PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Oppo PM-3 / Oppo HA-2

Kwi 22, 2016

Index

Brzmienie

Opinia I

Już po chwili słychać, że mobilny zestaw Oppo powinien pracować razem. Słuchawki grają zdecydowanie inaczej podłączone iPhone’a 5S, a zupełnie inaczej – znacznie lepiej – w firmowym komplecie. Zmiany na plus są naprawdę bardzo wyraźne.
Oppo PM-3 to słuchawki faworyzujące koloryt i muzykalność ponad szybkość i detale. Tutaj bogata barwa i dociążenie grają pierwsze skrzypce, nie słychać konturowania podzakresów czy wyciągania niuansów. Jest po prostu miękko, nieco ospale, ale też wyjątkowo muzykalnie. Średnie zakresy pasma są bardzo dobrze zaznaczone – to one stanowią centrum wydarzeń. Bogaty, choć nieprzesadzony, nieprzekombinowany bas dopełnia tego przekazu. Soprany są obecne, choć nieco wycofane. Uzupełniają brzmienie w subtelny sposób, nie doświetlają go. Po prostu są. Scena dźwiękowa PM-3 jest naprawdę szeroka, jak na słuchawki zamknięte, po bokach dużo się dzieje, nie brak jej też głębi. Selektywność to nie jest cecha koronna tych słuchawek, ale z uwagi na ich rockową charakterystykę brzmieniową to żadna nowość.

Oppo HA-2 to z kolei szkoła grania detalicznego, rozdzielczego i transparentnego, a przy tym przestrzennego. To właśnie dlatego ten wzmacniacz tak dobrze współpracuje z PM-3. Efekt jest taki, że słuchawki – nie tracąc swoich najlepszych cech, czyli chociażby bogatej średnicy i barwy – dostają zastrzyk wyrazistości i detaliczności, a ich scena rośnie w każdą stronę. Podłączając dla kontrastu PM-3 do iPhone’a 5S, niemalże natychmiast usłyszymy wycofanie średnicy, uszczuplenie stereofonii po bokach, oddalenie wokalistów i spadek rozdzielczości oraz ilości powietrza dookoła muzyków. Robi się bardziej duszno, bardziej ospale, ciężej. Pojawia się też woal przysłaniający większą część słyszalnego pasma. Największa różnica dotyczy jednak intensywności przekazu. HA-2 ma lepszą dynamikę, ale też gra bardziej bezpośrednio, namacalnie, do czego można bardzo szybko przywyknąć i to polubić.

Słuchając PM-3 w parze z iPhone’em, nie da się nie odnieść wrażenia, że słuchacz jest umiejscowiony powyżej całego spektaklu. Im dłużej się słucha pary PM-3 i HA-2, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, jak faktycznie jest ona dobra. Potrzeba czasu, żeby zrozumieć ten dźwięk. Zaręczam, że daje mnóstwo frajdy. (DG)

Opinia II

Początkowo w ogóle nie starałem się rozdzielać duetu Oppo. Urządzenia te są do siebie tak dobrze dopasowane wzorniczo i razem grają na tyle dobrze, że prawdę mówiąc nie czułem potrzeby jakiegokolwiek „mieszania”. Amerykański komplet oferuje bowiem świetnie zbalansowany, stosunkowo ciepły, dobrze zagęszczony przekaz, w którym nie ma miejsca na przesadne konturowanie, świszczącą górę mającą za zadanie wywołać efekt superdetaliczności – tak często spotykaną „przypadłość” drogich słuchawek. Przyznam, że takie zabiegi nie robią na mnie żadnego (dobrego) wrażenia.

Konstruktorzy Oppo najwyraźniej postawili sobie za cel stworzenie słuchawek, które zapewniłyby naturalny barwowo przekaz bez zakolorowań, wyraźnych podbić krańców pasma, o subiektywnie równej średnicy. Nie powiedziałbym, że soprany są wycofane. Raczej delikatne, stonowane, co – jak się okazuje – ma związek z zastosowanym wzmacniaczem. Ich jakość jest bez zarzutu. Brzmią czysto i nawet jeśli nie mają tego ostatecznego szlifu na krańcu pasma, który wielu audiofilów ceni i poszukuje, to nie można powiedzieć, że są przycięte czy byle jakie.

Bas też nie bije rekordów potęgi czy rozciągnięcia. Jest jednak akuratny ilościowo, czysty, niepodbarwiony, wolny od bułowatości, dudnienia, barwny. Z pozoru wydają się to rzeczy oczywiste w słuchawkach za ponad  2400 zł, lecz praktyka pokazuje, że – niekoniecznie. Znam co najmniej kilka modeli droższych słuchawek, przez które – właśnie przez te uchybienia – słucha się znacznie mniej komfortowo niż przez PM-3.

Jeśli ktoś ceni przekaz zrównoważony, barwny, wolny od efekciarstwa, to zdecydowanie powinien rozważyć testowany komplet albo chociaż same PM-3. Faktem jest, że Oppo ma obecnie silnego rywala – testowane niedawno „nauszniki” Sony MDR-Z7 w komplecie z dedykowanym wzmacniaczem mobilnym (niestety, dwukrotnie droższym). Z7 są nieco droższe od PM-3, ale oferują głębszy, niżej schodzący i potężniejszy bas, równie dobre barwy i lepszą przestrzenność. Ta w Oppo nie jest bowiem wybitna – scena ma, owszem, porządną głębię i plany, ale nie jest szczególnie szeroka, uwolniona od głowy słuchacza.

Po dłuższych przesłuchaniach kompletu postanowiłem pokusić się o zamianę wzmacniacza słuchawkowego, by sprawdzić, jaka jest jego rola w systemie i jak dobre są same słuchawki. Miejsce HA-2 zajął redakcyjny iFi micro iDSD – wzmacniacz większy, ale też mobilny (bo zasilany bateryjnie) i nieco droższy. Zmiana okazała się dużo większa, niż sądziłem. Obydwa wzmacniacze grają zupełnie inaczej. HA-2 koncentruje scenę w środku głowy, powiększając i przybliżając wokale (jednocześnie nieco je rozmazując), czyniąc cały przekaz bardziej intymnym i gęstym. Ma to jednak negatywne konsekwencje dla przestrzenności brzmienia jako takiej, co było wyraźnie słychać po przesiadce na iFi Audio. Dźwięk momentalnie nabierał powietrza, lekkości, zwiewności. Wyraźna różnica dotyczyła sposobu prezentacji wysokich tonów – były klarowniejsze, lepiej rozciągnięte i napowietrzone. Wynika stąd, że HA-2 jest elementem modelującym brzmienie PM-3 na swój sposób. Nie znaczy to bynajmniej, że jest źle dopasowany. Powiedziałbym raczej, że duet brzmi świetnie, ale ma pewną specyfikę, którą bardzo łatwo zaakceptować – szczególnie przy muzyce rockowej czy pop. Miłośnicy jazzu i klasyki absolutnie nie powinni rezygnować w PM-3 – tyle że powinniście wiedzieć, że na HA-2 świat Oppo się nie kończy. „Trójki” to znakomite słuchawki, które – w moim odczuciu – zasługują nawet na coś lepszego. (FK)


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją