Dystrybutor: GP Acoustics, www.kef.com |
Tekst: Filip Kulpa (FK), Michał Sommerfeld (MS) | Zdjęcia: AV |
|
|
KEF Q750 - zestawy głośnikowe
TEST
Do naszej redakcji, bodaj jako do pierwszej w Polsce, trafił środkowy model wolnostojący. Stawiam, że to on będzie jednym z najbardziej popularnych w gamie. Większe Q950 to już duże kolumny, na które nie każdy znajdzie miejsce, zaś mniejsze Q550 raczej nie zadowolą każdego ze względu na swoje gabaryty i wielkość użytych głośników (trzynastki).
Q750 są formalnym następcą modelu Q700, od którego nie różnią się zbytnio pod względem kształtu (wciąż mamy ostre kanty i prostopadłościenne skrzynki) czy gabarytów, za to stylistyka i wykończenie są zauważalnie inne. Zniknął poziomy pasek z logo producenta – które przeniesiono na sam szczyt przedniej ścianki.
Z zewnątrz
Q750 klasyfikują się jako średniej wielkości podłogówki, jednak w dzisiejszych czasach można je uznać za całkiem spore kolumny. Prawie 98 cm wysokości (na kolcach), 21 szerokości i ponad 30 głębokości oraz 17,8 kg rzeczywistej masy własnej (więcej niż deklaruje producent) – trzeba przyznać, że 750-ki to „konkretny” element wystroju wnętrza. Wersja czarna, którą otrzymaliśmy do testu, prezentuje się wyjątkowo „smutno” – można się nawet zastanawiać, dlaczego KEF nie pokusił się o jakiś kolorowy akcent w postaci obwódki wokół głośników, kolorowego logo itd. Wersja biała prezentuje się ciekawiej, a już na pewno – żywiej. Tak czy inaczej, nowy design wpada w oko. Może i jest techniczny, ale od razu ma się poczucie, że kolumny nie są tanie. Mimo wszystko brak oklein i innych wersji kolorystycznych może cokolwiek zawęzić potencjalny krąg odbiorców – szczególnie jeśli, jak nalega pani domu, kolumny muszą pasować do mebli.
Po starej serii Q nowe modele odziedziczyły układ głośników, który w przypadku Q750 jest identyczny jak w „siedemsetkach”. W odróżnieniu od zdecydowanej większości rywali, podłogowe KEF-y Q nie są bas-refleksami. Dwie z trzech membran są bierne – dolna i górna. Prawdziwy woofer jest tylko jeden i znajduje się pośrodku. Tak samo było w Q700, jednak w tamtych kolumnach obudowa była wewnętrznie podzielona na dwie, prawie równe komory. W nowym modelu zmieniono system: komora basowa jest współdzielona przez woofer i obie membrany bierne, natomiast głośnik Uni-Q – będący konstrukcyjnym clou serii Q (i wszystkich modeli KEF-a) – pracuje teraz w szczelnej wydzielonej komorze.
Membrana bierna (ang. ABR – auxilary bass radiator) to rozwiązanie droższe i nieco bardziej skomplikowane niż bas-refleks, choć co do zasady działania analogiczne. Daje ono pewne korzyści: pozbywamy się szumu turbulencyjnego, a także niepożądanej emisji średnich tonów (z portu BR) wskutek zjawisk rezonansowych zachodzących w obrębie samego tunelu. Stosowanie membrany biernej jest mniej kompromisowym rozwiązaniem także dlatego, że chcąc osiągnąć założoną częstotliwość strojenia układu (co do fizycznej zasady działania membrana bierna i bas-refleks są rozwiązaniami analogicznymi) ma on do dyspozycji takie parametry, jak średnica i masa membrany oraz jej podatność, którymi można żonglować niemal do woli. Tymczasem strojenie portu BR przeważnie wiąże się z efektem krótkiej kołdry: zwiększanie średnicy portu, by zredukować „pofukiwanie”, wymusza zwiększenie jego długości, na co nie zawsze jest miejsce, a ponadto pojawia się ryzyko powstania rezonansów, które nie zostaną dostatecznie stłumione. Nie ma zatem dużej dowolności.
Nowe głośniki
Zastosowany w nowej seri Q szerokopasmowy współosiowy zespół dwóch przetworników to mocno zmodernizowana konstrukcja. Wykorzystano w niej rozwiązania do tej pory niestosowane ani w monitorach LS50, ani w serii R. Wersja użyta w recenzowanym modelu Q750 ma pośrednią w gamie średnicę 165 mm. Relatywnie miękka membrana z aluminium „siedzi” w bardzo podatnym zawieszeniu Z-flex, którego nietypowy, płaski profil z radialnymi zgrubieniami ma nie zaburzać starannie wyliczonego profilu membran, a w konsekwencji – nie powodować dyfrakcji, którą KEF uznaje za bardzo ważny czynnik przy projektowaniu zestawów głośnikowych. Nowości w nowym Uni-Q jest kilka. Informacje, które przytaczam poniżej, pochodzą z tzw. pierwszej ręki – od Jacka-Oclee Browna, szefa zespołu inżynierów. I tak, zmodyfikowano komorę wytłumiającą za tweeterem, stosując gumową zwężkę (widać ją na załączonej grafice). Jej zadanie polega na skuteczniejszym tłumieniu tylnej fali dźwiękowej, w celu zapobieżenia rezonansom wewnątrz komory, które mają niekorzystny wpływ na pracę kopułki w dolnym zakresie jej roboczego pasma pracy (ok. 3 kHz). Zastosowano także nowy gumowy pierścień odprzęgający membranę od cewki (ang. decoupler). Rozwiązanie to KEF stosuje nie od dziś (jest znane z serii Reference), a służy ono niwelowaniu efektu rezonansu mechanicznego membrany pojawiającego się w postaci plików na charakterystyce głośnika w zakresie 4-5 kHz. Nowy pierścień jest skuteczniejszy od poprzednio stosowanego, dzięki czemu udało się wygładzić charakterystykę w niższych sopranach. Kolejnym poprawionym elementem są promieniste żebra membrany, dzięki czemu udało się ją lekko odchudzić. „Te trzy ulepszenia spowowały poprawę naturalności i otwartości brzmienia w zakresie 2-4 kHz" – wyjaśnia Jack-Oclee Brown. Co więcej, dzięki usprawnieniom napędu i zawieszenia tego zespołu głośnikowego, z toru nisko-średniotonowego usunięto równoległy kondensator (blokujący najniższe składowe). Pozwoliło to uzyskać lepszą klarowność niskich i średnich tonów oraz lepszą integrację średnicy z wysokimi tonami.
Nowy głośnik Uni-Q w częściach. Najistotniejsze zmiany dotyczą membrany, która ma teraz promieniste zgrubienia (rodem z droższych serii), nowego pierścienia tłumiącego między karkasem cewki a podstawą membrany oraz nowej komory tłumiącej tweetera.
W rzeczywistości zespół Uni-Q to nadzwyczaj solidna jednostka o masie ponad 2100 g; magnes ma średnicę 108 mm. Jak już wspomniałem, umieszczono ją w szczelnej zamkniętej komorze, izolując go tym samym od niekorzystnego wpływu sekcji niskotonowej. Komora ma tylko kilka litrów objętości i jest wypchana wełną mineralną. Układ taki ogranicza możliwe wychylenia membrany, działając jak mechaniczny filtr dolnoprzepustowy. Chodziło o odciążenie mechaniczne membrany, która jest przecież falowodem dla tweetera. UniQ nie lubi forsownej pracy, bo wtedy bardziej zniekształca i koloryzuje brzmienie w wyższej średnicy i górze.
Falowód Tangerine okalający aluminiową kopułkę dba o jak najlepszą dyspersję oraz zredukowanie wpływu drgającej membrany, która jest przedłużeniem owego falowodu.
Zwężenie tyłu komory zwiększyło jej skuteczność w tłumieniu tylnej fali dźwiękowej, co poprawiło charakterystykę pracy tweetera w okolicach 3 kHz.
Przeprojektowano także głośnik basowy. To bardzo nowoczesna, niemal 2-kilogramowa konstrukcja wykorzystująca zupełnie gładką, lekko wklęsłą, aluminiową membranę, podtrzymywaną od spodu przez celulozowy grzybek i szeroki fałd. Jeszcze większe wrażenie robi duża, 50-mm cewka wystająca poza szczelinę magnetyczną. Centralny otwór w dość potężnym magnesie (110 mm) z powodzeniem mieści palec wskazujący, a służy oczywiście do wydajnej wentylacji cewki. Temu samemu celowi podporządkowano otwory pod dolnym zawieszeniem. Gumowy resor o długim skoku zezwala na znaczne wychylenia membrany. Jasne jest, że woofer to konstrukcja o dużej odporności na znaczne obciążenia mocowe i mechaniczne. Jednym z głównych założeń była także poprawa zachowania membrany w zakresie rezonansu mechanicznego. „ W konstrukcji 2,5-drożnej nachylenie zbocza charakterystyki powinno być łagodne.
Zmieniliśmy kształt membrany i przerobiliśmy zawieszenie. Dzięki tym zmianom woofer jest teraz cichszy o 10 dB przy częstotliwości 1,5 kHz" – wyjaśnia Jack Oclee-Brown.
Obie membrany bierne są identyczne i także zostały przekonstruowane: stały się bardziej podatne i mogą pracować z większymi wychyleniami. Chodziło o zmniejszenie zniekształceń przy dużych poziomach SPL i poprawę charakterystyki przenoszenia niskich tonów.
Zwrotnica jest zaskakująco minimalistyczna. Składa się zaledwie z sześciu elementów: dwóch cewek rdzeniowych, dwóch kondensatorów i dwóch rezystorów cermetowych.
Obudowa
Całkiem solidna obudowa ma klasyczny prostopadłościenny kształt z ostrymi kantami, bez żadnych sfazowań czy modnych (a może już niemodnych?) zaokrągleń. Wykonano ją z płyt mdf o zróżnicowanej grubości: front ma 25 mm (w komorze Uni-Q nawet 40 mm!), boczne ścianki – po 16 mm. Wewnątrz znajduje się półka usztywniająca z dwoma otworami, mniejsze wzmocnienie łączące boczne ścianki oraz ścianka oddzielająca komorę głośnika Uni-Q – łącznie są więc trzy wzmocnienia. Jak pokazuje wykres modułu impedancji i fazy, spore skrzynki nie wykazują zauważalnych tendencji do rezonowania. Zaprojektowano je bardzo starannie. Weźmy pod uwagę, że nie są to kolumny za kilkanaście, lecz za 5,5 tys. zł, a na tym pułapie cenowym, po kolumnach wytwarzanych seryjnie, o globalnym zasięgu sieci dystrybucji, nie spodziewamy się cudów. Warto w tym miejscu przytoczyć cenę poprzednika – 6120 zł. Miał on, co prawda, maskownicę, lecz nawet jeśli dodamy ją do ceny Q750 (+390 zł), to i tak nowy model wychodzi taniej. Pewne oszczędności wynikające z niższej ceny można dostrzec w akcesoriach – terminale głośnikowe są pojedyncze i dość zwyczajne (w poprzedniku było podwójne), zaś płozy stabilizujące wykonano z tworzywa (tak, jak poprzednio). W oba elementy wkręca się dołączone do zestawu kolce, a następnie zabezpiecza od góry nakrętkami kontrującymi. To znacznie wygodniejsze rozwiązanie od nakrętek zakładanych od spodu. Trzeba tylko zadbać o mocne dokręcenie owych nakrętek, bo w przeciwnym razie będą nieprzyjemnie rezonować (pobrzękiwać).
Cokoły są podobne do tych w Q700. Są wykonane z tworzywa. To jedyny element, na który można narzekać. Niektórzy będą też niepocieszeni brakiem podwójnych zacisków głośnikowych.
Zniekształcenia harmoniczne
Q750 jest konstrukcją generującą umiarkowane i małe zniekształcenia w zakresie wyższego basu, średnich i wysokich tonów oraz relatywnie duże zniekształcenia w obrębie niskiego basu (poniżej 50 Hz).
Najlepiej wypadają okolice 200 Hz oraz zakres 2–5 kHz, gdzie poziom THD mieści się w zakresie 0,1–0,2% przy uśrednionym poziomie 85 dB SPL. To bardzo dobry wynik. Dominujące są tutaj 2. i 3. harmoniczna – ich proporcje są zmienne, a wartości porównywalne. Dla pewnych częstotliwości niższe wartości ma druga, dla innych – trzecia harmoniczna. Przy 10 kHz tweeter generował wciąż tylko nieco ponad 0,2% THD.
Poniżej 200 Hz zniekształcenia zaczynają dość szybko rosnąć (co jest typowe dla zestawów głośnikowych w ogóle), osiągając 0,7% przy 150 Hz; 0,83% przy 80 Hz; około 3% przy 50–60 Hz oraz aż kilkanaście procent przy 40 Hz i poniżej. W najniższym odtwarzanym zakresie zdecydowanie dominuje 3. harmoniczna (11–13%). Taki poziom zniekształceń jest oczywiście słyszalny (przy odtwarzaniu czystego sinusa).
Impedancja i faza elektryczna
Wykresy impedancji (linie niebieska i zielona odpowiadają jednej i drugiej kolumnie) różnią się od tych, które spotykamy w przypadku kolumn z bas-refleksem. Bardziej już przypominają impedancję kolumny z obudową zamkniętą. Powodem jest umieszczenie głośnika Uni-Q (który ma czynny udział w reprodukcji basu) w obudowie zamkniętej. Dość nietypowo, najmniejsze wartości impedancji są osiągane przy nieistotnych częstotliwościach infrasonicznych (przy 10 Hz – 3,46 Ω ), ale jeśli ograniczymy rozważania do zakresu akustycznego, to minimum przesuwa się nieco wyżej (3,57 Ω przy 16 Hz). Typowe „siodło” w górnym basie (150 Hz) osiąga mniej wymagającą wartość 3,95 Ω.
Maksymalny kąt fazy elektrycznej nieznacznie przekracza +51 stopni. Żadne z czterech jego maksimów nie zbiega się z małą wartością modułu impedancji (jest to zawsze około 9 Ω ). Tym samym Q750 nie powinny sprawić problemów żadnemu współczesnemu wzmacniaczowi – tym bardziej, że czułość napięciowa jest niezła. Można się nawet pokusić o podłączenie wzmacniacza lampowego o mocy 30 W przy 4 Ω.
Brzmienie
KEF-y Q750 to jedne z tych zestawów głośnikowych, które mają szansę sprzedać się, w samej tylko Polsce, w dobrych setkach par, na przestrzeni kolejnych kilku lat. Głównym powodem sukcesu, który najprawdopodobniej odniosą, jest znakomita jakość oferowanego brzmienia.
KEF-y z początku wydały mi się trochę zamknięte, ciemne, jakby stłumione. Nie, żeby mnie to zaskoczyło, bo to znana od lat charakterystyka wielu modeli tej marki. Po około półgodzinnym graniu moje postrzeganie tych kolumn ewoluowało jednak od stanu, który określiłbym „niezbyt przekonujące, cokolwiek nudnawe”, do takiego, który określiłem wieloma komplementami. Nie wykluczam zaistnienia efektu „szybkiego dogrzania” (typowego dla wielu różnych kolumn), polegającego na tym, że po dłuższym okresie nieużywania głośniki potrzebują „się rozruszać”. Nie zaprzeczam też istnieniu zjawiska adaptacji mojego słuchu, który całkiem szybko „skonstatował”, że to nie są przeciętne kolumny. Jest też trzeci czynnik – wysokość odsłuchu. Okazuje się i jest to pewna niespodzianka, że kolumny brzmią nieco lepiej powyżej osi głośnika Uni-Q. Dlaczego tak się dzieje? Obstawiam, że to efekt interakcji z wooferem, który jest dość mocno oddalony. Z pomiaru w moim pomieszczeniu wynika, że na osi Uni-Q pojawia się górka przy około 1,5 kHz, która dodatkowo wzmacnia środek pasma względem lekko deficytowej góry. Powyżej osi kolumn efekt ten zanika.
Tak czy inaczej, KEF-y okazały się znacznie lepsze niż antycypowałem. Posunę się nawet do stwierdzenia, że ocierają się o umowną (względną) doskonałość. Są wolne od wad jako takich. Mocnych, czy wręcz bardzo mocnych, punktów mają kilka.
Nowy Uni-Q zawiera rozwiązania dotąd niestosowane ani w serii R, ani w kultowych LS50. Nic dziwnego, że kolumny grają, jak grają...
Wrażenie gładkości, wyważenia i raczej mało efektownych krańców pasma utrzymuje się w zasadzie przez cały czas. Trudno zaprzeczyć, że góra jest bardziej stonowana niż w większości kolumn w zbliżonej cenie. Te jednak – nie zapominajmy – w większości eksponują górny skraj pasma. Ponad wszelką wątpliwość i niezależnie od elektroniki, Q750 nie zabrzmią ostro, jazgotliwie czy choćby w sposób rozświetlony. Nie zdominują także odtwarzanej muzyki potęgą bębnów albo wielkością kontrabasu. Nie są to kolumny do permanentnego wywoływania wrażenia na mniej wyrobionych słuchaczach. To głośniki stworzone z myślą o koneserach wytrawnego brzmienia, którzy potrafią docenić takie cechy dobrej prezentacji dźwiękowej, jak przestrzenność, namacalność, plastyczność, gładkość, wierność. To chyba dobre określenie stylu grania nowych KEF-ów: są to zestawy całkiem wiernie oddające zawartość nagrań. Do tego stwierdzenia uprawniają dwie rzeczy: skala różnicowania nagrań (starych i nowych, ostrych i łagodnych, minimalistycznych oraz typowych produkcji studyjnych) oraz rozdzielczość. Owszem, zgodzę się, że 750-ki to i owo łagodzą, co wynika ze wspomnianego lekkiego utemperowania niższej góry pasma.
Potrafią jednocześnie wyciągnąć z dobrych nagrań bardzo wiele szczegółów i smaczków. Są selektywne i szczegółowe, ale czynią to dyskretnie, nigdy nachalnie. Doceniam to podejście inżynierów – podobnie jak to, że brzmienie skrzypiec, fortepianu było po prostu naturalne, prawdziwe, co najwyżej lekko złagodzone.
Wyobrażam sobie, że znajdą się tacy, którzy zarzucą tym kolumnom przesadną akuratność w średnicy, jej powściągliwość emocjonalną. Z moją roboczą elektroniką otrzymałem sporą namiastkę tego, co nie tak dawno słyszałem z Magico S5 MkII – kolumn ponad 40-krotnie droższych. Ledwo uchwytny charakter (w tym przypadku oczywiście bardziej), a mimo to bardzo rzetelne oddanie barw w tendencją do jej lekkiego zaniżania. Znów do tego wrócę: w niższych sopranach przydałoby się więcej iskry, nieco więcej doświetlenia. Wówczas mielibyśmy w zasadzie ideał. Właśnie dlatego Q750 zestawiałbym z otwarcie i żywo grającą elektroniką. W żadnym razie ze sprzętami ocieplająco-zaokrąglającymi brzmienie.
Nie pamiętam już starego modelu Q700, jestem jednak pewien, że nie zbliża się do tego poziomu wyrafinowania, jaki oferuje ten nowy. Powiem nawet więcej: pod względem jakości średnich i wysokich tonów, nie mówiąc już o jakości basu, Q750 wydają się lepsze od LS50! KEF-owi udało się pozbyć, czy też zniwelować, jeden z problemów trapiących jego wcześniejsze modele kolumn, i to nie tylko z serii Q – chodzi o monochromatyczność barw. W dalszym ciągu nie tryskają one życiem, jednakże nie można powiedzieć, że gładkości towarzyszy wyszarzenie barw. Głos João Gilberto w klasyku „Girl from Ipanema" był przyjemnie głęboki i nasycony, szum taśmy – nieco ukryty (potwierdzenie przyciętej góry). A mimo to popisów Marcusa Millera z albumu „Free” słuchało mi się wyjątkowo dobrze. W numerze „Blast” łatwo wywołać kakofonię (zlewające się dźwięki syntezatorów i sekcji rytmicznej), tymczasem KEF-y poradziły sobie wzorowo. Poziom agresji był bliski zera, a jednak odsłuchowi nie towarzyszyło wrażenie zawoalowania. To oznaka dużej klasy.
Homogeniczność pasma jest kluczową cechą tych kolumn. KEF-y grają zwartym, nierozlewającym się dźwiękiem o nieprzeciętnie dobrym timingu, ale też w sposób zrelaksowany i swobodny. Pozorna sprzeczność, a jednak nie do końca. Doskonale wypadają przy niedużych i średnich poziomach głośności, niemal równie dobrze przy ostrym łojeniu. Mają w sobie mnóstwo melodyjności i opanowania. Cechom tym nieodłącznie towarzyszy poczucie niskiego poziomu zniekształceń: od średniego basu po najwyższą górę. Pisząc te słowa, słucham nowego albumu Rogera Watersa, który – nie ukrywam – bardzo mi się podoba. Jednym z moim ulubionych utworów na tej płycie jest „Broken Bones" – z piękną gitarą, smyczkami i obszernym, intymnym wokalem dawnego lidera Floydów. Odsłuchowi temu towarzyszą całkiem silne emocje, zaczątki „ciarów” na plecach. Co czyni ten dźwięk tak dobrym? Prócz wspomnianej spójności, niewątpliwie znakomita kontrola niskich rejestrów, niski poziom zniekształceń, to wrażenie czystości niepowiązanej jednak z żadnym eksponowaniem konturów czy odchudzaniem jednego zakresu kosztem drugiego. Nade wszystko jednak nieprzeciętne wrażenie wspomnianej namacalności i plastyczności dźwięku. Stereofonia tych kolumn jest bardzo dobra w skali absolutnej, a oceniając ją relatywnie do ceny trzeba przyznać, że jest nadzwyczajna. Swoboda rysowania obrazów pozornych, szerokość sceny, jej głębokość – to wszystko zasługuje na duże słowa uznania.
Bas zestrojono po mistrzowsku. Zespół projektantów najwyraźniej nie silił się na osiągnięcie jak najniższego czy jak najpotężniejszego dołu – i chwała mu za to. Ograniczenia są, ale nieduże, a kompromis – w moim odczuciu – optymalny. O efektywnym sięganiu rejonów niskich 30 Hz nie ma mowy, zresztą specyfikacje producenta (42 Hz przy -6 dB) niczego takiego nie obiecują. Pragnę jednak wyraźnie podkreślić, że niskim tonom w żadnym razie nie brak wypełnienia, energii, a nawet odpowiedniej potęgi. Jak na kolumny tej klasy, bas jest wyjątkowo szybki i świetnie tłumiony. Efekt rozlewania się impulsów typowy dla obudów wentylowanych, jest tu zminimalizowany. Bumienie, dudnienie, zaokrąglenie, a tym bardziej spowolnienie – nic z tych rzeczy. Chwilami bas KEF-ów przypomina wręcz obudowę zamkniętą. Nie kojarzę drugich kolumn z zbliżonej cenie oferujących równie korzystne połączenie potęgi, szybkości i kontroli basu. Album „Darkness” basisty Avishaia Cohena (w jakości hi-res 24/48) przesłuchałem niemal w całości dwa razy. Nie przesadzę ani trochę ze stwierdzeniem, że niskie tony KEF-ów mogą być punktem odniesienia dla projektantów wielu znacznie droższych zestawów głośnikowych normalnie klasyfikowanych do high-endu. (FK)
II opinia
Aktywne LS50 wywołały u mnie swoisty apetyt. Miałem bardzo duże oczekiwania względem przestrzeni i spójności nowych Q. Z pełnym przekonaniem stwierdzam, że zostały one spełnione. W tej cenie trudno o kolumny, które lepiej budują plany, zapewniając precyzyjną lokalizacje i oddając właściwe rozmiary źródeł. W takich chwilach myślę, że to nie głośnik współosiowy brzmi inaczej niż reszta, tylko – dokładnie odwrotnie… Jest w tym pewna naturalność. Nieważne, czy to Dave Brubeck, Rammstein, czy nawet Deadmau5 – wszystko jest na swoim miejscu. To pierwsze wrażenie. Drugie było już bardziej krytyczne ze względu umiarkowane nasycenie średnicy. Nie wiem, jak wygląda charakterystyka częstotliwościowa tych kolumn, ale spodziewam, się że będzie dosyć wyrównana. Subiektywnie rzecz biorąc, zszycie głośników jest bardzo dobre, łączenie pasm – gładkie, dzięki czemu kolumny grają spójnie. Celowo nie napisałem, że bardzo spójnie, ponieważ średnica, choć doskonale zogniskowana i szczegółowa, wydaje się cofnięta o pół kroku za resztą pasma.
KEF słynie z precyzyjnych i szczegółowych kolumn, nie inaczej jest w tym przypadku. Wszystkie detale podawane są na tacy, jestem pewien, że niejeden realizator mógłby pracować z tymi kolumnami. Głośnik wysokotonowy produkuje klarowne i lekko wygładzone dźwięki. Tam, gdzie się spodziewałem otrzymać ostrość, na przykład w wokalu Taylor Momsen, dało się ją wyczuć, podczas gdy często ona ginie ze względu na zszycie pasma wysokiego i średniego w okolicach tych dźwięków.
Trzy membrany dają spore nadzieje na mięsiste i dynamiczne niskie tony. Owszem, jest w tym pasmie spora dawka energii, co zostało okupione lekkim podbiciem omawianego zakresu. Dodaje mu ono energii i mocy. O ile zasadniczo nie lubię takich zabiegów, to w tym przypadku uważam, że był on potrzebny. Słucha się tego bardzo dobrze, zachowana jest również rozdzielczość w basie – coś, co bardzo lubię. Mniejsze wrażenie robi natomiast umiarkowane rozciągnięcie pasma. Spodziewałem się lepszego wyniku dla podłogówek w tym rozmiarze. (MS)
Galeria
- KEF Q750 zestaw głośnikowy KEF Q750 zestaw głośnikowy
- Detale Detale
- Cokoły Cokoły
- Cokoły Cokoły
- ABR ABR
- Zawieszenie Z Flex Zawieszenie Z Flex
- Głośnik Uni-Q - przekrój Głośnik Uni-Q - przekrój
- Tuba Tuba
- Głośnik Uni-Q Głośnik Uni-Q
- Magnes Woofera Magnes Woofera
- Magnes UniQ Magnes UniQ
- Zwrotnica Zwrotnica
- Impedancja i faza elektryczna Impedancja i faza elektryczna
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/zestawy-glosnikowe/item/767-kef-q750#sigProGalleriaf0be4a71a7
Naszym zdaniem
Wielka klasa, świetne dopracowanie, porządne wykonanie i ładny wygląd – KEF stworzył, naszym zdaniem, murowany bestseller. To kolumny o naprawdę pokaźnej dawce wyrafinowania, bardzo rzetelne, choć w ujęciu barwowym balansujące po ciemniejszej stronie neutralności, o wybornej czystości i łagodności wyższych rejestrów, znakomitej stereofonii, timingowi i dynamice oraz niemalże wzorowo dopracowanym basie. Kolumny, które w połączeniu z bardzo dobrą elektroniką (docelowo powinna być nawet 3–4 razy droższa od nich samych!) grają tak dobrze, że nie chce się przestać ich słuchać. Nie znaczy to, rzecz jasna, że są to zestawy bezwzględnie najlepsze dla każdego. Jednakże pominięcie ich w realnych planach zakupowych – jeśli szukacie podłogówek do 6 czy nawet 8 tys. zł – byłoby poważnym błędem. MS obstawał za rekomendacją, ja nie mam oporów, by pójść o krok dalej i przyznać „Wybór Redakcji”.