Dystrybutor: Horn Distribution, www.horn.eu |
Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
Sumiko S.9 - Subwoofer aktywny
TEST
Co to jest Sumiko? To nazwa jednego z największych i najbardziej znanych amerykańskich dystrybutorów sprzętu hi-fi i high-end – szczególnie dobrze znanego z dystrybucji Sonusa fabera i Pro-Jecta. Ale nie tylko. Od wielu już lat pod nazwą Sumiko są oferowane wkładki gramofonowe. Ponadto ścisła współpraca z grupą Fine Sounds – właścicielem takich marek, jak Audio Research, McIntosh, Sonus faber – doprowadziła do stworzenia submarki Sonusa fabera, w ramach której oferowane są jak na razie tylko cztery aktywne głośniki subniskotonowe. Model S.9 to druga propozycja od góry. Wyceniona… nader rozsądnie.
Budowa
Dostępny w dwóch wykończeniach „premium” (czarne i białe, oba w lakierze na wysoki połysk) subwoofer Sumiko prezentuje się – i jest wykonany – po prostu znakomicie. Podświetlane logo wtopione w górną ściankę, masywne aluminiowe metalowe stopki w satynowym wykończeniu oraz wyoblenia bocznych krawędzi nadają temu głośnikowi niewątpliwą elegancję, jaką nie może się poszczycić żaden z rywali. I nie jest to bynajmniej tani efekt, ponieważ obudowa budzi zaufanie swoją solidnością. Pod tym względem prezentuje się najlepiej w teście. Opukiwanie ścianek daje głuchy, dobrze stłumiony odgłos, sugerujący, że ich grubość wynosi nie mniej niż 22 mm (tyle faktycznie jest). Próba dźwignięcia Sumiko potwierdza, że to naprawdę solidna konstrukcja. Nasza wzorcowana waga pokazała wynik 19,9 kg – trzeci najwyższy w teście. Sama obudowa to, w proporcji i ogólnym zarysie, idealny kubik o boku 358 mm. Kubaturowo S.9 jest więc niemal idealnym odpowiednikiem subwoofera SVS. Różnica w gabarytach brutto wynika z obecności wysokich stopek (5 cm) i odstającego z tyłu radiatora.
Wejście głośnikowe w standardzie Speakon (kabel w komplecie) i oddzielne regulacje czułości dla obu typów wejść.
Z pozoru wydaje się, że mamy do czynienia z klasyczną konstrukcją z głośnikiem na froncie. Okazuje się jednak, że to nie głośnik, a radiator pasywny o aluminiowej membranie. Właściwy (papierowy) woofer znajduje się na spodzie – stąd użycie wspomnianych wysokich stopek. Jednostka basowa ma średnicę 10 cali (254 mm), podobnie zresztą jak radiator pasywny (mam na myśli średnicę frezu). Efektywna średnica membrany wynosi około 18,5 cm. W obu przypadkach gumowe resory są bardzo szerokie – jak przystało na prawdziwy subwoofer.
Pierwsze bardzo korzystne wrażenie wcale nie słabnie, gdy zaglądamy na tylną ściankę – jest bogato wyposażona. Znajdziemy tu rzadko spotykane stereofoniczne złącze głośnikowe Speakon (do niego doprowadza się sygnał z obu wyjść wzmacniacza mocy: oba plusy oraz dowolny z minusów) – odpowiedni kabel otrzymujemy w komplecie. Prócz niego dostępne są dwa monofoniczne wejścia liniowe: filtrowane (Line) i niefiltrowane (LFE), trzy pokrętła regulacyjne (oddzielnie czułość dla wejścia LFE i wejścia liniowego/głośnikowego oraz częstotliwość podziału), przełączniki fazy (0/180) i stanu pracy (on/auto). Brakuje tylko stereofonicznego wejścia liniowego (L/R), jednak funkcjonalność tę zastępuje wspomniane gniazdo Speakon. Według specjalisty od subwooferów (REL-a), jest to najlepsza opcja podłączenia subwoofera do systemu stereo (choć można by z tą opinią polemizować).
Jak widać, subwoofer Sumiko raczej nie może być tani. „Obstawiałem” cenę na poziomie 5000–5500 zł. Pomyliłem się – S.9 wyceniono na 3999 zł. Tylko tyle za tak wykonany produkt adresowany do klientów na Sonusy i inne produkty premium? No cóż, Sumiko – jako producent subwooferów – jest jeszcze najwyraźniej na dorobku. Z ewidentną korzyścią dla klienta.
Olbrzymia nakładka przeciwpyłowa i przerośnięty resor – (celulozowej) membrany jest tu niewiele.
Uważny czytelnik zwrócił być może uwagę na to, że wspomniałem od odstającym z tyłu radiatorze. Czyżby…? Tak, zgadza się: wzmacniacz pracuje w klasie AB, co – jak na dzisiejsze standardy – jest niemalże ewenementem w świecie subwooferów. Mało tego, nie jest to bynajmniej słaba końcóweczka mocy: 350 W RMS to wynik budzący respekt. Choć – mając na uwadze wielkość radiatora i wielkość wzmacniacza – można mieć wątpliwości, czy to realna wartość.
Jakość dżwięku
To szósta z kolei pisana przeze mnie recenzja subwoofera, a mimo to przestaję odczuwać znużenie. Powodem ożywienia mojego umysłu są nad wyraz pozytywne wrażenia, jakie pozostawił po sobie ten „sub”. Choć od razu uprzedzę, że nie jest to konstrukcja idealna. I ona ma swoje słabości. Zacznę jednak od tego, co dobre, a raczej bardzo dobre.
Sumiko to jeden z dwóch subwooferów w teście, które autentycznie wyzwoliły u mnie chęć posiadania procesora A/V do podziału pasma pomiędzy kolumny a aktywny subwoofer wysokiej klasy. Wyjaśnię od razu, że przyczyna leży nie tylko w jakości możliwego do uzyskania z tego subwoofera basu – a ta jest obiektywnie wysoka i to w skali bezwzględnej – ale także w tym, że zyskujemy o wiele większą kontrolę nad reprodukcją niskich tonów. Dzieląc pasmo przy określonej częstotliwości (szczególnie przy tej, przy której pojawia się dokuczliwy mod własny pomieszczenia), możemy pozbyć się irytującego dudnienia.
Oczywiście operacja taka nie ma sensu, jeśli jakość basu z subwoofera nie dorównuje kolumnom, albo też połączenia (zszycia) nie da się przeprowadzić „na gładko”. Sumiko spełnia ten warunek. Od razu słychać, że tego suba zestrojono z myślą o muzyce, nie zaś o maksymalnej dynamice czy rozciągnięciu pasma. Podczas drugiej rundy odsłuchów, w ramach której przed każdym kolejnym testem dokonywałem precyzyjnych korekt ustawień, zdecydowałem się na wariant sugerowany przez pomiar, dostosowując poziom przy 60 Hz do ustalonej wcześniej wartości referencyjnej. To dobry punkt wyjścia do dalszego strojenia. Rozpocząłem odsłuchy i… basu było zwyczajnie za mało. To dziwna sytuacja, ponieważ z większością subwooferów dzieje się dokładnie na odwrót: gdy oczekujemy wierności, trzeba je ściszać – aż w końcu dochodzimy do momentu, gdy jakiegoś pasma zaczyna brakować – i wtedy kręcimy gałkami z powrotem. Aby mieć „punch”, trzeba „odpuścić” pod względem kontroli, motoryki; słowem: obrać jakiś kompromis. Tymczasem tutaj kręcimy gałką w prawo i nic nie dudni, nic się nie wzbudza. A to dobry znak. Bardzo dobry. Z drugiej strony łatwo jest wpaść w pułapkę zestrojenia za głośno, na co uczulam (typowy błąd).
Jak wspomniałem, Sumiko zagrał w ustawieniu „jak należy” zbyt dyskretnie, nie tworząc odpowiedniej masy dźwięku. Po kilku delikatnych korektach czułości w górę uzyskałem efekt, kiedy to szybkość, kontrola i dynamika osiągnęły niemalże perfekcyjną harmonię. To jest to coś, czego nie udało mi się wykrzesać z żadnego testowanego tu subwoofera.
Smakowity detal: podświetlane logo w aluminiowej tabliczce na górnej ściance.
S.9 zaimponował mi szybkością i dynamiczną werwą, przede wszystkim przy odtwarzaniu muzyki. Nie jest to subwoofer z gatunku tych, które kruszą ściany albo „podnoszą sufit”. Nic z tych rzeczy. Owszem, w kinie domowym jest dobrze, ale głowy nam nie rozsadza. Bas dosłownie urywa się poniżej 25 Hz – jest i nagle się kończy. Zobrazuję to na liczbach: przy 25 Hz spadek względem poziomu odniesienia wyniósł -5 dB; dla 23 Hz było to już -13 dB; zaś dla 20 Hz – aż -28 dB. Wygląda na to, że w S.9 zastosowano filtr subsoniczny, który chroni głośnik przez nadmiernym obciążeniem amplitudowym. Na tym prostym przykładzie widać kompletnie inne podejście konstruktorów Sumiko i SVS. Ci drudzy postawili na bardzo niski bas (przy 20 Hz SB-2000 jest o 27 dB głośniejszy od Sumiko!) i małe zniekształcenia, mniej natomiast zależało im na szybkości. Sumiko uznało odwrotnie: że schodzić niżej niż 25 Hz nie ma realnej potrzeby, że ważniejsze są transjenty i to, jak wiernie zabrzmi muzyka. Doceniam obydwa podejścia, acz nie ukrywam, że bliższe jest mi to drugie.
Subwoofer Sumiko wytworzył najbardziej przekonujący, realistyczny, najbardziej zwarty niski i średni bas w naszym teście (choć B&W było bardzo bliskie tego poziomu). Mocne uderzenia w bębny w nagraniach z albumu „Leahkastin” Mari Boine cechowały wprost znakomita kombinacja potęgi i konturowości. Dokładnie było słychać momenty uderzeń, ich różnicowanie oraz wybrzmienia. Popisy Marcusa Millera z płyty „Free” również imponowały zwartością i motoryką, z kolei bas z „Sailing to Philadelphia” po prostu płynął wraz z muzyką, dając optymalne wypełnienie, ale nie rozlewając się gdzieś po pokoju, jak w przypadku niemal wszystkich pozostałych subwooferów. Uzyskany efekt to już nawet nie kompromis, to niemalże mistrzostwo.
Subwoofer Sumiko w całej swojej muzycznej nieomal doskonałości daje także przyjemny efekt docieplenia barw – coś, co trudno byłoby przypisać zmiękczeniu (którego tu praktycznie nie ma). To taki subtelny efekt, który sprawia, że muzyki po prostu miło się słucha – i to nie dlatego, że dźwięk otula nas basową kołderką. To coś subtelniejszego, bardziej wyrafinowanego. Nie odgadłbym zapewne, co to jest – bez przeprowadzenia testu syntetycznego: zbadania reprodukcji sinusów z zakresu 20–60 Hz. Cóż się okazuje? Otóż w zakresie 40–50 Hz (niski bas), S.9 produkuje mnóstwo drugiej harmonicznej. Mówiąc inaczej, w tym wąskim zakresie pasma Sumiko gra bardzo nieczysto, można rzec – fałszuje. Zakres 35–40 Hz też nie wygląda najlepiej, bowiem mamy tu dominującą trzecią harmoniczną o poziomie rzędu -20 dB (THD 10%). Z kolei przy 25–30 Hz poziom THD spada do 1% i poniżej, zaś przy 60 Hz zarejestrowałem ok. 2,5%. Wyniki są więc bardzo przeciętne. Celowo? Całkiem możliwe…
Galeria
- Sumiko S.9 - Subwoofer aktywny Sumiko S.9 - Subwoofer aktywny
- Tył Tył
- Woofer Woofer
- Top Top
- Detale obudowy Detale obudowy
- Obudowa Obudowa
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/subwoofery/item/855-sumiko-s-9#sigProGalleriaae925a16e5
Naszym zdaniem
Nie spodziewałem się takiego rezultatu. Marka niemal nieznana, z subwooferami niekojarząca się praktycznie wcale, a tu proszę – taki bas! Ale żeby nie było zbyt różowo, podkreślę raz jeszcze: zniekształcenia są duże, a pasmo kończy się poniżej 25 Hz. Jednak co z tego, skoro tego subwoofera wprost nie chciało mi się wynosić z pokoju odsłuchowego. Jest szybki, dynamiczny (szczególnie przy odtwarzaniu muzyki), precyzyjny, w ogóle nie dudni i „skleja się" z kolumnami doskonale. Z monitorami też powinien dać sobie radę, bo przy wyższych odcięciach gra niemal równie dobrze. Byłem i jestem pod wrażeniem.
Podsumowanie testu - Subwoofery aktywne (2400-7700 zł)
Subwoofery wciąż mają nienajlepszą reputację u audiofilów. Przeważnie nie bierze się ich pod uwagę jako realny upgrade systemów stereo. Nasz test pokazuje, że na przestrzeni ostatnich 10 lat sporo sie w tej materii zmieniło, i to na korzyść. Potwierdziła się pewna prawidłowość: duże i bardzo duże subwoofery są generalnie lepsze do kina domowego niż do muzyki. Jeśli za główne kryterium uznać jakość odtwarzania muzyki, najwyższe noty zebrał czarny (dosłownie i w przenośni) koń naszego testu – Sumiko S.9. Jego zwartość, timing, ekspresja dynamiczna przekonają każdego niedowiarka – dobry subwoofer naprawdę potrafi poprawić system stereo. W dodatku S.9 jest niedrogi. Dosłownie po piętach depcze mu Audiovector QR Sub – nomen omen konstrukcja pod wieloma względami całkiem podobna… Ma bardzo zbliżony charakter brzmienia, ale bez tej szczypty precyzji, konturu i rytmiki, które tak wyróżniaja Sumiko. Wielkie wrażenie zrobił na mnie ultrakompaktowy GoldenEar SuperSub X. Z punktu widzenia audiofanów poszukujących subwoofera możliwie małego, a doskonale sprawującego się w kinie domowym (nie gorzej niż w muzyce) prawdopodobnie nie ma na rynku lepszej konstrukcji w tej klasie. Uzyskanie bardzo niskich zniekształceń i świetnego rozciągnięcia basu, przy tak małych rozmiarach, to nie lada wyczyn. Dużym pozytywnym zaskoczeniem okazał sie najtańszy B&W ASW610. Pod względem precyzji i szybkości zajął drugie miejsce w teście, a mając na uwadze rozciągnięcie pasma, wyposażenie, a nade wszystko ceę, jest to propozycja nie do przeoczenia przez wszystkich tych, którzy szukają niedrogiego, a bardzo dobrego subwoofera. Para B&W będzie z całą pewnością lepszym rozwiązaniem –szczególnie w stereo –niż niejeden znacznie większy (i dwukrotnie droższy) model. Honor należy oddać także konstrukcjom 12-calowym, których żywiołem jest kino domowe, choć nie tylko. Focal Sub 1000F, ELAC SUB 2070 i SVS SB-2000 to „subwoofery w krwi i kości” –schodzące dobrze poniżej 20 Hz, w dodatku oferujące naprawdę dobrą jakość. SVS jest zdecydowanie najtańszy i z tego względu zasłużył na rekomendację. ELAC to konstrukcja bezkompromisowa, niezrównana pod względem potęgi niskiego basu i możliwosci precyzyjnego strojenia.
Pozostałe subwoofery w teście grupowym