PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Pioneer UDP-LX800

Mar 04, 2020

Index

Flagowy odtwarzacz wizyjny Pioneera zaskakuje już na samym początku. Jego budowa i funkcjonalność trochę przypominają ubiegłą dekadę. Ale obraz i dźwięk – już niekoniecznie.

Dystrybutor: DSV, www.pioneer.pl
Cena: 8999 zł

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2019

audioklan

 

 


Odtwarzacz Blu-ray Ultra HD Pioneer UDP-LX800

TEST

Pioneer UDP-LX800 

Dość nieoczekiwanie Pioneer stał się jedynym producentem mającym w ofercie nie jeden, a dwa specjalistyczne odtwarzacze Ultra HD Blu-ray. Prócz testowanego UDP-LX800 jest jeszcze ponaddwukrotnie tańszy UDP-LX500 – cenowy odpowiednik recenzowanego na sąsiednich stronach Panasonica UB9000. Tak duże oddanie technologii UHD w świecie odtwarzaczy Blu-ray stanowi dziś ewenement, zważywszy, że Panasonic ma tylko jeden high-endowy model, a Sony nie ma go w ogóle (bo trudno za takowy uznać nowy UBP-X1100ES). Oppo całkowicie wycofało się z tego segmentu, a wytwórcy tacy jak Denon, Onkyo czy Yamaha do tej pory w ogóle nie zdecydowali się na wprowadzenie odtwarzacza Ultra HD Blu-ray – mimo że od oficjalnej premiery formatu minęły już ponad 4 lata. Nie ulega wątpliwości, że nowy standard ma najsłabszą reprezentację na poziomie urządzeń wysokiej klasy w dziejach wszystkich standardów dysków optycznych – tak długi czas po rynkowej premierze. I w sumie nic w tym dziwnego – platformy strumieniowe robią swoje.

 

Pierwsze wrażenie

Co tu dużo mówić, jest po prostu świetne. Jedyne rozczarowanie dotyczy tego samego, co w przypadku Panasonica: lichych styropianów w kartonie, które nie są w stanie przetrwać w całości chyba nawet jednego transportu, w tym przypadku znacznie masywniejszego odtwarzacza. Widać, że japońskie firmy mają z opakowaniami jakiś problem. Zostawmy to jednak, zajmijmy się samym odtwarzaczem, bo jest się czym zachwycać.

Stawiając UDP-LX800 na stoliku audio, nie pamiętałem już, ile to lat minęło, odkąd miałem do czynienia z odtwarzaczem wizyjnym ważącym kilkanaście kilogramów (masa LX800 to 13,9 kg). Poszperałem więc w archiwach i Internecie. Pamiętacie referencyjny odtwarzacz wieloformatowy Denona – DVD-A1UD? Był jeszcze większy i cięższy (ważył prawie 19 kg). Pojawił się na rynku 10 lat temu – na wiosnę 2009 roku. Od tego czasu nie zadebiutował żaden inny, równie spektakularny produkt tego typu. Jeszcze tylko ewentualnie tańszy DVD-3800BD oraz flagowiec Sony (BDP-S5000) z końca 2008 roku mogłyby się ewentualnie równać z testowanym Pioneerem. Zważmy, że były to odtwarzacze zaprojektowane w ubiegłej dekadzie – w pierwszych 3 latach od rynkowego debiutu Blu-raya. Potem nikomu się już nie chciało zrobić nic lepszego albo chociaż równie dobrego, a pojawienie się technologii Ultra HD Blu-ray w 2015 r. jeszcze bardziej spowolniło segment odtwarzaczy wizyjnych. Jedynie Oppo podjęło rzuconą rękawicę, ale model UDP-205 nie jest już produkowany. Jednak nawet on nie mógł się pochwalić taką jakością wykonania, jak ta, która jest udziałem Pioneera UDP-LX800. Już sam przesuw szuflady – mięciutki i cichy, niczym w high-endowych dyskofonach CD – sygnalizuje klasę urządzenia. Entuzjazm studzi jedynie typowa cecha wszystkich odtwarzaczy wieloformatowych: czas wczytywania TOC płyty kompaktowej jest nieporównywalnie dłuższy niż w przypadku zwykłego odtwarzacza kompaktowego. Po prostu trzeba uzbroić się w cierpliwość. Liczyłem po cichu, że w 2019 roku powolność odtwarzacza wieloformatowego klasy high-end nie będzie takim problemem, jak dekadę temu, ale najwyraźniej byłem zbytnim optymistą. Niemniej Panasonic wypada w tym względzie nieco lepiej.

Pioneer UDP-LX800 szuflada

Jeśli chodzi o wzornictwo, to zabrakło mi jakiegoś czytelnego pomysłu na design tego odtwarzacza. Płaska, lekko podcięta u dołu czołówka bardziej przekonuje jakością anodowania i precyzją obróbki niż wyglądem jako takim. Plus należy się za wyświetlacz fluorescencyjny – on sam nie jest wielki, ale znaki są duże i czytelne nawet z daleka. Pod tym względem prezentuje się znacznie lepiej niż odpowiednik w Panasonicu. Przy odtwarzaniu płyt – także CD – wyświetla wszystko, co potrzeba.

 

Funkcjonalność

Zlokalizowane z prawej strony przyciski funkcyjne nie wymagają objaśnień – w przeciwieństwie do jednego, oznaczonego jako „Transport/Direct”. Służy on do przełączania odtwarzacza w jeden z trzech trybów pracy:

  • Transport, czyli źródła wyłącznie cyfrowych sygnałów A/V (aktywne tylko wyjścia cyfrowe);
  • Direct, czyli odtwarzacza audio z aktywnymi wyłącznie wyjściami analogowymi;
  • Off, czyli domyślnego trybu pracy (aktywne wszystkie wyjścia).

Dwie pierwsze opcje pozwalają na zoptymalizowanie pracy odtwarzacza pod kątem aktualnych zastosowań; dotyczy to w szczególności trybu Direct, w którym odłączone zostają sekcje wideo i wyjść cyfrowych, co faktycznie przynosi pewną poprawę jakości dźwięku. Dodatkowo można także wyłączyć wyświetlacz. Jest więc bardzo purystycznie – jak być powinno.

Bez wątpienia UDP-LX800 jawi się jako najbardziej zorientowany na odczyt fonii, współcześnie produkowany odtwarzacz UHD. W tym sensie jest to godny „następca” Oppo UDP-205, o czym świadczy nie tylko budowa wewnętrzna (do niej dojdziemy niebawem), ale także dwie inne przesłanki. Po pierwsze, Pioneer potrafi odtwarzać płyty Super Audio CD (stereo i wielokanałowe), jak również DVD-Audio. Po drugie, ma wyciągnięte „na wierzch”, tj. dostępne bezpośrednio „z palca” (przyciskiem na pilocie – „Audio Parameter”) ustawienia filtrów cyfrowych („Slow”, „Sharp”, „Short”), które w nieznacznym stopniu, ale jednak zmieniają brzmienie. Na tej samej zasadzie odbywa się regulacja opóźnienia fonii (lip-sync). Obie te opcje w Panasonicu wymagają przedzierania się przez menu ekranowe, co jest równie bezsensowne, jak ukrywanie przycisków do sterowania wentylacją wnętrz współczesnych aut w menu systemów infotainment.

Pioneer UDP-LX800 gniazda

Jak przystało na high-endowy odtwarzacz wieloformatowy, Pioneer ma wyjścia zbalansowane. I nie są tu one od parady.

 

W przeciwieństwie jednak do niegdysiejszych wieloformatowców, jak również w odróżnieniu od Panasonica UB9000, Pioneer został pozbawiony analogowych wyjść wielokanałowych. Czy to źle? Odpowiem nieco przewrotnie. Żaden z testowanych przeze mnie na przestrzeni ponad 20 lat odtwarzaczy wizyjnych (DVD, Blu-ray, Ultra HD Blu-ray) nie wykazał dostatecznego sensu ich obecności przy dekodowaniu ścieżek filmowych/muzycznych. Najbliżej sukcesu był wspomniany Denon oraz oba ostatnie odtwarzacze Oppo (105 i 205), jednak tak na dobrą sprawę, adekwatnej klasy procesor A/V i tak grał lepiej w połączeniu HDMI. Sens wyjść 5.1/7.1 objawiał się wyłącznie przy odtwarzaniu wielokanałowych płyt Super Audio CD, za pośrednictwem pary analogowych wzmacniaczy stereo. Swego czasu zachwycałem się tym aspektem działania Oppo BDP-105EU (którego posiadałem dwukrotnie). Problem w tym, że nikt (albo prawie nikt) nie korzysta z odtwarzacza wieloformatowego w ten właśnie sposób. Player tej klasy jest kupowany albo do „wypasionych” instalacji A/V, albo do systemów stereo – tak przynajmniej podpowiada praktyka. Uważam zatem, że Pioneer słusznie postąpił, nie fundując LX800 wyjść analogowych. Byłby to niewątpliwie dodatkowy (niemały) koszt, ponadto we wnętrzu tego odtwarzacza zwyczajnie nie ma już na taki moduł miejsca. Jego dodanie wymuszałoby uproszczenie innych elementów konstrukcji, co mogłoby się niekorzystnie odbić na brzmieniu sekcji stereo. Sztuka kompromisu – w mojej ocenie właściwie pojęta i zrealizowana.

Dla wielu audio- czy wideofanów sporym zaskoczeniem może być fakt, że kosztujący 9 tys. złotych odtwarzacz UHD 4K jest pozbawiony dostępu do streamingu – zarówno wideo, jak i audio. Uśmiechnąłem się sam do siebie na widok menu ekranowego pamiętającego czasy odtwarzaczy Blu-ray sprzed 10 i więcej lat (dawno temu posiadałem BDP-LX71 z roku 2008 – miał tę samą grafikę OSD i był niemiłosiernie powolny), co samo w sobie nie jest jakimś wielkim „grzechem”, choć daje do myślenia. Jak widać, cała „para” inżynierów poszła w opracowanie sekcji audio oraz dodanie opcji związanych z obrazem HDR, o którym 10 lat temu nikomu się nawet nie śniło.

Pioneer UDP-LX800 naped

Górna pokrywa napędu jest taka sama jak w PD-70AE. Nie tylko jej kształt, ale nawet malowanie (farbą pochłaniającą drgania!) nie są tu przypadkowe.

 

Złącze LAN na tylnym panelu (o WiFi możemy zapomnieć) służy do aktualizacji firmware’u, ale może się także przydać komuś, kto zechce pobawić się aplikacją, w ramach której przewidziano możliwość odtwarzania plików audio i wideo z podłączonej pamięci masowej (USB) lub zasobów sieciowych – serwera UPnP. Tu okazuje się, że Pioneer daje sobie radę z plikami hi-res PCM 192 kHz, a nawet DSD 5,6 MHz. Co więcej, dostęp do serwerów DLNA możemy uzyskać także z poziomu pilota i wyświetlacza, choć nie ma się co łudzić, że będzie to wygodna opcja. Nie będzie.

Tak jak większość współczesnych odtwarzaczy wizyjnych, choćby wyższej klasy, LX800 ma dwa wyjścia HDMI – główne („Main”) i dodatkowe („Sub Audio Only”) do transmisji samej fonii. To rozwiązanie na wypadek połączenia z amplitunerem A/V niekompatybilnym z sygnałem wideo Ultra HD (4K HDR). A skoro jesteśmy przy wyjściach HDMI, warto wspomnieć, że tylko one umożliwiają przesłanie wielokanałowej fonii SACD i DVD-Audio – wszak wyjść analogowych mamy tylko dwie pary (RCA i XLR), a złączami koncentrycznym i optycznym nie wyślemy dźwięku z płyt SACD i DVD-Audio (bez downsamplingu).

Setup – ustawienia obrazu

Dostępnych regulacji i ustawień jest mniej niż w Panasonicu, co pozornie może się wydawać wadą, lecz w praktyce dla wielu użytkowników może być swego rodzaju atutem. Konstruktorzy podeszli do zagadnienia zdroworozsądkowo, aplikując w ustawieniach wideo te ustawienia i korekcje obrazu (z trzema pamięciami), które doskonale znamy z odtwarzaczy BD tej marki. Prócz nich pojawiła się obligatoryjna opcja konwersji HDR->SDR, w ramach której możemy dość dokładnie określić maksymalną luminancję ekranu (SDR) w celu właściwego zmapowania treści HDR do obrazu o standardowej rozpiętości dynamiki. Dostępny zakres obejmuje wartości od 100 do 700 (cd/m2) i to jest znacznie rozsądniejsza opcja niż opisowe nazwy typów wyświetlaczy, jak w Panasonicu. Inna sprawa, że w LX800 nie znajdziemy żadnego „optymalizatora” obrazu HDR. Jest za to możliwość wywołania plansz wyświetlających metadane obrazu HDR (MaxFALL, MaxCLL) oraz parametry wyjściowe złącza HDMI – w tym celu wystarczy przytrzymać przycisk „Display”. Słowem, gratka dla wideofilów.

 

Budowa

Pioneer UDP-LX800 wnetrze

Przyjemnie popatrzeć, choć niewiele tak naprawdę widać. Trójkomorowe wnętrze z ekranowanymi zasilaczami sekcji cyfrowej i analogowej, sekcją cyfrową i zabudowanym napędem sprawia jak najlepsze wrażenie.

 

Wnętrze LX800 stanowi wizytówkę możliwości tego odtwarzacza i zarazem przedsmak tego, co czeka nas podczas odsłuchu. Cena 9000 zł od razu staje się zrozumiała, a nawet zaczyna się wydawać zaniżona. Środek prezentuje się iście high-endowo. Podzielono go po równo na trzy sekcje: centralna zawiera napęd obudowany stalowym ekranem z perforacją w kształcie plastra miodu – identyczną jak w cedeku PD-70AE (to jeden z powodów, dla których mechanizm pracuje tak cicho) oraz sekcję wyjść cyfrowych i sterowania, natomiast lewą stronę okupuje zasilacz – oddzielne transformatory dla toru audio i reszty (każdy we własnej obudowie). Sekcja audio znajduje się po prawej stronie (patrząc od przodu), czyli tam, gdzie wyjścia analogowe. Konstrukcyjnie jest ona bardzo podobna do tej w PD-70AE. Wykorzystuje 6-warstwową płytę główną (mniejsza impedancja masy – dążenie do minimalizacji szumów), na której znajdziemy m.in. dwie kości ESS Sabre ES9026PRO (po jednej na kanał) oraz jednakowy dla obu kanałów tor analogowy złożony z trzech wzmacniaczy operacyjnych OPA2604AP (w każdym kanale) oraz z jednego JRC 5532A. Wszystkie analogowe układy scalone są w wersjach do montażu przewlekanego, lutowane bezpośrednio do ścieżek w laminacie. Analogiczną konfigurację zastosowano we wspomnianym PD-70AE. Ciekawym zabiegiem są miedziowane szyny oddzielające tory obu kanałów. To zabieg mający na celu dodatkowe poprawienie stabilności masy. Nawiasem mówiąc, obudowę potraktowano nad wyraz poważnie. Spód jest dwuwarstwowy – pod dolną ścianką głównej „skorupy” znajduje się stalowa płyta o grubości 3 mm. To ona oraz liczne wzmocnienia wnętrza, ekrany i przegrody a także boczne panele z aluminium odpowiadają za imponujący ciężar tego playera. Szacunek!

 

Brzmienie

W kontekście powyższego oczekiwania muszą być siłą rzeczy duże i trzeba przyznać, że Pioneer je spełnia. Moim zdaniem, udaje mu się to zdecydowanie bardziej niż wspomnianemu cedekowi (PD-70AE). Nie twierdzę, że obiektywnie brzmi lepiej, ale mam wrażenie, że wcale nie gorzej, a przecież jest o 2000 zł tańszy, ma tor wideo i czyta płyty Blu-ray UHD. W relacji do oczekiwań i swojej uniwersalności wypada po prostu lepiej.

Pioneer UDP-LX800 DAC

Sekcja audio, w tym przetwornik DAC - konstrukcyjnie jest ona bardzo podobna do tej w PD-70AE.

 

Bezpośrednie porównania ze znacznie tańszym Panasonikiem LX800 wygrał w cuglach. Oferował więcej precyzji, lepszą neutralność, grał równiej i bardziej przestrzennie. Różnica była ewidentna. Z drugiej strony, postawiony w szeregu z przetwornikiem Chord Qutest i streamerem SOtM SMS-200 Ultra (zasilanym z Kecesa P8) ukazał mniej wyraziste barwy i bardziej techniczną naturę prezentacji. Trudno jednak oczekiwać, że wieloformatowy odtwarzacz BD miałby dorównać bardzo dobremu źródłu plikowemu za kilkanaście tysięcy złotych. W rzeczy samej, LX800 zaprezentował brzmienie nadspodziewanie dobrej jakości. Pamiętam, że to na nim po raz pierwszy odsłuchałem świeżo zakupiony krążek CD kwartetu Adama Bałdycha – „Sacrum Profanum”. Pioneer jakby bez wysiłku pozwolił mi docenić bardzo wysoką jakość realizacji wytwórni ACT. Świetny, nisko schodzący bas o precyzji, z którą Panasonic w ogóle nie mógł konkurować, oraz czyste i rozdzielcze wysokie tony były tymi elementami, które w pierwszej kolejności zwróciły moją uwagę. Potem się okazało, że również środek jest bardzo dobry – może bez jakiejś wybitnej namacalności, ale z mimo wszystko dobrą bezpośredniością i sporymi oznakami „życia”. Odsłuchy na systemie odniesienia doprowadziły do wniosku, że choć dystans dzielący to brzmienie od bardzo high-endowych źródeł pokroju dCS-a Bartoka czy nawet Meitnera MA-1 jest bardzo znaczący, to gdybym obok Pioneera postawił odtwarzacz CD za 6 czy 8 tys. zł lub też Oppo BDP-105/205, to wynik takiego porównania prawdopodobnie byłyby dla LX800 bardzo korzystny. Proszę tego nie traktować jako definitywnego rozstrzygnięcia z mojej strony, lecz raczej antycypację możliwego wyniku porównania. Niemniej, zdziwiłbym się, gdyby powyższa opinia okazała się nieprawdziwa.

Według mnie mamy bowiem do czynienia z bardzo kompetentnie i „rzeczowo” brzmiącym dyskofonem CD, który jako odtwarzacz SACD wypada nawet lepiej – szczególnie przy odsłuchu klasyki. Album „L’Orchestre du Rou Soleil” z barokowymi utworami Jean-Batiste’a Lully’ego (Le Concert de Nations pod dyrekcją Jordi Savalla) zabrzmiał wyraźnie pełniej, gładziej i bardziej muzykalnie, gdy była odczytywana warstwa DSD. Nie w przypadku każdego odtwarzacza CD/SACD różnice są na tyle wyraziste. Pioneer ukazywał je naprawdę czytelnie, tym samym powiększając dystans dzielący go od Panasonica (bez SACD).

Wysoko oceniłem aspekt przestrzenności japońskiego omnibusa. Scena była naprawdę spora, obfitująca w głębię i różnicowanie planów. Na tle wielokroć droższego źródła odniesienia, LX800 pod tym względem naprawdę nie miał się czego wstydzić. Powiedziałbym wręcz, że okazał się nadspodziewanie dobry.

Pioneer UDP-LX800 płytka audio

Płytka analogowa audio ma inną budowę niż w odtwarzaczu PD-70AE, ale zastosowane rozwiązania są analogiczne. Ta część układu ma dedykowany zasilacz (elementy w górnym prawym rogu).

 

Z perspektywy dłuższych „przesłuchań” stwierdzam, że obiektywnie rzecz ujmując, brzmieniu Pioneera nic nie dolega. Prezentacja jest wyrównana, w znakomitej większości aspektów trzyma całkiem wysoki poziom. Właściwie jedyny zarzut dotyczy subiektywnie odbieranej spójności – tego czegoś, co zatrzymuje nas w odsłuchu na dłużej, co przykuwa uwagę. Pioneer nie brzmi ciepło, ale też nie można powiedzieć, że jest chłodny tonalnie. Poziom emocji jest tu jednak relatywnie nieduży – można odnieść wrażenie, że oceny cząstkowe wskazują na lepszy efekt końcowy niż faktycznie ten, który otrzymujemy, co w żadnym razie nie przekreśla tego odtwarzacza jako głównego źródła w dobrym systemie stereo.

Ale przecież słuchanie płyt CD czy SACD to niejedyny (dźwiękowy) żywioł Pioneera. Zachęcony dotychczasowymi wynikami, sięgnąłem po nieco zakurzone koncerty na Blu-rayach i odpaliłem leciwy projektor JVC DLA-HD1. Dźwięk pod żadnym względem mnie nie zawiódł. Wielkie Klipsche RF-7 III napędzane przez mój dzielony wzmacniacz pokazały, ile potencjału jest w dwukanałowych ścieżkach PCM towarzyszących dobrze zrealizowanym koncertom. Zresztą miksowanie wielokanałowych ścieżek DTS-HD wypadało niemal równie dobrze. John Mayer („Where the light is”) i Michael Buble wraz z całymi ich zespołami dosłownie ożyli. Znakomita dynamika została połączona ze świetną kontrolą oraz brakiem wyostrzeń. Brzmienie nie zawierało pierwiastków odchudzenia czy osuszenia – często spotykanych przy odsłuchu za pośrednictwem urządzeń A/V. Była naturalna energia i duży wigor przy całkowitym braku czynników psujących komfort odsłuchu. Jednocześnie nie odnotowałem żadnego osłabienia dynamiki – efektu zapamiętanego z odsłuchów wyjść wielokanałowych w starszych odtwarzaczach wieloformatowych. Jedyne, czego żałowałem, to możliwości posłuchania kilku tytułów SACD w wersji 2+2-kanałowej za pomocą dwóch wzmacniaczy stereo. Mile wspominam te eksperymenty z czasów, gdy w moim systemie pracowało Oppo BDP-105EU.

 

 

Zobacz również test porównawczy - Panasonic DP-UB9000 (kliknij na zdjęcie)

Panasonic DP-UB9000

 

Obraz

Pioneer potrafi wyświetlać obraz HDR w standardach HDR10 i Dolby Vision. Kompatybilność z HDR10+ miała zostać zapewniona w ramach nadchodzącej, wiosennej (2019) aktualizacji oprogramowania. Ostatnia dostępna w chwili publikacji tego tekstu (z 17 grudnia 2019 r.) nie wprowadzała jeszcze tej opcji. Ale to drobny szczegół, bowiem płyt z obrazem w tym standardzie jak na razie nie ma. Przyznam, że nie dysponowałem żadnym tytułem w Dolby Vision, nie mogłem więc sprawdzić efektów, jakie daje ten format (skądinąd wiadomo, że wielkiej różnicy w stosunku do HDR10 nie ma), ale też nie jest zasadne oczekiwanie „cudów”. Obraz HDR uzyskiwany ze zwykłych produkcji w rodzaju „Marsjanina”, na OLED-ach Panasonica (FZ800) i LG (55C8), zachwycał ogólnym realizmem, kontrastem i szczegółowością. Trudno tu mówić o jakichkowiek powtarzalnych, a nade wszystko obiektywnych różnicach w jakości obrazu Ultra HD. Przyznaję, miewałem wrażenie, że Pioneer rysuje kontury nieco ostrzej, że jest bardziej „krystaliczny”, ale pozostaję dość nieufny wobec tych obserwacji. Nie zapominajmy, że jakość obrazu determinuje w 99% wyświetlacz i sygnał źródłowy. Rola odtwarzacza 4K HDR w przeniesieniu informacji z nośnika do ekranu ogranicza się jedynie do upsamplingu sygnału koloru (4:2:0 do – w najlepszym razie – 4:4:4), co owszem, może być źródłem pewnych różnic pomiędzy modelami, ale te w praktyce udaje się dostrzec jedynie na tablicach testowych. Z braku tych w jakości UHD posłużyłem się płytą Blu-ray (Full HD) Musil & Spears i zawartymi na nich planszami testowymi, w szczególności tymi sprawdzającymi błąd upsamplingu koloru i pasmo wizyjne. W tym porównaniu udało się wychwycić niewielkie ząbkowanie linii skośnych (CUE na sygnale 30i) – efekt, który odnotowuję w ramach dziennikarskiej rzetelności, ale którego realne znaczenie przy oglądaniu normalnego materiału jest raczej symboliczne. W każdym razie testy syntetyczne Pioneer zaliczył bardzo dobrze. Widać, jak duży nastąpił postęp w obróbce wideo na przestrzeni ostatnich 10 lat. W tym względzie nawet niedrogie odtwarzacze wizyjne bardzo rzadko notują jakieś wpadki, podczas gdy usuwanie przeplotu i błędy, o których tu mowa, były częstą przypadłością odtwarzaczy nawet wyższej klasy z ubiegłych dekad. Trzymanie starych flagowych modeli Denona czy choćby Pioneeera ze względu na odtwarzanie płyt DVD mija się więc z celem – chyba że ze względów kolekcjonerskich. UDP-LX800 jako odtwarzacz wizyjny DVD/Blu-ray/UHD reprezentuje najwyższy światowy poziom, tylko minimalnie ustępując Panasonicowi UB9000.

 

Galeria

 

Naszym zdaniem

Można postawić zasadne pytanie, czy tej klasy odtwarzacz Ultra HD Blu-ray ma w ogóle rację bytu? Z punktu widzenia kogoś, kto zamierza go podłączyć do amplitunera A/V i wielokanałowego zestawu głośnikowego za 10 tys. złotych – na pewno ograniczony, ponieważ w takiej konfiguracji nie doceni się potencjału brzmieniowego tego modelu, a generowana jakość obrazu nie usprawiedliwi wydatku 9 tys. zł.

Pioneer UDP-LX800 ocena i dane techniczneNiezależnie od powyższego, Pioneer UDP-LX800 jest obecnie zdecydowanie najlepszą na rynku propozycją dla zaawansowanych posiadaczy systemów składających się z dobrego toru audio (stereo) i wysokiej klasy wyświetlacza (niekoniecznie Ultra HD). To prawdziwa gratka dla miłośników wierności w dziedzinie dźwięku i obrazu razem wziętych. W stosunku do opcji z odtwarzaczem CD i oddzielnym odtwarzaczem UHD (za łącznie podobną kwotę) zyskujemy nie na jakości odtwarzania dźwięku z tych pierwszych i obrazu z płyt wizyjnych, lecz na jakości dźwięku towarzyszącego koncertom – to przede wszystkim. Oczywiście oglądanie filmów również przyniesie korzyści, choć w dwóch kanałach wielkiej różnicy między tym modelem a LX500 czy Panasonikiem UB9000 nie będzie. W połączeniu HDMI też nie ma co liczyć na jakiś przełom.

Ważne jest to, że Pioneer brzmi nadspodziewanie dobrze, jak na wieloformatowy odtwarzacz z priorytetem ustawionym na obraz 4K HDR. Ma mnóstwo dynamiki, świetny bas, bardzo dobre stereo i nie wykazuje tendencji do przerysowywania detali czy odchudzania brzmienia. Solidny kawał sprzętu, którym sami byśmy nie pogardzili w naszej redakcji.

Nagroda Roku 2019 jest, w naszej opinii, w pełni zasłużona.

 

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie (dość silnie wytłumione), panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu
  • Ekrany: LG OLED C8 55”, Panasonic TX-55FZ800E
  • Źródło odniesienia: Denon DCD-1015+Chord Qutest z zasilaczem Sbooster, SOtM SMS-200 Ultra zasilaczem Sbooster +Meitner MA-1 (v1)
  • Wzmacniacze: Conrad-Johnson ET2 / Audionet AMP1 V2, Primare I35 DAC • Kolumny głośnikowe: Klipsch Reference RF7 III z zewnętrzną zwrotnicą (upgrade), Gradient 1.4
  • Tor słuchawkowy: Trilogy 933 + Beyerdynamic Amiron Wireless
  • Interkonekty: Stereovox HDSE, Albedo Metamorphosis (pre-power)
  • Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
  • Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
  • Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, PowerBASE kable zasilające KBL Sound Himalaya PRO, Master Mirror Reference, Solaris, Zodiac

 


Prev Next »

Oceń ten artykuł
(4 głosów)

2 komentarzy

  • Tosiek napisane przez Tosiek poniedziałek, 10 May 2021 12:51

  • Deimos napisane przez Deimos wtorek, 25 August 2020 07:29

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją