Z zewnątrz Denon nie sprawia wrażenia taniego wzmacniacza. Podczas odsłuchu niska cena daje jednak o sobie znać, choć i tak jest dobrze.
Dystrybutor: Horn Distribution, www.horn.pl |
Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Denon PMA-520AE - Wzmacniacz zintegrowany
TEST
Najtańszy wzmacniacz tej marki przekracza psychologiczną barierę 1000 zł. Widać, że Denon kreuje się na firmę lepszą niż konkurenci. Istotnie, japoński producent nie poszedł na daleko idące kompromisy jakościowe, przynajmniej jeśli chodzi o obudowę.
Budowa
Od droższych braci można go odróżnić głównie po wadze i głębokości, bowiem „520-tka” łudząco przypomina droższe maszyny Denona po kilka tysięcy złotych. Nie zrezygnowano z pięknie wyprofilowanej i perfekcyjnie szczotkowanej aluminiowej ścianki przedniej, która w kolorze „premium silver” naprawdę cieszy oko. Owszem, gałki są plastikowe, ale rozpoznać to można w zasadzie tylko po odczuwalnej pod palcami temperaturze, nie zaś po wyglądzie.
Przednia ścianka – zgodnie z japońską tradycją – jest bogato wyposażona: regulatory barwy, balansu, a nawet przycisk loudness. Dla minimalistów i purystów przewidziano furtkę w postaci guzika „direct”, który omija wszystkie regulacje. Nie zapomniano o miłośnikach słuchawek. Obsługa jest całkowicie intuicyjna.
Tylna ścianka również jest dość bogato wyposażona, gdyż zawiera – prócz 5 wejść liniowych i pętli do nagrywania – wejście dla gramofonu z wkładką MM. Nietypowe, choć dawniej dość często stosowane, jest małe płaskie gniazdo zasilania 230 V, które umożliwia podłączenie np. źródła. Gniazda głośnikowe są pojedyncze, obudowane plastikiem (bezpieczeństwo). Kabel prądowy jest wbudowany na stałe.
Wnętrze zabudowano dość gęsto, korzystając z jednej płyty głównej, którą umieszczono asymetrycznie po prawej. Zajmuje ona dwie trzecie powierzchni. Od zlokalizowanego po lewej klasycznego transformatora EI i towarzyszącego mu drugiego miniaturowego od układu stand-by, oddziela ją ścianka z radiatorów. To do nich przymocowano po jednej parze tranzystorów mocy na kanał (Sanken D2083/B1383) zapewniających najwyższą moc w teście – 70 W przy 4 Ω. Dalej znajduje się para kondensatorów głównych Elny (dedykowanych do zastosowań audio) o pojemności 8200 µF. Regulację głośności powierzono klasycznemu potencjometrowi, napędzanemu silnikiem.
Sterowanie załączaniem wejść odbywa się za pomocą przekaźników. W układzie sprzężenia zwrotnego użyto metalizowanych oporników. Takie same są w całym torze audio, który jest dyskretny i przekonuje zastosowaniem kondensatorów Elna Silmic.
Obudowę wykonano z blach stalowych. Przednia ścianka jest w rzeczywistości dużo cieńsza, niż się wydaje, gdyż zastosowano tu rozwiązanie często praktykowane przez producentów japońskich, polegające na użyciu ramy plastikowej powleczonej cienkim płaszczem z aluminium.
Brzmienie
Po wzmacniaczu za około 1000 zł nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje szczególnej jakości dźwięku. Denon oferuje przyzwoite brzmienie, adekwatne do zainwestowanych środków. Ma ono kilka atutów. Jednym z nich jest przestrzeń, dająca wrażenie swobodnego rozmieszczenia instrumentów, dużej ilości tak zwanego powietrza. Szerokość i głębokość sceny nie przykuwają uwagi, ale też nie wywołują jakichkolwiek negatywnych uwag. Są dobre. Na pochwałę zasługuje niezła precyzja lokalizacji źródeł pozornych.
Drugą zaletą Denona jest bas – szybki, rytmiczny, poddany dobrej kontroli. Odznacza się całkiem wyrazistymi krawędziami ataku. Nie schodzi bardzo nisko, ale to typowe dla niedrogich wzmacniaczy. Drobne zastrzeżenia można mieć jedynie do pewnego ujednolicenia barwy w wyższym podzakresie.
W wyższych częstotliwościach, choć cały czas można mówić o wysokiej poprawności, można się doszukać niewystarczającego nasycenia barwą, co skutkuje zmniejszonym zaangażowaniem słuchacza. Wydaje się, że wokale nie są wystarczająco „nawilżone”, nie ma w nich jednocześnie tendencji do wyostrzeń. Przy zmianie nagrania, odsłuchu wersji studyjnej i koncertowej tego samego nagrania, zauważalne są co prawda zmiany w postrzeganiu barw, ale ich skala pozostawia pewien niedosyt.
Wyższe zakresy pasma są wyraźne, dobrze słyszalne, ale trochę zbyt wcześnie wygasają, nie ciągnąc wybrzmień w przysłowiową nieskończoność. Daje to zatem niezłą szczegółowość w rozumieniu potocznym, ale równocześnie osłabia trochę płynność przekazu.
Galeria
https://www.avtest.pl/audio-video-show/audio-video-show-2018/item/356-denon-pma-520ae?showall=1#sigProGalleriae3cd9fab4c
Naszym zdaniem
PMA-520SE oferuje poprawne brzmienie, o dobrym basie i niezłej przestrzeni. Do pełni szczęścia przydałyby się jednak lepiej nasycone barwy i więcej plastyczności. Okazuje się, że nawet w przypadku modeli w tej cenie są to cechy osiągalne.
System odsłuchowy:
- Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, kolumny ustawione na dłuższej ścianie w jednej trzeciej długości pokoju; niezależna linia zasilająca 25 A.
- Przetwornik: C/A: M2Tech Young DSD
- Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
- Kable cyfrowe: USB Wireworld Ultraviolet 7/ iFi Audio iUSB Power + iFi Audio Gemini
- Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight
- Interkonekt: Equilibrium Turbine RCA
- Kondycjoner: Enerr AC Point One
- Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS
Pozostałe wzmacniacze w teście:
Podsumowanie testu - Wzmacniacze zintegrowane 900 - 1200 zł
Okazuje się, że w grupie budżetowych wzmacniaczy występują naprawdę duże różnice w jakości brzmienia oraz w stopniu wyrafinowania układów – nawet większe niż w przypadku urządzeń dwu-, trzykrotnie droższych.
Gwiazdą naszego testu okazał się Pioneer A-20 – kolejny po nieco droższym modelu A-30 wzmacniacz tej marki, który wyznacza poziom odniesienia dla innych urządzeń w swojej klasie. Wygląda na to, że inżynierom Pioneera zaprezentowano na stole wszystkie dostępne na rynku wzmacniacze z rozważanego przedziału cenowego i wydano polecenie: „zróbcie coś znacznie lepszego!” No i zrobili. Nie dość, że Pioneer jednoznacznie dystansuje rywali pod względem brzmienia, to jeszcze jest od nich tańszy – pomijając Cambridge Audio Topaz AM5, który jest modelem jakby niepasującym do tej grupy. Jego konstrukcja i ubogie wyposażenie (brak pilota!) nie uzasadniają ceny 890 zł.
Fani brytyjskiej marki nie powinni jednak czuć się poszkodowani, bo droższy AM10 to znacznie lepsze urządzenie niż „5-tka”. Bardziej dynamiczne, ale też o wiele bardziej rzetelnie wykonane i dużo lepiej wyposażone. Warte swojej ceny. Nad Pioneerem dzierży przewagę w trzech drobnych szczegółach: ma 3,5-mm wejście na froncie, jest płaski, dzięki czemu o wiele łatwiej będzie go zmieścić w szafce, ma praktyczny wyświetlacz pokazujący poziom głośności.
Denon PMA-520AE to też całkiem niezła propozycja. Wygląda znakomicie i zapewnia kompetentny dźwięk z dobrym basem. Również i jego łatwiej zmieścić w szafce, bo jest bardzo płytki.