Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl |
Tekst: Michał Sommerfeld | Zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Marantz PM8006 - wzmacniacz zintegrowany
TEST
Japoński Rotel zajmuje niezmienną pozycję na rynku średniego hi-fi. Owszem, w jego ofercie można znaleźć droższe urządzenia, ale najwięcej proponuje ich w przedziale od 2 do 8 tysięcy złotych. To tutaj ma zdecydowanie najwięcej do powiedzenia. Od pewnego czasu firma prezentuje nowe produkty, rozszerzone o nowoczesne rozwiązania cyfrowego audio. Takim przypadkiem jest testowany wzmacniacz. Zwieńcza on serię A, stanowiąc esencję filozofii produktowej Rotela, wyrażającą się w optymalnym połączeniu możliwości brzmieniowych, funkcjonalności, wykonania i ceny.
Na bogato
Sprzedawcy, a więc i producenci, lepiej niż recenzenci wiedzą o tym, że współczesny wzmacniacz stereo nie może się obejść bez nowych funkcjonalności, takich jak wejścia cyfrowe czy moduł Bluetooth. Dzisiejszy klient po prostu ich potrzebuje – takie są fakty. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie Rotel stworzył modele A12 i A14, które pod względem użytkowym oferują dokładnie to samo. Wejścia optyczne pozwolą wyprowadzić dźwięk ze współczesnego telewizora (te nie mają już wyjść analogowych!), do wejścia PC-USB podłączmy komputer – także po to, by odtwarzać pliki hi-res audio PCM (nawet PCM 384 kHz i DSD 5,6 MHz). Prócz dwóch wejść optycznych i USB typu B, z tyłu mamy do dyspozycji dwa cyfrowe „koaksjale”, widać także migający moduł odbiorczy Bluetooth – co ważne, ze wsparciem aptX. Dzięki temu strumieniowanie muzyki z urządzeń mobilnych nie wymaga podłączenia do sieci komputerowej, a jakość dźwięku będzie w zupełności wystarczająca na potrzeby nagłośnienia w tle albo domowej prywatki. Wejścia liniowe są tylko cztery, ale umówmy się: nikt więcej nie potrzebuje. Nie zapomniano także o użytkownikach gramofonów (wejście MM) ani o możliwości podłączenia końcówki mocy bądź subwoofera (pre-out).
Rotel otrzymał zdecydowanie najbardziej rozbudowany zestaw wejść – przede wszystkim z powodu gniazd sygnału cyfrowego. Także Bluetooth ma jako jedyny w teście.
Rozbudowany zestaw gniazd audio wieńczą dwa komplety (przełączanych z czołówki) prostych, ale w pełni funkcjonalnych gniazd głośnikowych (rywale, uczcie się!). Nie mniej imponujący jest zestaw gniazd sterowania. Żartobliwie rzecz ujmując, „japońska integra może zostać zintegrowana” w chyba każdy dostępny system automatyki domowej poprzez gniazda trigger czy port RS-232. Rotel nawet udostępnia na swojej stronie kody do oprogramowania sterowników. Pewne nadzieje rodzi wejście RJ-45 dla sieci Ethernet; niestety, pozwala ono jedynie na sterowanie wzmacniaczem, a nie na strumieniowanie muzyki.
Na przednim panelu znajdziemy szereg przycisków: wybór źródła, wyjść głośnikowych oraz sterujących rozbudowanym menu. Dostępne są również 3,5-mm gniazdo dla słuchawki oraz 10-watowy (2,1 A) port USB typu A. Drugi taki – tyle że półamperowy – znajduje się z tyłu.
Zgodnie z najnowszymi trendami, Rotel wyposażył swój wzmacniacz w wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Jego jakość jest dyskusyjna (niski kontrast, umiarkowana czytelność), nie da się jednak zaprzeczyć, że rozwiązanie to stwarza możliwości, których próżno szukać u rywali. Setup jest naprawdę rozbudowany. Wśród rzadziej spotykanych, a bardzo przydatnych funkcji warto wymienić wykrywanie sygnału na wybranym wejściu. Zaletą wynikającą z zastosowania wyświetlacza są także liczbowe wskazania poziomu głośności
Budowa
Wszystkie te dodatki znajdują odzwierciedlenie w budowie wewnętrznej, która jest dwupiętrowa, a niektóre moduły wmontowano pionowo. Patrząc na to zagęszczenie, jestem pewien, że w fabryce czasem rozlega się głośne: „Jenga!”. Transformator toroidalny, rozmiarami porównywalny z tym w Marantzu, ma kilka odczepów zasilających sekcje pomocnicze. Filtrację tętnień realizują dwa kondensatory elektrolityczne z nadrukami Rotela – każdy o pojemności 10 tys. µF. Selektor wejść oparto na przekaźnikach, skąd sygnał trafia do sekcji regulacji głośności, oraz barwy, które zrealizowano na układach scalonych.
Inna niż w A12 jest jednak sekcja przetwornika c/a zbudowanego na bazie układu AKM AK4495.
Końcówki mocy znajdują się przy radiatorze oraz na pionowej płytce w centrum urządzenia. W każdym kanale pracują po dwie pary tranzystorów bipolarnych Sanken 2SC4468 / 2SA1695. Zapewniają one małą impedancję wyjściową, a więc i duży damping factor (zmierzona wartość do ponad 400 w zakresie niskich tonów). Tuż obok znajdują się tranzystory sterujące oraz po jednym tranzystorze regulującym prąd spoczynkowy.
Na górnej płytce widać mikrokontroler z rodziny STM32 sterujący całym urządzeniem oraz sekcję przetwornika c/a. Dopiero w tym miejscu pojawiają się pierwsze różnice względem tańszego o 1200 zł modelu A12 (recenzja w AV 11/2016 i na avtest.pl). To pewne zaskoczenie, chociażby w kontekście różnych mocy wyjściowych. Odbiornik cyfrowy to układ AKM4114, który dla wejścia USB współpracuje z mikrokontrolerem XMOS. Sercem cyfrowego toru audio jest nowoczesna kość DAC-a AKM4495 z linii premium firmy AKM. Wejście USB – pod warunkiem odblokowania opcji 2.0 w menu – przyjmuje sygnały PCM 32/384 oraz DSD (2,8 i 5,6 MHz).
Do budowy wzmacniacza wykorzystano najwyższej jakości kondensatory i rezystory renomowanych producentów – najlepsze w całym teście. Rotel zbiera także laur nominalnie najmocniejszego wzmacniacza 80 W na kanał przy 8 Ω.
Brzmienie
Rotel A14, już od pierwszych dźwięków wydał się wzmacniaczem o brzmieniu konturowym i znikomo małych podbarwieniach. Nie tylko w tym zestawieniu, ale w swojej klasie jest to jedno z najrówniej grających urządzeń. Wydajna końcówka mocy zapewnia kontrolę i szybkość basu, które są niedostępne dla testowanych rywali. Niskie tony sięgają głęboko i potrafią zniknąć równie szybko, jak się pojawiają. Zachowują przy tym rozdzielczość i detale, w tym szczegóły wybrzmienia tonów i dużych bębnów. Rzadko spotyka się tak dobry bas, nawet w droższych konstrukcjach. Warto dodać, że niewiele wzmacniaczy w tej klasie cenowej potrafi zapanować nad wykorzystanymi w teście kolumnami Harpia Acoustic Amstaff z dwoma 8-calowymi wooferami na kanał. Mocny punkt dla „japończyka".
Typowy dla Rotela transformator toroidalny jest dość duży. Identyczny znajdziemy jednak w tańszym modelu A12.
Bas to jednak tylko część brzmienia, dlatego sięgnąłem po składankę Stockfish Records „Closer to the music”. To wydawnictwo jest dobrze znane audiofilom. Przesadzone lub nie, jest to doskonałe narzędzie do pracy. Na tym materiale Rotel pokazał kontrolę nad dźwiękiem, podczas gdy Marantz potrafił być zbyt ciepły i słodki. Średnicy A14 nie brakuje ani rozdzielczości, ani informacji. Wokale żeńskie i męskie brzmią w przyjemny, niewymuszony sposób. Zwieńczeniem jest otwarta i lekka góra pasma. Uzupełnia ona dźwięk i dodaje całości swobody. Przerzucając kolejne utwory, stwierdziłem, że o ile każda muzyka jest przez japoński wzmacniacz odtwarzana bezproblemowo, to w niektórych sytuacjach brakowało mi emocji. Pozostałe wzmacniacze w teście potrafiły mnie spolaryzować, czy to intymną atmosferą, czy niesfornym charakterem, natomiast Rotel był zdystansowany. Dla jednych to zaleta, dla innych – wada.
Już w tańszym modelu A12 zdecydowanie pochwaliliśmy wbudowany przetwornik c/a (na bazie układu Wolfsona WM8740). Wykorzystałem wejścia USB oraz współosiowe dla lepszego zobrazowania możliwości omawianej sekcji. Względem wyjść analogowych z odtwarzacza Oppo BDP-105BD dźwięk przetwornika wydał się bardziej obfity w basie, ze skromniejszą górą pasma oraz nieco ograniczoną przestrzenią. Uważam, że pomimo tych ograniczeń, jakość wbudowanego DAC-a w 80–90% wyczerpuje możliwości samego wzmacniacza. Jeżeli ktoś nabędzie tę integrę z myślą o dokupieniu źródła, może się okazać, że nie będzie ono aż tak niezbędne, jak mogłoby się początkowo wydawać.
Galeria
- DAC DAC
- Rotel A14 Rotel A14
- Stopień końcowy Stopień końcowy
- Transformator Transformator
- Gniazda Gniazda
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/wzmacniacze/item/885-rotel-a14#sigProGalleria350e3d9d6f
Naszym zdaniem
Wynik testu nie był dla nas zaskoczeniem. Tańszy model A12 wypadł znakomicie, choć nie można zapominać, że jest sporo tańszy. W części analogowej A14 jest tą samą konstrukcją, a jego kontrolowany, dynamiczny i rytmiczny dźwięk o znakomitej podstawie basowej wyróżnia się na tle mniej przejrzystych i precyzyjnych rywali. Mnie osobiście, Rotel wydał się co prawda mniej emocjonujący od Marantza czy Exposure’a, jednak uwzględniwszy całokształt oraz zdecydowanie największą funkcjonalność, nie sposób wydać inny werdykt jak ten, że jest to najbardziej wartościowy wzmacniacz w grupie. A także jedna z najciekawszych propozycji w swojej klasie. Duży plus za bardzo dobry wbudowany DAC.
System odsłuchowy:
ŹRÓDŁA: Oppo BDP-150D, Chord Electronics Mojo
ZESTAWY GŁOŚNIKOWE: KEF LS50, Harpia Amstaff
Test grupowy - Klasyka kontra nowoczesność: wzmacniacze zintegrowane (5000-6000 zł)
Wzmacniacze stereo średniej i wyższej klasy dziś już niespecjalnie przypominają swoich protoplastów z lat 80. i 90. Większość jest sterowana mikroprocesorami, ma wejścia cyfrowe, wyświetlacze, a bywa także, że Bluetooth. Ostały się jednak konstrukcje jakby żywcem przeniesione z tamtej epoki. W naszym teście trzy modele reprezentujące trzy rózne podejścia: stare, nowe i pośrednie. Która koncepcja zwycięży?
Pozostałe wzmacniacze w teście grupowym
[/columns