Wydrukuj tę stronę

NAD C338

Wrz 22, 2017

Wprowadzając wzmacniacze nowej serii Classic, NAD pozostawił najtańszy model niejako na deser. C338 to pierwszy na rynku wzmacniacz z wbudowaną funkcjonalnością Chromecast. Mały, płaski i niedrogi – zupełnie jak jego protoplasta z końca lat 70.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena: 2999 zł
Dostępne wykończenia: ciemnoszare

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


NAD C338 - Wzmacniacz zintegrowany

TEST

NAD C338 1 aaa
 

Kanadyjski właściciel NAD-a zrobił niewątpliwie dobrą rzecz –  zachował wszystkie wartości tej marki, nie zmieniając nawet zanadto wyglądu urządzeń, i jednocześnie doprowadził do tego, że produkty tej marki są bardzo konkurencyjne, a pod niektórymi względami wręcz przodujące na rynku elektroniki hi-fi średniej klasy. Nowy C338 jest tego najlepszym przykładem

 


Funkcjonalność

Audiofile nie są szczególnie przyjaźnie nastawieni do nowinek komputerowych, które z impetem wkraczają do urządzeń hi-fi. Jednak producent taki jak NAD nie może stać w miejscu, poprzestając na doskonaleniu samych układów analogowych. Musi wprowadzać nowe funkcjonalności, jeśli wzmacniacze hi-fi nie mają stać się reliktami minionej epoki – eksponatami muzealnymi, które nasze dzieci, a już szczególnie wnukowie, będą znać jedynie ze zdjęć, tudzież pokojów odsłuchowych, piwnic i strychów swoich dziadków.

 NAD C338 3 wnetrze

Wzmacniacz jest nie tylko niski, ale także płytki, a więc bardzo ustawny. Zasilacz mniej rozbudowany niż w modelu C368. Stopnie końcowe – te same.

 

Młodzi ludzie, i nie tylko, oczekują dziś możliwości wygodnego strumieniowania muzyki z Internetu. Wokół tego właśnie założenia, ale przy zachowaniu tradycyjnej funkcjonalności wzmacniacza, zbudowano nowy C338. W odróżnieniu od droższego modelu C368 (recenzja tutaj), recenzowany wzmacniacz nie ma opcji BluOS, która w tym przypadku byłaby zbyt kosztowna (moduł kosztuje 2099 zł, podczas gdy C338 jest zaledwie o 900 zł droższy). Wzmacniacz jest więc samowystarczalny – ma wbudowane Wi-Fi i Bluetooth. Na tym jednak nie koniec. Konstruktorzy obrali nieco inną drogę niż w przypadku droższych modeli, rezygnując z dedykowanego i wbudowanego modułu do obsługi multimediów, a zastępując go nowocześniejszym i z pewnością tańszym rozwiązaniem, które z jednej strony przenosi ciężar obsługi multimediów na urządzenia mobilne, zaś z drugiej – okazuje się dużo prostsze w użyciu. Rozwiązaniem tym jest Chromecast – funkcjonalność znana ze sprzedawanych niezależnie urządzeń Google, pod tą właśnie nazwą. Mają one postać małych okrągłych urządzeń z krótkim przewodem HDMI i w swym założeniu były (i są) adresowane do właścicieli telewizorów – jako rozszerzenie możliwości Smart TV. Model Chromecast Audio jest analogiem Chromecasta – tyle że wyposażonym w małego 3,5-mm „jacka”, za pomocą którego to urządzenie łączy się z dowolnym wzmacniaczem czy zestawem audio. NAD – w uznaniu dla praktyczności tego taniego, a jakże przydatnego rozwiązania – postanowił je zaadaptować na własne potrzeby, wbudowując do środka wzmacniacza i łącząc je z dużo lepszym modułem przetwornika c/a, w jaki wyposażono C338 (Burr-Brown PCM1796). W ten sposób otrzymano pełną funkcjonalność Chromecast, jednocześnie znacznie poprawiając jakość dźwięku w stosunku do gotowca Google (który można kupić za niespełna 200 zł).

 


Chromecast w akcji

No dobrze, ale czymże jest ów Chromecast? Czym różni się od UPnP i AirPlay? Główna różnica funkcjonalna sprowadza się do sposobu konfiguracji połączenia. Proces jest całkowicie automatyczny, zwalnia nas z konieczności wprowadzania hasła do routera czy jakiejkolwiek konfiguracji czegokolwiek. Zaczynamy od zainstalowania aplikacji Google Home, która automatycznie wykrywa, że w pobliżu znajduje się (jeszcze niepodłączone do sieci) urządzenie z Chromecast. Aplikacja pyta, czy chcemy je dodać i po zatwierdzeniu udostępnia hasło do routera, które „kradnie” z ustawień przechowywanych przez system OS naszego telefonu czy tabletu. Możemy jeszcze zmienić nazwę naszego wzmacniacza widoczną w aplikacjach typu Bubble UPnP (wzmacniacz pojawia się z nich jako tzw. renderer) i już możemy się cieszyć dostępem do domowego dysku NAS, tysięcy stacji radiowych, serwisów streamingowych, YouTube’a – słowem wszystkiego, z czym pozwala się połączyć odpowiednia aplikacja czy sam telefon. To jest właśnie to, o czym wspomniałem – funkcję huba przejmuje urządzenie mobilne; produkt z Chromecastem staje się odbiornikiem wysyłanych treści, wykorzystującym – co ważne – sieć Wi-Fi. Transfer muzyki jest więc bezstratny, co ma znaczenie tak długo, jak długo strumieniowany materiał jest bezstratny. Z punktu widzenia kogoś, kto ogranicza się do YouTube’a czy Spotifya, transmisja po Bluetooth w niczym nie będzie ustępować WiFi. Ale jest jeszcze jeden powód, dla którego Chromecast okazuje się lepszy niż Bluetooth: podczas odtwarzania system nie przesyła dźwięków powiadomień generowanych przez system operacyjny telefonu czy tabletu), co w przypadku Bluetooth potrafi mocno irytować.

 NAD C338 4 DAC

Inna niż w droższych modelach jest także płytka przetwornika c/a bazująca na układzie PCM1796 (zamiast PCM1795) oraz innych – skądinąd bardzo dobrych – wzmacniaczach operacyjnych.

 

Przystępując do testu sekcji sieciowej byłem niemal pewien, że strumieniowanie za pośrednictwem aplikacji Bubble UPnP będzie niosło dość poważne ograniczenie w postaci konieczności utrzymywania urządzenia mobilnego w zasięgu sieci Wi-Fi, tj. że wyjście z domu (podczas gdy kto inny słucha muzyki) automatycznie przerwie transmisje. By się o tym przekonać, wykonałem wiele prób z wyłączaniem karty Wi-Fi w telefonie i ku mojemu zaskoczeniu, żadnej przerwy w odtwarzaniu muzyki nie odnotowałem. Wygląda na to, że po zatwierdzeniu kolejki odtwarzania, ta ląduje w pamięci wzmacniacza, który autonomicznie pobiera dane z domowego serwera lub chmury.

C338 jest jednym z nielicznych usieciowionych urządzeń audio, które nie mają portu LAN/RJ-45. To dość zaskakujące rozwiązanie, które niekoniecznie będzie zaletą dla tych, którzy zainwestowali w sieć strukturalną. Chcąc nie chcąc, jesteśmy zdani na sieć bezprzewodową. Z tego względu zastosowano nie jedną, a dwie anteny WiFi. Gdy w danym pomieszczeniu zasięg sieci jest zbyt słaby (lub poziom zakłóceń zbyt duży), konieczny będzie ekstender sygnału lub mocniejszy router (z reguły bardziej to pierwsze). Z oczywistych przyczyn, Chromecast jest rozwiązaniem dedykowanym posiadaczom urządzeń na Androidzie, ale możliwe jest także obsługiwanie tej funkcjonalności z iPada czy iPhone’a.

 

NAD C338 6 phono

Nie zapomniano o użytkownikach gramofonów – stopień phono MM jest całkiem porządny. Stosowanie niedrogiego phonostage'a zupełnie mija się z celem.

 

Za sprawą Chromecasta (oraz łączności Bluetooth, którą ten produkt również umożliwia) C338 nie potrzebuje żadnych zewnętrznych źródeł sygnału – poza tabletem/smartfonem – by odtwarzać muzykę. W tym sensie jest to sprzęt na miarę drugiej połowy drugiej dekady XXI wieku. Oczywiście, można podłączyć odtwarzacz CD, tuner czy nawet gramofon, bo wzmacniacz wyposażono w dwa wejścia liniowe oraz wejście korekcyjne MM. Prócz nich są jeszcze do dyspozycji dwa łącza koaksjalne i dwa optyczne wejścia cyfrowe, zatem podłączenie odtwarzacza wizyjnego, telewizyjnego dekodera, telewizora czy konsoli nie będzie żadnym problemem.

Panel czołowy jest skrajnie minimalistyczny. Gałka głośności, 6,3-mm wyjście słuchawkowe i cztery przyciski o małym skoku (przełącznik stand-by, wybór wejść i funkcja Bass EQ) – to wszystko. Bardzo sprawnie działa dedykowana aplikacja sterująca – NAD Remote. Służy do podstawowej obsługi urządzenia: wyboru wejść, zdalnego wybudzania (w trybie Network Standby) i regulacji głośności. Reakcja na komendy jest praktycznie bezzwłoczna, przez co jest sensowną alternatywą dla miniaturowego pilota na podczerwień. Tym bardziej, że nieduży wyświetlacz wzmacniacza jest wykorzystany bardzo fragmentarycznie – pokazuje właściwie tylko jedną informację (która po kilku sekundach wygasa): poziom głośności, który notabene zmienia się bardzo leniwie. Skala jest bardzo dokładna (podziałka 0,5 dB), ale szybkie ściszenie o 20 dB (z głośnego grania do takiego poziomu, przy którym można rozmawiać) zajmuje około 7–8 s. W przypadku regulacji w aplikacji ten problem nie występuje. Ponadto aplikacja bardzo czytelnie ukazuje wybrane wejście, które na wyświetlaczu jest oznaczone miniaturową, niemal niewidoczną ikoną – zupełnie nie wiadomo dlaczego.


Hybrid Digital Amp

C338 bazuje na tym samym rozwiązaniu stopni końcowych pracujących w klasie D co droższe modele z aktualnej serii Classic, tj. lekko zmodyfikowanym (w kwestii komponentów pasywnych na płytce) module UcD102 v1 holenderskiej firmy Hypex, która wyspecjalizowała się w tego typu rozwiązaniach, doskonaląc je już od kilkunastu lat. NAD podkreśla atuty rozwiązania, które nazwała własną nazwę Hybrid Digital, odnosząc ją do jego elastyczności względem obróbki sygnałów analogowych (moduły zasadniczo działają w dziedzinie analogowej) i cyfrowych. Do atutów zastosowanej techniki należy: mały poziom zniekształceń intermodulacyjnych w całym zakresie oddawanych mocy i przy różnych obciążeniach, niski poziom zniekształceń THD (typowo 0,03–0,05%) z dominującą 2. i 3. harmoniczną, duży odstęp od szumu, brak typowej dla wzmacniaczy w klasie D zależności pasma przenoszenia (mocy) od wartości obciążenia, spory współczynnik tłumienia (200), duża wydajność prądowa i stabilność przy małych impedancjach obciążenia, a także możliwość programowego ograniczenia prądu i mocy w celu zapobieżenia efektom przesterowania. Oczywistą zaletą jest także duża efektywność (sięgająca 92% przy mocy znamionowej) oraz mały pobór mocy na biegu jałowym (4,5–7 W). Z miniaturowego układu uzyskuje się 50 W mocy ciągłej, zaś w warunkach dynamicznych (transjentowych) – aż 150 W przy 4 Ω i 210 W przy 2 Ω. To wartości typowe dla dużo większych i znacznie droższych wzmacniaczy.

 

NAD C338 5 Hypex

Stopień końcowy na bazie stereofonicznego modułu Hypex UcD V102 – to rozwiązanie prawdopodobnie będziemy widywać we wzmacniaczach różnych marek coraz częściej.

 

Moduł UcD102 ma wejście różnicowe (dzięki czemu świetnie współpracuje z przetwornikami c/a), układ detekcji składowej stałej, ponadto wykorzystuje dość głęboką (przekraczającą 30 dB) adaptacyjną pętlę ujemnego sprzężenia zwrotnego. Do zasilania zasadniczo nie wymaga napięć stabilizowanych (maksymalnie ± 48 V), jednak inżynierowie NAD zdecydowali się na użycie stabilizacji – tyle że niezbyt „ciasnej”. Zasilacz jest typu impulsowego, zdecydowanie prostszy niż w C368. Cały tor sygnałowy, od wejścia po wyjścia, nie zawiera kondensatorów sprzęgających (ang. DC coupled). Za regulację głośności, realizowaną elektronicznie, odpowiada układ New Japan Radio NJW 1194.

W sekcji przetwornika c/a tworzącej oddzielną płytkę SMD zastosowano układ PCM1796 i różnego typu wzmacniacze operacyjne (m.in. niskoszumne Burr-Browny OP1652 z serii SoundPlus). Obsługą wejść cyfrowych zawiaduje sprawdzony odbiornik wejściowy CS8416. Sekcja phono MM to dedykowany i częściowo ekranowany układ na bazie dobrej klasy komponentów pasywnych i pojedynczego scalaka OP1652. Producent podkreśla wysoką jakość tego układu i nie są to przechwałki, uwzględniając aplikacje wejść phono we wzmacniaczach zbliżonej klasy.


Brzmienie

NAD ma dobrą passę. Dwa droższe testowane już wzmacniacze z nowej serii Classic zdobyły nasze uznanie, w szczególności tyczy się to środkowego modelu. C338 bazuje dokładnie na tym samym rozwiązaniu końcówki mocy, identycznej regulacji głośności i podobnym torze wejściowym, ale ma prostszy zasilacz. Jednak główna różnica, rzutująca na sposób oceny, sprowadza się do obecności modułu Chromecast, którego nie ma w droższych modelach, a za kartę BluOS trzeba dość słono dopłacić. Doposażony w nią C368 kosztuje dwa razy więcej niż C338 – z tej perspektywy wymagania względem testowanego modelu powinny być zupełnie inne.

Z pewnością C338 nie gra równie dobrze jak C368, ma jednak – jako wzmacniacz – zaskakująco duży potencjał. Podczas testu korzystałem zarówno z wejść liniowych, jak i karty Wi-Fi, odtwarzając muzykę z telefonu (z plików FLAC zgranych na karcie microSD), jak również serwera NAS i serwisu TiDAL. Główny wniosek jest taki, że z wejść liniowych można wykrzesać znacznie więcej niż wtedy, gdy C338 działa jako samograj. Tyle że to w zasadzie było do przewidzenia. Nie sądzę, by znalazł się ktokolwiek, kto do C338 podłączy DAC-a za 6500 zł (jak wykorzystany w teście PS Audio NuWave DSD). Z drugiej strony, próba ta jednak jasno pokazuje, jak dobrym wzmacniaczem analogowym jest C338. Brzmienie scharakteryzowałbym jako zaskakująco gładkie i przyjemne. Dźwięki nie kłują, nie stają się nieprzyjemne, twarde czy ostre, nawet w przypadku słabszych realizacji. Mamy tu swoisty efekt wypolerowania całości. Oceniając ten efekt na tle urządzeń high-end, wypada stwierdzić, że owo wygładzenie jest trochę nadmierne, że działa podobnie jak układy silnej redukcji szumów w średniej klasy aparatach fotograficznych. Faktura zdjęć, owszem, wygładza się, ale efekt woskowych twarzy i braku szczegółów nie jest pożądany. W efekcie barwy z naszego wzmacniacza nie są tak realistyczne i żywe jak ze wzmacniaczy typu Monrio MC206 czy Atoll IN300, nie mówiąc już o lampowcach. Ale zaraz, zaraz – to są przecież urządzenia 4-krotnie droższe, w dodatku bez streamingu, więc porównanie jest kompletnie nie fair. Przytaczam je jednak celowo, bowiem mały NAD robił kapitalną robotę w kontekście swojej ceny, sprawnie wysterowując znakomite kolumny ATC SCM40, które słyną przecież z tego, że tak trudno je napędzić… Efektywność 83 dB rzeczywiście zmusza podłączony wzmacniacz do ponadnormatywnego wysiłku (warto jednak pamiętać, że prądowo SCM40 nie są wcale trudnym obciążeniem). C338 dawał sobie radę znacznie lepiej, niż myślałem, potwierdzając tym samym to, czym chwalą się projektanci: moduły Hyper UcD rzeczywiście zapewniają dużą moc chwilową (bo przecież ta liczy się bardziej niż znamionowa). Pod względem dynamicznym NAD-owi zupełnie niczego nie brakowało: nawet bas – mimo że nie tak niski i „żylasty” jak ze wzmacniaczy o wiele droższych – to jednak miał naprawdę dobrą kontrolę, czytelność i szybkość. Zresztą, akurat te zalety nowych NAD-ów wychwalamy już nie po raz pierwszy.

NAD C338 2 tyl

Anten jest prawie tyle co fizycznych wejść. Dwie z lewej służą do łączności Wi-Fi (która bez problemu daje sobie radę z plikami FLAC 24/192), prawa jest dla Bluetooth. Analogowe wejścia liniowe – tylko dwa. Prócz nich wejście dla gramofonu i cztery gniazda dla sygnałów cyfrowych.

