PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Norma Audio Revo IPA-70B

Mar 02, 2017

Index

Brzmienie

Testowanego wzmacniacza słuchałem wielokrotnie, na przestrzeni kilku tygodni, co dało mi niezły pogląd na jego możliwości. To wcale nie znaczy, że jest to sprzęt trudny w ocenie – taki, który skrzętnie ukrywa swój charakter albo zachowuje się jak kameleon. Niczego podobnego nie stwierdziłem. Wiem natomiast, że jest to wzmacniacz, którego trudno nie polubić. Przejawia on dość wyrazisty charakter. Mówiąc inaczej, nie jest to urządzenie zupełnie neutralne. Ale na pewno takie, którego nie ma się ochoty wyłączać po godzinie odsłuchu. Wręcz przeciwnie.

Gdy czytamy w opisie, że wzmacniacz charakteryzuje megahercowe pasmo przenoszenia (w tym przypadku 0,8 MHz przy w pełni otwartym potencjometrze), oczekujemy, że jego brzmienie będzie „szybkie”, klarowne, bardzo detaliczne i… beznamiętne, może nawet suche. Ani poprzednio testowane wzmacniacze Normy, ani ta mała integra zupełnie nie pasują do tego schematu. Oto bowiem mamy do czynienia z urządzeniem, w przypadku którego najważniejsze są nie detale, transjenty, przejrzystość czy rozdzielczość, lecz taki sposób ułożenia całości, by przede wszystkim przyjemnie słuchało się muzyki. Tak po prostu. Oczywiście, jest to bardzo ogólnikowe stwierdzenie, za którym może się kryć urządzenie przeciętne, dobre, bardzo dobre, a także znakomite. Wszystko zależy od tego, jak duże są kompromisy, tj. jak wiele trzeba poświęcić w wymienionych aspektach brzmienia, by osiągnąć założony cel. W moim odczuciu, konstruktor Normy poświęcił akurat tyle, ile było trzeba, by osiągnąć ową muzykalność – nie więcej. Miał doskonałe wyczucie.

Małą Normę cechuje wyczuwalne ocieplenie barw. Ma ono swoje źródło w lekkim podkreśleniu średniego podzakresu basu, masywnej, dobrze wypełnionej niższej średnicy i dość słodkich, lekko „kleistych” sopranach o właściwym nasyceniu i nieprzesadnej czystości. W wyższej średnicy pojawia się pewna emfaza – jakby dla zrównoważenia ryzyka nadmiernego ocieplenia, w konsekwencji czego mamy i dobrą żywość, i odpowiednio gęstą fakturę przekazu. Słychać to w brzmieniu gitar. Nie są równie rozwibrowane i energetyczne jak w przypadku włoskiego rywala z Piacenzy, lecz potrafią równie porządnie zakłuć.

Norma Audio IPA 70 7 pilot

Pilot do Norma Audio Revo IPA-70B

Kluczową cechą włoskiego wzmacniacza wydaje się być szeroko rozumiana plastyczność prezentacji, czym – jak sądzę – w opinii wielu słuchaczy IPA-70B może górować nad Monrio. Znakomita większość odtwarzanego przeze mnie materiału – a był on jak zwykle zróżnicowany – brzmiała bardzo przyjemnie i angażująco. Barwy określiłbym jako całkiem bogate, obfite, odpowiednio jaskrawe, lecz zarazem dobrze skontrastowane; gdy trzeba – gęste i zaczernione; innym razem – wystarczająco świetliste. Całościowo dominuje wrażenie  ocieplenia. Wprawdzie różnicowanie nagrań nie było równie czytelne co w przypadku integry Monrio, jednak nie można powiedzieć, że Norma równała wszystko do średniej, ujednolicając poszczególne płyty. Owszem, robi to do pewnego stopnia (w skali bezwzględnej), ale wszystko to w imię poprawy muzykalności i komfortu odsłuchu. Nie ma mowy o zawoalowaniu, zamgleniu prezentacji – to znaczy nie na poziomie urządzeń tej klasy. Skłamałbym twierdząc, że nie słyszałem bardziej klarownie brzmiącego wzmacniacza w zbliżonej cenie (Monrio MC206 i Pathos Classic Remix są jednymi z nich), ale to jeszcze nie oznacza, że klarowność i namacalność przekazu są przeciętne. W moim odczuciu są co najmniej dobre z plusem.

Mimo małych gabarytów, IPA-70B jest naprawdę prężnie grającym wzmacniaczem. Nie zapewnia on, rzecz jasna, poczucia nieograniczonej mocy i kompletnego braku kompresji, lecz nikt trzeźwo myślący raczej tego nie oczekuje. Byłem mile zaskoczony tym, jak wiele potęgi i nieskrępowania był w stanie wykrzesać ten maluch, poruszając dwa 8-calowe woofery moich Zollerów, a tym bardziej 6,5-calowe przetworniki Audiovectorów SR3 Avantgarde Arrete. Szczególnie w połączeniu z tymi drugimi imponował ochotą do grania, dobrym drivem. Album „Touch” grupy Yello stanowi niezłą próbkę możliwości dynamicznych sprzętu w zakresie basu – ten test Norma zdała niemalże celująco. Zmiękczenie, poluzowanie najniższych dźwięków były minimalne. Zollery ukazały, że – jak już wspomniałem – omawiany zakres w swym średnim podzakresie jest lekko uwypuklony, co jednak wychodzi brzmieniu na dobre, dając efekt powiększenia skali dźwięku, potęgi i swobody, ale bez negatywnych konsekwencji w postaci spowolnienia. W rzeczy samej, Norma dziarsko trzyma rytm odtwarzanej muzyki, jedynie w najtrudniejszych momentach, przy bardzo głośnym odsłuchu przejawia oznaki drobnej niewydolności. To jednak normalne zjawisko przy tej wielkości zasilacza (i obudowy).

Dużym atutem włoskiej integry jest prezentacja przestrzenna. Scena wyraźnie opuszcza bazę stereo na boki, a ale przede wszystkim zwraca uwagę solidnym wybudowaniem głębi i pozycjonowaniem instrumentów na drugim, trzecim i dalszych planach. Nie występuje tu efekt rozmazywania źródeł pozornych, choć w swej naturze wzmacniacz bynajmniej nie przejawia skłonności do ostrego konturowania wokali i instrumentów. Mamy tu raczej do czynienia z ogólną swobodą, minimalnym woalem, wszystko jednak trzyma się założonej koncepcji brzmienia spójnego, żywego i nader przyjemnego – nawet podczas bardzo długich sesji.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją