Jak dobrego brzmienia można się spodziewać z metrowej, dwuipółdrożnej podłogówki za mniej niż 20 tysięcy złotych? Sprawdziliśmy to na przykładzie Audiovectorów SR3 Signature.
Dystrybutor: Voice, www.voice.com.pl |
Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Duńska perfekcja
Audiovector nie jest marką wymienianą jednym tchem obok innych duńskich producentów sprzętu hi-fi i high-end. W pierwszym skojarzeniu pojawia się Dali i Dynaudio (niegdyś wymienilibyśmy Jamo, zaś Bang & Olufsena zostawmy w spokoju). W drugiej kolejności pojawiłby się Gryphon, może właśnie Audiovector i jeszcze kilku innych producentów.
Patrząc na ofertę firmy Olego Klifotha, którą założył w 1979 roku – wówczas jeszcze pod nazwą F3/LYD – nietrudno zrozumieć ten stan rzeczy. Oferta Audiovectora nie jest tak rozległa jak Dali czy Dynaudio. Firma nie zasłynęła też żadnym spektakularnym produktem w stylu Evidence’ów czy Megaline’ów. Wprawdzie produkuje zestawy głośnikowe, które cenowo biją nawet model Evidence Master (i to dwukrotnie!), nie wspominając o Megaline’ach, ale mało kto słyszał o R11 Arrete, nie mówiąc o ich słuchaniu. Cena 760 tysięcy złotych może szokować. To już niemalże terytorium najdroższych Wilsonów Alexandria XLF czy Magico Q7 mkII.
Z drugiej strony Audiovector oferuje jednak coś, czego nie znajdziemy u żadnego innego producenta, a mianowicie możliwość upgrade’owania swoich kolumn. W tym celu Ole Klifoth zbudował swoją ofertę dosyć nietypowo, dzieląc ją nie tyle na serie (choć te też są), co na modele, z których większość występuje w dwóch, trzech lub nawet czterech wersjach. Każda ma te same gabaryty i identycznie rozmieszczone głośniki. Te jednak się różnią (szczególnie tweetery), podobnie jak zwrotnice i wiele innych detali. Można je więc stosunkowo łatwo wymieniać, choć oczywiście nie w domu, a w fabryce producenta (kolumny trzeba wysłać, a po modyfikacji, która obejmuje także gruntowne odświeżenie, udzielana jest ponownie na kolumny – lub przedłużana – gwarancja). Program nosi nazwę IUC (Individual Upgrade Concept) i – jeśli się nie mylę – jest jedyną tego typu, stałą, przemyślaną od początku do końca inicjatywą producenta zestawów głośnikowych. Czemu inni tego nie robią?
Pod nazwą SR3 są oferowane 4 modele kolumn, których ceny rozpoczynają się od 13,5 tysiąca za wersję Super („zwykłej” nie ma), a kończą na 35 tysiącach złotych za Avantgarde Arrete. To dość odważne posunięcie, bo „trójki” są podłogówkami średniej wielkości z trzema głośnikami. Tego typu kolumny za 30 tysięcy złotych jednoznacznie kojarzą się z luksusem, a może nawet czymś więcej. Krótko mówiąc, w przeliczeniu na gabaryty, najdroższe wersje wydają się bardzo drogie (Klifoth przyrównuje je do Mercedesów AMG i BMW M). Pamiętam, że takie było moje skojarzenie, ilekroć odwiedzałem pomieszczenia Audiovectora na monachijskiej wystawie High-End. W tym roku też się tam wybieram. Ba – podczas testowania tych kolumn postanowiłem wręcz umówić się na spotkanie. I w tym miejscu staje się już chyba jasne, co będzie dalej.
Lubię ten moment, gdy rozpakowuję produkt, który wcześniej w jakiś sposób mnie zaintrygował. Produkt nieznany lub taki, w odniesieniu do którego mam duże oczekiwania. W przypadku SR3 bardziej chodziło o pierwszy z elementów. Lektura informacji producenta na stronie internetowej rozbudza oczekiwania. Wiedząc ponadto, że SR3 pochodzą z Danii, gdzie mieszczą się jedne z najlepszych stolarni w Europie, byłem ciekaw, jak te nieduże kolumny zaprezentują się na żywo. I oczywiście, jak zagrają.
Budowa
Cóż, wygląd tych skrzynek w okleinie różanej (Rosewood) pokrytej jakąś liczbą warstw lakieru, pięknie wypolerowanego (dopłata 1800 zł do standardowego, matowego wykończenia), robi wrażenie – i to duże. Przez kilkanaście minut okrążałem te kolumny niczym sputnik, doceniając detale i zegarmistrzowską precyzję wykonania. Oj, jest na czym zawiesić oko! Po chwili, gdy wkręciłem kolce, byłem trochę zaskoczony, że kolumny się chwieją! Próby dociągnięcia nakrętek kontrujących nic nie dają. Wtedy uświadamiam sobie, że kolce są wkręcone nie w obudowy, lecz w stalowe listewki przytwierdzone do wydrążonego w środku i złożonego z warstw cokołu (patrz zdjęcia). To bardzo nietypowa konstrukcja – coś jakby rozwarte plastry spięte wewnątrz prętami. Chodzi o zredukowanie interakcji kolumn z podłożem poprzez częściowo elastyczne ich zawieszenie. Właśnie temu służą wspomniane blaszki, które powodują, że kolumny się chyboczą.
Przyznam, że jest to mało komfortowe odczucie, szczególnie gdy w domu są małe dzieci lub większe zwierzęta. Wolałbym chyba jednak, gdyby te piękne meble stały sztywno, w bezruchu. Patent (nazwany Superstand) najwyraźniej jednak działa. Odkręcam głośno muzykę, przykładam dłoń do kamiennej podstawy, a ona ani drgnie! Tymczasem ścianki obudów pracują, i to całkiem wyraźnie. To już drugi raz na przestrzeni dwóch tygodni, gdy mam do czynienia ze skutecznym patentem odprzęgającym kolumny od podłogi lub elektroniki (vide: Linn Exakt). Widać, że niektórzy producenci potrafią wymyślić coś skuteczniejszego niż pięknie wypolerowane kolce. Drugi punkt dla Olego (pierwszy przyznaję za wspaniałe wykonanie kolumn – made in Denmark – żeby była jasność!).
SR3 są kolumnami o średnich gabarytach, całkiem zgrabne. Mają 19 cm szerokości i 103 cm wysokości – to dosyć dyskretny mebel, ale dużo jeszcze zależy od wykończenia. Prócz okleiny różanej, dostępna jest amerykańska wiśnia oraz czerń i biel. Każdy z kolorów występuje w dwóch odmianach: zwykłej i high-gloss – co daje łączne 8 wykończeń. Jak wspomniałem, ta druga wymaga sporej dopłaty (1800 zł), ale chyba warto.
Trzy głośniki pracują w układzie 2,5-drożnym, na co wskazują odsłuchy i oględziny zwrotnicy, do której sygnał podają aż trzy pary zacisków głośnikowych, umożliwiając tri-wiring. Producent nie podaje żadnych szczegółów na temat filtracji sygnału (w chwili pisania tej recenzji nie znam też jeszcze wyników pomiarów, które opublikujemy online na naszej stronie avtest.pl z chwilą ukazania się niniejszego wydania w kolportażu). Z testów odsłuchowych wynika, że dolny z wooferów jest cięty trochę niżej niż górny, jednak na tyle wysoko, że powyżej osi akustycznej zestawów występuje wyraźna dziura w niższych sopranach. Jeśli nie liczyć rzędu 10 metalizowanych oporników małej mocy (zastępujących jeden duży), zwrotnica składa się z 10 elementów bardzo dobrej jakości (w tym dwóch zrównoleglonych rezystorów cermetowych) połączonych na małej płytce przyczepionej do tylnej strony terminali głośnikowych. Można więc powiedzieć, że filtracja nie jest skomplikowana, zważywszy na układ 2,5-drożny.
Głośniki są autorskimi konstrukcjami Audiovectora. Ole Klifoth twierdzi, że znalazł idealny sposób użycia dość popularnego materiału na budowę membran, jakimi są włókna węglowe. Z tego materiału wykonano sztywne membrany obydwu głośników nisko-średniotonowych napędzanych przez cewki nawinięte drutem tytanowym (dlaczego zdecydowano się na ten drogi metal – nie wiadomo). Karbon stanowi ponadto „domieszkę” w jedwabno-węglowej kopułce wysokotonowej (Evotech tweeter), która jest wspólna dla wszystkich wersji Signature, a zarazem inna niż w tańszej odmianie Super (zwyklejszy tweeter jedwabny). Droższe wersje Avantgarde wykorzystują zmodyfikowany przetwornik AMT (Air Motion Transformer). Różne tweetery to jeden z kluczowych elementów różniących poszczególne wersje tego samego modelu.
Zdaniem konstruktora, tweeter Evotech (obecnie trzeciej generacji) jest najszybszą i najdelikatniej brzmiącą miękką kopułką wysokotonową na rynku. Za membraną zastosowano ponoć jakiś tajemniczy „przyspieszacz”. W materiałach firmowych natykamy się ponadto na dwa tajemnicze skróty: LLC i SEC (open back system). Co oznacza ten pierwszy, producent nie tłumaczy (mam nadzieję dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej na spotkaniu w Monachium). Skrót SEC najwyraźniej odnosi się do otwartej przestrzeni za kopułką, dzięki której unika się kompresji. Przetwornik znosi podobno moc chwilową 1 kW (5 ms).
Z uwagi na użycie bardzo nietypowych wkrętów (zapewne w celu niezaglądania do wnętrza przez ciekawskich) nie udało mi się wykręcić głośników. Zajrzałem jedynie do środka przez dziurę po wykręceniu metalowego terminala głośnikowego. Pewnym zaskoczeniem jest znikome wytłumienie wnętrza obudowy, której cała objętość jest czynna akustycznie. Nie udało mi się dojrzeć żadnych ożebrowań, choć niewykluczone, że znajdują się one w górnej części obudów, gdzie umieszczono trochę wełny mineralnej (dolna połowa skrzynki jest w ogóle niewytłumiona).
Obudowy mają łezkowaty profil – boczne ścianki zrobione z giętych płyt MDF (od wewnątrz nie widać nacięć), płynnie schodzą się z tyłu, gdzie elementem łączącym jest masywny blok z malowanego na srebrny kolor MDF-u o grubości dochodzącej do 70 mm. Również i ten element nie występuje (podobno) w tańszej o 5500 zł wersji Super.
Brzmienie
SR3 są czułe na ustawienie – nie tylko swoje, ale i słuchacza. To wynik niezbyt gładkiej, jak mniemam, dyspersji w pionie (potwierdzą to – lub nie – wyniki pomiarów). W konsekwencji barwa dźwięku silnie się zmienia w zależności od wysokości odsłuchu. Tak przynajmniej było w dedykowanym pomieszczeniu odsłuchowym z niskim (ale dobrze wytłumionym) stropem na wysokości 218 cm. Najlepsze efekty uzyskałem siedząc w dość niskim fotelu, podczas gdy kolumny stały na 2-centymetrowych płytach – tweeter znajdował się wtedy nieco powyżej poziomu uszu. Także kąt skręcenia kolumn jest istotny. Gdy wszystko precyzyjnie dopieścimy, otrzymamy dźwięk naprawdę wysokiej próby. Ale i bez tych zabiegów jest jasne, że mamy do czynienia z naprawdę nieprzeciętnymi kolumnami.
Test rozpocząłem od normalnego domowego użytku, wygrzewając testową parę (miała na „liczniku” zaledwie kilka godzin) sygnałem z dekodera TV, jak również słuchając muzyki w tle. Tak upłynęły pierwsze dwa tygodnie, po których wiedziałem już, że z Audiovectorami niechętnie będę się rozstawał. Ustawiłem je w otwartym salonie dziennym („pomieszczenie 2”), gdzie były podłączone do Yamahy A-S2100. Jasne stało się, że SR3 Signature to wyjątkowo przejrzyste, dynamiczne, ale i dobrze nasycone barwowo kolumny. Moją uwagę zwróciły najpierw wysokie tony oferujące kapitalne nasycenie, detaliczność, świetnie zaznaczone krawędzie. Także bas w pomieszczeniu, które trochę dodaje energii w okolicach 50 Hz, ale zasadniczo jest „równe”, był dokładnie taki, jak trzeba: wystarczająco głęboki, jędrny i niepodbarwiony. Uznałem już wówczas, że SR3 w wyjątkowy sposób, jak na kolumny za 19 tysięcy, łączą sprzeczności, będąc przy tym bezproblemowe w pomieszczeniu niezaadaptowanym do krytycznego, audiofilskiego odsłuchu. Z drugiej strony, to właśnie takimi pomieszczeniami większość melomanów i audiofilów najczęściej dysponuje. Dla nich powyższe obserwacje powinny być cenne.
Przyznam, że przez dość długi czas miałem pewien kłopot z określeniem, czy te kolumny są neutralne, średnio neutralne czy jednak całościowo podkolorowane. Rzecz dotyczy średnicy, a właściwie jej połączenia z sopranami – obszaru swoistej niejednoznaczności oceny. Spora część nagrań – głównie klasycznych lub małych akustycznych składów jazzowych – które intensywnie wykorzystują omawiany zakres do tworzenia wrażenia „obecności”, brzmiała znakomicie, dając poczucie, że kolumny bardzo niewiele dodają od siebie, zbliżając się do ideału przezroczystości tonalnej. Ostatecznie, subtelny charakter barwy Audiovectorów dało się jednak ponad wszelką wątpliwość, zidentyfikować. Otóż kolumny te trochę faworyzują górną średnicę do realizacji swojej „recepty” na brzmienie, które można określić następująco: przejrzystość, barwa, dynamika (mikro i makro), bezpośredniość, czystość, szybkość, atak. Proszę zwrócić uwagę na drugą cechę w tej wyliczance – to nie przypadek. Nader często głośniki przejrzyste, dynamiczne, szybkie odbiera się jako suche, matowe, ubogie barwowo. Audiovectory w żadnym razie do nich się nie zaliczają. SR3 Signature potrafią w niemal doskonały sposób, na tym pułapie cenowym, połączyć detaliczność z ekspresją barwową. Gitara akustyczna w niemłodym już nagraniu zespołu Oregon z albumu „Beyond Words" (Chesky, 24/96) brzmiała wyśmienicie naturalnie, dając ten jakże pożądany efekt odrywania się od głośników. Nagranie to, zarejestrowane w drewnianym kościele, ma charakterystyczną, niezwykle ciepłą aurę pogłosową. Ten element duńskie zestawy podają jak na tacy. Mnóstwo innych nagrań z udziałem instrumentów akustycznych potwierdziło bardzo wysoką jakość średnich tonów, które na tle znakomitej większości (jeśli nie wszystkich) kolumn dwu- oraz dwuipółdrożnych są całkowicie wolne od zaowalowania. Efektem tego jest nie tyle „żyłowanie” transjentów (niesprzyjające muzykalności), co faktyczna sprawność kolumn w niepohamowanym prezentowaniu dynamicznej strony nagrań, ekspresji wykonania, pracy instrumentalistów. Wgląd w muzykę jest doprawdy znakomity, a mimo to nie powstaje wrażenie, że kolumny zasypują słuchacza hałdą nieuporządkowanych, czasem może zbędnych detali. Owszem, przyparte ostro do muru, pogonione 350-watowym wzmacniaczem, w pewnym momencie zaczęły okazywać objawy zadyszki, jednak efekt ten następuje znacznie później niż w kolumnach Dynaudio, ProAc, Spendor czy innych audiofilskich „umilaczach”. Jedyne zastrzeżenie dotyczy wspomnianego wąskopasmowego podkreślenia w wyższej – jak mi się wydaje – średnicy, które powoduje, że gorsze realizacje przy głośnym odsłuchu stają się średnio strawne. Mimo to, droga, którą obrał konstruktor, zasługuje na najwyższe pochwały.
Znakomita jest jakość wysokich tonów. To, co stwierdziłem na początku, potwierdziło się także podczas krytycznych odsłuchów. Faktycznie, kopułka Evotech i ta jej konkretna aplikacja zapewniają górę pasma, o jakiej wielu audiofilów marzy: nasyconą, detaliczną, ale bez artefaktów, posykiwania, zapiaszczenia i metaliczności. W dziedzinie tak zwanego powietrza nie jest to jeszcze absolutny top (tu z pewnością klasę pokazałaby wersja Avantgarde), ale i tak mikrodetale z górnego skraju pasma są naprawdę dobrze oddane. Trzeba też przyznać, że SR3 w wyrazisty sposób różnicują sposób realizacji nagrań. Te słabe brzmią słabo, ale obiektywnie i tak nieporównywalnie lepiej niż na kolumnach za kilka tysięcy złotych.
Scena dźwiękowa to kolejny aspekt, do którego trudno byłoby się przyczepić. Duńskie kolumny trochę eksponują pierwszy plan, przybliżając go do słuchacza, ale w ślad za tym idą duże umiejętności SR3 Signature w ogniskowaniu źródeł na dalszych planach, które są czytelnie i wiarygodnie oddane. Głębia jest bardzo dobra. Myślę, że w zakresie przestrzenności Audiovectory osiągają poziom zbliżony do ATC SCM40 – mojego dotychczasowego faworyta wśród zestawów głośnikowych w cenie do 20 tysięcy złotych. Wracając jeszcze na chwilę do barwy, Audiovectory są od brytyjskich zestawów jaśniejsze w średnicy, bardziej porywcze, całościowo bardziej klarowne, choć nie tak wybitnie homogeniczne w średnicy i górze. To inna szkoła grania, ale – moim zdaniem – równie dobra.
Audiovectory mają jeszcze co najmniej jeden wielki atut: bas. Świetny bas. Efekt, jaki uzyskano z dwóch 6,5-calowych midwooferów, budzi szacunek. Zestrojenie jest mistrzowskie. Nie twierdzę, że niskie tony są równe pod linijkę, ale wartki, całkiem precyzyjny charakter dołu w zestawieniu z jego mięsistością, jędrnością, masą, umiejętnością różnicowania i naprawdę niezłym rozciągnięciem (choć gorszym niż w przypadku 7-krotnie tańszych JBL-i Studio 280) prowadzi do wniosku, że uzyskano wszystko, co było możliwe z tych obudów, z tych głośników. Jestem nieomal pewien, że zdolności dynamiczne w obrębie niskich tonów w pełni usatysfakcjonują zdecydowaną większość audiofilów szukających kolumn high-end o podobnych gabarytach.
Pomiary
Komentarz
Audiovectory SR3 Signature to jedne z dziwniejszych zestawów głośnikowych, jakie poddaliśmy procedurze pomiarowej, odkąd ją w ogóle przeprowadzamy. Tajemnicą konstruktora pozostaje to, w jakim celu zdecydował się na niekonwencjonalne zaaplikowanie dwóch wooferów – na dobrą sprawę bez filtracji sygnału, co spowodowało określone zaburzenia na charakterystyce częstotliwościowej i obiektywnie złe charakterystyki w pionie. Tajemnicą jest też to, jak to możliwe, że kolumny o równie niespójnych charakterystykach na wprost i pod kątem brzmiały tak dobrze.
Galeria
- Audiovector SR3 Signature Audiovector SR3 Signature
- Front Front
- Podstawa Podstawa
- Głośniki Głośniki
- Tył Tył
- Zwrotnica Zwrotnica
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/audio-video-show/audio-video-show-2018/item/293-audiovector-sr3-signature?showall=1#sigProGalleriae28f881a5c
Naszym zdaniem
Nie będę owijał w bawełnę: to jedne z najlepszych, najbardziej wszechstronnych zestawów głośnikowych do 20 tysięcy złotych, jakie znam. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy cenią detal, ekspresję, barwy, mocny, ale i precyzyjny bas oraz przestrzenność.
Audiovectory SR3 Signature oferują niezwykle witalny, żywy, otwarty dźwięk o znakomitej dynamice i odporności na kompresję, którą oceniam na ponadprzecietną na tle kolumn o zbliżonych gabarytach. Absolutnie niebanalne jest wrażenie bezpośredniości i braku kompresji. Średnica odznacza się mikrodynamiką, jakiej „pozazdrościłoby” tym kolumnom wiele drogich monitorów.
Duński producent stworzył w pewnym sensie kolumnę niemal idealną – oczywiście nie w skali bezwzględnej, lecz uwzględnił realia cenowe i lokalowe, jakimi dysponuje większość audiofilów. W pomieszczeniu 20–30 m2 testowane SR3 Signature tworzą muzyczny spektakl o wyraźnych cechach wykonania live. Jest to zarazem głośnik bardzo wysublimowany, który doskonale sprawdza się także przy małych poziomach głośności, w muzyce akustycznej – klasyce i jazzie. Wysoka efektywność to coś, co ucieszy fanów rocka i co może zainteresować użytkowników wzmacniaczy lampowych – tym bardziej, że charakter brzmienia doskonale do takich konstrukcji pasuje. Ja, mimo wszystko, optowałbym za dobrym, barwnym tranzystorem. I tu mam dobrą informację: za połowę ceny tych kolumn da się je bardzo ładnie zgrać z Yamahą A-S2100. Ten duet plus dobry USB DAC lub strumieniowec, np. Pioneer N-70A, tworzy system, który pokaże wielu znacznie droższym kombinacjom, ile naprawdę są warte.
System odsłuchowy
Główne: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione, kolumny ustawione w dużej odległości od ścian (2,3 m od tylnej, 1,1 od bocznych.
Pomieszczenie 2:
salon ogólnego przeznaczenia, otwarty w tylnej części, niezaadaptowany akustycznie, efektywna powierzchnia ok. 32 m2.
Źródło: Auralic Aries + Meitner MA-1 (pomieszczenie 1), Pioneer N-70A (pomieszczenie 2)
Wzmacniacz zintegrowany: Yamaha A-S2100 (pomieszczenie 2)
Przedwzmacniacz: conrad-johnson ETO
Wzmacniacz mocy: Audionet AMPI V2
Interkonekty: Stereovox HDSE, Albedo Metamorphosis (pomieszczenie 1), Equilibrium XLR (pomieszczenie 2)
Kable głośnikowe: Equilibrium Equlight & Sun Ray (bi-wiring), Albedo Air 1 (pomieszczenie 2)
Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy zasilające Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2