Wydrukuj tę stronę

Rotel Michi X3

Sie 31, 2021

Ostatnio mamy szczęście do testowania bardzo ciekawych wzmacniaczy za około 20 tysięcy zł. Najnowsza konstrukcja Rotela jest propozycją, obok której nie sposób przejść obojętnie.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena: 22 998 zł
Dostępne wykończenia: grafitowe z czarnym frontem

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2020 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

audioklan

 

 


Wzmacniacz zintegrowany Rotel Michi X3

TEST

Rotel Michi X3
 

Historia Rotela, szacownej audiofilskiej marki z siedzibą w stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, liczy sobie już prawie 60 lat. Firmę założył w 1961 roku, urodzony na Tajwanie, Tomoki „Toc” Tachikawa. Niewiele wiadomo na jego temat, ponad to, że przed utworzeniem Rotela studiował w Japonii i miał kilka firm handlowych.

Pierwsza dekada w historii firmy jest słabo udokumentowana. Lata 70-te to już prawdziwy wysyp przeróżnych modeli wzmacniaczy, trochę radioodbiorników, a także magnetofony. Wszystko to były urządzenia korzystające z wynalazku epoki krzemowej – tranzystora. Wśród oferowanych wzmacniaczy pojawiały się zarówno „zabawki” o mocy 5,5 W na kanał, jak RA-112 (1976-1981) czy nieco mocniejszy, 10-watowy RA-211 (1974-1979), ale też dość potężne wzmacniacze zintegrowane z rozłączalną sekcją preampu i końcówki mocy, jak np. RA-2040 (1976-81) o masie 22 kg i mocy 120 watów na kanał.

W 1978 roku żarty się skończyły – Rotel postanawia stworzyć własną wizytówkę i konstruuje swój najpotężniejszy, bezkompromisowy wzmacniacz serii 5000 złożony z końcówki mocy RB-5000 i przedwzmacniacza RC-5000 (The Control Amp). Jak na tamte czasy, były to urządzenia wyjątkowe. RB-5000 oferował 500 watów na kanał (!), zawierał dwa ogromne toroidy (łącznie 3,2 kW), ważył 53 kg i miał symetryczny stopień końcowy z czterema parami tranzystorów wyjściowych. Przedwzmacniacz został wyposażony w 10-pasmowy korektor graficzny (!), zaawansowaną konstrukcję toru audio z tranzystorami FET i wyjściem w konfiguracji bootstrapowanej kaskody, pracującym w klasie A. Produkcja tych urządzeń trwała do 1981 roku i miała charakter jednostkowy. Ceny oscylują dziś w granicach 5 tys. dolarów za końcówkę mocy i 2 tys. za przedwzmacniacz.

Jeszcze w tym samym, 1981 roku miał miejsce punkt zwrotny w historii Rotela – ogłoszono strategiczny alians z B&W, efektem czego było umocnienie dystrybucji w Ameryce Północnej i Europie. Tak narodziła się ścisła współpraca obu marek. W 1985 roku do Rotela dołączył syn założyciela, Bob Tachikawa, pełniący funkcję dyrektora operacyjnego, który przyczynił się do dynamicznego rozwoju firmy.

6 lat później postanowiono wrócić do koncepcji urządzeń klasy high-end. Tym razem Rotel zadziałał bardziej konsekwentnie i rozważnie. Stworzono submarkę Michi (w języku japońskim to słowo oznacza kierunek, drogę), w ramach której powstał wzmacniacz mocy RHB-10, pasywka RHC-10, przedwzmacniacz gramofonowy RHQ-10, przedwzmacniacz RHA-10, tuner RHT-10, odtwarzacz CD RHCD-10 (prawdziwa rzadkość na rynku vintage), a także mniejsza końcówka mocy RHB-05. Wzmacniacz końcowy RHB-10 jest dziś względnie łatwy do kupienia; ceny oscylują w granicach 900-1000 euro za egzemplarz w dobrym stanie. Zważywszy na parametry (moc 200 W na kanał, potężny zasilacz dual-mono 2x1 kW), znakomitej jakości komponenty i ponadczasowy wygląd, wydaje się on nader ciekawą propozycją dla miłośników sprzętu vintage i nie tylko. Część mocy jest oddawana w klasie A.

Produkcja serii Michi trwała do 1996 r. Przez kolejne 23 lata japońska marka nie miała w ofercie żadnego high-endu; koncentrowała się na klasie średniej i wyższej, a szczyt oferty wyznaczała seria 15 wprowadzona w 2009 r. W listopadzie 2019 r., zupełnie niespodziewanie, pokazano nową serię Michi. Na początek zaoferowano trzy produkty: potężne monobloki S8, równie wielką stereofoniczną końcówkę mocy oraz przedwzmacniacz zintegrowany z przetwornikiem c/a – P5. Po niespełna roku serię rozszerzono o dwie integry: X5 i mniejszą X3, która jest przedmiotem tej recenzji. Obecnie Rotelem zarządza bratanek założyciela, Peter Kao, związany z firmą zawodowo od 1996 r.

 

W ogóle i w szczególe

Wprowadzając nową serię Michi, Rotel najwyraźniej nie oglądał się za siebie. X3 ani żadne z pozostałych urządzeń w tej gamie nie nawiązuje do lat 90., chociaż ogólne założenia dotyczące budowy i klasy zastosowanych rozwiązań wydają się zbliżone. Zmieniła się nie tylko stylistka – na miarę końca drugiej dekady XXI wieku – ale przede wszystkim funkcjonalność.

Rotel Michi X3 gniazda

Wejść i wyjść nie zabraknie nikomu. Dostępny jest nawet Bluetooth. Gniazdo sieciowe (Network) nie oznacza obecności streamera.

 

Każde załączenie wzmacniacza oznajmia lekkim przygaśnięciem domowego oświetlenia, że w środku znajduje się spory zasilacz liniowy. Potwierdza to także ciężar urządzenia – ponad 27 kG. X3 to mała bestia, o czym świadczy także pokaźna moc wyjściowa – 200 W przy 8 Ω i 350 W (w szczycie) przy impedancji mniejszej o połowę.
Jakość wykonania zasługuje na gromkie brawa – mimo produkcji odbywającej się w fabryce w Zhuhai (Chiny), gdzie Rotel ma swoją fabrykę od 2005 r. Konstrukcja szerszej niż zwykle obudowy 485 mm i sposób jej wykończenia nie mają nic wspólnego z niższymi seriami; to projekt stworzony na przysłowiowej czystej kartce papieru. Wprawdzie X3 nie prezentuje się równie dystyngowanie i elegancko jak Accuphase E-380, ale w każdym calu daje użytkownikowi odczuć, że jest klasowym sprzętem za co najmniej kilka średnich krajowych. Spasowanie górnej pokrywy z frontem, tyłem i bocznymi radiatorami (aluminiowe odlewy) jest perfekcyjne – tolerancja wykonania jest tak mała, że szpary są niemal niewidoczne. Grafitowe, satynowe wykończenie obudowy dodaje całości wysmakowania i świetnie współgra z wyoblonymi krawędziami bocznymi oraz taflą czarnego akrylu skrywającego duży wyświetlacz. Te elementy jednoznacznie kojarzą się z nowoczesnością. Jej przejawem są także wirtualne wskaźniki wyświetlane pośrodku przedniej ścianki, na wzór mody, która zapanowała w przemyśle motoryzacyjnym. Zastępowanie ładnie zaprojektowanych zegarów analogowych wirtualnym kokpitem to element strategii optymalizacji kosztów (projektowania), który do mnie osobiście zupełnie nie trafia. W przypadku wzmacniaczy również mam mieszane uczucia. Domyślnie załączone wskaźniki „VU Meter” w postaci dość dziwnie wyglądających pionowych pasków od razu przełączyłem w tryb wskaźników pokazujących widmo częstotliwościowe sygnału (VU Spectrum), co do pewnego stopnia jest nawet użyteczne (można śledzić, jaki zakres pasma jest najobfitszy w danym nagraniu), ale na dłuższą metę i tak to się raczej znudzi. Koniec końców powrócimy do klasycznego ekranu pokazującego wyjątkowo duże, dwucyfrowe wskazanie poziomu głośności (w skali liniowej), wybrane źródło i – jeśli jest to źródło sygnału cyfrowego – częstotliwość próbkowania sygnału. Taki zestaw wskazań jest optymalny i tu nie ma się do czego przyczepić.

Rotel zadbał o oryginalność wzmacniacza także w inny sposób. Kręcenie lewą gałką (selektorem źródeł) powoduje rozwinięcie długiej listy wejść i jej przewijanie góra/dół – podobnie jak w niektórych systemach infotainment (np. iDrive). Kliknięcie „OK” na pilocie bezzwłocznie załącza „najechane” wejście, a jeśli tego nie zrobimy, załączy się samo, ale dopiero po paru sekundach. Poza wspomnianymi już widokami ekranu, setup nie oferuje zbyt wielu możliwości customizacji. W gruncie rzeczy nie ma takiej potrzeby, choć możliwość zmieniania nazw wejść byłaby miłym dodatkiem.

 

Obsługa i wyposażenie

Najlepszym elementem obsługi Michi okazuje się pilot. Tak sprytnego, doskonale zaprojektowanego zdalnego sterowania nie doświadczyłem już od lat. Świetnie leży w dłoni, ma aluminiowy spód i nie przypomina żadnego innego sterownika (widać, że tak jak i same urządzenia, jest to element zaprojektowany od podstaw). Przede wszystkim jednak, zachwyca ergonomią. Przyciski regulacji głośności znajdują się dokładnie tam, gdzie się ich spodziewamy, czyli pod kciukiem, a ich różna wysokość nie pozwala pomylić „ciszej” (przycisk lekko zapadnięty) z „głośniej” (przycisk lekko wystający). Dodatkowym punktem nawigacyjnym jest delikatnie wystający przycisk wyciszania (mute). We wszystkie trzy trafiamy bezbłędnie i intuicyjnie, nawet po ciemku. Z pozoru wydaje się to oczywiste, a w praktyce okazuje się bardzo trudne dla innych producentów. Resztę obsługi załatwiają błyszczące przyciski rozmieszczone w przedniej części sterownika. Na samym przodzie jest jeszcze biała dioda połączona z żyroskopem. Pilot „ożywa”, gdy tylko weźmiemy go do ręki. Porównując sterowanie X3 z tym, co nieraz fundują producenci wzmacniaczy high-end, oferując do nich piloty systemowe z 50 przyciskami, trzeba stwierdzić jasno i wyraźnie, że Rotel dokonał małej rewolucji.

Rotel Michi X3 pilot

Pilot jest niesamowicie ergonomiczny, a do tego ładny. Brawo!

 

Teraz krótko o wyposażeniu. Jest bogate, nawet bardzo. Wejść cyfrowych (7) jest więcej niż analogowych (5), co w dzisiejszych czasach nie powinno zaskakiwać. Na pokładzie mamy więc przetwornik c/a i nie byle jaki, bo produkcji AKM (32 bity / 786 kHz). Wejście USB audio wspiera format PCM do częstotliwości próbkowania 384 kHz oraz DSD 5,6 MHz. Wejście gramofonowe współpracuje z wkładkami MM. Do dyspozycji są też wyjścia pre-out (RCA), dwa monofoniczne cinche na subwoofer aktywny, para wejściowych XLR-ów oraz moduł Bluetooth. Gniazdo LAN nie służy do strumieniowania muzyki, a jedynie do sterowania i zdalnego wybudzania. Instalatorzy docenią obecność portu RS-232 i złącza dla wyzwalaczy 12 V. Terminale głośnikowe są podwójne, świetnej jakości, ustawione inaczej niż zwykle – w jednej linii. Plusy zgrupowano parami na zewnątrz, środkowe cztery zaciski to minusy. Ten niekonwencjonalny układ niweluje ryzyko zwarcia w przypadku użycia widełek – można użyć zacisków oddalonych od siebie. Główny włącznik zasilania znajduje się z tyłu; przyciskiem na pilocie i płycie czołowym wybudzamy wzmacniacz z uśpienia. Bez obciążenia X3 pobiera z gniazdka około 75 W, tylko nieznacznie się nagrzewając. Duża pojemność cieplna obudowy i radiatorów sprzyja utrzymywaniu umiarkowanej temperatury pracy układu, także pod obciążeniem, co powinno korzystnie wpływać na trwałość kondensatorów.

 

Co w środku

Układ elektroniczny ma typową dla wzmacniaczy tej klasy, architekturę quasi dual-mono. Pośrodku znajduje się wspólny dla obu kanałów duży zasilacz liniowy oparty o masywny transformator toroidalny, mostki prostownicze i zestaw czterech kondensatorów filtrujących 15 000 μF/80 V. Dodatkowo użyto co najmniej jednego zasilacza impulsowego, z których jeden obsługuje energooszczędny tryb gotowości (pobór mocy zaledwie 0,3 W). Po bokach znajdują się pionowo zorientowane płytki końcówek mocy pracujących w klasie AB, do których zasilanie doprowadzają grube przewody zakończone klemami mocowanymi za pomocą śrub. Prąd do głośników dostarcza 6 tranzystorów NPN Sanken 2SC3856 – wygląda więc na to, że mamy do czynienia z quasi-komplementarnym stopniem końcowym, rzadko spotykanym we współczesnych wzmacniaczach dużej mocy.

Rotel Michi X3 wnetrze

Widok wnętrza jest bardzo obiecujący. Klasyczna architektura quasi dual-mono i wyrośnięty zasilacz. 500-VA toroid współpracuje z kondensatorami o łącznej pojemności 64 tys. µF.

 

Płytki wejściowa, przedwzmacniacza i przetwornika c/a znajdują się jedna nad drugą, w bezpośrednim sąsiedztwie wejść (tylnego panelu). Widoczna jest tylko ta górna zawierająca przekaźniki, układy wejściowe na popularnych wzmacniaczach operacyjnych NE5534AP, przedwzmacniacz na kilku tranzystorach, liczna grupa elektrolitów 220 μF/25 V, czerwone kondensatory MKP Wima i przedwzmacniacz gramofonowy MM na scalakach NE5532AP. Montaż jest przewlekany. Za regulację głośności odpowiada dobrze znany i ceniony układ PGA2311U (scalona drabinka rezystorowa) zapewniający bardzo precyzyjną regulację głośności (0,5 dB) i niedostępną dla klasycznych potencjometrów współbieżność tłumienia w obu kanałach. Dodatkowo na płytce znalazł się także układ NJW1194 – zapewne wyłącznie w roli regulatora barwy. Piętro niżej znajduje się płytka przetwornika c/a wbudowana wokół układu AKM, niestety niedostępna dla oględzin bez demontażu lub kamery endoskopowej (musimy się w nią zaopatrzyć).

Rotel Michi X3 tranzystory

Płytka stopnia końcowego z tranzystorami 2SC3856.

 

Podsumowując, mamy do czynienia z klasycznym podejściem do zagadnienia konstruowania wzmacniacza dużej mocy. Czas sprawdzić, jak najmniejszy Michi sprawdza się w odsłuchu.

 

Brzmienie

Myliłby się ten, kto sądzi, że wysoka – a tym bardziej bardzo wysoka – cena wzmacniacza ma bezpośrednie przełożenie na przejrzystość dźwięku, a więc i „znikanie” urządzenia z toru sygnałowego. Producenci wzmacniaczy high-end reprezentują różne „szkoły brzmienia”, które w mniejszym lub większym stopniu odciskają swoje piętno na tym, jaki dźwięk finalnie otrzymujemy. Transparentność nie jest wcale dążeniem samym w sobie – czasem ją dostajemy, ale przeważnie niekoniecznie. Przyczyny odejścia od filozofii „drutu ze wzmocnieniem” są różne, ale wśród najważniejszych wymieniłbym dwie. Po pierwsze, świadomość różnorodności zestawów głośnikowych i pozostałych urządzeń towarzyszących, które wymagają odpowiednio dobranego towarzystwa – niekoniecznie prawdomównego. Druga, elementarna sprawa to zróżnicowane gusta audiofilów. Jeden lubi dźwięk klarowny, szybki, dynamiczny, inny – coś zupełnie przeciwnego: brzmienie zagęszczone, ciepłe, tak zwane muzykalne. Osobiście nie lubię tego określenia, ponieważ zwykle przypisuje się je właśnie tej drugiej grupie urządzeń, co bardzo często oznacza braki w ekspresji, witalności i rytmice – a to wszystko też przecież składa się na muzykalność!

Rotel Michi X3 pcb

Tor wejściowy i przedwzmacniacz zbudowano w przeważającej mierze z elementów scalonych i to dość popularnych. Montaż jest przewlekany. Z prawej strony widoczny stopień phono. Wejścia XLR w miejscu wzmacniaczy operacyjnych NE5532 nie mają uzasadnienia technicznego.

 

Na łamach Audio-Video, szczególnie ja i redaktor Lacki, najwyżej cenimy urządzenia łączące przejrzystość z wyrafinowaniem, subtelność ze świetną dynamiką, znakomitą stereofonię z soczystymi barwami itd. Nie przepadam za urządzeniami które robią coś kosztem czegoś. Im wyższa cena, tym bardziej maleje moja akceptacja dla takich zabiegów i takiego strojenia sprzętu. Ciepło, aksamitnie brzmiący wzmacniacz za 5000 zł może wzbudzić moją sympatię, nawet jeśli pomija to i owo, a jego dynamika jest bardziej umowna niż rzeczywista. Ale już przy cenie 30 tys. złotych nie wystarczy lepszy bas i dynamika albo większa scena. Równocześnie powinny pojawiać się takie cechy brzmienia, jak namacalność, mikrodynamika. Powinien wystąpić efekt znikania woalu, ale bez popadania w przesadę, bez wysilonej i nienaturalnej precyzji. To jest właśnie największa sztuka, która udaje się tylko niektórym producentom, na różnych pułapach cenowych. Niestety, często są tu pułapy abstrakcyjne, zupełnie niedostępne dla audiofilów, którzy nie zasiadają w radach nadzorczych dużych spółek giełdowych. Nawet w gronie wzmacniaczy horrendalnie drogich różnie to bywa z realizacją powyższych wymagań. No dobrze, ale czemu właściwie ma służyć ten przydługi wstęp? To właściwy i potrzebny kontekst do oceny Rotela Michi X3 – wzmacniacza, który pod wieloma względami bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. I to nie dlatego, że jest to „tylko” Rotel, lecz dlatego, że sztuka, która udała się jego konstruktorom – mimo zaaplikowania dość zwyczajnych, zdawałoby się, środków technicznych – budzi moje najwyższe uznanie.

Bodaj najistotniejszą zaletą japońskiej integry jest otwartość dźwięku. To wzmacniacz grający w dużej mierze tak, jakby go w ogóle nie było. To wrażenie towarzyszyło mi od samego początku, ale umocniła je przesiadka z nowej integry Accuphase E-380, która na tle X3 ma swój ewidentny, bardzo łatwy do wychwycenia charakter. Michi otwiera okno na świat dźwięków ukrytych w nagraniach. Ta różnica w kreacji spektaklu dźwiękowego kojarzy mi się z oglądaniem miejskiego krajobrazu podczas letniego słonecznego poranka i podczas zimy, gdy smog unosi się nad ulicami i budynkami. Znakomita w gronie podobnie wycenionych wzmacniaczy otwartość Rotela nie jest przypisana do żadnego konkretnego zakresu pasma, ona występuje wszędzie: i w średnicy, i w górze, i na basie. A skoro już o nim mowa, to od razu przejdę do wielkiej zalety numer dwa. Jest nią brak sztucznego podpompowania niskich tonów, dość często występującego w przypadku wzmacniaczy o dużej lub bardzo dużej mocy. Bas z Michi jest akuratny, niepogrubiony, zwarty i bardzo czysty, czym również dystansuje się od droższego rywala, zresztą nie tylko niego. Dominuje wrażenie swobody, lekkości i naturalności tego zakresu. Żadnego prężenia muskułów, prób udowadniania, ile to ja mam mocy. Nic z tych rzeczy. Swoją moc i niewątpliwie dużą wydolność Rotel akcentuje zdecydowanie subtelniej – poprzez znakomitą rozdzielczość i brak efektu naprężenia przy dużej głośności i natłoku instrumentów.

Rotel Michi X3 gniazda2

Rozmieszczenie terminali głośnikowych jest dość nietypowe (plusy na zewnątrz, minusy w środku).

 

X3 ma w sobie sprawność lekkoatlety, a dopiero w drugiej kolejności siłę strongmana. To w połączeniu ze wspomnianą otwartością dźwięku, jak również przejrzystością i wielkością sceny dźwiękowej sprawia, że jest to rasowy wzmacniacz high-endowy. Rozciągnięcie i kontrola basu zasługują na najwyższe oceny przy cenie 23 tys. zł.
Michi wspaniale łączy przejrzystość i akuratność z cechami pożądanymi przez audiofilów, jak wierne oddawanie barw i ogólna witalność dźwięku. Tonalnie jest to wzmacniacz dość równy, choć niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że faworyzuje średnicę: nad wyraz, czytelną, otwartą, świetnie doświetloną. W nagraniach muzyki dawnej (J.S. Bach – „Mass in B-moll” w wykonaniu Dunedin Consort, H. Biber – „Harmonia Artificiosa”, A. Vivaldi – „La Stravaganza” w wyk. Arte Dei Suanatori i Rachel Podger) wysokie rejestry były subtelne, gładkie i minimalnie ustępowały miejsca średniemu zakresowi pasma. Rotel w żadnym razie nie konturuje przesadnie brzmienia, świetnie balansując pomiędzy adekwatnym do nagrania wypełnieniem i nasyceniem alikwotami a ogólną precyzją.Niemniej, z precyzyjnymi głośnikami, jak wykorzystane w teście Elaki Vela FS408 potrafi zagrać szczupło i bardziej „żylaście" niżbyśmy chcieli. W muzycznym przekazie nie odnajdziemy zatem zagęszczonej konsystencji czy osłodzenia – cech, które wyraźnie, na tle Rotela, zaznaczył i uwypuklał redakcyjny Electocompaniet ECI-6 MKII. Muszę w tym miejscu wyznać, że początkowo nie dawałem japońskiej integrze większych szans w tej rywalizacji. Tymczasem Rotel okazał się całościowo bardziej dopracowanym i uniwersalnym wzmacniaczem. Zademonstrował nie tylko lepszą przejrzystość, neutralność i otwartość w średnicy, ale też całościowo bardziej akuratne, wyjątkowo nośne i czyste wysokie tony, zupełnie pozbawione tranzystorowych naleciałości. Ich ocena będzie oczywiście uzależniona od podłączonych zespołów głośnikowych. Zdziwiłem się, że z moimi zmodyfikowanymi Klipschami RF7 III to właśnie Rotel zagrał bardziej prawdziwie i naturalnie, podczas gdy typowałem dokładnie na odwrót.

W trakcie wielu odsłuchów miałem okazję przekonać się, jak przejrzysty i dobrze różnicujący zmiany w systemie jest to wzmacniacz. Zmiany kabla cyfrowego pomiędzy moim odtwarzaczem Sony CDP-557ESD a Bartokiem były do tego stopnia wyraźne, że na ich podstawie wybrałem nową, referencyjną łączówkę SPDIF – Nordosta Tyra. Po tym upgradzie Michi świetnie ilustrował zmiany w jakości dźwięku uzyskiwanej z rzeczonego transportu i źródła plikowego (które jeszcze bardziej umocniły moje uwielbienie dla staruszka Sony).

Rotel Michi X3 detal2

Takiej jakości i precyzji wykonania jeszcze u Rotela nie widzieliśmy.

 

To wszystko, co napisałem wyżej odnosi się do wejść analogowych (liniowych) ze wskazaniem na wejścia RCA, które zapewniają lepszy dźwięk niż XLR-y (które wielu audiofilów zapewne domyślnie potraktuje jako te „lepsze"). W tym miejscu pragnę podkreślić jedną, bardzo ważną obserwację. Do uzyskania znakomitych efektów wcale nie jest niezbędny DAC i streamer za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Leciwy Arcam FMJ CD37, którego niedawno nabyłem do swojego drugiego, domowego systemu, w połączeniu z Rotelem Michi X3 stworzył fantastycznie, żywo i kolorowo brzmiący zestaw elektroniki. Rewelacja w kontekście ceny całości (ok. 25 tys. zł). A to jeszcze nie koniec dobrych wieści...


***

Ocenę sekcji DAC-a ograniczyłem tym razem do wejścia USB, którego możliwości są najbardziej obiecujące. Zaskoczyło mnie, że podłączenie SOtM-a sMS-200 Ultra Neo bezpośrednio do wzmacniacza zamiast do dCS-a spowodowało relatywnie niewielką zmianę na minus. Pisząc „relatywnie” mam na myśli to, że nie nastąpiła drastyczna degradacja dźwięku, co byłoby przecież możliwe mając na uwadze cenę i klasę Bartoka. Co ciekawe, Rotel zachował większość swoich atutów, nadal prezentując otwarty, wysoce neutralny, choć tym razem już lekko rozjaśniony i bardziej odchudzony dźwięk. Nie ucierpiała drastycznie przestrzenność (czego się obawiałem), a bas był lżejszy niż poprzednio, wciąż jednak bardzo konturowy, czytelny i świetnie kontrolowany. Tak po prawdzie, jakość dźwięku, którą otrzymałem w omawianym połączeniu okazała się tak dobra, że mając odtwarzacz CD poważnie bym się zastanawiał, czy warto brnąć w zintegrowany streamer (taki z wyjściami analogowymi). SOtM sMS-200 Ultra Neo z zasilaniem liniowym lub odpowiednio przygotowany komputer w roli transportu sprawdzą się doskonale. Na zakup streamera oferującego porównywaną jakość dźwięku trzeba by wydać co najmniej 10 tys. zł.

 

Galeria



Naszym zdaniem

Miło mi donieść, że nazwa Michi okazuje się czymś więcej niż tylko symbolicznym nawiązaniem do najlepszych tradycji marki Rotel – dziś coraz częściej spotykanym elementem strategii marketingowej różnych producentów, którzy starają się przyciągnąć uwagę audiofilów, niekoniecznie mocno się wysilając od strony technicznej czy produkcyjnej. Przykład wzmacniacza X3 jasno pokazuje, że prawdziwy high-end nie musi kosztować fortuny i nie jest bynajmniej domeną droższych marek.

Rotel Michi X3 dane techniczneTa wyśmienita integra w dużej mierze realizuje ideał nowoczesnego wzmacniacza wysokiej klasy. Michi X3 oferuje dźwięk, za który znamienici producenci „hajendu" żądałyby zdecydowanie większych kwot. Co więcej, ten wzmacniacz ma wszystko co potrzeba, włącznie z bardzo dobrym dakiem i modułem Bluetooth. Tę wartościową sekcję cyfrową dostajemy niejako w prezencie, ponieważ sam wzmacniacz jest absolutnie wart swojej ceny. Nie mam wątpliwości, że X3 zasługuje na najwyższe wyróżnienie.

 

Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2020 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

 

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu
  • Źródła: dCS Bartok + SOtM sMS-200 Ultra Neo / Sbooster BOTW mkII, Roon Core na komputerze iMac 21,5” late 2015 (i5 3,1 GHz, 8 GB RAM, SSD), Sony CDP-557 ESD jako transport (modyfikacja wyjścia cyfrowego), Arcam FMJ CD37 (odtwarzacz CD/SACD)
  • Wzmacniacze odniesienia: Electrocompaniet ECI6 MKII, Accuphase E-480, Marantz Model 30, Audionet AMP1 V2
  • Zestawy głośnikowe: Klipsch REF7 III (ze zmodyfikowaną zwrotnicą zewnętrzną), ELAC Vela FS408
  • Interkonekty: Albedo Metamoophosis (RCA), Purist Audio Design Poseidon (XLR), Nordost Tyr BNC 1.0 m (S/PDIF), Synergistic Research Active USB
  • Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
  • Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
  • Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Zodiac, Spectrum
Oceń ten artykuł
(13 głosów)

1 komentarz