Wydrukuj tę stronę

Gramofon Pro-Ject The Classic

Lut 20, 2017

Producenci sprzętu hi-fi w różny sposób świętują okrągłe rocznice istnienia. Przy takich okazjach na rynek trafiają albo zupełnie nowe produkty, albo specjalne wersje już dobrze znanych, czasem nawiązujące do korzeni marki. Austriacka firma Pro-Ject niedawno świętowała ćwierćwiecze istnienia. Z tej okazji zaprezentowała model, który nazwała po prostu The Classic.

Dystrybutor: Voice, www.voice.com.pl 
Cena: 4490 zł (z wkładką)
Dostępne wykończenia: eukaliptus, orzech, drzewo różane

Tekst: Marek DybaZdjęcia: AV

audioklan

 

 

Gramofon Pro-Ject The Classic

TEST

Pro Ject Classic 1 aaa

25 lat istnienia to piękna okazja do zaoferowania klientom produktu szczególnego. Jak wyczytałem w jednym z wywiadów udzielonych przez Heinza Lichteneggera, właściciela Pro-Jecta, The Classic nawiązuje do złotej ery płyty winylowej. Patrząc na ten gramofon, łatwo zauważyć podobieństwo do kilku „klasyków" z lat 60. czy 70. ubiegłego wieku, ale są i elementy, które łatwo kojarzą się z „tradycyjnym" Pro-Jectem. W czasach, o których wspominał Lichtenegger, sprzedawano przecież właśnie urządzenia o prostym acz eleganckim dizajnie – wszystkie te wymyślne, czasem wręcz kosmiczne konstrukcje królujące w dzisiejszym high-endzie (choć nie tylko) są w zasadzie wymysłem ostatnich kilku/kilkunastu lat. Wcześniej stawiano na konstrukcje proste – prostokątne plinty, silnik znajdujący się w jej obrębie, prosta pokrywa, prosta obsługa – stare Thorensy czy oczywiście jeden z najsłynniejszych gramofonów wszech czasów, Linn Sondek LP12, to świetne przykłady takich właśnie urządzeń.

O tradycji czy korzeniach austriackiej firmy wspomniałem również nie bez przyczyny. Marka zaczęła przecież działać w najczarniejszych czasach, nomen omen, czarnej płyty, kiedy to ten „gatunek" został doprowadzony na skraj całkowitego wyginięcia. Zainteresowanie „przestarzałym" nośnikiem podtrzymywały wówczas nieliczne marki, a wśród nich właśnie Pro-Ject. Robił to oferując produkty proste, ładne, porządnie wykonane, w niewygórowanych cenach – wszystko, byle tylko ludzie nie zapomnieli, że na płycie CD świat się nie kończy. W końcu mieli mnóstwo winyli, a płyty CD były drogie… Zadanie zostało wykonane i m.in. dzięki austriackiej firmie od ładnych już kilku lat obserwujemy renesans czarnej płyty. The Classic o klasycznych kształtach i karbonowym (przynajmniej na pierwszy rzut oka) ramieniu wydaje się więc jak najbardziej odpowiednim sposobem świętowania wcale niełatwych 25 lat istnienia zasłużonej dla winylu marki. 


Budowa

Pro-Ject The Classic to gramofon o napędzie paskowym wyposażony w pływające (floating) chassis. Jego podstawa składa się z dwóch części. Dolna to rodzaj ramy wykonanej z płyt MDF wykończonych jednym z trzech naturalnych fornirów (walnut, rosenut i eucalyptus – taki jak testowana wersja). Ustawiono ją na niewielkich, regulowanych, elastycznie wytłumionych nóżkach. W tej części plinty osadzono silnik, na osi którego umieszczono dwie rolki. Prędkość obrotową (33 i 45 obrotów na minutę) zmienia się bowiem ręcznie przekładając pasek z jednej rolki na drugą. To mało wygodne, ale tanie rozwiązanie. Między dolną o górną częścią chassis zamiast wykorzystywanych dawniej sprężyn zastosowano 6 kulek wykonanych z termoplastycznego elastomeru TPE opracowanego przez Ortofona. Na nich spoczywa górna część chassis będąca „kanapką” wykonaną z aluminium i MDF-u.  W niej z kolei osadzono główne łożysko, subtalerz i ramię. Zastosowany układ łożyska i subtalerza jest podobny do wykorzystywanego w gramofonach Debut, ale na potrzeby The Classic są one wykonywane z dużo większą dokładnością (tolerancja jest 10-krotnie mniejsza). Trzpień wykonano z hartowanej, polerowanej stali nierdzewnej, a całość pracuje w mosiężnym łożysku z wkładem z teflonu. Talerz o średnicy 300 mm precyzyjnie wykonano ze specjalnego stopu aluminium, a jego wewnętrzną krawędź od spodu wytłumiono także za pomocą TPE likwidując w ten sposób efekt dzwonienia aluminium. Silnik jest zasilany za pomocą zewnętrznego impulsowego zasilacza wtyczkowego. W drewnianej części plinty, z tyłu, zamontowano gniazda RCA oraz zacisk uziemienia – zważywszy na niziutkie nóżki (zapewniają one ledwie widoczny odstęp plinty od podłoża) dostęp do tych gniazd nie należy do najwygodniejszych. W komplecie z gramofonem jest dostarczany dedykowany interkonekt o nazwie Connect-IT E.

Pro Ject Classic 5

Lśniąca przeciwwaga jest wewnątrz (co widać od drugiej strony) wypełniona elastomerem TPE.

 

Na potrzeby tego modelu Pro-Ject opracował nowe, 9-calowe ramię – The Classic Tonearm – o długości efektywnej wynoszącej 230 mm i masie efektywnej 13,5 g. Rurka ramienia ma budowę kanapkową. Korpus jest z aluminium, zaś zewnętrzny płaszcz to typowe dla ramion Pro-Jecta włókno węglowe. Zastosowano precyzyjne, japońskie łożysko wykorzystujące elementy z ceramiki cyrkonowej, w którym umieszczono centralnie otwór umożliwiający łatwe wyprowadzenie okablowania ramienia. W uchwycie ramienia (gdzie odkładamy ramię) znajduje się niewielki magnes, który pewnie utrzymuje je na miejscu.

Przeciwwagę również wytłumiono elementami wykonanymi z TPE. Wymienne przeciwwagi umożliwiają stosowanie wkładek o masie do 25 g.

Użytkownik ma do dyspozycji nieczęsto spotykane na tym poziomie cenowym regulacje VTA i azymutu. Antyskating zrealizowano klasycznie, za pomocą ciężarka zawieszonego na żyłce. Gramofon jest fabrycznie ustawiony z wkładką MM Ortofon 2M-Silver, ale istnieje możliwość zamówienia gramofonu bez wkładki. W komplecie otrzymujemy także akrylową pokrywę, matę filcową, szablon do ustawiania wkładki oraz prostą szalkową plastikową wagę umożliwiającą ustawienie nacisku igły.

Pro Ject Classic 8

Przekładanie paska na wirniku, który przenosi moment obrotowy na subtalerz, jest najprostsza i najtańsza, choć mało wygodna, opcja zmiany predkości obrotowej. W tym przypadku nie można mieć o to jednak pretensji, bo środki poszły na czystą mechanikę, nie zaś na udogodnienia funkcjonalne. Widoczne otwory służą do wkręcenia śrub zabezpieczających chassis na czas transportu.

 

Przygotowanie The Classic do pracy nie powinno zająć dłużej niż kilkanaście minut nawet osobom niemającym doświadczenia z gramofonami. Jego obsługa jest również bardzo prosta – sprowadza się do wciśnięcia przycisku uruchamiającego obroty i opuszczenia igły do rowka płyty. Jedynie zmiana prędkości obrotowej jest nieco bardziej skomplikowana, wymaga bowiem zdjęcia talerza i przełożenia gumowego paska z jednej rolki na osi silnika na drugą.


Brzmienie

Czytając opis producenta dotyczący tego gramofonu i oglądając jego konstrukcję, łatwo zauważyć, że sporo uwagi – więcej niż w konkurujących z tym modelem innych modeli w ofercie Pro-Jecta – poświęcono tłumieniu wibracji. Wspomniałem kilkakrotnie o elastomerze TPE. W przypadku malutkiej igły odczytującej informacje z rowka płyty winylowej pozbycie się wszystkich (a przynajmniej dużej części) niechcianych wibracji jest kluczem do uzyskania czystego, detalicznego dźwięku. Siłą rzeczy więc rozpoczynając odsłuch tego modelu od samego początku, zwracałem uwagę właśnie na te aspekty prezentacji. Mimo że pierwsza sesja odbywała się wieczorem na niskim poziomie głośności, zacząłem ją od płyty z dużą klasyką Rimskiego-Korsakowa. Ilość detali faktycznie robiła duże wrażenie od pierwszych taktów – tym bardziej, że gdzieś tam z tyłu głowy tkwiła mi relatywnie niewysoka cena tego gramofonu i wkładki. Równie ważny był fakt, iż The Classic potrafił owe detale wydobyć na tle gęstej, energetycznej orkiestry, pokazać je czysto, wyraziście, dźwięcznie – raz jeszcze podkreślę, że przy cichym, wieczornym słuchaniu. Nie było w tym dźwięku, charakterystycznego dla niedrogich modeli, wypychania muzyki w stronę słuchacza mającego dawać poczucie bliskiego kontaktu. Scena zaczynała się na linii, a może nawet minimalnie za linią kolumn i sięgała dość daleko w głąb. Dawało to naturalny efekt obserwacji orkiestry ze sporej perspektywy. Całość była ładnie poukładana, bez trudu można było wskazać poszczególne grupy instrumentów, które brzmiały naturalnie i swobodnie. Nawet w gorętszych momentach The Classic trzymał dźwięk w ryzach, jedynie tracąc nieco rezon przy wejściach wielkich kotłów. Dźwięk określiłbym co prawda jako ciepły, ale nie wiązało się to ze spowolnieniem ani zamazywaniem szczegółów. Wynikało raczej z dużej gęstości dźwięku i z delikatnego akcentu w niższej średnicy.

Wieczorne słuchanie zakończyłem dwoma ulubionymi operami – „Carmen” z Leontyną Price i „Weselem Figara” pod Currentzisem. Do orkiestr dołączyli więc śpiewacy, a dodatkowo ta pierwsza realizacja jest niezwykle przestrzenna, stanowiąc doskonały test możliwości testowanych elementów w tym zakresie. Głosy śpiewaków, zgodnie z oczekiwaniami, wypadały bardzo dobrze – mocne, pełne, z dobrze pokazaną barwą, a nawet wglądem w ich fakturę, choć może nie tak dobrym jak w przypadku droższych konstrukcji. Obu płyt słuchałem już wiele razy, na różnych gramofonach, więc jestem dość mocno wyczulony na jakiekolwiek odstępstwa od dźwięku, który dobrze znam. Nie mogłem nie zauważyć, że choćby mój własny (wielokrotnie droższy) gramofon ma sporo więcej do powiedzenia w zakresie rozdzielczości i separacji, że potrafi lepiej oddać potęgę brzmienia orkiestry czy jej skalę. Ale też i The Classic niczego właściwie nie robił źle, nie było w tym brzmieniu żadnych elementów, które przeszkadzałyby mi w odbiorze muzyki. Potrafił zbudować klimat obu przedstawień, zarówno radosno-taneczno-tragiczny „Carmen”, jak i komediowy „Wesela”, sprawiając, że nie siedziałem obojętnie, ale angażowałem się w dobrze przecież znaną mi akcję. Najlepszym dowodem na to, jak wciągająco potrafił zagrać tę muzykę Pro-Ject, był fakt, że obie opery przesłuchałem w całości, kończąc sesję późno w nocy. Nagranie dzieła Bizeta potwierdziło duże możliwości Classica w zakresie oddania ogromnej przestrzeni sceny (zwłaszcza jej imponującej głębokości) oraz klarownego pokazania ruchu zarówno poszczególnych śpiewaków na pierwszym planie, jak i chórów wędrujących daleko za nimi. Może skala tej prezentacji nie była tak duża jak serwowana przez gramofon odniesienia, ale i tak robiła wrażenie.   

Pro Ject Classic 2

Aluminiowy talerz waży 2,1 kg i jest wytłumiony elastomerem TPE. W komplecie otrzymujemy filcową matę.

 

Zmiana repertuaru na jazz, w tym płyty Tria Tsuyoshi Yamamoto, ale także Raya Browna czy Milesa Davisa, pozwoliła mi jeszcze bardziej docenić dwie cechy tego gramofonu. Po pierwsze, przestrzenność grania – umiejętność umieszczania sporych źródeł pozornych w konkretnych miejscach sceny, oddania odległości między nimi, zachowanie naturalnych proporcji, ale także wyraźne pokazywanie pogłosu, odbić dźwięków od ścian etc., a przez to dobrą reprodukcję atmosfery nagrań live. Po drugie, umiejętność budowania „obecności” muzyków w pokoju i to bez podawania ich przed nos słuchacza. Dodajmy do tego naturalne, płynne, zrównoważone i zrelaksowane brzmienie serwowane przez Pro-Jecta, a otrzymujemy obraz urządzenia, którego po prostu bardzo dobrze się słucha. Nie mówię o audiofilskim studiowaniu najmniejszych detali, rozbieraniu nagrań na czynniki pierwsze, ale o obcowaniu z muzyką dla przyjemności.

To wszystko nowy klasyk Pro-Jecta robi znakomicie – i to właściwie przy każdym rodzaju muzyki. Dobrze radzi sobie bowiem także i przy rocku, wykorzystując niskie zejście basu, dobrą dynamikę czy umiejętność czystego oddania sporych ilości energii. Przydaje się również ów uporządkowany sposób prezentowania wydarzeń, o którym wspominałem wcześniej, dzięki któremu nawet tam, gdzie w wielu nagraniach rockowych i metalowych wkrada się chaos, Pro-Ject potrafił zagrać czysto, bez dokładania kolejnych zniekształceń. A to już naprawdę sporo i wystarcza, by z satysfakcją słuchać nie tylko rocka, ale nawet i (tej lepiej zrealizowanej) części popu. Michael Jackson z „Thrillera” wymiatał dzięki dużej energii i dobrze prowadzonemu rytmowi, a George Michael zachwycał umiejętnościami wokalnymi.


Galeria


Naszym zdaniem

Już w Monachium, gdzie przecież The Classic był prezentowany pośród wielu droższych, efektowniej wyglądających modeli Pro-Jecta, zwrócił uwagę wielu osób. Komentarze typu: „jeśli tylko gra tak dobrze, jak wygląda, to z chęcią postawię go sobie w salonie”, słyszałem kilka razy. Po posłuchaniu mogę już spokojnie napisać – bierzcie! I owszem, gra równie dobrze, a może i lepiej niż wygląda. Spędzicie z nim wiele godzin słuchając ulubionych płyt, a niewykluczone, że część tych, których nie lubiliście szczególnie do tej pory, dzięki Classicowi trafią na półki, do których sięgacie częściej. Jeśli tylko muzyka na nich zapisana ma w sobie klimat, nastrój, jeśli nagrania i wydania są zrealizowane choć przyzwoicie, to ten gramofon wydobędzie z nich magię muzyki, dając Wam mnóstwo frajdy. No i nikt ze znajomych nie zapyta: „co to za ufo tu stoi”, a raczej rzuci coś w stylu „jaki piękny klasyk, mój tata/dziadek taki miał, pamiętam, że fajnie to grało – puścisz coś?”. I już kolejny szczęśliwy posiadacz gotowy. 

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 24 m2 z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio
Wzmacniacz: Modwright KWA100SE / Modwright LS100
Przedwzmacniacz gramofonowy: GrandiNote Celio
Kolumny: DeVore Fidelity Orangutan 93
Kable sygnałowe: Hijiri Million, LessLoss Anchorwave
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

Pro Ject Classic 9 zzz

 

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)