Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl |
Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa Artykuł pochodzi z Audio-Video 1-2/2019 |
|
|
Zestawy głośnikowe Bowers&Wilkins 603
TEST
Jesienią 2018 r. Bowers&Wilkins anonsował nową, szóstą już generację serii 600. Po zrecenzowaniu modelu 606 uznaliśmy, że czas na coś większego – przed nami model 603, będący następcą wysoko ocenianego 683 S2 (recenzja TUTAJ).
Budowa
603-ki to całkiem rosłe i okazałe zestawy głośnikowe – wraz z doczepionymi, szerokimi cokołami (bodaj identycznymi jak w 683 S2) mierzą ponad 1,05 metra wysokości. Gabarytowo są dokładnym odpowiednikiem poprzednika, chociaż ich obudowa jest nieznacznie płytsza (smukłość sylwetki zapewnia nieduża szerokość – 190 mm). Zachowano podobny układ głośników, ale one same zostały zmienione, a port bas-refleksu powędrował z przedniej ścianki na tylną. Szerokie cokoły nadają wyjątkową stabilność, co będzie sporym atutem dla rodziców małych dzieci. Paniom domu nie spodoba się jednak to, że 603-ki zabierają prawie ćwierć metra kwadratowego przestrzeni użytkowej.
Najbardziej widoczna zmiana dotyczy stylistyki i głośników. Ta pierwsza jest zdecydowanie bardziej stonowana, a w przypadku czarnej wersji wykończeniowej można nawet powiedzieć, że trochą smutna. Czarnego matu prostopadłościennych, kanciastych obudów nie przełamują już żółty kolor membrany średniotonowca, ani srebro aluminiowych membran basowych. Dostępne są tylko dwie wersje kolorystyczne: czarny mat i biel. Żadnych fornirów, żadnych lakierów na wysoki połysk. Bowers & Wilkins ma swój styl, widać, że chce się wyróżniać. Nie można odmówić stylistyce 603-ek nowoczesności. To trochę tak, jak z chropowatymi betonowymi ścianami we współczesnej architekturze wnętrz. W ramach odświeżenia linii usunięto bolce na kołki. Maskownice są teraz mocowane magnetycznie, podobnie jak u konkurencji.
Średniotonowy FST ma miękka membranę z plecionki Continuum o jednolitym przekroju.
Po raz pierwszy w serii 600 mamy do czynienia z membranami Continuum, które zastąpiły „klasyczny” kewlar i tym samym po raz pierwszy na rozważanym pułapie cenowym (około 7 tys. zł za parę) zastosowano średniotonowy głośnik FST Continuum. Jego membrana jest miękka, wyraźnie elastyczna i ma jednakową grubość wzdłuż całego swojego profilu, idąc od cewki do zewnętrznych skrajów membrany, która – ze względu na brak klasycznego resora – niemalże styka się z koszem. Rozwiązanie to od lat stanowi wizytówkę B&W, a u jego podstaw leży koncepcja takiego głośnika, w której częściowo odchodzi się od realizacji idei sztywnego tłoka na rzecz giętkiego tłoka o zmiennym polu promieniowania. Miękka membrana nie „łamie się” gwałtownie powyżej pewnej częstotliwości (rezonans mechaniczny), lecz stopniowo – wraz ze wzrostem częstotliwości – w coraz mniejszym stopniu promieniuje swoimi obrzeżami, nie wpadając przy tym w ostry rezonans. Obrazowo mówiąc, skraje membrany po prostu przestają nadążać za cewką i nic ponadto. W konsekwencji unika się ostrych zalafowań charakterystyk częstotliwościowej i fazowej na krańcach odtwarzanego pasma, które w przeciwnym razie trzeba by ostro filtrować. Korzyścią jest także lepsza dyspersja w górnym zakresie reprodukowanych dźwięków oraz brak problemów z konstrukcją górnego zawieszenia (dyfrakcja, nieliniowość, rezonanse).
Wysokie tony odtwarza lekko zmodyfikowany mechanicznie tweeter Decoupled Double Dome, czyli elastycznie odprzęgana od obudowy (za pomocą pierścienia z elastomeru) aluminiowa kopułka z podwójnym płaszczem, zaopatrzona w wydłużoną komorę wytłumiającą, przypominającą tubę Nautilus znaną z serii 800 i 700. Ten sam głośnik pracuje w pozostałych modelach nowej serii 600.
Potężny układ magnetyczny obu wooferów ma średnicę 120 mm. Do tego ażurowe ramiona odlewanego kosza i bardzo sztywna membrana papierowo-kewlarowa.
Zamiast aluminiowych membran wooferów pojawiły się czarne odpowiedniki o konstrukcji kanapkowej zbudowane z papieru i kewlaru. Są grube i zadziwiająco sztywne – pod tym względem zdają się nie ustępować podwójnym aluminiowym stożkom, a kto wie, czy nie są pod tym względem nawet lepsze. Głośniki te wykorzystują całą wewnętrzną objętość obudów, pomijając kilka litrów „przywłaszczonych” przez zamkniętą komorę głośnika średniotonowego. Układ napędowy i chassis wooferów wydają się być „przeszczepem” z głośników poprzedniej generacji, co jest dobrą wiadomością. Magnes ma średnicę aż 120 mm.
Port BR, jak już wspomniałem, przeniesiono do tyłu i zintegrowano go z gniazdami sygnałowymi. Jest to ten sam element, który odnajdziemy w serii 700. Analogicznie jak poprzednio, producent pozostawił użytkownikowi możliwość zmiany strojenia niskich tonów poprzez użycie dwuczęściowych zatyczek/zwężek z gęstej pianki. Porty można zatkać lub – jeśli użyjemy jedynie zewnętrznej części zatyczek – zmniejszyć ich przekrój. Z akustycznego punktu widzenia to nic innego, jak zmiana strojenia układu rezonansowego. Bas-refleks jest zestrojony bardzo nisko, nawet nieco niżej niż w 683 S2 – do 27,5 Hz. Z włożoną „półzatyczką” strojenie jeszcze się obniża (22–23 Hz).
Bardzo solidne obudowy wykonano ze stosunkowo grubych płyt mdf. Przednia ścianka ma grubość około 25 mm, boczne są cieńsze (ok. 18 mm). W środku znajduje się dość rozbudowany system ożebrowania. Efekt? Masa prawie 27 kg (wraz z cokołem). Wytłumienie jest typowe dla Bowersa – w środku znajdziemy raczej umiarkowaną ilość wełny mineralnej.
603-ki mają dwie zwrotnice. Górna obsługuje sekcję średnio-wysokotonową, dolna – niskotonową. Komponenty bardzo dobrej jakości.
Zwrotnica 603-ek zajmuje dwie płytki przymocowane do tylnej ścianki, filtracja jest trochę bardziej złożona niż w poprzedniku. Dolna zawiera filtr dolnoprzepustowy, najprawdopodobniej trzeciego rzędu, górna to sekcja średnio-wysokotonowa złożona z dwóch cewek powietrznych, trzech kondensatorów polipropylenowych i dwóch rezystorów ceramicznych 6,8 Ω. Dla odmiany, w Monitorach 606 mamy do czynienia z najprostszą możliwą zwrotnicą – złożoną z zaledwie dwóch elementów.
Impedancja i faza elektryczna
Wykres przedstawia trzy krzywe modułu impedancji: niebieską – odpowiadającą otwartemu portowi BR; szarą – portowi zwężonemu i czarną – portowi zatkanemu (obudowa zamknięta). Zmiana strojenia wpływa na przebieg modułu impedancji jedynie poniżej 80–90 Hz, co oznacza, że powyżej tych częstotliwości port BR już właściwie nie promieniuje. Niezależnie od strojenia, minimum impedancji, przypadające dla częstotliwości 120 Hz, ma wartość 2,9 Ω, a więc identyczną jak w modelu 683 S2. Koreluje ona z przesunięciem fazy elektrycznej, wynoszącym -20° (czerwona linia odpowiadająca obudowie zamkniętej), co będzie wymagającą okolicznością dla większości wzmacniaczy mocy – tym bardziej, że w tym zakresie pasma przypada bardzo dużo energii, szczególnie w muzyce rozrywkowej. Trzeba także zauważyć, że w szerokim zakresie od około 85 do 700 Hz moduł impedancji ma wartość poniżej 4 Ω. I bezwzględnie taką też impedancję znamionową należy przyjąć dla tych kolumn (producent deklaruje 8 Ω).
Obie zmierzone sztuki wykazały podręcznikową zbieżność, co bardzo dobrze świadczy o tolerancji stosowanych komponentów. Warto też odnotować brak zafalowań i nieciągłości, co dobrze świadczy o solidności konstrukcji obudowy (brak ewidentnych rezonansów).
Brzmienie
Najogólniej rzecz ujmując, 603-ki wpisują się w firmowy kanon brzmienia Bowers & Wilkins – mimo że ten, jak już nieraz pisaliśmy, podlega pewnej, słyszalnej ewolucji. Mam na myśli ogólne cechy przekazu, rys osobowościowy, że się tak wyrażę. 603-ki cechuje dość wyrazisty charakter brzmienia, objawiający się odejściem od liniowej charakterystyki przenoszenia. To wprawdzie nic nowego w kolumnach tej marki, jednak fakt ten wypada odnotować. Przejawia się to dość wyraźnym przyciemnieniem równowagi tonalnej. Być może samo to stwierdzenie niektórzy uznają za zaskakujące. W pewnym sensie tak jest, ponieważ wycofaniu przełomu środka i góry, czy może samej niższej góry, nie towarzyszy „kompensacyjne” uwypuklenie wysokich tonów, jak to nierzadko miało miejsce. Tym razem konstruktorzy podeszli do obranej koncepcji z żelazną konsekwencją, uznając najwyraźniej, że skoro chcemy brzmienie uspokoić, uczynić je mniej absorbującym, to nie po to, by atakować słuchacza zakresem powyżej 10 kHz. Mnie się takie podejście podoba i dodam od razu, że ma to swoje pozytywne konsekwencje, choć z drugiej strony wymaga pewnej rozwagi przy konfiguracji systemu. 603-ki wymagają bowiem żywo, może nawet dość jasno brzmiącego wzmacniacza i źródła. Jednocześnie nie powinny to być urządzenia o twardej, suchej naturze. Pożądana jest świetlistość i zarazem pewna doza miękkości/słodyczy. No i rzecz jasna, powinny to być urządzenia naprawdę dobrej klasy. Wówczas będziemy mieli okazję odkryć niezaprzeczalne talenty recenzowanego modelu. Należy do nich przestrzenność i niewymuszona szczegółowość. Utarło się, że szczegółowy dźwięk to taki, który iskrzy górą, przez co wyciąga dużo detali. A przy okazji także wszelkie nieczystości, szumy itd. 603-ki nie idą tym tropem. Są szczegółowe i całkiem rozdzielcze, ale w wymiarze dyskretnym, niejako ukrytym. Chcesz usłyszeć więcej? Użyj naprawdę dobrej elektroniki i podkręć głośność. Po cichu B&W grają subtelnie, zupełnie nieabsorbująco. Są wręcz gładkie, kremowe, ciemnawe w całościowym balansie tonalnym. Do relaksacyjnego odsłuchu wieczorową porą – jak znalazł. Barwy? Tu zaczyna się swego rodzaju huśtawka nastrojów, bowiem część nagrań wypada znakomicie, w innych zaczynałem się bawić korekcją EQ w Roonie. Do tego pierwszego grona zalicza się pokaźna doza muzyki klasycznej, kameralnej, barkowej, renesansowej, w mniejszym jednak stopniu dotyczy to koncertów fortepianowych. Mocno na plus zaskoczyły mnie skrzypce – zarówno jazzowe (Adam Bałdych), jak i klasyczne. Instrument ten gra bez męczącego wysokotonowego świstu/pisku typowego dla wielu nagrań cyfrowych. W zamian otrzymujemy pożądany odgłos przesuwającego się smyczka lub coś mocno zbliżonego. Sekret tkwi w owym umiejętnie przeprowadzonym wycofaniu niskiej góry oraz dobrej jakości całego tego zakresu. Soprany tylko w niewielkim stopniu ujawniają metalową naturę membrany. Barwowo dobrze wypadły żeńskie wokale (choć w przypadku sopranów można mówić o słyszalnym zaciemnieniu), ale jeszcze lepiej te męskie. Bobby McFerrin zabrzmiał naprawdę dobrze. W tym momencie okazuje się, że nie jest to jednak zasługa jakiejś wyjątkowej naturalności barw, lecz realizmu przestrzennego, który stanowi jeden z najważniejszych i niepodważalnych atutów tych kolumn. Cofnięcie perspektywy (wywołane wspomnianym wycofaniem niższej góry) nie powoduje, jak zwykle, pogorszenia namacalności. Efekt ten jest bardzo wyraźny, a co więcej – ma się wrażenie, że efekt trójwymiarowości wokali (szczególnie ich dotyczy to zjawisko) dodatkowo zyskuje. W utworach operowych, dobrych nagraniach muzyki dawnej uzyskałem, za pośrednictwem swojej elektroniki odniesienia, naprawdę przestrzenny, swobodny obraz dźwiękowy, w którym można było się „zatapiać” na długie kwadranse. Nie ukrywam, że tym aspektem prezentacji 603-ki zyskały sobie moją nieskrywaną przychylność, a nawet entuzjazm.
Port BR znajduje się z tyłu (w poprzedniku był z przodu), ale można go zatkać lub zmienić jego przekrój za pomocą piankowej zatyczki.
Nie zmienia to faktu, że te kolumny zachowują się trochę jak kameleon – w jednych nagraniach potrafią naprawdę zabłysnąć, w innych słychać manipulacje pasmem. Z odsłuchów wyszło mi, że ten drugi scenariusz ma miejsce – trochę paradoksalnie – zdecydowanie częściej przy muzyce rozrywkowej, w szczególności rockowej. Stroiciele B&W słuchali chyba jednak głównie klasyki i jazzu. Przyciemnienie niższych partii sopranów odciska swoje piętno na ekspresji instrumentów dętych, wyższych rejestrów fortepianu, gitar akustycznych, jednak już te elektryczne grają z werwą, odpowiednim „zębem” i atakiem. Zdaję sobie sprawę, że trochę się to kłóci z tym, co napisałem chwilę wcześniej, ale takie właśnie są 603-ki – zaskakujące, obfitujące w sprzeczności. Niewątpliwie przez 90% czasu i na większości repertuaru brzmią łagodnie. Na rocku potrafią jednak dać czadu, prezentując dobry drive i brak kompresji. Głośne granie bez zniekształceń to nie problem – w dobrej tradycji B&W. I za to należy się kolejny duży plus.
Bas przez większość czasu jest bardzo dobry: mocny, ale nie za mocny, akuratny w średnim i niższym podzakresie, odpowiednio jędrny i dość nisko schodzący, choć niebijący rekordów w tej dziedzinie. Solidne trzydzieści parę herców w pomieszczeniu mamy właściwie na zawołanie. W wyższym podzakresie, przy otwartych portach BR, słychać pewne pogrubienie, które jednak daje się skutecznie opanować poprzez umieszczenie „półzatyczki” w portach BR. W moim przypadku była to najlepsza opcja, ze wszystkich trzech dostępnych. Warto je wypróbować.
Galeria
- Średniotonowy FST ma miękka membranę z plecionki Continuum o jednolitym przekroju. Średniotonowy FST ma miękka membranę z plecionki Continuum o jednolitym przekroju.
- Średniotonowy FST ma miękka membranę z plecionki Continuum o jednolitym przekroju. Średniotonowy FST ma miękka membranę z plecionki Continuum o jednolitym przekroju.
- Bowers&Wilkins 603 Bowers&Wilkins 603
- Impedancja i faza elektryczna Impedancja i faza elektryczna
- Port BR znajduje się z tyłu (w poprzedniku był z przodu), ale można go zatkać lub zmienić jego przekrój za pomocą piankowej zatyczki. Port BR znajduje się z tyłu (w poprzedniku był z przodu), ale można go zatkać lub zmienić jego przekrój za pomocą piankowej zatyczki.
- Woofer - ażurowe ramiona odlewanego kosza. Woofer - ażurowe ramiona odlewanego kosza.
- Bardzo sztywna membrana papierowo-kewlarowa. Bardzo sztywna membrana papierowo-kewlarowa.
- Potężny układ magnetyczny obu wooferów ma średnicę 120 mm. . Potężny układ magnetyczny obu wooferów ma średnicę 120 mm. .
- 603-ki mają dwie zwrotnice. Dolna – niskotonową. Komponenty bardzo dobrej jakości. 603-ki mają dwie zwrotnice. Dolna – niskotonową. Komponenty bardzo dobrej jakości.
- 603-ki mają dwie zwrotnice. Górna obsługuje sekcję średnio-wysokotonową. Komponenty bardzo dobrej jakoś 603-ki mają dwie zwrotnice. Górna obsługuje sekcję średnio-wysokotonową. Komponenty bardzo dobrej jakoś
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/zestawy-glosnikowe/item/1065-bowers-wilkins-603#sigProGalleriaf6cf68c318
Naszym zdaniem
Kto lubi B&W, ten niemal na pewno polubi i te kolumny. Czy są lepsze od poprzedników? Nie mam pojęcia. Pięć lat to zbyt długi okres, by móc dokonać miarodajnych porównań z pamięci. Wydaje mi się, że brzmią łagodniej – tym trochę mnie zaskoczyły. Sądzę jednak, że to może być właśnie atut tej konstrukcji, zważywszy na to, w jakich pomieszczeniach (niezaaranżowanych, czy wręcz złych akustycznie) słucha muzyki większość audiofanów. Łagodność wyższych rejestrów, ich przełomu ze środkiem może działać tonizująco. A przestrzeń, jakość stereofonii, dynamika i dobry bas to mocny pakiet atutów, obok których trudno przejść obojętnie. Posłuchać zdecydowanie warto. Pamiętajcie tylko o elektronice – powinna być raczej żywa, ale z możliwie czystą górą.
System odsłuchowy:
- Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu
- Źródło cyfrowe: SOtM sMS-200 Ultra/Sbooster P&P Eco + Meitner MA-1
- Wzmacniacz: Conrad-Johnson ET2 / Audionet AMP1 V2, Primare I35
- Kolumny odniesienia: Klipsch Reference RF7 III z zewnętrzną zwrotnicą (upgrade)
- Interkonekty: Stereovox HDSE, Albedo Metamorphosis (pre-power)
- Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
- Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
- Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, PowerBASE kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Solaris, Zodiac, Spectre