Index
Direct Digital DAC Amplifier – ten termin pojawia się u NAD nie po raz pierwszy. Tym razem sprawdzamy, co oznacza w praktyce, na przykładzie nowego wzmacniacza z serii Masters.
Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl |
Tekst: Marek Lacki, Filip Kulpa | Zdjęcia: AV |
|
|
NAD Masters M32 - Wzmacniacz cyfrowy
TEST
To już dwanaście lat, odkąd NAD – niegdyś kojarzony wyłącznie z dobrym budżetowym hi-fi – rozpoczął „atak” na sektor high-end. Seria Masters (wówczas zwana „Master”) zadebiutowała w 2005 roku, a cztery lata później (2009) zaprezentowano owoc kooperacji z brytyjskim producentem półprzewodników – firmą Zetex. Współpraca ta miała na celu stworzenie prawdziwego wzmacniacza cyfrowego o brzmieniu wyprzedzającym konstrukcje analogowe i o co najmniej równie dobrych parametrach technicznych (główną bolączką konstrukcji cyfrowych był odstęp od szumów i poziom zniekształceń). Tak narodził się koncept wzmacniacza Direct Digital Feedback Amplifier (DDFA). Ucieleśnieniem tej idei był model M2. Trzy lata później (2012) rozwiązanie to wykorzystano w dużo tańszym wzmacniaczu C390DD, który pozostaje jedynym (nieprodukowanym już) wzmacniaczem cyfrowym NAD nienależącym do serii Masters (w obecnej serii Classic C300 firma stosuje analogowe, co do zasady wzmacniania sygnału, moduły Hypexa pracujące w klasie D).
W ubiegłym roku rolę modelu M2 przejął nowy wzmacniacz oznaczony symbolem M32, który – podobnie jak protoplasta sprzed 7 lat – również bazuje na niezupełnie nowej idei przetwornika c/a dużej mocy. I podobnie jak on jest jedynym wzmacniaczem cyfrowym w całej ofercie NAD-a. Warto zauważyć, że końcówki mocy w serii Masters bazują na modułach nCore firmy Hypex – podobnie zresztą jak najnowszy Marantz PM-10. Są to zatem wzmacniacze analogowe pracujące w klasie D. To wszystko sprawia, że z technicznego punktu widzenia M32 to swoisty rodzynek – i to nie tylko u NAD-a.
Prawdziwie luksusowy
Wszyscy, którzy (w dalszym ciągu) postrzegają tę firmą jako producenta dobrze grających, ale niezbyt pięknych urządzeń, powinni na żywo zobaczyć ten wzmacniacz. M32 jest wprost bajecznie wykonany. Dotyczy to zarówno precyzji wykonania poszczególnych elementów, ich spasowania, jak i doboru materiałów. Stop aluminium, z którego została wykonana gruba przednia ścianka, zapewnia szlachetny efekt wizualny, zbliżony do szczotkowanej stali nierdzewnej. Od właściwego frontu odstaje dodatkowa płytka w kolorze czarnym. Ona ma także idealną fakturę bez skaz. Obudowa jest w całości aluminiowa, aluminiowe są nawet specjalnie dobrane śruby, którymi została skręcona. Gałka regulacji głośności, znajdująca się po prawej stronie wyświetlacza dotykowego, również zapewnia poczucie luksusu. Perfekcyjnie dobrano jej opór, ponadto jej łożyskowanie jest idealne – nie czuć żadnych luzów. Obudowa spoczywa na bardzo ciekawych (konstrukcyjnie) nóżkach. Są to dość ostro zakończone stożki, możemy indywidualnie regulować wysunięcie każdego z nich. W zestawie znajdują się podkładki, które łączą się z kolcami-nóżkami za pomocą magnesu. W ten sposób uzyskano dobrą izolację od drgań podłoża, przy zachowaniu możliwości łatwego przenoszenia wzmacniacza wraz z podkładkami. Podobne rozwiązanie stosuje Yamaha.