Wydrukuj tę stronę

iFi Audio Neo iDSD

Mar 03, 2022

Miniaturowe gabaryty nie muszą oznaczać niepełnowartościowego dźwięku. Stacjonarny DAC od iFi Audio jest tego znakomitym przykładem.

Dystrybutor: Audiomagic, www.audiomagic.pl
Cena: 3290 zł (w czasie testu)
Dostępne wykończenia: srerbne

Tekst: Marek Lacki (ML), Filip Kulpa (FK) | Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2021 - Kup pełne wydanie PDF

audioklan

 

 


DAC słuchawkowy iFi Audio Neo iDSD

TEST


iFi Audio Neo iDSD

Marka iFi Audio pojawia się na naszych łamach kolejny raz (w tym wydaniu dwukrotnie), zaledwie miesiąc po teście dwóch analogowych wzmacniaczy słuchawkowych. Jest ku temu dobry powód – nazywa się Neo iDSD. To jeden z wyżej pozycjonowanych w ofercie stacjonarnych przetworników c/a z funkcją wzmacniacza słuchawkowego. W porównaniu z Pro iDSD jest prawie trzykrotnie tańszy i ma wbudowany moduł Bluetooth. Z kolei w stosunku do modeli z serii ZEN, jak np. ZEN DAC Signature, jest konstrukcją znacznie bardziej zaawansowaną i… również trzykrotnie droższą.

Neo iDSD wyróżnia się na tle reszty oferty nie tylko innym kształtem, lecz także obecnością wyświetlacza oraz dwiema możliwymi konfiguracjami: klasyczną poziomą lub mniej oczywistą pionową – bardziej odpowiednią dla instalacji biurkowej.

Funkcjonalność

Wszystkie urządzenia iFi Audio są małe – do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Górna ścianka Neo iDSD ma w przybliżeniu rozmiar złożonej na pół kartki A4 (214 x 146 mm), a wysokość obudowy to skromne 41 mm. Urządzenie waży niespełna kilogram. Możliwość ustawienia wertykalnego zapewnia aluminiowy stojak/cokół z miękkimi piankowymi wkładkami, pomiędzy które wciskamy urządzenie. Wbudowany żyroskop rozpoznaje orientację urządzenia i dostosowuje wskazania wyświetlacza, obracając je o 90 stopni. Sprytne i praktyczne rozwiązanie – dzięki niemu Neo iDSD zajmuje minimalną ilość miejsca na blacie. W tym ustawieniu wyjścia słuchawkowe lądują na dole, czyli w pobliżu blatu, a więc tam, gdzie powinny, zaś wyświetlacz znajduje się na górze – bliżej linii wzroku. Oczywiście możliwe jest ustawienie odwrotne.

Obudowa jest srebrna i w całości wykonana z aluminium. Na froncie po lewej stronie, za szybką z efektem lustrzanym, znajduje się wyświetlacz OLED. Pokazuje on głośność w skali decybelowej oraz wybrane wejście. Te są pokazane w sposób graficzny, za pomocą łatwych do rozpoznania symboli.

Podczas słuchania muzyki wyświetlacz wskazuje także częstotliwość próbkowania, tudzież logo MQA, bo z tym formatem Neo iDSD jest kompatybilny. Regulacja głośności realizowana jest za pomocą umieszczonego centralnie, całkiem wygodnego pokrętła lub za pomocą miniaturowego pilota. Co ciekawe, jest ona analogowa i można ją wyłączyć. Działa zarówno w odniesieniu do wyjść słuchawkowych, jak i liniowych (RCA i XLR). Warto zwrócić uwagę, że w trybie stałopoziomowym maksymalne napięcie wyjściowe jest mniejsze niż przy włączonej regulacji.

iFi Audio Neo iDSD gniazda

Wyjścia XLR mają realne uzasadnienie – tor sygnałowy jest zbalansowany. Ciekawostką jest wejście USB Audio w standardzie 3.0 – oczywiście kompatybilne z każdym źródłem USB 2.0.

 

Neo iDSD ma trzy wejścia cyfrowe: koncentryczne, optyczne oraz USB Audio w standardzie 3.0, niezmiernie rzadko spotykanym w aplikacjach audio (brak takiej potrzeby). Magistrala USB umożliwia przyjmowanie sygnału PCM o częstotliwości próbkowania do 768 kHz, jak również DSD 512. Cały proces unfoldingu MQA odbywa się wewnątrz urządzenia. Co ciekawe, wejścia S/PDIF również obsługują MQA.

Atutem urządzenia jest wbudowany moduł odbiorczy Bluetooth 5.0 QCC 51100 firmy Qualcomm. Jest on zgodny z wszystkimi kodekami audio, włączając w to te najbardziej zaawansowane jakościowo, czyli aptX HD, LDAC (Sony) i LDHC. Ten ostatni jest szczególnie ciekawym opracowaniem firmy Salitech, promowanym przez alians HWA, złożony z licznej grupy producentów dalekowschodnich, z Huawei na czele. Podobnie jak LDAC, kodek ten umożliwia stratny przesył sygnału audio w formacie PCM 24 bity/96 kHz, przy maksymalnej przepływności danych 900 kb/s (LDAC – 990 kb/s). Tak dobre parametry połączenia BT umożliwiają bezprzewodowe strumieniowanie muzyki z wyższą jakością niż zwykle to jest możliwe po Bluetooth. Warunkiem jest posiadanie kompatybilnego urządzenia mobilnego.

Jak wspomniałem, Neo iDSD jest nie tylko przetwornikiem c/a, ale także wzmacniaczem słuchawkowym. Obecność dwóch wyjść – standardowego 6,3 mm oraz zbalansowanego Pentaconn 4,4 mm świadczy o poważnym potraktowaniu tematu, co zresztą nie zaskakuje, jeśli wziąć pod uwagę, że to jedna ze specjalności marki. Na duże możliwości sekcji słuchawkowej wskazują także parametry wyjściowe – znaczny zapas napięcia wyjściowego (3,2 V dla wyjść niezbalansowanych i 6,4 V dla zbalansowanych) oraz moc sięgająca 1 W przy obciążeniu 32 Ω.

 

Budowa

Całą elektronikę upakowano na jednej niewielkiej płytce SMD z czerwoną maską. Sekcja cyfrowa bazuje na nowoczesnym, 16-rdzeniowym układzie XMOS o dużej mocy obliczeniowej z oprogramowaniem autorstwa inżynierów iFi. Układ współpracuje z archaiczną, lecz ich ulubioną kością przetwornika Burr Brown (DSD1793), którą w magiczny sposób „zmuszono” do przetwarzania sygnałów PCM i DSD o ekstremalnych parametrach (należy domniemywać, że po drodze odbywa się dowsampling).

Cały tor analogowy (o architekturze zbalansowanej) zbudowano z układów scalonych. Wykorzystano m.in. customowe wzmacniacze operacyjne (Burr-Brown) OV2637A. Producent zwraca uwagę na zastosowanie wysokiej jakości komponentów biernych, takich, jak ceramiczne kondensatory TDK C0G (o dobrej odporności na mikrofonowanie) i muRata o małej rezystancji szeregowej. Przełączanie wejść realizują tranzystory FET (mniejszy poziom interferencji).

iFi Audio Neo iDSD pcb

Sekcja DAC-a bazuje na ulubionej kości iFi Audio – liczącej sobie już prawie dwie dekady DSD1793 od Burr-Browna.

 

Jak wszystkie urządzenia iFi Audio, testowany DAC jest zasilany z zewnętrznego zasilacza wtyczkowego. Nie jest to jednak zwyczajny zasilacz impulsowy kupowany od jednego z dostawców z Chin, lecz własny iPower (dotąd oferowany jako oddzielny produkt za około 300 zł). Standardowe okrągłe złącze umożliwia łatwą wymianę zasilacza na lepszej jakości iFi iPower X (którą to możliwość sprawdziliśmy w teście) lub na dowolny zasilacz liniowy o napięciu 5 V DC i obciążalności nie mniejszej niż 2,5 A.

 

Brzmienie

Z bardzo precyzyjnie grającymi kolumnami na ceramicznych głośnikach (Akkus Redwine) oraz z przezroczystą, podpiętą bezpośrednio do niego końcówką mocy, brzmienie okazało się miękkie i ciepłe. Barwy instrumentów określiłem jako gęste, zawiesiste. Wszystkie znane mi utwory, które na neutralnym sprzęcie jawiły się jako jasne i wyostrzone, tym razem łagodniały do tego stopnia, że stawały się w pełni „strawne”. W przypadku utworów z balansem tonalnym bardzo bliskim neutralności, brzmienie było już wyraźnie ocieplone. Z kolei ciepło nagrane kawałki zapisane w formacie DSD budziły skojarzenia z gęstym kremem, w którym da się postawić łyżkę. O dziwo jednak, nie było to granie na tyle złagodzone i spolerowane, żeby całość stawała się jednostajna. Przeciwnie. Neo całkiem nieźle radził sobie ze zróżnicowaniem barw i mimo ocieplenia, dało się odczuć swoistą wartkość, komunikatywność. Kontury są więc miękkie, ale wyraźne. Relacja pomiędzy odczuwanym ciepłem brzmienia i związanym z tym dużym komfortem odsłuchu a mikrodynamiką, uważam za bardzo dobrą. Efekt ocieplenia, prócz wyraźnego zagęszczenia, potęgowany jest także przez balans tonalny, generalnie przesunięty w dół. Mamy tu więc stosunkowo potężny, a nawet momentami rozłożysty bas, który w środkowym podzakresie ma naprawdę spory wolumen. Efekt jest na tyle wyraźny, że z natury dość oszczędne na basie kolumny podstawkowe Akkusa miały tendencję do wzbudzania modów pomieszczenia.

iFi Audio Neo iDSD iPowerX

Wartościowy i niedrogi upgrade – zasilacz iPower X (499 zł).

 

Z zasilaczem iPower X brzmienie przeszło istną metamorfozę. Dźwięk wyraźnie się otworzył. Bardzo duża zmiana nastąpiła w obrębie wysokich tonów, które nabrały nie tylko precyzji i stały się zdecydowanie bardziej obecne, ale przede wszystkim rozdzielcze. To, co wcześniej miało tendencję do zlewania się, było słyszalne jako dobrze rozseparowane. Średnica stała się dużo bardziej neutralna i otwarta. To już nie było ewidentnie ciepłe granie, choć nadal pozostawało ono po tej przyjaźniejszej dla słuchacza stronie, dodając jednak znacznie większą porcję szczegółów i tekstur.

Zmiany dotyczyły także basu, który ewidentnie przyspieszył, nabrał odpowiedniej kontroli, precyzji, stał się też zdecydowanie lepiej zdefiniowany i zróżnicowany. iPower X to obowiązkowy upgrade, który trzeba wykonać natychmiast po zakupie. Dźwięk przenosi się z dolnej strefy kategorii C do jej górnego krańca, zahaczając momentami o kategorię B – wszystko to za 15% kwoty wyjściowej. Naprawdę warto!

Wspomagany lepszym zasilaczem DAC zapewnia bardzo dobre efekty stereo. Pomiędzy kolumnami precyzja lokalizacji jest znakomita, z ostrym ogniskowaniem źródeł pozornych. Czuć wyraźnie wymiar sceny w głąb, nie ma też problemu z oddaniem efektów poza bazą, na lewo i prawo od zewnętrznych ścianek kolumn.

 

MQA kontra hi-res i CD

Pełne dekodowanie MQA skłoniło mnie do sprawdzenia możliwości tego formatu. Pierwsze porównanie dotyczyło plików zapisanych na dysku pochodzących z wytwórni 2L. Niekomprymowany materiał hi-res PCM 24/96 porównałem z MQA rozwijanym do 352,8 kHz. W tym wypadku przewaga formatu MQA była nie tylko zaskakująca, co wręcz miażdżąca. Pliki MQA brzmiały nie tylko bardziej analogowo, ale zawierały też znacznie więcej szczegółów.

Druga część porównań miała bardziej praktyczny wymiar – skorzystałem z Tidala, czyli głównego i niemalże jedynego, w miarę bogatego źródła muzyki w formacie MQA. Tym razem wyniki nie były już tak entuzjastyczne. Porównywałem zgrania z płyty, zapisane w formacie FLAC (bez kompresji) ze strumieniem z Tidala o docelowym próbkowaniu 192 kHz. Stream z Tidala brzmiał inaczej (co jest typową obserwacją, odnoszącą się także do strumieniowania w formacie PCM) i szczerze powiedziawszy nie dało się odczuć jego przewagi.

iFi Audio Neo iDSD pilot

Miniaturowy pilot łatwo zawieruszyć

 

Porównanie z downloadem PCM 24/96 (Eric Clapton – „Slowhand”) było jeszcze trudniejszym testem dla MQA z Tidala. Pliki FLAC PCM 24/96 brzmiały naturalniej i po prostu lepiej. Jeszcze mniej zachęcające wyniki odnotowałem w przypadku 16-bitowego materiału MQA (Tracy Chapman „Where You Live”), który moim zdaniem zabrzmiał istotnie słabiej niż rip CD, a zarazem gorzej niż zwykły, bezstratny strumień PCM z Tidala (który, swoją drogą, też odstaje od ripów płyt CD).

Wniosków jest kilka. Pierwszy dotyczy DAC-a. Neo iDSD pokazuje znaczne różnice pomiędzy różnymi rodzajami plików i dopiero na starannie przygotowanych plikach MQA dostępnych w postaci downloadów, w pełni ujawnia swoje możliwości, czym budzi szczere uznanie. Z kolei wnioski dotyczące samego formatu MQA są dwuznaczne. Downloady MQA, takie jak te przygotowane przez wytwórnię 2L, mają istotną przewagę jakościową nie tylko nad materiałem CD, ale nawet nad plikami hi-res PCM. MQA z Tidala, to już niestety nie to samo. Tym samym Neo iDSD potwierdził wyniki naszych wcześniejszych ustaleń, że jakość dźwięku uzyskiwana ze strumienia MQA nie zapewnia powtarzalnej przewagi sonicznej nad bezstratnym materiałem Red Book CD (16/44,1), natomiast w porównaniu z legalnymi downoladami hi-res w jakości PCM 24/48 lub wyższej wypada gorzej. (ML)

 

Jako słuchawkowiec

Po zakończonym teście wyjść liniowych przeprowadzonym przez ML, postanowiłem wykorzystać Neo iDSD w jego „naturalnym” środowisku, czyli w roli biurkowego DAC-a słuchawkowego połączonego firmowym kablem USB 3.0 z komputerem iMac 27", na którym mam zainstalowane Audirvanę 3.5 i Audirvanę Studio. Do wyjścia zbalansowanego podłączyłem neutralne tonalnie Neumanny NDH20 i rozpocząłem późnowieczorne odsłuchy. Już następnego dnia żałowałem, że ten sprzęt nie gości na moim biurku od dawna. Raz, że obsługa też „wieżyczki” jest nader przyjemna, dwa – że jakość dźwięku okazała się nadspodziewanie dobra.

Nie zajęło mi wiele czasu ustalenie, że Neo iDSD to całkiem muzykalny sprzęt, który w ogóle nie męczy. Prezentuje on dobrze znane nagrania w bardziej strawny, przyjemniejszy sposób niż zwykle. Można powiedzieć, że iFi ucieka od schematu dźwięku cyfrowego – chirurgicznie precyzyjnego, ale wyzutego z emocji. W brzmieniu tego biurkowego DAC-a słychać dość ewidentne ocieplenie i zaokrąglenie. Nie jest ono jednak nadmierne, powiedziałbym, że akuratne, przynajmniej w połączeniu ze słuchawkami, które z natury nie brzmią podobnie. Opisywany efekt zaciera się z opcjonalnym zasilaczem i w tym względzie nie jestem pewien, czy warto. Mimo złagodzenia zachowano dużą rozdzielczość i bardzo dobry wgląd w nagrania. Zaskakująca jest pełnia i skala dźwięku. W porównaniu z ultramobilnym dakiem Ztella, biurkowiec iFi zaprezentował brzmienie znacznie wyższej klasy – cieplejsze, gładsze i pełniejsze.

iFi Audio Neo iDSD

Sięgnąłem po dawno niesłuchane albumy. Płyta „Us” w wersji PCM 24/96 zabrzmiała znacznie lepiej niż ją pamiętam z dość dawnych eksploracji srebrnego krążka. Dźwięk był pełny, dobrze dociążony, pozbawiony wszelkiego wyostrzenia, można powiedzieć, że „analogowy”. Z ciekawości sięgnąłem po rip CD i okazało się, że download hi-res brzmi tonalnie podobnie, lecz wyraźnie mniej płasko. Różnicę naprawdę nietrudno wyłowić. Nieprzypadkowo zresztą sięgnąłem po ten znakomity album, bowiem dostępna jest też jego trzecia wersja – stream MQA (24/96) z Tidala. Wnioski były podobne, jak wyżej. Preferowałem wersję hi-res z plików bezstratnych. Dźwięk był bardziej swobodny, napowietrzony, jak również bardziej dynamiczny. Trudno oprzeć się wrażeniu, że MQA z Tidala ugrzecznia przekaz, łagodząc kontrasty. To taki trochę wymuszony „analog”. Otwierająca „Digging in the Dirt” gitara basowa Tony’ego Levina była wyraźnie bardziej wyrazista i pulsująca niż w przypadku streamu. Nie zmienia to faktu, że brzmiał on całościowo nieco bardziej naturalnie i przyjemnie niż wyjałowione z barw pliki FLAC 16/44,1 pochodzące z płyty CD. Kate Bush z albumu „Hounds of Love” (2018 Remaster) w wersji MQA słuchało się zaskakująco relaksująco. Brzmienie znów pokazało gładkość i ciepło. Stary rip CD (wersji przez remasteringiem) brzmiał odczuwalnie bardziej „surowo” i natarczywie, lecz z drugiej strony bardziej spontanicznie i dynamicznie. Co lepsze?

Jednak MQA, ale tym razem to bardziej kwestia masteringu niż formatu. W ramach testu postanowiłem także skonfrontować możliwości urządzenia z systemem typowo stacjonarnym, opartym na niedawno zakupionym przeze mnie odtwarzaczu Naim CD5x (wspartym zasilaczem Flatcap XS) oraz lampowym wzmacniaczu Feliks Audio Echo (zdobywcy Nagrody Roku 2020/2021). Cóż, nie da się ukryć, że pod względem nasycenia barwowego i przestrzenności system ten pokazał bezdyskusyjną przewagę – i to grubego kalibru. Trudno jednak czynić z tego zarzut pod adresem biurkowego DAC-a za nieco ponad 3000 zł. Nie mam wątpliwości, że w porównaniu z urządzeniami znacznie tańszymi jest to istotnie lepiej grający słuchawkowiec.

Warto także dodać, że Neo iDSD nie brakuje mocy. Do głośnych odsłuchów na 150-omowych Neumnannach wystarczało ustawienie „-15 dB”, jest więc mało prawdopodobne, by komukolwiek zabrakło mocy w połączeniu ze słuchawkami o średniej czy małej impedancji. Jedynie najbardziej watożerne planary mogą prosić o więcej, ale w tym przypadku połączenie zbalansowane powinno załatwić sprawę. (FK)

Galeria

 

Naszym zdaniem

Wzbogacony o opcjonalny zasilacz iPower X, Neo iDSD jest świetnie brzmiącym, stacjonarnym przetwornikiem c/a. Mając na uwadze cenę takiego kompletu (3790 zł) trzeba przyznać, że jest to poważny rywal dla czołówki chińskich DAC-ów w zbliżonej cenie, choćby Toppinga D90 MQA, nad którymi wyraźnie góruje funkcjonalnością. Wbudowany, wysokiej jakości moduł Bluetooth z obsługą najnowocześniejszych kodeków HD oraz więcej niż dobry wzmacniacz słuchawkowy to poważne atuty. Tym bardziem, że jako słuchawkowiec, Neo iDSD mile zaskakuje. Bez trudu napędzi on 99% audiofilskich słuchawek wysokiej klasy, dostarczając pełne, przyjemne, niemalże analogowe brzmienie – także w formacie MQA.

iFi Audio Neo iDSD zzzPoprawa jakości dźwięku po zaaplikowaniu firmowego zasilacza iPower X jest na tyle znacząca, że jego cenę (499 zł) należy od razu wkalkulować w zakup. W tej konfiguracji – jako stacjonarny DAC – urządzenie awansuje ze średnich stanów kategorii C do dolnej strefy kategorii B w naszym rankingu.

Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2021 - KUP WYDANIE PDF

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 19 m2, zaadoptowany akustycznie za pomocą ustrojów tłumiących i rozpraszających
  • Kolumny: Akkus Redwine 71 (dwudrożne, podstawkowe), Akkus Fidelia One (trójdrożne, podłogowe)
  • Końcówka mocy: Chord TToby
  • Streamer: SOTM SMS-200 Ultra + zasilacz liniowy Sbooster BOTW mk2, program ROON
  • Kabel USB: iFi Audio Gemini (2.0)
  • Interkonekt: Equilibrium Pure Ultimate XLR
  • Kabel głośnikowy: Equilibrium SOLAR WIND
  • Listwa zasilania: 2 x Enerr One z kablem Enerr Transcenda Supreme
  • Kabel zasilający do końcówki mocy: własnej konstrukcji
  • Podstawki głośnikowe: Rogoz Audio
  • Stolik: BASE Base 6 + 3 platformy kwarcowe (wbudowane)

 

 

Oceń ten artykuł
(6 głosów)