Dystrybutor: Konsbud Hi-Fi, www.konsbud-hifi.com.pl |
Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa Artykuł pochodzi z Audio-Video 8/2018 |
|
|
Zestawy głośnikowe Klipsch R-820F
TEST
Firma z Indianapolis latem 2018 r, wprowadziła na rynek dwie nowe serie zestawów głośnikowych: Reference i Reference Premiere. Ta pierwsza i tańsza zarazem składa się z trzech zestawów podłogowych, dwóch kolumn kompaktowych (tzw. monitorów), dwóch centralnych oraz nadstawki efektowej do systemu Dolby Atmos. Model R-820F pełni rolę flagowca (w omawianej gamie).
Budowa
W europejskich realiach R-820F są naprawdę dużymi zespołami głośnikowymi. Również jeśliby odnieść ich gabaryty do ceny, wypadają zdecydowanie ponadprzeciętnie. Mierzą ponad 109 cm wysokości, w czym dorównują testowanemu miesiąc temu modelowi RP-280F z wyższej serii Reference Premiere (a tym samym są większe od poprzedzającego je modelu R-28F). Bardzo zbliżona jest także szerokość i głębokość prostopadłościennych obudów, które tym razem oparto jednak na nowych dwuczęściowych cokołach, wykonanych już nie z mdf-u, lecz z plastiku (są zaskakująco cienkie jak na kolumny o masie ponad 25 kg). Przedni jest wyższy niż tylny, w rezultacie czego obudowy – analogicznie jak we wspomnianym modelu – są odchylone do tyłu o kąt 2 stopni. Zabieg ten ma ma celu poprawić prezencję zestawów, nadać im pewnej dozy lekkości i nowoczesności. W ogóle trzeba przyznać, że estetyka wykończenia została wyraźnie poprawiona. W stosunku do dotychczasowej serii Reference inaczej wykończono front, który ma teraz ciemnografitowy odcień i jest jaśniejszy niż reszta (boki, tył i górę pokryto nową, odporną na zarysowania okleiną winylową).
Zaledwie pięcioelementowa zwrotnica zawiera tylko dwa filtry. Kondensator w torze tweetera nie wygląda wcale źle.
Zmieniła się także – i to dość wyraźnie – tuba Tractrix przetwornika wysokotonowego. Jej ujście zostało powiększone – teraz ma niemalże identyczną długość boku jak średnica obu głośników nisko-średniotonowych – wynosi 20 cm. To nie przypadek, lecz celowe działanie inżynierów. Chodzi o to, by zmniejszyć częstotliwość, poniżej której tuba przestaje efektywnie działać (ujście tuby powinno być większe niż długość fali o granicznej częstotliwości), co z kolei pozwoliło nieznacznie obniżyć podział – z 1,8 do 1,7 kHz. Tuba Tractrix 90x90 wykorzystuje cztery prostopadłe do siebie profile (jej przekrój poprzeczny ma kształt prostokąta), których kąt nachylenia względem osi akustycznej tweetera, w płaszczyźnie przedniej ścianki osiąga 90 stopni – oznacza to, że ujście ma profil inny niż wykładniczy czy stożkowy (przynajmniej w okolicach ujścia zbliżony do sferycznego). W przeszłości profil Tractrix był odmienny – bardziej zaokrąglony, mniej rozszerzający się przy ujściu. Wspólną cechą, którą Klipsch powiela z dawnych lat, są wspomniane cztery profile „ścianek” zespołu tuby. Rozwiązanie to odgrywa istotną rolę w kontrolowaniu kierunkowości głośnika tubowego – wady, z którą w 1975 roku dość skutecznie zmierzył się amerykański projektant Don Keele. Zawężenie charakterystyk kierunkowych przetwornika wysokotonowego jest wyraźnie eksponowaną cechą kolumn Klipscha – chodzi o zredukowanie wpływu odbić od ścian, sufitu i podłogi pomieszczenia, jest też korzystne w przypadku głośników-nakładek do systemów surround dekodujących ścieżki dźwiękowe Dolby Atmos.
Plastikowa tuba tweetera nie jest w żaden sposób odizolowana od wnętrza obudowy.
Schowany w gardzieli tuby głośnik wysokotonowy wykorzystuje calową aluminiową kopułkę z kaptonowym karkasem, napędzaną przez neodymowy magnes oraz wymodelowany komputerowo korektor fazowy modyfikujący charakterystykę kierunkową głośnika. Producent podkreśla zastosowanie systemu zawieszenia redukującego zniekształcenia nieliniowe (LTS – Linear Travel Suspension), co w głośniku kompresyjnym i tak znacząco ułatwia fakt użycia tuby, która nawet o 10 dB może zwiększyć efektywność całego zespołu (przekłada się to na mniejsze wychylenia kopułki).
Niskie i średnie tony odtwarza tandem dwóch 8-calowych wooferów pracujących we wspólnej komorze akustycznej (stanowiącą całą wewnętrzną objętość kolumn), których umiarkowanie sztywne membrany wykonano metodą wtryskową z tworzywa o nazwie IMG (Injection Moulded Graphite). Ich miedziany kolor jest dość charakterystyczny dla konstrukcji Klipscha. Nieliczne są przykłady znanych zestawów głośnikowych do 4000 zł, wykorzystujących tak duże woofery, i to w dodatku pracujące w parze.
Membrana jest barwiona dwustronnie. Magnes ma średnicę 120 mm.
Zauważalną zmianą w stosunku do poprzedniej serii Reference (wprowadzonej do sprzedaży w 2015 r.) jest przeniesienie tunelu bas-refleksu z przedniej ścianki na tylną. Obustronne wyprofilowanie portów nawiązuje do tuby wysokotonowej – mają one identyczny kształt i profil jak w dotychczasowej serii Reference Prestige (kolejne podobieństwo do droższych modeli), co oznacza podłużny kształt, inne wyoblenia krawędzi pionowych i poziomych oraz małą głębokość. Bliżej im do odpowiednio wyprofilowanych otworów w obudowie niż tuneli jako takich. Układ rezonansowy dostrojono do częstotliwości 38 Hz.
Obudowy są najbardziej zwyczajnym, a przez to najmniej ciekawym elementem konstrukcji testowanych kolumn. Wykonano je ze średniej grubości płyt mdf (front – 25 mm, reszta – 18 mm), używając przy tym niezbyt rozbudowanego systemu trzech wzmocnień w postaci poziomych belek spinających boczne ścianki. Efekt łatwo przewidzieć: przy tak dużych wymiarach bocznych ścianek (107 x 40 cm) są one stosunkowo podatne na wzbudzanie. Sądzę, że istnieje potencjalnie duża szansa na znaczną poprawę jakości brzmienia kolumn poprzez ich dociążenie i wytłumienie ścianek (odsyłam do naszego eksperymentu z kolumnami Dali Spektor 6, który wykazał duży sens takiej operacji połączonej w wymianą kondensatora w torze tweetera).
Brzmienie
Są to pierwsze zestawy głośnikowe marki Klipsch, które miałem okazję formalnie testować. Przed krytycznym odsłuchem zafundowałem im solidną rozgrzewkę pod postacią około 15-godzinnego grania z dużym poziomem głośności.
Moje wrażenia z odsłuchów ewoluowały z poziomu „bardzo obiecujące”, po pierwszych minutach, do – najłagodniej rzecz ujmując – „małej sensacji” po jakiejś godzinie grania. A potem było tylko lepiej… Żeby jednak nie dać ponieść się zbędnym emocjom, na początek wyjaśnię, że (przypuszczalnie) nie są to kolumny dla każdego. Cechuje je bowiem wyjątkowo bezpośredni i energetyczny sposób odtwarzania muzyki, który audiofilom przyzwyczajonym do zrelaksowanego, zdystansowanego sposobu prezentacji może się wydać „za bardzo na twarz”. Proszę to potraktować jako delikatne zastrzeżenie, które ma na celu częściowe schłodzenie emocji, które wyzwala odsłuch tych nietuzinkowych zestawów.
Z jednej strony, odczuwalne powiększanie centralnej części obrazu stereo połączone z doprawdy nieznacznym podbarwieniem w średnicy (subiektywnie wyeksponowane górne kilkaset herców) sprawia, że Klipsche w dyskretny, ale jednak słyszalny sposób naznaczają charakter całej prezentacji. Robią to jednak w sposób nienachalny, by nie powiedzieć – dyskretny. Już po około godzinie słuchania zupełnie przestałem analizować to, że R-820F nieco podkolorowują przekaz, czyniąc go nie tyle odległym od neutralności, co doprawiając w taki sposób, że muzyki po prostu nie chce się przestać słuchać. A to przecież esencja dobrego grania.
Drugi punkt widzenia sprowadza się do tego, że słuchając muzyki za pośrednictwem Klipschów, czułem znacznie mniej ograniczeń niż zwykle, gdy do mojego toru odsłuchowego włączam zestawy głośnikowe za kilka tysięcy złotych. Amerykańskie kolumny są zupełnie wolne od typowych restrykcji „zwykłych” konstrukcji w tym przedziale cenowym. Grają jak modele ze znacznie wyższej klasy, choć w minimalnym stopniu naznaczone swoim pochodzeniem i ceną. Swoisty, ale jakże interesujący paradoks.
Podczas testu Klipsche grały średnio o około 2–3 dB głośniej od moich prywatnych Zollerów, co implikuje, że prawdziwa wartość czułości oscyluje w granicach 95–96 dB. To bardzo dużo. W ślad za efektywnością idzie niespotykana na tym pułapie cenowym „otwartość dynamiczna” – wrażenie nieskrępowanej swobody, siły ataku, które nie zostały jednak uzyskane w sztuczny, wymuszony sposób. Żywość i ekspresja przekazu są tutaj pochodną konstrukcji tych nietuzinkowych zestawów, nie zaś sposobu ich zestrojenia, np. podbicia skrajów pasma, co jest typową sztuczką praktykowaną przez konstruktorów niezbyt drogich kolumn.
Ustawienie okazało się zupełnie bezproblemowe. R-820F ustawiłem tak, jak inne testowane zestawy głośnikowe – z umiarkowanym nakierowaniem osi akustycznych na słuchacza. Nie czułem potrzeby dokonywania dalszych korekt. Równowaga tonalna okazała się zaskakująco poprawna – jakby nieprzystająca do oczekiwań względem kolumn o bardzo dużej efektywności i opisanych cechach brzmienia. Jak już nadmieniłem, nie jest to granie o charakterystyce częstotliwościowej przypominającej linijkę. Występują delikatne zaburzenia tonalne w obrębie średnicy, natomiast wysokie tony są wysoce poprawne i wcale niepodbite, a jeśli nawet, to doprawdy minimalnie. Napowietrzenie najwyższego zakresu zasługuje na uznanie, a poziom metaliczności czy zapiaszczania oceniam jako niższy niż w zwykle w przypadku kolumn za 4–5 tys. zł. Co więcej, tweeter operuje niespotykaną w tej klasie dynamiką i brakiem kompresji. To efekt, z którego normalnie nie zdajemy sobie sprawy, gdy słuchamy kolumn wyposażonych w zwykłą kopułkę o efektywności 88 dB. Czepiamy się rozdzielczości, rezonansów, złagodzenia, wyostrzenia, rzadko jednak zgłaszany zastrzeżenia pod kątem dynamiki wysokich tonów. A przecież gdy posłucha się perkusji na żywo i zwróci uwagę choćby na atak werbla, staje się jasne, że zwykle tweetery są w tym względzie ułomne. Głośnik wysokotonowy Klipscha – niewątpliwie za sprawą tuby Tractrix – w dużej mierze przełamuje te ograniczenia, wyraźnie zbliżając się do dźwięku live, w którym to dążeniu wyprzedza znaczną część o wiele droższych od siebie kolumn.
Nietypowy, podłużny i mocno wyoblony port BR oraz „skośne" terminale głośnikowe.
Dwa największe zaskoczenia, przynajmniej jak dla mnie, kryją się jednak gdzie indziej. Pierwsze – to spójność brzmienia. Zdziwieni? W gruncie rzeczy, niepotrzebnie. Zwróćmy uwagę, że te kolumny są dwudrożne, a podział pasma przebiega oktawę poniżej obszaru największej czułości ludzkiego słuchu. Do tego dochodzi szeroka tuba kształtująca dyspersję – wyraźnie słychać, że ta metoda działa, i to znakomicie. Starałem się wyłapać odstępstwa od doskonałości, podbarwienia, zniekształcenia itd. Efekt tych „poszukiwań” był z grubsza taki, że owszem – niedużej części nagrań z playlisty liczącej ponad 60 pozycji byłem w stanie przypisać pewne podkolorowania, ale tak naprawdę były one drugo- czy nawet trzeciorzędne wobec innych niebywałych atutów tych kolumn.
Do wyśmienitej dynamiki, szybkości, energetyczności, spójności i czystych wysokich tonów koniecznie należy dodać jeszcze jeden element, silnie powiązany z pierwszą zaletą – bas. Jeśli sądzicie, że będzie go dużo, że zdominuje przekaz, to muszę was rozczarować: nic takiego nie ma tutaj miejsca. Oba 8-calowe woofery pracują z minimalnym wysiłkiem przez większość czasu: niczym potężny silnik V8 w luksusowym aucie ważącym niewiele więcej niż półtorej tony. Kultura niskich tonów również wykazuje daleko posuniętą analogię do pracy takiegoż silnika – z tą różnicą, że zamiast jedwabistości mamy do czynienia z niskim poziomem zniekształceń. W dużej mierze bas wydobywający się R-820F nie przypomina typowych bas-refleksów wyposażonych w małe głośniki pracujące w nisko zestrojonych obudowach wentylowanych. Tu praca portu jest właściwie niesłyszalna – w szczególności nie ma się wrażenia jakiejkolwiek utraty konturów, zmiękczenia, spowolnienia w niskim podzakresie (30–60 Hz). Klipsche schodzą dość nisko – nie tak nisko jak mogłaby sugerować wielkość skrzynek i łączna powierzchnia membran czterech wooferów – ale na tyle nisko (okolice 35 Hz), by wywoływać wrażenie pełni brzmienia, jego pełnopasmowości. Komu to nie wystarcza, może zainwestować w wysokiej klasy subwoofer (choćby SVS), odcinając go nisko – przy 40–50 Hz. Analizując temat dalej, należy zaznaczyć, że średni bas cechuje znakomity wykop, duża szybkość, zaś w okolicach 80–100 Hz mamy do czynienia z pewnym podbiciem omawianego zakresu, co w moim pomieszczeniu objawiało się nieco wzmożonym natężeniem modu pomieszczenia przy 83 Hz; jednak nie na tyle, by powstawało męczące dudnienie. Tak czy inaczej, bas Klipschów uważam za wielkie osiągnięcie w podłogowych zestawach głośnikowych do co najmniej 5000 zł. W rzeczy samej, wiele kolumn używanych za rasowy high-end nie może się pochwalić równie znakomitym zestrojeniem niskich tonów. Dalszy komentarz wydaje się zbyteczny.
R-820F cechują się także nieprzeciętną stereofonią. Wspomniałem wcześniej, że dopuszczają się pewnej frywolności w obrazowaniu środkowej części sceny i w ogóle trzeba powiedzieć, że tworzą bliski, wysoce namacalny pierwszy plan. Muzyka gra tu i teraz – nie za kotarą, nie w oddali. Nie można jednak powiedzieć, że jest to bezwzględna maniera odciskająca piętno na każdym nagraniu, ponieważ sposób, w jaki te zestawy różnicują poszczególne realizacje – także z uwagi na przestrzenność (choć nie tylko) – budzi szczere uznanie. W rezultacie plastyczność obrazu przestrzennego prezentuje poziom znakomity w skali bezwzględnej i sensacyjny wręcz w skali kolumn podłogowych za 4000 zł. Gdy dodamy do tego jeszcze jedną, niezwykle ważną cechę – otwartość i niesłychaną w rozważanym przedziale cenowym przejrzystość Klipschów w mikroskali – uzyskujemy efekt szerokiego i klarownego okna na nagranie. W porządku, gdzieniegdzie jest ono trochę nierówne, ale tak czy inaczej, efekt końcowy robi wrażenie. Te kolumny wyciągają z dźwiękowego planktonu rzeczy, które większość znacznie droższych konstrukcji zwyczajne zamazuje albo pomija.
Nazwa Reference zwykle sugeruje wysoką cenę i wyrafinowane wykonanie. W tym przypadku odnosi się ona bardziej do skojarzeń i oczekiwań.
Reguły pisania rzeczowych recenzji sprzętu audio nakazują, by w możliwie zwięzłej i obiektywnej formie, niepodatnej na swoje „widzimisię”, opisać brzmienie danego produktu, co też niniejszym starałem się uczynić. Nie jestem jednak przekonany, czy udało mi się przekazać wyjątkowość tych kolumn. To chyba dlatego, że Klipsche R-820F to jedne z tych konstrukcji głośnikowych, które całością prezentacji robią jeszcze większe wrażenie niż jako suma poszczególnych składników. Słuchałem ich dłużej, niż pierwotnie planowałem, i w pewnym momencie złapałem się na tym, że grają one w sposób pod pewnymi względami przypominający moje wciąż „referencyjne” Zollery. Czysto subiektywie – ale też w dużej mierze obiektywnie – oceniam brzmienie Klipschów wyżej niż znakomitej większości kolumn dwa razy droższych, jak również wyżej – to już subiektywnie – niż większości znanych mi kolumn za 15–20 tysięcy złotych. Amerykańskie kolumny oferują trudną do powtórzenia namacalność dźwięku, połączoną ze znakomitą mikrodynamiką. A to w zestawieniu z olbrzymim zakresem dynamicznym, ekspresją i żywością oraz dobrą równowagą tonalną sprawia, że inne zestawy głośnikowe za 4000 zł brzmią w bezpośrednim porównaniu jałowo, jakoś tak bez życia. Co oczywiście nie oznacza, że Klispche są dla każdego. Jeśli jednak spora część z opisanych atutów mieści się w kręgu waszych priorytetów, to odsłuch uważam za absolutnie obowiązkowy!
Impedancja i faza elektryczna
Kształt wykresu modułu impedancji (linie czarne i szara – odpowiadają obu sztukom z testowej pary) przypomina niedawno testowany model RP-280F – z tą różnicą, że zakres przyjmowanych wartości jest szerszy: waha się od 3,45 Ω przy ok. 150 Hz do 49,5 Ω przy 2 kHz. Także i tym razem widoczne są trzy nieciągłości (235, 328 i 440 Hz), które najprawdopodobniej świadczą o rezonansach mechanicznych niezbyt solidnej obudowy. Istotny jest fakt, że wartościom modułu impedancji poniżej 5 Ω nie towarzyszą duże kąty fazy elektrycznej (linia czerwona), co w zestawieniu z nieprzeciętnie dużą efektywnością kolumn (z pewnością jednak trochę mniejszą niż obiecywane 97 dB/2,83V/1m), sprawia, że mamy do czynienia z zestawami łatwymi do napędzenia – nawet przez wzmacniacze lampowe.
Galeria
- Korektor fazy tweetera jest tak duży, że przesłania większą część aluminiowej kopułki. Korektor fazy tweetera jest tak duży, że przesłania większą część aluminiowej kopułki.
- Zestawy głośnikowe Klipsch R-820F Zestawy głośnikowe Klipsch R-820F
- Nazwa Reference zwykle sugeruje wysoką cenę i wyrafinowane wykonanie. W tym przypadku odnosi się ona bardziej do skojarzeń i oczekiwań. Nazwa Reference zwykle sugeruje wysoką cenę i wyrafinowane wykonanie. W tym przypadku odnosi się ona bardziej do skojarzeń i oczekiwań.
- Nietypowy, podłużny i mocno wyoblony port BR oraz „skośne" terminale głośnikowe. Nietypowy, podłużny i mocno wyoblony port BR oraz „skośne" terminale głośnikowe.
- Wykres impedancji i fazy elektrycznej Wykres impedancji i fazy elektrycznej
- Korektor fazy tweetera jest tak duży, że przesłania większą część aluminiowej kopułki. Korektor fazy tweetera jest tak duży, że przesłania większą część aluminiowej kopułki.
- Zestawy głośnikowe Klipsch R-820F Zestawy głośnikowe Klipsch R-820F
- Płozy stabilizujące od spodu pokrywa miękka pianka. Praktyczne rozwiązanie z punktu widzenia posiadaczy drewnianych podłóg. Płozy stabilizujące od spodu pokrywa miękka pianka. Praktyczne rozwiązanie z punktu widzenia posiadaczy drewnianych podłóg.
- Plastikowa tuba tweetera nie jest w żaden sposób odizolowana od wnętrza obudowy. Plastikowa tuba tweetera nie jest w żaden sposób odizolowana od wnętrza obudowy.
- Membrana jest barwiona dwustronnie. Magnes ma średnicę 120 mm. Membrana jest barwiona dwustronnie. Magnes ma średnicę 120 mm.
- Zaledwie pięcioelementowa zwrotnica zawiera tylko dwa filtry. Kondensator w torze tweetera nie wygląda wcale źle. Zaledwie pięcioelementowa zwrotnica zawiera tylko dwa filtry. Kondensator w torze tweetera nie wygląda wcale źle.
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/zestawy-glosnikowe/item/957-klipsch-r-820f#sigProGalleriaa2957e425c
Naszym zdaniem
Gdy miesiąc temu miałem okazję zapoznać się z opinią redaktora Lackiego, dotyczącą brzmienia Klipschów RP-280F, czułem zaskoczenie, ale i pewne niedowierzanie, które umocniło się podczas oględzin tych kolumn – w szczególności ich dość oszczędnościowych (acz wielkich) obudów. Gdy rozpakowałem nowy model, stwierdziłem, że albo to będzie podobna „petarda”, albo tamten model był dziełem cudownego przypadku, który zapewne drugi raz się nie powtórzy. Najwyraźniej jednak metoda obrana przez inżynierów kontynuujących dzieło Paula Klipscha czyni swego rodzaju cuda. Cuda, polegające na tym, że można odpuścić to i tamto na rzecz dwóch dużych wooferów połączonych z prawdziwym, tubowym tweeterem, który odtwarza także część średnich tonów. Uzyskany efekt przerasta najśmielsze oczekiwania i – tak pół żartem, pół serio – może stać się sennym koszmarem dla innych producentów zestawów głośnikowych. R-820F nie tylko brzmią wybornie, miażdżąc podobnie wycenionych rywali pod względem dynamiki, motoryki i jakości basu, ale także namacalności i ogólnej ekspresji brzmienia. Dodajmy do tego bardzo dobre stereo i nieomal wyczynową czułość, za sprawą której do uzyskania wysokich poziomów głośności wystarczy 30-watowy wzmacniacz – i mamy wprost wymarzone superuniwersalne kolumny do pomieszczeń powyżej 20 m2. Tak po prawdzie, jedyną wadą Klipschów są spore gabaryty i niezbyt uniwersalny wygląd. Ale i tak Paul Klipsch byłby dumny.