PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Pro-Ject 1-Xpression Carbon Classic

Gru 14, 2016

Index

Brzmienie

1Xperience Carbon Classic jest gramofonem, który garściami czerpie z tego co „analog” ma do zaoferowania, budując muzyczną prezentację na szeroko rozumianej ekspresji i żywości (wychodzi na to, że nazwa nie jest przypadkowa). Nie jest to więc deck z gatunku grających ciemnym, przymulonym dźwiękiem o zaokrąglonej górze pasma nieobfitującej w informacje, a jedynie tworzącej swoiste plamy – rozcieńczone, rozmyte transjenty. Tak tutaj nie jest – wręcz przeciwnie. 1-Xpression gra rześko, dosyć jasno. Nie chodzi o podbicie góry pasma jako takiej – ta jest w dobrej proporcji względem samego środka i naprawdę dobrej jakości – lecz o pewną (możliwe, że całkowicie subiektywnie odbieraną) emfazę w wyższej średnicy, której nie równoważy mocno dociążony czy ocieplony bas. Zakres ten jest relatywnie lekki, z gatunku tych niezbyt rozbudowanych, raczej krótko wybrzmiewających. W tym względzie różnica w stosunku do TEAC-a była nad wyraz czytelna: w zasadzie natychmiast, gdy rozbrzmiał utwór „When The Angels Fall” Stinga (z albumu „The Soul Cages”). Przyznam, że brakowało mi potęgi i rozciągnięcia tego zakresu – nawet gdyby miało się to odbyć kosztem poluzowania czy utraty precyzji, tak typowych dla tanich gramofonów. W przypadku Pro-Jecta z takimi „atrakcjami” zdecydowanie nie będziemy mieć do czynienia, co wielu audiofilów zapewne przywita z ulgą. Inni zatęsknią za bardziej dociążoną, bardziej gęstą prezentacją.

 

Pro Ject Classic Carbon 7 wkladka

Wkładka Ortofona 2M Silver to bardzo dobry przetwornik MM. W cenniku wart 800 zł.

 

Pro-Ject więcej niż dobrze wypada w dziedzinie prowadzenia rytmu i ogólnej witalności, stanowiąc w tym względzie godnego rywala dla droższego TEAC-a. Nie da się jednak ukryć, że pod względem dynamicznym jest to gramofon obiektywnie słabszy. Muzyczne spiętrzenia akcji z „Incepcji” powodowały, że Carbon gubił się bardziej niż 550-ka, łatwiej popadając w kompresję, czy też nie nadążając za rozwojem akcji. Cudów nie ma: to jeszcze nie ten poziom konstrukcyjnego wyrafinowania.

Braki dało się jednak dostrzec także w dziedzinie przestrzenności. Głębia jest wciąż czytelna, jednak prezentacja ma całościowo bardziej płaski, mniej zagęszczony charakter. Oczywiście, znajdą się i tacy, którym ta zwiewność gry spodoba się bardziej. Szczególnie, że instrumenty solo – np. gitary akustyczne mają tę fajną lekkość i barwność, za którymi japoński gramofon nieszczególnie nadążał, bardziej koncentrując się na precyzji niż witalności.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją