Naszym zdaniem
W drugiej połowie lat 90. „zachorowałem” na Spendory SP 7/1, na które, niestety, nie było mnie stać. Miały tę niesamowitą słodkość prezentacji, urzekającą plastyczność – szczególnie w połączeniu z lampowcami lub tranzystorowymi Alchemistami (pamiętacie je?). Od tego czasu nastąpił postęp w świecie głośników, co zaowocowało obiektywnie wiele lepszymi, ale wcale nie znaczy: przyjemniej grającymi kolumnami. Brzmienie Spendorów od wielu już lat nie jest zbieżne z moim upodobaniami – zdecydowanie wolę na przykład Harbethy. Też niby „oldskul”, ale jednak inna filozofia.
Biorąc do testu D7, miałem więc pewne obawy, czy są to „paczki” warte ponad 17 tys. złotych? Wątpliwości zostały rozwiane. To kolumny warte swojej ceny, jeśli nie oczekujemy maksimum żywości, ekspresji, dynamiki. Pod względem zrównoważenia tonalnego, muzykalności, niskiego poziomu podkolorowań, przyjazności zestrojenia niskich tonów – patrząc przez pryzmat konstrukcji high-end – mogą być warte nawet zdecydowanie więcej. I już to gwarantuje im etykietkę: „zdecydowanie warto posłuchać”. Tym samym D7 dołączają do zacnego grona kolumn z przedziału cenowego do 20 tys. zł, które mogę polecić.
System odsłuchowy:
Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione, kolumny ustawione w dużej odległości od ścian (2,3 m od tylnej, 1,1 od bocznych.
Źródło: Auralic Aries + Meitner MA-1, dyski NAS Synology DS111 (1 TB) i DS214 (3 TB)
Przedwzmacniacz: Conrad-Johnson ET
Wzmacniacz mocy: Audionet AMPI V2
Wzmacniacz zintegrowany: Ayon Mercury II
Interkonekty: Stereovox HDSE, Albedo Metamorphosis (pre-power)
Kable głośnikowe: Equilibrium Equlight & Sun Ray (bi-wiring), Albedo Air 1 (pomieszczenie 2)
Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB
Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy zasilające Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2