PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy

Lut 01, 2016

Index

Budowa

Skromność, minimalizm, znakomita jakość wykonania – te słowa dobrze oddają to, co ukazuje się naszym oczom po rozpakowaniu niedużego pudełka. Model 931 to bardzo kompaktowe i zupełnie minimalistyczne urządzenie. W całości aluminiowa obudowa ma szerokość ledwie 140 mm, jest sporo głębsza (237 mm) i bardzo niska (50 mm). Z przodu zdobią ją jedynie gałka regulacji głośności, ćwierćcalowe gniazdo słuchawkowe i dwa malutkie przełączniki – włącznik prądowy oraz selektor wejść. Te są zaledwie dwa, oba analogowe i asymetryczne.

Trilogy-931-wnetrze1

Kto się spodziewa od słuchawkowca za ponad 5000 zł wejść i wyjść XLR, ten będzie mocno zawiedziony. To trochę tak, jak z przedwzmacniaczami Conrada-Johnsona. Nawet najdroższe modele nie mają – celowo – toru zbalansowanego. Również w przypadku 931 idea układu także kłóci się ze zbalansowaną ścieżką sygnałową czy nawet próbą symetryzacji sygnału. Urządzenie ma bowiem topologię single-ended – rzadko spotykaną we wzmacniaczach tranzystorowych w ogóle. Zamiast pary tranzystorów pracujących w układzie przeciwsobnym, w którym jeden wzmacnia dodatnie, a drugi ujemne części przebiegów sygnałowych, zastosowano pojedyncze tranzystory o tym samym typie przewodnictwa. Co ciekawe, nie są to mosfety (preferowane do tego typu aplikacji), lecz tranzystory bipolarne BD136 (PNP) sterowane w konfiguracji aktywnego źródła prądowego (dodatkowy tranzystor tego samego typu). Część małosygnałowa jest w pełni dyskretna – tworzy ją 12 tranzystorów bipolarnych BC55. W nieskomplikowanym układzie o krótkiej ścieżce sygnałowej i bardzo czystym montażu (przewlekanym) znalazły się elementy dobrej jakości, lecz nie znajdziemy tu „butikowych” kondensatorów. W rzeczy samej, tor sygnałowy zawiera tylko po jednej czerwonej Wimie na kanał. Reszta kondensatorów to elektrolity zasilania: 5 sztuk po 470 µF/16 V, 4 sztuki po 560 µF i dwie główne pojemności filtrujące (2200 µF/16 V). W części prostowniczej zastosowano diody. Za regulację poziomu odpowiada klasyczny potencjometr Alpsa 50K. Źródłem napięć zasilających jest niewielki transformator toroidalny.

Asymetryczny jest nie tylko stopień końcowy, ale także sama obudowa. Jej prawy bok ma wyoblone krawędzie dolną i górną, zaś lewy jest prostokątny i tworzy go masywny bloczek z aluminium z wydrążonymi otworami. To radiator – niezbędny w przypadku wzmacniacza pracującego w czystej klasie A. Ale bez obaw, pobór mocy wynosi rozsądne 13,5 W, więc Trilogy nagrzewa się, lecz nigdy nie jest gorący. To tyle samo, co Audeze Deckard – inny wzmacniacz pracujący w klasie A – przy nieaktywnym wejściu USB. Dla porównania: Bryston BHA-1, który podczas pracy nie nagrzewa się prawie wcale, ale ma znacznie większą obudowę, pobiera 22 W.

Trilogy-931-wnetrze3

Minimalizm modelu 931 przejawia się nie tylko w wyposażeniu, lecz także w braku jakichkolwiek regulacji wzmocnienia. Wydaje się to ryzykownym posunięciem w kontekście tego, że współczesne nauszniki bardzo różnią się efektywnością (czułością), co w głównej mierze wynika z różnic w impedancjach. Trilogy jest na nie nieczuły. Producent podaje, że impedancja wyjściowa wynosi 10 Ω, co jest wartością o rząd większą od pożądanego optimum (1 Ω  lub mniej). Zmierzona wartość okazała się znacznie mniejsza – dla zakresu niskotonowego wyniosła 0,7–0,9 Ω, zaś przy 1 kHz spadała do poniżej 0,2 Ω. Oznacza to, że wyjście zachowuje się w przybliżeniu jak idealne źródło napięciowe – zmniejszanie impedancji zwiększa moc wyjściową (oczywiście do pewnego poziomu). Moc 800 mW (przy 60 Ω) jest co najmniej wystarczająca. Przy potencjometrze ustawionym na godzinę 12 wzmacniacz osiągał wzmocnienie nieco ponad 1:1, generując około 2,5 V napięcia wyjściowego (RMS) przy obciążeniu 47 Ω – to we współpracy ze źródłem cyfrowym o standardowym poziome wyjściowym (2 V RMS). Zapewnia to już bardzo głośny odsłuch nawet w przypadku tak mało skutecznych „nauszników” jak AKG K701. Zapas wzmocnienia (zmierzone 17,1 dB) jest na tyle duży, że 931 bez problemu obsłuży także źródła analogowe, lecz wówczas – w przypadku mało czułych słuchawek – będziemy korzystać z górnych położeń gałki potencjometru.
Pewnym mankamentem w testowanym egzemplarzu było większe, niż oczekiwane od urządzenia tej klasy, niezrównoważenie kanałów, które przesuwa panoramę stereo w lewo lub prawo. Utrzymywało się ono w całym użytecznym zakresie regulacji głośności, ale największe wartości osiągało dla dolnych – a więc tych najczęściej wykorzystywanych – położeń.

W okolicach godz. 9–10 błąd wynosił ok. -0,6 dB (lewy kanał głośniejszy od prawego), w średnich (godz. 10–11) zmniejszał się do około -0,3 dB, by w okolicach „południa” osiągnąć nieznaczące -0,1 dB. Dla górnych położeń gałki głośności błąd był już dodatni, ale o mniejszej wartości bezwzględnej niż dla położeń dolnych (+0,1–0,2 dB).

Z pewnością wina leży po stronie analogowego potencjometru Alpsa. Oczywiście, inne egzemplarze 931 wykażą odmienne charakterystyki. Tak czy inaczej, brakuje przełącznika wzmocnienia. Gdyby był, można by korzystać wyłącznie z tych dokładniejszych, a więc środkowych i górnych położeń regulacji głośności.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją