PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Pathos Classic Remix

Gru 05, 2016

Index

Brzmienie

Pathos deklaruje moc Remixa na poziomie 70 W przy obciążeniu 8 Ω, ani słowem nie wspominając o wartości uzyskiwanej przy 4 lub 6 Ω. Coś takiego zawsze powinno budzić naszą czujność. Przykład współczesnych wzmacniaczy tranzystorowych uczy bowiem, że przy spadku impedancji moc rośnie. Jednak nie zawsze – i w przypadku testowanego wzmacniacza najwyraźniej tak właśnie jest. Kilkakrotnie, w sposób zupełnie niezamierzony, doprowadziłem Classica do przesterowania (lub chwilowego wyłączenia jednego kanału). Nie przeprowadzamy pomiarów mocy – zresztą pomiary takie (przynajmniej te mocy ciągłej RMS) nie za wiele mówią na temat zdolności dynamicznych wzmacniacza w warunkach realnego obciążenia i transjentów muzycznych. Dość powiedzieć, że w połączeniu w trudniejszym, niż zwykle, 4-omowym obciążeniem (Zollery mają spadek impedancji do 2,8 Ω) Classic Remix jest z pewnością słabszy niż katalogowe 70 W. Nie, żeby było to wadą tego wzmacniacza –  raczej cechą tej konstrukcji, o czym warto pamiętać; podobnie jak mieć pełną świadomość tego, że do lampy SET na 300B nie warto podłączać głośników o efektywności mniejszej niż bardzo duża.

Wiemy już zatem, że Classic Remix – podobnie jak Twin Towers, choć na pewno w dużo mniejszym stopniu – preferuje łatwiejsze obciążenia, w szczególności kolumny o impedancji utrzymującej się powyżej 4 Ω. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że dopóki poruszamy się w limicie dostępnej mocy, to również kolumny o mniejszej impedancji – jak redakcyjne Zollery i Audiovectory SR3 Avantgarde Arrete – pozwalają odkryć i docenić fantastyczne talenty testowanej konstrukcji. Wśród najważniejszych z nich wymieniłbym trójwymiarowość prezentacji. Nie chodzi tu o samą projekcję przestrzeni, choć to też, bo jest ona świetna, lecz o wrażenie namacalności dźwięku, jego soczystości i zwiewności.

Classic Remix od samego początku przykuł moją uwagę. Po kilku-kilkunastu minutach z satysfakcją zauważyłem, że tego brzmienia chce mi się słuchać dalej, że mam ochotę dodawać kolejne utwory do playlisty rozwijającej się w dziesiątki pozycji. Następnego dnia było to samo, kolejnego – także. Sęk w tym, że Classic Remix rozbudza naturalną ciekawość, jak zabrzmi ten czy inny utwór. Prezentacja jest bowiem na tyle sugestywna, na tyle realistyczna, że znużenie w ogóle się nie pojawia. Dla porządku dodam, że chodzi o ten typ znużenia, gdy na co dzień przyzwyczajeni do urządzenia za kwotę X, włączamy sprzęt w cenie 1/4 X. W takiej sytuacji z reguły nie mamy ochoty na przedłużające się odsłuchy, na zgłębianie charakteru urządzenia. Niech recenzenci się „męczą”! Skłamałbym twierdząc, że nie miewam podobnego problemu. Mam – i to często. Jednak z Pathosem było inaczej. Ten wzmacniacz zachęcał mnie do tego, by słuchać muzyki za jego pośrednictwem znacznie dłużej niż zwykle. By sięgać po różne, niekoniecznie oczywiste, nagrania. By móc się odprężyć przy muzyce, odkrywając jej złożoność i harmoniczne struktury. Classic Remix jest w tym cholernie dobry! Nawet postawiony obok wzmacniaczy po 30–40 tys. zł nie da z siebie zakpić. Mało tego – powalczy jak równy z równym. W tym wszystkim duży udział ma wyjątkowo realistyczna reprodukcja wyższych rejestrów. Góra nie jest z gatunku superkrystalicznych, ekstremalnie detalicznych. Wyczuwalne jest lekkie zmiękczenie, jednak jest ono minimalne. Jednocześnie „trzon” sopranów ma pożądaną wielobarwność, mnóstwo odcieni, brak efektu szklistości czy metaliczności. A średnica jest nadzwyczaj otwarta i bezpośrednia. Wszystko to składa się na efekt obcowania ze znakomitym dźwiękiem klasy high-end. Co do tego, nie ma wątpliwości.

Pathos Classic Remix 4 detal1

Wzmocnienie małosygnałowe zapewniają lampy Electro-Harmonix 6922 (ECC88). Regulator głośności nie jest klasycznym pokrętłem –wychyla się o mniej niż 90 stopni w każdą stronę.

 

Jak na wzmacniacz za 12 tys. zł, Remix raczy nas wręcz fantastyczną przestrzennością. Podłączony do rasowego źródła i dobrych kolumn, systemu starannie ustawionego w pomieszczeniu o dobrej akustyce, odwdzięczy się w pełni trójwymiarową prezentacją sceny o znakomitej głębi, plastyce planów, a przede wszystkim o nieprzeciętnie realistycznej rekonstrukcji brył – źródeł dźwięków. Te nie są punktami czy płaskimi plamami, lecz właśnie bryłami, obiektami 3D. Ten bardzo pożądany efekt z reguły zapewniają dopiero wzmacniacze w cenach kilkudziesięciu tys. zł. Przynajmniej ja tak to odbieram.

To nie koniec atutów Remixa. Mimo skromnej mocy i nienadzwyczajnego zakresu dynamiki w skali makro, jest to wzmacniacz o zdecydowanie dobrym timingu. Puls odtwarzanej muzyki jest zjawiskiem wyraźnie wyczuwalnym – efektem, który – oprócz barw i namacalności dźwięku – nie pozwala się przy odsłuchu nudzić. Rytmika Pathosa nie opiera się na wartkim mocnym basie, lecz na ogólnej koherencji poszczególnych zakresów. Było to słychać nie tylko w systemie referencyjnym, ale również u mnie w mieszkaniu, gdzie wzmacniacz nad wyraz harmonijnie dogadywał się z kolumnami Audio Solutions 0203F.

Wspomniałem na początku o ograniczonym zapasie mocy i „amperażu” – przynajmniej w połączeniu z niskoimpedancyjnym obciążeniem. Nie jest to jednak cecha, która powodowałaby wrażenie cherlawości wzmacniacza. Absolutnie nie. Pathos brzmi żywo i rytmicznie, sugerując, że nie brak mu szybkości ani wigoru. Jedynie w momentach kulminacyjnych potrafi się „przytkać” i zniekształcić transjenty. Wcześniej nie przejawia wyraźnych oznak kompresji.

Niski bas jest tym rejonem pasma, który włoska integra odtwarza z najmniejszym animuszem i zdecydowaniem. Niskie tony generalnie w ogóle nie brzmią zbyt potężnie – wydają się po prostu adekwatne do możliwości mocowych wzmacniacza, czasem balansują na granicy lekkości. Kontrola niskich tonów w wyższym i średnim podzakresie jest dobra, rzekłbym, że odpowiednia, natomiast czym niższej bas schodzi, tym staje się mniej zdefiniowany i czytelny. Nic szczególnego – to raczej efekt ograniczonej mocy niż czegokolwiek innego. Jednak, o dziwo, nie były to cechy, które mi doskwierały. Powiedziałbym, że charakterystyka basu Remixa dobrze pasuje do całej reszty. To wszystko jakoś tak do siebie pasuje.

Wyjście słuchawkowe

Najogólniej rzecz biorąc, nie jest tak dobre, jak można by sądzić na podstawie deklaracji producenta. Na początek może być. Brzmienie jest nieco oddalone, trochę zawoalowane. Różnica w stosunku do dedykowanego head-ampa wysokiej klasy (Trilogy 931) była, w połączeniu z Audeze LCD-3, naprawdę duża. Co do tego nie ma wątpliwości. Dobrze jednak, że w ogóle jest wyjście słuchawkowe – będzie może odpowiednie do mniej wymagających “nauszników”. Szczególnie zaś do tych grających bardzo bliskim dźwiękiem „rzuconym w twarz”.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją