Nie musisz być zwolennikiem kupowania audiofilskich DAP–ów, by docenić talent i możliwości najnowszego produktu Astella&Kerna – firmy, która ostatnio zwariowała na punkcie horrendalnie drogich odtwarzaczy przenośnych, by zdobyte w ten sposób doświadczenia przenieść na grunt urządzeń w normalnych cenach. Takich jak najnowszy AK70.
Dystrybutor: MP3Store.pl |
Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Odtwarzacz przenośny Astell&Kern AK70
TEST
AK70 wypełnia lukę pomiędzy zupełnie nowym odtwarzaczem AK300 (następcą AK100II) i dobrze znanym Juniorem. Cenowo i technicznie bliżej mu do tego pierwszego, jednak pod względem gabarytów – do Juniora, od którego jest o połowę grubszy, o pół centymetra szerszy, ale aż o ponad 2 cm niższy. Szczególnie ten ostatni wymiar robi wrażenie – niespełna 9,7 cm czyni z AK70 prawdziwego malucha. Dodajmy do tego masę zaledwie 132 g (to o 40 g mniej niż w przypadku AK100 II) i mamy odtwarzacz, który z powodzeniem zmieścimy w kieszeni i w dodatku nie odczujemy zbytnio, że mamy go przy sobie. Esencja mobilności.
Budowa
Projekt obudowy częściowo nawiązuje do drogiego AK240 (wpuszczone w obrys obudowy pokrętło głośności), a częściowo do modeli AK100 II i AK120 II (ostre ścięcia wokół wyświetlacza). Trzeba przyznać, że urządzenie prezentuje się znakomicie. Kwestią gustu jest miętowy kolor obudowy, za to jakość wykonania w całości aluminiowej obudowy nie pozostawia nic do życzenia. Jest ona totalnie sztywna, nie ma tutaj mowy o jakichkolwiek luzach czy trzeszczeniu czegokolwiek. W gruncie rzeczy, siedemdziesiątka jest równie solidna jak znacznie droższe modele serii 300. To jakby ich miniatura.
Mimo małych gabarytów, w obudowę udało się wkomponować całkiem przyzwoity wyświetlacz TFT o przekątnej 3,3” (84 mm) i w zupełności wystarczającej rozdzielczości 800x480. Gęstość pikseli na poziomie xxx ppi zapewnia dobrą ostrość obrazu, a duża jasność – odpowiednią czytelność nawet w bezpośrednim słońcu.
Znakomicie sprawdza się duże aluminiowe pokrętło głośności. Nie wystaje poza obrys obudowy tak jak w AK100/120, lecz jest wkomponowane w lekko wklęsłe ścięcie prawej strony, co zapewnia naturalnie dobry dostęp palców z obu stron – zarówno z przodu, jak i od tyłu. Zablokowanie (wygaszenie) ekranu powoduje, że regulacja przestaje być aktywna, tym samym zapobiegając przypadkowej zmianie głośności, gdy DAP znajduje się w kieszeni lub gdy nim „manipulujemy”. By wyregulować głośność, wpierw trzeba wybudzić ekran, do czego służy włącznik w górnej części obudowy – umieszczony tam, gdzie się go spodziewamy. Podobnie jak dwa wyjścia sygnałowe: standardowy mały jack (3,5 mm) oraz wyjście zbalansowane w standardzie 2,5 mm. To coraz częstszy widok w DAP-ach. Rzecz naprawdę godna uwagi, bo pozwalająca uzyskać jeszcze wyższą jakość dźwięku niż klasyczne połączenie asymetryczne. Jest coś jeszcze: AK70 ma równie dużą moc co szczytowy model AK380. Tym samym jest nieco głośniejszy niż modele AK100II/AK120 II. Wyjście niezbalansowane generuje aż 2,3 V napięcia wyjściowego, co przy małej impedancji wyjściowej rzędu 2 omów pozwala bezproblemowo wysterować magnetostaty – może nie te najtrudniejsze, starsze modele HiFiMAN-a, ale EditionX, HE1000 czy każdy z modeli Audeze.
Pokrętło głośności działa precyzyjnie i niemal płynnie (160 poziomów).
Jeśli jednak chcemy szybko podgłlośnić lub ściszyć muzykę jest lepszy sposób: przeciągnięcie palcem po górnej części wyświetlacza w chwili gdy wyświetlony jest wskaźnik poziomu.
Do podstawowego sterowania odtwarzaniem (poza samym ekranem) służą trzy małe przyciski z lewej strony (pauza, następny/poprzedni) – i to właściwie wszystko. Port micro USB znajduje się również tam gdzie potrzeba – na dole, zaś gniazdo kart pamięci – na boku. Obsługuje karty micro SDXC o maksymalnej pojemności 128 GB. Dodatkowe 64 GB mamy do dyspozycji wewnętrznej pamięci flash – to więcej niż oferują konkurenci. Obie pamięci w zupełności wystarczą, by pomieścić kilkaset albumów w jakości płyty CD (FLAC, ALAC). Oczywiście, wgranie dużej ilości materiału hi-res, szczególnie w formacie DSD, szybko skonsumuje tę, zdawałoby się, olbrzymią przestrzeń.
Funkcjonalność
Port micro USB ma kilka funkcji. Najciekawszą i dotąd nieoferowaną przez koreańskiego producenta jest opcja „transportu” USB. Wzorem lepszych smartfonów, interfejs może pracować w trybie OTG (On-the-Go), a to oznacza, że do AK70 można podłączyć dowolnego USB DAC-a, nie rezygnując przy tym z transmisji sygnału DSD (DoP). Wyjście optyczne nie daje tej możliwości, poza tym z natury jest gorszym interfejsem z uwagi na mniejszą szybkość i większy jitter.
AK70 może również działać jako zewnętrzna karta dźwiękowa dla komputera. Wejście USB pracuje jednak tylko w standardzie 1.0, zatem pozwala na konwersję sygnału PCM o maksymalnym próbkowaniu 96 kHz. Osobiście nie widzę w tym żadnego problemu – kto chciałby namiętnie korzystać z AK70 jako USB DAC-a skoro urządzenie ma wbudowaną kartę WiFi i może strumieniować pliki hi-res bezpośrednio z dysku NAS? Do tej pory jedynie czytałem o tej funkcji (nazywa się AK Connect). Początkowo sądziłem, że trzeba będzie coś zainstalować, konfigurować. Gdzież tam! Aktywujemy tę opcję w menu, na górze ekranu pojawia się pasek „AK Connect”, wciskamy go, wprowadzamy ustawienia domowej sieci – i gotowe. W ciągu kilkudziesięciu sekund jesteśmy gotowi na to, by z całej biblioteki muzycznej korzystać bez ograniczeń – oczywiście tak długo, jak pozostajemy w (dobrym) zasięgu sieci bezprzewodowej i nie padnie bateria. Funkcja działa też w drugą stronę – AK70 może być mobilnym serwerem DLNA dla urządzeń domowych. Rewelacja. Jak gęsty materiał jest w stanie obsłużyć odtwarzacz korzystając z sieci? W dobrych warunkach (mocny sygnał, mało zakłóceń) nie będzie najmniejszych problemów ze strumieniowaniem plików FLAC 24/48. Wyższe częstotliwości próbkowania / bitrate’y sprawiają już poważną trudność.
Ładowanie poprzez port microUSB odbywa się prądem 1A, co oznacza, że pełne naładowanie wbudowanego ogniwa Li-Poly o pojemności 2200 mAh zajmie ponad 2 godziny. To wolniej niż w przypadku nowoczesnego smartfona, ale jednak szybciej niż ładują się przenośne przetworniki i większość DAP-ów. Czas pracy? Producent deklaruje 9 godzin i wydaje się, że jest to realny wynik – przy założeniu, że wyłączymy Wi-Fi i nie gramy z bardzo dużym poziomem, mając podłączone magnetostaty Audeze czy HiFiMAN-a. Ale nawet wtedy AK70 wytrzyma 5-6 godzin. Czyli naprawdę, nie jest źle.
Zbalansowane wyjście 2,5 mm to spory atut.
Transfer danych poprzez złącze USB mógłby być szybszy niż uzyskiwane w teście 10-12 MB/s, ale to znana bolączka wielu DAP-ów. Z tego względu zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest zakup szybkiej karty pamięci (min. 20-30 MB/s przy zapisie) i dogrywanie muzyki właśnie na nią. To zdecydowanie efektywniejsze i wygodniejsze rozwiazanie.
Sterowanie odtwarzaczem jest łatwe i intuicyjne. W AK70 zastosowano znany z innych odtwarzaczy A&K interfejs graficzny – dość prosty, ale bardzo czytelny, a co najważniejsze – logiczny i bezproblemowy. Mimo, że bazuje on na Androidzie, o czym mogą się przekonać właściwie tylko użytkownicy komputerów Mac (niezbędna jest aplikacja Android File Transfer), to z Androidem znanym z telefonów czy tabletów nie ma nic wspólnego. To Android „odarty do samej kości” – sam rdzeń tego systemu, ze zupełnie innym interfejsem i brakiem możliwości zainstalowania czego dusza zapragnie. I bardzo dobrze! Na tle testowanego niedawno Pioneera XDP-100R, intuicyjność obsługi AK70 jest nieporównywalnie lepsza. Po kilku minutach bezczynności odtwarzacz samoczynnie się wyłącza, oszczędzając baterię.
Interefejs działa w miarę szybko i płynnie. Nie jest to jeszcze ten sam poziom responsywności, który znamy z najlepszych smartfonów czy tabletów, ale nie powinniśmy narzekać. Jest tylko jeden problem dotyczący obsługi metadanych. Otóż niektóre z albumów – dotyczyło to nawet kupionej z HDTracks wersji „The Endless River” Floydów – nie odtwarzały się we właściwej kolejności. Zupełnym kuriozum był ripy płyt CD z numeracją utworów w nazwach plików. Z nieznanych mi powodów numeracja ta była ignorowana. Drugim problem był brak właściwej obsługi funkcji gapless. Mimo że była włączona w menu, odtwarzacz wstawiał krótkie przerwy pomiędzy utworami zapisanymi w formacie FLAC. Dziwne.
Brzmienie
Przyznam, że nie robiłem żmudnych porównań z wieloma innymi DAP-ami, poza Pioneerem XDP-100R, który był jeszcze do dyspozycji po majowym teście. AK70 okazał się wyraźnie lepiej brzmiącym urządzeniem. Przede wszystkim nieporównywalnie mocniejszym, a przez to bardziej dynamicznym. Muszę przyznać, że byłem zdumiony tym, że tak mały, zasilany z niedużej baterii DAP jest w stanie, bez zadyszki, wysterować magnetostaty Audeze LCD-3 – i to naprawdę do mocno niezdrowych poziomów głośności. Z pozostałymi słuchawkami wykorzystanymi w teście tym bardziej nie miał żadnych trudności. AK70 jest zdumiewająco mocny! Korzystałem jedynie z wyjścia 3,5 mm. Zbalansowane, w połączeniu ze słuchawkami, do których jest odpowiedni przewód, prawdodpobnie zapewni jeszcze lepsze efekty.
Ten niedrogi DAP nie narzuca systemowi własnego, wyraźnego charakteru brzmienia, nienagannie oddając sygnaturę każdych słuchawek z osobna. AK70 nie skoryguje ich brzmienia – no chyba, że użyjemy precyzyjnego pokładowego 10-pasmowego korektora EQ. Działa on bardzo subtelnie – zakres dostępnych regulacji to tylko +/- 5 dB (specyfikę tej korekcji stanowi fakt, że jej włączenie obniża poziom wyjściowy o około 5 dB w ustawieniu „na zero” – zapewne po to, by ustawienia na +5 dB nie powodowały cyfrowych przetesterów).
AK70 w skali 1:1. Dokładnie takiej wielkości jest w "realu".
Z przenośnymi AKG K60NC uzyskałem bardzo pełny, mocno dociążony dźwięk, który świetnie sprawdzał się szczególnie na bluesie i rocku. Audio Techniki ATH-A1000X ujawniły swą jasną, nieco przenikliwą naturę, nie grały jednak tak piskliwie jak ze smartfona Samsung Galaxy S6 Edge. Barwy były bardziej nasycone, zaś dźwięk o wiele bardziej spójny, zwarty i dynamiczny. Stacjonarne Audeze, będąc najtrudniejszym i najbardziej wymagającym (jakościowo) towarzyszem, zagrały zdumiewająco pełnym, nasyconym i dynamicznym dźwiękiem. Siedemdziesiątka nie była w stanie wykrzesać takiej rozdzielczości i przestrzeni, tej ekspresji i zakresu dynamicznego, jakie oferują te fantastyczne nauszniki, jednak sam fakt, że brzmienie nosiło większość znamion klasy tych planarów mówi sam za siebie. Po przenośnym urządzeniu o masie 130 gramów nie sposób oczekiwać czegokolwiek więcej! Trudne, wymagające dynamicznie utwory grały z pełnym rozmachem i naprawdę porządną rozdzielczością. Odsłuch albumu „Anastasis” Dead Can Dance zrobił na mnie duże wrażenie. Takiej swobody i głębi zwyczajnie się nie spodziewałem. Nie uważam, by oczekiwanie jeszcze wyższego poziomu jakości reprodukcji od kieszonkowego odtwarzacza było rozsądne, by lepsze brzmienie było realnie potrzebne To jest już ten poziom, przy którym bierzemy taki odtwarzacz nie tylko na ulicę czy do pracy, ale również do sypialni, by w domowej ciszy, późną wieczorową porą, posłuchać ulubionej muzyki, nie będąc uwiązanym do fotela – zachowując pełną swobodę ruchów i przemieszczania się. Tak właśnie zacząłem używać AK70, jakkolwiek dziwnie i śmiesznie wyglądało jego połączenie długaśnym kablem z LCD-3.
Odstępstwa małego Astella od idealnej liniowości są na tyle małe – w kategoriach bezwzględnych można mówić o lekkim zaokrągleniu krawędzi, nieznacznym odsunięciu sceny – że tak naprawdę niewarte głębszej analizy. Bas był świetnie kontrolowany – na tyle, że nie odczuwałem istotnej różnicy pomiędzy tym, jak grał z AK70 a prądowym słuchawkowcem USB Quesstyle’a. W ogóle uważam, że dystans, jaki dzieli AK70 od kosztujących po kilka tysięcy złotych stacjonarnych DAC-ów i wzmacniaczy słuchawkowych jest zadziwiająco mały zważywszy na dysproporcje cen, a przede wszystkim gabarytów!
Przez krótką chwilę, zanim całą partię testowanych do tego wydania słuchawek mobilnych przekazałem Markowi Lackiemu, miałem okazję posłuchać testowanego odtwarzacza w komplecie z Meze 99 Classic Gold. Zagrało to po prost pięknie. Nasycenie i koloryt barw B-moll w mszy J.S. Bacha w wykonaniu Dunedin Consort (PC 24/192) były po prostu fantastyczne. Jakość wysokich tonów zdecydowanie wyróżniała ten „set” nawet na tle znacznie droższych systemów stacjonarnych. Konkluzja może być zatem tylko jedna: mamy do czynienia prawdopodobnie z najlepszym naprawdę małym DAP-em na rynku.
Galeria
- Astell&Kern AK70 Astell&Kern AK70
- Odtwarzacz przenośny Astell&Kern AK70 Odtwarzacz przenośny Astell&Kern AK70
- Pokrętło Pokrętło
- Tył Tył
- Wyjścia Wyjścia
- Ak70 w skali 1:1 Ak70 w skali 1:1
- Ustawienia Ustawienia
- USB USB
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/audio-video-show/audio-video-show-2018/item/566-astell-kern-ak70?showall=1#sigProGalleria2952a7ce50
Naszym zdaniem
Starzy wyjadacze tematu zapewne poddadzą AK70 żmudnym porównaniom – choćby z testowanymi niedawno modelami iBasso DX80, FiOO X7 czy też Pioneerem XDP-100R. Każdy z nich jest znacznie większy i cięższy niż AK70. FiOO X7 skutecznie konkuruje ceną i do pewnego stopnia także funkcjonalnością oraz wyświetlaczem. iBasso jest tańszy, ale o wiele bardziej toporny, nie ma wbudowanej pamięci i wyjścia zbalansowanego. Z kolei Pioneer został przeładowany androidową funkcjonalnością i pod względem łatwości obsługi, jak również praktycznych możliwości, zdecydowanie ustępuje pola maluchowi iRivera. Poza tym ma o wiele mniejszą – zwyczajnie za małą – moc i nie daje sobie rady z wieloma słuchawkami.
Już samo to „tabelaryczne” porównanie dość wyraźnie ukazuje jak wyjątkowo przemyślanym produktem jest AK70. Wszystkie te cechy, włącznie ze strumieniowaniem DLNA, możliwością upgrade’u poprzez łącze USB OTG (dołączenie mobilnego słuchawkowca USB), automatycznymi upgrade’ami firmware’u, a nade wszystko z miniaturowymi wymiarami i znikomym ciężarem stawiają AK70 na wyjątkowej pozycji. W tej sytuacji tylko jedna rzecz mogłaby pogrzebać szanse AK70 na rynkowy sukces: brzmienie. Ale i ono okazuje się świetne. – przedw wszystkim bardzo równe i uniwersalne. Nie dość, że ten maluch ma dość „pary”, by wysterować mało czułe planary Audeze do naprawdę wysokich poziomów SPL, to jeszcze brzmi tak muzykalnie, barwnie, a jednocześnie żywo, że wszelkie pytania czy ewentualne wątpliwości w stylu: „może wybrać to czy tamto” schodzą na dalszy plan, a decyzja jest jedna i słuszna: chcę go mieć! Ja już się zdecydowałem…
SPRZĘT TOWARZYSZĄCY:
Słuchawki: Audeze LCD-3, Audio Technica ATH-AH1000Z, AKG N60NC, Meze Classic 99 Gold, Jays uJAYS