Wydrukuj tę stronę

AURALiC Altair

Mar 08, 2017

Jedna z najnowszych propozycji AURALiC-a to coś więcej niż zręczna próba połączenia dwóch bardzo dobrych produktów. ALTAiR przesuwa skalę odniesienia dla streamerów – nie tylko tych do 10 tysięcy zł.

 

Dystrybutor: MIP, www.mip.biz.pl 
Cena: 8990 zł
Dostępne wykończenia: czarne, srebrne

Tekst: Marek LackiZdjęcia: AV

audioklan

 

 

AURALiC Altair - Odtwarzacz strumieniowy

TEST

 Auralic Altair 1 aaa

Auralic jest chińskim producentem elektroniki hi-fi i high-end, którego produkty już parokrotnie gościły na naszych łamach. Były to m.in. przetwornik c/a Vega, streamer Aries pełniący funkcję sieciowego „transportu” plików, a także przedwzmacniacz Merak i monobloki Taurus. Firma ma dwie siedziby: w Pekinie i w Hong Kongu. Przedmiotem niniejszej recenzji jest Altair – produkt łączący w dość nietypowy sposób kilka funkcji. Producent określa go mianem: wireless streaming DAC, co można przetłumaczyć jako „bezprzewodowy przetwornik strumieniujący”. Po polsku brzmi to niezgrabnie, ale dobrze oddaje ideę tego wyjątkowo funkcjonalnego strumieniowca.


Funkcjonalność

Kto zna ofertę Auralica, ten wie, że są w niej dostępne odtwarzacze/transporty Aries, które będąc wyposażone w wyjścia cyfrowe – w tym USB B – zastępują komputer (grając przy tym lepiej). Jest też przetwornik c/a Vega, oczywiście z wejściem USB. Altair jest jednym i drugim jednocześnie, przy czym nie ograniczono się tutaj do zwykłego połączenia obu urządzeń w całość, lecz pozostawiono ich niemal pełną funkcjonalność. W szczególności oznacza to, że Altair ma zarówno wyjście, jak i wejście USB audio, zatem może być i transportem, i przetwornikiem USB. W pierwszym zastosowaniu nie wymaga instalacji żadnych sterowników – działa z dowolnym przetwornikiem c/a, umożliwiając odsłuch materiału DSD256 (także w ramach protokołu DoP).

Skąd płynie sygnał muzyczny (a właściwie dane) do Altaira? Możliwości są rozliczne: analogiczne, a nawet większe niż w przypadku Ariesa. Magazynem może być: przenośny dysk USB, dysk wbudowany (opcja), dyski NAS (ich wyszukiwanie i podłączanie przebiega automatycznie), serwisy streamingowe (Spotify, TiDAL, Qobuz – niedostępny w Polsce), komputer (połączenie USB) lub dowolne źródło cyfrowe wypuszczające sygnał optyczny lub elektryczny. Altair ma zarówno wejście koncentryczne, jak i symetryczne (AES/EBU). Do dyspozycji jest też Bluetooth i protokół AirPlay.

Auralic Altair 3 tyl

Wyjście USB audio jest wyraźnie zaznaczone, podobnie jak gniazdo USB dla dysku twardego lub pendrive'a. Możliwości odtwarzania plików jest bez liku. A do tego streaming internetowy i cztery wejścia cyfrowe.

Wyjścia analogowe są podwójne – RCA i XLR. Dostępna jest cyfrowa regulacja poziomu, jednak producent uprzedza, że to rozwiązanie ustępuje jakościowo analogowej regulacji poziomu w zewnętrznym przedwzmacniaczu (nie zapominajmy, że Auralic oferuje takowy). Regulacja poziomu jest oczywiście możliwa w odniesieniu do gniazda słuchawkowego o impedancji 5 Ω – tu innej opcji nie mamy.

Wciśnięcie gałki po prawej stronie (służącej do regulacji poziomu wyjściowego) aktywuje menu przetwornika, w którym odnajdziemy m.in. dostęp do czterech ustawień filtracji cyfrowej, wyboru wejść, a także kilku innych ustawień, takich jak jasność wyświetlacza czy balans.

Konfiguracja i sterowanie urządzeniem są identyczne jak w przypadku Ariesa, co nie dziwi wobec faktu, że obydwa produkty korzystają ze wspólnej platformy i oprogramowania. Aplikacja Lightning DS jest dostępna na urządzenia iOS – i to na nią, chcąc nie chcąc, jesteśmy skazani. Wprawdzie od jakiegoś czasu Auralic oferuje wersję androidową, ale działa ona na tyle źle, że w żadnym razie nie można jej polecić.

Od czasu, gdy recenzowaliśmy Ariesa, producent wprowadził wiele, często istotnych poprawek firmware’u. Zmiany te śledziliśmy na bieżąco, stale używając Ariesa w jednym z redakcyjnych systemów. Jedną z najistotniejszych było umożliwienie tworzenia kolejki odtwarzania/playlisty złożonej z „wymieszanych” ze sobą utworów pochodzących z lokalnych zasobów użytkownika (dysków) i z serwisów chmurowych. To znakomite udogodnienie, znane z produktów Linna, Lumina czy Bluesounda. Drugą ważną poprawką było usunięcie niedopracowania interfejsu polegającego na tym, że nietrafienie palcem w malutki „plus” obok danego utworu z biblioteki muzycznej (w celu jego dodania to kolejki utworów) powodowało automatyczne skasowanie z mozołem tworzonej listy odtwarzania i zastąpienie ją zawartością albumu, z którego pochodził kliknięty utwór. Teraz interfejs pyta, co dalej chcemy zrobić – rozsądnie. W planach jest dodanie upsamplingu DSD oraz korekcji kompensującej wpływ pomieszczenia. Wszystko to świadczy o dużym zaangażowaniu producenta w faktyczne doskonalenie produktu. Nie zdarzają się już praktycznie zawieszania aplikacji. Ona sama dość szybko powraca do pełnej funkcjonalności po wybudzeniu iPada.

Wciąż nie należy może do najszybszych, ale trzeba pamiętać, że interfejs jest dość mocno obciążony buforowaniem i wczytywaniem miniaturek okładek. Jego wygląd przypomina komputerowe odtwarzacze programowe (iTuner, J.River, Audirvana etc).


Budowa

Obudowa jest w całości aluminiowa; w zasadzie identyczna jak ta, której użyto w przetworniku Vega. Gruba jest przednia ścianka, natomiast dno i pokrywa górna, która zachodzi na ścianki boczne – wyraźnie cieńsze i przez to nie całkiem sztywne. Producent daje do wyboru dwa wykończenia: srebrne (naturalny odcień aluminium) oraz czarne. To pierwsze prezentuje się dostatecznie dobrze.

Atutem urządzenia jest bardzo czytelny wyświetlacz organiczny (OLED). Wskazania, do których zaliczają się: numer ścieżki, łączna liczba utworów w kolejce/playliście, pasek ilustrujący postęp w odtwarzaniu danego nagrania czy wreszcie ustawiony poziom głośności, aktywne wejście są wyraźnie widoczne nawet ze sporego dystansu.

Sercem urządzenia jest wydajna platforma obliczeniowa Tesla (o potencjale 25 miliardów instrukcji na sekundę), która bazuje na czterordzeniowym procesorze A9, taktowanym z częstotliwością 1 GHz, 1 GB pamięci RAM oraz 4 GB pamięci systemowej. Kluczowe elementy tego mikrokomputera przykrywa podwójny aluminiowy radiator.

Auralic Altair 2 det1

Obudowa jest w całości aluminiowa. Producent daje do wyboru dwa wykończenia: srebrne (naturalny odcień aluminium) oraz czarne.

 

Auralic podkreśla zaawansowanie użytego zasilacza liniowego PurePower, w którym użyto wejściowego filtru przeciwzakłóceniowego (gotowy moduł Schaffnera) i transformatora toroidalnego kanadyjskiej firmy Piltron (to znaczący detal, jako że Chińczycy mają przecież w czym wybierać wśród rodzimych producentów). Sekcja stabilizacji napięć dla kości przetwornika c/a bazuje na elementach dyskretnych, co umożliwiło uzyskanie ekstremalnie niskiego poziomu szumu (< 1 uV). Do filtracji tętnień posłużyło 8 kondensatorów o zróżnicowanej wielkości/pojemności – to też godne odnotowania – od różnych dostawców.

Innym smaczkiem konstrukcyjnym jest zastosowanie wysokiej klasy zegara – jest nim dwuczęstotliwościowy (dual frequency) moduł Si533 firmy Silicon Labs wykorzystujący opatentowane rozwiązanie o nazwie DSPLL. Polega ono na połączeniu oscylatora VCO (sterowanego napięciowo, przestrajanego w bardzo szerokim zakresie częstotliwości), dzielnika, detektora fazy oraz filtru. Całość jest spięta w cyfrową pętlę fazową sterowaną przez układ DSP i umożliwia generowanie sygnału taktującego o skrajnie niskim szumie fazowym (jitterze) – rzędu 150 dBc/Hz. Ze specyfikacji wytwórcy wynika, że wyjściowy jitter fazowy dla interesujących nas częstotliwości pracy zegara jest na poziomie 0,6 ps (600 femtosekund) – to zasadniczo uprawnia Auralica do posługiwania się terminem „femto clock”, choć tak na dobrą sprawę jest pewnym nadużyciem – tak samo jak nadużyciem jest ten termin w odniesieniu do systemów audio w ogóle, czy też jak nadużyciem jest „nanometrowej” grubości folia używana do produkcji membran przetworników w pewnych znanych słuchawkach. Zegar ma swój własny, również bardzo cichy, układ stabilizacji napięciowej.

Warto podkreślić, że zegar znajduje się tak blisko kości przetwornika c/a (ESS Sabre ES9018K2M), jak to tylko możliwe (mniej niż centymetr), co pozwala sądzić, że potencjał „femto clocka” nie został tu zmarnowany, tzn.  jitter jest najniższy z możliwych.

W sąsiedztwie gniazd wejściowych (które nie są izolowane galwanicznie) znajduje się liczna grupka układów, a wśród nich XMOS 8U6CS odpowiedzialny na kontrolę asynchronicznego wejścia USB oraz odbiornik wejściowy AKM AK4113VF (S/PDIF).

Płytka sekcji audio zawiera niezależne tory sygnałowe dla wyjść RCA i XLR. Te drugie są zbalansowane i bazują na trzech niskoszumnych i szybkich (20 V/us) wzmacniaczach operacyjnych Texas Instruments LM4562 (w każdym kanale). Tor asymetryczny wykorzystuje jeden taki „opamp” na samym wyjściu, umieszczony za kością LT438. Reasumując, w budowie części audio nie powielono utartych schematów.

We wnętrzu jest jeszcze jeden element przykuwający uwagę: stalowy ekran w przedniej części urządzenia, pod którym w testowanym egzemplarzu było… powietrze. Zbędna atrapa? W żadnym razie – to wydzielona przestrzeń dla opcjonalnego dysku talerzowego (o średnicy 2,5 cala) lub SSD. Tym samym Altair może pełnić jeszcze jedną funkcję – muzycznego serwera sieciowego, stając się samowystarczalnym odtwarzaczem muzycznym


ALTAiR jako transport USB audio

Odsłuchy zacząłem niejako od tyłu, sprawdzając potencjał Altaira w roli źródła sygnału USB audio, porównując uzyskane tym sposobem brzmienie mojego DAC-a (M2Tech Yound DSD) z efektami uzyskanymi z laptopa średniej klasy, na którym są zainstalowane programy J.River Madia Center 21 oraz HQ Player. Generalnie lepszy jest ten drugi – szczególnie w zakresie przejrzystości i precyzji dźwięku. Na nieco mniej przejrzystym niż dzielona Norma wzmacniaczu Atoll PR400/AM400, który wykorzystałem w tym teście, różnicę odbieram jako trochę mniejszą, ale nadal odczuwalną – o podobnym charakterze.

Zastąpienie laptopa Altairem zmieniło charakter dźwięku, który początkowo wydawał się ocieplony i mniej wyrazisty. Było to jednak nieco mylne wrażenie. Kolejne porównania wykazały znaczącą przewagę streamera nad komputerem, obojętnie z jakiego programu bym nie korzystał. W porównaniu z Altairem, brzmienie uzyskiwane z peceta wydawało się nerwowe i cyfrowe. Altair grał dźwiękiem, który wydawał się o wiele bardziej spójny, kontrolowany, wyważony i zupełnie nienerwowy. Jednocześnie zupełnie nic nie straciła dynamika. Co więcej, dzięki całkowitemu wyeliminowaniu z dźwięku agresji i możliwości słuchania z większym poziomem głośności, dynamika subiektywnie nawet zyskała.

Trudno mi ocenić, jak wypadłby Altair w porównaniu z dedykowanym serwerem na bazie komputera PC czy modyfikowanego Maca mini, jednak biorąc pod uwagę skalę opisanych różnic, wydaje się mało prawdopodobne, by zoptymalizowany komputer mógł mieć istotną przewagę, co przy całej niewygodzie korzystania z tego typu rozwiązania (w porównaniu z tym, jak wygodne jest korzystanie z Altaira) skazuje je – w naszej ocenie – na niebyt. Nawiasem mówiąc, właśnie dlatego redaktor naczelny od dwóch lat korzysta z Ariesa.


ALTAiR jako streamer

Przejdźmy do oceny Altaira jako kompletnego odtwarzacza, bo w ten sposób będzie wykorzystywany zdecydowanie częściej. Prawdę mówiąc, sądziłem, że w porównaniu do wcześniejszej konfiguracji nastąpi pogorszenie brzmienia, ponieważ doskonale wiem, jak dobrym przetwornikiem jest wykorzystany M2Tech. No cóż, życie jest pełne niespodzianek i Auralic taką właśnie mi sprawił. Byłem szczerze zaskoczony jakością dźwięku, którą zaprezentował testowany odtwarzacz.

Największe zmiany nastąpiły na skrajach pasma. W pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że brzmienie jest sporo jaśniejsze w sopranach. Dopiero dłuższy odsłuch wykazał, że wcale tak nie jest, a efekt jest konsekwencją  lepszej rozdzielczości i precyzji wysokich tonów. Te były teraz tak czyste, że dźwięk Younga DSD wydawał się mocno przykurzony i pożółkły, niczym starodruki przy świeżo wyprodukowanym papierze. Gdybym miał oszacować wielkość tego przyrostu jakościowego, porównałbym go do rezultatów uzyskiwanych z komputerem w połączeniu z przetwornikami za ok. 15 tys. zł. Mniej więcej tyle kosztuje Auralic Vega. Jeśli doliczyć do niego cenę komputera popularnej klasy, czyli ok. 2 tys. zł, oraz programu do odtwarzania muzyki, daje to kwotę przekraczającą 17 tys. zł. Widać wyraźnie, że kosztujący 9 tys. zł Altair ma wielki sens – to swoista okazja. 

Auralic Altair 6 sekcja wejsciowa

Komputerowa część układu: pod radiatorem znajdują się kluczowe procesory systemowe. Powyżej: układy obsługujące wejścia cyfrowe.

 

Pamiętam z testu przetwornika Vega, że pewne zastrzeżenia miałem do ogólnego zmiękczenia dźwięku, co było niewątpliwie najbardziej odczuwalne na basie. Nie wiem, jak Vega gra obecnie, niemniej wówczas był to dźwięk, który nie zapewniał mi wystarczającej satysfakcji w dziedzinie motoryki. Używałem wówczas do porównań poprzedniego modelu przetwornika M2Tech Young z dodatkowym zasilaczem akumulatorowym Palmer. Bas z Younga uznałem w tamtym czasie za lepszy. Mając to na uwadze, szczególnie mocno skupiłem się na dole pasma reprodukowanego przez Altaira. Tutaj moje zdziwienie sięgnęło niemal zenitu – już dawno nie słyszałem tak precyzyjnego i szczegółowego basu w moim pokoju. Jeśli jednak sięgnę pamięcią wstecz, to podobnie wyczynowe osiągi na dole pasma miał odtwarzacz strumieniowy marki QAT RS3 (notabene też chiński), ale połączone to było z dość istotnym wyostrzeniem dźwięku w górze i pewnymi przybrudzeniami na średnicy. W porównaniu z testowanym jakiś czas temu i dwa razy droższym Heglem HD30, bas Altaira był bez porównania lepszy. Równie dobry był ten z przetwornika Gryphon Kalliope w cenie… 85 tys. zł!

Ogólnie Altair gra niezwykle czysto i precyzyjnie, a zarazem bardzo szybko i dynamicznie. W dźwięku nie ma żadnej ostrości. Tutaj precyzja oraz wyostrzenia dźwięku zostały skutecznie od siebie oddzielone. Altair świetnie cyzeluje pojedyncze dźwięki, pokazuje mnóstwo szczegółów, zachowując przy tym równowagę. Altair zapewnia dźwięk relatywnie neutralny tonalnie. Proporcje pomiędzy ilością basu, góry i środka wydają się bardzo akuratne.

Atutem jest także bardzo dobrej jakości przestrzeń. Wrażenie robi zwłaszcza szerokość sceny, a także totalne oderwanie dźwięku od głośników.

Domyślnym ustawieniem filtracji jest „Precise”. To na nim przeprowadziłem większość odsłuchów i to jego dotyczy powyższy opis. Ten algorytm zapewnił najlepszą równowagę cech. Drugi na liście filtr „Dynamic” zwiększa co prawda objętość dźwięku w zakresie basu, co w pewnych warunkach może przynieść pewne korzyści, jednak odbywa się to kosztem pogorszenia precyzji basu. W rezultacie dynamika wcale nie staje się lepsza. Filtr „Balance" powraca do równowagi tonalnej pierwszego filtra, ale w marginalnym stopniu zaokrągla brzmienie, co pogarsza realizm przekazu. Różnica jest jednak dość subtelna. Ostatni z filtrów – „Smooth” – jak wskazuje jego nazwa, podąża w kierunku rozmiękczenia i wygładzenia dźwięku. Ponownie jest to efekt subtelny, ale w mojej ocenie bardziej psuje to realizm niż poprawia ewentualny komfort odsłuchu, który i tak jest bardzo dobry.


Galeria


Naszym zdaniem

Auralic Altair 8 zzzAuralic tym razem nie tyle nas mile zaskoczył, co po prostu zadziwił. Altair nie tylko wybornie brzmi jako streamer, jest też znakomitym transportem USB audio, co stwarza atrakcyjną możliwość dalszej rozbudowy i co szczególnie docenią użytkownicy high-endowych DAC-ów. Oferuje przy tym genialną funkcjonalność przejawiającą się w możliwości odtwarzania muzyki zarówno z zasobów lokalnych (na przeróżne sposoby), a także z serwisów streamingowych z Tidalem na czele. To wszystko za bardzo niewygórowaną cenę.

W naszej opinii – a trochę się na streamerach i DAC-ach znamy – stawia go to na pozycji lidera segmentu, urządzenia dziś prawdopodobnie bezkonkurencyjnego. Jedyne, co można Altairowi wytknąć, to brak dopracowanej aplikacji poza „jedynym słusznym” środowiskiem iOS.

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na dłuższej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.
Źródło sygnału USB: Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz, J.River MC21 lub HQ Player)
Wzmacniacz: Atoll PR400 / AM400
Kolumny: Equilibrium Atmosphere (2012)
Interkonekty: Equilibrium
Kabel USB: IFI Gemini
Kable głośnikowe: Equilibrium Tune 55 Ultimate
Kable zasilające: Enerr Transcenda Supreme (do Altair), Transcenda Supreme (pre), Transcenda Ultimate (końc. mocy)
Listwa: Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS

Oceń ten artykuł
(0 głosów)