PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Norma Audio Revo SC-2/Revo PA-150

Lip 15, 2016

Index

Brzmienie

To było niezwykłe doświadczenie. Nie owijając w bawełnę, wyjawię od razu, że Norma SC-2/PA-150 to najlepszy wzmacniacz, z jakim miałem do czynienia w mojej dotychczasowej karierze recenzenta, czyli przez ostatnie osiem lat. Nie chodzi tu o porównanie ze wzmacniaczami ultradrogimi, z którymi miałem okazję obcować poza oficjalnymi testami, podczas odsłuchów zorganizowanych przy innych okazjach. Aby móc rzetelnie ocenić Normę, musiałem ją przesłuchać w kontrolowanych warunkach, czyli w swoim pokoju odsłuchowym, odnosząc się do testowanych w tym samym miejscu innych wzmacniaczy. Punkty odniesienia były dwa. Pierwszy to kosztujący 38 tys. zł dzielony Atoll PR400/AM400, którego używam na co dzień; drugi to testowany niedawno Naim składający się z przedwzmacniacza NAC282 zasilanego zasilaczem HiCap DR, w połączeniu z końcówką mocy NAP250 DR. Komplet za 56 tys. zł. Prawie tyle samo kosztuje Norma z opcją przetwornika c/a. Bez niej jest o 9000 zł tańsza.

Tym, co zaskoczyło mnie w pierwszej kolejności, była dynamika. W potocznym rozumieniu pojęcie to  utożsamia się z szybkością, gwałtownością dźwięku. Norma może pod tym względem swobodnie równać się  z Naimem, który w omawianej dziedzinie jest – w mojej ocenie – urządzeniem referencyjnym. Pisząc o dynamice, mam jednak na myśli tę prawdziwą – zdefiniowaną jako rozpiętość pomiędzy dźwiękiem najcichszym a najgłośniejszym. Pod tym względem Norma deklasuje zarówno Naima, jak i kombinację Atolla. Co rusz miałem wrażenie, że jest albo za cicho, albo za głośno. Norma pokazywała rzeczywistą rozpiętość dynamiczną utworów, robiąc to w sposób, do jakiego nie byłem dotychczas przyzwyczajony. Druga sprawa to różnica w głośności pomiędzy poszczególnymi nagraniami z różnych płyt. Tu skoki były jeszcze większe. Niemal każdy wzmacniacz ujednolica to zjawisko. Dopiero bardzo drogie konstrukcje radzą sobie z tym równie dobrze co testowany komplet.

Włoski duet brzmi neutralnie. Balans tonalny nie popada ani w ocieplenie, ani w schłodzenie. Barwy są jeszcze lepsze niż dynamika. W porównaniu z dość jasno i twardo brzmiącym Naimem, Norma gra w sposób zdecydowanie bardziej „ludzki”, organiczny, przy zachowaniu podobnego poziomu rozdzielczości w obrębie średnich i niskich tonów. W porównaniu z Atollem, do którego jest podobna temperaturowo (lub może nieco chłodniejsza), daje barwy zdecydowanie bardziej nasycone. W porównaniu z obydwoma wzmacniaczami, jest też zdecydowanie bardziej przezroczysta. To wzmacniacz, który naprawdę dużo „widzi”. Brzmi tak czysto i rozdzielczo, że mocno wynagradza bardzo dobrej jakości nagrania, zaś z tych słabszych wyciąga spore ilości brudów. Różnicowanie jakości nagrań jest bez porównania lepsze niż w obu wzmacniaczach odniesienia. Największy dystans zaobserwowałem w obrębie sopranów. W danych technicznych można przeczytać, że wzmacniacz ma pasmo przenoszenia sięgające 2 MHz. Paradoksalnie, to chyba słychać! To trochę jak z samochodem. Ten który ma moc 500 KM, porusza się sprawniej w trakcie zupełnie normalnej jazdy od auta 100-konnego, mimo że do jazdy miejskiej powinien wystarczyć ułamek tej mocy.
Jakość wysokich tonów jest zupełnie bezkonkurencyjna w rozważanym zakresie cenowym – bliska niektórym wzmacniaczom po 100 tys. zł i więcej. Wpływa to na jakość odtwarzanych barw. Nasycenie średnicy i rozdzielczość w całym pasmie dają niezwykłe wręcz efekty. Odnośnie samego nasycenia barw, to taki poziom udało mi się słyszeć, gdy posiadałem końcówkę mocy Audionet AMP V2 i połączyłem ją z bezkompromisowym dzielonym przedwzmacniaczem lampowym Absolutor. Źródłem był wówczas odtwarzacz Audionet ART G3 wspomagany dodatkowo zasilaczem EPS2. Norma oferuje podobny poziom nasycenia barw i rozdzielczości w średnicy, ale jeszcze lepszą górę pasma, natomiast dosłownie miażdży tamto zestawienie jakością basu.

Skoro już o basie mowa: jest genialny! Zachwyca przede wszystkim barwa, ale też niesamowita rozdzielczość, szybkość, rozciągnięcie i siła. Norma potrafi doprawdy mocno przyłożyć. Dodatkowym bonusem jest niespotykana gdzie indziej, znakomita stereofonia na basie. To nie pomyłka ani przejęzyczenie. Włoski komplet pre-power potrafi symulować bas dochodzący znikąd (takie zwykle są nagrania pop/rock) albo z określonego miejsca, np. ze środka sceny, dwa metry za kolumnami. O stereofonii pisać w tej sytuacji nie ma chyba sensu – jest świetna, wręcz holograficzna.

***

Aby test był kompletny, sprawdziłem wbudowany opcjonalny DAC. W porównaniu z osiągami samego wzmacniacza – jakby to powiedzieć – „nie nadąża”. To nie jest słaby DAC, absolutnie nie, jednak uwzględniając potencjał wzmacniacza, można go sobie śmiało darować. Za mniej niz 8700 zł można kupić coś lepszego. Mój M2Tech Young DSD oferował dużo lepsze brzmienie – i tej konfiguracji dotyczy powyższy opis.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją