibraltar (węglik wapnia, włókno szklane, żywica). Jakość wykonania mechaniki jest doprawdy wspaniała. Nic dziwnego, że ten transport trafiał do modeli Accuphase czy Esotericów. W CDP-557 ESD zastosowano dwa spore transformatory, oddzielne dla sekcji cyfrowej oraz płytki analogowej z przetwornikami c/a. Towarzyszą im bardzo rozbudowane sekcje zasilania z 14 stabilizatorami napięciowymi (w różnych częściach układu, także obok przetworników c/a i zegara pokrytego wytłumieniem) oraz ponad 20 kondensatorami filtrującymi – wszystko są to wysokogatunkowe Elny Duorex i Nichicony Muse, z których sześć największych ma sumaryczną pojemność 51 200 μF –&nbsp;więcej niż w niejednym wzmacniaczu dobrej klasy.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD tor wyjsciowy" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_tor_wyjsciowy.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD tor wyjsciowy" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dalszy ciąg zasilania, kondensatory sprzęgające na wyjściu, płytka wejść cyfrowych i piękne przekaźniki Omrona. Ależ tu kolorowo!</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Tory sygnałowe obydwu kanałów przedzielono masywnymi miedzianymi szynami prowadzącymi masę. Zastosowano dwa (po jednym na kanał) 18-bitowe przetworniki c/a Burr-Brown PCM64P (typu wielobitowego) opracowane z myślą o sprzęcie pomiarowym i konsumenckim high-endzie. Była to rzadko stosowana, dość szczególna, 42-pinowa kość z równoległymi wejściami dla poszczególnych bitów i opcją (ręcznego!) trymowania rezystorów czterech najbardziej znaczących z nich (MSB). Temu celowi służą grupki czterech potencjometrów umieszczonych w pobliżu odpowiednich pinów (36-39). Równoległa architektura wejść układu PCM64P zapewniała mu nietypowo dużą szybkość osiągania ustalonego prądu wyjściowego (200 ns), wadą była natomiast konieczność stosowania układu de-glitch do tłumienia efektu „pstrykania" przy przełączaniu zegara. Z tego co udało mi się ustalić, PCM64P znalazł zastosowanie w dość niewielu urządzeniach z naprawdę wysokiej półki – były wśród nich m.in. wspomniany przetwornik Esoteric D-1 (1987) oraz referencyjny procesor c/a Krella – Reference 64 (1993). Chyba trudno o lepszą rekomendację. Z przetwornikami PCM64P współpracują dwa układy Sony CXD1305 (w roli konwerterów danych szeregowych na strumienie równoległe) oraz 18-bitowy filtr cyfrowy CXD1144A realizujący 8-krotne nadpróbkowanie (wtedy był to pierwszy taki odtwarzacz na rynku!). Tor analogowy zbudowano z dość zwyczajnych wzmacniaczy operacyjnych N5532D i NE5534. Uwagę zwraca nieprzypadkowy i dość bezkompromisowy dobór elementów biernych – selekcjonowanych oporników metalizowanych różnego typu, hermetycznych przekaźników Omron ze złoconymi kontaktami oraz pokaźne kondensatory sprzęgające w czarnych kapsułkach. O staranności producenta świadczy wiele innych zabiegów, jak filtr przeciwzakłóceniowy na wejściu zasilania, gumowa uszczelka szuflady napędu (Acoustically Sealed Tray), stopki z proszku ceramicznego (Fine Ceramics) czy mechaniczny przełącznik „Output Selector”, którym wybieramy, czy aktywne mają być wyjścia analogowe, czy cyfrowe (optyczne i koncentryczne).</p> <p>Grymas niezadowolenia, patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, może budzić widok nieodłączalnego, cienkiego dwużyłowego kabla zasilającego. W drugiej połowie lat 80. był to standard – nawet w bardzo drogich odtwarzaczach. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że ów niepozorny kabelek wyprodukowano w Japonii (Harakawa), wykorzystując do tego celu miedź OFC. Nie zmienia to faktu, że kabel jest nieekranowany i wyglada „mało audiofilsko”. Wycięcie w tylnej ściance, wokół wejścia kabla, aż prosi się o zamontowania porządnego gniazda IEC. Dodam jeszcze, że Japończycy docenili znaczenie właściwej polaryzacji płaskiej wtyczki, oznaczając bolec gorący i neutralny. Warto na to zwrócić uwagę!</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD wyjscia" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_wyjscia.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD wyjscia" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Odłączane sekcje wyjść analogowych i cyfrowych – świetna sprawa. Narzekania na słaby kabel zasilające słychać z daleka, są one jednak trochę przesadzone.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Co się tyczy wyjść analogowych, to są dostępne dwie pary RCA (XLR-y pojawiły się dopiero w późniejszych modelach oraz we flagowym DAC-u DAS-R1) – jedna stałopoziomowa, druga tzw. regulowana. Nie są one równoważne jakościowo. Wyjście „Variable” stanowiło i nadal może stanowić pokusę dla użytkowników końcówek mocy, należy jednak wziąć pod uwagę, że nie jest to rozwiązanie optymalne ani uniwersalne. Jego obecność była tak naprawdę konsekwencją użycia potencjometru potrzebnego dla wyjścia słuchawkowego. Z technicznego punktu widzenia, jest to więc zabudowana wewnątrz pasywka, która z natury rzeczy pogarsza dopasowanie impedancyjne pomiędzy źródłem i wzmacniaczem, a to – w połączeniu ze znacznie wydłużoną ścieżką sygnałową, mocno ogranicza możliwą do uzyskania jakość dźwięku, jak również skłania do stosowania krótkich kabli o małej pojemności elektrycznej. Nawiasem mówiąc, w latach 80 i 90. podobne rozwiązanie było dość często praktykowane. Audiofile chętnie po nie sięgali, ale jeszcze chętniej stosowali później porządny, autonomiczny preamp.</p> <h2>CDP-557ESD jako transport</h2> <p>W pierwszej kolejności wypróbowałem nowy nabytek w roli transportu, albowiem z taką myślą go kupiłem. Plan B zakładał, że jeśli w tej roli Sony nie sprawdzi się tak dobrze, jak zakładałem, to trafi do systemu domowego, w przypadku którego stopniowo odchodzę od streamingu i plików ze względu na większą łatwość obsługi płyt i narastający we mnie od pewnego czasu sentyment do nośników fizycznych. Zdaję sobie sprawę, że zaprzeczam swym słowom sprzed 7-8 lat, ale cóż – człowiek czasem zmienia swoje zdanie...</p> <p>Przyznam, że podłączając ten wiekowy cedek do ultranowoczesnego DAC-a nie oczekiwałem żadnych „cudów”, miałem jednak cichą nadzieję, że jako transport nawiąże on w przybliżeniu równorzędną walkę z moim plikowym źródłem odniesienia – SOtM-em sMS-200 Ultra Neo wyposażonym w zasilacz liniowy Sbooster. Liczyłem również na to, że zagra wyraźnie lepiej niż młodszy, lecz nieporównywalnie prostszy konstrukcyjnie Denon, który sprawił mi miłą niespodziankę jako transport. Moje oczekiwania uformowały również dwa inne współcześnie produkowane transporty CD, które jednak mnie nie zachwyciły. Byłem dobrze przygotowany do oceny Sony w roli napędu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD sekcja cyfrowa" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_sekcja-cyfrowa2.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD sekcja cyfrowa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pierwszy w tamtym czasie 8-krotny filtr nadpróbkujący (CXD1144A), procesor sygnałowy (po lewej), mikrokontroler mechaniki i procesor serwa.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Inaczej niż zwykle, odsłuchy rozpocząłem od występu live Dave’a Matthewsa i Tima Reynoldsa „Live At Luther College”, będącego nie tylko świetną muzyką, ale i znakomitą realizacją, w której oklaski i odgłosy publiczności udało się oddać nieprzeciętnie realistycznie – a one przecież w dużej mierze determinują atmosferę każdego koncertu na żywo. Pierwsze takty „One Sweet World” spowodowały zatopienie się w fotelu odsłuchowym, a kolejne minuty i utwory tylko wzmagały moje przekonanie, że tak dobrze ten występ w moim pokoju odsłuchowym jeszcze nie brzmiał. Kolejny album (nie pamiętam już, co to było) również zagrał fenomenalnie, ale ponieważ wiadomym jest, że nasz słuch potrafi płatać figle, więc uznałem, że następnego dnia, gdy już będę mniej podekscytowany, posłucham raz jeszcze i dokonam porównań z dotychczasową referencją. Tak też uczyniłem, co jednak – ku mojemu zadziwieniu – doprowadziło mnie do niemal szokującego wniosku, że 32-letni napęd Sony grał faktycznie LEPIEJ niż ta sama muzyka, zripowana z moich własnych płyt, przechowywana na dysku i strumieniowana za pośrednictwem Roona do jakże znakomitego przecież streamera połączonego z tym samym przetwornikiem poprzez interfejs USB. Nie ukrywam, że to odkrycie poważnie zaburzyło mój dotychczasowy system wartościowania. Zdumienie i niedowierzenie podsycał fakt, że kilka tygodni wcześniej gościłem w swoim systemie bardzo drogi napęd CD za prawie 70 tys. zł, który w najlepszym razie zagrał z Bartokiem porównywalnie jak SOtM (acz uważam, że jednak gorzej). Jak to więc możliwe, że stary „soniak” ES zagrał lepiej? Dlaczego zdeklasował wszystkie inne transporty, jakimi dysponowałem? Nie mam pojęcia, ale z faktami nie będę dyskutował. <strong>Ponad wszelką wątpliwość, CDP-557ESD miał przewagę nad źródłem plikowym, jak również nad innymi sprawdzonymi transportami w zakresie wypełnienia, konsystencji i soczystości dźwięku.</strong> Początkowo sądziłem, że jest to pewna (przyjemna) maniera, w ślad za którą idzie pewna doza zawoalowania, ocieplenia i pogorszenia przejrzystości dźwięku (klasyczny, rzecz można, przypadek). Co do ocieplenia – zgoda, ale dwa pozostałe podejrzenia nie potwierdziły się. Detaliczność, jak również dynamika w żadnej mierze nie ucierpiały, a bas stał się nawet bardziej „lepki”, bardziej zróżnicowany, płynniejszy, a w żadnym razie pogrubiony czy spowolniony. Efekt tego jest dziś dwojaki. Po pierwsze, materiału PCM 16/44,1 pochodzącego z moich płyt nie słucham już w postaci plików, a po drugie… znów zacząłem kupować płyty CD. Nawet te, które dotąd posiadałem tylko w plikach. Oczywiście, dla potrzeb testowych nadal je zgrywam do plików AIFF i FLAC (bez kompresji), ale dla przyjemności, jak i krytycznych zastosowań, używam jednak srebrnych krążków. Sam do tej pory w to nie wierzę…</p> <h2>ERRATA</h2> <p>W ciągu kolejnych kilku miesięcy, jakie minęły od publikacji niniejszego artykułu w druku (Audio-Video 3/2020), wykonałem co najmniej kilka innych porównań z bardzo wyrafinowanymi transportami plikowymi. Były wśród nich m.in. Grimm Audio MU1, Melco N1Z/2EX-H60. Żadne z tych urządzeń nie zagrało lepiej podłączone do Bartoka niż Sony. Dodam jeszcze, że CDP-557ESD, podłączony do wejścia cyfrowego znakomitego odtwarzacza CD Audio Research Reference 9 CD SE poprawił jakość brzmienia względem wbudowanego napędu, co jest już kompletnie nielogiczne.</p> <p>Warto tu jeszcze nadmienić, że jakość wyjścia cyfrowego można poprawić, montując gniazda BNC oraz pomijając jeden z układów scalonych. Tę drugą modyfikację już zresztą wykonałem (poprawa precyzji i definicji); montaż gniazda BNC jest w planach…</p> <h2>Jako odtwarzacz</h2> <p>Czy stopnie analogowe w 32-letnim cedeku nadal mogą zapewnić dźwięk na poziomie high-end? Nie oczekiwałem odpowiedzi twierdzącej na to pytanie. Porzucając wszelkie uprzedzenia, najpierw podłączyłem ten odtwarzacz do swojego domowego zestawu na bazie integry Primare I35 DAC i kolumn Revel Performa F35. Widok muzycznego kalendarzyka, funkcje programowania, niesamowita onegdaj opcja „Custom File” (nie pamiętam, o co w niej chodziło, ale była to spora innowacja), szeroki, oldskulowy pilot, no i ten imponujący wygląd „mebla”, czegoś naprawdę ponadczasowego sprawiły, że zwyczajnie nie chciałem, aby mój ES mnie zawiódł.</p> <p>I nie zrobił tego! Zaprezentował dźwięk, który pod względem konsystencji, faktury i dociążenia dosłownie „wypunktował” znajdujący się akurat w moim systemie przetwornik c/a Mytek Liberty DAC podłączony do SOtM-a sMS-200 Ultra. Mytek grał chudziej, pozornie bardziej precyzyjnie i neutralnie, ale na tym jego atuty się kończyły. Sony wpuszczało do pokoju więcej żywej tkanki, odrobinę nieczystości, ale i pożądaną naturalność dźwięku. Jego skala i dynamika były – jak dla mnie – ewidentnie lepsze. Odnosiłem wrażenie drobnej surowości przekazu, ale nie na zasadzie wady, lecz cechy, która wzmaga autentyczność przekazu. Niski poziom „ucyfrowienia" dźwięku był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem. <strong>Oczekiwałem zapiaszczeń, granulacji, pewnej dozy agresji, tymczasem Sony produkowało dźwięk o zupełnie naturalnych, żywych barwach, świetnym drajwie, mocnym rytmie, ale bez wyostrzenia, o którym gdzieś czytałem, a które ktoś najwyraźniej źle zinterpretował.</strong> Brzmienie tego odtwarzacza jest bowiem „intensywne”, żwawe i angażujące, w żadnym razie nudne czy suche. Porównując je do zapamiętanych jeszcze wrażeń z odsłuchów modeli ES o kilkanaście lat młodszych, jak CDP-XA50 ES czy SCD-555ES (recenzje były publikowane w SAT-Audio-Video) muszę przyznać, że to zupełnie inne granie. Prawdą musi być to, że te znacznie późniejsze modele (od początku lat 90. Sony stosowało już tylko 1-bitowe przetworniki) grały gładziej, ale mniej angażująco i szaro. Tak właśnie zapamiętałem kilka z nich.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP-557 ESD naped trafa" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_naped-trafa.jpg" alt="Sony CDP-557 ESD naped trafa" /></p> <p style="text-align: center;"><strong>Transport BU-1 z czytnikiem KSS-190A uchodzi za najlepsze opracowanie Sony w zakresie napędów optycznych CD. Wszystkie jego części są metalowe, łącznie z łapą docisku, a czytnik porusza się ruchem prostoliniowym na sankach magnetycznych. Każdy z elementów zrobiono tak, by przetrwał 20, 30 i więcej lat...</strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Nie mogę powiedzieć, że byłem tym, jakże pozytywnym obrotem sprawy, jakoś specjalnie zaskoczony, bowiem nie tak dawne spotkanie z dużo tańszym i niżej cenionym Pioneerem PD-77 uświadomiło mi, że wysokiej klasy cedek z pierwszej połowy lat 90. coś w dziedzinie barw jednak potrafi. Tam problemem był jednak bas – niezbyt precyzyjny, trochę powłóczysty. W przypadku Sony, w ogóle nie dało się odczuć. Wypełnienie, dobra i potęga i nienaganna kontrola – w tych dziedzinach też nie miałem zastrzeżeń.</p> <p>Odsłuchy w systemie odniesienia, z przywołanym do służby przedwzmacniaczem Conrada-Johnsona, jak również w połączeniu ze znakomitą integrą Lavardina pokazały, że w tym japońskim staruszku tkwi niemały potencjał. Młodszy o niebagatelne 15 lat odtwarzacz Arcama (CD73T) –&nbsp;skądinąd bardzo udany (o nim będzie następny odcinek) – musiał uznać zdecydowaną wyższość „dziadka” z Japonii. Na korzyść Sony przemawiały konsystencja dźwięku, drive, namacalność wokali, naturalność wyższego zakresu (świetne skrzypce!), fajna góra – to wszystko na dobrą sprawę deklasowało Arcama. Jedynie w kwestii przestrzenności był on w stanie nawiązać w miarę równorzędną rywalizację z ES-em. Obiektywnie trzeba przyznać, że scena dźwiękowa w wykonaniu Sony nie jest szczególnie głęboka ani szeroka. Powiedziałbym wręcz, że jest wyraźnie skrócona, za to pierwszy plan ze swoją niebanalną teksturą, dobrą namacalnością jest tym, co przyciąga uwagę i co każe zapomnieć o pewnych deficytach w zakresie powietrza czy najdrobniejszych „kruczków” przestrzennych. <strong>CDP-557ESD z dzisiejszego punktu widzenia nie jest narzędziem do zgłębienia zakamarków sceny dźwiękowej, lecz do czerpania niemałej frajdy z odsłuchu – i to różnych gatunków muzycznych.</strong> Pod względem precyzji, neutralności, stereofonii, gładkości, definicji basu czy dynamiki nie może się on równać z tak wyrafinowanym źródłem, jak dCS Bartok – tym bardziej, że bezpośrednie podłączenie do końcówki mocy nie jest najlepszą opcją (a Bartok wykorzystuje ją w sposób fantastyczny, powiększając przewagę). Niemniej, gdybym miał na podstawie przeprowadzonych odsłuchów powiedzieć, na jakim pułapie cenowym dla współczesnych źródeł cyfrowych (odtwarzaczy CD) plasuje się CDP-557ESD, odpowiedziałbym, że z pewnością powyżej 10 tys. złotych. Jak daleko ląduje od tej granicy? Nie potrafię tego w tej chwili dokładnie określić, bowiem niewielki miewałem ostatnimi laty kontakt z odtwarzaczami CD. Z pewnością będzie jeszcze okazja, by to doprecyzować.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Sony CDP 557ESD pilot" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_pilot.jpg" alt="Sony CDP 557ESD pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pilota nie było w zestawie, wymaga dodatkowe zakupu - koszt 60-70 euro.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Przy okazji jednego z testów postanowiłem także sprawdzić wyjście słuchawkowe, które w najmniejszym stopniu podejrzewałem o to, że mnie czymś mile zaskoczy. A jednak! Moje 150-omowe Neumanny NDH20 zagrały nader przyjemnie (podobnie rzecz miała się z Sennheiserami HD 560 S), ukazując z grubsza te same cechy, które wyszły na jaw przy odsłuchu z wyjść analogowych. Biurkowy słuchawkowiec Olasonic Nano-D1 zagrał na tym tle jak typowy sprzęt budżetowy – płasko i chudo. Sądzę, że żaden niedrogi headamp, powiedzmy w cenie do 1500, a może i do 2000 zł, nie dałby sobie rady.</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd{/gallery}</p> <h2>Podsumowanie<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"> <br /></span></span></span></span></span></h2> <p><strong>CDP-557ESD to absolutnie wspaniałe urządzenie - klasyczny odtwarzacz CD z okresu najintensywniejszego rozwoju techniki CD.</strong> W wielu aspektach bezkompromisowy, megasolidnie wykonany i szokująco wręcz trwały. Po 30 latach potrafi działać jak nowy.</p> <p>W swoim czasie uchodził za nieprzeciętny odtwarzacz, który nawiązywał rywalizację z najlepszymi, będąc znacznie od nich tańszy. Nawet dziś można spotkać się z opiniami, że był to produkt wizerunkowy, na którym Sony nie musiało zarabiać. Rzeczywiście, poziom dopracowania tego sprzętu imponuje nawet dziś. A może właśnie szczególnie teraz –&nbsp;w czasach galopujących cen i postępujących oszczędności materiałowo-konstrukcyjnych.</p> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/vintageaudio/sony-cdp557-esd/Sony-CDP-557ESD_dane.gif" alt="Sony CDP 557ESD dane" width="360" height="797" />Rynkowa cena tego odtwarzacza, na tle konkurencyjnych modeli Pioneera, Denona i Maranza z tego samego okresu jest bardzo atrakcyjna. Niektóre oferty wydają się wręcz nieprzyzwoicie przystępne, co oczywiście powinno skłaniać do czujności. Tak czy inaczej, szczerze polecam ten model – mimo potencjalnych problemów z laserem i wynikającymi stąd ewentualnymi kosztami serwisu. Bo, jakby na to nie patrzeć, jest to piękny kawałek historii odtwarzaczy CD.</p> <p>&nbsp;</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2020 -</strong> <strong><a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2020/">KUP WYDANIE PDF</a></strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu</li> <li><strong>Transporty cyfrowe (odniesienia):</strong> SOtM sMS-200 Ultra Neo (USB Audio) z zasilaczem Sbooster P&amp;P Eco MkII, Denon DCD-1015, Arcam CD-73T, Pro-Ject CD Box RS2T, Primare DD-35</li> <li><strong>Przetwornik c/a:</strong> dCS Bartok</li> <li><strong>Wzmacniacze:</strong> Audionet AMP1 V2, Lavardin ISx Reference</li> <li><strong>Interkonekty:</strong> Albedo Metamorphosis, Stereovox hdse, Oyaide (S/PDIF), KBL Sound Red Corona (S/PDIF)</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> KBL Sound Red Eye Ultimate</li> <li><strong>Akcesoria:</strong> stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, stopki IsoAcoustics Gaia Bordeaux/Indigo, platformy Thixar Silence i Silence Plus, PAB</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Solaris, Zodiac</li> </ul> <p>&nbsp;</p></div>