 

Mimo wspomnianego wygładzenia, byłem bardzo usatysfakcjonowany reprodukcją wysokich tonów – były gładkie i całkiem otwarte, choć nieco więcej metaliczności i blasku by się im przydało. Muszę jednak przyznać, że C338 pozytywnie zaskakuje otwartością i szczegółowością. Odsłuchy akustycznego jazzu dostarczyły wiele przyjemności. Wspomniane kolumny ATC użytkuję w warunkach domowych, nie jako monitor odsłuchowy, nie jako element systemu, który bez przerwy tuninguję i roztaczam nad nim jakąś niezwykłą aurę. Po prostu jest to system służący do odtwarzania muzyki na co dzień. I gdy naszła mnie pewnego wieczoru ochota na posłuchanie znakomitego albumu Macy Gray „Stripped” (audiofilska „Płyta Miesiąca" w AV 9-10/16), zrealizowanego w zupełnie wyborny, czysto akustyczny sposób, w technice binauralnej, przez Chesky Records (PCM 24/192), nie mogłem się nadziwić, że to naprawdę wspaniałe brzmienie jest udziałem wzmacniacza za niecałe 3 tys. zł – w dodatku napakowanego nowoczesnymi funkcjonalnościami (gdyby nie one, NAD kosztowałby pewnie ok. 2000 zł). Sposób, w jaki ten mały wzmacniacz buduje scenę dźwiękową, uważam za nieprzeciętny. Mamy tu świetną głębię, dobrą szerokość, a nade wszystko – realistyczne osadzenie instrumentów w akustyce sali (w przypadku wspomnianego nagrania – kościoła). Przyznaję, że nie miałem pod ręką żadnego wzmacniacza-benchmarku za 2–3 tys. zł, ale jestem przekonany, że to, ile dobrego dźwięku na tle Atolla czy nawet lampowca Rogue Audio (testowanego w tym wydaniu AV) zapewnia ten mały wzmacniacz w klasie D, nie podpada pod żadną „średnią”.

Odsłuchy z wykorzystaniem wbudowanego modułu sieciowego oraz aplikacji Bubble UPnP ukazały czytelną degradację jakości dźwięku względem tego, co otrzymałem z zewnętrznego DAC-a, łącząc go z NAD-em za pomocą high-endowego interkonektu WireWorlda. Najbardziej ucierpiały wysokie tony, ogólna klarowność przekazu, poczucie namacalności oraz dynamika. Wciąż jednak brzmienie było dobrej klasy, mieszczące się w granicznym obszarze pomiędzy klasami C i D (jako wzmacniacz NAD jest bliski kategorii B). Podłączenie odtwarzacza CD za 2000 zł i średniej klasy interkonektu z całą pewnością zniweluje omawiany dystans, ukazując opcję strumieniowania jako bardzo rozsądny sposób wykorzystania tego wzmacniacza. Po zakupie C338, można na początku poprzestać na strumieniowaniu – chyba że mamy już adekwatny cenowo odtwarzacz CD, który dzięki temu wzmacniaczowi dostanie nowe życie. Dobór kolumn nie będzie trudny.


Galeria


Naszym zdaniem

Wzmacniacze z wbudowanym streamingiem stają się coraz częstszym widokiem na scenie audio, jednak do tej pory były to urządzenia z wysokiej półki, w cenach powyżej 10 tys. zł. Z kolei w klasie budżetowej rozwiązaniem zapewniającym taką funkcjonalność są amplitunery sieciowe, ale nawet i one nie zapewniają tylu możliwości co NAD C338. Biorąc pod uwagę, że nie osiągają też zbliżonego poziomu wyrafinowania, a sam wzmacniacz nowego NAD-a gra na tyle dobrze, że spokojnie może konkurować z klasycznymi wzmacniaczami za 3000 zł, konkluzja może być tylko jedna: C338 reprezentuje świetną relację jakości i funkcjonalności do ceny. Czy to współczesna inkarnacja legendarnej integry 3020 – najlepiej sprzedającego się wzmacniacza wszech czasów? Tak właśnie uważam, mimo że ten czterocyfrowy symbol został już wcześniej zajęty przez inny model NAD-a, z dopiskiem D. Trochę szkoda…

NAD C338 8 zzz

 

 

 

Oceń ten artykuł
(18 głosów)