Wydrukuj tę stronę

NAD C368

Maj 29, 2017

NAD – jedna z popularniejszych marek audiofilskich. Kolejne pokolenie wzmacniaczy z podstawowej serii Classic przeszło istną rewolucję i zamiast w tradycyjnej klasie AB, ich końcówki pracują teraz w klasie D. Zła to czy może jednak dobra informacja?

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena: 4299 zł (dopłata za moduł MDC BluOS – 2099 zł)
Dostępne wykończenia: ciemnoszare

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Wzmacniacz zintegrowany NAD C368

TEST

NAD C368 1 aaa

Któż nie zna marki NAD obecnej niemal w każdym sklepie ze sprzętem audio? Produkty tej firmy często bywają punktem odniesienia, swoistym wzorcem – jak Volkswagen Golf w klasie samochodów kompaktowych. Od kilkudziesięciu już lat ta – obecnie kanadyjska – firma produkuje między innymi wzmacniacze, zastępując je kolejnymi i z reguły coraz lepszymi modelami. Obecny C368 jest najnowszą odsłoną modelu ze średniej półki. Nowe są tu nie tylko stopnie końcowe, nowe jest dosłownie wszystko! Czas na pierwszy test.


Budowa

Charakterystyczny ciemnoszary kolor obudowy pozwala bezbłędnie zidentyfikować także ten model jako przedstawiciela swojej marki. Oględziny z bliska przynoszą jednak pewne zdziwienie – wzmacniacz NAD z klasycznej serii z wyświetlaczem? Spoglądając nieco wyżej, napotykamy napis „Hybrid Digital DAC Amplifier” – powód jeszcze większej konsternacji.    

Dotychczas NAD trzymał się sprawdzonych i tradycyjnych rozwiązań – przynajmniej w serii Classic. Zasilacz był liniowy, oparty na dużym transformatorze toroidalnym i baterii kondensatorów, a tranzystorowe końcówki mocy pracowały w klasie AB. Przez lata rosła moc kolejnych generacji, ale zasadniczo było to generalnie to samo. Nie znaczy to jednak, że amplifikacja innego typu nie interesowała inżynierów tej marki. Już w 2009 roku światło dzienne ujrzał pierwszy wzmacniacz NAD, wyposażony w nowatorski cyfrowy stopień końcowy Direct Digital. Był to model z serii Masters (M2). Cztery lata później koncept przeniesiono na grunt dużo tańszej integry C390DD (formalnie przynależącej do serii Classic, ale technicznie się od niej dystansującej). Był to bardzo udany produkt, dziś już historyczny (choć ostatnie egzemplarze są jeszcze do kupienia). Wydawało się, że owoc kolaboracji z brytyjskim producentem półprzewodników – firmą Zetex – zostanie niebawem przeniesiony na grunt znacznie tańszych modeli. Tak jednak się nie stało – całkiem możliwe, że z powodu kosztów. Do obsługi wejść analogowych potrzebny jest przetwornik a/c, a to dodatkowo podraża konstrukcję. Inżynierowie NAD-a poszli inną drogą.

 

NAD C368 6 wnetrze

Wnętrze Nad-a C368

Postanowili skorzystać z gotowego opracowania pod postacią modułu impulsowego UcD holenderskiej firmy Hypex. Szczegółów aplikacji prawdopodobnie najmniejszego z oferowanych modułów nie ujawniono (ich producent oferuje trzy warianty mocy).

Źródłem zasilania stopni końcowych jest zasilacz impulsowy, zdolny do oddawania mocy nawet 600 W w impulsie. To przekłada się na bardzo duże rezerwy dynamiczne C368. Wprawdzie moc znamionowa (ciągła) nie robi wrażenia – wynosi 80 W niezależnie od obciążenia, ale już wartość podawana w impulsie – 240 W przy 4 Ω budzi respekt.

Jak przystało na współczesną integrę, C368 został wyposażony w sekcję przetwornika c/a bazującą na cenionej 32-bitowej kości Burr-Brown PCM1795.

Obudowa NAD-a – nietypowo dla segmentu, ale typowo dla tej marki – ma plastikową przednią ściankę. Jej jakość jest jednak na tyle dobra, że wygląda na kawał lakierowanego aluminium. Wszystkie pozostałe elementy obudowy wykonano z blach stalowych.


Funkcjonalność

Patrząc na tylny panel, szybko dostrzeżemy, że również i tutaj nastąpiły poważne zmiany. Ciężar połączeń przesunął się z wejść analogowych (tych pozostały trzy, w tym wejście korekcyjne MM) na cyfrowe, których mamy cztery – dwa optyczne i dwa elektryczne. Dodano też moduł odbiorczy Bluetooth kompatybilny z kodekiem aptX.

NAD C368 3 tyl pod katem

Dwie zaślepki MDC po lewej stronie to miejsca na opcjonalne moduły wejściowe. Można dodać zarówno moduł strumieniowy. BluOS, jak również tor sygnałowy HDMI. Tego nie oferuje żaden z rywali.

 

To jednak dopiero początek rewolucji, bo wzorem wspomnianego C390DD, po lewej stronie tylnej ścianki znalazły się dwie zaślepki MDC (Modular Design Construction) oznaczające, że wzmacniacz ma konstrukcję modułową i można go doposażyć w dwa z trzech oferowanych modułów wejściowych, które znacząco rozszerzają możliwości urządzenia. Najciekawsza jest karta BluOS wzbogacająca wzmacniacz w funkcję odtwarzacza strumieniowego opartego na tym samym systemie operacyjnym, w jakie wyposaża się urządzenia marki Bluesound (obie marki wchodzą w skład tej samej grupy). To oznacza, że streaming z Tidala, Deezera czy Spotify nie stanowi żadnego problemu. Co więcej, wzmacniacz może stanowić część systemu multiroom. Będzie też potrafił odtwarzać pliki hi-res z pendrive’a. To samo jednak – w odniesieniu do materiału PCM 24/192 – zapewnia wbudowany klient sieciowy. Nie jest to jednak rozwiązanie kompatybilne z protokołem DLNA. Niemniej, muzyki można słuchać również z domowych serwerów UPnP po uprzedniej konfiguracji modułu. Inną opcją MDC jest dodanie wejść i wyjścia HDMI (moduły HDM-1 lub HDM-2). Opcje te zdecydowanie wyróżniają testowany wzmacniacz na tle rywali. Żaden Rotel, Cambridge, Denon czy Yamaha nie ma podobnej opcji. Słowa uznania dla twórców urządzenia.

To nie koniec atutów nowego NAD-a. Wyjście pre-out jest konfigurowalne jako wyjście na subwoofer i nie jest to kwestia zmonfonizowania sygnału, lecz także jego filtracji, co ten wzmacniacz również potrafi. Może on również „odciąć” bas z kolumn głównych, maksymalizując tym samym korzyści wynikające z dodania do systemu aktywnego subwoofera. Odpowiednie ustawienia są dostępne w menu obsługiwanym za pomocą ekranu na przedniej ściance. Wśród innych ustawień są też regulacje barwy. Wskazanie głośności są pokazywane w skali decybelowej, co również jest atutem – mało który wzmacniacz tej klasy można pochwalić za tego typu regulację głośności.


Brzmienie

Być może macie swoją prywatną listę marek wzmacniaczy, które brzmią dynamicznie. Zapewne od lat figurują na niej te same nazwy. Przyszedł jednak ten dzień, gdy trzeba dokonać jej weryfikacji. Proponuję więc, byście na szczycie tej listy dopisali markę NAD – od teraz będzie tam gościć na stałe. Sądzę również, że na podobnej pozycji NAD powinien znaleźć się wśród wzmacniaczy brzmiących po prostu dobrze i niekosztujących kilka pensji. W tej drugiej kategorii zawsze był wysoko, ale tym razem jest jeszcze lepszy.

Jak sięgnę pamięcią, wzmacniaczom NAD nigdy nie można było odmówić dynamiki, ale zawsze były „jakieś lepsze”, czasem wyraźnie lepsze modele konkurencji. Szczególnie dotyczyło to tych producentów, którzy mieli wzmacniacze w klasie D, jak choćby Primare. Wzmacniacze tej marki w ostatnich latach były dla mnie wzorem, jeśli chodzi o dynamikę i kontrolę basu. Miały jednak w brzmieniu charakterystyczne zabarwienie, które kojarzy się z pracą w klasie D – jasne, wręcz ostre barwy środka i góry pasma. Można powiedzieć, że w klasie średniej, a o takiej teraz mówimy, do tej pory było naprawdę trudno znaleźć wzmacniacze naprawdę dynamiczne, ale pozbawione tej wady. Niektórzy producenci kilka lat temu zaczęli tworzyć swego rodzaju quasi-hybrydy. W swoich wzmacniaczach implementowali końcówki mocy w klasie D, np. moduły Hypex, ale jednocześnie stosowali zasilacz liniowy. Tak robi np. Pioneer w modelach A50DA i A70, ale też bardzo drogi z natury MBL we wzmacniaczu Corona. Efekt? W mojej ocenie pośredni, tak jak pośrednie jest owo rozwiązanie. Nie ma ostrości w brzmieniu, ale nie ma też prawdziwej dynamiki. Takiej bezkompromisowej. Zauważyłem też, że wzmacniacze Pioneera, w porównaniu z pracującym w tradycyjnej klasie AB modelu A-30, zdecydowanie gorzej radzą sobie z barwą, szczególnie w środku pasma.

NAD C368 7 Hypex UcD

Wychodzi na to, że gotowe rozwiązanie – w tym przypadku Hypexa (UcD), nie musi być złe. Wręcz przeciwnie.

NAD-y z barwą zawsze radziły sobie nieźle. Zazwyczaj brzmiały lekko ciepło, ale w miarę blisko neutralności i dobrze odwzorowywały brzmienie instrumentów akustycznych. Poprzednika obecnego modelu pamiętam od lat 90., gdy był nim 314, potem C340, a dalej: C350, C352, C355BEE, C356BEE. To po kolei były wzmacniacze brzmiące po prostu dobrze. Żaden nie był jednak prawdziwym demonem na basie. Każdy był dobry, ale nie nadzwyczajny. Wraz z modelem C368 nastąpiła dość radykalna zmiana właśnie w tej kwestii, natomiast pozostałe aspekty jakimś cudem przetrwały. Nie wiem, jak tego dokonano, ale NAC C368 brzmi naprawdę nieźle, niezależnie od kategorii, w jakiej byśmy go oceniali. Jest w moim odczuciu pierwszym wzmacniaczem pracującym w klasie D, który wykorzystuje jej wszystkie zalety, a nie ma żadnej z jej wad i kosztuje przy tym rozsądne pieniądze.

Już pierwszy kontakt z tym modelem, po zagraniu kilku taktów, był zaskoczeniem w kontekście wiedzy, w jakiej topologii pracuje. NAD brzmiał ciepło, gładko i spójnie. Nie było to jednak brzmienie beznamiętnie wypolerowane, w stylu znanym ze współczesnych strumieniowców marki Linn, kolumn KEF, czy niektórych wzmacniaczy Hegla. Tam wszędzie jest gładko, ale aż za gładko. Brakuje mi w tych brzmieniach mikrodynamiki, czegoś, co kształtuje warstwę emocjonalną. Brakuje drgań na średnich tonach. A nowy NAD… je ma. Dzięki temu instrumenty dowolnego rodzaju brzmią świetnie, naturalnie i dokładnie. Wtóruje temu dobrej jakości góra, bardzo dobrze zintegrowana ze środkiem. Kiedy trzeba – jasna, kiedy trzeba – nie. Co ważne, jest czysta i nieźle zróżnicowana. W tej klasie cenowej lepiej wypadają w zasadzie tylko konstrukcje nieco egzotyczne, jak np. polski Baltlab Epoca 2.

Podobnie jest w kwestii przestrzeni. Tu też lepszy jest polski Baltlab, znany między innymi właśnie z wyczynowej wręcz stereofonii. NAD jednak spokojnie może się równać z pozostałą czołówką w swojej klasie cenowej (choć nie słuchałem Rotela A12). Niezależnie od tego, czy C368 gra głośno, czy zupełnie cicho, tworzy bardzo wyraźnie odczuwalną głębię. Jednocześnie pierwszoplanowe wokale są świetnie z tej głębi wyeksponowane, i choć nie przekraczają granicy, za którą znajduje się zbytnie przybliżanie sceny do słuchacza, to dają wrażenie bardzo przyzwoitej namacalności. W rezultacie dźwięk jest doprawdy atrakcyjny – i to niemal w każdym repertuarze. Nieważne, czy gra rock, trąbka solo, czy techno – NAD radzi sobie bezproblemowo. A swoją drogą, trąbka brzmi na tym wzmacniaczu bardzo ostro i przenikliwie – tak jak powinna – ale jednocześnie nie powoduje odruchu skręcania głośności. Mówiąc inaczej, nie ma zniekształceń. NAD zresztą lubi być słuchany głośno.

Już na początku rozpisałem się o dynamice. Rzeczywiście jest to numer popisowy tej konstrukcji. Przy swojej mocy 80 W na kanał, dość swobodnie konkuruje z nawet drogimi wzmacniaczami o podobnej mocy, ale pracującymi w klasie AB – jak choćby z dzielonym Naimem NAC202/NAP200. Tamten kosztuje grubo ponad 20 tys. zł; NAD – tylko 4400 zł. Wrażenia braku kompresji (do pewnego momentu) są niemal podobne, szczególnie na basie. Generalnie bas tego wzmacniacza jest rewelacyjny – i to nie tylko na tym pułapie cenowym. Rozciągnięty, swobodnie kontrolowany w najniższych oktawach, gdzie zachowuje pożądaną twardość. Jest na tyle przezroczysty, że nadaje się do testowania nagrań, ale też pozwala na ocenę zmian spowodowanych za pomocą akcesoriów. By to sprawdzić, wykonałem eksperyment i porównałem bas, gdy kolumny stały na podkładkach z miękkim podbiciem lub bezpośrednio na podłodze, ustabilizowane kolcami. Różnica w kontroli, dynamice i krawędziach basu była bardzo wyraźna, oczywiście na korzyść ustawienia bezpośrednio na kolcach. Gdybym podobny test przeprowadził przy użyciu wielu wzmacniaczy innych producentów w cenie do 4000 zł, jestem przekonany, że wyniki nie byłyby równie czytelne.


Galeria


Naszym zdaniem

Nie boję się stwierdzenia, że nowy NAD C368 reprezentuje skok jakościowy względem starszych modeli. Zachowuje wiele z charakteru i zalet swoich poprzedników, dodając coś, czego tamte nigdy nie miały – rewelacyjną dynamikę i bas, który dosłownie miażdży znaną mi konkurencję spod znaku klasy AB. No i co Wy na to?

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na dłuższej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.
Kolumny: Equilibrium Atmosphere (2012)
Komputer: Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz);
Program: J.River MC21
DAC: M2Tech Youg DSD
Interkonekty: Equilibrium XLR
Kabel USB: IFI Gemini
Kable głośnikowe: Equilibrium Tune 55 Ultimate
Kable zasilające: Enerr  Transcenda Ultimate, Enerr Transcenda Supreme
Listwa: 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS

NAD C368 zzz

 

Oceń ten artykuł
(24 głosów)