PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Pathos Logos MkII

Kwi 04, 2022

Włoski Pathos już w połowie lat 90., kiedy powstał, wyznaczył swój styl i charakterystyczną osobowość. Dziś, po ponad ćwierćwieczu, duch słynnej integry Twin Towers wciąż żyje - i ma się bardzo dobrze.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena: 19 999 zł (w czasie testu)
Dostępne wykończenia: srebrne

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z Audio-Video 2/2021 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

audioklan

 

 


Wzmacniacz zintegrowany Pathos Logos MkII

TEST

Pathos Logos MkII
 

Pathos Acoustics jest jednym z bardziej znanych specjalistycznych włoskich producentów elektroniki high-end. Firma istnieje od 28 lat i ma swoją siedzibę (oraz fabrykę) w miasteczku Grumolo delle Abbadesse – industrialnej przyległości Vicenzy, starożytnego, dziś 100-tysięcznego miasta w północno-zachodnich Włoszech. Firmę założyli trzej dżentelmeni: Gaetano Zanini – obecny dyrektor operacyjny, Gianni Borinato – inżynier i konstruktor oraz Paolo Andriolo – projektant odpowiedzialny za wyjątkowy, rozpoznawalny design urządzeń. Gaetano i Paolo wciąż prowadzą firmę. Gianni niestety odszedł w październiku 2014 r. Była to niewątpliwa strata dla Pathosa, ale firma wciąż działa. W swojej historii nie zaliczyła żadnego bankructwa ani przejęcia. I całe szczęście, bo jest to producent nietuzinkowy, którego produkty są dziś dużo bardziej przystępne niż dwadzieścia lat temu i który – co istotne – nigdy nie zaprzestał produkcji we Włoszech. Sądząc po rozmiarach trzypiętrowego budynku, nie jest to wcale taka mała firma. W 2008 roku bramy fabryki o powierzchni 2000 m2 opuszczało 150 urządzeń miesięcznie. Jak jest dziś, tego nie wiem, ale chętnie bym to sprawdził. Być może po zakończeniu pandemii to się uda, liczę na to.

Przy okazji jednej z recenzji produktów Pathosa wspominałem, że w latach 90. Twin Towers kosztował – szczególnie z naszego punktu widzenia – fortunę. Dziś wersja rocznicowa to dolny przedział ofert znanych wytwórców high-endu (29 tys. zł). Wzmacniacze takie, jak Classic One (MkIII) czy Classic Remix kosztują 11-13 tysięcy, a najdroższe modele dostępne w sprzedaży w Polsce to pułap 40 tysięcy. Nietanio, ale jednak daleko od cenowej „ekstrawagancji” większości wytwórców sprzętu high-end.

Integra Logos, której pierwsza generacja pojawiła się w 2009 r. zalicza się do nie-INPOL-owej części oferty, czyli tej bez najsłynniejszego opracowania i patentu autorstwa Gianniego Borrinato. Oznacza to znacznie większą moc kosztem ostatecznego wyrafinowania zarezerwowanego dla takich konstrukcji, jak INPOL2 MkII, INPOL Heritage, INPOL Remix MkII czy wspomniany TT Anniversary. Oczywiście jest to hybryda – jak każdy inny wzmacniacz tej marki.

W 2014 r., światło dzienne ujrzała poprawiona wersja Logosa – MkII, prawdopodobnie ostatni model, nad którym pracował Gianni. Jest ona wytwarzana do dziś. Warto odnotować, że na przestrzeni 7 lat wzrost ceny tego wzmacniacza jest symboliczny – wyniósł zaledwie 12%. W dzisiejszych realiach to niezwykle rzadka sytuacja, a raczej ewenement.

 

Funckjonalność i wykonanie

Pierwsze, na co zwracamy uwagę to oczywiście wygląd. Co tu dużo mówić, wzmacniacz jest po prostu bardzo ładny. Front i boki w postaci radiatorów wyciętych w taki sposób, że układają się w logo producenta, są niemalże takie same, jak w integrze INPOL2 MkII. Góra jest już zupełnie inna – w Logosie stanowi ją płyta górna z siedmioma okrągłymi otworami zaślepionymi metalową siatką, natomiast w droższym modelu mamy tunel na cztery duże kondensatory oraz dwie pokrywy rozdzielające obydwa kanały. Jedna i druga „wersja” prezentuje się znakomicie, ze wskazaniem na INPOL-a, przynajmniej w mojej subiektywnej ocenie. Elementem przykuwającym wzrok jest drewniany element czołówki (dostępny w kolorze czarnym lub ładniejszym i bardziej efektownym – Padouk) w kształcie trójkąta wnikającego do środka, w którym osadzono dwie lampy przedwzmacniacza – podwójne triody 6922 (ECC88) produkcji Electro-Harmonix. W środek frontu tego panelu wkomponowano stalowe pokrętło regulacji głośności, które nie kręci się wokół, lecz pozwala jedynie na wychylenia w lewo lub w prawo, służąc do ściszania lub pogłaśniania. Tę samą operację można oczywiście wykonywać zdalnie, korzystając z analogicznie wykończonego (w tym przypadku: czarne drewno) pilota, a dokładniej – z jego dwóch górnych przycisków. Funkcję pozostałych czterech również musimy zapamiętać, ponieważ nie towarzyszą im żadne podpisy. Taka asceza wydaje się już przesadą, ale 6 przycisków to jednak nie 16, więc zapamiętanie, który do czego służy nie stanowi wielkiego problemu. Po paru dniach funkcje poszczególnych przycisków znałem już właściwie na pamięć.

Pathos Logos MkII pilot
 

Nieopisane przyciski, ale da się do tego przyzwyczaić.

 

Obsługa Pathosa jest poza tym czystą przyjemnością. Minimalizm nie koliduje tu z funkcjonalnością. Wskazanie poziomu głośności w postaci dwucyfrowej liczby (0-99) wyświetlanej wewnątrz pokrętła jest czytelne nawet ze sporej odlegości (4-5 metrów). W chwili przełączania wejść czerwony displej wskazuje to aktualnie wybrane – tu również nie mamy żadnych wątpliwości. Warto wspomnieć, że ustawiony poziom głośności może być różny dla poszczególnych wejść. Na pozór wydaje się to zbędnym dodatkiem, ale jeśli korzystamy z gramofonu i odtwarzacza/DAC-a, szczególnie takiego o niestandardowo dużym poziomie wyjściowym, ta funkcja zaczyna mieć sens. W moim przypadku przełączanie z głośno nastawionego wejścia źródła cyfrowego na ściszone wejście numer 2, do którego był podłączony phonostage oznaczało jedną czynność do wykonania mniej. Przyjemne jest też działanie funkcji mute, która odcina dźwięk od razu, ale przywraca go stopniowo – nikt z domowników się nie wystraszy. Te z pozoru drobiazgi składają się na obraz dopracowanego urządzenia. Gdyby jeszcze przyciski w pilocie działały pewniej, byłoby wprost idealnie.

Pathos Logos MkII gniazda

Producent wspomina o zbalansowanym torze wejściowym – stąd obecność aż dwóch par wejść XLR. Wejścia cyfrowe stają się aktywne w wersji z opcjonalnym przetwornikiem c/a.

 

Logos ma 6 wejść liniowych, w tym jedną parę XLR-ów, oraz trzy wejścia cyfrowe, w tym USB audio. Z opisu na stronie producenta wynika, że moduł DAC-a jest opcją (wejścia są zamontowane na stałe, dodawana jest jedynie płytka do ich obsługi). Wyjścia głośnikowe są pojedyncze, dobrej jakości (WBT lub „zamienniki"). Towarzyszą im wyjścia liniowe pre-out i tape out. Mamy więc wszystko, co potrzeba.

 

Budowa

Konstrukcja tego wzmacniacza jest dosyć nieszablonowa. Inaczej niż zwykle wygląda architektura układu. Układy wejściowe nie znajdują się przy tylnej ściance wykończonej akrylową płytą, lecz są schowane pod lampami, na niewielkiej płytce drukowanej w przedniej części urządzenia, pod drewnianym panelem frontowym. Sygnały z wejść doprowadzają solidne kable rodem ze świata profesjonalnego (produkcji włoskiej) o małej pojemności. Na temat tej części układu trudno powiedzieć coś więcej ponad to, że regulację głośności realizuje scalona drabinka rezystorowa PGA2310, ta sama, co w innych modelach.

Centralną część wzmacniacza zajmuje rozbudowany zasilacz – także zorientowany dość nietypowo. Na spodzie obudowy spoczywa szczelnie zaekranowany transformator z rdzeniem EI. Nad nim znajduje się widoczna od góry płytka z elementami zasilacza oraz wlutowanymi od drugiej strony głównymi kondensatorami filtrującymi Italcond dla sekcji półprzewodnikowej (4 x 22 tys. µF/63 V). Dostarczają one odfiltrowane napięcie ±50 V dla końcówek mocy pracujących w klasie AB (z dużym prądem spoczynkowym) umieszczonych po obu stronach wzmacniacza. Pionowo zorientowane płytki przymocowano za pomocą „grzybków” rozporowych do radiatorów. Stopnie wyjściowe tworzą po trzy pary mosfetów IRFP240/IRF9240 – tych samych, które zastosowano w Classic One (jedna para na kanał) czy w Kratosie (6 par na kanał). Na płytkach widać kilka mniejszych tranzystorów oraz dwa wzmacniacze operacyjne na podstawkach – ultraniskoszumny, bardzo dobry AD797 i dość popularny TL081.

Pathos Logos MkII wnetrze

Logos ma inną architekturę wnętrza niż droższy o 75% Kratos. Widoczna płytka zawiera głównie układy zasilania oraz mikrokontroler sterujący. Płytki wzmacniaczy na bazie trzech par mosfetów znajdują się po bokach. Każdy kanał wydziela 70 W ciepła (bez obciążenia). Wzmacniacz wymaga więc dobrej wentylacji. Najlepiej, żeby stał na górnej półce stolika.

 

Podobieństw do większego, prawie dwukrotnie mocniejszego i znacznie droższego Kratosa jest sporo, ale są też istotne różnice. Logos nie ma mostkowej końcówki mocy ani zbalansowanego toru sygnałowego. Poza tym korzysta z pętli sprzężenia zwrotnego (ma kilkadziesiąt razy większy współczynnik tłumienia mimo podobnego, choć pojedynczego stopnia wyjściowego) i korzysta z innych lamp.

Montaż elementów jest przewlekany, a łączna długość ścieżki sygnałowej — umiarkowana. Logos jest względnie nieskomplikowaną konstrukcją, która nie powinna sprawić kłopotów pod względem serwisowym. Należy jednak pamiętać o zapewnieniu dobrej wentylacji wzmacniacza, który podczas pracy nagrzewa się bardzo wyraźnie. Pobór mocy na biegu jałowym przekracza 140 W. Stan gotowości redukuje go do poniżej 0,1 W.

Pathos Logos MkII koncowka mocy

Końcówki mocy pracujące w klasie AB (z dużym prądem spoczynkowym) umieszczonych po obu stronach wzmacniacza.

 

Pisanie o ulepszeniach we wzmacniaczu dostępnym od przeszło 6 lat nie jest może najciekawsze, ale z dziennikarskiego obowiązku wypada wspomnieć, że w porównaniu z pierwszą wersją wzmacniacza, lampy przedwzmacniacza mają wyższe napięcie anodowe (optymalizacja punktu pracy), ponadto w zasilaczu tej sekcji zastosowano stabilizację napięciową. Zoptymalizowano także rozmieszczenie elektrolitów wzdłuż toru sygnałowego, poprawiając tym samym dynamizm i rytmikę przekazu. Kolejną kwestią jest wspomniany już, opcjonalny moduł przetwornika cyfrowo-analogowego (HiDac MkII).

 

Brzmienie

Jak do tej pory, wzmacniacze Pathosa mnie nie zawodziły. Testowałem w sumie trzy modele, w tym jeden słuchawkowy (Classic Remix – AV 6/2016, Classic One MkII – AV 10/2018, Aurium – AV 2/2018) i każdy z nich mile wspominam. Miałem ponadto okazję gościć u siebie Kratosa (AV 6/2020), który również przypadł mi do gustu, pomimo basu – bardziej miękkiego niż lubię.

Włączenie Logosa w doskonale mi znany tor odsłuchowy przyniosło szybkie „potwierdzenie”, że w tym wzmacniaczu pracują lampy elektronowe, chociaż od razu należy dopowiedzieć, że nie jest to efekt, jakiego spodziewamy się po pełnym lampowcu na pentodach EL34 czy choćby na tetrodach z rodziny KT88. Sygnatura Pathosa jest zdecydowanie bardziej subtelna. Można powiedzieć, że ogranicza się ona do lekkiego złagodzenia i wysłodzenia sopranów; w mniejszym stopniu odnosi się natomiast do basu, który chociaż ma w sobie pewną nutkę krągłości, to jednak w żadnym razie nie taką, jakiej zwykle doświadczamy ze wzmacniaczy z lampowym stopniem wyjściowym. Zdecydowanie bliżej mu do możliwości dobrych tranzystorów, co oczywiście nie powinno dziwić, zważywszy na naturę końcówki mocy. Inaczej mówiąc, da się usłyszeć zaokrąglenie na górze i dole, ale to pierwsze jest wyraźniejsze — przynajmniej tak ja to odebrałem w swoim systemie odsłuchowym. Taka wyoblona charakterystyka brzmienia przeważnie zwiastuje ograniczenia w przejrzystości i precyzji. W audio wszystko jest jednak względne. Ograniczenia są zawsze, pytanie tylko, jak bardzo je słychać i czy można je uznać za wadę. Pamiętając o cenie tego urządzenia, rzekłbym, że są niewielkie i mało istotne muzycznie. Da się wprawdzie znaleźć urządzenia grające bardziej konturowo w wyższym zakresie, bardziej podkreślające fazę ataku, lepiej reprodukujące metalową naturę talerzy, ale gdy przyjdzie do reprodukcji instrumentów dętych, gitar czy wokali, będą one mieć ogromną trudność z uzyskaniem takiego realizmu barw, jak to jest udziałem Pathosa. W gruncie rzeczy znam tylko jeden wzmacniacz (tranzystorowy), który jest w stanie podołać temu zadaniu – to Electrocompaniet ECI-6 (mkII).

Pathos Logos MkII zasilanie

Centralną część wzmacniacza zajmuje rozbudowany zasilacz.

 

Pathos jest wzmacniaczem wysoce muzykalnym. Składa się na to kilka czynników. Gładka, subtelna, ale mimo to dobrze rozciągnięta góra, której nie brak mikrodetali i „powietrza” jest tylko jednym z nich. W średnim zakresie Logos ujmuje płynnością i brakiem artefaktów. Podstawiając w jego miejsce redakcyjną integrę Haiku uświadomiłem sobie, jak wiele się traci – tak pod względem czystości wybrzmień, niskiego poziomu zniekształceń, jak również samego nasycenia i konsystencji brzmienia. Degradacja dźwięku była bardzo poważna. Przekonałem się również, że lampowiec w podobnej cenie wcale nie musi grać pełniej na średnicy, wręcz przeciwnie. Logos ma cechy bardzo wyrafinowanych wzmacniaczy (obojętnie tranzystorowych czy lampowych) – takie, jak choćby znakomita namacalność instrumentów i wokali w obrębie dużej, szerokiej i głębokiej sceny dźwiękowej. To poczucie materializowania się muzyków w pomieszczeniu odsłuchowym jest jednym z najlepszych, jakie można mieć za 20 tys. zł. Przypomniał mi się tutaj nagrodzony przez nas wzmacniacz Pier Audio MS-300SE pracujący w trybie końcówki mocy. Takie porównanie jest z gruntu nie fair, ponieważ na pominięcie przedwzmacniacza mogą sobie pozwolić tylko niektórzy. Poza tym, wspomniany lampowiec to konstrukcja single-ended na triodzie 300B, a więc nieporównywalnie mniej uniwersalna niż Pathos. Kontynuując wątek stereofonii – jakże ważnego aspektu prezentacji – muszę podkreślić znakomite poczucie przestrzeni pomiędzy źródłami pozornymi. Obraz dźwiękowy jest dzięki temu naprawdę swobodny, uwolniony od głośników, a różnicowanie planów uznałem za jedne z najlepszych, jakie słyszałem w zbliżonej cenie. Ten wzmacniacz pozwala głęboko zajrzeć w scenę dźwiękową, niemalże wejść pomiędzy muzyków. Nie muszę chyba dodawać, że takie rzeczy potrafią tylko prawdziwie high-endowe amplifikatory.

Pathos Logos MkII radiatory

Radiatory są niemal jak dzieło sztuki. Aż miło popatrzeć.

 

Na duże uznanie zasługuje także dynamika. W pierwszej chwili odniosłem wrażenie dość wyraźnego, choć jeszcze nieprzesadnego stonowania przekazu. Rzeczywiście, na tle końcówki mocy Audioneta, szczególnie gdy jest ona podłączona bezpośrednio do Bartoka, słychać redukcję żywości, szybkości i „napięcia”. Mając bardzo skuteczne i energiczne zestawy głośnikowe nie odebrałem jednak tego swoistego poluzowania dźwięku w sposób negatywny. Płynność połączona z dużą rozpiętością dynamiki okazuje się kluczem do dużej satysfakcji czerpanej z odsłuchu bardzo rożnych gatunków muzycznych. Fani metalu odetchną z powodu braku nadmiernej ostrości – drzazgi lecą, ale nie kaleczą – natomiast z drugiej strony nie brakuje „czadu” i energii. Z kolei w dużych składach orkiestrowych Pathos poczyna sobie bardzo swobodnie, operując dużym rastrem dynamiki, ale też pięknie budując, a raczej rekonstruując, dramatyzm kompozycji, jak na przykład w „Time” Hansa Zimmera. Ten wspaniały utwór, do którego stale i niezmiennie powracam, służy mi za jedną z miar „emocjonalności” reprodukcji. Gdy jest naprawdę dobrze, na moich plecach i ramionach pojawia się gęsia skórka. W przeciwnym razie odsłuch jest mniej lub bardziej przyjemny, ale nie jest emocjonalny. Logosowi udało się ową gęsią skórkę wywołać – i to wyraźnie dłużej niż na chwilę. Zadaniu temu są w stanie podołać tylko najlepsze wzmacniacze, które nie wprowadzają kompresji dynamiki, a są wystarczająco rozdzielcze, barwne i przestrzenne. Właśnie połączenie tych cech z dobrym dociążeniem dźwięku i zupełnym brakiem agresji sprawia, że odsłuch można kontynuować godzinami, nie czując przy tym znużenia. To naprawdę duża umiejętność, która w mojej ocenie pozwala ten wzmacniacz zaklasyfikować do kategorii A – i to przy uwzględnieniu nowych, ostrzejszych kryteriów.

Pathos Logos MkII kondensatory zasilania

Do spodu płytki przymocowano po dwa (na kanał) potężne elektrolity Italcond, każdy o pojemności 22 tys. µF. Na pewno jest im trochę gorąco – otwory wentylujące znajdują się tylko w górnej pokrywie. Transformator (EI) znajduje się na samym dole i jest zaekranowany.

 

Niski zakres pasma w wykonaniu Logosa jest bezproblemowy, a zarazem doskonale wpisuje się w naturę urządzenia. Mamy tu więc odrobinę lub może ciut więcej niż odrobinę miękkości, co jednak nie oznacza rozmycia impulsów i braku kontroli. Powiedziałbym, że bas Pathosa nie ma typowej, tranzystorowej żylastości. Owszem – mógłby być nieco szybszy i bardziej konturowy, ale żeby to było niezbędne czy bardzo pożądane, to nie byłbym już taki pewien. Sposób oddawania barw, pulsacji, różnicowanie tego zakresu, są na tyle przekonujące, że pewne ograniczenia pod względem oddania konturów schodzą jakby na dalszy plan. Nie zmienia to faktu, że Logos lepiej czuje się na materiale akustycznym niż czysto elektrycznym i elektronicznym. Bardziej bowiem skupia się na spójności i kompletności przekazu niż absolutnej szybkości i ataku.

 

Galeria



Naszym zdaniem

Piękny wygląd nie zawsze idzie w parze z pięknym brzmieniem. Pathosowi ta sztuka udawała się już nie raz i trzeba przyznać, że Logos MkII nie czyni wyjątku od tej – bo tak już chyba można powiedzieć – reguły. Jest to wzmacniacz, który w znakomity, bardzo pożądany sposób łączy wystarczająco dużą moc wyjściową z przymiotami wyrafinowanych konstrukcji o zwykle znacznie mniejszej mocy, często lampowych, tudzież konstrukcji tranzystorowych, ale znacznie droższych.

Pathos Logos MkII dane techniczneCo ciekawe, czas działa na korzyść Logosa. Przez ponad 6 lat podrożał nie więcej niż wyniosła skumulowana stopa inflacji, można więc powiedzieć, że nie zdrożał w ogóle, co na tle reszty rynku uczyniło go znacznie bardziej atrakcyjnym niż w 2014 r. Mam nadzieję, że to się szybko nie zmieni. Gorąca rekomendacja!

 

Artykuł pochodzi z Audio-Video 2/2021 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu
  • Źródła: dCS Bartok + SOtM sMS-200 Ultra Neo / Sbooster P&P Eco MkII, Sony CDP-557 ESD jako transport (modyfikacja wyjścia cyfrowego), Roon Core – Apple iMac 21,5” late 2015 (i5 3,1 GHz, 8 GB RAM, SSD)
  • Sieć: switch Netgear GS-105v5 z zasilaczem Sbooster 12 V, kable LAN Renkforce CAT 8.1 (2000 MHz)
  • Wzmacniacz odniesienia: Audionet AMP1 V2
  • Zestawy głośnikowe: Klipsch REF7 III (ze zmodyfikowaną zwrotnicą zewnętrzną)
  • Interkonekty: Albedo Metamorphosis (RCA), Stereovox hdse, KBL Sound Zodiac XLR, Synergistic Research Active USB
  • Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
  • Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
  • Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, kondycjoner Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Red Corona, Zodiac, Spectrum
Oceń ten artykuł
(7 głosów)

1 komentarz

  • Marcin123 napisane przez Marcin123 czwartek, 02 June 2022 09:32

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją