PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

NAD C338

Wrz 22, 2017

Index

Brzmienie

NAD ma dobrą passę. Dwa droższe testowane już wzmacniacze z nowej serii Classic zdobyły nasze uznanie, w szczególności tyczy się to środkowego modelu. C338 bazuje dokładnie na tym samym rozwiązaniu końcówki mocy, identycznej regulacji głośności i podobnym torze wejściowym, ale ma prostszy zasilacz. Jednak główna różnica, rzutująca na sposób oceny, sprowadza się do obecności modułu Chromecast, którego nie ma w droższych modelach, a za kartę BluOS trzeba dość słono dopłacić. Doposażony w nią C368 kosztuje dwa razy więcej niż C338 – z tej perspektywy wymagania względem testowanego modelu powinny być zupełnie inne.

Z pewnością C338 nie gra równie dobrze jak C368, ma jednak – jako wzmacniacz – zaskakująco duży potencjał. Podczas testu korzystałem zarówno z wejść liniowych, jak i karty Wi-Fi, odtwarzając muzykę z telefonu (z plików FLAC zgranych na karcie microSD), jak również serwera NAS i serwisu TiDAL. Główny wniosek jest taki, że z wejść liniowych można wykrzesać znacznie więcej niż wtedy, gdy C338 działa jako samograj. Tyle że to w zasadzie było do przewidzenia. Nie sądzę, by znalazł się ktokolwiek, kto do C338 podłączy DAC-a za 6500 zł (jak wykorzystany w teście PS Audio NuWave DSD). Z drugiej strony, próba ta jednak jasno pokazuje, jak dobrym wzmacniaczem analogowym jest C338. Brzmienie scharakteryzowałbym jako zaskakująco gładkie i przyjemne. Dźwięki nie kłują, nie stają się nieprzyjemne, twarde czy ostre, nawet w przypadku słabszych realizacji. Mamy tu swoisty efekt wypolerowania całości. Oceniając ten efekt na tle urządzeń high-end, wypada stwierdzić, że owo wygładzenie jest trochę nadmierne, że działa podobnie jak układy silnej redukcji szumów w średniej klasy aparatach fotograficznych. Faktura zdjęć, owszem, wygładza się, ale efekt woskowych twarzy i braku szczegółów nie jest pożądany. W efekcie barwy z naszego wzmacniacza nie są tak realistyczne i żywe jak ze wzmacniaczy typu Monrio MC206 czy Atoll IN300, nie mówiąc już o lampowcach. Ale zaraz, zaraz – to są przecież urządzenia 4-krotnie droższe, w dodatku bez streamingu, więc porównanie jest kompletnie nie fair. Przytaczam je jednak celowo, bowiem mały NAD robił kapitalną robotę w kontekście swojej ceny, sprawnie wysterowując znakomite kolumny ATC SCM40, które słyną przecież z tego, że tak trudno je napędzić… Efektywność 83 dB rzeczywiście zmusza podłączony wzmacniacz do ponadnormatywnego wysiłku (warto jednak pamiętać, że prądowo SCM40 nie są wcale trudnym obciążeniem). C338 dawał sobie radę znacznie lepiej, niż myślałem, potwierdzając tym samym to, czym chwalą się projektanci: moduły Hyper UcD rzeczywiście zapewniają dużą moc chwilową (bo przecież ta liczy się bardziej niż znamionowa). Pod względem dynamicznym NAD-owi zupełnie niczego nie brakowało: nawet bas – mimo że nie tak niski i „żylasty” jak ze wzmacniaczy o wiele droższych – to jednak miał naprawdę dobrą kontrolę, czytelność i szybkość. Zresztą, akurat te zalety nowych NAD-ów wychwalamy już nie po raz pierwszy.

NAD C338 2 tyl

Anten jest prawie tyle co fizycznych wejść. Dwie z lewej służą do łączności Wi-Fi (która bez problemu daje sobie radę z plikami FLAC 24/192), prawa jest dla Bluetooth. Analogowe wejścia liniowe – tylko dwa. Prócz nich wejście dla gramofonu i cztery gniazda dla sygnałów cyfrowych.

 

Mimo wspomnianego wygładzenia, byłem bardzo usatysfakcjonowany reprodukcją wysokich tonów – były gładkie i całkiem otwarte, choć nieco więcej metaliczności i blasku by się im przydało. Muszę jednak przyznać, że C338 pozytywnie zaskakuje otwartością i szczegółowością. Odsłuchy akustycznego jazzu dostarczyły wiele przyjemności. Wspomniane kolumny ATC użytkuję w warunkach domowych, nie jako monitor odsłuchowy, nie jako element systemu, który bez przerwy tuninguję i roztaczam nad nim jakąś niezwykłą aurę. Po prostu jest to system służący do odtwarzania muzyki na co dzień. I gdy naszła mnie pewnego wieczoru ochota na posłuchanie znakomitego albumu Macy Gray „Stripped” (audiofilska „Płyta Miesiąca" w AV 9-10/16), zrealizowanego w zupełnie wyborny, czysto akustyczny sposób, w technice binauralnej, przez Chesky Records (PCM 24/192), nie mogłem się nadziwić, że to naprawdę wspaniałe brzmienie jest udziałem wzmacniacza za niecałe 3 tys. zł – w dodatku napakowanego nowoczesnymi funkcjonalnościami (gdyby nie one, NAD kosztowałby pewnie ok. 2000 zł). Sposób, w jaki ten mały wzmacniacz buduje scenę dźwiękową, uważam za nieprzeciętny. Mamy tu świetną głębię, dobrą szerokość, a nade wszystko – realistyczne osadzenie instrumentów w akustyce sali (w przypadku wspomnianego nagrania – kościoła). Przyznaję, że nie miałem pod ręką żadnego wzmacniacza-benchmarku za 2–3 tys. zł, ale jestem przekonany, że to, ile dobrego dźwięku na tle Atolla czy nawet lampowca Rogue Audio (testowanego w tym wydaniu AV) zapewnia ten mały wzmacniacz w klasie D, nie podpada pod żadną „średnią”.

Odsłuchy z wykorzystaniem wbudowanego modułu sieciowego oraz aplikacji Bubble UPnP ukazały czytelną degradację jakości dźwięku względem tego, co otrzymałem z zewnętrznego DAC-a, łącząc go z NAD-em za pomocą high-endowego interkonektu WireWorlda. Najbardziej ucierpiały wysokie tony, ogólna klarowność przekazu, poczucie namacalności oraz dynamika. Wciąż jednak brzmienie było dobrej klasy, mieszczące się w granicznym obszarze pomiędzy klasami C i D (jako wzmacniacz NAD jest bliski kategorii B). Podłączenie odtwarzacza CD za 2000 zł i średniej klasy interkonektu z całą pewnością zniweluje omawiany dystans, ukazując opcję strumieniowania jako bardzo rozsądny sposób wykorzystania tego wzmacniacza. Po zakupie C338, można na początku poprzestać na strumieniowaniu – chyba że mamy już adekwatny cenowo odtwarzacz CD, który dzięki temu wzmacniaczowi dostanie nowe życie. Dobór kolumn nie będzie trudny.


Oceń ten artykuł
(17 głosów)
Więcej w tej kategorii: « Atoll IN300 Monrio MC206 »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją