Wydrukuj tę stronę

Xindak XA6950 (II)

Kwi 12, 2017

Imponująca bryła i wykonanie stwarzają wrażenie obcowania ze znacznie droższym wzmacniaczem niż pozostałe w naszym teście. Lampy na pokładzie i stopień końcowy w klasie A dodatkowo potęgują oczekiwania. Czy chińskiej konstrukcji udaje się je zaspokoić?

Dystrybutor: Polpak Poland www.polpak.com.pl 
Cena: 6880 zł
Dostępne wykończenia: czarne

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Xindak XA6950 (II)- wzmacniacz zintegrowany

TEST

XindakXA6950 1 aaa 

Xindak jest jednym z bardziej znanych i najdłużej działających chińskich producentów elektroniki hi-fi. Pierwsze kroki w branży hi-fi stawiał już w 1988 roku, natomiast pierwsze urządzenia hi-fi powstały trzy lata później. Firma jest zatem niewiele młodsza od Roksana.


Budowa

Druga wersja modelu XA6950 to doprawdy pokaźny wzmacniacz – zdecydowanie największy w teście i jedyny, w którym w ogóle nie żałowano aluminium, rezygnując z popularnych blach stalowych. Bryła jest zasadniczo klasyczna w kształcie, choć obła na krawędziach. Po obu stronach obudowy znajdują się okazałe, pięknie obrobione radiatory. Stosunkowo grube ramiona sprawiają wrażenie niezniszczalnych. Nawet górną pokrywę wykonano z aluminium. Ona też służy chłodzeniu – zawiera radiatory w spłaszczonej formie.

Front jest naprawdę gruby. Rozkład elementów sterowniczych jest symetryczny, centralną pozycję zajmuje gałka głośności. Także i ona jest aluminiowa, podobnie jak dołączony do zestawu kanciasty pilot. Jakość wykonania przewyższa wszystkie pozostałe wzmacniacze w teście co najmniej o klasę. Gdyby Xindak był wytworem europejskiej lub amerykańskiej firmy, nikt by nie mrugnął powieką na cenę rzędu 20 tys. zł.

XindakXA6950 4 wnetrze

Piękny widok, który kojarzy się bardziej ze wzmacniaczami high-end (także koncówkami mocy) niż integrami średniej klasy. Zwróćmy uwagę na sposób obrobienia aluminiowych radiatorów.

Jak przystało na purystyczny wzmacniacz, wyposażenie jest skromne. Są cztery wejścia liniowe, w tym para XLR-ów (jedyne w teście). Również jako jedyny, XA6950(II) ma wejście USB do podłączenia komputera. Wprawdzie jego aplikacja jest bardzo podstawowa (nieaudiofilska) – bazuje ona bowiem na układzie PCM2704 – to jednak dla niektórych może być pewnym argumentem na plus. Choć mimo wszystko bardziej praktyczny byłby już moduł Bluetooth.

Xindak jest przedstawicielem powoli wymierającego gatunku wzmacniaczy pracujących w klasie A. Z uwagi na duże zapotrzebowanie na prąd (małą sprawność), stały się one dzisiaj niemodne, a nawet niechciane. Przepisy unijne podążają w kierunku całkowitego zakazu wytwarzania tego typu konstrukcji.
Wielkie radiatory nie pojawiły się więc dla ozdoby – są konieczne. Wzmacniacz rzeczywiście mocno się nagrzewa i biorąc pod uwagę jego niewygórowaną moc (40 W na kanał), można uwierzyć, że w całym zakresie mocy stopnie końcowe nie wychodzą z klasy A. Pobór mocy w spoczynku przekracza 160 W. Druga rzecz, która odróżnia Xindaka od pozostałych wzmacniaczy w teście, to lampy w przedwzmacniaczu. Zastosowano po jednej podwójnej triodzie 6922 na kanał (produkcji Electro-Harmonix). Regulacją głośności zawiaduje klasyczny potencjometr.

Układ ma architekturę dual-mono i – podobnie jak w Atollu – jest symetryczny dla lewego i prawego kanału.  Wygląd wnętrza budzi natychmiastowe skojarzenia ze wzmacniaczami high-end, także końcówkami mocy oraz dużymi japońskimi integrami w rodzaju Yamahy A-S2100/1100. Pośrodku mamy więc zasilacz i część toru sygnałowego, zaś stopnie końcowe i przedwzmacniacze znajdują się po bokach, na płytkach mocowanych do bocznych radiatorów. Biorąc pod uwagę liczbę komponentów i wartość materiałową w ogóle, Xindak powinien być znacznie droższy od rywali.

XindakXA6950 3 wejscieXLR

Aplikacja wejścia USB audio jest zdecydowanie bardziej multimedialna niż audiofilska.

Obecność gniazd XLR od razu każe zadać pytanie, czy wzmacniacz jest zbalansowany. Oczywiście nie jest (to by było już wiele dobrego, nieprawdaż?). Tuż przy wejściach XLR znajdują się małe płytki z układami OPA2604AP, które sygnał zbalansowany desymetryzują. W stopniu końcowym pracują po trzy komplementarne pary tranzystorów bipolarnych na kanał (Sanken 2SC3264/2SA1295).

Zasilanie to istotny element we wzmacniaczu. W Xindaku zastosowano aż dwa duże transformatory toroidalne. Umieszczono je tuż za przednią ścianką i ustawiono w pionie. Od reszty układów oddziela je stalowa grodź, która jednocześnie wzmacnia i usztywnia obudowę.

Pozostałe elementy zasilacza ulokowano w przedniej części. Prócz diod prostowniczych jest to jeszcze spora bateria kondensatorów. Główne elektrolity (z nadrukiem logo Xindaka) mają po 10 000 µF/63 V.


Brzmienie

Słuchając Xindaka, nie wiedziałem jeszcze, że w jego wnętrzu pracują lampy. Domyślałem się jedynie, że pracuje w klasie A. Obecność lamp, szczególnie tych niedrogich, współczesnych, seryjnie montowanych, kojarzy się zwykle z pewnym zawoalowaniem brzmienia, zaokrągleniem i limitami w dynamice, a zwłaszcza z poluzowaniem na basie. Właśnie w tym ostatnim aspekcie Xindak jest odległy od stereotypów. Charakter  basu nie koresponduje ani z lampami, ani z klasą A, ani z wielką obudową. Dlaczego? Po wielkiej obudowie spodziewamy się bowiem (intuicyjnie) basu potężnego, niejako doładowanego, napuszonego. Jeśli dołożymy to tego zaimplementowanie lamp w przedwzmacniaczu i klasę A w końcówkach mocy, to rodzi się pytanie, co z tego wyniknie. Czy będą problemy? Czy to będzie bas, który rozlewa się, ciągnie po podłodze i buczy, wzbudzając mody pomieszczenia i nie chcąc złapać rytmu? Pewnie tak można pomyśleć, ale…  Xindak gra dokładnie na odwrót! Po pierwsze, natężenie niskich tonów jest akuratne. Na pewno daleko mu do obfitości. Druga sprawa to zwartość i szybkość. Owszem, szczuplejszy bas łatwiej kontrolować, ale też niekoniecznie. W każdym razie, dół „chińczyka” jest i zwarty, i szybki. Ma też zaskakująco dobrą barwę i przejrzystość. Byłem zaskoczony szczegółowością omawianego zakresu. Jedyne, co można ewentualnie wytknąć niskim tonom XA6950(II), to minimalnie zaokrąglenie (a jednak).

XindakXA6950 2 tyl

Również z tej perspektywy Xindak budzi respekt. Wygodnie rozseparowane zaciski głośnikowe prawego i lewego kanału i tylko cztery wejścia liniowe – w tym XLR-y. Te jednak są bardziej dla ozdoby, podobnie jak wejście USB.

W średnicy, dyskretnie, ale jednak, ujawniają się cechy, które mogą być kojarzone i z lampą, i z klasą A. Jak na wzmacniacz za 7000 zł barwy są świetne. Owszem, Atoll i Heed (bardziej ze wskazaniem na Atolla) dorównują w tej kwestii Xindakowi, ale miałem wrażenie, że poziom muzykalności właśnie w przypadku Xindaka był najwyższy. Po raz kolejny wskazałbym „piękne” skrzypce, których barwa oczarowuje. Chce się ich słuchać. Nie ma w ich brzmieniu żadnego osuszenia, wychudzenia, sztuczności. Brzmią tak, jak powinny – albo prawie tak. Bardzo przyjemnie słucha się także wokali. Dźwięk jest wypełniony i nasycony, skierowany nieco w stronę przyjemności. Wokale są przy tym dość efektownie wykańczane. Wynika to z faktu, że poziom wysokich tonów jest w Xindaku trochę podwyższony. Góry jest obiektywnie więcej niż potrzeba. Skomponowano więc ten dźwięk zupełnie inaczej niż w konkurencyjnym Heedzie, gdzie soprany grają rolę drugoplanową. Tu wysuwają się niemalże na czoło, aczkolwiek bez dominacji. Nie ma mowy o wyostrzaniu przekazu. Wysokie tony określiłbym jako wyraźne, dość czyste, ale zaokrąglone i słodkie. To tak, jakby jechać samochodem (znowu te odniesienia do motoryzacji – moje drugie hobby) z niby sportowo twardym zawieszeniem, które w jakiś dziwny sposób dobrze tłumi efekty dziur w jezdni. Góra jest więc jasna, ale przyjemna. Do czasu, bo Xindak zachowuje przy tym wszystkim całkiem sporo przejrzystości, a to z kolei oznacza, że kiepsko i z natury ostro zrealizowane nagrania mogą na nim zabrzmieć jednak nie całkiem przyjemnie. Może bez specjalnego podkreślania wad realizacji, ale też bez ich maskowania.

W dziedzinie stereofonii jest z jednej strony fajnie, bo latający plankton dźwiękowy jest ewidentnie wyczuwalny i z łatwością można wejść do świata iluzji, poczuć przestrzeń, poczuć zróżnicowanie lokalizacji źródeł pozornych czy różnych dźwięków efektowych. Nieźle jest też na szerokość i głębokość. Z drugiej strony, wydaje się jednak, że ostrość lokalizacji nie jest zbyt dobra. Poszczególne źródła są bardziej plamkami niż punktami. Nie ma tu jeszcze mocy o ewidentnym powiększaniu wszystkiego, lecz daje się usłyszeć coś w rodzaju wariantu pośredniego między lokalizacją punktową a rozmyciem i powiększaniem źródeł pozornych. 


Galeria


Naszym zdaniem

Wielkie brawa dla Xindaka. Za bardzo niewygórowaną kwotę stworzył on high-endowy z wyglądu i wykonania wzmacniacz pracujący w klasie A, który właściwie nie ma odpowiedników w swoim zakresie cenowym. Jakość brzmienia nie jest może równie imponująca jak sugerują wstępne obserwacje, niemniej naprawdę bardzo dobra, co lokuje XA6950(II) w czołówce testu. Barwowo jest to świetna alternatywa zarówno dla Atolla, jak i kilkakrotnie mniejszego Heeda, zaś główna różnica dotyczy reprodukcji basu i dynamiki. Zdecydowanie warto posłuchać, jeśli nie odstrasza Was wizja nieco wyższych rachunków za prąd.

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione w polu swobodnym na krótszej ścianie, w jednej trzeciej długości. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.
Źródło: przetwornik M2Tech Young DSD plus laptop Asus A555L (Win 10 Pro, 4 GB RAM, Intel Core i3 2,0 GHz, J.River MC21)
Kable głośnikowe: Equilibrium Tune 55 Ultimate
Kable zasilające: Enerr Transcenda Ultimate
Listwa: Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)

XindakXA6950 5 zzz


Podsumowanie testu - Wzmacniacze zintegrowane w cenie do 7000 zł

Trzeba przyznać, że poziom przetestowanych wzmacniaczy był dość wyrównany i jednoczesnie całkiem wysoki. Nie odnotowalismy słabeuszy, których zupełnie nie warto rozważać w ramach decyzji zakupowych. Aż trzy konstrukcje otrzymały rekomendacje. To wyjątkowo dużo jak na niewielką w sumie grupę testową liczącą 6 sztuk. Xindak XA-6950(II) wyróżnił się nie tylko spektakularnymi gabarytami, wzorowym wykonaniem i zaawansowanym układem dual-mono z lampami na wyjściu i stopniem końcowym w klasie A, lecz także pięknymi barwami i zdyscyplinowanym basem. To ciepło brzmiący wzmacniacz, ale bez przesady. Atoll IN200se brzmi nawet cieplej, a jego atutami, prócz barw, są także stereofonia i dynamika. Heed Obelisk Si III również celuje w cieplejsze klimaty, lecz potrafi też nieźle radzić sobie z barwa, zapewniając przy tym całkiem dobrą równowagę pozostałych cech. Ujął nas swoją prezencją, a niemałym atutem jest też cena – najniższa w tym zestawieniu – a także minimalny pobór mocy. Jest to jednak wzmacniacz o najmniejszej wydajności, o czym warto pamiętać. Także jedyny, który można
upgrade’ować…

Pozostałe modele to również całkiem wartościowe wzmacniacze. Musical Fidelity M3si szczególnie usatysfakcjonuje zwolenników muzyki orkiestrowej. Roksan K3 to z kolei propozycja dla fanów rocka, z dużym potencjałem mocy, co czuć w postaci wielkiej swobody i panowania nad dźwiękiem. Najtrudniej przyporządkować Arcama. Jego atuty to niebywała precyzja, szybkość, konturowość basu oraz dobra funkcjonalność.

Wzmacniacze grupa blue main

Pozostałe wzmacniacze w teście grupowym

Arcam FMJ A29 1 aaa

Arcam FMJ A29

Roksan K3 1 aaa

Roksan K3

Atoll IN200se 1 aaa

Atoll IN200se

Heed Obelisk Si 1 aaa

Heed Obelisk Si III

Musical Fidelity M3si 1 aaa

Musical Fidelity M3si

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)