Fani marki mają powody do rozpaczy, ale Sonus faber, wypuszczając ekonomiczne Principie, wyszedł naprzeciw oczekiwań szerokiej grupy odbiorców. Nie są to bynajmniej słabe kolumny.
Dystrybutor: Horn Distribution, www.sonusfaber.pl |
Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Sonus Faber Principia 5 - zestaw głośnikowy
TEST
Sonus faber przez lata, a właściwie całe dwie poprzednie dekady, inspirował i fascynował. Założyciel i główny konstruktor, Franco Serblin, nigdy nie tolerował niczego poniżej perfekcji. To samo podejście przekazał swojemu synowi, budującemu dziś kolumny pod marką Serblin Studio. Franco był artystą, który potrafił swoich kolumnom nadawać cechy dzieł sztuki, nie tylko zwykłych przedmiotów. Gdy odszedł z tego świata, a jego marka wcześniej trafiła we władanie funduszu inwestycyjnego, nie brakowało negatywnych komentarzy dotyczących zmiany „kursu” cenionego włoskiego brandu. Cóż, takie są prawa właściciela marki: może z nią robić, co zechce. Sonus faber istotnie się zmienił. Oferta znacznie się rozszerzyła, lecz straciła na spójności. Widać nawet dziś, że szefostwo nie może się do końca zdecydować, w którą stronę podążać, słusznie obawiając się odcięcia od znamienitej przeszłości. Z jednej strony stworzono kilka ekstremalnie drogich modeli (limitowany The Sonus Faber, Aida, Lilium, IL Cremonese), które mają utrzymać prestiż marki, z drugiej zaś – wciąż można kupić (choć już podobno niedługo) Stradivarii. Głębszy i – trzeba przyznać, że uzasadniony – niepokój fanów marki wzbudziło pojawienie się niedrogich serii Venere i Chameleon produkowanych w Chinach. Pojawienie się nowej serii Principia staje się kolejnym argumentem dla tych, którzy twierdzą, że marka ulega deprecjacji, tracąc tożsamość. Zostawmy jednak te dywagacje. Nas interesują fakty. A konkretnie to, ile (dobrego) brzmienia ma do zaoferowania mniejsza z podłogowych kolumn w tej gamie – pomyślanej jako kompletna propozycja systemu wielokanałowego, nie żaden tam high-end.