PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Usher N-6300

Lut 03, 2014

Index

Brzmienie

Zawsze ceniłem kolumny Ushera za dopracowaną charakterystykę przenoszenia – szczególnie w okolicach podziału. Poza osią nigdy nie ma dziur w paśmie, zestawy brzmią spójnie i naturalnie. Można chodzić po całym pokoju, wciąż słysząc ten sam, dobrze ułożony dźwięk. A to wcale nie jest częste, choć w ostatnich latach nastąpił w tym względzie spory postęp.

Na przestrzeni lat zauważyłem wielką konsekwencję tego producenta, wyrażającą się w tym samym charakterze brzmienia i tych samych zaletach Usherów na tle konkurencji. I nawet jeśli nie każdemu to brzmienie się spodoba, to po kolumnach tej marki zawsze wiadomo, czego można się spodziewać – tak samo jak na przykład po zestawach Dynaudio.

N-6300 generalnie wpisują się w przedstawioną tendencję, ale nie do końca. Mają bardziej wyrazisty i „wesoły” charakter brzmienia niż inne modele tej marki, których słuchałem ostatnimi czasy. Brzmienie jest niezmiernie żywe, wręcz jaskrawe tonalnie. Wynika to z pewnego uprzywilejowania wyższych rejestrów, przy czym bardziej chodzi o ich niższy podzakres, w obszarze granicznym ze średnicą (kilka kiloherców), niż o wysokie soprany, których nasycenie wydaje się właściwe – przynajmniej w relacji do średnicy – i całościowo są one bardzo dobrej jakości, bez oznak typowego dla tekstylnych kopułek zmiękczenia.

usher-n-6300-zwrotnica1Podkreślenie pewnego zakresu góry sprawia, że Ushery aż kipią szczegółami i mają soczyste barwy, co znakomicie sprawdza się na repertuarze akustycznym, szczególnie w dobrze nagranej klasyce, mniej zaś na rocku czy dynamicznym jazzie. Sęk w tym, że Ushery dość często "stąpają po cienkiej linie" oddzielającej brzmienie klarowne, żywe, przyjemnie jaskrawe (przeciwieństwo tak zwanego zamulenia) od ofensywności, którą – zależnie od elektroniki, kabli, czy przede wszystkim pomieszczenia – będzie nam dane wychwycić w mniejszym lub większym stopniu. Paradoksalnie, im droższa elektronika, tym efekt ten przybiera na intensywności. Moim zdaniem, optymalna elektronika do tych kolumn nie powinna być zbyt analityczna. Jako przykład podam współpracę z tanim mini-DAK-iem Meridiana w roli źródła, z którym brzmienie było ogólnie nieco przyjemniejsze niż ze źródłem referencyjnym. Mniej szczegółowe, ale bardziej spójne i muzykalne. Z tego względu szukałbym raczej ciepło brzmiącego źródła i wzmacniacza dobrze kontrolującego głośniki, jednak w żadnym razie rozjaśnionego, a wręcz przeciwnie: najlepiej z nieco wycofaną średnicą lub ewentualnie lampy, jeśli nie oczekujemy precyzji na basie. Warto też wspomnieć, że wyższe ustawienie kolumn jest lepsze niż niższe, ponieważ poniżej osi akustycznej brzmienie wydaje się równiejsze niż powyżej, gdzie zaczyna bardziej "krzyczeć".

Mimo rozjaśnienia, które jednak – żeby uniknąć niedomówień – nie jest ostrością per se, monitory Ushera bardzo dobrze oddają naturalne barwy instrumentów. Wprawdzie gitara akustyczna "iskrzy" nieco bardziej niż powinna, a saksofon czy trąbka brzmią „wyżej”, to jednak całościowy odbiór barw jest bardzo satysfakcjonujący, co słychać także na przykładzie fortepianu. Ogólnie, pomijając omówione rozjaśnienie, poziom podkolorowań jest niski, a brzmienie całościowo czyste i – co ważne – pełne tonalnie. Jest w nim pewna dawka pożądanej miękkości, która jednak nie „skleja” ani sztucznie nie dosładza brzmienia. Sprawia jedynie, że nawet obiektywnie jasne brzmienie odbiera się wciąż jako przyjemne. Jedynie przy głośniejszym odsłuchu, dużym natłoku instrumentów i szczególnie przy gorszych realizacjach komfort słuchania ulega pogorszeniu.

Jak zwykle, Ushery kreują równą, proporcjonalną i dużą scenę dźwiękową, tu – z dużą ilością powietrza. Nie jest ona może referencyjnie zwiewna i oderwana od głośników, ale poczucie aury i głębi są bardzo dobre.

Niskie tony również – typowo dla tajwańskiej marki – są ogólnie dość miękkie i niezbyt atakujące w tzw. midbasie. Dzięki temu jednak zakres niskotonowy jest wyraźnie równiejszy niż w przypadku zdecydowanej większości dwudrożnych monitorów, brakuje jednak wykopu i sprężystości. Pochwały należą się za niski poziom podbarwień w średnim i wyższym podzakresie. Pracy portu BR praktycznie nie słychać, mimo że potrafi on pompować tak skutecznie, że powiew powietrza jest odczuwalny w fotelu odsłuchowym, w odległości niemal 3 m od kolumn. Woofery długo, tj. do znacznych poziomów SPL, trzymają fason, nie popadając w zniekształcenia czy kompresję. Rozciągnięcie basu jest adekwatne do wielkości obudów i głośnika, dzięki czemu N-6300 nie usiłują być większe niż w rzeczywistości.


Oceń ten artykuł
(5 głosów)
Więcej w tej kategorii: Monitor Audio Silver 10 »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją