PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Chord Mojo - mobilny DAC słuchawkowy

Maj 25, 2016

Index

Budowa

Urządzenie jest wykonane w sposób uniemożliwiający jego poważniejsze uszkodzenie mechaniczne. Obudowa, bez problemu mieszcząca się w dłoni, składa się z dwóch skręconych ze sobą kawałków aluminium – spodu i góry. Całość jest zupełnie sztywna, niepodatna na jakiekolwiek uginanie się. Masa 220 g umożliwia zrobienie „kanapki” ze smartfonem. W firmowym komplecie brakuje jednak odpowiednich akcesoriów. Nie ma też, o dziwo, krótkiego kabla OTG micro USB ->micr o USB (jest jedynie USB->micro USB). Przewód tego typu na szczęście jednak można dokupić za około 20 zł. Wybór nie jest duży, ale jest.

W górnej części urządzenia mamy trzy przyciski w kształcie wpuszczonych w obudowę kulek: włącznik zasilania i regulatory poziomu, które zmieniają kolor podświetlenia w zależności od ustawionego poziomu wyjściowego. To sprytne rozwiązanie, pozwalające zorientować się, jak głośno ustawiliśmy wyjście, co jest ważne o tyle, że wzmacniacz nie ma żadnego wyświetlacza ani skali, a jest niebywale mocny – z łatwością uszkodzi mniejsze słuchawki. Poza tym samo „ryknięcie”, gdy nieopatrznie rozkręcimy Mojo, może być bolesne dla uszu.

Chord mojo 4 powerWHT

Mojo ma dwa gniazda typu micro-USB: jedno sygnałowe, drugie zasilające. To dosyć nietypowe posunięcie, które – jak można sądzić – podyktowały względy techniczne i praktyczne. Uważa się, że zasilanie z portu USB nie jest dobrym rozwiązaniem dla USB DAC-a. Oczywiście, Mojo może jednocześnie pracować i być ładowany, lecz do tego celu potrzebny jest drugi kabel micro-USB oraz drugi wolny port do ładowania – albo w komputerze, albo w postaci ładowarki/powerbanka. Ze względów sonicznych najlepsze jest oczywiście to ostatnie rozwiązanie. W każdym z tych przypadków urządzenie mocno się nagrzewa. Najlepiej więc mieć Mojo zawsze naładowane, co nie jest problemem, jako że sprzęt wytrzymuje około 8 godzin grania poprzez USB (przy korzystaniu z wejścia optycznego nawet 10 godzin). Ładowanie ogniwa Li-Po jest dwukrotnie szybsze niż rozładowywanie. Całkiem nieźle.

Mojo jest sprzętem plug and play o wzorowej kompatybilności hardware'owo-software'owej. Może współpracować zarówno z komputerem, smartfonem czy tabletem (Android, iOS), jak i z dowolnym źródłem sygnału optycznego. Instalacja sterwników jest wymagana tylko w przypadku jednego, uwielbianego przez wielu systemu OS – Windowsa. Obok gniazd dostępne jest wejście optyczne w standardzie Toslink oraz elektryczne S/PDIF 3,5 mm. Lepiej posłużyć się tym pierwszym. Takie wyposażenie pozwala zastosować miniaturowego Chorda w domowym systemie audio. Jedyna niedogodność polega na braku wyjść cinch – zamiast nich mamy nie jeden, a dwa małe „jacki”. Mogą one działać równolegle, zapewniając tym samym rzadką w mobilnych słuchawkowcach możliwość intymnego odsłuchu we dwoje. Ekstremalnie mała impedancja wyjściowa poniżej 0,08 Ω oznacza, że podpięcie drugiej pary nauszników, choćby niskoomowych, nie powoduje słyszalnego spadku poziomu głośności – Mojo jest zupełnie niewrażliwy na rodzaj podłączonych słuchawek: to czy mają impedancję 12 czy 600 Ω. To także zasługa bardzo dużego napięcia wyjściowego sięgającego 7,5 V. Trudno w to uwierzyć, ale Mojo jest mocniejszy od Hugo – przyznaje John Franks. Przy tym wszystkim potrafi odtworzyć każdy nagrany przez człowieka sygnał materiał muzyczny PCM i DSD – nawet te o ekstremalnych wartościach próbkowania (384 kHz i 22,4 MHz – DSD512!). Ukłony!

Parowanie ze smartfonem (USB)

By odtwarzać muzykę z urządzeń bazujących na systemie Android, najpierw trzeba się upewnić, że interfejs USB smartfonu/tabletu obsługuje funkcję OTG (On The Go), czyli –mówiąc inaczej – wspiera urządzenia peryferyjne. By to sprawdzić, należy zajrzeć do specyfikacji smartfona lub zainstalować na nim darmową aplikację USB OTG Checker. Gdy już wiadomo, że OTG jest wspierane, kolejnym krokiem powinno być zainstalowanie darmowej aplikacji Onkyo HF Player lub USB Audio Player PRO (ok. 30 zł), która umożliwi odtwarzanie plików muzycznych (także hi-res) i wysyłanie sygnału bit-perfect do wyjścia USB „transportu”.

W przypadku urządzeń iOS do odsłuchu materiału PCM 16/44,1 lub 16/48 wystarczy domyślny odtwarzacz systemowy oraz przejściówka Camera Connection Kit. Jeśli chcemy słuchać hi-resów, konieczna będzie odpowiednia aplikacja (jedna z wielu do wyboru). iOS systemowo wspiera asynchroniczną transmisję sygnału audio.

Co w środku piszczy

Podobnie jak Hugo, nowy model wykorzystuje ten sam rodzaj autorskiego przetwornika c/a Pulse Array DAC 4E. Inny – nowocześniejszy – jest natomiast cyfrowy mózg całego układu: programowalny układ FPGA Xilinx z rodziny Virtex-7 wykonany w technologii 28 nm (zamiast 45 nm). Ten bardzo wydajny układ (pobór mocy zredukowano o połowę) realizuje m.in. filtrację cyfrową FIR (o skończonej odpowiedzi impulsowej) o nazwie WTA, która jest autorskim rozwiązaniem Roba Wattsa. Algorytm ten drastycznie redukuje szum modulacyjny, sprowadzając go do poziomów nieosiągalnych dla typowych rozwiązań „z półki”. Analogowy stopień wyjściowy zapożyczony z Hugo pracuje w klasie A i ma budowę dyskretną.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją