Dystrybutor: Rafko, www.rafko.pl |
Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Musical Fidelity M6scd - Odtwarzacz CD
TEST
Solidna i pojemna obudowa, wykonana z przodu i z boków z aluminium, a w pozostałych miejscach z grubej i ciężkiej stali, jest zapowiedzią ciekawego wnętrza. Po otwarciu można jednak doznać lekkiego szoku, gdyż środek jest niemalże pusty! Z przodu po prawej znajduje się plastikowy napęd, zaekranowany od góry blachą. Za nim na małej płytce mieści się serwo. Wszystkie pozostałe elementy elektroniki powędrowały na tył obudowy, mieszczą się na długiej wąskiej płytce. Zaskoczenie sięga zenitu, gdy się okazuje, że zasilacz jest impulsowy. W części cyfrowej widoczna jest kość przetwornika c/a – Burr Brown PCM 1795 – natomiast w torze analogowym pracują wzmacniacze operacyjne (po jednym na kanał) Texas Instruments – OPA165A. Konstruktor nie bawił się w układy dyskretne. Zaletą tego układu są ekstremalnie krótkie ścieżki sygnałowe. Rodzi się jednak pytanie o uczciwość wyceny produktu. Nie widząc obudowy, marki ani tym bardziej oznaczenia modelu, oszacowałbym cenę tego odtwarzacza na 3000 zł. Ostrzegam jednak: zanim pochopnie ocenicie to urządzenie na podstawie powyższego opisu i zdjęć, przeczytajcie opis brzmienia.
Funkcjonalnie Musical nie odbiega od przyjętych reguł i nie różni się zasadniczo od konkurentów – co najwyżej przestarzałą implementacją wejścia na bazie układu Tenora, którego możliwości kończą się na odtwarzaniu sygnałów PCM 24/96 – dotyczy to wejścia USB. Wejście koncentryczne pozwala na odtwarzanie materiału PCM 24/192. Wyświetlacz jest umiarkowanie czytelny i wyświetla niewiele informacji.
Wyjścia analogowe są podwójne – XLR-y zintegrowano z płytą główną, natomiast do wyjść RCA sygnał jest podany kablem, który został przypięty szybkozłączkami – raz do płyty głównej, drugi raz do płytki, do której przylutowano gniazda. Wydaje się, że same te połączenia mogą mieć negatywny wpływ na jakość dźwięku względem XLR-ów.
Brzmienie
Przykład odtwarzacza Musical Fidelity udowadnia dwie rzeczy. Po pierwsze, widok budowy wnętrza w żaden sposób nie determinuje uzyskiwanej jakości dźwięku. A po drugie, że można połączyć muzykalność bardzo wysokich lotów z dużą precyzją. Są to cechy zazwyczaj przeciwstawne i częstokroć wykluczają się wzajemnie. Zwykle jest albo-albo. Brytyjski odtwarzacz udowadnia, że wcale nie trzeba wybierać między jednym a drugim. W dziedzinie muzykalności, a więc subiektywnie odczuwanego zadowolenia z odsłuchu – chęci jego kontynuacji przez długi czas – Musical znalazł się z pewnością w pierwszej trójce odtwarzaczy tego zestawienia. Konkurować z nim mogą Metronome oraz Marantz, jednakże ten drugi tylko wówczas, gdy gra z płyty SACD. W przypadku pojedynku opartego na płytach CD, Musical jest prawdopodobnie jednym z najlepszych odtwarzaczy pod tym względem, aczkolwiek ustępuje nieco połączeniu przetwornika cyfrowo-analogowego M2Tech z komputerem (ripy tych samych płyt).
Balans tonalny brytyjskiego odtwarzacza jest lekko rozjaśniony. Właściwie nie ma się co dziwić, że chciano lekko podkreślić obecność wysokich tonów, gdyż jest się czym pochwalić – są one bardzo dobrej jakości. Pod względem zróżnicowania to znowu czołówka testu, a nie gorzej jest także pod względem precyzji i czystości wybrzmień. Dość ciekawie wypada ocena barwy sopranów i jednocześnie jedna z przyczyn wysokiej muzykalności. Otóż wysokie tony mają dość słodkie zabarwienie, są bardzo przyjemne. Mają też ciężar, soczystość.
Środek pasma bardzo dobrze się z nimi zgrywa, choć o nim samym można powiedzieć nieco mniej. Cokolwiek by jednak nie mówić, na pewno nie da się o nim powiedzieć niczego złego. Drobne nieczystości występują dopiero przy bardzo wysokich poziomach głośności w górnej średnicy. Generalnie jednak środek pasma, podobnie jak góra, jest muzykalny i precyzyjny. Udało się uchwycić bardzo dobrą równowagę pomiędzy wypełnieniem a precyzją oraz żywością i nasyceniem barw.
Musical ma rekordowa liczbę wejść cyfrowych w testowej grupie – jest ich aż pięć. Wejście USB nie nadąża jednak za współczesnymi standardami.
Najbardziej jednak zaskakują dynamika i bas, które często chodzą ze sobą w parze i albo są złe, albo dobre. W przypadku Musicala bas jest bardzo szybki i zwarty, mocno punktujący. Wraz z Moonem jest to jeden z najlepszych odtwarzaczy w zakresie basu w naszym teście. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę motorykę.
Brzmienie jest ogólnie bardzo spójne i czyste. Podczas odsłuchu zauważyłem, że chyba nawet kilkunastokrotnie korygowałem głośność, za każdym razem ją zwiększając, co jednoznacznie wskazuje na wysoką jakość odtwarzanego dźwięku.
Musical niezwykle dobrze poradził sobie z fortepianem. Wyżej opisane cechy średnich i niskich tonów mu w tym bardzo pomogły. Podobała mi się się zwłaszcza świetna detaliczność, połączona z odpowiednim wypełnieniem i masą. Uderzenia w lewą stroną klawiatury miały kontur, selektywność i ciężar. Nawet bardzo głośne odsłuchy nie wykazały żadnych nieczystości na tym trudnym przecież instrumencie, wrażliwym zarówno na niedostatki szybkości, dynamiki, rozdzielczości czy barw.
W beczce miodu zawsze można znaleźć łyżeczkę dziegciu. Będzie nim tym razem stereofonia. Nie jest słaba, ale też nie dorównuje poziomem muzykalności dynamice czy barwom. Można powiedzieć, że jest poprawna, ale bez punktowej lokalizacji i wyraźnego oświetlenia skrajów sceny. Piszę o niej na końcu, bo po prostu nie przykuwała uwagi. Inne cechy – zalety tego odtwarzacza – skupiają na sobie całą uwagę słuchającego.
Galeria
- Musical Fidelity M6scd Musical Fidelity M6scd
- Tył Tył
- Wnętrze Wnętrze
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/zrodla-cyfrowe/item/670-musical-fidelity-m6scd?tmpl=component&print=1#sigProGalleria4e9095c1ec
Naszym zdaniem
Musical M6scd stanowi wyjątkowo udane połączenie cech przeciwstawnych, jak precyzja i dynamika oraz muzykalność i dobra jakość barw. Odtwarzacz zaskakuje poziomem wyrafinowania i w kategorii odtwarzaczy czytających wyłącznie krążki CD jest jednym z najlepszych w naszym teście, przy zachowaniu umiarkowanej cenie. A nieprzekonująca budowa wewnętrzna to twardy dowód na to, że ważniejsze jest „jak”, a nie „z czego”.
Wstęp testu - 6 odtwarzaczy CD (8 000-20 000 zł)
Sceptycy prorokują wyginięcie tego gatunku, ale on nie bardzo chce zniknąć z audiofilskiej rzeczywistości. Przesadą byłoby stwierdzenie, iż odtwarzacze kompaktowe mają się dobrze, ale też nie sposób nie zauważyć, że trzymają się lepiej, niż zakładano. Sprawdziliśmy, czy ten stan rzeczy ma racjonalne uzasadnienie.
Pozostałe odtwarzacze w teście grupowym:
Marantz SA-11S3 | Ayon CD-1sx |
Metronome Le Player 2 | Moon Neo CD260D DAC |
Yamaha CD-S2100 |