PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

ProAc Studio 118 kontra Studio 148

Kwi 21, 2015

Index

Brzmienie

Rozważanie zakupu monitorów lub podłogówek zwykle rozgrywa się na trzech płaszczyznach: brzmieniowej, ekonomicznej i „filozoficznej”. Pierwsza jest oczywista, druga – w zasadzie też. W naszym przypadku kolumny dzieli kwota 3500 zł, a to zdecydowanie więcej niż koszt dobrych podstawek. Niemniej, kupić je trzeba, a to sprawia, że realna różnica cen obu kolumn kurczy się. Wciąż jednak pozostaje znacząca, więc mamy dylemat: co wybrać? Na oko wygrywają Studio 148 – są trzy razy większe, mają dodatkowy woofer i większą czułość – kosztem 4-omowej impedancji.

O aspekcie „filozoficznym” wspominam z nieskrywaną ironią. Wielu audiofilów zalicza się do „wyznawców” takich czy innych rozwiązań. Nieraz miałem okazję słyszeć deklaracje w stylu: „ja wolę monitory”, „bo są bardziej audiofilskie”. Sprawdźmy więc, jak owa „audiofilskość" ma w przypadku serii Studio: czy faktycznie monitory okażą się czystsze, bardziej przestrzenne, mniej podbarwione, jak chcą tego zakochani w małych zestawach głośnikowych audiofile. No dobra, testujemy.

Na pierwszy rzut ucha, słychać wiele podobieństw. Obydwie kolumny łączy naprawdę przyjemna, lekko pastelowa średnica o całkiem bogatym kolorycie barw i znikomym poziomie podkolorowań. Cieszy to, że średnica i góra są świetnie ze sobą zszyte; przejście z jednego zakresu do drugiego odbywa się bez żadnych dziur czy wyostrzeń – gładko i płynnie. Może się dziś tym pochwalić coraz więcej kolumn, ale klasa ProAców pojawia się także na innym poziomie – kultury i wysublimowania – cech, które nie są wcale oczywiste nawet na tym pułapie cenowym. Posłużę się tu pewną analogią plastyczną. Brzmienie ProAców jest jak kolorowanie rysunków cienko zatemperowaną kredką, wykonywane z małym naciskiem na kartkę i dużą starannością (brakuje pustych obszarów i wyjeżdżania za obrysy). Obrazki nie będą bardzo kolorowe, wysycone, za to przyjemne dla oka – podobne do rzeczywistości. Dziecko posługujące się startą kredką, nawet jeśli wykaże się analogiczną starannością, uzyska inny efekt: bardziej zgrubny, a przez to niechlujny, uproszczony. Tak grają tańsze lub wcale niekoniecznie tańsze zestawy głośnikowe: niby poprawnie i neutranie, ale czuć, że w tym dźwięku coś przeszkadza. W ProAcach nie przeszkadza nic. To znaczy nie w średnicy, nie w barwach.

W porównaniu z testowanymi niemal równolegle monitorami Polk Audio, brytyjskie kolumny odznaczały się większą kulturą prezentacji w wyższej średnicy (brak nerwowości), a także większym dystansem. W szczególności odnosi się do Studio 118, których scena dźwiękowa jest wyraźnie cofnięta w głąb. Będzie to zaletą w ciasnych pomieszczeniach, w odsłuchu w bliskim polu. Jest też sprzyjające przy słuchaniu muzyki klasycznej.

ProAc-Studio-118-148

I tak, przechodzimy do różnic. Łatwo zgadnąć, że ujawniają się one przede wszystkim w dolnym zakresie. Rzeczywiście, dysproporcja w potędze i dynamice basu jest olbrzymia – co najmniej proporcjonalna do różnicy w gabarytach obu kolumn. Podczas gdy Studio 118 produkują bas na miarę wolumenu obudowy (umiarkowanie rozciągnięty, ale na tyle czytelny, by nie zaburzać równowagi tonalnej nawet w dużym pomieszczeniu), podłogówki oferują go więcej, niż można by się spodziewać. W końcu nie są to szczególnie duże zestawy. To wysilenie wiąże się, niestety, ze słyszalnym podbiciem średniego podzakresu: okolice 60–80 Hz naprawdę dają do wiwatu, pogrubiając bas i zmuszając do szukania takiego ustawienia, w którym bas będzie możliwie najbardziej suchy i szybki. Spodziewam się, że w gorszych akustycznie pomieszczeniach, mocno wspomagających niskie tony, hojność ProAców w tym zakresie może być problematyczna. Z całą pewnością bliskość narożników pokoju nie będzie w takim przypadku sprzyjającą okolicznością. Mimo obfitości, konstruktorom udało się jednak uzyskać dobre oddanie konturu i niezłą szybkość. Różnicowanie tego zakresu też wypada nieźle, choć przyznam, że słyszałem lepiej zestrojone bas-refleksy. Większa wstrzemięźliwość kolumn w dziedzinie basu prawdopodobnie wyszłaby im na dobre. Jednak z drugiej strony, muszę również przyznać, że dzięki takiemu, a nie innemu, podaniu niskich tonów, Studio 148 dają więcej „funu” niż te klasyczne ProAki, jakie zapamiętałem. Owszem, cały czas słychać, że jest to brzmienie nastawione przede wszystkim na uzyskanie naturalności – niezwykle kulturalne, nieprzesuszone, niekliniczne – nie zaś na „efekty”. Okraszenie tego wszystkiego dobrą dynamiką sprawia jednak, że podłogowych ProAców zwyczajnie nie chce się wyłączać, odstawiać na bok.

Z początku, gdy w drugiej kolejności ustawiłem na podstawkach monitory, uznałem, że ich bardziej czysty (bo bardziej dyskretny) bas pozwoli lepiej wykazać się średnicy. W Studio 148 występuje bowiem niewielki, ale jednak słyszalny, efekt maskowania dolnej średnicy potężnym basem. Ale jest i druga strona medalu, a raczej pasma – soprany. Te w podłogówkach są wyraźnie bardziej otwarte na górnym skraju, lepiej napowietrzone, bardziej klarowne. Pozytywnie rzutuje to na rozdzielczość brzmienia Studio 148, która jest po prostu lepsza. Dowodem tej tezy może być porównanie dwóch wersji tego samego albumu – „Koncertów Brandendurskich" J.S. Bacha w wykonaniu Academy of Ancient Music pod dyr. Richarda Egarra (Harmonia Mundi). Jedna wersja to DSD (download z nativedsd.com), druga – PCM 24/88,2. Studio 148 wyraźnie rozróżniły oba zapisy, jednoznacznie wskazując na ten lepszy (DSD). Studio 118, poprzez zawoalowanie górnego skraju pasma, miały z tym wyraźny problem. Lepsze wysokie tony przy równie dobrej spójności tego zakresu ze średnicą powodują, że barwy uzyskiwane z podłogówek są żywsze, lepiej nasycone. Monitory brzmią bardziej pastelowo, miękko. Mówiąc bardzo obrazowo – z celowym przerysowaniem – „118-tki” są „okastrowaną” ze skrajów pasma wersją podłogówek.

Powyższy stan rzeczy rzutuje na jeszcze jedną ważną dyscyplinę wierności brzmienia – przestrzenność. Studio 148 i w tej materii zdecydowanie górują. Tworzą bardziej ekspansywną scenę o wyraźnie większej głębi. Lokalizacja jest równie dobra, jeśli nie lepsza. W ogóle, jeśli chodzi o stereofonię, są to autentycznie świetne kolumny. Dorównują nieomal testowanym miesiąc temu Brystonom Mini A. To już naprawdę COŚ.

Obraz dźwiękowy z monitorów jest wyraźnie bardziej intymny, dostosowany do zdecydowanie mniejszych pomieszczeń. Studio 148 na moich niespełna 30 metrach oddychały pełną piersią, podczas gdy monitory szukały wsparcia ścian, by pokazać się z lepszej strony.

Na koniec dnia, gdy już było po formalnych odsłuchach, a jako ostatnie grały Studio 118, miałem w głowie jedną myśl: żeby powrócić do podłogówek. Przekazują więcej prawdy o nagraniach i dają więcej funu. Są o wiele głośniejsze. A jednocześnie tak pięknie wyrafinowane, nie za słodkie i nie ewidentnie złagodzone – jak to się zdarza (vide: Dynaudio Focus). Coś w rodzaju złotego środka – no, może poza basem.

 


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją