Wydrukuj tę stronę

Pathos Classic Remix

Gru 05, 2016

Niemal dwadzieścia lat (!) po pierwszym spotkaniu ze wzmacniaczem Pathosa – pamiętną integrą Twin Towers – przyszedł czas na zupełnie inny model, acz zbudowany według tej samej, hybrydowej recepty. Powitajcie wzmacniacz Classic Remix.

Dystrybutor: Premium Sound, www.premiumsound.pl
Cena: 11 990 zł, opcjonalny moduł HiDAC – 2390 zł; HiDAC EVO – 2990 zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa


Wzmacniacz zintegrowany Pathos Classic Remix

TEST

Pathos Classic Remix 1 aaa

Pathos Acoustics ma siedzibę w Vicenzie – ponad stutysięcznym starożytnym mieście w północno-zachodnich Włoszech. Firma powstała w 1994 roku z inicjatywy trzech panów: Gaetano Zaniniego, Gianniego Borinato (konstruktor, autor patentu INPOL) i Paolo Andriolo. Ten ostatni był odpowiedzialny za design słynnej integry Twin Towers, którym to wzmacniaczem Pathos wypłynął na światowe rynki, zdobywając wielkie uznanie. Wzmacniacz ten, co ciekawe, mniej więcej w tym właśnie czasie był już oferowany w Polsce. Początki przemian w naszym kraju, otwierający się szeroko na Zachód rynek hi-fi i high-end – i taki wzmacniacz u polskiego dystrybutora! Pamiętam te „podwójne wieże” już trochę przez mgłę, lecz wciąż całkiem wyraźnie. Pamiętam też, że zachwycało się nim wielu ludzi z branży, w tym także dziennikarzy – a wśród nich nieodżałowany Witold Topolski (1951–2011).

Katalog włoskiej marki liczy dziś prawie 20 pozycji, oferta nie jest więc mała. Główny nacisk położony jest na wzmacniacze (integry, także słuchawkowe, przedwzmacniacze, końcówki mocy) i przetworniki c/a. Jest też produkt łączący jedno i drugie, dwa odtwarzacze CD oraz zestawy głośnikowe. Pathos tworzy więc kompletne systemy, w których jedyne, czego może zabraknąć, to sam gramofon analogowy.

Wszystkie urządzenia mają trzy wspólne cechy: urokliwy design, piękne wykonanie i „duszę”– takie przynajmniej odnosi sie wrażenie. Włosi opanowali tę sztukę (wydaje się, że mają to we krwi) jak żadna inna nacja i niemal wszystkie modele Pathosa są tego potwierdzeniem.


Ach, ten wygląd!

Być może Classic Remix nie zostanie uznany za najpiękniejszy wzmacniacz Pathosa (co bynajmniej nie jest żadną krytyką), jednak wdzięku i świetnej jakości wykonania nie można mu odmówić. Jak zwykle u Pathosa, mamy do czynienia z przełamaniem schematu stylistycznego (w myśl firmowego hasła „unorthodox approach”) polegającego na złożenieu obudowy z kilku prostych kawałków blach, zamontowaniu dwóch lub więcej gałek i pary przycisków na froncie. Classic Remix zupełnie tak nie wygląda, co chyba dobrze widać na zdjęciach z redakcyjnej sesji. Gdy patrzymy na ten produkt z góry, widzimy centralną prostopadłościenną bryłę w kolorze czarnym z dwoma kolistymi gniazdami lamp otoczonymi trzema blaszkami przypominającymi wiatromierz. Po jej bokach „zawieszono” (takie jest wrażenie) dwa bloki radiatorów. Nie są to jednak byle jakie radiatory składające się z jakichś tam skrzydełek, blaszek itp. lecz ustawione w pionie napisy 3D „Pathos”. Kapitalny pomysł zwalniający z konieczności umieszczania logo na czołówce, której – sensu stricte – tutaj nie ma. Chyba że za takową uznamy litą ściankę z wkomponowanym w nią nietypowym pokrętłem siły głosu. Classic Remix, widziany en face, wygląda zgoła inaczej. Pojawia się wąska podstawa, której z góry nie widać. Z jej lewej strony widzimy małą niebieską diodę sygnalizującą uruchomienie wzmacniacza.

Z czysto użytkowego punktu widzenia „zbrodnią” byłoby umieszczać ten wzmacniacz na środkowej lub dolnej półce stolika ze sprzętem. Ten wzmacniacz MUSI stać na górze, by być w pełni docenionym wizualnie i organoleptycznie. W skali urządzeń za 12 tys. zł jest to niemalże dzieło sztuki.

Pathos Classic Remix 3 detal

Pomysł na radiatory jest – trzeba przyznać – przedni.


Budowa

Radiatory są aluminiowe. Korpus obudowy wykonano prawdopodobnie ze stalowych blach typowej grubości. Górę, front i tył pomalowano ciemnografitową farbą strukturalną o przyjemnej fakturze. Tylny panel dodatkowo wykończono płytką pleksi, w której wycięto otwory na poszczególne gniazda. W gruncie rzeczy materiały użyte do wykończenia obudowy – pomijając radiatory – nie są jakieś nadzwyczajne, ale fakt ten, przynajmniej w pierwszym kontakcie, zupełnie umyka naszej uwadze.

Bardzo solidny, bo także aluminiowy, jest pilot w kształcie prostokątnej rurki, który ma tę specyfikę, że wszystkie (sześć) identyczne przyciski, ułożone w jednym rzędzie, są nieopisane. Nie mam pojęcia, czym był podyktowany ten skrajny minimalizm (na pewno niezdrowym rozsądkiem), ale jak to zwykle bywa w przypadku skrajności, nie jest to dobre rozwiązanie. Nawet jeśli dość szybko nauczymy się, że dwiema górnymi przyciskami regulujemy głośność, a dolny odpowiada za włączanie/usypianie, to funkcje pięciu środkowych, jednakowych – dość trudno przyswoić. Szczególnie komuś, kto nie będzie korzystać ze wzmacniacza regularnie. No, może trochę przesadzam. Po trzech dniach użytkowania Remixa, z jego obsługą nie miałem już w zasadzie żadnych problemów.

Classic Remix jest nadspodziewanie bogato wyposażonym wzmacniaczem – przynajmniej takie wrażenie odnosimy na początku, gdy patrzymy na tylną ściankę. Obok czterech wejść liniowych RCA i jednej pary XLR-ów mamy do dyspozycji liczne wejścia cyfrowe: koncentryczne SPDIF, optyczne, USB audio (B), USB typu A (jest jeszcze drugie – z przodu) oraz Ethernet. Niestety, w przypadku wersji podstawowej wzmacniacza – a taką testowaliśmy – są to jedynie atrapy. By wszystkie z nich stały się funkcjonalne, konieczne jest zamówienie modułu HiDAC EVO (2990 zł). Istnieje też tańsza o 600 zł opcja HiDAC, która od tej pierwszej różni się tym, że nie obsługuje obu portów USB typu A ani wejścia RJ-45 (Ethernet), przez co „tracimy” możliwość strumieniowania muzyki i sterowania za pomocą aplikacji. Sądzę, że bez tych opcji zdecydowana większość użytkowników tej integry spokojnie się obejdzie. Podstawowy moduł HiDAC może się jednak okazać praktycznym dodatkiem – jego cena jest rozsądna, a możliwość podłączenia trzech źródeł cyfrowych, włącznie z komputerem, nierzadko się przyda. Warto wiedzieć, że obydwa moduły przetworników obsługują wyłącznie sygnał PCM (maksymalnie 24/192).

Pathos Classic Remix 2 tyl

Z tyłu bardzo bogato, choć to tylko pozory. Chyba, że zdecydujemy się na jeden z dwóch opcjonalnych modułów wejść cyfrowych.

 

Classi Remix ma również – i to już nie jest atrapa – wyjście słuchawkowe. Jak twierdzi Pathos, zapewnia ono porównywalną jakość dźwięku z dedykowanym wzmacniaczem słuchawkowym. Parametry tego wyjścia wskazują na to, że producent nie żartuje: moc wyjściowa przy obciążeniu 32 Ω wynosi 2 W, a impedancja wyjściowa – umiarkowane 10 Ω. Optymalnie powinna być niższa, lecz w przypadku słuchawek o impedancji min. 50–60 Ω jest to wartość akceptowalna. Szczególnie magnetostatów, które są niemal czystym obciążeniem rezystancyjnym.

Od strony  konstrukcyjnej Classic Remix jest wzmacniaczem hybrydowym, tj. wyposażonym w lampowy stopień przedwzmacniacza na dwóch podwójnych triodach Electro-Harmonix 6922 (ECC88) w konfiguracji różnicowej (zbalansowanej) oraz w tranzystorowy stopień końcowy złożony z dwóch wzmacniaczy pracujących w mostku, w klasie AB. Taki układ ma cechy wzmacniaczy w pełni zbalansowanych – tak zresztą firma określa swoje dzieło. W przeciwieństwie do Twin Towers czy końcówek mocy InPower, Classic Remix nie korzysta jednak z opatentowanego rozwiązania INPOL – specyficznego typu hybrydy. Nie pracuje też w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego. Producent nie ujawnia szczegółów zastosowanej konfiguracji.

Dostęp do wnętrza okazał się trudniejszy niż zwykle, dlatego zrezygnowałem ze szczegółowych oględzin, polegając na ogólnodostępnych informacjach. Prócz powyższego, wiadomo, że w zasilaczu pracuje średnich rozmiarów transformator o mocy 240 VA oraz kondensatory filtrujące o łącznej pojemności ponad 45 tys. uF. Na wejściach pracują hermetyczne przekaźniki, natomiast za regulację poziomu odpowiadają dwa układy scalone PGA2310 – każdy z nich obsługuje jedną „fazę” sygnału. Producent nie zdecydował się na zaprogramowanie mniejszej liczby poziomów, pozostawiając ich tyle, ile domyślnie oferuje sam chip – aż 180 (w krokach co 0,5 dB). Tak duża liczba poziomów okazuje się niezbyt praktyczna – znaczne zwiększenie lub zmniejszenie poziomu głośności implikuje konieczność dłuższego odczekania, aż uzyskamy żądany poziom. Na szczęście, gdy zadzwoni telefon, zawsze możemy posiłkować się funkcją „mute” (pamiętajmy: trzeci przycisk od góry!).


Brzmienie

Pathos deklaruje moc Remixa na poziomie 70 W przy obciążeniu 8 Ω, ani słowem nie wspominając o wartości uzyskiwanej przy 4 lub 6 Ω. Coś takiego zawsze powinno budzić naszą czujność. Przykład współczesnych wzmacniaczy tranzystorowych uczy bowiem, że przy spadku impedancji moc rośnie. Jednak nie zawsze – i w przypadku testowanego wzmacniacza najwyraźniej tak właśnie jest. Kilkakrotnie, w sposób zupełnie niezamierzony, doprowadziłem Classica do przesterowania (lub chwilowego wyłączenia jednego kanału). Nie przeprowadzamy pomiarów mocy – zresztą pomiary takie (przynajmniej te mocy ciągłej RMS) nie za wiele mówią na temat zdolności dynamicznych wzmacniacza w warunkach realnego obciążenia i transjentów muzycznych. Dość powiedzieć, że w połączeniu w trudniejszym, niż zwykle, 4-omowym obciążeniem (Zollery mają spadek impedancji do 2,8 Ω) Classic Remix jest z pewnością słabszy niż katalogowe 70 W. Nie, żeby było to wadą tego wzmacniacza –  raczej cechą tej konstrukcji, o czym warto pamiętać; podobnie jak mieć pełną świadomość tego, że do lampy SET na 300B nie warto podłączać głośników o efektywności mniejszej niż bardzo duża.

Wiemy już zatem, że Classic Remix – podobnie jak Twin Towers, choć na pewno w dużo mniejszym stopniu – preferuje łatwiejsze obciążenia, w szczególności kolumny o impedancji utrzymującej się powyżej 4 Ω. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że dopóki poruszamy się w limicie dostępnej mocy, to również kolumny o mniejszej impedancji – jak redakcyjne Zollery i Audiovectory SR3 Avantgarde Arrete – pozwalają odkryć i docenić fantastyczne talenty testowanej konstrukcji. Wśród najważniejszych z nich wymieniłbym trójwymiarowość prezentacji. Nie chodzi tu o samą projekcję przestrzeni, choć to też, bo jest ona świetna, lecz o wrażenie namacalności dźwięku, jego soczystości i zwiewności.

Classic Remix od samego początku przykuł moją uwagę. Po kilku-kilkunastu minutach z satysfakcją zauważyłem, że tego brzmienia chce mi się słuchać dalej, że mam ochotę dodawać kolejne utwory do playlisty rozwijającej się w dziesiątki pozycji. Następnego dnia było to samo, kolejnego – także. Sęk w tym, że Classic Remix rozbudza naturalną ciekawość, jak zabrzmi ten czy inny utwór. Prezentacja jest bowiem na tyle sugestywna, na tyle realistyczna, że znużenie w ogóle się nie pojawia. Dla porządku dodam, że chodzi o ten typ znużenia, gdy na co dzień przyzwyczajeni do urządzenia za kwotę X, włączamy sprzęt w cenie 1/4 X. W takiej sytuacji z reguły nie mamy ochoty na przedłużające się odsłuchy, na zgłębianie charakteru urządzenia. Niech recenzenci się „męczą”! Skłamałbym twierdząc, że nie miewam podobnego problemu. Mam – i to często. Jednak z Pathosem było inaczej. Ten wzmacniacz zachęcał mnie do tego, by słuchać muzyki za jego pośrednictwem znacznie dłużej niż zwykle. By sięgać po różne, niekoniecznie oczywiste, nagrania. By móc się odprężyć przy muzyce, odkrywając jej złożoność i harmoniczne struktury. Classic Remix jest w tym cholernie dobry! Nawet postawiony obok wzmacniaczy po 30–40 tys. zł nie da z siebie zakpić. Mało tego – powalczy jak równy z równym. W tym wszystkim duży udział ma wyjątkowo realistyczna reprodukcja wyższych rejestrów. Góra nie jest z gatunku superkrystalicznych, ekstremalnie detalicznych. Wyczuwalne jest lekkie zmiękczenie, jednak jest ono minimalne. Jednocześnie „trzon” sopranów ma pożądaną wielobarwność, mnóstwo odcieni, brak efektu szklistości czy metaliczności. A średnica jest nadzwyczaj otwarta i bezpośrednia. Wszystko to składa się na efekt obcowania ze znakomitym dźwiękiem klasy high-end. Co do tego, nie ma wątpliwości.

Pathos Classic Remix 4 detal1

Wzmocnienie małosygnałowe zapewniają lampy Electro-Harmonix 6922 (ECC88). Regulator głośności nie jest klasycznym pokrętłem –wychyla się o mniej niż 90 stopni w każdą stronę.

 

Jak na wzmacniacz za 12 tys. zł, Remix raczy nas wręcz fantastyczną przestrzennością. Podłączony do rasowego źródła i dobrych kolumn, systemu starannie ustawionego w pomieszczeniu o dobrej akustyce, odwdzięczy się w pełni trójwymiarową prezentacją sceny o znakomitej głębi, plastyce planów, a przede wszystkim o nieprzeciętnie realistycznej rekonstrukcji brył – źródeł dźwięków. Te nie są punktami czy płaskimi plamami, lecz właśnie bryłami, obiektami 3D. Ten bardzo pożądany efekt z reguły zapewniają dopiero wzmacniacze w cenach kilkudziesięciu tys. zł. Przynajmniej ja tak to odbieram.

To nie koniec atutów Remixa. Mimo skromnej mocy i nienadzwyczajnego zakresu dynamiki w skali makro, jest to wzmacniacz o zdecydowanie dobrym timingu. Puls odtwarzanej muzyki jest zjawiskiem wyraźnie wyczuwalnym – efektem, który – oprócz barw i namacalności dźwięku – nie pozwala się przy odsłuchu nudzić. Rytmika Pathosa nie opiera się na wartkim mocnym basie, lecz na ogólnej koherencji poszczególnych zakresów. Było to słychać nie tylko w systemie referencyjnym, ale również u mnie w mieszkaniu, gdzie wzmacniacz nad wyraz harmonijnie dogadywał się z kolumnami Audio Solutions 0203F.

Wspomniałem na początku o ograniczonym zapasie mocy i „amperażu” – przynajmniej w połączeniu z niskoimpedancyjnym obciążeniem. Nie jest to jednak cecha, która powodowałaby wrażenie cherlawości wzmacniacza. Absolutnie nie. Pathos brzmi żywo i rytmicznie, sugerując, że nie brak mu szybkości ani wigoru. Jedynie w momentach kulminacyjnych potrafi się „przytkać” i zniekształcić transjenty. Wcześniej nie przejawia wyraźnych oznak kompresji.

Niski bas jest tym rejonem pasma, który włoska integra odtwarza z najmniejszym animuszem i zdecydowaniem. Niskie tony generalnie w ogóle nie brzmią zbyt potężnie – wydają się po prostu adekwatne do możliwości mocowych wzmacniacza, czasem balansują na granicy lekkości. Kontrola niskich tonów w wyższym i średnim podzakresie jest dobra, rzekłbym, że odpowiednia, natomiast czym niższej bas schodzi, tym staje się mniej zdefiniowany i czytelny. Nic szczególnego – to raczej efekt ograniczonej mocy niż czegokolwiek innego. Jednak, o dziwo, nie były to cechy, które mi doskwierały. Powiedziałbym, że charakterystyka basu Remixa dobrze pasuje do całej reszty. To wszystko jakoś tak do siebie pasuje.

Wyjście słuchawkowe

Najogólniej rzecz biorąc, nie jest tak dobre, jak można by sądzić na podstawie deklaracji producenta. Na początek może być. Brzmienie jest nieco oddalone, trochę zawoalowane. Różnica w stosunku do dedykowanego head-ampa wysokiej klasy (Trilogy 931) była, w połączeniu z Audeze LCD-3, naprawdę duża. Co do tego nie ma wątpliwości. Dobrze jednak, że w ogóle jest wyjście słuchawkowe – będzie może odpowiednie do mniej wymagających “nauszników”. Szczególnie zaś do tych grających bardzo bliskim dźwiękiem „rzuconym w twarz”.


Galeria


Naszym zdaniem

Wyjątkowo piękny, niebanalny z wyglądu, ale też wybitnie muzykalny wzmacniacz. Owa muzykalność nie bierze się z zaokrąglania każdego możliwego dźwięku, nieposkromionej chęci dosładzania wszystkiego (co występuje w przypadku wielu hybryd, a nawet i tranzystorów – z różnym skutkiem), lecz z naturalnej – czysto muzycznej – przejrzystości, znakomitej namacalności i przestrzenności dźwięku oraz nieprzeciętnego timingu. To wszystko zebrane w jedną harmonijną całość świadczy o tym, jak wiele świetnego brzmienia można dziś uzyskać z niezbyt drogiego wzmacniacza. Jedyne, co warto mieć na uwadze, to dobór zestawów głośnikowych: raczej o impedancji powyżej 4 Ω i wyższej niż średnia efektywności. Jeśli spełnicie te warunki, a uwielbiacie muzykę akustyczną pod każdą możliwą postacią, Classic Remix jest zdecydowanie wart swej ceny. Koniecznie warto dać mu szansę.

System odsłuchowy:    

Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione, kolumny ustawione w dużej odległości od ścian, odsłuch w polu quasi-bliskim (2,4 m od bazy)
Źródło: Auralic Aries (FW. 3.2) (USB audio out) + Meitner MA-1 DAC
Wzmacniacz odniesienia: Conrad-Johnson ET2 / Audionet AMPI V2
Interkonekty: Stereovox HDSE (RCA), Equilibrium Turbine XLR, Albedo Metamorphosis (pre-power)
Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight / WireWorld Oasis 7
Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB (pod przedwzmacniaczem i przetwornikiem c/a)
Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy prądowe Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2, kable zasilające KBL Sound Red Eye Ultimate II, Spectrum, Zodiac

Pathos Classic Remix 6 zzz

Oceń ten artykuł
(0 głosów)