Dystrybutor: Audio Atelier, www.audioatelier.pl |
Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: AV Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2020 - Kup pełne wydanie PDF |
|
|
Serwer muzyczny Soundgenic HDL-RA4TB
TEST
Komputerowe audio jest z nami już od wielu lat i choć w ostatniej dekadzie uczyniono wiele, by przestać je wiązać bezpośrednio z komputerami w roli źródeł sygnału podawanego do zewnętrznego DAC-a, to historia zaczęła zataczać koło wraz z nastaniem „epoki Roona”, który to program ponownie wprowadził komputer do pokoju odsłuchowego dziesiątek tysięcy audiofilów na całym świecie. Programy takie jak Audirvana czy JRiver również nabyły umiejętność sterowania odtwarzaniem muzyki przez streamery, które to – mowa o programach – zaczęły wypierać dyski sieciowe (NAS) w roli serwerów muzycznych. I choć rozwiązania oparte na serwerach komputerowych mają bezsprzeczne atuty, a same komputery nie muszą już być bezpośrednio połączone z przetwornikami c/a, to jednak nie są to rozwiązania najprostsze z możliwych.
Funkcjonalność
Pomysł japońskiej firmy I-O Data o nazwie Soundgenic to powrót do koncepcji sprzed lat, ale w nowocześniejszym i dużo ciekawszym wydaniu. Weźmy jedno małe urządzenie, a ściślej minikomputer, uczyńmy go autonomiczną biblioteką muzyczną, wyposażmy w port USB typu A, a najlepiej dwa, nauczmy współpracować z USB DAC-ami i postawmy na nim serwer UPnP/DLNA, który będzie udostępniał swoją zawartość także innym urządzeniom wpiętym do sieci. Do tego aplikacja komunikująca się bezpośrednio z urządzeniem – i możemy grać. Aha, byłbym zapomniał: ów minikomputer powinien także posiadać zdolność do zgrywania płyt za pośrednictwem dowolnego, zewnętrznego napędu DVD-ROM/CD-ROM (USB). Dlaczego nie napędu wewnętrznego? Ponieważ czytnik powiększyłby urządzenie co najmniej dwukrotnie i mocno je skomplikował. Poza tym, zewnętrzne napędy optyczne są dziś w powszechnym użyciu, ponieważ laptopy i inne ich mutacje czytników wewnętrznych też nie posiadają – z powodów, jak wyżej.
No dobrze, wiemy już czym jest Soundgenic. A jak się go obsługuje i jak wygląda reszta zabawy? Z tyłu urządzenia o wielkości niegdysiejszego podręcznego słownika znajdują się: niewielki włącznik, dwa porty USB (2.0 i 3.1), gniazdo RJ-45 (LAN) oraz małe okrągłe gniazdo zasilania 12 V DC 550 mA dla zewnętrznego zasilacza. Ten jest nadmiarowy (2 A), ale niestety impulsowy. Antenek nie ma, bo nie znajdziemy tu żadnego WiFi – do urządzenia trzeba dociągnąć kabel Ethernet. Dla niektórych może to być problem.
Urządzenie startuje w kilkanaście sekund i jest dostępne w trzech wersjach – testowanej HDL-RA2TB z dyskiem o pojemności 2 TB, „handlowej” HDL-RA4TB z dyskiem 4 TB (HDD) oraz HDL-RAS2T z pamięcią półprzewodnikową (SSD) 2 TB. Ta ostania wygląda tak samo jak dwie pierwsze, ale ze zrozumiałych względów jest dwukrotnie lżejsza i z pewnością także cichsza. Z tym, że na cichobieżność nie można narzekać nawet w wersjach z dyskami talerzowymi, które są chłodzone pasywnie. Delikatny szum, który generują to efekt pracy dysku i to właściwie tyle. Dystrybutor zamierza oferować wyłącznie wersję HDL-RA4TB, ponieważ 2-terabajtowa HDD okazuje się, na tle tej pierwszej, nieopłacalna. I słusznie, bo 4 terabajty to już słuszna pojemność, która znakomitej większości audiofilów, jak również melomanów wystarczy na długi czas. No chyba że ktoś ma tysiące płyt CD i grube setki albumów hi-res – wtedy Soundgenic może się jednak okazać „za mały”. Nie znalazłem nigdzie informacji, która potwierdzałaby możliwość rozszerzenia tej przestrzeni przez dysk zewnętrzny USB. Instrukcja podaje jedynie, że muzykę można bezpośrednio importować z dysków USB na dysk wbudowany. Nie ma tu istotnych ograniczeń co do systemu danych, rodzaju partycji itd. Obsługiwany jest nawet ex-FAT.
Soundgenic zdecydowanie bardziej przypomina odtwarzacz audio niż minikomputer. Zasilanie jest 12-woltowe i wykorzystuje typowy wtyk – warto to wykorzystać, aplikując dobry zasilacz liniowy.
Sprawdziłem funkcję ripowania płyt i muszę przyznać, że działa ona bardzo dobrze, przynajmniej w odniesieniu do muzyki w miarę popularnej (zgrałem kilka albumów). Nic dziwnego, skoro system zaciąga metadane z bazy Gracenote. Dokładność ripowania jest następnie porównywana z bazą AcccurateRip – dokładnie tak samo, jak czynią to wyspecjalizowane narzędzia komputerowe. Można bezpiecznie założyć, że jakość zgrywania jest tak samo dobra, jak w przypadku, gdybyśmy operację tą sami nadzorowali, korzystając z takich programów, jak dBPowerAmp czy XLD. Różnica polega na tym, że mając Soundgenica nie musimy włączać komputera. Wystarcza wspomniany czytnik optyczny i aplikacja Fidata Music App zainstalowana na tablecie lub smartfonie. Użytkownik może wybrać jeden z trzech formatów zgrywania: WAV, FLAC bez kompresji lub FLAC z kompresją (bezstratną, ma się rozumieć). Polecam tę drugą opcję – chyba że płyt mamy tysiące. Warto dodać, że aplikacja umożliwia edycję metadanych.
Fidata App, jakkolwiek łatwa i przejrzysta, ma dość istotne ograniczenie, a mianowicie nie znajdziemy w niej integracji z serwisami strumieniowymi. Nieoficjalnie wiadomo, że trwają prace nad dodaniem tej funkcjonalności, co ma nastąpić do końca tego roku. Póki co rozwiązaniem jest korzystanie z aplikacji niezależnych, takich jak Bubble UPnP. Osobiście nie sprawdzałem tej opcji sterowania.
Wbudowany serwer danych to znane oprogramowanie Twonky Server 8. Dostęp do zasobów dysku jest możliwy z poziomu przeglądarki, w której ukazuje się zasób sieciowy o symbolu urządzenia, w nim katalog contents, który zawiera foldery: „uploaded” i „CD Library". Tu ważna uwaga: dostęp do pierwszego katalogu jest dwukierunkowy i nielimitowany, natomiast zgranej płyty niestety nie da się skopiować. Trochę nierozsądne, ale rozumiemy powody tego ograniczenia.
Brzmienie
Czas na najciekawsze: brzmienie. Postąpiłem z Soundgeniciem dość „brutalnie” i podłączyłem go do dCS-a Bartoka zamiast dyżurnego SOtM-a sMS-200 Ultra Neo z zasilaczem liniowym Sbooster. Drugi zasilacz tego samego producenta zasilał switch Netgeara (co przynosi znaczącą poprawę jakości dźwięku). Wcześniej jednak japoński komputerek, w ramach wstępnego zapoznania i zbadania funkcjonalności, współpracował z ekonomicznym przetwornikiem Olasonic w moim domowym systemie i już wówczas zorientowałem się, że dźwięk jest „jakiś podejrzanie dobry”: płynny, pozbawiony twardości i cyfrowego wyszarzenia. Przeskok do systemu referencyjnego w dużej mierze potwierdził wstępne obserwacje, dodając uwagi o żywym, delikatnie rozjaśnionym dźwięku. Bartok w dalszym ciągu grał bardzo high-endowo, wydaje mi się, że lepiej niż za pośrednictwem wbudowanego streamera, z którego nie korzystam jednak na codzień. Przekaz zachowywał wielką szczegółowość i wspaniałą przestrzenność. Byłem mocno zdziwiony tym, że tak niedrogi serwer z wbudowanym dyskiem okazał się naprawdę wysokiej jakości „transportem” USB. Cóż za niespodzianka!
Bezpośrednie porównania z SOtM-em ukazały mimo wszystko pewne, dość czytelne ograniczenia testowanego urządzenia. Brzmienie nie było tak aksamitne, głębokie i wysublimowane. Dało się odczuć pewne spłaszczenie tonalne, wysokie tony nie miały tej wielobarwności i połysku, a zakres dynamiczny nie był równie imponujący, co z SOtM-em.
Nie dawał mi jednak spokoju ten zasilacz impulsowy, a jako że posiadam Sboostera 12 V zasilającego wspomniany switch sieciowy, postanowiłem go wypróbować w połączeniu z testowanym serwerem. Cóż się okazało? To niemalże przepaść – tak można określić różnicę dzielącą jedną i drugą konfigurację zasilania. Zastrzeżenia o lekko wypłowiałych sopranach odeszły w niepamięć, a dźwięk zyskał na ogólnym wypełnieniu, spójności i zwartości. Biorąc pod uwagę koszt Sboostera, stanowiący około 50% ceny Soundgenica, jest to absolutny „must have”. Nie zmienia to faktu, że sam HDL-RA4TB gra naprawdę świetnie, jak na dyskowy serwer za 2790 zł.
Galeria
- Serwer muzyczny Soundgenic HDL-RA4TB Serwer muzyczny Soundgenic HDL-RA4TB
- Dioda informuje, że urządzenie jest włączone Dioda informuje, że urządzenie jest włączone
- Soundgenic zdecydowanie bardziej przypomina odtwarzacz audio niż minikomputer. Soundgenic zdecydowanie bardziej przypomina odtwarzacz audio niż minikomputer.
- Zasilanie jest 12-woltowe i wykorzystuje typowy wtyk – warto to wykorzystać, aplikując dobry zasilacz liniowy. Zasilanie jest 12-woltowe i wykorzystuje typowy wtyk – warto to wykorzystać, aplikując dobry zasilacz liniowy.
- Po zdjęciu obudowy Po zdjęciu obudowy
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/zrodla-cyfrowe/item/1123-soundgenic-hdl-ra4tb#sigProGalleria27559127d9
Naszym zdaniem
Łatwość obsługi, brak konieczności włączania komputera ani nawet posiadania NAS-a to istotne walory tego rozwiązania. Największą jednak jego zaletą jest oferowana jakość dźwięku – w moim odczuciu wyraźnie lepsza niż w przypadku niewiele tańszych streamerów bezdyskowych. Co więcej, dobry zasilacz liniowy wynosi Soundgenica na poziom naprawdę rasowego transportu strumieniowego – za kwotę stanowiącą drobny ułamek tego, co żądają bardziej znani, renomowani wytwórcy.
Gdy w firmowej aplikacji pojawią się serwisy strumieniowe, będzie to istny killer, ale już dziś to niepozorne urządzenia zasługuje na ogromne brawa i uwagę wszystkich posiadaczy USB DAC-ów średniej i wyższej klasy.
Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2020 - KUP WYDANIE PDF