PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Yamaha NX-N500

Sie 24, 2019

Aktywne – tak; bezprzewodowe – nie; grające po sieci – jak najbardziej, także ze streamingu i z gęstych plików. Albo po USB jako monitory biurkowe. Taką, niezbyt oczywistą, koncepcję zestawów głośnikowych proponuje Yamaha.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Ceny: 2998 zł
Dostępne wykończenia: czarne i białe

Tekst: Michał Sommerfeld (MS), Filip Kulpa (FK) |  Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 10/2018

audioklan

 

 


Sieciowe zestawy głośnikowe Yamaha NX-N500

TEST

Yamaha NX-N500

Rynek aktywnych zestawów głośnikowych, szczególnie tych kompaktowych (tzw. monitorów), rzuca dziś wyzwanie już nie tylko sprzedawcom, ale i językowi technicznemu, którym się posługujemy. Kiedyś świat głośnikowy był prosty: kolumny dzieliliśmy na pasywne i aktywne. Było jasne i oczywiste, co kryje się pod pojęciem „kolumna aktywna”. Dziś już tak nie jest, bo do gry wkroczyły tzw. bezprzewodowe zestawy głośnikowe. Ich bezprzewodowość (pomijam głośniki zasilane bateryjnie) najczęściej bywa jednak czysto umowna. Po pierwsze, kolumny (jakby nie było, aktywne) muszą skądś czerpać zasilanie (energię); a po drugie, nierzadko zdarza się, że trzeba je ze sobą połączyć… kablem. Wreszcie, wśród tak zwanych kolumn bezprzewodowych są takie, które łączą się z WiFi, ale są też takie, które ograniczają się do Bluetooth, jak choćby testowane miesiąc temu Triangle Elara, które w dodatku nie spełniają definicji głośników aktywnych. W rzeczy samej różnorodność koncepcji mieszczących się pod wspólnym hasłem „aktywne zestawy głośnikowe hi-fi” jest dziś tak wielka, jak nigdy dotąd. Co gorsza, termin „głośnik bezprzewodowy” stał się zupełnie niejednoznaczny, ponieważ może oznaczać zarówno kolumny quasi-aktywne (z wbudowanym wzmacniaczem i zwrotnicami pasywnymi w każdej kolumnie), kolumny wykorzystujące Bluetooth lub sieć (LAN, WiFi) albo obie te metody łączności, wreszcie – kolumny wymagające połączenia kablowego między sobą lub też takie, które faktycznie komunikują się bez kabla… I co na to biedny konsument? Czy nie czuje się w tym wszystkim lekko zagubiony?

Formalnie rzecz biorąc, monitory NX-N500 nie są żadną nowością. Yamaha zaprezentowała je już dwa lata temu, ale z takich czy innych przyczyn nie było o nich zbyt głośno. Taka sytuacja może zwiastować kilka możliwych scenariuszy: na przykład taki, że produkt jest średnio udany, nie trafia w potrzeby klientów, jest zbyt drogi (albo, paradoksalnie, za tani), tudzież nieatrakcyjny z wyglądu.

Postanowiliśmy sprawdzić, jak to jest naprawdę z tymi NX-N500. W końcu Yamaha ma bardzo dobre tradycje w tworzeniu systemów mini, jest producentem bardzo wartościowego multiroomu MusicCast, a także świetnej elektroniki hi-fi. Kto jak kto, ale właśnie Yamaha ma wszelkie predyspozycje ku temu, by stworzyć bardzo konkurencyjny sieciowy zestaw głośnikowy. I tak oto znaleźliśmy właściwe określenie dla bohatera niniejszej recenzji.

 

Budowa

Trzeba przyznać, że produkty Yamahy z ostatnich lat odznaczają się atrakcyjną stylistyką i więcej niż porządnym wykonaniem. NX-N500 zachowują klasyczną formę, ale przemycono w nich nowocześnie wyglądające detale, jak zaokrąglenia, białe membrany czy antena wystająca z tyłu, znad kolumny. Dobrze, że można ją pochylić/schować. No ale do rzeczy.

Yamaha NX N500 elektronika L

Wnętrze lewej kolumny

 

Niewielkie prostopadłościenne obudowy (wysokość 28 cm, szerokość 17 cm) z zaokrąglonymi narożnikami wykonano z płyt mdf o grubości 16 mm i wykończono sztuczną okleiną odporną na zarysowania. Przewidziano dwa warianty kolorystyczne: czarny i biały. Monitory mile zaskakują swoim ciężarem – łącznie prawie 12 kg. Początkowo trudno wyczuć, że lewa sztuka jest o pół kilograma cięższa od prawej. Powód? W pierwszej kolumnie znajduje się moduł karty sieciowej (ten sam, który znajdziemy w amplitunerach Yamahy) i sekcja wejściowa, tych elementów nie ma w drugiej kolumnie. To niestety implikuje konieczność połączenia obu sztuk kablem sygnałowym – i to nie byle jakim, bo prawdziwym XLR-em. I nie chodzi tu bynajmniej o zgodność wtyków i gniazd; to przejaw zaskakującej – na tym pułapie cenowym – cechy konstrukcyjnej recenzowanych głośników, a mianowicie zbalansowanej transmisji sygnału. Począwszy od kości DAC-a, która też wcale nie jest banalna (ES9010K2M), oraz od wejść analogowych, sygnał jest prowadzony w domenie zbalansowanej, co pozwala obniżyć poziom szumów i zakłóceń, jakich w tego typu produkcie nie sposób uniknąć. Oznacza to, że zwrotnice dzielące pasmo przy 2 kHz są analogowe, co też jest rzadko spotykane w dzisiejszych konstrukcjach monitorów aktywnych. Nietypowe jest również pokrętło „Gain”, które umożliwia dopasowanie czułości systemu do warunków odsłuchowych (zupełnie inna czułość jest potrzebna przy instalacji biurkowej, a zupełnie inna w dużym salonie). Rozwiązanie to ma dwie zalety: właściwie ustawienie czułości (sugerujemy 3/4 skali) sprawia, że nie przesterujemy głośników w razie przypadkowego rozkręcenia głośności (przypuśćmy, że dostęp do tabletu/telefonu mają małe dzieci); równie ważne jest to, że zmniejszając „Gain” redukujemy ingerencję cyfrowej regulacji głośności w sygnał, co poprawia jakość reprodukcji. Jak widać, NX-N500 projektowali inżynierowie pod ograniczonym wpływem speców od sprzedaży i marketingu. Ci pierwsi posunęli się jednak o jeden krok za daleko. Uznali, że kablem sygnałowym nie można transmitować komend sterowania lub – co bardziej prawdopodobne – nie mieli odpowiedniego uniwersalnego interfejsu, toteż postanowili dołożyć jeszcze jeden kabel, tym razem opatrzony w styki RJ-45 (niebędący jednak skrętką komputerową). Służy on wyłącznie do sterowania prawym głośnikiem, który ma swoje własne wzmacniacze. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że kolumny łączymy dwoma kablami, a dodatkowo każdą z nich trzeba podłączyć do zasilania. Razem mamy więc cztery kable. A przecież powinny być dwa. W gruncie rzeczy można by użyć kabli DIN – tak jak od lat robi to Naim – ale wtedy transmisja sygnału nie byłaby zbalansowana. A to w końcu idee fixé projektantów Yamahy. Lewa kolumna zawiera diodę LED statusu urządzenia. Różne kolory jej świecenia sygnalizują wybór wejść, podłączenie do sieci itd.

Yamaha NX N500 elektronika R

Liniowy zasilacz i końcówka mocy w klasie AB – w aktywnych monitorach za 3000 zł to dziś już niemalże ewenement.

 

Odkręcenie „pleców” obu głośników przynosi kolejne zaskakujące odkrycie: elektronika zajmuje około połowy wnętrza obudów. Zadziwia fakt, że w tak małych kolumnach nie pokuszono się o prostą płytkę wzmacniacza i zasilacza impulsowego. Zamiast tego inżynierowie Yamahy sięgnęli po dyskretny tor sygnałowy do końcówek mocy, pracujących w klasie A/B, oraz liniowy zasilacz dla tychże (sekcja cyfrowa korzysta z zasilania impulsowego). Trudno się dziwić, że nie zdecydowano się na wydzielenie komór na elektronikę – objętość czynna akustycznie stałaby się jeszcze mniejsza, więc całe kolumny musiałyby urosnąć, czego oczywiście wolano uniknąć.

Dochodzimy do głośników. Wysokie tony odtwarza 3-cm kopułka umieszczona w płytkim falowodzie, chroniona metalową siatką. Źródłem napędu jest wzmacniacz o mocy 25 W. Poniżej 2 kHz do akcji wkracza 13-cm midwoofer z membraną wykonaną z tego samego materiału, który wiele lat temu pojawił się w zestawach głośnikowych Soavo – chodzi o polimer z dodatkiem miki (Advanced PMD – Advanced Polymer Mica Diaphragm). Głośnik ten wyposażono w typowej wielkości magnes i tradycyjny kosz ze stalowej wytłoczki. Do wysterowania tego przetwornika służy 45-watowy stopień końcowy.

Funkcjonalność

Sygnał do NX-N500 można podać na kilka sposobów. Domyślne jest połączenie sieciowe (LAN lub bezprzewodowe), co zapewnia własnej konstrukcji moduł sieciowy NW-01 – ten sam, który znajdziemy w amplitunerach tej marki. W ramach UPnP/DLNA umożliwia on odtwarzanie muzyki w gęstych formatach – PCM 24/192 (FLAC, WAV, AIFF; ALAC jest ograniczony do 96 kHz), a nawet DSD 5,6 MHz (z zastrzeżeniem, że po WiFi może to być niemożliwe). Szkoda, że nie zadbano o odczyt bez przerw (gapless) – w końcu nowsze modele urządzeń sieciowych Yamahy to potrafią. Drugą wartościową opcją jest asynchroniczne połączenie USB obsługiwane przez układ XMOS. Zakres obsługiwanych częstotliwości próbkowania i głębi bitowych jest identyczny jak w połączeniu LAN. Alternatywnie można skorzystać z wejścia optycznego (opcja dla tych, którzy chcą podłączyć telewizor, konsolę, odtwarzacz Blu-ray itd.), ewentualnie – to już w razie braku innej możliwości – z 3,5-mm wejścia analogowego. Jest też Bluetooth, ale w słabej technicznie specyfikacji, bo bez wsparcia aptX. Z drugiej strony, możliwe jest jednak wysyłanie sygnału do innych urządzeń (Bluetooth output) – na przykład słuchawek – co w przypadku zestawów głośnikowych może wydawać się dziwnym pomysłem, ale kto wie, czy nie znajdą się amatorzy i tego rozwiązania.

Yamaha NX-N500 tweeter

Wysokie tony odtwarza 3-cm kopułka umieszczona w płytkim falowodzie, chroniona metalową siatką.

 

Sterowanie systemem (tak należy mówić o tych głośnikach) odbywa się z poziomu aplikacji MusicCast i ma wszelkie wynikające stąd zalety. Działa szybko, intuicyjnie, niezawodnie. Wśród platform streamingowych nie brakuje Deezera i TiDAL-a. Wspaniałą sprawą jest przechowywanie w pamięci stałej kolejki odtwarzania, dzięki czemu odłączenie głośników od zasilania i ponowne ich włączenie nie wymaga ponownego wybierania utworów. Muzyka po prostu sama zaczyna grać. Należy podkreślić, że w odróżnieniu od głośników wykorzystujących transmisję Bluetooth czy nawet Chromecast, strumieniowanie muzyki z internetu czy dysku NAS nie wymaga pośrednictwa urządzenia mobilnego – odbywa się niezależnie, w sposób bezpośredni, jest więc pewniejsze i nie rozładowuje baterii. Warto też wspomnieć o możliwościach, jakie daje MusicCast w kontekście budowania systemu multiroom. Dodanie jednego, dwóch i więcej urządzeń Yamahy weń wyposażonych zapewni nam zintegrowane sterowanie wszystkimi „strefami”.

Jak widać, możliwości funkcjonalne NX-N500 są bardzo duże. Pośród kolumn aktywnych w cenie do 3000 zł nie znamy żadnej innej konstrukcji, która oferowałaby równie wiele.

Przy wszystkich zaletach funkcjonalnych wypada żałować, że nie przewidziano możliwości zamiany stronami głośników lewego i prawego. W końcu taką operację dałoby się wykonać programowo. Może się zdarzyć, że kolumna prawa znajduje się znacznie bliżej routera/switcha i że możliwe byłoby podłączenie kablem LAN – zawsze pewniejsze i szybsze niż WiFi. Szkoda także, że NX-N500 nie mają wyjścia na subwoofer. (FK, MS)

Brzmienie

Monitory NX-N500 zapewniają uniwersalne, energiczne brzmienie, które powinno odpowiadać właściwie każdemu. Skraje pasma zostały lekko podkręcone, dodano do nich dawkę pożądanej energii. W basie jest to coś, czego można się spodziewać – w końcu to niewielkie głośniki, które mają grać bez subwoofera. W takich wypadkach obudowy bas-refleks stroi się tak, aby uzyskać jak najlepsze rozciągnięcie w dół. W związku z tym pojawia się również podbicie w zakresie wyższego-średniego basu, co dodaje niewielkim kolumnom dodatkowego „kopa”. Sztuką jest znaleźć równowagę pomiędzy podbiciem i rozciągnięciem a szybkością i kontrolą. Na szczęście zachowano tutaj rozsądek i niskie tony mają tyle kontroli, ile potrzeba do komfortowego słuchania. Czasami coś się poluzuje, nieco ucieknie, ale tylko wtedy, kiedy wymagamy zbyt wiele. Trudno jednak oczekiwać więcej od głośników w tym rozmiarze.

Pozytywne wrażenia pozostawia również czytelna, otwarta średnica. Podbicie w basie można odczuć tutaj w lekkim dociążeniu jej dolnego zakresu. Szczególnie męskie wokale zyskują „wagę” i autorytet. Pomimo zastrzyku energii w skrajach pasma, środek nie sprawia wrażenia pozostawania w tyle czy braku wypełnienia.

Wysokie tony są bogate, odważne i dźwięczne. Przestrzeń rozpościera się tuż przed głośnikami. To bardzo rozsądne – te kolumny często będą stały na półkach czy regałach, a nikt chyba nie chce słuchać muzyki dochodzącej spomiędzy książek. Niewielkie falowody przy wysokotonówkach pozwalają uzyskać niezłe charakterystyki kierunkowe, ważne w przypadku takiego ustawienia. Sweet-spot jest szeroki, co jest dodatkową zaletą.

Kilka słów o wejściach. Różnice dźwiękowe pomiędzy nimi dotyczyły głównie rozmiaru sceny. Najlepiej wypadało USB, na drugim miejscu uplasowała się transmisja sieciowa DLNA. Muzyka z serwisów strumieniowych i mojego dysku NAS brzmiała bardzo dobrze, szczególnie ta w formatach bezstratnych. Bluetooth mnie rozczarował, ale z drugiej strony, czy naprawdę jest on potrzebny, jeśli mamy MusicCast? Warto dodać, że w ramach tej funkcjonalności możliwe jest strumieniowanie muzyki bezpośrednio z urządzenia mobilnego. Pomaga w tym także bezpośrednia łączność WiFi Direct. (MS)

II opinia

Przyznam, że od dawna interesowały mnie te monitory. Dwa lata temu, gdy chciałem je wypożyczyć do testu, dystrybutor ich nie miał, potem było sto innych, pilniejszych tematów, aż w końcu wróciliśmy do tego modelu – nie ukrywam, że pod wpływem niedawno testowanych Triangli Elara LN01A. Nie da się nie zauważyć, że pod względem funkcjonalnym, jak również technicznym, Yamahy oferują znacznie więcej. Liczy się jednak przede wszystkim to, jak grają.

Yamaha NX-N500 gniazda

Na pierwszy rzut oka są identyczne, ale tak nie jest. Lewa kolumna zawiera układy wejściowe i kartę sieciową. Obie trzeba niestety połączyć aż dwoma kablami: przewodem L-R Link, który łatwo pomylić z komputerową skrętką i standardowym kablem zbalansowanym (długość 3 m) zakończonym XLR-ami.

 

Ujmę to następująco: brzmienie NX-N500 uzyskiwane z nagrań zapisanych w formatach bezstratnych (pliki FLAC, WAV z NAS-a oraz TiDAL Hi-Fi) spełnia wszystkie oczekiwania stawiane wobec aktywnych głośników za 3000 zł. Przynajmniej moje. Inżynierowie Yamahy doskonale uchwycili balans tonalny oraz równowagę pomiędzy szczegółowością a spójnością przekazu. Nie przedobrzyli w żadną stronę – dźwięk nie jest ani zanadto szczegółowy (rozjaśniony), ani zbyt łagodny, stonowany czy zawoalowany. Trafia w punkt.

Poczynając od niskich tonów, a skończywszy na sopranach, wszystkiego jest tyle, ile być powinno. Czy to oznacza perfekcję? Oczywiście, że nie! Uzyskano jednak wysoce strawny dźwięk, który niczym nie irytuje, a jednocześnie potrafi zaangażować. Słuchanie dla zwykłej przyjemności, w tle, to prawdziwa domena NX-N500. Zdarzyło mi się pracować w moim pokoju odsłuchowym, podczas gdy te monitory były rozkręcone do naprawdę głośnego grania. Nic mnie nie drażniło, nie miałem ochoty ściszyć muzyki. Obok stały ultradrogie zestawy głośnikowe high-end za ponad 200 tys. zł. Zastanawiałem się, gdzie tu sens, gdzie logika. Zmęczony, niewyspany, w pierwszej chwili nie zorientowałbym się, które z tych kolumn grają. Nie żartuję. Już samo to mówi wiele o jakości brzmienia. Jeszcze bardziej zdumiało mnie to, jak dobry dźwięk otrzymywałem siedząc daleko poza obszarem optymalnego odsłuchu. Sweet spot jest bardzo szeroki. Wprost nie dowierzałem, że tak kompetentnie i naturalnie brzmi kompletny system za 3000 zł. Tyle wydamy na dobrego PianoCrafta lub inny porządny system mini. Nie mam wątpliwości, że NX-N500 brzmią lepiej niż klasyczne rozwiązania. A pod względem funkcjonalności mamy niemalże to samo.

Podbarwienia zostały utrzymane na niskim poziomie. Oceniając całościowo i obiektywnie, brzmienie tych kolumienek jest lekko złagodzone. Góry jest nieco mniej niż wynikałoby to z potrzeby zachowania płaskiej charakterystyki przenoszenia. Wyższe rejestry basu oceniam jako lekko podbite i tylko nieznacznie koloryzujące przekaz. Ale nie w stopniu zaburzającym komfort słuchania. Oczywistym jest, że niskiego basu brakuje – jest go niewiele – inaczej jednak być nie może. Gdyby na siłę wyciągnięto te 40–50 Hz, ucierpiałaby dynamika, która w wydaniu NX-N500 jest naprawdę dobra. Góry pasma ścięto dokładnie tyle, by nie irytowała przy odsłuchu słabiej nagranego repertuaru. Dzięki temu NX-N500 nie są na tyle przejrzyste, by dyskwalifikować klasykę rocka – wręcz przeciwnie: nawet U2 słucha się całkiem strawnie. Istotą sukcesu zestrojenia tych głośników jest ich spójność oraz wspomniany już szeroki obszar optymalnego odsłuchu. (FK)

 

Galeria

 

Naszym zdaniem

Yamaha NX N500 zzzNX-N500 to system, którego nie sposób nie polecić. Za niecałe 3 tys. zł otrzymujemy zestaw dwóch sympatycznych kolumienek, które nie tylko oferują świetną stereofonię (o jakiej w przypadku soundbarów możemy jedynie pomarzyć), ale też bardzo przyjemną barwę, dużą dynamikę, słowem – brzmienie, którego nigdy nie ma się dosyć i które doskonale sprawdza się w codziennym, niekoniecznie zobowiązującym odsłuchu. Pełen werwy dźwięk swobodnie wypełni niewielkie pomieszczenia. Na pochwałę zasługuje bardzo sprytnie zaprojektowane kreowanie przestrzeni: kolumienki grają szeroko i w kierunku słuchacza, pozostając mało czułe na różnice w ustawieniu. To znakomity produkt, demonstrujący, ile przyjemności może dawać klasyczne stereo w nowoczesnym, usieciowionym wydaniu, bez kupowania „klocków”, łączenia ich z kolumnami itd.

NX-N500 powinni docenić także audiofile – jako system do nagłośnienia mniejszych pomieszczeń, sypialni, gabinetów. Yamahy rozczarowują jedynie pod względem połączeń. Cztery kable to trochę za dużo. Tu japońscy inżynierowie trochę się zagalopowali, szkoda też, że zapomnieli o gaplessie. Weźmy jednak pod uwagę, że nie są to wyłącznie głośniki sieciowe. Z powodzeniem można ich używać także jako monitorów biurkowych, podłączonych po USB do komputera, w której to konfiguracji wspomniane niedoskonałości przestają mieć znaczenie. Nie zapominajmy również, że NX-N500 to element dużego, funkcjonalnego systemu multiroom, co stanowi niebagatelny atut na tle produktów konkurencji. Aplikacja działa, jak zwykle u Yamahy, świetnie, a miniaturowy pilot upraszcza podstawową obsługę.

Oceń ten artykuł
(6 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją