PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Audiovector SR3 Signature

Wrz 08, 2015

Index

Brzmienie

SR3 są czułe na ustawienie – nie tylko swoje, ale i słuchacza. To wynik niezbyt gładkiej, jak mniemam, dyspersji w pionie (potwierdzą to – lub nie – wyniki pomiarów). W konsekwencji barwa dźwięku silnie się zmienia w zależności od wysokości odsłuchu. Tak przynajmniej było w dedykowanym pomieszczeniu odsłuchowym z niskim (ale dobrze wytłumionym) stropem na wysokości 218 cm. Najlepsze efekty uzyskałem siedząc w dość niskim fotelu, podczas gdy kolumny stały na 2-centymetrowych płytach – tweeter znajdował się wtedy nieco powyżej poziomu uszu. Także kąt skręcenia kolumn jest istotny. Gdy wszystko precyzyjnie dopieścimy, otrzymamy dźwięk naprawdę wysokiej próby. Ale i bez tych zabiegów jest jasne, że mamy do czynienia z naprawdę nieprzeciętnymi kolumnami.

Audiovector SR3 zwrotnica

Test rozpocząłem od normalnego domowego użytku, wygrzewając testową parę (miała na „liczniku” zaledwie kilka godzin) sygnałem z dekodera TV, jak również słuchając muzyki w tle. Tak upłynęły pierwsze dwa tygodnie, po których wiedziałem już, że z Audiovectorami niechętnie będę się rozstawał. Ustawiłem je w otwartym salonie dziennym („pomieszczenie 2”), gdzie były podłączone do Yamahy A-S2100. Jasne stało się, że SR3 Signature to wyjątkowo przejrzyste, dynamiczne, ale i dobrze nasycone barwowo kolumny. Moją uwagę zwróciły najpierw wysokie tony oferujące kapitalne nasycenie, detaliczność, świetnie zaznaczone krawędzie. Także bas w pomieszczeniu, które trochę dodaje energii w okolicach 50 Hz, ale zasadniczo jest „równe”, był dokładnie taki, jak trzeba: wystarczająco głęboki, jędrny i niepodbarwiony. Uznałem już wówczas, że SR3 w wyjątkowy sposób, jak na kolumny za 19 tysięcy, łączą sprzeczności, będąc przy tym bezproblemowe w pomieszczeniu niezaadaptowanym do krytycznego, audiofilskiego odsłuchu. Z drugiej strony, to właśnie takimi pomieszczeniami większość melomanów i audiofilów najczęściej dysponuje. Dla nich powyższe obserwacje powinny być cenne.

Przyznam, że przez dość długi czas miałem pewien kłopot z określeniem, czy te kolumny są neutralne, średnio neutralne czy jednak całościowo podkolorowane. Rzecz dotyczy średnicy, a właściwie jej połączenia z sopranami – obszaru swoistej niejednoznaczności oceny. Spora część nagrań – głównie klasycznych lub małych akustycznych składów jazzowych – które intensywnie wykorzystują omawiany zakres do tworzenia wrażenia „obecności”, brzmiała znakomicie, dając poczucie, że kolumny bardzo niewiele dodają od siebie, zbliżając się do ideału przezroczystości tonalnej. Ostatecznie, subtelny charakter barwy Audiovectorów dało się jednak ponad wszelką wątpliwość, zidentyfikować. Otóż kolumny te trochę faworyzują górną średnicę do realizacji swojej „recepty” na brzmienie, które można określić następująco: przejrzystość, barwa, dynamika (mikro i makro), bezpośredniość, czystość, szybkość, atak. Proszę zwrócić uwagę na drugą cechę w tej wyliczance – to nie przypadek. Nader często głośniki przejrzyste, dynamiczne, szybkie odbiera się jako suche, matowe, ubogie barwowo. Audiovectory w żadnym razie do nich się nie zaliczają. SR3 Signature potrafią w niemal doskonały sposób, na tym pułapie cenowym, połączyć detaliczność z ekspresją barwową. Gitara akustyczna w niemłodym już nagraniu zespołu Oregon z albumu „Beyond Words" (Chesky, 24/96) brzmiała wyśmienicie naturalnie, dając ten jakże pożądany efekt odrywania się od głośników. Nagranie to, zarejestrowane w drewnianym kościele, ma charakterystyczną, niezwykle ciepłą aurę pogłosową. Ten element duńskie zestawy podają jak na tacy. Mnóstwo innych nagrań z udziałem instrumentów akustycznych potwierdziło bardzo wysoką jakość średnich tonów, które na tle znakomitej większości (jeśli nie wszystkich) kolumn dwu- oraz dwuipółdrożnych są całkowicie wolne od zaowalowania. Efektem tego jest nie tyle „żyłowanie” transjentów (niesprzyjające muzykalności), co faktyczna sprawność kolumn w niepohamowanym prezentowaniu dynamicznej strony nagrań, ekspresji wykonania, pracy instrumentalistów. Wgląd w muzykę jest doprawdy znakomity, a mimo to nie powstaje wrażenie, że kolumny zasypują słuchacza hałdą nieuporządkowanych, czasem może zbędnych detali. Owszem, przyparte ostro do muru, pogonione 350-watowym wzmacniaczem, w pewnym momencie zaczęły okazywać objawy zadyszki, jednak efekt ten następuje znacznie później niż w kolumnach Dynaudio, ProAc, Spendor czy innych audiofilskich „umilaczach”. Jedyne zastrzeżenie dotyczy wspomnianego wąskopasmowego podkreślenia w wyższej  – jak mi się wydaje –  średnicy, które powoduje, że gorsze realizacje przy głośnym odsłuchu stają się średnio strawne. Mimo to, droga, którą obrał konstruktor, zasługuje na najwyższe pochwały.

Audiovector SR3 tyl

Znakomita jest jakość wysokich tonów. To, co stwierdziłem na początku, potwierdziło się także podczas krytycznych odsłuchów. Faktycznie, kopułka Evotech i ta jej konkretna aplikacja zapewniają górę pasma, o jakiej wielu audiofilów marzy: nasyconą, detaliczną, ale bez artefaktów, posykiwania, zapiaszczenia i metaliczności. W dziedzinie tak zwanego powietrza nie jest to jeszcze absolutny top (tu z pewnością klasę pokazałaby wersja Avantgarde), ale i tak mikrodetale z górnego skraju pasma są naprawdę dobrze oddane. Trzeba też przyznać, że SR3 w wyrazisty sposób różnicują sposób realizacji nagrań. Te słabe brzmią słabo, ale obiektywnie i tak nieporównywalnie lepiej niż na kolumnach za kilka tysięcy złotych.

Scena dźwiękowa to kolejny aspekt, do którego trudno byłoby się przyczepić. Duńskie kolumny trochę eksponują pierwszy plan, przybliżając go do słuchacza, ale w ślad za tym idą duże umiejętności SR3 Signature w ogniskowaniu źródeł na dalszych planach, które są czytelnie i wiarygodnie oddane. Głębia jest bardzo dobra. Myślę, że w zakresie przestrzenności Audiovectory osiągają poziom zbliżony do ATC SCM40 – mojego dotychczasowego faworyta wśród zestawów głośnikowych w cenie do 20 tysięcy złotych. Wracając jeszcze na chwilę do barwy, Audiovectory są od brytyjskich zestawów jaśniejsze w średnicy, bardziej porywcze, całościowo bardziej klarowne, choć nie tak wybitnie homogeniczne w średnicy i górze. To inna szkoła grania, ale – moim zdaniem – równie dobra.

Audiovectory mają jeszcze co najmniej jeden wielki atut: bas. Świetny bas. Efekt, jaki uzyskano z dwóch 6,5-calowych midwooferów, budzi szacunek. Zestrojenie jest mistrzowskie. Nie twierdzę, że niskie tony są równe pod linijkę, ale wartki, całkiem precyzyjny charakter dołu w zestawieniu z jego mięsistością, jędrnością,  masą, umiejętnością różnicowania i naprawdę niezłym rozciągnięciem (choć gorszym niż w przypadku 7-krotnie tańszych JBL-i Studio 280) prowadzi do wniosku, że uzyskano wszystko, co było możliwe z tych obudów, z tych głośników. Jestem nieomal pewien, że zdolności dynamiczne w obrębie niskich tonów w pełni usatysfakcjonują zdecydowaną większość audiofilów szukających kolumn high-end o podobnych gabarytach.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją