Dystrybutor: GP Acoustics, www.kef.com |
Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2020 - Kup wydanie PDF |
|
|
Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta
TEST
Niepodważalny jest sukces monitorów LS50, które weszły na rynek na jesieni 2012 r., wywołując małą sensację wśród specjalistów i audiofilów. Czas jednak biegnie nieubłaganie, a 8 lat to szmat czasu – nawet w tej stosunkowo wolno ewoluującej kategorii sprzętu. Nic więc dziwnego, że KEF postanowił w końcu wypuścić ulepszoną wersję tych głośników oznaczoną dopiskiem „Meta”.
Z zewnątrz nic nie zapowiada całkiem daleko idących zmian w konstrukcji nowego modelu – pomijając niewielki napis „Meta” w okolicach obrzeża głośnika. Kształt, wymiary i w ogóle cała obudowa, a nawet wygląd Uni-Q nie zmieniły się. Co najwyżej znawcy tematu dostrzegą zmianę kształtu ujścia tunelu bas-refleksu, które teraz przypomina bieżnię stadionu, a nie typowy owal. KEF twierdzi ponadto, że tylna ścianka stała się lekko wypukła, ale szczerze powiedziawszy trudno to dostrzec. Ponadto usunięto otwory w narożnikach tylnej ścianki (kwestia estetyczna). I to w zasadzie tyle.
Nowe LS50 nadal są więc małymi dwudrożnymi zespołami wentylowanymi do tyłu, z mocno wyobloną przednią ścianką i pojedynczym dwudrożnym, koncentrycznym zespołem głośników (Uni-Q). Z internetowych komunikatów można wywnioskować, że jedyną zmianą, jaką wprowadzono, a zarazem powodem, dla którego zdecydowano się na nazwę „Meta” jest specjalny materiał tłumiący MAT o rzekomo „cudownych” właściwościach akustycznych. Sprawdźmy, o co dokładnie w tym wszystkim chodzi, czy jest to oby na pewno jedyna zmiana – no i jak grają odświeżone „el-esy".
MAT, czyli „Meta"
Komunikowana w nazwie modelu modyfikacja LS50 polega na zastosowaniu specjalnego ustroju absorpcyjnego MAT (Metamaterial Absorption Technology), który doczepiono do magnesu zespołu głośników Uni-Q. Ten tak zwany metamateriał nie służy do wytłumiania obudów, lecz do optymalizacji warunków pracy głośnika wysokotonowego.
Sama nazwa „metamateriał” może być myląca, sugeruje bowiem zastosowanie jakiegoś magicznego tworzywa lub włókniny, która zamieniałaby energię akustyczną w ciepło. W tym przypadku chodzi jednak nie o sam materiał, którym może być dowolne tworzywo z wtryskarki, a nawet metal (!), lecz o formę i zasadę działania, którą opracował dr Min Yang – współzałożyciel chińskiego start-upu Acoustic Metamaterial Group (AMG). Pierwotnym powodem i celem opracowania metamateriałów akustycznych jest walka z hałasem w obiektach przemysłowych i użyteczności publicznej. KEF, jako pierwszy producent zestawów głośnikowych, zastosował to świeże, bo liczące zaledwie 3 lata opracowanie w konstrukcji zespołów głośnikowych.
Uni-Q dwunastej generacji do złudzenia przypomina poprzednie opracowanie, ale w jego konstrukcji wprowadzono liczne ulepszenia, z których najbardziej oryginalnym jest to widoczne poniżej, a mianowicie...
Dwuelementowy ustrój w kształcie podwójnego dysku stworzony przez dział R&D KEF-a we współpracy z profesorem Pingiem Shengiem z AMG to układ 30 miniaturowych rezonatorów ćwierćfalowych mających postać wąskich podłużnych kanałów, z których każdy dostrojono do innej częstotliwości, poczynając od ok. 620 Hz w górę. Element ten ma postać podwójnego plastikowego plastra z tworzywa ABS z labiryntowym układem tub. Jak twierdzi KEF, ten niepozorny absorber o grubości zaledwie 11 mm tłumi aż 99% fali dźwiękowej, poczynając od częstotliwości 620 Hz w górę. Jest więc niemal idealnym pochłaniaczem szerokopasmowym – cienkim, lecz ekstremalnie skutecznym. W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że pasmo działania absorbera zaczyna się znacznie poniżej zakresu efektywnej pracy tweetera (podział pasma ustalono przy 2,1 kHz). Powstaje więc pytanie: czy MAT służy do wytłumiania fali dźwiękowej promieniowanej przez tył kopułki (jak sugeruje white paper KEF-a) czy też ma tłumić falę docierającą do kopułki z wnętrza obudowy? Zadałem je Jackowi Oclee-Brownowi, szefowi działu akustycznego w KEF-ie. Potwierdził on, że zadaniem absorbera MAT jest to pierwsze, a obniżenie zakresu jego działania dp 620 Hz zostało spowodowane tym, że w związku z dość łagodnym filtrem górnoprzepustowym, tweeter produkuje sporo dźwięków poniżej 1 kHz, czyli w zakresie, w którym jego zachowanie najtrudniej kontrolować.
Dalsze modyfikacje
By korzyści wynikające z zastosowania technologii MAT były możliwie największe, pomiędzy absorberem a kopułką znajduje się zwężający się ku tyłowi głośnika szeroki tunel wyłożony porowatym materiałem tłumiącym. To z kolei wymusiło modyfikację układu magnetycznego tweetera. Otrzymał on znacznie szerszy kanał wentylujący, co dodatkowo zmniejszyło efekt kompresji akustycznej, a w konsekwencji obniżyło poziom zniekształceń nieliniowych.
Każdy zestaw głośnikowy stanowi system naczyń połączonych – jedna zmiana implikuje następną. Zastosowanie absorbera MAT, czyli usunięcie jednego źródła podkolorowań i zniekształceń, ujawniło słabość dotąd stosowanego zespołu głośników Uni-Q 11. generacji. Okazało się, że falowód Tangerine podlega deformacjom przy dużych częstotliwościach (rzędu 12 kHz), to samo dotyczy kołnierza podtrzymującego zawieszenie kopułki. By zapobiec temu niepożądanemu zjawisku, obydwa elementy wzmocniono promieniście biegnącymi żebrami usztywniającymi. To jednak zaledwie początek wprowadzonych modyfikacji. W nowej, 12. generacji Uni-Q pojawiła się wytłumiona komora poniżej szczeliny oddzielającej cewkę midwoofera i kołnierz tweetera, która to szczelina była źródłem rezonansów piszczałkowych i zniekształceń. Rozwiązanie zastosowane w nowych LS50 przypomina to z aktualnej serii R (2018), jednak zostało dostosowane do potrzeb 13-cm zespołu szerokopasmowego.
...rezonansowy ustrój absorpcyjny (metamateriał) o skuteczności sięgającej 99% – tak zwany MAT opracowany we współpracy z firmą Acoustic Metamaterials Group.
Zmiany w napędzie tweetera nie ograniczyły się do poszerzenia kanału za membraną. Zwiększono saturację magnetyczną elementów stalowych, by ograniczyć wpływ ruchu cewki w szczelinie na natężenie pola magnetycznego. Ponadto użyto miedzianej nakładki na nabiegunniku, która zredukowała indukcyjność cewki poniżej poziomu typowego dla starych LS50.
Modyfikacje objęły także układ magnetyczny przetwornika nisko-średniotonowego, w którym pojawił się znacznie wyższy pierścień zwierający. Zapobiega on modulacji indukcyjności cewki w funkcji wychylenia układu drgającego (kolejne źródło zniekształceń). Dodatkowo zastosowano pierścień górny, który jeszcze bardziej ogranicza omawiane zjawisko. Zmieniono także kształt nabiegunnika, który lepiej ogniskuje pole magnetyczne w szczelinie. Konsekwencją wprowadzenia tych wszystkich zmian jest znaczne zmniejszenie zniekształceń THD w krytycznym zakresie średnich częstotliwości (600 Hz – 2 kHz) przy jednoczesnym zwiększeniu strumienia magnetycznego w szczelinie, a więc i efektywności głośnika.
Zwrotnicę LS50 Meta zbudowano na dwóch płytkach; składa się ona z komponentów wysokiej jakości.
Powyższe modyfikacje wymusiły nieodzowne korekty w zwrotnicy, w której ubyło jednego kondensatora w torze wysokotonowym, pojawiła się za to dodatkowa gałąź równoległa LCR w filtrze dolnoprzepustowym. Jak widać, zmian w konstrukcji nowych LS50 jest całkiem sporo i nietrudno sobie wyobrazić, że ich wpływ na brzmienie powinien być znaczący.
Oczywistym jest także, że cena kolumn musiała wzrosnąć. W świetle wprowadzonych zmian oraz ceny wyjściowej LS50 sprzed 8 lat (która wynosiła 4400 zł, ostatnio – 5200 zł), wycena wersji Meta wydaje się więcej niż zachęcająca – 5400 zł za parę. Dostępne są przy tym trzy wykończenia: czarne, szare i niebieskie oraz dedykowane podstawki głośnikowe S2 (1920 zł).
Obudowa
Opisując nowy model, warto przypomnieć konstrukcję obudowy, która przy tak małych gabarytach (front jest niewiele większy niż okładka Audio-Video) zaskakuje dużym wyrafinowaniem. LS50 Meta ważą prawie 8 kg, czyli więcej niż znacznie od nich pokaźniejsze B&W 606 S2. W środku znajduje się krzyżowy układ wzmocnień łączących ścianki górne, boczne, tył i spód, dopasowanych kształtem w taki sposób, że magnes głośnika Uni-Q opiera się na przyklejonych do tych wzmocnień elementów tłumiących. Dzięki temu wzrasta sztywność całej konstrukcji, a wewnętrzne ożebrowanie odbiera część energii drgań głośnika, co „uspokaja” przednią ściankę wykonaną z grubego, sztywnego tworzywa. Wybór takiego materiału nie był podyktowany oszczędnością, lecz optymalizacją akustyczną – dążeniem do minimalizacji dyfrakcji. Silne wyoblenie frontu powoduje, że głośnik UniQ (a szczególnie zamontowana w jego środku kopułka) „nie widzi” żadnych ostrych krawędzi. Ma to oczywiście korzystny wpływ na gładkość charakterystyk kierunkowych, które od lat są oczkiem w głowie inżynierów KEF-a.
Wnętrze jest ponadto mocno wytłumione. Po włożeniu głośnika nie ma w nim prawie żadnej wolnej przestrzeni. O smaczkach konstrukcyjnych ukrytych w LS50 wiele można by jeszcze pisać. Zainteresowanych odsyłam do darmowego wydania AV 1/2016 (do pobrania z avtest.pl). Przypomnę, że LS50 recenzowaliśmy dwukrotnie – po raz pierwszy w AV 9/12.
Impedancja i faza elektryczna
Kształt wykresu modułu impedancji potwierdza modyfikacje wprowadzone w obrębie zwrotnicy i głośnika Uni-Q. Wyraźna zmiana zaczyna się już powyżej ok. 250 Hz, czyli powyżej częstotliwości minimum impedancji (3,8 Ω – o 0,3 Ω mniej
niż w poprzedniku), gdzie krzywa jest wypłaszczona, pozostając poniżej wartości 4 Ω w zakresie od ok. 170 do 400 Hz (poprzednik schodził poniżej 4 Ω jedynie w nieistotnym zakresie poniżej 20 Hz). To sprawia, że nowe LS50 Meta będą nieco trudniejszym obciążeniem dla wzmacniacza niż ich pierwowzór. Nie jest to jednak powód do obaw – każdy wzmacniacz tolerujący obciążenie 4-omowe poradzi sobie bez trudu. Bas-refleks dostrojono do 55 Hz – w zasadzie identycznie jak u poprzednika, jednak pierwsze maksimum jest wyższe, co może mieć związek ze zmianą w układzie magnetycznym przetwornika nisko-średniotonowego (mniejsza wartość współczynnika BxL).
Brzmienie
LS50 to swego rodzaju ikona wśród małych, zaawansowanych technicznie głośników – prawdopodobnie jeden z najbardziej znanych monitorów drugiej dekady XXI wieku. Przez te wszystkie lata zjednały one sobie bardzo liczną grupę sympatyków, a wprowadzone w późniejszych latach wersje wykończeniowe pozwoliły dodatkowo ją rozszerzyć.
Czy LS50 Meta są lepsze od poprzedników, czy grają w podobnym stylu, czy może jednak odkrywają nowe karty? Blisko pięć lat, jakie upłynęły od mojego ostatniego kontaktu z LS50 utrudniają dokonanie szczegółowych porównań. Mogę jednak z dużą dozą pewności stwierdzić dwie rzeczy. Po pierwsze, LS50 Meta mają jeszcze mniej własnego charakteru niż poprzednicy, a po drugie – kontynuują „filozofię” brzmieniową producenta. Upraszczając, grają w podobnym stylu jak oryginał, tyle że jakby lepiej.
Ważniejsze wydaje mi się jednak to, jak nowe LS-y wypadają na tle współczesnych standardów, które – jak wiadomo – ewoluują.
Z tyłu pojawił się zmieniony port BR, a tylna ścianka jest całkowicie gładka.
Zacznę od kwestii być może nie dla wszystkich audiofilów istotnej, ale niewątpliwie ważnej dla zrozumienia istoty i klasy tych zestawów głośnikowych. W ramach rutynowej rozgrzewki podłączyłem KEF-y do nastoletniej jednostki PianoCrafta CRX-E320 i ustawiłem je po bokach blatu biurka stojącego blisko narożnika pomieszczenia odsłuchowego. W pozycji siedzącej, gdy pracowałem przy komputerze, kolumny miałem rozstawione dość szeroko (na około 1,5 m), a moja głowa znajdowała się znacznie powyżej głośników. Były to więc zdecydowanie niekorzystne warunki odsłuchowe do oceny jakichkowiek zestawów głośnikowych. I tu wyszła pierwsza, poniekąd oczekiwana zaleta nowych LS50: ultraszeroka dyspersja z minimalną zmianą barwy dźwięku uzyskiwanego daleko poza osią akustyczną. Wniosek: LS50 Meta będą wyśmienitymi monitorami desktopowymi – przy założeniu, że tak „potężne” głośniki jesteśmy w stanie pomieścić na blacie. Tak czy owak, ustawienie LS-ów w ciasnej przestrzeni i słuchanie ich w nieoptymalnej pozycji będzie znacznie mniejszym kompromisem niż w przypadku znakomitej większości klasycznych monitorów. Druga obserwacja dotyczyła nieoczekiwanej higieny wysokich tonów. PianoCraft nie jest może złym sprzętem, ale nikt nie zaprzeczy, że stanowczo za kiepskim do napędu tak wyrafinowanych głośników. Co z tego, skoro gładkość i bezproblemowość sopranów okazały się naprawdę dobre. Owszem, ich barwa była nieco szara i ujednolicona, ale spójność i zwartość dźwięku uzyskiwanego w tych – podkreślam raz jeszcze – dalece nieoptymalnych warunkach – sprawiły, że nie mogłem się nadziwić. Oczami wyobraźni widzę ciasny, 8-metrowy pokoik, w którym LS50 Meta wciśnięte w dwie wolne przestrzenie i ustawione półtora metra od słuchacza zapewnią mnóstwo dobrego, wysoce kulturalnego dźwięku.
Przejdźmy zatem do odsłuchów właściwych, które przeprowadziłem tym razem nie tylko w studiu odsłuchowym, ale również w żywym akustycznie, otwartym salonie o powierzchni ponad 30 m². Wnioski okazały się zbieżne, co świadczy o tym, że wpływ akustyki pomieszczenia na grę małych KEF-ów jest niewielki (oczywiście w granicach rozsądku), co jest poniekąd zgodne z ideą quasi punkowego źródła promieniowania.
LS50 Meta brzmią równo i gładko. Produkują dźwięk ułożony, generalnie bezproblemowy, o małym poziomie podkolorowań, poczynając od niskiej średnicy aż po samą górę. Pod względem „liniowości” subiektywnie odbieranej równowagi rejestrów, są to głośniki bardzo wyrafinowane i wyraźnie doskonalsze od recenzowanych obok B&W 606 S2.
Sądzę też, że dokonał się tutaj pewien postęp względem oryginału, mimo że na jego temat pisałem podobne rzeczy. Co więcej, nawet w zestawieniu z wieloma kolumnami uznawanymi za high-endowe, jak na przykład recenzowane na sąsiednich stronach Dynaudio Contour 30i, maluchy KEF-a objawiają swoje nieprzeciętne dopracowanie, grając po prostu wierniej. Środkowy zakres pasma należy docenić za wspomniany już, bardzo niski poziom podbarwień i dużą precyzję, choć całościowy charakter prezentacji ma odrobinę twardy posmak. W wyższym podzakresie okazjonalnie występuje efekt wykonturowania, słyszalny na przykład na żeńskich wokalach. Dotyczy to jednak głównie głośniejszych odsłuchów, poza optymalnym zakresem SPL pracy tych monitorów. Ten zdecydowanie nie jest tak szeroki, jak w przypadku Bowersów, czego oczywiście należało się spodziewać.
Nie da się zaprzeczyć, że dynamika w dalszym ciągu nie jest mocnym punktem programu LS50. Poczynione modyfikacje nie zmieniają faktu, że nadal mamy do czynienia z głośnikami o bardzo skromnym litrażu, wyposażonymi w niewielką membranę nisko-średniotonową, której powierzchnia promieniowania jest z jednej strony ograniczona przez jej średnicę (13 cm wraz z płaskim resorem), a z drugiej przez obecność falowodu Tangerine, który będąc elementem nieruchomym nie bierze udziału w odtwarzaniu średniego i niskiego zakresu. Na to wszystko nakłada się mały skok układu drgającego, co z kolei wymusza idea Uni-Q – rozwiązanie sprawdzające się najlepiej w układach trójdrożnych (z dodatkowym wooferem), gdzie problem małego wychylenia membrany nie stanowi większego problemu. Tu, w przypadku małego szerokopasmowego głośnika koncentrycznego, zarówno efektywność, jak i dynamika prezentacji są po prostu ograniczone.
Bas, analogicznie jak w LS50, nie schodzi głęboko. Deklaracja producenta mówiąca o 47 Hz przy spadku 6 dB wydaje się optymistyczna, co nie zmienia faktu, że niskiego basu KEF-y po prostu nie odtwarzają, a mocniejsze próby wykrzesania średniego dołu w nagraniach, które obfitują w takie dźwięki kończy się pojawianiem się zniekształceń i… lekkiego rozczarowania u słuchacza. Ale nie do tego zostały stworzone LS-y. Z punktu widzenia audiofilów chcących postawić LS50 w większym pomieszczeniu i cieszyć się walorami tych kolumn, nie rezygnując przy tym z basu i dobrej dynamiki, rozwiązanie jest jedno: scyfryzowany wzmacniacz ze zwrotnicą DSP odcinającą bas z wyjść głośnikowych oraz aktywny subwoofer dobrej klasy. Tak, jest to rozwiązanie nieaudiofilskie, ale zapewniam, że działa. Wracając jednak do KEF-ów grających samodzielnie, w klasycznym systemie pasywnym, należałoby odnieść się do prezentacji wyższego basu, który w przypadku poprzedników nie był ich mocną stroną – także w dziedzinie precyzji. Tutaj – odnoszę wrażenie – jest równiej. Może nie jest to postęp bardzo znaczący, ale jednak odczuwalny. Jack Oclee-Brown potwierdził, że kilka wprowadzonych zmian w układach magnetycznych obu przetworników przyczyniło się do uzyskania niewielkiej poprawy kontroli niskich tonów. Nie stwierdziłem już wyraźnego podbicia wyższego dołu – teraz jest on całkiem dobrze zszyty ze średnicą, co oczyściło dźwięk z drobnych pogrubień i zawoalowania.
LS50 to nie tylko zaawansowany Uni-Q, ale też niebanalna obudowa z masywnym wzmocnieniem krzyżowym i przednią ścianką wykonaną z tworzywa. Otwory są gwintowane.
Cały zakres średnich tonów należy pochwalić za czystość i akuratność, jak również dużą dozę swobody w granicach dostępnego headroomu.
Wspomniałem na początku o wysokich tonach – gładkich i równych. Istotnie, to ich największe zalety. Charakter góry należy określić jako pastelowy, łagodny – zdecydowanie łagodniejszy niż w przypadku Bowersów. Ma to swoje dobre i słabsze strony. Z jednej, ta akuratność jest niewątpliwą cnotą. KEF, odkąd pamiętam, stroi soprany oszczędnie – niekiedy posuwając się aż do lekkiego ich zaciemnienia. Wykresy zbliżają się do ideału, ale czysto subiektywnie brakuje blasku, świetlistości, odrobiny „powietrza”. Efekt ten dotyczy także LS50 Meta, ale wydaje mi się, że w mniejszym stopniu niż oryginału, co uważam za plus. Odniosłem wrażenie, że góra jest teraz bardziej otwarta. Różnicowanie barw oceniam jako dobre, choć w dalszym ciągu czuć prymat akuratności nad swobodą i potrzebną niekiedy żywiołowością prezentacji. Ten swoisty nadmiar powściągliwości nie jest niczym nowym u KEF-a, więc fani marki w żadnej mierze nie powinni być zaskoczeni. Niemniej, „Meta” przynajmniej częściowo odchodzą od tego schematu barwowego. Przydałaby się im jeszcze odrobina spontaniczności i fantazji, ale cóż – taka jest koncepcja brzmienia tych monitorów. Albo się ją zaakceptuje, albo… szuka dalej.
Przestrzenność LS50 była często chwalonym atutem tych monitorów. Stereofonia nowej wersji ma te same walory (dokładność, lokalizacja, dobra głębia), jednak zapewne z uwagi na ograniczenia basu, KEF-y nie tworzą ekspansywnej sceny dźwiękowej. Było to wyraźnie odczuwalne w konfrontacji z B&W 606 S2, które generowały wyraźnie większą skalę dźwięku. Chętniej i swobodniej opuszczał on bazę stereo, dając sugestywniejszy efekt otoczenia słuchacza. Należy jednak zaznaczyć, że te obserwacje pochodzą z dość dużego, szerokiego pomieszczenia, w którym głośniki ustawiam z dala od ścian. W ciaśniejszych pomieszczeniach KEF-y będą sobie radzić relatywnie lepiej, otrzymując więcej wsparcia ze strony ścian. Wówczas zalety Uni-Q okażą się prawdopodobnie bardziej czytelne – szczególnie przy odsłuchu w bliskim polu.
Galeria
- Uni-Q dwunastej generacji do złudzenia przypomina poprzednie opracowanie, ale w jego konstrukcji wprowadzono liczne ulepszenia, z których najbardziej oryginalnym jest to widoczne poniżej, a mianowicie... Uni-Q dwunastej generacji do złudzenia przypomina poprzednie opracowanie, ale w jego konstrukcji wprowadzono liczne ulepszenia, z których najbardziej oryginalnym jest to widoczne poniżej, a mianowicie...
- ...rezonansowy ustrój absorpcyjny (metamateriał) o skuteczności sięgającej 99% – tak zwany MAT opracowany we współpracy z firmą Acoustic Metamaterials Group. ...rezonansowy ustrój absorpcyjny (metamateriał) o skuteczności sięgającej 99% – tak zwany MAT opracowany we współpracy z firmą Acoustic Metamaterials Group.
- Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta
- Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta
- Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta
- Uni-Q dwunastej generacji Uni-Q dwunastej generacji
- Uni-Q dwunastej generacji Uni-Q dwunastej generacji
- Z tyłu pojawił się zmieniony port BR, a tylna ścianka jest całkowicie gładka. Z tyłu pojawił się zmieniony port BR, a tylna ścianka jest całkowicie gładka.
- Impedancja i faza elektryczna Impedancja i faza elektryczna
- LS50 to nie tylko zaawansowany Uni-Q, ale też niebanalna obudowa z masywnym wzmocnieniem krzyżowym i przednią ścianką wykonaną z tworzywa. Otwory są gwintowane. LS50 to nie tylko zaawansowany Uni-Q, ale też niebanalna obudowa z masywnym wzmocnieniem krzyżowym i przednią ścianką wykonaną z tworzywa. Otwory są gwintowane.
- Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta Zestawy głośnikowe KEF LS50 Meta
- Zwrotnicę LS50 Meta zbudowano na dwóch płytkach; składa się ona z komponentów wysokiej jakości. Zwrotnicę LS50 Meta zbudowano na dwóch płytkach; składa się ona z komponentów wysokiej jakości.
- Zwrotnicę LS50 Meta zbudowano na dwóch płytkach; składa się ona z komponentów wysokiej jakości. Zwrotnicę LS50 Meta zbudowano na dwóch płytkach; składa się ona z komponentów wysokiej jakości.
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/zestawy-glosnikowe/item/1199-kef-ls50-meta#sigProGalleriafeadf1f3c8
Naszym zdaniem
Inżynierowie z Maidstone dopracowali koncepcję LS50 jeszcze bardziej niż ikonicznego oryginału. Nowa wersja brzmi wyjątkowo równo i dojrzale. Wydaje się wprowadzać jeszcze mniej podbarwień, szczególnie w zakresie basu, choć nie tylko. Jest wysoce neutralna, dysponuje gładką, pastelową górą o znikomym charakterze własnym, a ultraszeroka dyspersja pozwala myśleć o ustawieniu w niekoniecznie sprzyjających warunkach odsłuchowych, w których przydadzą się zatyczki do portów bas-refleksu (w komplecie). Fizyczne ograniczenia tych głośników nadal dają o sobie znać (w większych pokojach warto wypróbować konfigurację z subwooferem i aktywną zwrotnicą DSP we wzmacniaczu), co nie zmienia faktu, że poziomem neutralności i precyzji LS50 Meta potrafią zawstydzić wielokrotnie droższe konstrukcje.
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Cieszy fakt, że projekt LS50 nadal żyje i że tego typu konstrukcje nadal są rozwijane. Dziękujemy, KEF!
Artykuł został pierwotnie opublikowany w Audio-Video 10/2020, które można w całości kupić TUTAJ.