Amplitunery stereo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo https://www.avtest.pl Mon, 29 Apr 2024 14:47:36 +0000 pl-pl Yamaha R-N803D https://www.avtest.pl/amplitunery-stereo/item/839-yamaha-r-n803d https://www.avtest.pl/amplitunery-stereo/item/839-yamaha-r-n803d Yamaha R-N803D

Muzykalność to cecha bardzo pożądana. Usieciowiony amplituner stereo Yamahy posiadł ją w stopniu większym, niż można by oczekiwać. A to bynajmniej niejedyna jego zaleta.

Dystrybutor: Audio Klan www.audioklan.pl
Cena: 3599 zł
Dostępne wykończenia: czarny lub srebrny

Tekst: Marek Lacki   |   Zdjęcia: AV, Yamaha

audioklan

 

 


Yamaha R-N803D - Amplituner stereo

TEST

Yamaha R N803 1 aaa

Już od kilku lat Yamaha konsekwentnie modernizuje gamę amplitunerów stereo, w coraz większym stopniu zaszczepiając w nich funkcjonalności do tej pory kojarzone z jednostkami A/V. Doskonałym potwierdzeniem tej tendencji jest najlepszy z wprowadzonych dotąd modeli – R-N803D.

 

Funkcjonalność – rodem z amplitunera A/V

Dawno nie spotkałem urządzenia stereo, które miałoby tyle funkcji. Naszła mnie nawet refleksja, gdzie właściwie przebiega granica pomiędzy urządzeniem typu all-in-one a amplitunerem. Oba rodzaje urządzeń to de facto wzmacniacz wraz z wbudowanym źródłem, albo źródłami dźwięku. Pojęcie amplitunera funkcjonuje od dekad i okazuje się, że jego definicja (wzmacniacz plus tuner) nie nadąża za rozwojem techniki. Odpowiedzią jest termin all-in-one, odnoszący się do urządzeń integrujących różne źródła dźwięku ze wzmacniaczem. Ale i on jest nieostry. Czasem dotyczy on wzmacniacza z wbudowanym odtwarzaczem CD i przetwornikiem c/a, a czasem wzmacniacza z przetwornikiem i modułem strumieniowym.

W testowanym urządzeniu mamy oczywiście wzmacniacz (dwukanałowy) oraz tuner radiowy – zatem definicji amplitunera staje się zadość. W zestawie jest nawet dołączona antena pokojowa (można też użyć zewnętrznej). Zastanawia mnie tylko, czy w dzisiejszych czasach ma to jeszcze jakiś sens, gdy stacje radiowe grają niemal wyłącznie z plików (i to wcale nie tych bezstratnych). Owszem, sygnał FM jest analogowy, ale jego źródło – już nie. Równolegle Yamaha R-N803D jest wyposażona w tuner cyfrowy DAB+ (stąd literka „D”). Czy jednak użytkownikowi w ogóle będzie się chciało go włączać, skoro jednocześnie ma dostęp do radia internetowego? Jeszcze 5 lat temu argumentem mogłoby być to, że nie każdy ma Internet. Ale dzisiaj? Wystarczy podpiąć kabel sieciowy LAN (lub skonfigurować wbudowaną kartę WiFi), by móc uruchomić radio internetowe, serwis streamingowy TiDAL, Spotify lub Deezer (są też Napster, Qobuz i Pandora, ale niedostępne w naszym kraju), jak również uzyskać dostęp do lokalnych serwerów multimediów. Jest także AirPlay i Bluetooth, a więc wszystko, co potrzebne współczesnemu milenialsowi, i nie tylko. Oczywiście, R-N803D może być częścią sieci MusicCast – rozwijanego od paru już lat systemu multiroom, który nie dość, że działa bardzo dobrze, to dedykowana aplikacja jest szybka i intuicyjna w obsłudze. Nowoczesny amplituner stereo nie może się też obejść bez wejść cyfrowych – mamy dwa gniazda optyczne, dwa koaksjalne oraz port USB typu A (dla pamięci przenośnych).

Yamaha R N803 3 silver

Front amplitunera Yamaha R-N803D

 

Przednią ściankę zdobi aż siedem pokręteł. Gałka głośności obraca się bez krańcowych ograniczników, ponieważ regulacja głośności jest elektroniczna, a ustawiony poziom głośności można śledzić na wyświetlaczu. Mimo to „zaprogramowano” całkiem przyjemny opór działania gałki, dzięki czemu można odnieść wrażenie, że nagle powróciły stare dobre czasy. Co by nie mówić, jakość wykonania jest bez zarzutu, a stylistyka retro z małym okienkiem wyświetlacza i płaskimi pokrętłami przenosi nas w lata 70. i przełom 80. Nawiązaniem do minionej epoki jest także regulowana regulacja fizjologiczna (Loudness). Zakres pracy pokrętła obejmuje zakres od -30 dB do ustawienia „Flat”. Wszystkie korekcje można w prosty sposób deaktywować przyciskiem Pure Direct. Jeszcze wyraźniejszym zapożyczeniem z jednostek do kina domowego jest system pomiarowy YPAO (Yamaha Parametric Room Acoustic Optimizer). Tu ma on oczywiście mniej pracy niż w systemach A/V (wszak głośniki są tylko dwa), jednakże procedura pozwala na sprawdzenie tego, czy głośniki są podłączone prawidłowo (a przy okazji – czy nie są uszkodzone), jak również na wprowadzenie korekt wynikających z niedoskonałości pomieszczenia i ustawienia (oraz samych głośników). Mikrofon pomiarowy (wyposażony w gwint statywowy) umieszcza się w miejscu odsłuchu. Po inicjacji procedury wzmacniacz wysyła do głośników specjalne sekwencje testowe, wyniki pomiaru są analizowane i po chwili urządzenie dokonuje automatycznej kompensacji, uwzględniając wpływ fal odbitych (R.S.C. – Reflected Sound Control). Jeśli efekt nie spełnia oczekiwań, można z korekcji zrezygnować, wciskając przycisk Pure Direct. Proste.

 

Budowa

Jak już wspomniałem, obudowa Yamahy to bardzo udana próba nawiązania do złotej ery hi-fi, kiedy to dominowały ostre kanty, wspomniane już płaskie pokrętła, a wyświetlaczy jako takich nie było. Tu mamy wprawdzie odstępstwo od tej reguły, ale tylko w takim wymiarze, który wychodzi urządzeniu na dobre – funkcjonalność niewątpliwie zyskuje. Czytelne komunikaty o wybranym źródle niewątpliwie się przydają.

 

Yamaha R N803 4 tyl

Mamy komplet: cztery wejścia liniowe, gramofonowe MM, cztery cyfrowe, dwie pary terminali głośnikowych, gniazdo antenowe FM/DAC, a do tego wyjście na subwoofer. I oczywiście złącze sieciowe.

 

Amplituner jest bardzo solidnie zmontowany. Front jest aluminiowy, pozostałe elementy zrobiono za stali, całość jest sztywna, między innymi dzięki szynie spinającej przednią i tylną ściankę, a biegnącej w górnej części pod pokrywą.

Wnętrze przypomina solidny wzmacniacz stereo. Bloki zasilania, stopni końcowych, układów wejściowych (analogowych i cyfrowych) są wyraźnie rozdzielone. Masa wynosząca 11 kg zawstydza niejeden współczesny wzmacniacz średniej klasy w podobnej cenie. Źródłem zasilania jest transformator typu EI, umieszczony pośrodku stopień końcowy zbudowano na bazie dwóch komplementarnych par tranzystorów bipolarnych 2SA1694/2SC4467 w każdym kanale. Niebieskie kondensatory sygnałowe przypominają drogie komponenty stereo z niegdysiejszej serii 1000 i obecnej 2100. Sekcja przetwornika c/a korzysta z więcej niż przyzwoitego układu ESS Sabre ES9006AS.

 

Brzmienie

Yamahy słucha z przyjemnością. Przekaz określiłbym jako dość ciepły, jednak nie na tyle, aby daleko odbiegał od neutralności. Efekt ten uzyskano nie poprzez jakieś wyraźne zachwianie równowagi rejestrów (poziom góry, średnich i niskich tonów jest zbliżony). To raczej kwestia lekkiego zaokrąglenia dźwięku. Co ciekawe, nie dotyczy to basu, który owszem, jest lekko zaokrąglony, ale jednocześnie zadziwiająco sprężysty i zwarty oraz bardzo dobrze artykułowany. W tym obszarze pasma można usłyszeć pokaźną ilość szczegółów, w dodatku nie ma tu mowy o monotonii. To bez dwóch zdań bardzo dobry, a nawet rzekłbym, że audiofilski bas. O ile jednak w obrębie niskich tonów detali jest sporo, o tyle niejako zaprogramowany charakter średnich i wysokich tonów trochę maskuje szczegóły. W efekcie wszystko brzmi… dobrze. Wybitnie nagrane utwory brzmią bardzo ładnie, a te słabe – choć gorzej – to jednak wciąż całkiem sympatycznie. W rezultacie słuchanie radia internetowego przy przepływności 48 kb/s okazuje się zupełnie znośne. Na przykład stacja „Linn Jazz” serwuje muzykę dobrą gatunkowo i dobrze nagraną, jednak poddaną silnej kompresji. W zależności od odbiornika, może brzmieć różnie, przeważnie dość płasko. Yamaha w sobie tylko znany sposób w znacznym stopniu upiększa ten materiał. Podobnie ma się rzecz z materiałami z YouTube, których słuchałem w trybie AirPlay. Mam tu jednak na myśli bardziej komfort odsłuchu niż rzeczywistą jakość. Yamaha maskuje poważne błędy, pozwalając przyjemnie spędzić czas na słuchaniu muzyki z dowolnego źródła. To wielka zaleta. Jednocześnie jeśli ktoś chce usłyszeć różnicę, a słucha głośno – usłyszy ją. Lepsze nagrania słuchane głośno dają wyraźną przewagę jakościową.

 

Yamaha R N803 5 wnetrze

Japońska szkoła, ale w dobrym wydaniu. Mocny wzmacniacz otoczono aluminiowymi radiatorami.

 

W tym momencie warto wspomnieć o działaniu autokalibracji. Po jej przeprowadzeniu początkowo nie czułem jakiejś drastycznej zmiany, gdyż w ustawieniu kolumn i w aranżacji pokoju odsłuchowego nie ma u mnie jakichś poważnych błędów. Posiadane przeze mnie kolumny Equlibrium Atmosphere (model 2012) mają stosunkowo szczupły bas, jak na kolumny 3-drożne. Dzięki temu dobrze sprawdzają się nawet w tzw. trudnych pokojach. W optymalnych warunkach basu jest nieco mniej niż z większości kolumn. W efekcie brzmienie jest raczej szczupłe. Działanie układu autokalibracji odczułem wyraźnie, gdy wcisnąłem przycisk Pure Direct. Dźwięk wyszczuplał, stał się mniej wypełniony. Zapewne w sytuacji odwrotnej – to jest wtedy, gdy bas by się w pokoju odsłuchowym kotłował, bo byłoby go za dużo – kalibracja spowodowałaby jego odjęcie. Oczywiście mikrofon umieszczony był dokładnie w miejscu, gdzie normalnie siedzę, a kanapa stoi niemal na środku, a ściślej – w miejscu, gdzie basu jest akurat najmniej. Po kalibracji dźwięk w moim pokoju stał się jeszcze przyjemniejszy i jeszcze bardziej muzykalny. Doprawdy nie można było się od niego oderwać. Szczerze polecam zastosowanie tej opcji, zwłaszcza że mikrofon jest już w zestawie. To świetna rzecz!

 

Yamaha R N803 7 plytka cyfrowa

Sekcja DAC-a z prawdziwego zdarzenia. Tor analogowy za przetwornikiem ES9016 bazuje na wzmacniaczach operacyjnych N5532.

 

Wróćmy jeszcze do samego brzmienia uzyskiwanego z muzyki zapisanej bezstratnie, a odtwarzanej po sieci. Prócz muzykalności i dobrego basu oraz ciepłych barw i spójności dźwięku, całkiem niezła jest przestrzeń. W odpowiednim ustawieniu kolumn (obecnie są ustawione szeroko, z mocnym skręceniem do środka – tak, że z miejsca odsłuchu widzę ich zewnętrzne ścianki) następowało bardzo wyraźne ogniskowanie źródeł pozornych na środku sceny, bez żadnego rozmycia. Dźwięk ani przez chwilę nie zdawał się dobiegać z kolumn. Od czasu do czasu scena była pokazana szeroko, w zależności od nagrania, dźwięki potrafiły się też pojawić z boku, jednak te nagrane na środku sceny były silnie ogniskowane dokładnie pośrodku, pomiędzy kolumnami. Głębia i przejrzystość sceny nie były nadzwyczajne, słychać było ograniczenia typowe dla przedziału cenowego dla testowanego amplitunera, jednak w ogólnym rozrachunku stereofonia zasługuje na wysokie noty.

 

Galeria

{gallery}/testy/amplitunery-stereo/yamaha-r-n803d{/gallery}

 

Naszym zdaniem 

Przyznam, że po amplitunerze stereo nie spodziewałem się aż tylu przyjemnych wrażeń. Dźwięk ma swój charakter, jest nieco ciepły, trochę upiększa rzeczywistości, ale jednocześnie spójny i dzięki temu nader przyjemny. Muzykalność to drugie imię tego urządzenia, a to sprawia, że można z nim spędzić bardzo długie godziny (cały dzień?), a i tak nie poczujemy zmęczenia czy dyskomfortu. Atrakcyjnym bonusem jest dobrze artykułowany i kontrolowany bas, niezła dynamika oraz dobra stereofonia z wyraźnym oderwaniem dźwięku od głośników. Także system autokalibracji YPAO, który naprawdę może pomóc z uzyskaniu jeszcze lepszych rezultatów niż bez niego. Świetne wyposażenie, równie dobre wykonanie i dopracowana obsługa dopełniają obrazu całości. Nie mam wątpliwości, że Yamaha R-N803D zasługuje na formalną rekomendację.

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 20 m2, kolumny na krótszej ścianie
Źródło: Asus A555L (4 GB RAM, i3 2GHz, Win 10, J.River MC21) + Chord 2Qute DAC
Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
Kabel zasilający: Enerr Transcenda Ultimate
Kabel głośnikowy: Enerr Tune 55 Ultimate
Listwa: Enerr One

 

Yamaha R N803 9 zzz

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery stereo Mon, 11 Jun 2018 09:31:21 +0000
Yamaha R-N602 https://www.avtest.pl/amplitunery-stereo/item/507-yamaha-r-n602 https://www.avtest.pl/amplitunery-stereo/item/507-yamaha-r-n602 Yamaha R-N602

Yamaha była pierwszym producentem, który opracował dwukanałowy amplituner sieciowy. Był to model R-N500 pokazany na IFA 2013. Dwa lata później zaprezentowano jego następcę – R-N602 – który niemal od razu trafił do naszej redakcji.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena: 2500 zł
Dostępne wykończenia: czarny lub srebrny

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Amplituner stereo Yamaha R-N602

TEST

Yamaha R N602

Bez dwóch zdań, obudowa Yamahy do majstersztyk – i od strony wizualnej (nieco retro), i materiałowej. Sztywność i zwartość czuć w rękach, a aluminiowa przednia ścianka jest słusznej grubości i ma perfekcyjne wykończenie. Wprawdzie konkurent od Pioneera również jest bardzo dobrze wykończony, ale wrażenia wizualne i organoleptyczne są w przypadku Yamahy jeszcze lepsze. Dość powiedzieć, że R-N602 waży prawie 10 kg.


Funkcjonalność

Pioneer – trochę nie wiedzieć czemu – postawił na znaczną liczbę wejść analogowych, skąpiąc tych potrzebniejszych, czyli cyfrowych. Yamaha lepiej rozłożyła akcenty, wyposażając N602 w cztery wejścia liniowe (więcej nie potrzeba) i tyleż samo – czyli dwa razy więcej niż u Pioneera – wejść cyfrowych. Cyfrowa konsola, telewizor, odtwarzacz Blu-ray – to wszystko bez problemu podłączymy do testowanego amplitunera. Analogicznie jak w Pioneerze, mamy też wejście USB i wyjście słuchawkowe. Jest też oczywiście analogowy tuner FM/AM.

Clou urządzenia stanowią jednak funkcjonalności sieciowe. Pod tym względem Yamaha naprawdę ma się czym pochwalić. MusicCAST to nie tylko sama aplikacja, która jest wzorowo dopracowana, działa stabilnie i szybko, lecz także mnogość funkcji z banalnie prostym multiroomem sieciowym na czele. Amplituner może być częścią dużej sieci urządzeń Yamahy, sterowalnym z tej samej aplikacji co wszystkie inne produkty z MusicCAST-em (niekoniecznie amplitunery czy odtwarzacze). Wśród wielu ciekawych możliwości unikatowa jest funkcja Bluetooth Output umożliwiająca wysłanie fonii z amplitunera do urządzenia mobilnego – czyli w odwrotnym kierunku niż zwykle. Aplikacja, ani nawet pilot, nie dają tylko jednej możliwości, dostępnej u rywala, a mianowicie – zdalnej regulacji barwy. Korektory bass i treble są bowiem mechaniczne. Podobnie jak w starych modelach, mamy też regulowany loudness – rzecz gdzie indziej niespotykaną, a czasem jednak przydatną.

Yamaha R N602 gniazda

Strumieniowanie jest możliwe na tych samych zasadach co u Pioneera: DLNA 1.5, AirPlay, Bluetooth (ale z obsługą kodeka AAC), radio internetowe i Spotify (jest też Napster i Juke – oba serwisy niedostępne w naszym kraju). Mamy nadzieję, że niebawem zostanie dodany Tidal. Łączność – kablowa lub Wi-Fi (karta bezprzewodowa jest wbudowana, antena jest pojedyncza), czyli standard. DLNA nie stwarza żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o odtwarzane formaty, włączając w to AIFF (niedostępny u rywala, jak również w R-N500). Możliwe jest nawet odtwarzanie materiału DSD 5,6 MHz, nie wspominając o PCM 24/192. Oczywiście, odczyt odbywa się bez przerw.

Istotnym atutem Yamahy jest szybkość działania. Dzięki temu nader przyjemnie korzysta się z radia internetowego – praktycznie jak ze zwykłego tunera analogowego. Od momentu uruchomienia amplitunera do usłyszenia pierwszych dźwięków audycji mija zaledwie 9 sekund.


Wnętrze

Yamaha okazuje się znacznie bardziej skomplikowanym urządzeniem niż Pioneer. Układ elektroniczny jest zdecydowanie bardziej rozbudowany, więcej tu płytek i połączeń. Złośliwi powiedzą, że panuje tu chaos, ale tak właśnie wyglądają wnętrza większości wzmacniaczy i amplitunerów Yamahy. W wielu miejscach układu odnajdziemy – charakterystyczne dla lepszych wzmacniaczy stereo tej marki – niebieskie kondensatory sygnałowe (niestosowane w amplitunerach A/V tej marki, przynajmniej na tym pułapie cenowym).

Yamaha R N602 srodek

Transformator EI tej samej marki Bando ma zbliżone gabaryty i moc jak u rywala. Również sekcja filtracji napięć jest bliźniaczo podobna (2 x 8200 uF). Stopnie końcowe wykorzystują tranzystory 2SA1695/2SC4468 (po jednej parze na kanał), dostarczając bardzo „zdrową” moc 80 W na kanał. To niby 5 W mniej niż u Pioneera, warto jednak zwrócić uwagę, że wartość ta jest uzyskiwana przy mniejszym poziomie zniekształceń. W części cyfrowej zastosowano dobrej klasy przetwornik c/a (DSD1791) z natywnym wsparciem formatu DSD.


Brzmienie

Na tle testowanego obok Pioneera SX-N30 brzmienie Yamahy odebrałem jako znacznie dojrzalsze, lepiej dociążone. Duży udział ma w tym bas, ale nie tylko. Basu niewątpliwie jest więcej, a jednocześnie nie jest on odczuwalnie gorszej jakości niż w Pioneerze. Jego poziom konturowości jest co najwyżej o umownych kilka procent mniejszy. Tym samym R-N602 oferuje czysty, niepodbarwiony, szybki i konturowy bas, który jednocześnie jest całkiem obszerny. Nie ma jednak mowy o ciężkości czy spowolnieniu dźwięku. W moim dość chłonącym bas pokoju, z niewielkimi kolumnami podłogowymi, słuchanie muzyki organowej nadal wymagało wspomagania subwooferem (Yamaha, podobnie jak Pioneer, ma wyjście na subwoofer), przy pozostałych gatunkach muzycznych nie było to już konieczne.

W ogólnym rozrachunku brzmienie Yamahy mieści się w kanonie neutralności. Jest nie tylko lepiej wypełnione, ale i lepiej nasycone, szczególnie w średnicy. W górze pasma „obecność” też jest lepsza. Jakość wysokich tonów w Yamasze oceniam wyżej. Są nieco cieplejsze, bardziej nasycone i czystsze. Talerze perkusji brzmiały prawdziwiej, były lepiej separowane.

Jednak to średnica okazuje się tym zakresem, który buduje przewagę nad konkurentem. Jest pełna, nieodchudzona, higieniczna. Nie tak pełna jak w droższych urządzeniach i nie tak nasycona, jednak w tym przedziale cenowym należy się jej uznanie. W efekcie wokale brzmią prawie naturalnie, mając w sobie pożądane ciepło i namacalność. Ta ostatnia wynika z barwy, a nie tylko z precyzji, choć tej drugiej też Yamasze nie brakuje. Lepiej niż w przypadku Pioneera brzmią także wszelkie instrumenty niesyntetyczne, akustyczne, niezależnie od ich rodzaju.

Yamaha R N602 pilot

Precyzja jest prawie tak samo dobra jak u rywala. W basie odnotowałem tylko minimalne zmiękczenie. Możliwości głośnego grania oceniam podobnie, jednak Yamaha inaczej dochodzi do limitu swych możliwości. O ile w Pioneerze były to gwałtownie rosnące zniekształcenia, które wymuszały ściszenie, o tyle w Yamasze jest to po prostu… nagłe wyłączenie się. Trzeba wykazać się dobrym wyczuciem. Yamaha nie daje żadnych objawów przesterowania i do samego końca gra czysto, po czym po przekroczeniu pewnego progu po prostu włącza się zabezpieczenie. W przełożeniu tego na skalę potencjometru można przyjąć, że jest to poziom -3 dB, przy czym skala nie kończy się na 0, lecz dostępne są wartości dodatnie. Co ciekawe, w przypadku sterowania za pomocą MusicCAST-a maksymalnym poziomem jest właśnie 0 dB. Przekroczenie tej wartości możliwe jest tylko z poziomu pilota (lub przedniego panelu). To słuszne rozwiązanie.  

Przy wysokich poziomach głośności i bardzo dużym zagęszczeniu instrumentarium, R-N602 trochę się gubi, generując pewne przybrudzenia. W tej dziedzinie ustępuje nieco Pioneerowi. Wynika z tego, że jest minimalnie wolniejsza. Z kolei rozpiętość dynamiczną ma podobną, a subiektywnie, dzięki lepszemu wypełnieniu, nawet lepszą. Gdyby jednak podejść do tego w pełni obiektywnie, trzeba by uznać, że to Pioneer dysponuje lepszą dynamiką i czystością grania na wysokich poziomach głośności.

Przestrzeń Yamahy mieści się w podobnych kategoriach jakości jak w Pioneerze. Na pierwszym planie jest minimalnie mniej precyzyjna, ale nie można mówić o żadnym rozmywaniu źródeł. Mają one ściśle określone pozycje. Jakość głębi jest zbliżona jak u konkurenta. Wyżej natomiast oceniam szerokość sceny, która swobodniej wychodzi poza bazę głośników i od czasu do czasu próbuje otoczyć słuchacza. Bardziej wiarygodne jest także oddanie aury pogłosowej nagrań.  


Galeria

{gallery}testy/amplitunery-stereo/yamaha-rn602{/gallery}


Naszym zdaniem

Yamaha stworzyła wzorzec metra w kategorii usieciowionych amplitunerów stereo. Ma dobrze skalkulowaną cenę, brzmi co najmniej równie dobrze jak niedrogie wzmacniacze, będąc od nich nieporównywalnie bardziej funkcjonalna (nie wymaga żadnego odtwarzacza!) i lepiej wykonana. Aplikacja sterująca i cały silnik sieciowy są najlepiej dopracowane w klasie, a wisienką na torcie jest naprawdę bardzo solidna jakość dźwięku, który trudno krytykować za cokolwiek. Dobra robota, naprawdę dobra.

Yamaha R N602 zzz

 

 

 

 

 

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery stereo Wed, 10 Aug 2016 09:56:40 +0000
Pioneer SX-N30 https://www.avtest.pl/amplitunery-stereo/item/505-pioneer-sx-n30 https://www.avtest.pl/amplitunery-stereo/item/505-pioneer-sx-n30 Pioneer SX-N30

Pioneer trochę przespał temat sieciowych amplitunerów stereo. SX-N30 to pierwszy tego typu produkt w ofercie tej marki.

Dystrybutor: DSV, www.pioneer.pl 
Cena: 2599 zł
Dostępne wykończenia: czarny lub srebrny

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Amplituner Stereo Pioneer SX-N30

TEST

Pioneer SX N30

Wydaje się, że SX-N30 jest jednym z pierwszych owoców partnerstwa z Onkyo (elektronika użytkowa Pioneera jest od marca br. w rękach Onkyo, zaś Pioneer ma 14,95% w Onkyo udziałów). Urządzenie prezentuje się bardzo klasycznie, a zarazem dosyć elegancko. Aż pięć pokręteł na aluminiowej czołówce może się wydawać pewną przesadą. Gałki regulacji barwy i balansu mają sygnalizować, że SX-N30 to w gruncie rzeczy normalny wzmacniacz. Regulacje można odłączyć za pomocą funkcji Direct. Do dyspozycji jest aż 6 wejść liniowych oraz wejście dla gramofonu w wkładką MM. Na tym jednak podobieństwa do zwykłego wzmacniacza czy amplitunera (stereo) się kończą. Mamy bowiem dwa wejścia cyfrowe (optyczne i koncentryczne), port USB typu A obsługujący urządzenia iOS i pamięci masowe oraz port LAN (Ethernet). W zestawie odnajdujemy dwie antenki dla wbudowanej karty sieciowej WiFi 2,4 GHz (zapewne w celu poprawy odbioru słabego sygnału). Amplituner jest kompatybilny z protokołem DLNA 1.5, jak również z systemem AirPlay. Strumieniować można także poprzez Bluetooth, lecz – o dziwo – producent nie zadbał o wsparcie kodeka aptX).

DLNA umożliwia strumieniowanie muzyki z zasobów lokalnych, przy czym urządzenie nie stwarza istotniejszych ograniczeń w kwestii odtwarzanych formatów czy jakości materiału. Nieobsługiwane są jedynie  pliki AIFF – to jeśli chodzi o zapis LPCM. Pioneer odtwarza też materiał DSD 5,6 MHz. Jeszcze dwa lata temu byłoby to nie do pomyślenia. Streaming internetowy obejmuje funkcję radia internetowego (TuneIn) a także możliwość korzystania z serwisów Spotify lub Deezer. Oczywiście na pokładzie jest analogowy tuner FM/AM.

Po wybraniu (domyślnie wyłączonego) trybu network standby on, który zwiększa pobór mocy w uśpieniu, amplituner startuje bardzo sprawnie – w zaledwie 4 s, wyprzedzając i tak szybką Yamahę.
Działanie aplikacji sterującej ControlApp oceniam raczej przeciętnie pod względem intuicyjności. Również funkcjonalnie nie dorównuje ona MusicCast’owiYamahy R-N602.
 


Wnętrze

Pioneer ma sporą moc wyjściową (85 W na kanał przy 8 Ω), którą uzyskano z pary tranzystorów bipolarnych Toshiba 2SA1962/2SC5242 przymocowanych do typowego aluminiowego radiatora umieszczonego w przedniej części urządzenia, zaraz za czołówką. Do ich zasilania posłużył transformator z rdzeniem EI produkcji Bando i dwa elektrolity 8200 uF. W sekcji cyfrowej zastosowano procesor DSP Texas Instruments Aureus DA830 obsługujący funkcje sieciowe.

Pioneer SX N30

Płyta główna zajmuje znaczną część wnętrza. Na bocznej ściance znajduje się płytka cyfrowa audio zawierająca układ przetwornika c/a, zaś w narożniku umieszczono moduł sieciowy.

 


Brzmienie

Pioneer zaprezentował dźwięk żywy, bardzo precyzyjny o wyraźnych krawędziach. Zaimponował dokładnością, która była kontynuowana od najniższych oktaw na basie, poprzez wszystkie podzakresy basu, aż po średnie i w końcu wyższe częstotliwości.

Bas nie miał może jakiegoś nadzwyczajnego zróżnicowania, ale w tej klasie cenowej tego nie oczekujemy. Jego atutem była przede wszystkim czystość i dynamika. Podobać się może to, jak czysto wchodził na wyższe poziomy, prezentując znakomite kontury, niezależnie od poziomu głośności. Poszczególne uderzenia były bardzo czytelne, twarde, zupełnie, albo niemal zupełnie, czyste. Szkoda jednak, że nie szło to w parze z większą obfitością. W moim pomieszczeniu odsłuchowym, w którym używam stosunkowo niewielkich kolumn, bas był już dość deficytowy. Z drugiej jednak strony, Pioneer miał strony dość duży zapas energii, dzięki czemu mógł grać dość głośno, a ponieważ są dostępne regulacje barwy, to można dostosować natężenie basu do konkretnych potrzeb. W teście korzystałem jednak z trybu Direct.

Pioneer SX N30 gniazda

Pewne odchudzenie na basie nie jest w Pioneerze zjawiskiem działającym w odosobnieniu, lecz rozciąga się także na wyższe częstotliwości. Brzmieniu brakuje trochę masy, wypełnienia dolnej średnicy. Dźwięk nie jest pełny, sprawia wrażenie lekkiego, odchudzonego. Przy czym należy zaznaczyć, że to nie z tego powodu jest odbierany jako precyzyjny – to jakby niezależne kwestie. Można uznać, że ogólny balans tonalny zmierza ku górze, choć jednocześnie sam skraj pasma nie jest rozjaśniony. Jasny, ale nieprzejaskrawiony. Środek pasma ma jednak za mało masy, by uznać brzmienie wokali za w pełni naturalne.

Pioneer, zmuszony do głośnego grania, radził sobie nieźle. Był stosunkowo czysty prawie do samego końca użytecznej skali dynamicznej. Nie gubił się przy mocno zagęszczonych akcjach rockowych, aczkolwiek pewne przybrudzenia się pojawiały. Podczas dochodzenia do kresu możliwości, zamiast kompresji, pojawiały się wyraźnie sygnalizowane zniekształcenia.

W kategoriach przestrzennych wiele dobrego można powiedzieć o precyzji. Lokalizacja źródeł pozornych na pierwszym planie jest bez zarzutu. Głębia nie jest nadzwyczajna. W samograju za 2600 zł nikt nie spodziewa się w tej kwestii cudów. Na pewno nie można mówić o jakimkolwiek rozczarowaniu. Ograniczona jest trochę szerokość sceny. Dźwięki raczej niechętnie wykraczały poza bazę kolumn. Wrażenia ogólne, zwane „powietrzem”, są adekwatne do ceny amplitunera, tj. przeciętne, ale w pozytywnym znaczeniu. Namacalność dźwięku jest dobra, ale wynika bardziej z precyzji dźwięku niż barw.


Galeria

{gallery}testy/amplitunery-stereo/pioneer-sxn30{/gallery}


Naszym zdaniem

Ciekawa propozycja. Sięgnąłem pamięcią miesiąc wstecz, kiedy to mieliśmy w teście miniamplituner Cabasse StreamAMP. Tamten nie ma radia analogowego i wejść analogowych. Pioneer to bardziej uniwersalne urządzenie, o pełnej funkcjonalności prawdziwego wzmacniacza stereo. W porównaniu z Cabasse oferuje możliwość znacznie głośniejszego grania. Bez porównania lepsze są też wykonanie i wygląd. Brzmieniowo uplasowałbym go jednak nieco niżej.

Pioneer SX N30 zzz

 

 

 

 

]]>
webmaster@av.com.pl (Webmaster) Amplitunery stereo Sun, 07 Aug 2016 17:06:24 +0000