PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Przetwornik USB Ayre QB-9 DSD

Paź 20, 2014

Index

Brzmienie

Audiofile niechętnie przyjmują do wiadomości, że przetworniki USB podłączone do komputera z odpowiednim oprogramowaniem bardzo często znacząco przewyższają (brzmieniowo) odtwarzacze CD w zbliżonej cenie. Dotyczy to w szczególności sprzętu średniej klasy, ale i w high-endzie powyższa teza zachowuje ważność. Oczywiście wyjątki od reguły się zdarzają, bardziej jednak dotyczą tych, którzy mają specyficzne upodobania brzmieniowe lub są emocjonalnie związani z posiadanym odtwarzaczem.

QB-9 DSD to jedno z tych urządzeń, których walory brzmieniowe nie sposób podważyć. Weźmy dla przykładu scenę dźwiękową. Obraz stereofoniczny jest tak swobodny, tak „napowietrzony”, jak z żadnego znanego mi DAC-a za zbliżoną kwotę. Uderza przejrzystość sceny, precyzja, z jaką są rysowane wirtualne obrazy przestrzenne. Doskonale oderwane od głośników, zawieszone w szerokiej i głębokiej scenie. W tym zakresie przetwornik Ayre przesuwa w górę poprzeczkę jakościową dla źródeł cyfrowych za mniej niż 20 tys. złotych. Odsłuch muzyki zyskuje dzięki temu bardzo wiele: obojętnie, czy jest to klasyka, jazz, muzyka elektroniczna, czy nawet rock. Nowy QB-9 operuje kapitalną rozdzielczością drobnych detali, niuansów, okruchów przenoszonych ze studia nagraniowego. Nie ma tu jednak żadnej sztucznej ekspozycji, podbicia góry pasma, irytującej na dłuższą metę hiperanalityczności. Dźwięk ma naturalną lekkość, swobodę. Nie pojawia się też choćby śladowe zawoalowanie, stępienie, ocieplenie, jak np. w zbliżonym cenowo przetworniku Auralic Vega. Dla poszukiwaczy prawdy o nagraniach, amerykański DAC jest z pewnością lepszym wyborem.

Mimo znakomitej przejrzystości średniego zakresu, QB-9 DSD nie cierpi na osuszenie czy wychudzenie barw. Te są naturalne, gładkie, realistyczne. Nie mają wprawdzie soczystości i wypełnienia znanych z referencyjnego Meitnera MA-1, ale – zważywszy na dwukrotną różnicę w cenie – absolutnie nie czyniłbym z tego formalnego zarzutu, bo i tak – mając na uwadze cenę „dziewiątki” – realizm barwowy trzeba ocenić bardzo dobrze. Właściwie jedynym zastrzeżeniem, jaki można bezpiecznie sformułować, jest to, że góra pasma wydaje się minimalnie utemperowana. Pamiętam, że tę samą cechę miała oryginalna wersja tego DAC-a i, jak należy przypuszczać, ma ona swe źródło w algorytmie filtracji cyfrowej, która – jak wspomniałem – delikatnie „przycina” najwyższy zakres, począwszy od około 10 kHz. To słychać, ale wcale nie uważam, że to źle – szczególnie biorąc pod uwagę, iż większość kolumn głośnikowych ma mniej lub bardziej podbity zakres wysokotonowy. Wysokie tony są ponadto bardzo czyste i wolne od ziarnistości. Dyskretne, ale mimo to bardzo szczegółowe, eteryczne, zwiewne.

Ayre-QB-9dsd-gniazda

Bardzo wysoko oceniam również bas. Jest nieprzeciętnie czysty i dokładny. Odsłuchy nagrań z kontrabasem wypadają doskonale – szczególnie jeśli kolumny i wzmacniacz mają podobne możliwości. Wiele odtwarzaczy i DAC-ów minimalnie, ale jednak zanieczyszcza bas, wprowadzając niepotrzebne otłuszczenie, woalkę, stępienie krawędzi. Tu nie ma tego typu „dodatków”. Bas z QB-9 ma najlepszą definicję i precyzję, jaką słyszałem ze względnie niedrogiego przetwornika czy odtwarzacza cyfrowego w ogóle.

Zważmy, że do tej pory nie wspomniałem ani słowem o tym, jak QB-9 brzmi na materiale hi-res. Staram się tego nie robić, bo takie rozgraniczanie jest w gruncie rzeczy sztucznym zabiegiem. Bez względu na format, Ayre zachowuje wszystkie opisane cechy, eksponując je bardziej lub mniej – przede wszystkim zależy to od samego nagrania, mniej zaś od formatu.

Nawiązując jeszcze do gorącego tematu, jakim jest DSD, dodam, że odsłuch albumu „The Bassface Trio Plays Gershwin” w tym właśnie formacie dostarczył sporo więcej przyjemności aniżeli rip warstwy CD hybrydowego krążka. Fortepian cechowała słyszalnie większa swoboda, naturalność, soprany były gładsze, scena – większa, lepiej napowietrzona. Czy był to przeskok wyraźniejszy niż, średnio rzecz biorąc, PCM hi-res względem CD? Absolutnie nie – i tu się zgadzam z Charlesem Hansenem.

Na koniec posłuchałem specjalnej edycji kultowego albumu „Graceland” Paula Simona wydanego z okazji 25-lecia ukazania się tej płyty. Wow! Nie dość, że dodano nowe wersje znanych utworów i komentarz samego artysty – to jeszcze ten dźwięk! Dużo bliższy analogu, brzmienia naturalnego, brzmienia, jakie chcielibyśmy słuchać. Wszystko w 24 bitach i 96 kilohercach, czyli wcale nie w najwyższej jakości PCM. Za 16,5 dolara to jest absolutna rewelacja, a Ayre QB-9 doskonale ukazał potencjał nowego wydania oraz „fun”, jaki dostarcza ta żywa, radosna muzyka. To chyba najlepszy powód, dla którego USB-DAK-i tej klasy mają wielki, niezaprzeczalny sens.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją