PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Roon – niezwykły program do odtwarzania i katalogowania muzyki

Sty 20, 2020

Mówi się, że to wspaniałe narzędzie do katalogowania i odtwarzania muzyki, ale co tak naprawdę jest aż tak pociągającego w tym nietanim oprogramowaniu? I rzecz najważniejsza: czy na pewno jest ci ono potrzebne? A jeśli tak, to dlaczego?

Tekst: Filip Kulpa, Michał Sommerfeld

Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 1-2/2019, zawiera jednak drobne aktualizacje.

audioklan

 

 


Roon, czyli rewolucja

Roon 

 
Tak zwane komputerowe audio przeszło już długą drogę w trakcie swojej historii, liczącej mniej więcej 20 lat. Tak, tak – czas szybko leci. Zaczęło się od „gołych” plików formatu MP3, których nazwa (przed kropką) była zazwyczaj tytułem utworu. Co sprytniejsi dodawali numer porządkowy na początku, żeby zachować właściwą kolejność piosenek. Przenośne odtwarzacze CD z początku wieku nie wiedziały jeszcze, co to metadane. Ludzie cieszyli się, że w malutkim odtwarzaczu można zmieścić już nie jedną, a na przykład 20 płyt. Reszta – włączając w to jakość dźwięku – za bardzo ich nie obchodziła. Nie szumiało, nie przeskakiwało – walkmany i discmany odeszły w niepamięć.

Audiofile byli oczywiście bardziej niechętni i oporni – zaczęli interesować się tematem dopiero w momencie, gdy pojawiły się komputerowe narzędzia do zgrywania płyt – takie jak darmowy program EAC (Exact Audio Copy) czy też płatny dBPowerAmp. Pojawienie się kompresji bezstratnej (FLAC) w 2001 roku przyczyniło się do stopniowego wzrostu zainteresowania zgrywaniem płyt CD i archiwizowaniem ich na dyskach twardych. W tamtych czasach 40% oszczędności przestrzeni dyskowej było znaczącym udogodnieniem oraz… właśnie oszczędnością. Wszak 1 GB pamięci nie kosztował kilkanaście groszy, jak dziś, lecz znacznie więcej. Wciąż jednak „komputerowe audio” najczęściej było przypisane do komputera – należało zainstalować dobrej klasy kartę dźwiękową, by móc cieszyć się przyzwoitą jakością dźwięku z plików. Z tym, że to oczywiście nie był poziom, jakiego oczekiwaliby audiofile. Poza tym oni stronili od nich tak bardzo, jak się dało.

Przełom nastąpił w 2007 roku, gdy Linn stworzył swój pierwszy odtwarzacz sieciowy – Klimax DS. Szkoci, dotąd utożsamiani z gramofonem LP12 oraz świetnymi odtwarzaczami CD, przytomnie skonstatowali, że nie ma dalej sensu bawić się we wbudowane dyski twarde. Zamiast tego, postawili na sieć i dyski sieciowe, mogące pracować z dala od wrażliwej aparatury audio. Dali audiofilom wygodną i dopracowaną aplikację, polecili wygodny soft do ripowania kompaktów, aktywnie zachęcali do tej metody odtwarzania muzyki, argumentując, że odczyt płyty CD w czasie rzeczywistym to anachronizm – zarówno techniczny, jak i funkcjonalny. Pomysł chwycił do tego stopnia, że na początku bieżącej dekady stał się już niemalże standardem. Protokół DLNA/UPnP sprawił, że podłączenie i uruchomienie odtwarzacza sieciowego było (jest) niemal równie proste jak włączenie płyty CD. Mniej więcej równocześnie wykiełkowała także inna, bardzo konkurencyjna wobec strumieniowania po sieci, możliwość tworzenia systemu plikowego: komputer i przetwornik c/a z asynchronicznym wejściem USB. Rozwiązanie to, autorstwa Gordona Rankina z firmy Wavelenght Audio, zadebiutowało równo 15 lat temu na targach CES w Las Vegas. Dzisiaj mało kto wyobraża sobie high-endowe źródło cyfrowe bez USB DAC-a. Pomijając oczywiście konserwatystów twierdzących, że „pliki nie grają”.

O ile odtwarzacze Linn DS były w zasadzie samowystarczalne i nie potrzebowały komputera, o tyle koncept asynchronicznego USB DAC-a wymuszał (w tamtym czasie) użycie właśnie komputera. Nieprzypadkowo więc zaczęło się głośno mówić o oprogramowaniu do odtwarzania muzyki (odtwarzaczach programowych), sterownikach, protokołach i tak dalej Zaczęło się od Foobara, potem były Amarra, Pure Music, JRiver (Media Center), Audirvana, HQ Player i wreszcie… nasz bohater, czyli Roon – opracowanie amerykańskiej firmy Roon Labs, która podeszła do zagadnienia w nieszablonowy i nowatorski sposób.

Nowy koncept, nowe możliwości

Roon powstał z ambitnym założeniem, by radykalnie odmienić doświadczenie obcowania z „bezdusznymi” plikami. Jego twórcy doszli do wniosku, że tworzenie kolejnego software’u do katalogowania muzyki i jej odtwarzania z najwyższą możliwą jakością za pomocą USB DAC-a nie jest zbyt perspektywiczne, bowiem istniejące programy są w tym wystarczająco dobre. Postanowili iść o krok, a może nawet kilka kroków dalej. Z jednej strony stworzono zupełnie inny interfejs, dający nieznane dotąd możliwości, z drugiej natomiast – połączono obie wymienione metody odtwarzania muzyki: lokalnie (za pośrednictwem urządzeń podłączonych do komputera) oraz zdalnie, tj. z wykorzystaniem strumieniowania po sieci. A skoro dodano sieć, to nic nie stało już na przeszkodzie, by móc stworzyć system wielostrefowy. I tak też uczyniono. W rezultacie Roon integruje w sobie imponujący układ kluczowych funkcjonalności.

Gatunek skojarzenia

Jedna z wielu metod odkrywania nowej muzyki – skojarzenia Roona po gatunku muzycznym.

 

  • Tworzenie biblioteki muzycznej w oparciu o zbiór lokalnie zapisanych plików muzycznych (dysk twardy, pendrive, udział sieciowy, NAS, etc.) – to już dobrze znamy.
  • Integrowanie w ramach tejże biblioteki „ulubionych” albumów z serwisów TiDAL i Qobuz (ten drugi wciąż oficjalnie niedostępny w Polsce – stan na styczeń 2020 r.) oraz muzyki zapisanej w chmurze (Dropbox) – wszystkie albumy pojawiają się w jednej bibliotece muzycznej z subtelnym odróżnieniem tych ze streamingu.
  • Zaawansowany algorytm kojarzenia wykonawców, wyświetlania recenzji albumów, tekstów piosenek, dołączania opisów sylwetek muzyków, wyszukiwania alternatywnych okładek, a nawet automatycznego uruchamiania radia internetowego (Roon Radio), które zawartością muzyczną naśladuje kolejkę odtwarzania po jej zakończeniu. Opcje te w zgoła niesamowity sposób wzbogacają owe doświadczenie w obcowaniu z muzyką z plików.
  • Możliwość odtwarzania muzyki do urządzeń podłączonych bezpośrednio do komputera lub weń wbudowanych: głośników wewnętrznych, zewnętrznych (w tym BT), kart dźwiękowych oraz przetworników c/a (USB) – to też znamy.
  • Możliwość odtwarzania muzyki za pośrednictwem kompatybilnych urządzeń podłączonych do sieci lokalnej (przewodowej lub Wi-Fi), tzw. Roon Bridge i Roon Ready – z podziałem na strefy (zony).
  • Możliwość zaawansowanej obróbki sygnału audio: upsamplingu, korekcji parametrycznej EQ, korekcji crossfeed itd. – w każdej ze stref niezależnie. Szersze omówienie tego zagadnienia znajduje się w dalszej części artykułu.

RAAT, czyli audiofilski AirPlay

Podstawą funkcjonowania Roona jest protokół RAAT (Roon Advanced Audio Transport) będący autorskim systemem dystrybucji muzyki w sieci lokalnej. Producent oprogramowania przyrównuje sposób jego funkcjonowania do… systemu kanalizacji. Nie jest to może wyrafinowane porównanie, niemniej stanowi ono pewien zarys elastyczności systemu. Centrum dowodzenia stanowi Roon Core, czyli rdzeń. To nic innego jak komputer (PC/Mac/Linux) z zainstalowanym odpowiednim pakietem oprogramowania w trzech wersjach do wyboru:

  • Roon – pełny program do zainstalowania na komputerze PC/Mac;
  • Roon Server – wersja okrojona o interfejs użytkownika, która wymaga zewnętrznego sterowania. Może pracować na komputerze PC/Mac/Linux oraz na serwerach QNAP i Synology. Pozwala na podłączenie zewnętrznego DAC-a lub wykorzystanie wbudowanej karty dźwiękowej;
  • ROCK (Roon Optimized Core Kit) – system operacyjny przeznaczony na minikomputery Intel NUC. Zawiera rdzeń i pozwala podłączyć urządzenia wyjściowe. Wymaga zewnętrznego sterowania.

Najbardziej praktyczną i prawdopodobnie najczęściej spotykaną opcją jest ta pierwsza, ponieważ umożliwia ona utrzymanie pełnej funkcjonalności domowego (dla przykładu) komputera przy zachowaniu wszystkich możliwości, jakie oferuje oprogramowanie. Niemniej audiofile nierzadko decydują się na rozwiązania bardziej wyspecjalizowane, jak chociażby dedykowany komputer Nucleus firmowany przez Roona. Zadaniem Roon Servera lub ROCK-a jest wyłącznie obsługa funkcjonalności oprogramowania. W tym wariancie komputer nie ma własnego interfejsu ekranowego, zatem nie może służyć do innych zadań.

Zones

Roon zapewnia regulację głośności – może przejmować kontrolę nad regulacją hardware'ową w urządzeniu wyjściowym lub zastępować ją regulacją programową.

 

Mając już działający rdzeń Roona (Roon Core), możemy skonfigurować system. W najprostszej wersji będzie to na przykład USB DAC podłączony do portu USB komputera, na którym jest zainstalowane oprogramowanie Roon. W takiej sytuacji komputer rozpozna urządzenie wyjściowe i nada mu cechy pojedynczej strefy. Przetworniki USB z aprobatą Roona (Roon tested DACs) są automatycznie wykrywane z nazwy.

Jednocześnie rdzeń wykryje systemowe wyjście audio (wbudowane głośniki, wyjście 3,5-mm itd.) i dla niego również pozwoli utworzyć „strefę”. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której do komputera są podłączone głośniki biurkowe i przetwornik USB. Na obu tych urządzeniach można odtwarzać muzykę w sposób całkowicie niezależny, sterując nią albo z poziomu komputera, albo z urządzenia mobilnego z zainstalowaną aplikacją Roon Control (Android, iOS). W tym prostym scenariuszu przykładowy laptop z podłączonym przetwornikiem USB stają się pełnoprawnym odtwarzaczem strumieniowym sterowanym z doskonale działającej aplikacji, która niemal bezzwłocznie komunikuje się z rdzeniem. Co więcej, urządzenie mobilne, na którym jest aktywna aplikacja, również może działać jako „strefa” – inaczej mówiąc: już na „dzień dobry” mamy trzy strefy. Oznacza to także, że zyskujemy zdalny dostęp do całej biblioteki muzycznej zindeksowanej przez Roon Core. W przypadku Androida pojawia się także możliwość słuchania muzyki z mobilnego USB DAC-a podłączonego do portu USB smartfona czy tabletu. Tej opcji jednak nie sprawdzaliśmy.

Już w tym momencie ujawnia się już znacząca przewaga Roona nad innymi odtwarzaczami programowymi, a to dopiero początek zabawy!

Roon Ready

Potencjał Roona rośnie wraz z dodaniem do systemu audio choćby jednego urządzenia sieciowego Roon Ready. W tym miejscu należy zaznaczyć, że Roon nie jest już jedynym odtwarzaczem programowym potrafiącym wysyłać sygnał audio po sieci komputerowej do kompatybilnego odbiornika, którym może być streamer, głośnik bezprzewodowy lub tzw. Roon Bridge, czyli program służący jako endpoint dla rdzenia, pozwalający na podłączenie urządzenia wyjściowego – na przykład przetwornika USB. Ten wirtualny mostek ma dostęp do wszystkich funkcjonalności Roon Core, nie może jednak pełnić funkcji sterowania. Da się go zainstalować na komputerze lub dedykowanym mikrokomputerze do audio.

Audio Roon Ready

Zakładka Audio rozgranicza urządzenia podłączone bezpośrednio do komputera i te pracujące w sieci. Każde z nich tworzy strefę. Poszczególne strefy można synchronizować.

 

W przeciwieństwie do Audirvany czy innych programów, Roon nie korzysta z protokołu UPnP, lecz ze wspomnianego RAAT-a, co wymusza kompatybilność z odbiornikiem – tzw. Roon endpoint. Wprowadza to pewne ograniczenie co do liczby urządzeń nadających się do pracy z Roonem (Roon Ready), jednak z drugiej strony implikuje liczne korzyści dla użytkownika. W chwili powstawania niniejszego opracowania kompatybilność z Roonem była zagwarantowana dla grupy co najmniej kilkudziesięciu urządzeń pochodzących od producentów specjalistycznych. Są to: kompletne odtwarzacze strumieniowe (np. Auralic, Ayon, Moon, Linn), transporty – mostki sieciowe (SOtM, Auralic), urządzenia all-in-one, a nawet głośniki aktywne z łącznością sieciową (np. KEF LSX, LS50 Wireless). Ta grupa nieustannie rośnie. Od lipca 2018 r. Roon jest kompatybilny z funkcjonalnością Google Chromecast, co oznacza, że każde urządzenie z Chromecastem może być sterowane Roonem. Dotyczy to także AirPlaya. To otwiera potężne możliwości rozbudowy tworzenia systemów strefowych zbudowanych z urządzeń zupełnie różnych typów: począwszy od głośników Google, urządzeń z AirPlay, a skończywszy na najbardziej wyrafinowanych przetwornikach c/a.

Każde z tych urządzeń, po zaakceptowaniu w zakładce „Networked”, tworzy kolejną strefę odtwarzania, której nazwę można edytować. Dla każdej strefy obowiązuje inna kolejka odtwarzania. Oczywiście, strefy można ze sobą scalać. Jak twierdzi Roon Labs, synchronizacja czasowa stref mieści się w granicy 1 ms, co jest w zupełności wystarczającą precyzją – nawet w obrębie jednego pomieszczenia (1 ms odpowiada odległości między głośnikami wynoszącej zaledwie 34 cm).

SRC

Listę zakładek obróbki DSP otwiera upsampling (SRC). Do wyboru m.in. 5 różnych algorytmów filtracji cyfrowej, konwersja DSP->PCM, a nawet downsampling dla DAC-ów starszej generacji.

 

Duzi wytwórcy, jak na razie, nie są skorzy do implementowania opcji Roon Ready w swoich urządzeniach. Dziwi to o tyle, że jej wprowadzenie w znakomitej większości przypadków nie wymaga żadnej modyfikacji hardware’u. Co więcej, jest to proces łatwy i względnie tani. Fakt ten jest notabene istotnym elementem listy założeń projektowych, na której twórcy Roona umieścili m.in. następujące warunki:

  • Wsparcie wszystkich bez wyjątku formatów audio – RAAT jest „przezroczysty” na wciąż pojawiające się formaty, schematy zabezpieczeń (DRM), jak również serwisy streamingowe. RAAT bierze na siebie ciężar realizowania niezbędnych aktualizacji systemu, zwalniając licencjobiorców z konieczności śledzenia zmian i przeprowadzania upgrade’ów. W tym sensie Roon jest bardzo podobny do funkcjonalności Google Cast (nieprzypadkowo jest więc kompatybilny z Chromecastem). Oznacza to, że twórca oprogramowania może dokonać aktualizacji systemu bez konieczności aktualizacji firmware’u w urządzeniach wyjściowych.
  • Małe wymagania sprzętowe wobec Roon endpoints – obróbkę i ewentualne dekodowanie sygnału (np. MQA) realizuje rdzeń (Core).
  • Urządzenia wyjściowe muszą mieć swoje zegary taktujące – to przeciwieństwo protokołu AirPlay, który wymaga synchronizacji pomiędzy nadajnikiem i odbiornikiem. Ma to istotne znaczenie dla jakości transmisji audio.
  • Stabilne połączenie sieciowe (LAN, WiFi).

Interaktywny interfejs

Jedną z pierwszych rzeczy, które od razu odróżniają Roona od innych odtwarzaczy, jest interfejs użytkownika. Zamiast blokowej struktury, typowej dla innych odtwarzaczy programowych, dostajemy coś, co bardziej przypomina kolorowy magazyn lub prowadzony z pasją blog. Na starcie witają nas okładki albumów z biblioteki – zarówno te, które posiadamy w formie plików, jak i te, które mamy w „ulubionych” na TiDAL-u. Wszystko na wspólnym ekranie, bez konieczności przełączania się pomiędzy okienkami. A to dopiero początek tego, co na nas czeka.

Roon - Obsługiwane serwisy

Począwszy od wersji 1.6, prócz Tidala dostępny jest także Qobuz.

 

Tak naprawdę serca użytkowników chyba najbardziej zdobywa interaktywność tej platformy. Roon uczy się naszego gustu muzycznego, a później sam podpowiada muzykę, która może nas zainteresować. Wystarczy kliknąć, a zostanie ona odtworzona z TiDAL-a lub z lokalnych zasobów. Wyszukiwanie zespołów po gatunku muzycznym zaczyna się od ogółu, np. rock, pop, jazz, kończąc na poszczególnych podgatunkach, dzięki czemu można bardzo precyzyjnie namierzyć nagrania, których szukamy albo… jeszcze nie wiemy, że ich szukamy…

Tradycyjna wyszukiwarka także działa lepiej niż zwykle. Wybór pierwszych liter automatycznie zawęża wybór i zanim dojedziemy do końca nazwy, poszukiwany artysta już jest na ekranie. Dodajmy do tego, że interfejs na Roon Core ma identyczną strukturę jak ten na Roon Remote. Różnica polega wyłącznie na tym, ile okładek mieści się jednorazowo na ekranie. Przykładowo, ekran iPada mini lub Samsunga Galaxy Tab S2 mieści ich 8, zaś ekran QWHD (2560x1440) lub taki o jeszcze większej rozdzielczości – już 40. Wtedy robi się już naprawdę przyjemnie. Tworzenie kolejek odtwarzania jest w pełni interaktywne i zintegrowane pomiędzy Roon Remote, Roon Bridge a rdzeniem. Dodajemy utwór w aplikacji i natychmiast pojawia się on z kolejce odtwarzania widocznej na dużym ekranie. To także jest bardzo wygodne. Może być kilka „pilotów” i każdy z nich widzi dokładnie to samo, co pozostałe (i to samo, co rdzeń/serwer).

Zarządzanie i katalogowanie posiadanej muzyki zostało uproszczone do maksimum, a wbudowane algorytmy bardzo celnie interpretują metadane, dobierając okładki dla albumów. Jeżeli się pomylą – co się zdarza – to w bardzo łatwy sposób można zaistniałe błędy skorygować. Wystarczy wybrać oryginalnie przypisaną okładkę na dole zakładki Edit. Można tu zresztą zmienić domyślne preferencje programu z dobierania okładki o najlepszej jakości na rzecz oryginalnej grafiki. Twórcy programu pomyśleli dosłownie o wszystkim.

Szybki i inteligentny

O stopniu zaawansowania Roona świadczy to, jak sprawnie obchodzi się z bibliotekami muzycznymi tworzonymi na różnych dyskach NAS. Przez dość krótki okres użytkowałem (FK) Roona na laptopie (MacBook Pro, late 2015), mając zindeksowane dwie dość liczne (ponad 1000 albumów) biblioteki na dwóch dyskach NAS, w dwóch różnych lokalizacjach – w domu i w redakcji. Roon nigdy nie pomylił jednej z drugą. Zawsze po uruchomieniu odnajdywał i łączył się z tą właściwą. Zresztą każdą z nich w dowolnym momencie można „wyłączyć”. Gdy dysk jest niedostępny, Roon startuje tylko z tymi albumami, które widzi w chmurze. Nie atakuje nas lawiną komunikatów, że biblioteka jest niedostępna. Naprawdę mądry jest ten Roon.

Albuminfo

Wybieramy album (z własnej biblioteki lub Tidala) i widzimy coś takiego – autorską recenzję płyty, pełne metradane oraz inne albumy tego samego artysty.

 

Indeksowanie biblioteki odbywa się w czasie rzeczywistym. Wgranie na dysk nowego albumu (na przykład ripu) powoduje automatyczne wykrycie zmiany i dodanie albumu do biblioteki. W narożniku okładki pojawia się dyskretny znaczek „New”. Dla porównania: dobrej klasy dysk NAS potrzebuje na automatyczne przeindeksowanie zawartości około godziny lub też ręcznego wymuszenia procesu po to, żeby album wcześniej pojawił się w menu serwera DLNA. Kto by chciał czekać choćby 30 min na to, by móc odtworzyć świeżo zgrany (kupiony) album?

Indeksując bibliotekę plików, Roon nie tylko sczytuje metadane, ale także – o czym już była mowa – dobiera lepszej jakości okładki (co można zablokować), a ponadto analizuje zawartość utworów, efektem czego jest reprezentacja utworów w postaci „linijki” z graficzną reprezentacją utworów, podanym zakresem dynamiki oraz średnim poziomem głośności. Z pozoru jest to zbędny bajer, lecz w praktyce przydaje się dość często – od razu widać ciche i głośne partie, dzięki czemu łatwiej jest dotrzeć do ulubionego fragmentu.

Artist Bio

Kliknięcie w artystę przenosi nas do jego biografii.

 

Należy zaznaczyć, że pierwsze indeksowanie biblioteki muzycznej – zwłaszcza dużej – może zająć nawet kilka godzin. Gros zasobów systemowych pochłania przeanalizowanie zawartości muzycznej – należy pamiętać, że bogate biblioteki zawierają po kilkadziesiąt, a nawet ponad sto tysięcy utworów. Użytkownik może określić, czy do tego zadania zostanie przydzielony 1, 2 czy więcej rdzeni procesora. Im więcej – tym proces będzie szybszy, co bardziej obciąży komputer, w efekcie czego pierwsze próby odtwarzania muzyki (szczególnie gdy pliki znajdują się na NAS-ie) mogą skutkować potknięciami/dropoutami. Wyłączenie opcji analizy utworów przy pierwszym indeksowaniu eliminuje ten problem. Operację można przeprowadzić w dogodnej chwili.

Streaming, Roon Radio i… – karaoke

Jak już wspominano, integracja TiDAL-a (a obecnie także Qobuza) jest kompletna. Albumy z serwisów strumieniowych są traktowane identycznie jak te posiadane fizycznie – tak samo katalogowane, tak samo kojarzone, a sam serwis jest wykorzystywany tak, żeby użytkownik mógł natychmiastowo przesłuchać polecaną muzykę, jak również skorzystać z opcji Roon Radio, która począwszy od wersji 1.6 jeszcze dokładniej analizuje to, czego słuchamy i jeszcze trafniej dopiera propozycje muzyki, która może nas zainteresować. Wielcy producenci elektronicy użyliby w tym miejscu terminu „sztuczna inteligencja”. I tu akurat nie byłoby to przesadą.

Wielkim atutem programu jest zintegrowany dostęp do tekstów piosenek (informacje z bazy lyrics.com). W nowej wersji programu (1.6) opcję tę przekształcono do czegoś, co można nazwać „karaoke” – napisy pojawiają się w postaci dużych, powiększanych linijek. Bajer, ale niewątpliwie przydatny. Przy okazji Przeorganizowano okno „Now Playing”, które teraz składa się z okładki z lewym dolnym rogu oraz dużego okna zawierającego recenzje albumu, biografię artysty, właśnie teksty oraz zdjęcie wykonawcy/wykonawców. Platforma jest w pełni interaktywna. Klikając nazwę wykonawcy, otrzymujemy autorskie (podpisane z imienia i nazwiska) opisy tychże wykonawców, po czym możemy przenieść nasze zainteresowanie na przykład na dany gatunek muzyczny, który wyświetla się w pasku pod okładką. O nim również możemy poczytać i jeśli nas zainteresuje – wybrać jako ten gatunek, którego teraz byśmy chcieli posłuchać. Wystarczy wybrać opcję „Shuffle” lub Roon Radio – i gotowe. Tym sposobem możemy cały dzień słuchać muzyki, której nie znamy, a która z dużą dozą prawdopodobieństwa trafi w nasz gust. Niesamowita sprawa!

Roon karaoke

Opcja „Lyrics" wywołuje coś w rodzaju karaoke – podświetlane i powiększone linijki tekstu.

 

Dużym ukłonem w stronę użytkowników dbających o zagadnienia techniczne jest ponadto możliwość podejrzenia, jakim operacjom jest poddawany sygnał audio, czy jest to bit-perfect, a może filtracja/przetaktowanie. Można to łatwo sprawdzić klikając na światełko obok nazwy odtwarzanego utworu, gdzie w nowym okienku można prześledzić całą drogę sygnału w Roonie. Po kliknięciu okładki danego albumu wyświetlana jest informacja o formacie i rozdzielczości/częstotliwości taktowania sygnału. Nie ma więc ryzyka, że istniejące na dysku wydania CD i hi-res zostaną ze sobą pomieszane/zlepione w jeden album. Edytowanie metadanych (np. tytułu wydania) nie jest więc konieczne.

Interfejs Roona jest dostępny w wielu językach, w tym także po polsku. Niestety, jakość spolszczenia pozostawia nieco do życzenia. Nie obyło się bez potknięć i wpadek, niekiedy zabawnych (np. Headroom Management – „Zarządzanie wolną przestrzenią”, Crossfeed – „przenikanie”) oraz pominięć (np. System Output, Built-in-Output). Jednak sam fakt obecności polskiej wersji językowej trzeba twórcom zapisać na plus.

Wbudowane korekcje

Jak już nadmieniliśmy, Roon to nie tylko sprawny i wyjątkowo sprytny odtwarzacz do katalogowania muzyki w formatach cyfrowych, lecz także audiofilskie narzędzie do jej odtwarzania za pomocą aparatury najwyższej klasy. Twórcom Roona w zadziwiający sposób udało się doskonale pogodzić obie te domeny.

W przeciwieństwie do niegdyś popularnego hasła odczytu bit-perfect jako jedynej słusznej „ideologii” odczytu plików audio, twórcy Roona skorzystali z nowoczesnych algorytmów, jakie nierzadko z wielkimi trudnościami, a przede wszystkim ograniczeniami dotyczącymi możliwości obliczeniowych układów scalonych, realizują konstruktorzy przetworników c/a czy kompletnych odtwarzaczy strumieniowych. I tak, Roon umożliwia zaawansowany upasampling sygnałów PCM oraz konwersję DSD do PCM. W zakładce „Custom” możemy określić, jak Roon będzie upsamplował (lub downsamplował) sygnały o konkretnej częstotliwości próbkowania. Alternatywnie można zdać się na opcję Max PCM rate lub „For Compatibilty Only”. Ta ostatnia obniży próbkowanie sygnałów PCM do częstotliwości przyjmowanych przez przetwornik c/a. Filtr SRC ma do wyboru pięć algorytmów.

Sens stosowania upsamplingu w Roonie jest oczywiście uzależniony od stopnia zaawansowania, tudzież nowoczesności wykorzystywanego DAC-a/odtwarzacza. O ile w przypadku urządzeń bazujących na dobrej klasy układach FPGA (Chord, PS Audio, dCS), tego typu operacja może być niecelowa, o tyle w odniesieniu do urządzeń bazujących na gotowych układach scalonych „z półki” korzyści mogą być wymierne i słyszalne.

Drugą ciekawą opcją jest Crossfeed, czyli technika miksowania części sygnału audio z jednego kanału z drugim. Rozwiązanie to powstało z myślą o użytkownikach słuchawek, w przypadku których informacje z lewego kanału docierają wyłącznie do lewego ucha, zaś z prawego – do ucha prawego. W odsłuchu głośnikowym wygląda to zupełnie inaczej, toteż trudno się dziwić, że efekty odsłuchowe są w obu przypadkach zdecydowanie inne (nie jest to oczywiście jedyne źródło różnic w odbiorze efektu stereofonicznego). Roon udostępnia dwa presety Crossfeedu, jak również elastyczną możliwość zmiany częstotliwości przejścia (300–2000 Hz) i efektu przenikania (Feed Level) – od 1 do 15 dB. Zakładka udostępnia również link ze źródłowym kodem implementacji omawianej korekcji. Jak widać, twórcy Roona w bardzo otwarty sposób podchodzą do zagadnień oferowanych korekcji. To duży plus.

Parametric EQ2

 (Parametric EQ): Korekor parametryczny to jedno z najbardziej przydatnych narzędzi DSP

 

Trzecią, niezwykle ważną i w pewnych sytuacjach pomocną opcją jest zakładka Parametric EQ, czyli korektor parametryczny. Nie jest to element wyróżniający jakoś szczególnie Roona, ponieważ i JRiver i Audirvana (a możliwe, że także inne programy) również mają tę opcję. Użytkownik może niemal dowolnie określać stromość filtrów (Q), częstotliwość środkową i zakres tłumienia/podbicia, jak również rodzaj filtrów, korzystając z siedmiu predefiniowanych charakterystyk filtrów: typowego podbicia/tłumienia, filtru półkowego, górno- lub dolnoprzepustowego, pasmowo-przepustowego lub też filtru wycinającego daną częstotliwość. W tym miejscu wypada zadać pytanie, jakie może być zastosowanie tej opcji w odniesieniu do odsłuchu audiofilskiego? Zacznijmy od ważnej uwagi: tego typu korekcje mogą się przyczynić do poprawy brzmienia, o ile zostaną użyte rozsądnie i świadomie. Jeśli nie wiemy, co i jak korygować, lepiej nie bawmy się korektorem. Omówienie tej kwestii w zasadzie wymaga napisania oddzielnego artykułu. W tym miejscu ograniczymy się do stwierdzenia, że korektor parametryczny może bardzo pomóc w dwóch sytuacjach:

  • do redukcji/zniwelowania najpoważniejszych modów pomieszczenia odsłuchowego;
  • skompensowania niewłaściwego balansu tonalnego systemu głośnikowego lub – nawet bardziej – słuchawkowego.

Aby uchronić system przed ryzykiem powstania zniekształceń wskutek podbicia określonych fragmentów pasma (cyfrowy clipping), dodano opcję Headroom Management (zakres dynamiczny), polegającą na globalnym ściszeniu utworu. Jeśli dodajemy 2 dB w jakimś pasmie, to analogiczną wartość, ale ze znakiem „minus”, należy uwzględnić w omawianej korekcie.

Kolejną opcją w ramach zakładki DSP Engine jest Audeze Presets. Zawiera ona (nieopisane) korekcje dedykowane do poszczególnych modeli z serii LCD, EL-8 oraz Sine i iSine. Sprawdziliśmy ją w odniesieniu do LCD-3. Jest bardzo subtelna (i w sumie dobrze).

Przewidziano także zakładkę Speaker Setup pozwalającą na dostosowanie poziomu i opóźnienia dźwięku kolumn lewej i prawej. Może to być przydatne, gdy kolumny stoją asymetrycznie lub gdy pomieszczenie jest asymetryczne akustycznie.

Istnieje także możliwość filtrowania sygnału poprzez konwolucję (Convolution), jest to bardzo potężny sposób obróbki sygnału, który pozwala na stworzenie pełnoprawnej korekcji akustyki (przy pomocy zewnętrznych programów do pomiaru), zwrotnicy cyfrowej i wielu innych zaawansowanych systemów, które są ograniczone wyobraźnią użytkownika. O ile wgranie pliku kalibracyjnego z pomiarem nie jest szczególnie trudne, to już inne zabawy w tej zakładce dla większości użytkowników pozostaną niedostępne.
Oczywiście, każdą z opcji silnika DSP można selektywnie włączać lub wyłączać – podobnie jak całość korekcji da się wygodnie aktywować lub deaktywować jednym „przełącznikiem” w menu.

MQA – unfolding i pełne dekodowanie

Roon jest zgodny z formatem MQA. Widzi zakładkę „Masters” w TiDAL-u i potrafi wykonywać zarówno pełne dekodowanie tego formatu (w połączeniu z kompatybilnym przetwornikiem c/a), jak również tzw. unfolding do źródłowej częstotliwości próbkowania (np. z 48 do 96 lub 192 kHz). Oznacza to, że posiadany DAC nie musi zapewniać wsparcia MQA, by móc czerpać korzyści ze stosowania tego stratnego formatu. Dostępne są 4 opcje do wyboru:

  • No MQA support
  • Decoder and Renderer
  • Decoder Only
  • Renderer Only

Opcji MQA

W zakładce Device Setup widnieją 4 opcje wyboru „MQA Capabilities” określające zdolności podłączonego przetwornika c/a. Te kompatybilne z MQA powinny mieć wybraną opcję „Decoder and Renderer”. Roon może wykonać pełne dekodowanie, sam unfolding lub przesłać „surowy” sygnał do DAC-a.

 

HQPlayer

Piszemy o świetnym odtwarzaczu Roon, to co tu robi inny odtwarzacz? Pomaga. HQPlayer jest powszechnie znany jako ten wyposażony w najlepsze algorytmy obróbki sygnału. Równie znany jest też z nieciekawego interfejsu, ale to już inna sprawa. Roon pozwala zintegrować to, co najlepsze w swoim konkurencie, żeby poprawić swoje brzmienie (jeśli korzystamy z wyjścia USB komputera) przy zachowaniu unikalnego interfejsu. Wymaga to oczywiście zakupienia licencji HQPlayera.

Wymagania sprzętowe

Roon zasadniczo nie ma dużych wymagań w kwestii hardware’u, na którym przyjdzie mu pracować. Komputer (Core) powinien być w miarę nowoczesny. Dobrym rozwiązaniem wspomagającym sprawność systemu jest użycie systemowego dysku SSD o pojemności minimum 120 GB. Program startuje wówczas wyraźnie szybciej w przypadku dysków talerzowych, ponadto dużo szybszy jest cykliczny backup biblioteki. Można również rozważyć przechowywanie najczęściej odtwarzanych albumów właśnie na pamięci tego typu. Minimalna wielkość pamięci RAM jest określana na 4 GB, ale im więcej, tym generalnie lepiej. 8 GB to rozsądna wartość, jeśli nie chcemy zbyt wiele wydać, a Roon Core nie będzie obsługiwać kilku stref, w każdej dokonując upsamplingu czy korekcji DSP. Gdy sięgamy po przetwarzanie DSP (korekcja akustyki, regulacja barwy, opóźnienia etc.) lub gdy chcemy użytkować wiele stref równolegle, wymagania sprzętowe oczywiście wzrastają. Do normalnego odczytu w jednej strefie wystarczy typowy procesor. Warto nadmienić, że pojedyncza strefa korzysta z jednego rdzenia/wątku. Oznacza to, że w zakresie obróbki DSP procesory Intela mają przewagę nad AMD, lecz niestety są one dużo droższe (początek 2019 r.). AMD ma z kolei przewagę w cenie i liczbie rdzeni w danym przedziale cenowym, co docenimy przy odczycie wielostrefowym. Warto także pomyśleć o oszczędnym zasilaczu, jeżeli komputer (Roon Server) ma pracować non stop.

Roon Nucleus

Dedykowany komputer Roon Labs – Nucleus

 

Niezdecydowanym polecamy minikomputery NUC. Świetnym rozwiązaniem jest także „stary” Mac Mini z końca 2014 r. – z pamięcią 8 GB RAM i dyskiem SSD (który można samemu zainstalować). Nie mówiąc oczywiście o rekomendowanym przez Roon Labs Nucleusie.

Warto pamiętać, że za pośrednictwem Roon Remote nieco lepiej steruje się tabletem niż smartfonem. Z kolei w przypadku komputera, na którym jest postawiony Roon w pełnej wersji, warto użyć ekranu o przekątnej 24 cali (lub większego) i rozdzielczości 2560 x 1440 (WQHD) lub większej. Wówczas otrzymujemy maksymalną przestrzeń roboczą mieszczącą aż 40 okładek oraz wszystkie inne opcje programu. Posługiwanie się Roonem staje się jeszcze przyjemniejsze.

Zakup czy abonament?

Nie powinien dziwić fakt, że Roon jest drogim oprogramowaniem – dożywotnia licencja kosztuje 499 dolarów. Koszt ten można jednak rozłożyć w czasie, decydując się na wariant roczny, który wyceniono na 119 dolarów. To wciąż niemało, jednak podobną kwotę wielu z nas przeznacza na subskrypcję Netflixa, więc nie widzimy powodów, dla których tę cenę można by uznać za przesadzoną.

Warto wspomnieć, że licencja obejmuje jeden komputer, a ściślej: jedną jego autoryzację w danym momencie. Chodzi o to, by zablokować możliwość korzystania z programu na różnych komputerach w tym samym czasie. Nie znaczy to jednak, że Roona nie możemy postawić na kilku (własnych) maszynach, z których w danym momencie tylko jedna będzie korzystała z programu. Zawiaduje tym procedura autoryzacji i deautoryzacji, którą można przeprowadzać bez ograniczeń.

Warto?

W redakcji sami byliśmy sceptykami, jednak po niedługim czasie okazało się, że ta platforma ma tak wiele zalet, że te 119 dolarów rocznie zdecydowanie warto odżałować, podobnie jak odpowiednią kwotę na dodatkowy komputer i monitor. Czy Roon ma jakieś wady? Pewnym ograniczeniem, czy może raczej cechą Roona jest to, że nie współpracuje on z każdym urządzeniem sieciowym. W szczególności użytkownicy amplitunerów A/V, niedrogich streamerów oraz ogólnie rzecz biorąc sprzętu klasy średniej, a tym bardziej popularnej, nie wykorzystają możliwości, jakie stwarza protokół RAAT, choć wiele w tej kwestii zmienia dostępna od niedawna kompatybilność z Chromecastem. Pomaga też AirPlay, choć w tym przypadku nie ma mowy o streamingu bit-perfect materiałów hi-res audio (o próbkowaniu powyżej 48 kHz).

Należy podkreślić, że ten znakomity software – pomimo swojej złożoności i zaawansowania – jest narzędziem bardzo łatwym do szybkiego opanowania. Dzięki nadzwyczaj przyjaznemu interfejsowi oraz zawartym w nim podpowiedziom wręcz zachęca do samodzielnego zgłębiania swoich tajników.

Galeria

Oceń ten artykuł
(5 głosów)

1 komentarz

  • Elektron napisane przez Elektron środa, 17 June 2020 07:40

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją