Wydrukuj tę stronę

Krell S-550i

Lip 20, 2014

Ten blisko 30-kilogramowy wzmacniacz zintegrowany jest poważną konkurencją dla większych od siebie końcówek mocy, czy nawet monobloków, oddając znacznie ponad kilowat mocy ciągłej do 4-omowego obciążenia. A jak brzmi?

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena: 23 500 zł

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: Marcin Czajkowski, autor

audioklan

 

 


Atomowa integra

krell-s550i-front

Wprawdzie Krell kojarzy się przede wszystkim z potężnymi (mocowo) końcówkami mocy, ale jest też ekspertem od wydajnych integr. Model S-300i to wciąż jeden z najlepszych wzmacniaczy w swoim przedziale cenowym. Wprowadzony do oferty niecały rok temu, dwukrotnie droższy od niego S-550i jest nominalnie dwa razy mocniejszy, oferując imponujący – wśród wzmacniaczy high-end – przelicznik wata do złotówki. Dokładna wartość 21 zł/W odpowiada 50-watowym wzmacniaczom klasy budżetowej. W praktyce przelicznik ten jest jeszcze korzystniejszy, bowiem faktyczna moc S-550i jest większa niż deklaruje producent. I teraz – uwaga!

Według pomiarów Paula Millera (wykonanych dla miesięcznika „Hi-Fi News”, test w wydaniu 7/2013) wynosi ona 599 W na kanał przy 4 omach i 748 W przy 2 omach. Zupełnie nieprawdopodobne okazują się wartości mocy dynamicznej: 1370 W i ponad 2100 W – odpowiednio dla: 2 i 1 oma! Za takie wyniki nie można pochwalić wiele wzmacniaczy, bez względu na cenę.

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione, kolumny ustawione z dala od ścian (>2 m od tylnej, >1,2 m od bocznych)
  • Źródło: przetwornik c/a Meitner MA-1 + Linn Sneaky DS lub komputer iMac 27 cali (mid 2011, SSD 500 GB+1 TG HDD, MacOS 10.8.5/Audirvana Plus 1.5.12)
  • Kable cyfrowe: AudioQuest HawkEye, AudioQuest Diamond USB
  • Przedwzmacniacz: Conrad-Johnson ET2
  • Wzmacniacz mocy: Audionet AMPI V2
  • Kolumny głośnikowe: Zoller Temptation 2000, Gamut Phi5 MkII
  • Kable głośnikowe: Equilibrium Equlight/Sun Ray (bi-wiring)
  • Akcesoria: stoliki Rogoz Audio, Stand Art STO, platforma PAB B&H

Budowa

S-550i to dosyć klasyczny wzmacniacz analogowy, tyle że na wskroś nowoczesny. Świadczy o tym jego wyposażenie i cechy funkcjonalne: elektroniczna (zbalansowana) regulacja poziomu, zapewniająca zbieżność kanałów rzędu 0,05 dB, wyświetlacz LCD (notabene bardzo nietypowy), wbudowane menu umożliwiające programowanie wybranych parametrów i ustawień (np. czułości wejść) czy dołączona w fabrycznym komplecie stacja dokująca dla iPhone’a/iPada. Jak twierdzi producent, pobiera z iPoda analogowy sygnał zbalansowany (taki ponoć jest), zapewniając tym samym lepszą jakość dźwięku. To wprawdzie i tak tylko gadżet, ale dla miłośników urządzeń Apple z pewnością przydatny.

Prócz iPhone’a, do wzmacniacza można podłączyć 4 klasyczne źródła sygnału analogowego: jedno zbalansowane i trzy niezbalanasowane (RCA). Dowolne z nich można przekształcić w wejście na końcówkę mocy (Theater Throughput Mode), wybierając odpowiednią opcję w menu. Zaciski głośnikowe są pojedyncze, ale pozwalają skorzystać jednocześnie z widełek i bananów, więc bi-wiring kłopotliwy nie będzie.

krell-s550i-srodek2

Wielka moc i potężny transformator sprawiły, że Krell zdecydował się zastosować mało typowe, 20-amperowe gniazdo prądowe (niekompatybilne z przewodami zasilającymi zakończonymi wtykami IEC). W warunkach europejskich, gdzie napięcie zasilania wynosi 230 V to wprawdzie nadmierna zapobiegliwość (gniazdo IEC z powodzeniem by wystarczyło – ma limit 16 A, czyli prawie 4 kW), ale rozwiązanie to ma jeden plus: zniechęca do eksperymentowania z kablami zasilającymi. Ten znajdujący się w fabrycznym wyposażeniu jest niczego sobie.

Wygląd wyraźnie nawiązuje do stylistyki „baby Krella” (S-300i), obudowa jest jednak znacznie większa (przede wszystkim –  wyższa). Mimo to – jak na wzmacniacz o tak wyżyłowanych parametrach, wyposażony w potężny transformator o mocy 1,8 kVA (!) – S-550i jest całkiem kompaktowy. Z powodzeniem zmieści się w typowym stoliku audio, pozostawiając sporą przestrzeń na wentylację, która jest Krellowi bezwzględnie potrzebna. Podczas pracy wzmacniacz wyraźnie się nagrzewa, zaś przy większym obciążeniu górna pokrywa potrafi nawet lekko parzyć. Przekonaliśmy się o tym w trakcie testu, gdy Krell podłączony do niskoimpedancyjnych kolumn Gamut Phi5 MkII nagrzewał się tak mocno, że do akcji wkraczało zabezpieczenie termiczne (komunikat „Over Temperature” na wyświetlaczu).

Obudowę tworzy kilka, skręcanych ze sobą elementów: spód, tylna ścianka, panele boczne i górna pokrywa. Elementy te wykonano z blach stalowych. Czołówka jest aluminiowa, precyzyjnie wyszczotkowana, a pokrętło głośności wypolerowane na wysoki połysk. Chassis mieści złożony i skomplikowany układ elektroniczny, którego centralną część okupuje wspomniany już, wielki transformator toroidalny o mocy 1750 W. Wspierają go kondensatory ukryte pod stalowym ekranem o sumarycznej pojemności 68 tys. uF. Właściwy tor sygnałowy mieści się na pionowych płytkach SMD biegnących wzdłuż boków urządzenia. Sekcja przedwzmacniacza, działająca w domenie prądowej (Krell Current Mode), bazuje na opracowaniu z modelu Phantom i ma stabilizowane zasilanie. Zastosowano wyłącznie elementy dyskretne, całkowicie rezygnując ze sprzężenia zwrotnego. Ta część ścieżki sygnałowej jest zbalansowana. Stopnie końcowe każdego kanału (fizycznie rozdzielone) zbudowano z użyciem aż 7 komplementarnych par tranzystorów bipolarnych typu LAPT (układy wieloemiterowe dużej mocy i o szerokim paśmie, ft=50 MHz) – Sankenów A1860/C4886. Krell najwyraźniej zastosował płytką pętlę ujemnego sprzężenia zwrotnego. Zniekształcenia THD są na poziomie 0,02% (w szerokim zakresie pasma i mocy), zaś impedancja wyjściowa to relatywnie wysokie 0,08 oma (współczynnik tłumienia ok. 100).


Brzmienie

S-550i zastąpił w moim systemie regularny wzmacniacz referencyjny, czyli kombinację hybrydowego preampu Conrad-Johnsona i końcówki mocy Audioneta. Jako źródło posłużył zaufany Meitner MA-1, w początkowej fazie testu „karmiony” sygnałem S/PDIF. Później – gdy okazało się to konieczne, by wypunktować ograniczenia testowanego wzmacniacza (są odsunięte daleko, w skali bezwzględnej i konieczne jest użycie pierwszorzędnego źródła, by je wychwycić) – MA-1 przetwarzał sygnał USB z apgrejdowanego ostatnio iMaca 27”. Zafundowałem mu starszy (lepszy!) system operacyjny niż obecny Maverick (mianowicie: 10.8.5), a przede wszystkim – dysk SSD. Upgrade ten podniósł jakość brzmienia mojego źródła, brutalnie deklasując Linna DS podłączonego do Meitnera kablem koaksjalnym.

S-550i to wzmacniacz o olbrzymiej mocy wyjściowej i wydawać by się mogło, że w praktyce bardzo trudno będzie zbliżyć się do limitu jego możliwości. Należy mu jednak zapewnić bardzo dobrą wentylację, bowiem mała obudowa i brak radiatorów sprawiają, że podczas intensywnej pracy zintegrowany Krell silnie się nagrzewa. Postawiony na środkowej półce stolika Rogoz Audio miał nad sobą zaledwie około 10 cm wolnej przestrzeni. Sądziłem, że to wystarczy, jednak podczas intensywnego grania z kolumnami Gamut Phi5 MkII (poziomy około „90” na wyświetlaczu) nagrzewał się tak mocno, że kilkakrotnie zadziałało zabezpieczenie termiczne (komunikat „Over Temperature”). Warto mieć to na uwadze, szczególnie w upalne letnie dni. Istnieje też taka ewentualność, że czujnik temperatury w egzemplarzu testowym był ustawiony zbyt zachowawczo – absolutnie nie można tego wykluczyć.

krell-s550i-gniazdaTak czy inaczej, S-550i to monstrum. Wysterowuje kolumny z łatwością sztangisty, którego poproszono o załadowanie do koszyka woreczka ziemniaków. Bas jest potężny, lecz nie można powiedzieć, by był wyeksponowany. Słuchając Krella, a potem swojego wzmacniacza, odnosiłem wrażenie, że temu drugiemu brakuje siły. To, jak masywne i energetyczne niskie tony zapewniały w jego towarzystwie wąskie Gamuty  Phi5 MkII, budziło moje lekkie zdumienie.

Jak wiadomo, moc nie jest nic warta, gdy nie towarzyszy jej odpowiednia kontrola. Osobiście wolę, gdy basu jest mniej i jest on zwarty, niż się rozlewa bezładnie po całym pomieszczeniu. W S-550i nie ma tego problemu. Bas jest zebrany, mocny, o dobrym, choć jeszcze nie perfekcyjnym, impulsie. Nie jest to bas absolutnie konturowy, punktowy, krótki – kopiący. Bardziej przypomina boksera wagi ciężkiej niż koguciej. Dominuje wrażenie siły niż szybkości. Niskie tony Krella mają tę bardzo pożądaną cechę, że ich energia nie skupia się w jakimś konkretnym podzakresie, lecz zdaje się wydobywać zarówno z najniższych rejsetrów, jak i jest obecna w górnym basie, w obszarze zszycia ze średnicą. Ma to pozytywne konsekwencje dla całości brzmienia.

Zaryzykuję tezę, że S-550i to ciepło, a może lepiej byłoby powiedzieć: masywnie brzmiący wzmacniacz. Wrażenie to jest konsekwencją obszernej, energetyzującej całość podbudowy niskotonowej, wprowadzającej do brzmienia pożądane wypełnienie. Znaczenie mają także lekko utemperowane soprany, które brzmią jedwabiście, nigdy jaskrawo. Są odrobinę powściągliwe na skraju pasma, jednak dzięki temu bardzo naturalne. Nie mają może wybitnej rozdzielczości, ale nie czyniłbym z tego powodu formalnego zarzutu. Summa summarum, otrzymujemy lekko zagęszczone brzmienie, którego subiektywna temperatura – w analogii do obrazu – wynosi nie wzorcowe 6500 K, lecz trochę mniej – powiedzmy 6350 K. Odchyłkę tę widać (słychać), ale sprawia ona, że obraz (dźwięk) wydaje się nieco przyjemniejszy niż w rzeczywistości. Tym samym odtwarzana muzyka nigdy nie jest twarda, ostra, sucha czy kliniczna. Muzykalność to zdecydowanie mocna strona zintegrowanego Krella. Towarzyszy jej drobne zawoalowanie konturów, co odróżnia integrę tej marki od technicznie i analitycznie brzmiących wzmacniaczy tranzystorowych z minionej epoki.

Średni zakres jest odtwarzany z naturalnością i realizmem godnym co najmniej konstrukcji hybrydowych (z lampami w torze sygnałowym). Wokale świetnie wypełniają środek sceny dźwiękowej – szerokiej, może nieprzesadnie głębokiej, ale czytelnie uwarstwionej, o dużym stopniu przejrzystości. Gęsta muzyka elektroniczna z niskim basem, np. „Ark” Brendana Perry’ego brzmiała za pośrednictwem tego Krella znakomicie. Podobnie zresztą jak klasyka, jazz akustyczny oraz średnio nagrany pop/rock. To niewykle uniwersalny wzmacniacz.

No dobrze, a czego brakuje S-550i w skali bezwzględnej? Jak już wspomniałem, wzmacniacz ten nie jest – najogólniej rzecz ujmując – mistrzem precyzji. To znaczy, w tym zakresie jest on słabszy niż w pozostałych, co nie oznacza, że czegoś ewidentnie mu brakuje. Gra masywnie i soczyście w alikwoty, jest w nim jednak trochę zawoalowania i dodanej do przekazu ciepłoty. W tym względzie Krell nie jest stuprocentowo neutralny. Mikrowybrzmienia są lekko łagodzone, co sprzyja wspomnianej wcześniej muzykalności.

Na koniec liczy się jednak to, jak słucha się muzyki w towarzystwie tego wzmacniacza. Mówiąc zupełnie szczerze – znakomicie. Poziom wyrafinowania to zdecydowanie „silna” kategoria A naszej klasyfikacji, zaś zdolności mocowe i makrodynamika stawiają integrę Krella pośród najbardziej imponujących wzmacniaczy, jakie testowaliśmy. Mocna to rzecz!


Galeria


Naszym zdaniem

krell-s550i-zzzTak na dobrą sprawę, Krell S-550i kwestionuje sens poszukiwania wzmacniaczy dzielonych w cenie do co najmniej 30–40 tys. złotych. Oczywiście nie jest propozycją dla zwolenników zupełnie innych rozwiązań – choćby wzmacniaczy lampowych SET – jednak w odniesieniu do tranzystorowej konkurencji zasługuje na miano niesamowicie uniwersalnego urządzenia, które łączy pełnię i ciepło brzmienia z potęgą, nielimitowaną mocą, bardzo dobrą stereofonią i nienaganną rozdzielczością – wszystko na poziomie droższych od siebie wzmacniaczy, nierzadko nawet znacznie droższych.

Z drugiej strony, S-550i zostawia otwartą furtkę najbardziej wymagającym, nie stanowiąc ekwiwalentu sonicznego dla końcówek mocy z serii Evolution. Znakomity w tym modelu jest nie tylko przelicznik watów w sosunku do złotówki, lecz także jakości dźwięku do ceny. Solidna rekomendacja.

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)