Dystrybutor: DSV, www.dsv.com.pl |
Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Pioneer A-20 - Wzmacniacz zintegrowany
TEST
A-20 jest drugim (po A-10) najtańszym wzmacniaczem tej marki, jednakże przyglądając mu się, trudno nie odnieść wrażenia, że chyba się Japończykom, albo polskiemu importerowi, coś pomyliło. Wygląd i wykonanie tego urządzenia nie za bardzo korelują z ceną – w sensie pozytywnym. Niejedną osobę można by nabrać, że jest to wzmacniacz za dużo większe pieniądze. Sugerują to największe w grupie gabaryty i masa, jak również świetne wyposażenie. Poza tym, jakość wykonania na tym pułapie cenowym nie może być już lepsza.
Gustowna czołówka obfituje w gałki i przełączniki (są regulacje barwy, balansu, przełącznik wyjść głośnikowych A/B), jest też wyjście na słuchawki. Wybór źródła sygnalizuje dioda umieszczona w rzędzie nad pokrętłem selektora. Obok regulatorów barwy znalazł się przycisk direct pozwalający je odłączyć, a nad nimi przycisk loudness do poprawy brzmienia przy cichym odsłuchu. Gałka głośności nie ma, niestety, diody pokazującej jego położenia.
Tylna ścianka, prócz wymienionych już podwójnych gniazd głośnikowych (izolowanych plastikiem), zawiera cztery wejścia liniowe, pętlę do nagrywania oraz wejście gramofonowe MM – analogicznie jak u droższego o 200 zł Denona. W odróżnieniu od niego i tańszego ze wzmacniaczy Cambridge Audio, w Pioneerze jest gniazdo na kabel prądowy, jednakże typu IEC C8 (płaski, dwużyłowy) na wtyk C7.
Budowa
Wnętrze to kolejna miła niespodzianka. Końcówki mocy stanowią wobec siebie lustrzane odbicie, a ich umieszczenie względem gniazd wyjściowych jest symetryczne. Mamy tu więc dwa radiatory, do których przymocowano po jednej parze tranzystorów mocy (Sankeny D2390/B1560). Na każdym z radiatorów jest widoczny doczepiony czujnik temperatury, który zainicjuje rozłączenie układu w razie przegrzania. Pomiędzy radiatorami, a więc w bezpośrednim sąsiedztwie tranzystorów oraz jednocześnie tuż przy gniazdach głośnikowych, zamontowano główne kondensatory, po jednym na kanał (Acon, 8200 µF). Tor audio jest dyskretny. Regulacja głośności jest realizowana tradycyjnym potencjometrem z silnikiem.
Po lewej stronie obudowy umieszczono zasilacz, który składa się między innymi z dwóch transformatorów: większego – typu EI – który zasila wzmacniacz w czasie pracy i miniaturowego, podtrzymującego napięcie w trybie spoczynku.
Obudowa jest stalowa. Podstawę stanowi kołyskowa rama tworząca ściankę dolną, tylną i bazę dla przedniej ścianki, którą wykonano z aluminium. Pomiędzy blachą, a właściwym frontem znajduje się jeszcze pośrednia rama z plastiku.
Brzmienie
Już od pierwszej chwili Pioneer dał się poznać jako urządzenie o bardzo ciekawej, wciągającej barwie, czym bez mała przyćmił wszystkich pozostałych uczestników testu. W brzmieniu było życie, witalność, wyrazistość, ale jednocześnie było ono zupełnie stonowane. Czasami nawet ciepłe. Było też muskularne, pełnokrwiste, czyli stojące w opozycji do dźwięku przetartego, osuszonego. Z pewnością zaś nie nudne. Poziom nasycenia barw nie tylko dalece przewyższał osiągi pozostałych konkurentów, co w ogóle nie pasował do wzmacniacza za około 1000 zł, śmiało konkurując z co najmniej dwukrotnie droższymi konstrukcjami. Od razu przypomniał mi się – uznany przez naszą redakcję za wybitny – model A-30. A-20 to ta sama szkoła brzmienia. A-30 jest jeszcze lepszy, ale proporcje pomiędzy ceną a jakością brzmienia są w obu wypadkach zupełnie nietypowe, czyli wybitnie korzystne.
W każdym razie, A-20 prezentuje brzmienie bardzo dojrzałe, które wykracza poza ramy przyjęte w kategorii D naszego rankingu. Jest przy tym w pełni koherentny i neutralny, dysponując w kontekście ceny wyłącznie zaletami i atutami. Mając na uwadze cenę, wzmacniacz ten nie ma żadnych cech, które wzbudzałyby jakiekolwiek wątpliwości. Jedyne, co pozostaje, to je wymienić.
Właściwości przestrzenne zostały jakby przeniesione z droższego wzmacniacza, co odczuwało się względem konkurentów jako obszerniejszą scenę i lepszą namacalność źródeł pozornych. Oczywiście o rzeczywistej namacalności nie mogło być mowy, ale ta relatywna była iście imponująca. Wokale, instrumenty były stabilne, niemal punktowe, wystarczająco dobrze odwzorowane.
Wysokie tony może „nie grzeszyły” rozdzielczością znaną mi z wyraźnie droższych wzmacniaczy, ale pośród zebranych tutaj modeli żaden nie miał lepszych. Podobnie było ze średnicą, która miała i najlepsze kontury, i najwięcej gładkości, płynności oraz wypełnienia. Niesamowite.
Bas z kolei może lekko ustępował szybkością i wykonturowaniem basowi z Denona, ale za to zdecydowanie lepiej sobie radził z barwą. Akurat w zakresie basu przewaga Pioneera nie była największa, niemniej nadal był to element niesprawiający najmniejszych problemów czy mogący wywołać jakieś zastrzeżenia. Próby znalezienia haka były czymś w rodzaju przysłowiowego poszukiwania igły w stogu siana.
Najważniejsze ze wszystkiego było jednak to, jak Pioneer spójnie łączył wszystkie cechy, dając jednorodny, ale i zróżnicowany barwowo dźwięk. To zróżnicowanie było wyraźnie słyszalne przy zmianach repertuaru, szczególnie w porównaniach nagrań studyjnych i koncertowych, gdzie słychać zupełnie inne tło i panuje inny klimat.
Galeria
- Pioneer A-20 Pioneer A-20
- Gniazda Gniazda
- Pilot Pilot
- Wnętrze Wnętrze
- Wnętrze Wnętrze
- Wnętrze Wnętrze
- Wnętrze Wnętrze
https://www.avtest.pl/wzmacniacze/item/357-pioneer-a-20?tmpl=component&print=1#sigProGalleria29a11e1c86
Naszym zdaniem
To już drugi tani wzmacniacz Pioneera, który wywołuje prawdziwy entuzjazm: że można uzyskać tak dobre brzmienie za tak niską cenę. Świetny, tani wzmacniacz, który nie tylko autentycznie zaskakuje jakością dźwięku, ale też przekonuje wykonaniem i funkcjonalnością. Jeszcze większe zdziwienie budzi fakt, że można go kupić w dużych sieciach handlowych za jeszcze niższą kwotę, niż ta podana w cenniku. Zdarzają się oferty poniżej 800 zł. Prawdziwa okazja.
System odsłuchowy:
- Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, kolumny ustawione na dłuższej ścianie w jednej trzeciej długości pokoju; niezależna linia zasilająca 25 A.
- Przetwornik: C/A: M2Tech Young DSD
- Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
- Kable cyfrowe: USB Wireworld Ultraviolet 7/ iFi Audio iUSB Power + iFi Audio Gemini
- Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight
- Interkonekt: Equilibrium Turbine RCA
- Kondycjoner: Enerr AC Point One
- Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS
Pozostałe wzmacniacze w teście:
Podsumowanie testu - Wzmacniacze zintegrowane 900 - 1200 zł
Okazuje się, że w grupie budżetowych wzmacniaczy występują naprawdę duże różnice w jakości brzmienia oraz w stopniu wyrafinowania układów – nawet większe niż w przypadku urządzeń dwu-, trzykrotnie droższych.
Gwiazdą naszego testu okazał się Pioneer A-20 – kolejny po nieco droższym modelu A-30 wzmacniacz tej marki, który wyznacza poziom odniesienia dla innych urządzeń w swojej klasie. Wygląda na to, że inżynierom Pioneera zaprezentowano na stole wszystkie dostępne na rynku wzmacniacze z rozważanego przedziału cenowego i wydano polecenie: „zróbcie coś znacznie lepszego!” No i zrobili. Nie dość, że Pioneer jednoznacznie dystansuje rywali pod względem brzmienia, to jeszcze jest od nich tańszy – pomijając Cambridge Audio Topaz AM5, który jest modelem jakby niepasującym do tej grupy. Jego konstrukcja i ubogie wyposażenie (brak pilota!) nie uzasadniają ceny 890 zł.
Fani brytyjskiej marki nie powinni jednak czuć się poszkodowani, bo droższy AM10 to znacznie lepsze urządzenie niż „5-tka”. Bardziej dynamiczne, ale też o wiele bardziej rzetelnie wykonane i dużo lepiej wyposażone. Warte swojej ceny. Nad Pioneerem dzierży przewagę w trzech drobnych szczegółach: ma 3,5-mm wejście na froncie, jest płaski, dzięki czemu o wiele łatwiej będzie go zmieścić w szafce, ma praktyczny wyświetlacz pokazujący poziom głośności.
Denon PMA-520AE to też całkiem niezła propozycja. Wygląda znakomicie i zapewnia kompetentny dźwięk z dobrym basem. Również i jego łatwiej zmieścić w szafce, bo jest bardzo płytki.