Wydrukuj tę stronę

Atoll IN400 SE

Lut 20, 2018

Z pozoru odgrzewany kotlet, w rzeczywistości duże zaskoczenie na plus. Flagowa integra Atolla błysnęła nadspodziewanie wysoką formą.

Dystrybutor: Audio Forte, www.audioforte.com.pl
Cena: 21 900 zł
Dostępne wykończenia: srebrne, czarne

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Atoll IN400 SE - Wzmacniacz zintegrowany

TEST

Atoll IN400 1 aaa

Francuski producent, którego gros oferty to sprzęt średniej i wyższej klasy, stawia na szczycie swojej oferty serię 400. Składa się ona ze źródła i dwóch wzmacniaczy: zintegrowanego IN400 SE oraz wersji dzielonej PR400/AM400. Ten drugi spodobał mi się podczas testu w 2014 roku tak bardzo, że zdecydowałem się go kupić. Nadszedł więc czas sprawdzić, co potrafi integra: wzmacniacz o połowę mniejszy i niemal o połowę tańszy.

 

Budowa

IN400 SE nie jest przesadnie duży i ciężki (waży tyle co IN300 – niecałe 18 kg), wyróżnia się za to bardzo nietypowym i łatwo rozpoznawalnym kształtem, charakterystycznym zresztą dla całej gamy 400. Uwagę zwracają trapezowaty profil obudowy i łukowate przetłoczenie czołówki. W rzeczy samej, wzmacniacz ma taką samą obudowę jak preamp PR400. O ile jednak tam chodziło o zachowanie ciągłości wzorniczej, o tyle tutaj zamontowane z boku radiatory chłodzące pełnią swoją prymarną funkcję chłodzenia. To właśnie one wraz z trapezowatą, zaokrągloną przednią ścianką nadają całości konkretny wyraz. Odtwarzacz CD400 – również skośnie ścięty, tylko węższy – postawiony na wzmacniaczu tworzy z nim stylistyczny monolit.

Obudowa ma dolną ściankę z grubej stali, natomiast boki, góra i front są aluminiowe. Dość nietypowo zaprojektowano stopki. Są to kwadratowe, płaskie kawałki dość twardej gumy.

 

Atoll IN400 3 gniazda

Wejścia XLR można sobie odpuścić – zaraz za nimi jest desymetryzator na scalakach. Wejście by-Pass to nie tylko gratka dla użytkowników procesorów A/V, lecz także źródeł cyfrowych z dobrą wbudowaną regulacją poziomu.

 

Sterowanie odbywa się za pomocą dwóch pokręteł i wyświetlacza ulokowanego pomiędzy nimi. Po załączeniu wyłącznikiem umieszczonym na tylnej ściance, pojawia się przesuwający się napis w kolorze niebieskim „Atoll IN400 SE", który po chwili gaśnie, a wzmacniacz wchodzi w stan uśpienia. Aby go wybudzić, należy wcisnąć lewą gałkę, która jest jednocześnie selektorem źródeł. Prawą gałkę, która służy do regulacji głośności, można też wciskać i wybierać nią funkcje w menu. Pełny dostęp do ustawień uzyskujemy jednak dopiero z pilota. Gałki są domyślnie podświetlone w kolorze niebieskim. Można go zmienić na czerwony, bądź fioletowy, albo wyłączyć całkowicie. Można też wyłączyć wyświetlacz.

Na tylnej ściance znajdziemy pięć wejść liniowych, w tym jedno jako pętla magnetofonowa. Oprócz wejść liniowych RCA jest też para gniazd XLR oraz wejścia by-pass (RCA) omijające sekcję preampu. Wejście Aux może być przekształcone w wejście gramofonowe bądź cyfrowe S/PDIF – zależnie od wybranego, dostępnego za dopłatą, modułu. Wzmacniacz można także wykorzystać w roli preampu – dzięki dwóm parom wyjść pre-out można nawet pokusić się o tri-amping kolumn.

Wnętrze wzmacniacza ukazuje z pozoru klasyczny widok zdominowany przez potężny transformator toroidalny o mocy 1050 VA z oddzielnymi uzwojeniami dla obu kanałów końcówki mocy, przedwzmacniacza i układów sterujących. Obwody niskoprądowe mają kilka sekcji regulacji napięcia. Końcówki nie są stabilizowane prądowo, ale o rezerwę energii dba bateria 12 kondensatorów Nichicon 6800 µF/71 V – identyczna jak w modelu IN300.

 

Atoll IN400 5 srodek

Wnętrze nie przypomina żadnej innej integry Atolla – mimo dużych podobieństw w zakresie użytych komponentów. 

 

Tor sygnałowy to przykład minimalizmu, małej liczby komponentów i krótkiej ścieżki sygnałowej. Jest w całości dyskretny, pomijając dwa (oddzielnie dla każdego kanału) scalone regulatory głośności TI LM1972. Stopnie końcowe umieszczono skrajnie po lewej i prawej stronie, jak najdalej od siebie, tj. bezpośrednio przy radiatorach. Tranzystory końcowe przymocowano bezpośrednio do aluminiowej szyny przy samym spodzie chassis.

W każdym kanale pracują cztery pary hexfetów IRF9140N/IRFP140N (te same tranzystory co w IN300), które zastąpiły pary IRF9410N/IRFP150N zastosowane w poprzedniej wersji (nie SE). Układ ten zapewnia moc 160 W na kanał przy 8 Ω i 300 W przy 4 Ω. Pobór mocy wzmacniacza na biegu jałowym (bez obciążenia) wynosi około 45 W. Wartość ta jest właściwie niezależna od tego, czy wzmacniacz jest w stanie pełnej gotowości (świecący się wyświetlacz), czy też tylko włączony głównym przyciskiem z tyłu. Dla dobra kondensatorów i całego układu (jak również ekologii i zwykłej oszczędności) urządzenie dobrze jest więc wyłączać przyciskiem z tyłu. Pominięcie tej czynności spowoduje zbędny pobór około 400 kWh energii elektrycznej w skali roku. To mniej więcej tyle co średniej wielkości nowoczesna lodówka…

Już poprzedni model był wyposażony w wejście USB, typu B – tyle że o bardzo skromnych specyfikacjach (16/48), bazujące na układzie Burr Brown PCM2706. W wersji SE interfejs wykorzystuje nowszy, choć dzisiaj już także przestarzały mikrokontroler Tenor Audio TE7022L, umożliwiając odtwarzanie materiału hi-res 24/96 (z pominięciem 88,2 kHz). W nowszej integrze IN300 (recenzja TUTAJ) interfejs USB jest dużo nowocześniejszy.

 

Brzmienie

Z Atollem IN400 wiąże się pewna historia. Miał trafić do mnie do testu już kilka lat temu. Niestety, gdy zgłaszałem zapotrzebowanie, akurat nie było go w zasobach dystrybutora, w związku z czym zaproponowano mi wersję dzieloną PR400/AM400. Dysponowałem wówczas dzielonym wzmacniaczem Naim NAC202/NAP200, który po przetestowaniu Atolla zapragnąłem natychmiast wymienić na niego. Cieszę się nim do dziś. W tym czasie pojawiła się integra w wersji SE. Naturalnym było porównanie jej z kombinacją pre/power, aczkolwiek chętnie porównałbym ją też z modelem sprzed modyfikacji.

Otrzymując do testu IN400 SE, nie wiedziałem, ile godzin przepracował ten konkretny egzemplarz – a jest to naprawdę istotne z punktu widzenia jakości dźwięku. Początkowo integra zagrała zdecydowanie gorzej od mojego dzielonego zestawu. Była dość podobna w charakterze, ale jednak pod każdym względem gorsza, wyraźnie odczuwalne były uproszczone barwy. Wzmacniacz brzmiał jaśniej, wydając się przy tym mniej subtelny, ostrzejszy i bardziej natarczywy – szczególnie gdy słuchałem głośno. Jednocześnie 400-ka nie zwracała uwagi basem, za to już wówczas dysponowała dobrą przestrzennością.

Atoll IN400 6 stopienkoncowy

Stopnie końcowe dual-mono wykorzystują po cztery pary hexfetów na kanał – tych samych co w nowszym i tańszym modelu IN300. 

 

W trakcie kolejnej sesji wrażenia były zgoła odmienne. Jasna góra przekształciła się w krystalicznie czystą, o dużej rozdzielczości i całkiem wybornej jakości. Zupełnie zniknęło wyostrzenie. Można było cieszyć się bogatą paletą dźwięków wysokotonowych o dużym zróżnicowaniu. To jednak dostrzegało się akurat na końcu. W pierwszej kolejności zwracała bowiem uwagę niezwykle plastyczna średnica, która łączyła się z niespotykaną w tym przedziale cenowym przejrzystością.

Zanim jednak w ogóle zacząłem skupiać uwagę na konkretnych cechach brzmienia, po prostu słuchałem muzyki. Muszę przyznać, że wciągnęło mnie to zupełnie. Co ciekawe, prawie wcale nie miało znaczenia to, (oczywiście w pewnych granicach, bo niektóre gatunki po prostu omijam) jakiej muzyki słucham. Z każdej czerpałem przyjemność. Czy to z instrumentalnej w małym składzie unplugged, czy z rocka. Świetne nagranie Black Sabbath „The end of the beginning” zabrzmiało z wielkim rozmachem, klarownością i plastycznością jednocześnie. Wokal był przekonujący, gitary ostre, ale przyjemnie wciągające, zaś rytm prowadzony wzorowo. Do rytmu jeszcze wrócę, bo to odrębny temat. W każdym razie, słuchając bardzo różnorodnego repertuaru odczuwałem ogromne zróżnicowanie jakościowe pomiędzy konkretnymi nagraniami. Nie było za to większej korelacji pomiędzy tym, czy były to pliki hi-res, czy też nie. Słyszałem różnice jakościowe między konkretnym wykonaniem, konkretną realizacją. Atoll pokazywał je jak na dłoni. Nie musiałem się koncentrować, by te różnice wyłowić – były ewidentne. Gdy trafiał się odpowiedni, czyli dobrze nagrany utwór, jak choćby wspomniany Black Sabbath czy Mark Knopfler – „Silvertown Blues” z albumu „Sailing to Philadelphia” czy jeszcze wiele innych, wówczas wrażenie obecności wokalu, jego materializacji było tak silne, że mniej wprawionemu słuchaczowi mogłaby chyba opaść szczęka – tak mi się wydaje.

Atoll IN400 8 zasilacz

Bateria dwunastu elektrolitów 6800 µF jest taka sama jak w IN300.

 

Flagowa integra Atolla dostarcza silnych wrażeń przestrzennych. Zwykle mierzy się je szerokością i głębokością sceny oraz precyzją lokalizacji w dwóch wymiarach, dodając do tego wrażenia ogólne, tj. odczytywanie akustyki sali, gdzie dokonano nagrania i tym podobne. Było wszystko. W kwestii precyzji na pierwszym planie, która najsilniej zapada w pamięć, mogę tylko powiedzieć, że była absolutnie wyborna, adekwatna to określenia high-end. Połączona w jedno wrażenie z barwą środkowego zakresu pasma dawała opisaną już wyżej namacalność. Łączyło się to wszystko ze znakomitą głębią i ogólną obszernością. Głębia nie była jednak wytworzona sztucznie przez odsunięcie czy wycofanie całości. Pierwszy plan był wręcz bliski, wokale – bardzo namacalne jak na wzmacniacz tranzystorowy. Rozpiętość rozmiaru sceny w głąb była więc duża, a dźwięki pojawiały się zarówno przed linią kolumn, jak i daleko za nią, niemal nieograniczone ścianami pomieszczenia odsłuchowego. Żadnej granicy nie stawiała też baza kolumn. Dźwięki wychodziły swobodnie na boki. Wszystko było spójne, nieposzatkowane. Scena miała ciągłość. W ramach efektu prawo-lewo nie stwierdziłem przywiązania do głośników – przestrzeń materializowała się w zupełnym oderwaniu od głośników.

Dynamika i bas tego wzmacniacza to konkurencje wręcz popisowe. Zarówno właściwa rozpiętość dynamiczna, jak i szybkość narastania sygnału są znakomite, z naciskiem na to pierwsze. Różnica między dźwiękiem cichym a głośnym jest bardzo wyraźna – zwraca to uwagę i pozwala docenić te nagrania, gdzie nie zastosowano (dużej) kompresji.

Bas oceniam jako po prostu świetny. Nie tak twardy jak z Naima czy ze wzmacniaczy w klasie D, ale bardzo głęboki i naturalny w barwie. Jego artykulacja i zróżnicowanie w wyższym i średnim zakresie są na poziomie raczej nieosiągalnym dla wzmacniaczy za podobne kwoty. Owszem, bas z cyfrowego NAD-a Master będzie jeszcze głębszy i precyzyjniejszy w najniższej oktawie oraz ogólnie szybszy, ale to z Atollem będzie więcej frajdy ze słuchania, niezależnie od rodzaju muzyki. Tu niskie tony są za każdym razem po prostu… inne.

 

Galeria

 

Naszym zdaniem

Atoll IN400 9 zzzAtoll mocno mnie zaskoczył. IN400 SE to wzmacniacz o bardzo dużej przejrzystości, która w cudowny sposób łączy się z plastycznością przekazu. Ta jeszcze wcale nie tak bardzo droga integra oferuje świetną przestrzeń i barwy, zapewniając też znakomitą namacalność prezentacji, a także bardzo dobrej jakości, zróżnicowany i głęboki bas. Minusy? W tej cenie nie stwierdziłem!

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na krótszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.
Kolumny: Equilibrium Atmosphere (2012)
Źródło: Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz, J.River MC21), przetwornik c/a: Chord 2Qute
Interkonekt: Purist Audio Design Vesta
Kabel USB: iFi Audio Gemini
Kable głośnikowe: Equilibrium Tune 55 Ultimate
Kable zasilające: Enerr Transcenda Ultimate
Listwa: 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS

 

 

Oceń ten artykuł
(5 głosów)